Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chyba dam sobie spokój

W swoich związkach zawsze byłam lojalna, uczciwa, wierna i dobra

Polecane posty

Gość Chyba dam sobie spokój
Nigdy nie wiesz, dziękuję za Twój wpis oraz życzenia. Faktycznie, tak też może się stać, że coś, czego daleko się szuka, jest na wyciągnięcie ręki, dosłownie-za rogiem. Znam całkiem sporo takich par. A najzabawniejsze jest to, że nigdy bym nie powiedziała, że "X" i "Y" będą kiedykolwiek ze sobą, ponieważ zawsze było im, z różnych przyczyn, nie po drodze. No, ale wiek, doświadczenia, dojrzałość, zmiana myślenia mogą zrobić swoje i totalnie zmienić nastawienie oraz wyobrażenie na temat drugiej osoby. Ja nie zamykam się na dobrze mi znanych ludzi, nawet z mojej najbliższej okolicy. Mimo, iż, fakt, niektórym z nich nic się w głowach nie pozmieniało, ba, stali się jeszcze bardziej dziecinni, hm. Poza tym: "Do tanga trzeba dwojga". Nic na siłę. Masz rację, Nigdy nie wiesz, życie może napisać różne scenariusze. U Ciebie naprawdę świetnie się złożyło, wszystko potoczyło się naturalnym, fajnym torem. Życzę Tobie oraz Twojemu ukochanemu wszystkiego najlepszego. Jeszcze raz-dziękuję za pozytywny i miły wpis. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inny on
Pokochałem Asię za tekst: " Buk, honor, ojczyzna.." ;) . Poza tym, Tobie autorko (widzę z ostatniego postu, że moc doświadczenia jednak robi na Tobie wrażenie) życzę wszystkiego najlepszego, miłych chwil w sympatycznych ramionach, i więcej wiary w siebie. Naprawdę, nie trzeba pytać ludzi jak żyć .. Trzeba po prostu żyć, wyłącznie po swojemu. To daje satysfakcje i mądrość też (nie mylić z przereklamowaną inteligencją ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Inny On, oczywiście, że doświadczenie innych ludzi robi na mnie wrażenie. Zawsze robiło i, chyba, będzie już robić. Wielokrotnie tutaj podkreślałam, iż uwielbiam długie, mądre oraz rzeczowe rozmowy z tymi, którzy mają coś do przekazania. Owszem, bywają schematy, z którymi się nie zgadzam, ale też i bywają takie, które popieram z całego serca. Każda dyskusja wnosi coś do umysłu i serca. Przynajmniej-powinna. To nie tak, że uważam się za wszechwiedzący pępek świata. Nigdy tak o sobie nie myślałam. Zresztą, o nikim tak nie myślę. Każdy ma prawo do własnych odczuć. Po prostu, jeśli chodzi o mnie, mocno i stanowczo bronię swojego zdania, wartości oraz przekonań, dlatego-moje słowa mogą mieć oschły wydźwięk. Ale nie mam na celu atakowania, czy cokolwiek innego, negatywnego. Inny On, serdecznie dziękuję za życzenia i ciepłe słowa. Również życzę Ci wszystkiego, co najlepsze, w kazdym aspekcie życia, nie tylko tym uczuciowym, hehehe. Miło, że jeszcze się odezwałeś. Jeśli będziesz chciał i znajdziesz czas-wpadaj nadal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Jako, że nie otwieram linków, które wydają mi się podejrzane lub nieznanego źródła, tak i za tego podziękuję, szczerze przyznając, że nie wiem, o co w nim chodzi, hm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W swoich związkach zawsze byłem lojalny, uczciwy, wierny i dobry. Natomiast kobiety - szkoda słów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
Myślę ,ze problemem jest wchodzenie w związki z ludźmi niedopasowanymi do nas. Czasami na początku zauroczenie jest bardzo silne a później okazuje się ,ze to nie to ale zanim zorientuje się taka osoba, ze to nie to, to już druga zdąży mocno się zakochać i ma nadzieje na długi związek. Przykład mojego znajomego, na studiach poznał śliczną, mądrą dziewczynę, ona wpatrzona w niego jak w obrazek a on szczęśliwy ,ze taka piękna dziewczyna jest z nim. Po paru miesiącach okazało się ,ze mimo tego ,ze ona inteligentna i dobra dziewczyna to nijak nie pasowała do niego, nie tego oczekiwał w zwiazku. Rozstali się ale przez te parę miesięcy ona zdążyła się w nim zakochać , posmakowali seksu. Nie zdradził jej ale tak czy inaczej złamał jej serce. Znajomy powiedzmy zachował się normalnie ale inni ludzie tchórzą w takiej sytuacji albo czekają na to co będzie dalej , a może .... i wtedy poznają kogoś innego. Tak jak kiedyś pisałam zasada liny jest często stosowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 1234567 dziś typowe zjawisko masz racje mozna nazwać je liną . mnie zaciekawił wątek usprawiedliwienia tego i cała ta gadka w jakim nieszczęśliwym zwiazku była .przypomniała mi sie inna historia z mojej rodziny ,małżeństwo kuzynki uchodziło za idealne 2 dzieci to się widziało i czuło że są zakochani na każdym kroku , nieraz rozmawialiśmy jak ja sie rozstałem duzo mi pomogli wyjść na prostą dużo tez opowiadała jak cudowną ma rodzinę i męża . w zeszłym roku coś nagle sie zmieniło miała taka prace że czesto musiała jechać na różne dokształcanie kursy po któryms tam wyjeździe i zmianie zachowania postawiona w sytuacji bez wyjscia powiedziała że odchodzi że jej małżeństwo było od poczatku złe ,toksyczne ze mąż jej nie doceniał, nie rozumiał była samotna ,zakochała sie i odchodzi , no rodzinna tragedia w toku wszyscy my znali męża i kazdy zgłupiał to niemożliwe on , 2-3miesiace męki niedała sie namówić mąż odpuscił powiedział chcesz odejść , separacja załatwiona bo sąd niezgodził sie na rozwód , zamieszkała z nowym facetem i nowa gadka jaka to ota teraz szczęśliwa ,uśmiechnieta ,nowy fryz ,ciuchy w ciagu pół roku była w Grecji, Hiszpanii Cyprze i bóg wie gdzie jeszcze , az chyba w maju tego roku przejechała z płaczem że sie pomyliła ,prosi o pomoc i przekonanie męża że chce wrócić , Okazało sie że nowy ja spławił a mąż zatrzasnął jej drzwi przed nosem i powiedział że nie ma dość złożył wniosek o rozwód wyłacznie z jej winy , nastroje w rodzinie sa napięte cześć sie podzieliła i trzyma stronę meza część kuzynki by dał jej szanse ale jest to mniejszość ,nawet wujostwo jej rodzice sa zdania że przegieła i to ostro i nie nalezy jej się szansa . Kilka razy płakała umnie i sie żaliła nie wiedziałem co robić bo to zawsze rodzina ale nagadałem jej że jest kłamliwa osobą i jak by nie to że należy do rodziny to niewpusciłbym do mieszkania ale może zawsze tu przyjść . rozwód w toku ale już wie co straciła dzieci kilkunastoletnie unikają ją jak mogą chodź jej maż namawia i prosi ze by sie z matką spotykali i wiem że spotykają sie tylko z nią dla niego że on prosi . wiem też że on nadal ją kocha ale nie potrafi jej wybaczyć tego co zrobiła ie tego co mówiła w jakim toksycznym zwiazku z nim była . na koniec refleksja z tymi usprawiedliwieniami i gadkami trzeba bardzo ostrożnie można sie samemu pogubić co jest prawda a co fałsz , osoby które odeszły zdradzajac na pewno nie mowią całej prawdy tylko to co im pasuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podejrzewam że wiekszość osób co odeszła do nowego partnera i przez zdradę i mówi że jest im lepiej są szczęśliwsi niz byli w starym zwiazku to co najmniej 2/3 z nich nie mają wyjscia i muszą tak mówic dla swojego spokoju i usprawiedliwiają sie tak by uciszyć zagłuszyć sumienie to obronna maska . człowiek niechetnie sam z siebie przyzna sie do błedu chyba ze musi inaczej jak może bedzie sie wypierał ile się da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Na początku, kiedy rany po rozstaniach były jeszcze świeże, zastanawiałam się nad tym, czy moi ex zostali z jakąś nostalgią, nauką, myślą po i o mnie, czy, wręcz przeciwnie, rzucili się w wir nowych podrywów, zapominając o przeszłości kompletnie. Prawda jest taka, że tylko oni wiedzieli, jak było. A to, czy będą pamiętać już zawsze, i to nie "przelotem", to tego się już nigdy nie dowiem. Natomiast ja swoje wiem i swoje pamiętam. I pamiętać już zawsze będę. Nie miałam problemu z kochaniem każdego z nich. Problem tkwił w nich. Kto wie, jakie "prawdziwe nazwy" miały te ich problemy, ekhm... Cóż, czasu nie cofnę, a i płakać już nie ma sensu. Nie wiem, jak im się teraz w życiu powodzi, czy są z kimś w związkach, może i nawet małżeńskich. Fakt, ten "efekt liny" jest coraz częściej spotykany. O ile jest on jeszcze jakoś spokojnie, logicznie, rzeczowo, bez histerii, czy pretensji na śmierć i życie wytłumaczony, o tyle można się z nim pogodzić, przeżyć go (mimo, że ból i tak będzie nieunikniony). Z sympatią i szacunk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) szacunkiem odnosić się do swojego ex. To jest możliwe, ale musi minąć trochę czasu. Przynajmniej tak uważam. Co innego, jak tylko jedna strona do tego dąży, bo ta druga ma to gdzieś, za przeproszeniem. W pojedynkę ta gra jest nic nie warta. I nic się nie ugra. Zdrady nie wybaczam, jakiekolwiek i obojętnie, w jak usprawiedliwiające słowa byłaby ubrana, ale wystarczyłaby odrobina dobrej chęci, by móc rozpocząć rozmowę, swoje wytłumaczenia. Bo chciałabym zrozumieć, dotrzeć do rozumowania zdradzającego. Po tylu latach związku chyba coś takiego powinno być normalnością (w sensie, że rozmowa). Ludzki szacunek, ot, także. Coś, co się psuje, należy naprawiać. Do skutku. Chyba, że się naprawdę, ale to naprawdę, pomimo wielu starań, nie da. Wtedy należałoby dostosować się do powyższego (tego, co napisałam na początku). Tak to widzę. Rozmowy, rozmowy, rozmowy: od początku do końca związków. To jeden z przepisów na ich trwałość oraz sens. Dziękuję Wam za kolejne wpisy oraz link, który przeczytałam z uwagą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gościuwa7777
Co do tematu usprawiedliwiania się przy zrywaniu/ zdradzaniu i wymyślaniu złych rzeczy na tą drugą osobę- to jest straszne paskudztwo, niestety stosowane przez wiele osób. Ja robiłam wręcz odwrotnie- nawet jeśli to ktoś zawalił i mnie skrzywdził to nie oczerniałam go na prawo i lewo tylko mówiłam, że nam nie wyszło i tyle. Opisywana powyżej czyjaś kuzynka, która po zdradzie chciała wrócić do męża zachowała się okropnie- przecież według niej od początku było jej z nim tak źle i był niby taki toksyczny to czemu tak strasznie chciała do niego wrócić? Żałosne. Oczerniła go, a teraz chce wracać. Chyba nie wie co to jest toksyczny związek. Gdy się człowiek z takiego uwolni to już nie chce do niego wracać. Nawymyślała na męża, żeby siebie usprawiedliwić. Skoro on jest taki zły to niech teraz nie prosi go o szanse. I tak oto fajne, dobre osoby zostają "popsute" przez swoich bezmyślnych partnerów. Ten jej mąż pewnie już nigdy nikomu nie będzie umiał zaufać, po tym co ona odstawiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Gościuwa7777, otóż to. Tak powinno być, jeśli chodzi o stosunki po rozstaniu. Lepiej jest mieć dobrego kumpla, niż najgorszego wroga. Wiadomo, w nerwach, emocjach, ba, nawet i pewnej frustracji, człowiek racjonalnie nie myśli i szuka, wierci, prowokuje, sięga po ciosy poniżej pasa... To jest nawet, hm, do zrozumienia i ludzkie, ale, na Boga, nie ma w tym nic mądrego i dobrego. Wiadomo, że taki cios, upokorzenie boli. Ale wszystko jest kwestią czasu. Ofiarowania go i sobie, i tej drugiej osobie. Jeśli się wie, czuje, i to tak w stu procentach, że można zacząć kontakty od nowa (ale bez jakichś tam "sekscesów", czy, jak to się tu zwykło pisać, "f...n friendsów"), to można spróbować. Wiadomo, że to już nie będzie to samo, i, w sumie, być nie powinno, ale-skoro można na siebie ze spokojem patrzeć, to czemu i nie można byłoby ze sobą tak samo rozmawiać? Ale, jak pisałam, tego muszą chcieć dwie osoby. Bez tego-ani rusz. Jakieś żałosne, "gimbazjalne", gierki nie są potrzebne. Po co robić sobie wroga i chore sytuacje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeżyłem romans, niezbyt długi ale dość intensywny ( nie żadne zabawy, sex itp). Emocjonalnie wyczerpujący. Kobieta zerwała kontakt, dość ostentacyjnie i powiedziałbym paskudnie. Można zachować się z klasą a można z siebie zrobić... Do rzeczy, pytanie: Dlaczego pomimo dużego ładunku emocjonalnego, kłótni i nerwów,po tym co sie przeżyło nie można zostać właśnie- jak to ktos tu napisał- kumplami/przyjaciółmi. Dlaczego ludzie maja chęć do wypierania swojej przeszłości jakakolwiek by ona nie była ? Co stoi na przeszkodzie żeby powiedzieć: cześć, wybacz że tak się zachowałam-co u Ciebie słychać ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Myślę, że to zależy od charakteru danej osoby. Widzisz, Gościu, ja wielu "nowoczesnych" rzeczy i zachowań nie akceptuję; tego u siebie nie zmienię. To nie chodzi już nawet o to, że jestem pamiętliwa, czy uparta. Owszem, jestem, ale można też być przy tym rozumnym, trzeźwo myślącym i zachowującym siebie, swój sposób myślenia i bycia. Gdyby każdy wszystko (dosłownie wszystko) tolerował, to świat wyglądałby komicznie. Zresztą, "tolerancja" jest mocno nadużywanym słowem w dzisiejszych czasach. Ale do tematu, bo z niego zeszłam, hehehe. Gościu, nie znam tej kobiety, nie wiem, co nią kierowało, jakie emocje nią targały i czego-tak naprawdę, w głębi serca-pragnęła. Może chciała, aby Wasz romans przeszedł na inny "poziom", mimo, że umawialiście się na coś kompletnie innego? Wiesz, ja nie wierzę w seks bez uczuć, zaangażowania. Prawie każda kobieta pragnie nie tylko dobrego seksu, ale i uczucia, pewnego rodzaju uzależnienia od drugiej osoby. Jedno musi się łączyć, choć trochę, z drugim. Tak uważam. Zranione uczucia bo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nadużywanym terminem jest raczej "poprawność polityczna" i "lewactwo" ;) Ale do rzeczy, co może powodować taką totalną potrzeba odcięcia, wymazania itd. ? mimo, że to przecież nasze przeżycia, emocje . Wstyd ? - bez sensu jest wstydzić sie swoich słabości, to tak jakby wstydzić sie siebie. Więc co ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) bolą niemiłosiernie. To upokorzenie można nawet przypłacić zdrowiem lub życiem. Zależy od człowieka. No, ale, jak pisałam wcześniej, czas i spokój może uratować sytuację. Przemyślenie, zrozumienie, ochłonięcie. Jakby nie patrzeć, to ten związek składał się z wielu pięknych i dobrych chwil. Trzeba je pamiętać, pielęgnować. Warto to robić. Rozstanie zawsze ma to ryzyko, że wielką niewiadomą jest reakcja drugiego człowieka. Może też być i tak, że ktoś od razu zaakceptuje taki stan rzeczy i będzie żył, jak gdyby nigdy nic. Bez pretensji, bez żalu, bez wypominania. Różnie może być. Ja byłam pozostawiona sama sobie, bez tłumaczeń, więc nie mogłam z niczym porównać swojego zachowania. Myślę, że gdyby moi byli naprawdę powiedzieliby tak, jak czuli, to mielibyśmy do dziś dobre stosunki. Ale tam każdy zadziałał po swojemu, uciekając od odpowiedzialności. Myślę, że nawet kilka dni, które spędziło się razem, wymagałyby wytłumaczenia, nie mówiąc już o latach. Cóż, zabawili się w ucieczkę; najgorszy sposób...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Może wstyd za swoje czyny? Może seks miał być tylko ucieczką przed czymś? Albo niedojrzałość emocjonalna? Może chęć odegrania się za swoje niepowodzenia? Może brak kontroli nad swoim postępowaniem? Może, może, może... Wszystko być może, tak naprawdę... Gra na emocjach jest jedną z najpaskudniejszych rzeczy, jaką może wyrządzić człowiek drugiemu człowiekowi. Seks jest o tyle delikatną materią, że, chcąc-nie chcąc, szalenie łatwo może "dokleić się" do uczuć wyższych. I wtedy mogą pojawić się nie lada problemy. Najlepiej by było, gdyby każdy tutaj odpowiedział za siebie, w swoim imieniu. Wracając do Ciebie, Gościu, różnie mogło być w przypadku Twojej byłej kochanki. Od problemów emocjonalnych po strach, czy pragnienie miłości, które ukrywała, mając nadzieję na zmianę Twojego nastawienia, mimo jasnego przekazu na początku znajomości. Szkoda wielka, że, hm, też Ci uciekła, pisząc pół-żartem, pół-serio, zostawiając Cię w tej niewiedzy. Odezwę się jutro wieczorem. Życzę Wszystkim dobrej i spokojnej nocy. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
gość wczoraj typowe zjawisko masz racje mozna nazwać je liną .mnie zaciekawił wątek usprawiedliwienia tego i cała ta gadka w jakim nieszczęśliwym zwiazku była . x Każdy przypadek jest inny, nie można generalizować. Są ludzie, którzy naprawdę meczą się w zwiazku i nie maja odwagi odejść, bo są dzieci, bo nie jest tak źle,bo może coś się jeszcze naprawi, bo gdy odejdą to może być gorzej. Mało kto lubi rzucać się na głęboką wodę ale gdy pojawi się pomocna dłoń czy okazja do zmiany swojego życia to odchodzą. Dlatego zasada liny jest tak powszechna nie tylko w związkach ale i tez w innych dziedzinach np pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
1234567, jeśli chodzi o "efekt liny" w związku, trzeba mieć na uwadze, że chodzi także o inne osoby: żonę/męża, wymienione dzieci, bliższą i dalszą rodzinę, przyjaciół, znajomych, no, generalnie, całkiem spory krąg bliskich ludzi. Każda z tych osób ma uczucia, a co za tym idzie-wyczuje, prędzej, czy później, że coś jest nie tak i będzie drążyć, dlaczego. Zresztą, to bardzo dobrze widać w rodzinach, w których doszło do rozwodu lub trudnych rozstań: ten, który skrzywdził, jest dożywotnią "czarną owcą" wśród najbliższych pokrzywdzonej osoby. Bardzo rzadko bywa, by ktoś taki miał dobry kontakt z każdym z rodziny lub przyjaciół. Owszem, bywa, ale to zależy od podejścia do wybaczenia i innych wartości (starsze pokolenie kierowało się innymi, bardziej srogimi). Wystarczy włączyć, na przykład, "Sprawę dla reportera", by zobaczyć, do czego jest zdolny człowiek, który wychował się w innych przekonaniach, hm. Wracając do tematu: "efekt liny" krzywdzi wiele osób, nie tylko tę, która czuje się samotna, nieszczęśliwa, zagu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) zagubiona w swoim związku. Poza tym, wiadomo, że po "przywyknięciu" do pewnych zachowań, nie chce się dalej nic konstruktywnego wnosić do związku. To jest ta, tak zwana, "przewidywalność", "rutyna". Wpada się w takie "rozleniwienie". "Skoro coś jest nie tak, to nie z mojej winy", hm. Zamiast spokojnie przysiąść do rozmowy, każdy udaje, że nic się nie dzieje, albo jedna osoba chce porozmawiać, ale ta druga-nie. I koło się zamyka. "Przecież nie ma problemu". Tak to jest, że brak szczerej rozmowy prowadzi do nieszczęść i rujnuje poczucie normalności wielu osobom, przy okazji. "Efekt liny" w pracy działa na innych zasadach, ale tam też wszystko jest kwestią rozmowy z szefem, na przykład. Chodzi o to, by samemu wyjść z inicjatywą, a nie-siedzieć z założonymi rękoma, bo takie coś może doprowadzić do rozpadu związków lub małżeństw, które kiedyś, na samym początku, przecież tak nie wyglądały. "Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka", byleby w normie. Zbyt dużo ma się do stracenia, kiedy ma się rodzinę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam jakiś czas temu( chyba trzy tygodnie ) napisałem że dam sobie spokój z zagladaniem tutaj życząc ci wówczas szczęścia i widzę że jeszcze nie trafiło Cię to szczęście ale nie martw się wkoncu i na Ciebie przyjdzie pora. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
Gościu, no, widzisz, dni, tygodnie, ba, już nawet miesiące mijają, a ja nadal tutaj wylewam swoje "smuty", heh... Fakt, i to nawet nieśmieszny, mimo, że to może tak zabrzmiało. Bardzo Ci dziękuję za Twoje życzenia i miłe słowa. Wiesz, myślę sobie, że, gdyby wszystko w życiu przychodziło tak łatwo i szybko, a tym bardziej-coś, co jest pozytywne i piękne, to to życie byłoby aż nadto przewidywalne, proste, niewyczerpujące. No, a uważam, że fajnie jest się w tym życiu (choć trochę) natrudzić, pozdobywać, hehehe. Kto wie, może kiedyś przestanę się tu udzielać, co będzie dobrym i jednoznacznym omenem? Dziękuję raz jeszcze, że sobie o mnie przypomniałeś. Również życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. Obyś za "X" lat nie musiał mi pisać tego samego, w tym samym miejscu, hahaha. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1234567
"efekt liny" krzywdzi wiele osób, nie tylko tę, która czuje się samotna, nieszczęśliwa, zagubiona w swoim związku. x Efekt liny zazwyczaj krzywdzi tylko partnera bo to inaczej zdrada. Przy każdym rozstaniu skrzywdzone są wszystkie zainteresowane osoby a najbardziej dzieci. Piszesz, ze rozmowa można wszystko rozwiązać , nie zawsze bo do rozmowy potrzebne są dwie osoby a nie jedna, wtedy to jest monolog a tak zazwyczaj jest w długich związkach. Komunikacja miedzy partnerami jest podstawa zwiazku ale jak jest od początku to później nie ma problemów tylko ,ze nie zawsze tak jest albo gdzieś w trakcie trwania jedna ze stron przestaje słuchać lub mówić. Gdyby był zloty środek na szczęśliwe i długotrwale małżeństwa to byłoby ich więcej ale cóż nie ma takiego środka bo ludzie są rożni i rożnymi pobudkami się kierują. Myślę ,ze najważniejsze to być sobą i nie poddawać się a i odrobina szczęścia tez by się przydała bo nie wszystko od nas zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
1234567, oczywiście, że do rozmów trzeba dwojga, a nie-jednej osoby. To samo napisałam wczoraj. Zresztą, w związku wszystko musi działać za zgodą dwojga, od słów do czynów. Wtedy taki związek można uznać za normalny, prawidłowo działający. Ktoś, kto jest nastawiony tylko na zaspokajanie swoich potrzeb, na branie, na uważanie, że jest się nieomylnym-nie uszczęśliwi drugiej osoby. Egoizm nie buduje. A ucieczka w zdradę jest jedną z jego części. Szkoda, że tak wielu ludzi nie ma na uwadze uczuć innych, przez co dochodzi do tylu tragedii rodzinnych. Uważanie, że "moje musi być zawsze na wierzchu", zamiast odpuścić, zrozumieć drugiego, wejść w jego skórę, nigdy nie wyjdzie na dobre, a już na pewno nie-w związku. Wiem i wierzę w to, że są małżeństwa, które są szczęśliwe podwójnie: bo, po pierwsze, mimo upływu lat, bardzo się kochają, a po drugie: udało im się szczęśliwie dożyć sędziwych lat, mając u boku tę ukochaną osobę. I to jest piękne. Zawsze będę to podziwiać i kibicować takim związkom. Owszem, każde z nich m

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba dam sobie spokój
(DOKOŃCZENIE) ma swój "złoty środek" na przeżycie tylu lat u boku jednej osoby, będąc szczęśliwym oraz zadowolonym ze wspólnego życia. Ile par, tyle sposobów na pełnię radości z brania i dawania tego uczucia. Czytając wiele artykułów na temat małżeństw z długoletnim stażem, można przeczytać o: zaufaniu, szczerości, wyrozumiałości, akceptowaniu, itp., itd. . Trudno się z tym nie zgodzić. Myślę, że już od pierwszych chwil związku, ba, nawet i znajomości, trzeba "nakierować" tę drugą osobę, jakie przedstawia się myślenie w danej kwestii. To pomaga uniknąć rozczarowań lub utwierdza w przekonaniu, że owa dusza jest tą pokrewną, podobnie odczuwajacą. Reszta będzie się układać z czasem. Oby szczęśliwie. Generalnie, uważam, że wszystko scala rozmowa. Grunt, by była szczera oraz pokrywała się z czynami. Wszystko można przejść, jeśli się wie, ma się tę stuprocentową pewność, że jest się w trwałym, stabilnym, mocnym oraz niezachwianym związku. To daje siły i wiary, buduje ten zdrowy i potrzebny egoizm. Ot, uszczęśliwia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gościuwa7777
Doszłam wczoraj do smutnego wniosku. Chyba ja już miałam swoją miłość życia i już dla mnie jest "po wszystkim"... Skrzywdził mnie okrutnie, powrotu nie ma i nie będzie, ale to nierealne, żeby ktoś mógłby być mi jeszcze tak bliski jak on, więc jaki sens szukać? Skoro wiadomo, że ten właściwy już był... I nagle zrozumiałam tych wszystkich ludzi, którzy do końca życia są sami, gdy swoją miłość już mieli. Doskonale to teraz rozumiem. Smutne, ale prawdziwe. To nie jest kwestia postanowień, urazów, uprzedzeń czy czegokolwiek- to się czuje. Jak najbardziej można starą miłość zastąpić nową i być szczęśliwym jak nigdy wcześniej, ale są uczucia i związki, po których nic już nie ma sensu, bo to było "to".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ostatnio znalazłem na innym temacie ciekawy link http://www.sfora.pl/polska/Dramatycznie-duzo-rozwodow-To-przez-zdrady-kobiet-s50447 jest tyle pogladów co ludzi ten jest ciekawy z tego wzgledu że kobieta ma takie zdanie . proszę nie traktować to jako najazd i obrazanie kobiet bo to nie jest zamierzone chodzi mi o wnioski jakie ta expertka stawia po kilkuletnich badaniach a to znaczy że coś w tym jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciekawe są wnioski do jakich pani dr doszła na stronie 6 tego linku cytuje "Mężczyźni w wielu przypadkach nie mają wyboru. Nawet jeśli są bici przez przez żony, to gdzie mają pójść? Usłyszą jedynie kpiącą uwagę: jak to, baba cię bije? Pożalą się koledze czy rodzinie, że żona go zdradza? Że pije lub bierze narkotyki? To co, nie potrafi sobie poradzić? Kobiety pod tym względem są o wiele lepiej zorganizowane. O dramatach mężczyzn, ojców, niewiele wiemy" - mówi dr Kmiecik-Baran. gdy się nad tym zastanowić tak naprawdę to tak jest skali tego zjawiska nie widać są to zaciemnione obszary i żaden facet się do tego nie przyzna to jest nadal tabu i ukryta sfera mężczyzn ale zjawisko istnieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×