Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Jaga parafrazując słowa ze swojej ulubionej bajki powiedziała własnie do brata: Ziemuś chociąz jesteś taki malutki,jesteś naszą najwiekszą radościa! I jak tu sie nie wzruszac :) Myshko,cudne wiesci od lekarza :) KOniecznie zrób zdjęcie Jaskowi Śniezce :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny a kiedy po porodzie można zrobic pierwszą cytologię? Folic zapytaj sie u gina jak nie zapomnisz plizzzz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha no i wpisałam odpowiedz do innego topiku niz zamierzałam :D :D :D Oj gapciuś ze mnie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! To juz regula, ze wpadam do Was z doskoku. No ale szykujcie sie - wrocilam chwilowo do pracy i jesli nie wyrzuca mnie stad od razu (co nie wykluczone), bede tu wpadac codziennie na kilka godzin i wtedy na pewno znajde czas na Kaffe. ;) Swoja droga - czu to nie paranoja, ze w pracy jest czas a w domu nie? Nie wiem od czego zaczac... W domu naprawde kontakt z komputerem mialam sporadyczny, wiec nadrabiam teraz zaleglosci w czytaniu, ale do wszystkiego przeciez nie dam rady sie ustosunkowac. Dlatego - zbiorcze komplementy pod adresem wszystkich maluchow (wiaz ogladam zalegle zdjecia). Czuje sie dla nich wszystkich jakas taka przyszywana ciocia (mam nadzieje, ze nikogo nie urazilam) i duma rozpiera mnie ilekroc widze jak pieknie rosna :):):) Nikii i Shalla - ciesze sie bardzo, ze decyzje zapadly. Nie dlatego, rzecz jasna, bym cieszyla sie, ze kolejne fajne osoby opuszczaly Polske, ale dlatego, ze wiem, ze w Waszym przypadku oznacza to polaczenie rodzin w calosc, a wiec radosc, milosc i harmonia. ❤️ Nikii - ja zdalam prawko za trzecim podejsciem, a i tak mam wrazenie, ze stalo sie tak glownie dzieki \"laskawosci\" egzaminatora... tym bardziej - szczere gratulacje! Myshko - opisy Twoich zabaw z Jaskiem zawsze wprawiaja mnie w zachwyt i... ciezka depresje. jestem z natury osoba zdezorganizowana i wiecznie rozpedzona zarazem i taki spokoj, o jakim piszesz w stosunkach miedzy Toba i Jaskiem, rzadko u nas panuje... niestety :( Psikulcu - trzymam mocno kciuki zeby to cholerstwo bakteryjne wreszcie ustapilo!!!! Osobiscie bardzo wierze w baktrim, bo zachwala go moja ulubiona pediatra - Polka. Jest niezwykle skuteczny a jednoczesnie nie tak obciazajacy dla organizmu jak anybiotyki. Karenko, Psikulcy, Dynia - podziwiam Wasze zapedy kulinarne. Pamietacie moje opowiesci o tym co jada Franek? tak to bylo dawno, ze chyba juz nieprawda... Franek nie jada nic. No - moze z wyjatkiem lodow, chleba, rodzynek i jablek... Czasem \"miewa na cos ochote\", ale nigdy nei trwa to zbyt dlugo. Z zaokraglonego, rumianego dziecka zrobil sie bladym, bardzo szczuplym chlopaczkiem. Kazdy posilek trwa u nas poltorej godziny i nie jest powiedziane, ze po tym czasie Franek wstaje od stolu najedzony... Macie w zanadrzu jakies cenne rady? Na tym klopotow nie koniec. Od przybycia na swiat Ani, dobre maniery Frania ulegly jakby zatarciu. Klepanie jej po glowce (tak by zabolalo) i np. rzucanie w nia widelcem z jedzeniem to tylko niektore formy, w jakich przejawia sie u niego ostatnio zazdrosc. Szkoda mi Frania i staje na glowie, by nie czul sie zaniedbywany ani \"mniej kochany\", ale czasem tak trudno zachowac zimna krew i spokoj w takich sytuacjach! Myshko -jeszcze slowo na temat nosidelka. Nasze nosidlo jest \"centralne\" - czyli dziecko lezy w nim przytulone do brzucha mamy/taty z nozkami i raczkami wystajacymi po bokach. Wybralam takie, bo cierpie na dosc silne \"asymetryczne\" bole plecow i balam sie, ze nosidelko takie jak to na zdjeciu lub takie jak to Dyni spowoduje u mnie jeszcze goprsze bole. A moze myle sie i choc asymetrycza, chusta pozwala na rownomierne rozlozenie ciezaru dziecka? Jeszcze tylko slowko na tematy medyczne. Pamietacie moje przygody z pediatrami? Otoz uporzadkowalam chyba wreszcie te sprawy. Przepisalam oboje dzieci do pediatry, ktora zachowuje sie wzglednie ok - do zachwytow jest jednak daleko... i znalazlam prywatnego pediatre - pracujacego w szpitalu dzieciecym, ktory bardzo mi sie podoba. Wszystkie kontrole malej i szczepienia robie w przychodni publicznej, a prywatnie wzywam pediatre tylko w naglych wypadkach. (Pediatrzy \"publiczni\" w turynie pomimo, ze teoretycznie powinni, z zasady nie odbywaja wizyt domowych :p uf! koncze juz, bo posniecie. W nastepnym odcinku napisze co z praca - pytal o to Psikulec. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaam
cześć ja mam termin na gródzień 27 wiem że to bedzie chłopak cieszę sie że nie jestem sama pozdrawiam wasss i ciebie żabko papapapappapa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ja wlasnie od wczoraj mysle o Tobie i o Twoim powrocie do pracy... Pewnie jeszcze jestes troszke skolowana nowym rytmem, ale niebawem wszystko sie ureguluje. Ja ze swej strony bardzo sie ciesze, ze zaczniesz wpadac teraz do nas czesciej :) I nie wpadaj w zachwyt nad moim spokojem! Franio ze swoja mama Wiercipieta-Pedziwiatrem ma duzo ciekawsze zycie! Jasiek tez ostatnio slabo je, to znaczy nie je niemalze niczego co nie jest miesem. Dlatego zdarzaja sie posilki, od ktorych wstaje z odrobina chleba i suchej kielbasy w brzuchu.... Z tym ze ja to tak zostawiam... jesli nie chce jesc, nie przedluzam posilku, nie proponuje niczego w zamian, bo to i tak nie przynosi zadnych efektow (probowalam), a tylko ja sie stresuje i wpedzam w doly i czarne dziury. To dzieki mojemu Myszoniowi, to dzieki jego rozsadnemu podejsciu nie wpadlam w pulapke chodzenia za Jaskiem z jedzieniem. Gdyby nie Myszon, to pewnie nie przeszlabym do porzadku dziennego nad nie zjedzonym obiadem tylko dreczylabym Jaska i siebie... Widac tak musi byc: Jasiek raz je raz nie je, ale jak je to z przyjemnoscia :) A jak nie je, to od czego jest podwieczorek? ;) A czy myslisz ze slabe jedzenie Frania ma cos wspolnego z pojawieniem sie siostry i z zazdroscia? Moze w ten sposob chce sprawic zeby cala twoja uwaga skupiala sie na nim? Jej, zastanawiam sie caly czas jak to bedzie z Jaskiem......... aaam, witaj :) nasz topik ma juz wprawdzie trzy lata (nasze dzieci urodzily sie w grudniu 2004), ale jesli masz ochote sie do nas przylaczyc, to zapraszamy cieplutko :) dziewczyny, dzieki za slowko na temat nosidelka. decyzja zapadla, zamowilam hamaczek, na szczescie bede go miec juz w czwartek wiec moge go zabrac ze soba na porodowke :) milego wieczoru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochane! Kuk, cudownie, że jesteś i ja się bardzo cieszę, że będziesz częściej wpadać. Dynia, masz całkowitą rację. Ból i gód sa wszechobecne nieustająco. Mnie tylko chodziło o to, że właśnie w okresie świąt, kiedy o potrzebujących powinno się pamiętać szczególnie, to właśnie wtedy się o nich jakby pamięta najmniej. Kolorowymi reklamami wybija się nam oczy, wszystko dookoła lśni, jest uśmiechnięte do obrzydzenia, a wszelakie zło, jakoby zepchnięte na margines. Nikt nie chce w te \"wspaniałe dni\" przyjmowac do wiadomości, ze na świecie jest bieda, że jest głód, że sa choroby i cierpienia. I chyba dlatego tak mnie to razi . :( Dobra, koniec smucenia. Myshko - wspaniałe nowiny! Mam nadzieję, że Mysheńka niebawem śliczniutka i zdrowiutka pojawi się na świecie! Dynia - jak to kiedyś o Jadze sama napisałaś: full wypas! Tylko pozazdrościć wspaniałej córeńki ( i nie mniej wspaniałego syneczka ), a przede wszystkim pogratulować wspaniałej mamie! Marzę o tym, by umieć tak ustawić relacje Anastazji z ewentualnym rodzeństwem. A że nie jest to łatwa sztuka najlepie wie Kuk. A może to tylko kwestia płci? Może chłopcy są bardziej zazdrośni, może bardziej przeżywają z natury? Nie mam pojęcia, więc nie będe się wymądrzać w tym temacie. W każdym razie, Kuk, trzymam kciuki za rychłe pojednanie Frania z Anią. Domyślam się, jakie to sa ciężkie chwile dla Ciebie i jak serce pęka. Ale znając Ciebie nie mam wątpliwości, że ta sytuacja niebawem przejdzie do historii a stosunki Twoich dzieci ułożą się śpiewająco. Czego z całego serca życzę. Na razie musze kończyć, bo cesarzowa domaga się czytania na dobranoc. A jutro, mam nadzieję, że w lepszym nastroju będąc opisze parę zabawnych zdarzeń z panną Anastazją w roli głównej ( ostatnio bowiem zasypuje nas takimi tekstami, ze turlamy się ze śmiechu ). Wczoraj również ( wstyd się przyznać i podglądające nas pomarańczki pewnie za to na mnie pojadą ), ale po 30 latach życia dowiedziałam się od 3-letniej córeczki co to jest Hamsin. A uważałam się za niegłupią do tej pory.... Cóż.... życie czasem weryfikuje nasze dobre mniemanie o sobie :) dobrej nocki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, widzę że dziś od rana ja na dyżuże :) Melduję lepszy humor ( czasowo ). Wczoraj Anastazja poraz pierwszy w życiu po obudzeniu się opowiedziała mi swój sen!!!! Zazwyczaj , kiedy pytałam co się jej śniło, mówiła, że miała piękne sny. Ale mam wrażenie, że nie do końca rozumiała moje pytanie, nie pojmowała chyba co to jest sen i jak się mają do rzeczywistości te obrazy, które widzi we śnie. A wczoraj rano kompletnie mnie zaskoczyła. Sama mnie obudziła i mói z przejęciem: - Mamusiu! Śniło mi się, że robiłam zakupy w Morrisonie ( sklep w Anglii ) i byłam na placu zabaw i bawiłam się z dziećmi, ale wies co? One mnie oblały sosem pomidorowym! Ale śmiesnie, co?! Powiem Wam, że dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy czegoś nie zmyśliła, ale potem ją podpytywałam wychodząc z założenia, że jeśli zmyśliła tyle, do i wymyśli ciąg dalszy. Tymczasem nie. Cała opowieść powtarzana wielokrotnie wszystkim zaczyna się i kończy na tym samym. I dokładnie to samo opowiedziała mi rano i to samo późno wieczorem, gdy ją jeszcze raz zapytałam o sen. Myślę więc , że nie zmyśliła tego, ale naprawde zapamiętała. Przepraszam, że tak się tym podniecam, może nie słusznie, może wszystkie dzieci doskonale pamiętają swoje sny? Czy Wasze dzieci też Wam opowiadają co im się śni??? Ja się tym tak ekscytuję, bo byłam przekonana, że to jeszcze za wcześnie, żeby dziecko rozumiało to zjawisko i umiało je wyraźnie odróżnić od rzeczywistości. W każdym razie Anastazja pierwszy raz opowiedziała mi swój sen ze świadomością, że to był sen. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Proszę, napiszcie jak to jest u Was, bo jestem bardzo ciekawa. W zasadzie nigdzie w żadnym poradniku, czy książce nie natrafiłam na taki temat. Nie mam więc żadnej wiedzy o momencie, gdy dziecko już umie odróżnić sen i opowiedzieć o nim. Dziś rano natomiast Nastusia rozpoczęła dzień takim stwierdzeniem: - Ale mam dziś paskudny dzień. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aj.. mam wrazenie, ze zle odmalowalam stosunki panujace miedzy Franiem i Anna. Otoz, generalnie Franek jest bardzo dobrym bratem. Jak sie to przejawia? Prawie natychmiast wlaczyl Anie do swoich opowiesci - np. mowi o tym, ze chcialby cos zrobic i zwykle mowil, ze zribilby to z Mama i Tata, a teraz zawsze dodaje \"i z Ania\" :) Kiedy bierze cukierka, zawsze najpierw bierze jednego \"dla Ani\" i uroczyscie go jej wrecza ;) chce brac ja na rece i karmic z butelki (dokarmiam Anie mieszanka od trzech tygodni) i za kazdym razem robi to bardzo uwaznie i chetnie. Lubi tez bardzo, gdy wieczorem moscimy sie do czytania bajki w jego lub naszym lozku wszyscy troje z Ania, lub we czworo z Tata. W czym wiec problem? W niekontrolowanyj odruchu, ktory kaze mu poglaskac Anie \"zbyt mocno\", pacnac po glowce lub wlasnie cisnac w nia jakims przedmiotem w momencie, gdy zabraniam mu czegos, a Ania znaduje sie akurat blisko mnie... Franio ma wtedy wrazenie, ze Ania jest niejako winna temu, ze jemu czegos nie wolno, albo po prostu zabiera jego miejsce przy mnie lub moj czas nalezacy do niego. Mysle, ze minie to z czasem, gdy nieco podrosnieta Ania zacznie sie w brata wpatrywac jak w obrazek ;) Shalla - rozumiem dobrze Twoja zlosc i rozzalenie. Tradycja nakazuje, by czas swiat byl nie tylko czasem cieszenia sie rodzina, ale tez czasem otwarcia na innych ludzi - zwlaszcza tych bardziej potrzebujacych. A jak to wyglada w rzeczywistosci? We Wloszech w ogole nie wyglada. Dla wiekszosci moich kolegow i tutejszych znajomych oraz - co najsmutniejsze - dla rodziny mojego meza, Swieta to po prostu dlugi weekend, ktory tradycyjnie spedza sie na nartach... Wracajac jeszcze do snu Nastki - czesto podpytuje Frania o to co mu sie snilo i jak dotad nie udalo mi sie jeszcze wydobyc z niego zadnych zeznan na ten temat. Czasem tylkow jego opowiesci wplatuje sie jakis watek tak nieprawdopodobny, ze byc moze ze snu pochodzacy ;) Franio mial dzis w przedszkolu pierwszy raz gimnastyke. Jestem bardzo ciekawa jak mu sie podobalo :) Dowiem sie niebawem, bo pedze odebrac go o pierwszej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - ma ochote poplakac sobie serdecznie. Franek mial dzis taki napad histerii, o jakim nawet mi sie dotad nie snilo. ie mam pojecia ani jaka byla jego bezposrednia przyczyna ani jak sobie z tym poradzic :( Odebralam go z przedszkola o 13.00 i uslyszalam od wychowawczyni, ze \"poszlo doskonale\". Frania zjadl nieco wiecej niz zwykle (zwykle jada wylacznie chleb i owoce pomijajac wlasciwy obiad) i bawil sie chetnie z dziecmi. Poszlismy do szatni i tu dopiero sie zaczelo. Polgodzinna walka o to, by zalozyc buty, a potem nie zdejmowac tychze oraz ...skarpetek. Po pietnastu minutach prosb, zartow i wreszcie pogrozerk - wychodzimy z szatni. Nowy powod do placzu - Franio nie chce zejsc schodami, lecz jechac winda (na drzwiach tejze widnieje prosba, by nie uzywac jej bez wyraznej potrzeby)... Ilegam - wchodzimy do windy, a razem z nami starszy chlopiec z mama. Chlopiec - malo grzecznie wciska sie przed Frania i wciska giuzik windy. Franmio nie mowi nic, ale za drzwiami wybucha placzem - on chce jezdzic winda! Czasuplywa niemilosiernie, a w domu czeka na mnie glodna Ania. Tlumacze mu, ze pojedziemy winda w domu, ze bedziemogl wcisnac guziki od domofonu, otworzyc garaz, etc... Nie. Placz przeradza sie w histerie - Franio najpierw czepia sie bramy przedszkola a potem wybiega na ulice pomiedzy samochody. Ledwie udaje mi sie go zlapac. Rower lezy na ulicy, Franek lezy na ulicy i wyje w nieboglosy torba placze mi sie miedzy nogami i nie jestemw stanie opanowac sytyacji. W koncu udaje mi sie wyjacego i wijacego sie Frania wsadzic na siedzonko rowerowe. Placz, wycie i wicie nie ustepuja. Nie pomaga nic. Po chwilo jedna noga Frania uwalnia sie (wyszarpana) z paska przypinajacego ja do podnozka i dostaje sie w szprychu roweru... Placz i przerazenie. But na ziemi, skarpeta wkrecona w szprychy. Ogladam noge - na szczescie to tylko zdarty naskorek - moglo byc gorzej. Franio wyje ale nie z powodu nogi - on chce prowadzic rower sam... Po pol godzinie od wyjscia z przedszkola udaje mi sie wreszcie doprowadzic go do domu (samo zsadzenie z roweru to 10 minutowa batalia). W domu - placzaca w nieboglosy Ania. Po 40 minutach nieustajacej histerii i prob uspokojenia Frania - wychodze z Ania na spacer. Histeria konczy sie w trzy minuty pozniej. Franek zasypia i spotykamy sie z Agnieszka i wozkami w parku. Dziewczyny - nie mam pojecia co robic. Tak silny atak histerii zdarzyl sie po raz pierwszy ale cos mi mowi, ze nie po raz ostatni. Nie chce tego lekcewazyc, szkoda mi Franka, ale nie chce tez dac sie sterroryzowac. Opisalam to tak szczegolowo, bo moze ktoras z Was miala podobne przeboje ze swoim dzieckiem i potrafi mi cos poradzic? :O:O:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze, Kuk, w sumie nie wiem co poradzić, jak pocieszyć. Chciałabym powiedzieć, że to na pewno było jakies chwilowe wytrącenie Frania z równowagi, ale chyba obie czujemy, że to nie najlepsza pociecha. Anastazji tylko raz w życiu zdarzyła się histeria, która też Wam opisałam, bo wpadłam w panikę, kiedy dziecko przestało kontaktować ze światem. Miałam wrażenie, ze mała jest w transie i charczała wściekle wijąc się pode mną - orzysisnęłam ją wtedy sobą do łóżka, bo bałam się, że ona zrobi sobie krzywdę. Ale Bogu dzięki to się nigdy nie powtórzyło. Co do Frania, ale to tylko moja laicka ocena - być może zwyczajnie to był TEN dzień, kiedy zeszło z niego całe napięcie, cały stres związany z przybyciem Ani do domu, zmianą przedszkola, nowymi zajęciami, zapracowaną mamą i pewnie jeszcze paroma innymi rzeczami. Może w przedszkolu stało się coś, a może ten chłopiec w windzie, który bezczelnie uprzedził Frania w naciśnięciu guzika - wiesz, taka kropelka, która przelała czarę goryczy. Nie mam podobnych doświadczeń, więc traktuj moje słowa z przymróżeniem oka, lub przecedź je przez filtr własnych odczuć, ale powiem Ci, co ( jak sądzę ) zrobiłabym w takiej sytuacji. Myślę, że wzięłabym 1 dzień wolnego. Ania z tatusiem, bądź z nianią, bądź z dziadkami, gdziekolwiek, byle nie przyciągała Twojej uwagi. I ten jeden dzień tylko dla Frania. Wcale nie koniecznie po to, żeby się wyszalał i dobrze bawił. Raczej po to, żeby właśnie mógł się spokojnie wypłakać, może pomóc mu nazwać istotę smutku, pokazać, że jaknajbardziej rozumiesz go i że miały prawo mu wreszxie \"puścić nerwy\". Nie wiem, może to zły pomysł, może Franio jest za mały jeszcze na taką rozmowę? Powiem Ci, że u nas napady złości Nastusi rozwiązały właśnie dłuuuuugie rozmowy. Moja mama pukała się troszkę w głowę, móiąc, ze to za wcześnie, że ona nic z tego nie rozumie, a na drugi dzień jest taka sama niegrzeczna. Może. Na drugi dzień owszem. I na trzeci i na czwarty. Ale przyszedł też dzień piąty i pietnasty i pięćdziesiąty i jednak są efekty! Jednak mogę stwierdzić, że dziecko potzrebuje się wygadać - nawet takie małe - ale bez wątpienia do szału je doprowadza nieumiejętność jeszcze nazywania uczuć i tłumaczenia tego co czuje. Więc w tym trzeba pomóc, naprowadzić, do czegos porównać. czasem przy małej zdarzało mi się płakać. Podpowiadałam jej wtedy co by mnie pocieszyło, a co mnie zasmuciło. Kiedy jestem zła, mówię jej jasno dlaczego. Np. że ktoś mnie bardzo zdenerwował a ja nie lubię jak ktoś tak czy tak robi. Takie nieby głupoty, a jednak myślę, że sporo z tego trafia do małej główki, bo potem ( czasem w zaskakujący sposób ) potrafi mi opowiedzieć o swoim problemie. Natomiast moją metodą na Nastusię, gdy była niegrzeczna np. w sklepie było tylko jedno: wziąć mała pod pachę i wyjść. Żadnych scen, żadnego tłumaczenia w chwili, kiedy mała była rozemocjonowana - tylko na ręcę i wychodzę. A sprawę omawiamy dopiero w domu, albo w ustronnym miejscu. jakkolwiek stres jest okropny i doskonale mogę sobie wyobrazić co czułaś. Kurcze, pewnie napisałam tu same truizmy, o których doskonale wiesz, a i pewnie stosujesz. Ale nic mądrzejszego nie wymyślę. Może któraś z dziewczyn?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - dzieki. Nie, to wcale nie truizmy. To bardzo trudne sprawy i wcale nie tak oczywiste jak myslisz. Caly dzien dla Frania, bez Ani, to na razie niemozliwe - karmie ja piersia i nie chce tego przerywac, choc oczywiscie, dwa razy dziennie dostaje tez mieszanke... Probowalam zrobic cos takiego dzisiaj - chcialam wyjsc z domu z Franiem, zabrac go na pizze i spacer, zamiast jesc obiad w domu, ale choc wydawalo sie, ze pomysl przypadl mu do gustu, wrocil do placzu i krzyku jak tylko sprobowalam nalozyc mu buty... Staram sie codziennie wieczorem poswiecic choc godzine czasu wylacznie jemu. Czytamy wtedy ksiazki, gadamy, bawimy sie. Franek jest wtedy przeszczesliwy, tyle, ze ...chce wiecej, a ja nie daje rady... Moze jednak powrot do pracy jest jakims kardynalnym bledem???? A co do Twojej reakcji na awantury w miejscach publicznych - probowalam dzis zrobic to samo, ale Franio jest juz na tyle silny, ze nie daje po prostu rady utrzymac go gdy wije sie i wierzga... Z nim w ogole jest tak, z enic nie da sie zdzialac sila. Zrozumiala to od razu jego wychowawczyni w przedszkolu, ktora jak sama mowi - ze wszystkim bierze go na przeczekanie. (Czesc jej i chwala)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zmęczona i zapracowana jestem ostatnio, więc sobie podczytuję dla odprężenia, ale siły nie ma pisać. Jednak „dramaty” Kuk zmobilizowały mnie nieco. Chciałabym Ci móc doradzić i pomóc. Spróbuję. Najważniejsze jest dociec przyczyny takiego zachowania Frania. Najprawdopodobniej jest to stres związany z przybyciem na świat Ani, ale może jest jeszcze coś. Ja wierzę, że psychologowie potrafią realnie pomóc. Może powinnaś szukać fachowej pomocy, która chłodnym okiem będzie umiała ocenić sytuację i coś doradzić. To co ja robię w trudnych chwilach. Próbuje sobie siebie wyobrazić w podobnej do dziecka sytuacji. Wyobrazić co czuje i przeżywa. Odtwórz w swojej głowie jakąś sytuację, w której Ty sama się irracjonalnie zachowywałaś, np. taką chwilę bezgranicznego nieuzasadnionego gniewu, złości, żalu. Czego wtedy oczekiwałaś od bliskiej Ciebie osoby? I coś praktycznego, czy np. Twój mąż nie mógłby odbierać Frania z przedszkola? Ty jesteś przecież pod presją czasu, bo musisz zdążyć do domu nakarmić Anię. Trudno w takiej chwili o spokój i cierpliwość po to, by pojeździć z Franiem windą choćby 10 razy w tę i wewtą. Na marginesie – Stasiek też uwielbia jeżdżenie windą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa napisała dobrą rzecz - wczuć się w role dziecka i spróbowac spojrzeć na świat jego oczami. Moja mama zawsze mi mówiła, kiedy ręce mi opadały przy Nastusi: - wyobraź sobie, że zasnęłaś w swoim domu, a obudziłaś się na ławce dworca centralnego w Chinach. Znasz po chińsku 4 słowa: \"dzień dobry\", \"dziękuę\", \"proszę\" i \"nie chcę.\" Nie masz przy sobie pieniędzy, telefonu, nie masz pojęcia gdzie jest posterunek policji i nie wiesz skąd się wzięłaś na tej ławce. Po ilu minutach trafi cię szlag od poczucia totalnej bezradności gdy nie zdołasz się z nikim dogadać i nikomu wytłumaczyć co co się przytrafiło? Ile mimut ci zajmie żeby dojść od spokojnej frustracji, do płaczu i załamania? :) Staram się o tym pamiętać, że dziecko nie zawsze umie wyrazić o co mu chodzi chyba właśnie tak się czuje - jak zagubione w Chinach, gdzie nikt go nie rozumie. Kuk, a może daj do zrozumienia Franiowi, że czujesz to samo co on. Ja myślę, że czasem dzieci, tak jak i dorośli potrzebują przekonać się, że nie tylko one mają problem. Że skoro sa też inni, to już jest im jakoś podświadomie raźniej. Pamiętam, jak jakiś czas temu Anastazja wstała w fatalnym nastroju i od razu była na nie i podkówka na buzi. Usiadłam wtedy obok niej i powiedziałam: - wiesz co? Widze, że masz zły nastrój. Ja też. Obudziłam się w tak samo złym humorze jak ty i chce mi się płakać. Muszę dziś zrobić wiele rzeczy, na które wcale nie mam ochoty. Jestem zła, bo wolałabym poleżeć sobie w łóżeczku i poczytać książkę. I jest mi strasznie smutno, że nie mogę. Anastazja na moment się zawiesiła chyba analizując co też znowu mamie do głowy strzeliło i po chwili zapomniała o swoich dąsach, bo zajęła się \" moim\" problemem i przeszła do fazy pocieszania mnie :) Oczywiście nie mówię, że to złoty środek, który na wszystko działa. Ale może można spróbować? Czasami jak mamy gdzies razem iść i bardzo się na to cieszymy ( np. miałyśmy raz iść do specjalnego sklepu, w którym Nastusia chciała kupić spinki do włosów ) i kiedy wreszcie udało nam się tam dotrzeć, sklep był zamknięty. W środku tygodnia! Bez żadnej kartki, bez wyjaśnienia. I już widziałam, że Nastusi się robi podkówka na buzi, więc... postanowiłam ja trochę uprzedzić w żalu i powiedziałam: - No popatrz! Jak oni mogli zamknąć ten sklep! Czy nie wiedzieli, że będzie nam okropnie przykro!? To niesłychane! Cała nasza wyprawa na nic! Tyle czasu zmarnowałyśmy! Okropnie mnie złości, gdy takie przykre niespodzianki psują nam plany, ciebie też Nastusiu? Chodźmy lepiej na lody, musimy sobie przeciez jakoś poprawić humor. I widać Anastazja uznała, że łatwiej ten żal przełknąć, gdy nie jest się samemu w takij sytuacji , bo podkówka zniknęła, a lody naprawdę poprawiły nam humor. Może więc i Franio potrzebuje takiego rodzaju wsparcia, żeby zrozumiał, że Ty też masz ciężko, że też ciebie wiele rzeczy denerwuje, ale że najważniejsze, że macie siebie nawzajem, że możecie się w takich trudnych chwilach poprzytulać? Ale może chłopcy są inni i inaczej reagują Może z dziewczynką jest łatwiej operować emocjami? Sama już nie wiem. Tworzę w głowie. Ale może Fisa ma rację, żeby skonsultować sprawę z dobrym psychologiem dziecięcym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny. Kochane jestescie. Chyba naprawde sprobujenposzukac jakiegos psychologa dzieciecego. Musze tez znowu od deski do deski przeczytac ksiazke \"jak mowic, zeby dzieci nas slyuchaly, jak sluchac, zeby dzieci do nas mowily\". Pamietam, ze bylo tam mnostwo doskonalych cwiczen w stylu tych, o ktorych piszecie. Wydawaly mi sie wtedy bardzo odkrywcze, a jednak... zaniechalam ich stosowania :( Teraz bylyby jak znalazl. Chcialam odbierac Frania sama, bo myslalam, ze jest dodatkowa forma spedzania z nim kilku chwil. Ale moze Fisa ma racje? Moze warto, by Frania odbierala Agnieszka (Tata nie da rady),a ja w tym czasie bede karmic Anie tak, by gdy dotrze on juz do domu mial Mame przez pol godziny na wylacznosc?? W piatek czeka mnie rozmowa z moim szefostwem - wczesniej nie dalo rady. Jesli nie podziekuja mi na wstepie, wysune propozycje pol etatu. Los moich ewentualnych przenosin do firmy meza nei jest jeszcze przesadzony, ale jesli one nastapia, to nie wczesniej niz od stycznia. Do tej pory pol etatu byloby swietnym rozwiazaniem... Sciskam Was i lece do domu - podobno Franio obudzil sie w zdecydowanie lepszym humorze i teraz oglada po raz 5932 swoja ulubiona bajk, czyli Boba Budowniczego... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, szukajac informacji na temat rozwoju psycho-fizycznego dzieci, dowiedzialam sie, ze co jakis czas mozgi naszych dzieciakow przeprowadzaja cos w rodzaju szeroko zakrojonej akcji skanowania (jej, czy to dobre slowo?) informacji. Ich mozgi przegladaja wtedy wszelkie nagromadzone dane i wymazuja te, ktore nie byly od dawna uzywane ! Cos takiego odbywa sie miedzy innymi okolo drugiego roku zycia, a takze na przelomie drugiego i trzeciego roku. Pewne polaczenia nerwowe ulegaja wtedy zniszczeniu (bo juz niepotrzebne), inne zostaja wzmocnione. Juz samo to powoduje ze dziecko stake sie wrazliwsze, drazliwsze, trudne... przez jakis czas... Poza tym wyczytalam rowniez ze trzylatki maja cala mase polaczen nerwowych jeszcze nie do konca wykszlalconych... a konkretnie w trakcie tworzenia sie... szczegolnie tych zwiazanych z emocjami, z werbalizacja emocji itp. dlatego moze sie zdarzyc, ze czasami po prostu traca grunt i czuja sie zagubione, przeciez one nie potrafia racjonalizowac jak my.... poza tym z wieloma emocjami spotykaja sie po raz pierwszy! Shalla i Fisa napisaly bardzo madre rzeczy, wlasciwie moge podpisac sie pod ich slowami (no moze tylko nie przyszloby mi do glowy radzic wizyty u psychloga - no chyba ze tylko jako porada dla Ciebie), a tutaj chcialam tylko dodac nowy element i rzucic nowe swiatlo na sprawe :) Po prostu taki wiek... taki moment... dlatego nie wpadaj w panike. Szczegolnie podpisuje sie pod tym co dziewczyny pisaly o rozmowie, rowniez w naszym przypadku rozmowa, mowienie o wlasnych odczuciach, sluchanie Jaska oraz tlumacznie mu dlaczego cos ma miejsce powoduja ze i on jest w stanie zrozumiec i zaakceptowac nasze decyzje .... Powtorze sie: ja mam wraznie ze juz sam fakt, ze tlumacze Jaskowi koniecznosc np. jakiegos wspolnego wyjscia, czyni cuda Jestem przekonana ze i Ty rozmawiasz z Franiem, to co napisalam to juz nie rada tylko opowiesc z serii: \"a jak to jest u nas\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ O tak, rozmowa to bardzo wazna sprawa. Nam tez towarzyszy.Od samego początku.I tak niezle dogadywalyśmy sie z Nadyjka przez prawie dwa lata. Potem Nadia jakby stracila sluch i skonczyly dobre czasy.Bunt na niemal wszystko. Pisalam o tym. Moglam sobie pogadac. Mnostwo lez walalam przez te 8 miesiecy.Z bezradnosci. Do mojego dziecka prawie nic nie trafialo.I wszystko to, o czym piszecie i co bylo w codziennym uzytku, zupelnie sie nie sprawdzalo. Z naprawdę niewielkimi wyjatkami. Przeszlo Nadyjce dosłownie automatycznie. Po powrocie w maju od taty. Byl to juz ostatni dzwonek, bo wczesniej podjelam decyzje, ze jak wrocimy, bede szukac pomocy u specjalisty. Na szczescie od tamtej pory jest znowu po staremu. Nie ma lekko oczywiscie hehe, chodzi mi po prostu oto, ze znowu mozna sie z mala dogadac. Czyli to, co do niej mowie, dociera do niej i zostaje analizowane. Buntuje sie nadal rzecz jasna, ale zawsze jakos udaje nam sie wybrnac z sytuacji, kiedy mamy inne potrzeby do zaspokojenia w danym momencie ;) Napisalam to droga Kuk, choc wiem, ze w zaden sposob ci to pomoze. Ja nie potrafilam znalezc wtedy wyjscia, wiec nic nie poradze. Nie mialam zielonego pojecia, w czym tkwi problem! I to ze tego nie wiedzialam, jeszcze bardziej mnie przygnebialo. Bo, jak dziewczyny juz napisaly, to bardzo wazne. I nie latwe do rozwiazania. Nie chce cie moim wpisem jeszcze bardziej przygnebic! Chce raczej pokazac, ze nie jestes sama i choc zachowanie Frania wydaje sie byc przerazajace, nie tylko jemu sie to zdarza. I to poczucie bezradnosci, ktore jest w nas w takich momentach, ktos inny tez czuje. Nadia \"wrocila do pionu\" po pobycie u taty. Moze pobyt z nim, zmiana otoczenia, branie udzialu w nowych sytuacjach ja odmienily. Nie mam pojecia. A moze to we mnie cos uleglo zmianie. Moze to wszystko razem wziete :) Zobacz jakie to dziwne. Zaczelam pisac z mysla o Tobie, a wyszla mi prawie jakas autoanaliza :P Przepraszam. Tym bardziej, ze niczego nowego, madrego, dajacego wsparcia, nasuwajacego rozwiazania nie wnioslam. Trzymam kciuki za to, zeby takie sytuacje sie nie powtarzaly :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczolko - pytalas o odstawienie pampersow. Nie mam zadnego sekretu :) Nadia pewnego wieczoru powiedziala, ze chce spac bez i ze bedzie wolala siusiu. takze poszlam w sumie na zywiol. Fakt, ze w sierpniu Nadyjka budzila sie kilka nocy pod rzad i mowila, ze chce siusiu. Probowalam wtedy podtrzymac to, ale mala zrobila sie szybko leniwa i nie chcialo jej sie wstawac da toalety. No i zblizal sie przyjazd Mojej Milosci. Wiedzialam, ze bedzie to dla niej przezycie. Czulam, ze to nie najlepszy moment i ze nic sie nie stanie, jak jeszcze troche poczekam. Teraz jednak juz sie wycofalam. Ale mala nie wola siku w nocy. Jak wierci sie i wiem, ze moze to byc wlasnie potrzeba fizjologiczna, biore ja sama do toalety. Mala zrobi siusiu, troche sobie pogadamy i dalej idzie spac. Nie takie to zawsze proste oczywiscie. Zdarzylo sie Nadii zrobic siusiu do lozka. Czasem mam wrazenie, ze to moze jeszcze dla niej za wczesniej... Skonczylo sie jednak budzenie w nocy i miauczenie, ze to tu ja cos swedzi, a teraz cos tam :) papmpers jej po prostu juz przeszkadzal. Gratulowac wyjazdu mozna. Tak troche hehe :) Polowicznie. Bo tak wlasnie czuje, ciesze sie i smuce jednoczesnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A, i dziekuje wszystkim za gratulacje zdanego prawka! :D Chyba jeszcze nigdy nie ucieszyl mnie tak zdany egzamin!! Niesamowite uczucie! No, moze zdanie dyplomu na zakonczenie szkoly muzycznej mozna by z tymi emocjami porownac. Mialam wtedy 14 lat i choc wspomnienie samego zdarzenia bardzo sie juz zatarlo, to emocje nadal pamietam :) Egzamin wstepny do szkoly sredniej, matura, egzaminy na studiach. Stres, wiadomo, ale jakis inny. Ciesze sie ze zdanego prawka, ale jeszcze bardziej ciesze sie z tego, ze lubie prowadzic samochod. Shalla - odnosnie jazdy autem w UK :) bedzie wesolo, nie ma co :P Mam nadzieje, ze w zwiazku z tym, iz praktyki tu w PL nie bede miala za duzo ( bo gdzies ok 1 rok), nie bedzie mi tak trudno sie przestawic. Moze to zludne nadzieje. Bede sie tego jednak trzymac! :D Po wyjezdzeniu 33 godzin poslugaujac sie \"normalna\" skrzynia biegow, na drugi dzien po odebraniu prawka wsiadlam do auta ze skrzynia automatyczna. Myslalam, ze bedzie mi ciezko sie przyzwyczaic. Ale skad! Zadnych problemow. Wiem, ze rok jezdzenia to troche wiecej niz 33 godziny :P ale kto wie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikii - dzieki za Twoja \"autoanalize\". Zebys wiedziala, ze byla pomocna. Myshko - i Tobie dziekuje. Nie wiedzialam o tych procesach, choc chyba powinnam. Sprobujemy uzbroic sie z Kukiem seniorem w anielska cierpliwosc i przeczekac. Staram sie tez jak najlepiej organizowac czas tak, by spedzic go jak najwiecej z Franiem - na rozmowach i wspolnych zabawach. Wiecie, nie pisalam o tym wczoraj, ale jest cos jeszcze - mam ostatnio bardzo czesto wrazenie, ze Franio \"gra\". Przez gre rozumiem strojenie min, ktore nei sa naturalne, tylko wystudiowane. Wyglada tak, jakby ktos przykleil do jego buzki usmiech albo smutna podkowke, ale mina, ktora robi nie ma nic wspolnego z jego aktualnymi emocjami... Chyba niepokoi mnie to nawet bardziej od atakow histerii, bo te sa chyba jednak spontaniczne... Czy zauwazylyscie cos podobnego u swoich dzieci? A teraz an milsza nute. Ogladalam wczoraj na Picasie zdjecia Dyni - piekne jak zwykle i ... mialam dzis w nocy piekny sen nimi inspirowany :) Otoz - bylosmy z Kukiem Seniorem i Franiem (Ani niestety z nami nie bylo :( ) u Dyni i Pita. Sen byl o tyle dziwny, ze Dynia wystepowala tam w dwoch osobach :) \"Dyni publicznej\" i \"Dyni domowej\" Dynia publiczna, ktora byla niesamowicie energiczna dzialaczka - dziennikarka, zajmujaca sie problemami trudnej mlodziezy, przestepstwami nieletnich i brakiem pieniedzy na leczenie jakichs chorob ... Widzialam ja przy pracy rozparta na jakims dziwnym fotelu - lozku - troche z glowa do dolu... Pisala atrtykul na temat jakichs maszyn medycznych - pelno w nim bylo wykresow i statystyk a wszystko bardzo skomplikowane. Dynia miala za uchem zatkniety olowek, a wlosy upiete w jakis bardzo skomplikowany kok. Potem ta sama dziennikarka - Potem ta sama Dynia publiczna stala sie blondynka a ...na twarzy miala cos w rodzaju tatuazu ze srebrnych szpileczek z kolorowymi lebkami... WIEM - to absurd, ale wygladalo to bardzo ladnie choc nieco groznie ;) Dynia wyjasnila mi, ze taka stylizacja czyni ja popularna w kregach \"trudnej mlodziezy\" i ze biora ja dzieki temu za swoja. Zrozumialam, ze Dynia slynna jest w calym kraju jako ktos w rodzaju damskiego Owsiaka i ze wykonuje kawal naprawde dobrej roboty. Druga zcesc snu to juz wizyta w Domu - a wlasciwie przed domem Dyni i pita. Bylismy tam nasza trojka,a oprocz nas bulo jeszcze liczne grono przyjaciol Panstwa domu. Pamietam tylko, ze byl pozny wieczor, plonelo ognisko, palily sie jakies latarenki, cos pysznie pachnialo i atmosfera byla neizimsko wrecz przyjacielska. Bylo w tym snie mnostwo dobroci, energii i optymizmu i czulam sie w nim tak dobrze, ze przez dobrych kilkanascie minut nie slyszalam Ani domagajacej sie jedzenia! Mialam nadzieje wrocic do tego snu po karmieniu ale nie udalo sie. Dzieki Dynia! :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam z literowki ale, staralam sie pisac szybko, by nic nie umknelo ze swiezosci wrazenia... Nikii - a czy Nadyjka bywala tez w stosunku do Was agresywna? Mam na mysli agresje czysto fizyczna - drapanie po twarzy, itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk fajny sen i ja sie usmiałam szczerze :) I ja zatem dodam słow pare na temat problemu poruszonego przez Ciebie.Od razu mówię,ze nie sile się na jakiąs psychologiczna ocene,wypowiem sie raczej jako dynia domowa ;) Wydaje mi się ,ze zachowanie FRaniowe jest swoistego rodzaju kumulacja.Zarowno trudnego okresu 3 latka jak i mimo wszystko trudnej,nowej sytuacji domowej.Byc moze to dla niego ciuz za wiele,to czyli:nowy obiekt zajęc mamy(mam na mysli Anulke),przedszkole no i Twoją prace.Moze za mało czasu upłynęło jeszcze,zeby Franek zdazył się otrzaskac w nowej sytuacji ,roli etc.U nas było tak,ze Jag niemal natychmiast zaakceptował brata,była pomocna opiekuncza ale,ale wbiłą sobie w głowę ,ze ona teraz jest Tatusia a Ziemek jest moj!Nie mielismy o tym pojecia gdyby pewnego razu się nie wygadała ,no i to jak juz pisza dziewczyny miały miejsce rozmowy ale nawet nie tak specjalnie prowokowane ,tylko tak bardziej naturalnie powodowane,wynikajace z sytuacji itp.POmogło od pewnego czasu Jaga mówi,wiesz mamusiu masz dwójke dzieci po czym podbiega i sie przytula.MOżesz podpytac Frania(tylko zrób to w maire sprytnie)czy jest coś co mu się nie podoba przeszkadza badx chciałby coś zmienic.Dzieci najczesciej wtakiej sytuacji wykładaja kawe na ławę. Dodam jeszcze,ze od kiedy Jestesmy wdomy we czwórke ,Jaga w chwilach niezadowolenie lub tez czesciej czegos co nie idzie po jej mysli wydusza z siebie płacz o tyle zalosny co udawany.TYm sposobem próbował kilkakrotnie wpłynąc na nas ale sie nie dalismy.Mam taki sposób,ze kiedy zaczyna tak łkac mówię ,ze nic nie rozumiem co do mnie mówi i zeby normalnie powiedziała i to działa kiedy zaczyna sie normalnie komunikowac ta je pseudo histeria mija.Robie jeszcze tak,ze cos jest specjallnie tylko dla nie(to najczesciej jakies banały tupu wyjscie na zakupy ale tylko My dwie) i ona czuje sie wtedy wazna ,wyrózniona etc.Napisze jeszcze,ze od kiedy ma brata potrzebuje o wiel wiecej ozak naszej miłosci,przychodzi przymila sie głaszcze mnie całuje.PO tych wszystkich zachowaniach widzę,ze nowa rola straszje siostry nie jest taka prosta ale stara sie ze wszystkich sił,Myslę,ze Franio moze miec podobie ;) Powiedziałm co wiedziałam :P A ,ze kobyła z wieloma błędami z tego wyszłą to juz nie moja wina :P ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien dobry bardzo :) Ciesze sie niezmiernie ze taka dyskusja ma wlasnie miejsce... Otwieram uszy i oczy i gromadze informacje na przyszlosc... Najblizsza przyszlosc :) Kuk, Twoje sny sa tak pelne najdrobniejszych szczegolow ze az niesamowite! Piekne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia - ja jestem pewna, ze to jest wlasnie tak jak piszesz - za duzo tego na biedna mala trzyletnia glowe... Tym bardziej denerwuje sie, gdy trace cierpliwosc. Przyznaje sie, ze zdarzylo mi sie ostatnio i to kilkakrotnie dac Frankowi klapsa, a raz nawet dostal w ucho - po tej historii z latajacym widelcem... Zle mi z tym okropnie bo wiem przeciez, ze to wyrazna oznaa mojej wlasnej slabosci - w zyciu nie przypuszczalam, ze bede bila wlasne dziecko. I co???? :O:( Przyrzekam poprawe - Wam, sobie samej no i Frankowi oczywiscie! Dzis sprobujemy zadzialac inaczej - ja pojade prosto do domu karmic Anie a Agnieszka odbierze Frania z przedszkola tak, ze gdy wroca do domu ja bede juz o karmieniu i poswiece godzinke lunchu tylko jemu. I jeszcze co do histerii i udawanych placzow - dotad taktyka Dyni czyli spokojne oczekiwanie az przejdzie i bedzie mozna zrozumiec co dziecko mowi - skutkowalo, teraz nie bardzo... Myshko - Ty masz z Jaskiem taki kontakt, ze mysle, ze nic nie jest w stanie go zaklocic! :) PS. Zapomnialam napisac - w moim snie widizialam tez Ziemka w slynnym wiaderku do kapieli! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk,mi tez czasem zdarza sie wyjsc z siebie i pokrzyczec na Jagę,niestety :O Ale sama wiesz jakie sa to sytuacje ,często jakięs nerwowe wymagajace od nas jakiegos skupienia a tu BAAAAMS i urządzona zostaje mała tragifarsa,nie staram sie usprawiedliwiac po takim moim ataku bo tez zazwyczaj mam straszne wyrzuty sumienia :( Kurrcze u nas na razie ta zasada spokojnej reakcji na płacz działą ale co będzie potem...kto to wie :O Kuk,zamiast nas oglądac onirycznie to moze lepiej w naturze gdzies na wiosne hmmm? ;) I ja nie wątpie w Myshke,jak dotad jestes moim niedoscigłym ideałem w w wielu kwestaich wychowawczych i chiałbym sie ich od Ciebie po prostu nauczyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, no prosze Cie! Ja nie zasluguje na takie slowa... Kazda z nas jest wspaniala mama i ja bardzo wiele sie od Was ucze. A najwiecej ucze sie od mojego meza - dziewczyny, Myszon to jest prawdziwy rodzic idealny. Czasami zastanawiam sie czy bylabym taka sama mama, gdyby to nie on stal u mojego boku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia - dziekujemy za zaproszenie! Ale czy Ty przypadkiem nie obiecywalas mi kiedys, ze rozwazycie wypad do Turynu wiosna??? Nie chcialabym rozminac sie z Wami w powietrzu ;):):) Mysh - nie bron sie - zasluzylas. A raczej zasluzyliscie oboje. JAk patrze na Wasze zdjecia albo czytam z jaka uwaga odnotowujesz wszelkie Jaskowe sukcesy czy problemy - moglabym tylko samej sobie zyczyc by bylo mnie satc na podobne podejscie. :) Humor poprawil mi sie znacznie, bo dzisiejsze popoludnei (dwie godziny z dziecmi) minelo bardzo fajnie. NAkarmilam wczesniej Anie i Franek po przyjsciu z przedszkola mial mnie prawie na wylacznosc. Zjedlismy razem (on w przedszkolu zjadl dzis tylko chleb :O ) a potem wybralismy sie na spacer we czworke, z tym, ze ja pchalam Franiowy wozek - usypiacz. Niby nic wielkiego, a jak cieszy - Franio byul caly wesoly i normalny jak zawsze. Jak widac - niewiele czlowiekowi do szczescia potrzeba... Kiedys mialam wrazenie, ze stwazam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Super noc za nami. Moj maz bardzo chcial sie wyrwac wieczorem z domu i zdecydowalismy, ze pojedziemy na kolacje do sklepu-restauracji Slow Foodu o ktorym Wam kiedys pisalam. Pomysl byl fajny, bo mi ejsce jest przestronne i wentylowane, wiec malo meczace dla dzieci, a Franek bardzo lubi tamtejsze jedzenie. Pech chcial, ze kiedy zajechalismy na miejsce okazalo sie, ze sklep dziala ale restauracja zarezerwowana zostala dla gosci wernisazu odbywajacego sie niedaleko. Zrobilismy zakupy i juz na pelnym gazie (byla prawie dziewiata) pojechalismy do zaprzyjaznionej chinskiej knajpki. TAm zapytalismy o najszybsze mozliwie i lekko strawne (moje mleko i Franio) danie i zaserwowano nam Kociolek Mongolski, na ktory nie dosc, ze przyszlo nam poczekac do 22.00 to jeszcze okazal sie on pelen pikantnych dodatkow. Zjadlam to, co wydawalo mi sie lekkostrawne i ...przez pol nocy nosilam na rekach i masowalam Anie, ktora po raz pierwszy dostala ataku kolki :( Rano zeskrobalam sie z lozka i musialam odkopac z ciemnego kata moj stary, nieuzywany od miesiecy make-up, zeby zatuszowac choc troche cienie pod oczami. Po wyjsciu na dwor okazalo sie, ze na dworze szaleje cos w rodzaju huraganu wiejacego od gor, czyli... w kierunku od mojego biura. Trase rowerowa do biura, ktora normalnie pokonuje w 8-9 minut przebywalam tym razem w...25. Cos niesamowitego! Momentami doslownie zatrzymywalo mi rower :) W sumie - troche gimnastyki wyszlo mi nawet na dobre;) Udalo mi sie wreszcie rozgrzac i oprzytomniec po zarwanej nocy, a kilka przytomnych szarych komorek bedzie mi dzisiaj przydatnych w trakcie rozmowy z szefami ok. poludnia... Trzymajcie kciuki. Probowalam sie dzis dodzwonic do PSikulca, zeby zapytac o zdrowie Zuzy, ale nie moglam sie dodzwonic. Czy macie od niej moze jakies swieze wiesci - troszke sie niepokoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeden szef sie spoznil a drugi musial juz isc. Musze przezyc w zawieszeniu do przyszlego tygodnia... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×