Ona2019 86 Napisano Maj 3, 2020 Ona to super kochana ze wszystko u Was jest dobrze!! Naprawdę mega mnie to cieszy❤ i wierzę ze będzie tak dalej az do samego szczęśliwego rozwiązania!!! A co do naszego doktorka, to jest świetny fachowiec i ma dobre podejście, moze kiedys wrócę do niego żeby starać sie o rodzeństwo dla Kubusia ale poki co są inne priorytety i nawet o tym nie myślę. Aleksander przecudowne imię ❤ Tak podejście ma bardzo dobre ten nasz doktorek, niekiedy się śmieje ze mnie ze za dużo niepotrzebnie panikuje ale mówi, że mnie rozumie a teraz ty musisz nabrać dużo sił i myśleć pozytywnie wierzę że na pewno Ci ciężko, ale wierzę też że wszystko będzie dobrze 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Aja 477 Napisano Maj 3, 2020 Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie ❤ jesteście mega!!! Dzisiaj przyszły pozytywne wieści od pediatry, odłączyli mojego maluszka od aparatu który podaje tlen, i zaczął sam oddychać ❤ jestem pelna nadziei. Teraz będą go obserwować, mam nadzieję ze tak już zostanie i ze juz będzie samodzielnie oddychał ☺ jest naprawdę silny!! Milka trzymam kciuki za Ciebie, napisz który to już tydzien u Ciebie!❤ wierzę ze będzie wszystko u Was dobrze!! Aja dziękuję Ci bardzo ja Ciebie tez pamiętam, chyba walczyłas coś z immunologią o ile sie nie mylę, napisz co u Ciebie Margareta Ciebie kochana również pamiętam! Życzę Ci wszystkiego dobrego ❤ Magda dziękuję z całego serducha za wsparcie Ona cieszę sie ze sie odezwałaś, napisz co u Ciebie i ktory to juz tydzień i co u naszego doktorka jeżeli chodzi o infekcje to nie wiadomo skąd sie wzięła, bo wymazy z szyjki wychodziły jałowe, ale lekarz mówił ze nie kazda bakterie można wykryć niektóre sa beztlenowe czy jakoś tak... zaczęło sie to 27 kwietnia o 2 w nocy odeszły mi wody a strach moj był przeogromny... od razu przyjechałam do szpitala, dostawalam różne leki na podtrzymanie, sterydy na płucka maluszka i antybiotyki, ale niestety wieczorem 30 kwietnia dostałam mega krwawienia, łożysko zaczelo sie odklejać i w przeciągu 5min trafilam na stół operacyjny i wykonali cesarke, zeby ratować mojego synka. Dalej leżę w szpitalu i dostaję dwa rozne antybiotyki bo CRP dalej jest wysoko i stan zapalny niestety utrzymuje sie. Dobrze ze maluszek moj jest zdrowy i on nie ma żadnej infekcji no i dzisiaj te pozytywne wiesci podniosły mnie na duchu❤, najgorsze jest tylko to ze nie mogę go zobaczyć, wszystko przez tego koronawirusa, nawet rodziłam w maseczce co było bardzo uciążliwe, maly pewnie poleży w inkubatorze ok 2 miesięcy zanim osiągnie wage ponad 2kg, wtedy będę mogla go zabrać do domu. Daliśmy mu na imię Jakub Napisz koniecznie co u Ciebie kochana i jakie wybraliście imię dla Waszego synka Naprawdę jestescie cudowne dziewczyny, jak zawsze mega wsparcie z Waszej strony, trzymam za Was mocno kciuki Jakub to piękne imię. Tak samo dałam mojemu bratu. Co do mnie to nic się na razie do przodu nie posuwa, co źle na mnie działa. Nie nawiedzę bezczynności. Immunologię robię dalej, czekam na wynik cytokin, bo nie mogłam ich zrobić wcześniej że względu na ciążę biochemiczna w lutym i na początku marca. I wtedy kolejna wizyta i immunologa, jeśli będzie taka opcja bo teraz to nic nie wiadomo. Z wcześniejszych badań wyszły mi nieprawidłowo przepływy w tętnicach macicznych i mutacje pai i MTHFR. Byłam też u Lewandowskiego na konsultacji, i on twierdzi, że to nie immunologia tylko za slabe zarodki albo błędy przy transferze bo mam liczne zrosty w szyjce i bardzo mały otwór. I że nie mam pco ale mam nadmiar pęcherzyków w jajnikach i przez to się będę źle stymulować. Z kolei immunolog twierdzi że to słabe zarodki i poprawimy je immunologią. A mój lekarz że że to nie immunologia, a zarodki są silne. I trzeba robić transfery, aż się uda bo nie da się zbadać co poszło nie tak. Acz chwilowo są zamknięci, a ja czekam na immunologię, więc i tak czekać muszę. Także im więcej się badań i im więcej lekarzy odwiedzam tym mniej wiem. A ich diagnozy się wykluczają. Oszaleć można. A no i na dobitkę dowiedziałam się że jak chce adoptować dziecko to najwcześniej za 7-8 lat. I ok. 6 roku życia, nie młodsze. . . No więc tak... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lexyy 30 Napisano Maj 3, 2020 Aja kochana widzę ze mętlik masz przez to wszystko, każdy lekarz mówi co innego i nie wiadomo kogo słuchać... jeszcze teraz przez tego wirusa nie ma możliwości leczenia i w ogóle wszyscy na tym cierpimy. Ja jestem z Tobą całym serduchem, wierzę że spełnią sie Twoje marzenia, zasługujesz na to!!! ❤ 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Aja 477 Napisano Maj 3, 2020 Aja kochana widzę ze mętlik masz przez to wszystko, każdy lekarz mówi co innego i nie wiadomo kogo słuchać... jeszcze teraz przez tego wirusa nie ma możliwości leczenia i w ogóle wszyscy na tym cierpimy. Ja jestem z Tobą całym serduchem, wierzę że spełnią sie Twoje marzenia, zasługujesz na to!!! ❤ Żeby s wiedziała jaki mętlik. I nie mam pojęcia kogo słuchać. Teraz najważniejsze żeby Jakub trzymał się dzielnie. To super że samodzielnie oddychać. Oby co dzień przychodziły coraz lepsze informacje. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Miilaa 11 Napisano Maj 4, 2020 (edytowany) Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie Lexy oczywiście że pamiętam, co prawda udzielalam się na forum 2019 pod koniec roku. Bardzo się cieszę że Kubuś wojownik oddycha i teraz to trzymam kciuki za Was by mały rósł i było już dobrze Uściski dla Ciebie i dużo pozytywnego myślenia przesyłam mamuśko Lexy Cześć dziewczyny, od kilku miesięcy obserwuje to forum i trzymam mocno za Was kciuki. Teraz przyszła kolej na mnie. Po 3 latach bezowocnych starań (słabe parametry nasienia) , końcem maja podchodzę do pierwszego in vitro. Dużo obaw i lęku. Możecie napisać jak u Was to wszystko wyglądało? jak to wszystko przetrwałyście? Jak się czułyście podczas stymulacji i po punkcji? Naczytałam się o fatalnym samopoczuciu podczas stymulacji i bólu po punkcji... Strasznie boję się, tego wszystkiego, śni mi się to po nocach... mdleje na widok igieł także obawiam się jak sobie poradzę z tymi zastrzykami Hej Kiteras, U mnie też podeszliśmy do in vitro z przyczyn nasienia. Samo podjęcie było dla nas oczywiste bez chwili zawachania. Jednak to że masz obawy to normalna ludzka rzecz, jednak jak już zaczniesz ten cały protokół zobaczysz zlapiesz wiatru w żagle bo poczujesz że 'coś działacie i coś się dzieje'. Załapaliśmy się na dofinansowanie od miasta, w kolejce czekaliśmy z 4 miesiące. Przechodziłam przez długi protokół. Wiadomo najpierw antykoncepcja i potem gonapeptyl. Jeżeli chodzi o ten etap jakoś szczególnego bólu czy jazd hormonalnych nie miałam. Na początku zastrzyki wbijał mi mąż, jednak po moim jednym ataku śmiechu podczas zastrzyku rzucił pracę 'mojego pielegniarza', i wyszło mi to na dobre bo lepiej potem się czułam jak sama sobie wbijałam igłę. Wiadomo musiałam podumać i nastawiać się że zaraz wbije sobie igłę ale z czasem nabrałam wprawy. Życie lubi różnie nas doświadczać. Cieszyłam się na stymulację że coś się realnie dzieje i mam jakis wpływ. Jednak 3 dni przed wizytą weryfikująca jak urosly mi jajeczka i przepisaniem tego zastrzyku 36 h przed pobraniem (niestety nazwa wypadła mi z głowy), nagle zmarł mój ojciec. W tym wielkim bólu chciałam to wszystko rzucić, naprawdę bo zaczęło się borykanie z tym że termin pobrania jajeczek przypadał na dzień pogrzebu i nie mogłam znieść myśli że mam przekładać swojego ojca nad szansa na dziecko na które czekałam.Moj mąż godził się na wszystko co podejmę i nie tłumaczył że już jesteśmy na końcówce i ojciec się nie obrazi. I przez to całe zamieszanie moja rodzina dowiedziała się z czym się borykamy. Wytłumaczyli mi że muszę iść dalej i nie ma nic do gadania. Chociaż pochodzę z wierzącej rodziny myślałam że będę wyklęta. Ciotka jako fachową piguła strzeliła mi zastrzyk w tylek i tak po 36h pobrano mi 16 jajeczek z czego zaplodniono 9. Szczerze powiem nie był to etap w którym bym myślała nad zapłodnieniem i ile się uda. Wtedy chyba mi już nic nie robiło, nawet jakby się nie powiodło, to byłby kolejny kamyk do mojego bólu. Po pogrzebie przyjechaliśmy do kliniki na transfer. Temat prosty przychodzę rozkładam nogi, potwierdzam czy babelek na ekranie ma nasze nazwisko i plum wrzucamy. Cały transfer trwal może z 15 minut. Na czas stymulacji nie brałam zwolnienia bo nie miałam bólów itd, na czas po transferze miałam l4 z oczywistych względów, żeby zająć głowę zajęłam się z siostrą sprawami spadkowymi i spędziłam czasu z rodziną. Po mimo troski, nie podnoszenia specjalnie dzieci, na trzech weryfikacjach beta hcg mój wynik wynosił 1.4, 0.7 i 0.6. Nie udało się zwyczajnie czułam że jest tego za dużo i postanowiliśmy zrobić przerwę. Mieliśmy pocieszenie że mamy 9 babelkow, 40-stka mi nie stuka a wrzucania kolejnego zarodka gdy nie czuję sie dobrze psychicznie to jest okaleczanie. Minęły trudne Święta Bożego Narodzenia, Sylwester i po nowym roku mąż urzadzil mi zwiedzanie weekendowe Polski tak by oderwać głowę i na jednej z takich wycieczek w fabryce piernika doszliśmy że wracamy z tematem i walczymy. W klinice przed criotranferem miała może z 2 wizyty już brałam tylko Estrofem i Luteinę bez zastrzyków. Moja lekarz jedynie na usg wyłapała, że mam częste ruchy macicy i dostałam przed transferem dodatkowy lek dożylnie. Nie czułam ekstytscji przy drugim podejściu raczej tłumaczyłam sobie na chłodno że nie mogę się nadmiernie cieszyć bo jebnie. Oczywiście myślę, że to już każdego indywidualne podejście. Ja zwyczajnie miałam flash back z poprzedniego nie powodzenia. Podeszłam na spokojnie. Po transferze wzięłam urlop, jeszcze jedna krajoznawcza wycieczkę po Polsce zrobiliśmy. Na wizyty weryfikacjyjne byłam tak sfiksowana ze nie sprawdzałam wyników w necie, mimo że miałam dostęp. I na ostatniej wizycie weryfikacyjnej lekarz sama z nas się uśmiała ze wyniki od 6 h wiszą a my nie sprawdzamy. Pogratulowała Nam bo udało się Nie dowierzałam. Miałam wyniki widziałam, widziałam pęcherzyk nie dowierzałam, przerobiłam mdłości, gonitwy do kibla zachcianki na płatki śniadaniowe i kwaśne i nie dowierzałam. 30 kwietnia miałam Usg prenatalne i wtedy uwierzyłam, że babelek to nie babelek a już mały człowiek,który fika ssie kciuka w moim brzuchu i wtedy dopiero się rozryczałam. To wszystko co przerobisz będzie Twoje i nie martw się na tej grupie będziesz miała wsparcie na bardziej głupie lub mniej głupie pytania. (Chociaż nie mowia ze nie ma głupich pytań). Ja mogłabym się wypisać z tego formum ale nie chce bo uświadamia mnie że nie byłam sama i że posiadanie dziecka każdej z Nas się uda, może szybciej może dłużej. Za każdą z Nas trzymam kciuki Edytowano Maj 4, 2020 przez Miilaa 4 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Kaja_ 29 Napisano Maj 4, 2020 Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie Lexyy pomodlę się za Twojego synka. Trudno w tej sytuacji się nie denerwować, ale Rodziców ma mega dzielnych, silnych więc inaczej nie może być - On też jest mega silny i dzielny. Ja w to wierzę ! U mnie 21tc trwa również czekamy na synka:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Halucyna 50 Napisano Maj 4, 2020 Dziękuję Ci za te wszystkie informację, mam nadzieję że jakoś to przetrwam Też bardzo się boję niepowodzenia, tego że wszystkie nasze wysiłki pójdą na marne, że się nie uda - tym bardziej, że przez niskie parametry nasienia lekarz nie daje nam dużych szans ale nie pozostaje nic innego jak walczyć. Dziękuję i gratuluje,cudownie że się udało i trzymam kciuki za pozytywne zakończenie Dziekuje u Was problemem jest tylko nasienie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiteras 111 Napisano Maj 4, 2020 Dziekuje u Was problemem jest tylko nasienie? Teoretycznie tak, ja mam jeszcze mięśniaka ale lekarze twierdzą, że on raczej nie stanowi problemu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kiteras 111 Napisano Maj 4, 2020 Lexy oczywiście że pamiętam, co prawda udzielalam się na forum 2019 pod koniec roku. Bardzo się cieszę że Kubuś wojownik oddycha i teraz to trzymam kciuki za Was by mały rósł i było już dobrze Uściski dla Ciebie i dużo pozytywnego myślenia przesyłam mamuśko Lexy Hej Kiteras, U mnie też podeszliśmy do in vitro z przyczyn nasienia. Samo podjęcie było dla nas oczywiste bez chwili zawachania. Jednak to że masz obawy to normalna ludzka rzecz, jednak jak już zaczniesz ten cały protokół zobaczysz zlapiesz wiatru w żagle bo poczujesz że 'coś działacie i coś się dzieje'. Załapaliśmy się na dofinansowanie od miasta, w kolejce czekaliśmy z 4 miesiące. Przechodziłam przez długi protokół. Wiadomo najpierw antykoncepcja i potem gonapeptyl. Jeżeli chodzi o ten etap jakoś szczególnego bólu czy jazd hormonalnych nie miałam. Na początku zastrzyki wbijał mi mąż, jednak po moim jednym ataku śmiechu podczas zastrzyku rzucił pracę 'mojego pielegniarza', i wyszło mi to na dobre bo lepiej potem się czułam jak sama sobie wbijałam igłę. Wiadomo musiałam podumać i nastawiać się że zaraz wbije sobie igłę ale z czasem nabrałam wprawy. Życie lubi różnie nas doświadczać. Cieszyłam się na stymulację że coś się realnie dzieje i mam jakis wpływ. Jednak 3 dni przed wizytą weryfikująca jak urosly mi jajeczka i przepisaniem tego zastrzyku 36 h przed pobraniem (niestety nazwa wypadła mi z głowy), nagle zmarł mój ojciec. W tym wielkim bólu chciałam to wszystko rzucić, naprawdę bo zaczęło się borykanie z tym że termin pobrania jajeczek przypadał na dzień pogrzebu i nie mogłam znieść myśli że mam przekładać swojego ojca nad szansa na dziecko na które czekałam.Moj mąż godził się na wszystko co podejmę i nie tłumaczył że już jesteśmy na końcówce i ojciec się nie obrazi. I przez to całe zamieszanie moja rodzina dowiedziała się z czym się borykamy. Wytłumaczyli mi że muszę iść dalej i nie ma nic do gadania. Chociaż pochodzę z wierzącej rodziny myślałam że będę wyklęta. Ciotka jako fachową piguła strzeliła mi zastrzyk w tylek i tak po 36h pobrano mi 16 jajeczek z czego zaplodniono 9. Szczerze powiem nie był to etap w którym bym myślała nad zapłodnieniem i ile się uda. Wtedy chyba mi już nic nie robiło, nawet jakby się nie powiodło, to byłby kolejny kamyk do mojego bólu. Po pogrzebie przyjechaliśmy do kliniki na transfer. Temat prosty przychodzę rozkładam nogi, potwierdzam czy babelek na ekranie ma nasze nazwisko i plum wrzucamy. Cały transfer trwal może z 15 minut. Na czas stymulacji nie brałam zwolnienia bo nie miałam bólów itd, na czas po transferze miałam l4 z oczywistych względów, żeby zająć głowę zajęłam się z siostrą sprawami spadkowymi i spędziłam czasu z rodziną. Po mimo troski, nie podnoszenia specjalnie dzieci, na trzech weryfikacjach beta hcg mój wynik wynosił 1.4, 0.7 i 0.6. Nie udało się zwyczajnie czułam że jest tego za dużo i postanowiliśmy zrobić przerwę. Mieliśmy pocieszenie że mamy 9 babelkow, 40-stka mi nie stuka a wrzucania kolejnego zarodka gdy nie czuję sie dobrze psychicznie to jest okaleczanie. Minęły trudne Święta Bożego Narodzenia, Sylwester i po nowym roku mąż urzadzil mi zwiedzanie weekendowe Polski tak by oderwać głowę i na jednej z takich wycieczek w fabryce piernika doszliśmy że wracamy z tematem i walczymy. W klinice przed criotranferem miała może z 2 wizyty już brałam tylko Estrofem i Luteinę bez zastrzyków. Moja lekarz jedynie na usg wyłapała, że mam częste ruchy macicy i dostałam przed transferem dodatkowy lek dożylnie. Nie czułam ekstytscji przy drugim podejściu raczej tłumaczyłam sobie na chłodno że nie mogę się nadmiernie cieszyć bo jebnie. Oczywiście myślę, że to już każdego indywidualne podejście. Ja zwyczajnie miałam flash back z poprzedniego nie powodzenia. Podeszłam na spokojnie. Po transferze wzięłam urlop, jeszcze jedna krajoznawcza wycieczkę po Polsce zrobiliśmy. Na wizyty weryfikacjyjne byłam tak sfiksowana ze nie sprawdzałam wyników w necie, mimo że miałam dostęp. I na ostatniej wizycie weryfikacyjnej lekarz sama z nas się uśmiała ze wyniki od 6 h wiszą a my nie sprawdzamy. Pogratulowała Nam bo udało się Nie dowierzałam. Miałam wyniki widziałam, widziałam pęcherzyk nie dowierzałam, przerobiłam mdłości, gonitwy do kibla zachcianki na płatki śniadaniowe i kwaśne i nie dowierzałam. 30 kwietnia miałam Usg prenatalne i wtedy uwierzyłam, że babelek to nie babelek a już mały człowiek,który fika ssie kciuka w moim brzuchu i wtedy dopiero się rozryczałam. To wszystko co przerobisz będzie Twoje i nie martw się na tej grupie będziesz miała wsparcie na bardziej głupie lub mniej głupie pytania. (Chociaż nie mowia ze nie ma głupich pytań). Ja mogłabym się wypisać z tego formum ale nie chce bo uświadamia mnie że nie byłam sama i że posiadanie dziecka każdej z Nas się uda, może szybciej może dłużej. Za każdą z Nas trzymam kciuki Czytam z zapartym tchem Twoją historię, straszne jest to co Cię spotkało i jak dużo musiałaś przejść Cudownie, że się udało i trzymam kciuki żeby teraz wszystko było już tylko z górki Dziękuję, za to co napisałaś, dziewczyny czytając Wasze odpowiedzi jest jakoś łatwiej 2 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Milkaa 93 Napisano Maj 4, 2020 Ona to super kochana ze wszystko u Was jest dobrze!! Naprawdę mega mnie to cieszy❤ i wierzę ze będzie tak dalej az do samego szczęśliwego rozwiązania!!! A co do naszego doktorka, to jest świetny fachowiec i ma dobre podejście, moze kiedys wrócę do niego żeby starać sie o rodzeństwo dla Kubusia ale poki co są inne priorytety i nawet o tym nie myślę. Aleksander przecudowne imię ❤ Lexyy kochana u nas 32 tydzień, siedze jak na bombie ;/wiem co czujesz, wiem jak się denerwujesz, ale wszystko idzie w dobrym kierunku Mocno trzymam za Was kciuki musi być dobrze dużo dużo zdrówka dla dzielnego wojownika 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Keffy 249 Napisano Maj 4, 2020 Witajcie dziewczyny, mam nadzieję że część z Was mnie jeszcze pamięta... wybaczcie ze dlugo się nie odzywałam, ale miałam bardzo dużo problemów 30 kwietnia przyszedł na świat moj synek, urodził sie w 26tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak z wagą zaledwie 1060gram, teraz walczy o zycie w inkubatorze, jego stan jest ciężki ale stabilny.. ja jestem dobrej myśli chociaż ryczę codziennie i jest mi naprawdę ciężko Trzymam kciuki za wszystkie staraczki i moje serdeczne znajome z forum Patrycja, Ona, Milka, Iryza, Kaja, Anana i reszta dziewczyn, jestem z Wami i bardzo Wam kibicuję ❤ pozdrawiam Was serdecznie Lexy trzymam kciuki za Twojego wojownika. Wysyłam dużo pozytywnej energii dla Ciebie. Pamiętaj jesteśmy z Wami. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Patrycjaa 78 Napisano Maj 4, 2020 Lexy dopiero dzis weszlam na forum a Twoja wiadomosc wbila mnie w fotel, az ciężko uwierzyc ze Twoj synek jest juz na swiecie, ja tez teraz jestem w 26tc i trudno mi sobie nawet wyobrazic co przeżyłaś... Ciesze sie jednak ze otrzymaliscie dobre wiesci od lekarza i wierze ze wszystko bedzie dobrze, od dzis bede sie modlic za Wasza rodzinke, a przede wszystkim za Jakuba Bardzo mocno Cie przytulam i pisz proszę co u Was, choc wiem ze bedzie coraz lepiej, czas szybko minie i zabierzecie Waszego Szkraba do domku 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Klara_20 90 Napisano Maj 4, 2020 Cześć dziewczyny, od kilku miesięcy obserwuje to forum i trzymam mocno za Was kciuki. Teraz przyszła kolej na mnie. Po 3 latach bezowocnych starań (słabe parametry nasienia) , końcem maja podchodzę do pierwszego in vitro. Dużo obaw i lęku. Możecie napisać jak u Was to wszystko wyglądało? jak to wszystko przetrwałyście? Jak się czułyście podczas stymulacji i po punkcji? Naczytałam się o fatalnym samopoczuciu podczas stymulacji i bólu po punkcji... Strasznie boję się, tego wszystkiego, śni mi się to po nocach... mdleje na widok igieł także obawiam się jak sobie poradzę z tymi zastrzykami Hej, ja też się strasznie bałam przed stymulacją U mnie wyglądało to tak, że brałam dwa zastrzyki rano, żadnych siniaków, samopoczucie jak na początku miesiączki, ale bez tragedii i normalnie chodziłam do pracy. Zastrzyki robiłam sobie sama, mąż przygotowywał mi tylko ten lek na niepękanie pęcherzyków, nazwa uciekła mi teraz z głowy. Jedyne co pamiętam, to że zestresowałam się, że w strzykawce zostaje trochę roztworu, a położna w klinice powiedziała, że dokładnie całość trzeba wprowadzić Jak poruszyłam ten temat na kolejnej wizycie kontrolnej, to powiedziała, że taki sprzęt i producent na pewno wziął to pod uwagę Punkcja poszła szybko, nic nie bolało, nie krwawiłam, szybko się wybudziłam i 3 dni potem miałam transfer. W ciąży co prawda nie jestem, ale mam jeszcze mrozaczki, więc jest cień nadziei Trzymam kciuki, żeby u Ciebie poszło szybko i sprawnie 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Klara_20 90 Napisano Maj 4, 2020 Lexy, Kubusie to twarde chłopaki są Mam nadzieję, że z każdym dniem Twój syn będzie coraz silniejszy! Na pewno wszystko będzie dobrze! 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Madziallena31 113 Napisano Maj 4, 2020 Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie ❤ jesteście mega!!! Dzisiaj przyszły pozytywne wieści od pediatry, odłączyli mojego maluszka od aparatu który podaje tlen, i zaczął sam oddychać ❤ jestem pelna nadziei. Teraz będą go obserwować, mam nadzieję ze tak już zostanie i ze juz będzie samodzielnie oddychał ☺ jest naprawdę silny!! Milka trzymam kciuki za Ciebie, napisz który to już tydzien u Ciebie!❤ wierzę ze będzie wszystko u Was dobrze!! Aja dziękuję Ci bardzo ja Ciebie tez pamiętam, chyba walczyłas coś z immunologią o ile sie nie mylę, napisz co u Ciebie Margareta Ciebie kochana również pamiętam! Życzę Ci wszystkiego dobrego ❤ Magda dziękuję z całego serducha za wsparcie Ona cieszę sie ze sie odezwałaś, napisz co u Ciebie i ktory to juz tydzień i co u naszego doktorka jeżeli chodzi o infekcje to nie wiadomo skąd sie wzięła, bo wymazy z szyjki wychodziły jałowe, ale lekarz mówił ze nie kazda bakterie można wykryć niektóre sa beztlenowe czy jakoś tak... zaczęło sie to 27 kwietnia o 2 w nocy odeszły mi wody a strach moj był przeogromny... od razu przyjechałam do szpitala, dostawalam różne leki na podtrzymanie, sterydy na płucka maluszka i antybiotyki, ale niestety wieczorem 30 kwietnia dostałam mega krwawienia, łożysko zaczelo sie odklejać i w przeciągu 5min trafilam na stół operacyjny i wykonali cesarke, zeby ratować mojego synka. Dalej leżę w szpitalu i dostaję dwa rozne antybiotyki bo CRP dalej jest wysoko i stan zapalny niestety utrzymuje sie. Dobrze ze maluszek moj jest zdrowy i on nie ma żadnej infekcji no i dzisiaj te pozytywne wiesci podniosły mnie na duchu❤, najgorsze jest tylko to ze nie mogę go zobaczyć, wszystko przez tego koronawirusa, nawet rodziłam w maseczce co było bardzo uciążliwe, maly pewnie poleży w inkubatorze ok 2 miesięcy zanim osiągnie wage ponad 2kg, wtedy będę mogla go zabrać do domu. Daliśmy mu na imię Jakub Napisz koniecznie co u Ciebie kochana i jakie wybraliście imię dla Waszego synka Naprawdę jestescie cudowne dziewczyny, jak zawsze mega wsparcie z Waszej strony, trzymam za Was mocno kciuki Cudowna wiadomość. Dzielny synek 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
May1223 21 Napisano Maj 4, 2020 Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie ❤ jesteście mega!!! Dzisiaj przyszły pozytywne wieści od pediatry, odłączyli mojego maluszka od aparatu który podaje tlen, i zaczął sam oddychać ❤ jestem pelna nadziei. Teraz będą go obserwować, mam nadzieję ze tak już zostanie i ze juz będzie samodzielnie oddychał ☺ jest naprawdę silny!! Milka trzymam kciuki za Ciebie, napisz który to już tydzien u Ciebie!❤ wierzę ze będzie wszystko u Was dobrze!! Aja dziękuję Ci bardzo ja Ciebie tez pamiętam, chyba walczyłas coś z immunologią o ile sie nie mylę, napisz co u Ciebie Margareta Ciebie kochana również pamiętam! Życzę Ci wszystkiego dobrego ❤ Magda dziękuję z całego serducha za wsparcie Ona cieszę sie ze sie odezwałaś, napisz co u Ciebie i ktory to juz tydzień i co u naszego doktorka jeżeli chodzi o infekcje to nie wiadomo skąd sie wzięła, bo wymazy z szyjki wychodziły jałowe, ale lekarz mówił ze nie kazda bakterie można wykryć niektóre sa beztlenowe czy jakoś tak... zaczęło sie to 27 kwietnia o 2 w nocy odeszły mi wody a strach moj był przeogromny... od razu przyjechałam do szpitala, dostawalam różne leki na podtrzymanie, sterydy na płucka maluszka i antybiotyki, ale niestety wieczorem 30 kwietnia dostałam mega krwawienia, łożysko zaczelo sie odklejać i w przeciągu 5min trafilam na stół operacyjny i wykonali cesarke, zeby ratować mojego synka. Dalej leżę w szpitalu i dostaję dwa rozne antybiotyki bo CRP dalej jest wysoko i stan zapalny niestety utrzymuje sie. Dobrze ze maluszek moj jest zdrowy i on nie ma żadnej infekcji no i dzisiaj te pozytywne wiesci podniosły mnie na duchu❤, najgorsze jest tylko to ze nie mogę go zobaczyć, wszystko przez tego koronawirusa, nawet rodziłam w maseczce co było bardzo uciążliwe, maly pewnie poleży w inkubatorze ok 2 miesięcy zanim osiągnie wage ponad 2kg, wtedy będę mogla go zabrać do domu. Daliśmy mu na imię Jakub Napisz koniecznie co u Ciebie kochana i jakie wybraliście imię dla Waszego synka Naprawdę jestescie cudowne dziewczyny, jak zawsze mega wsparcie z Waszej strony, trzymam za Was mocno kciuki Lexy dobrze ze się odezwałas, długo Cię wypatrywałam na forum. Nawet e mail pisała czy wszystko wporzadku Modlimy się o Twojego synka ! Wierzymy ze szybciutko nabierze sil i będziesz mogła z nim być!! 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Alicja22 0 Napisano Maj 4, 2020 A dlaczego tak zalezy Ci na swiezakach? Ost badania dowodza, wieksza skuteczność mrozdzakow. Ja rowniez bardzo chcialam ze świeżych, myślałam ze sa lepsze. Ale nie moglam bo bylo zagrozenie hiperstymulacji (mam zaawansowane PCO). Teraz sie ciesze, za pierwszym transferem zaszlam w ciaze. Większość kobiet zachodzi w ciaze w drugim transferze, jak juz jest mrozony. Poczytaj sobie o tym lub zapytaj lekarza prowadzacego. Jesli masz sklonnosci do wielu pecherzykow to nie unikniesz hiperki zadnymi sposobami. Wiem czytałam o tym ale niestety w pierwszej procedurze mialam tylko jednego mrozaczka i po rozmrozeniu przestał się dzielić. Lekarz stwierdził że nasze dzieci nie lubią zimną i lepiej próbować że świeżego Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lexyy 30 Napisano Maj 4, 2020 Dziękuję dziewczyny, az się poplakałam jak Was czytam jak zawsze dostaję tutaj mega wsparcie ❤ cieszę sie BARDZO czytając że u Was jest wszystko dobrze!!! Mnie dzisiaj wpisali do domu a Kubuś został w szpitalu a mi serce pęka..., ale wiem ze to dla niego teraz najlepsze i ze ten czas szybko zleci i w końcu będziemy mogli go zabrać całego i zdrowego. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze, będę tu zaglądać ❤ 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Kaja_ 29 Napisano Maj 4, 2020 Dziękuję dziewczyny, az się poplakałam jak Was czytam jak zawsze dostaję tutaj mega wsparcie ❤ cieszę sie BARDZO czytając że u Was jest wszystko dobrze!!! Mnie dzisiaj wpisali do domu a Kubuś został w szpitalu a mi serce pęka..., ale wiem ze to dla niego teraz najlepsze i ze ten czas szybko zleci i w końcu będziemy mogli go zabrać całego i zdrowego. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze, będę tu zaglądać ❤ Jesteśmy z Tobą 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
May1223 21 Napisano Maj 4, 2020 Dziękuję dziewczyny, az się poplakałam jak Was czytam jak zawsze dostaję tutaj mega wsparcie ❤ cieszę sie BARDZO czytając że u Was jest wszystko dobrze!!! Mnie dzisiaj wpisali do domu a Kubuś został w szpitalu a mi serce pęka..., ale wiem ze to dla niego teraz najlepsze i ze ten czas szybko zleci i w końcu będziemy mogli go zabrać całego i zdrowego. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze, będę tu zaglądać ❤ Lexy i Ty nie możesz go odwiedzac?? Biedactwo!!! Tak to dla jego dobra, przetrwacie i będzie juz tylko z górki! Trwaj dzień za dniem a my razem z Tobą Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Aja 477 Napisano Maj 4, 2020 Asusena i jak się czujesz po transferze? Mam nadzieję że wszystko jest super. Daj znać proszę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lexyy 30 Napisano Maj 4, 2020 May kochana niestety ze względów epidemiologicznych nie ma możliwości odwiedzin wierzę ze jakos przetrwam ten czas, położne w szpitalu są aniołami i codziennie będę dostawac od nich zdjęcia Kubusia oraz informacje o stanie jego zdrowia ❤ 2 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Asusena 98 Napisano Maj 4, 2020 Asusena i jak się czujesz po transferze? Mam nadzieję że wszystko jest super. Daj znać proszę. Hej zrobiłam wszystko tak jak powiedzialam zadzwoniłam z samego rana do kliniki, rozmawiałam z embriologiem i poprosiłam go czy może się wstrzymać z rozmnażaniem zarodków. Powiedział ze nie ma problemu. Lekarz oczywiście machnął ręka na moje samowolne próby zapobiegawczego leczenia. A dolegliwości nie miałam już żadnych i w sobotę i w niedziele, wiec luzik. Miałam transfer dwa zarodki. Jestem pozytywnej myśli a ze miałam transfer robiony na swoim cyklu naturalnym, to nie dostałam luteiny dopochwowej, wiec najprawdopodobniej żadna infekcja mnie nie dopadnie. Doktor powiedział ze jej nie potrzebuje bo mam ciałko żółte ze swojego pęcherzyka, który pęknął i ze jego zdaniem jest ono w pełni wydolne mam tylko brać duphaston i kwas foliowy teraz za tydzień mam zrobić jedna betę, za dwa druga, a za trzy tyg iść na usg szybko zleci. W porównaniu do półtoramiesięcznego, bezczynnego oczekiwania aż klinika po prostu ruszy podczas epidemii, to minie jak z bicza strzelił dobrej nocki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Maj 4, 2020 May kochana niestety ze względów epidemiologicznych nie ma możliwości odwiedzin wierzę ze jakos przetrwam ten czas, położne w szpitalu są aniołami i codziennie będę dostawac od nich zdjęcia Kubusia oraz informacje o stanie jego zdrowia ❤ Będę się modlic o was Kochana 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Maj 4, 2020 Hej zrobiłam wszystko tak jak powiedzialam zadzwoniłam z samego rana do kliniki, rozmawiałam z embriologiem i poprosiłam go czy może się wstrzymać z rozmnażaniem zarodków. Powiedział ze nie ma problemu. Lekarz oczywiście machnął ręka na moje samowolne próby zapobiegawczego leczenia. A dolegliwości nie miałam już żadnych i w sobotę i w niedziele, wiec luzik. Miałam transfer dwa zarodki. Jestem pozytywnej myśli a ze miałam transfer robiony na swoim cyklu naturalnym, to nie dostałam luteiny dopochwowej, wiec najprawdopodobniej żadna infekcja mnie nie dopadnie. Doktor powiedział ze jej nie potrzebuje bo mam ciałko żółte ze swojego pęcherzyka, który pęknął i ze jego zdaniem jest ono w pełni wydolne mam tylko brać duphaston i kwas foliowy teraz za tydzień mam zrobić jedna betę, za dwa druga, a za trzy tyg iść na usg szybko zleci. W porównaniu do półtoramiesięcznego, bezczynnego oczekiwania aż klinika po prostu ruszy podczas epidemii, to minie jak z bicza strzelił dobrej nocki Trzymamy kciuki by sie udało Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Maj 4, 2020 Jakub to piękne imię. Tak samo dałam mojemu bratu. Co do mnie to nic się na razie do przodu nie posuwa, co źle na mnie działa. Nie nawiedzę bezczynności. Immunologię robię dalej, czekam na wynik cytokin, bo nie mogłam ich zrobić wcześniej że względu na ciążę biochemiczna w lutym i na początku marca. I wtedy kolejna wizyta i immunologa, jeśli będzie taka opcja bo teraz to nic nie wiadomo. Z wcześniejszych badań wyszły mi nieprawidłowo przepływy w tętnicach macicznych i mutacje pai i MTHFR. Byłam też u Lewandowskiego na konsultacji, i on twierdzi, że to nie immunologia tylko za slabe zarodki albo błędy przy transferze bo mam liczne zrosty w szyjce i bardzo mały otwór. I że nie mam pco ale mam nadmiar pęcherzyków w jajnikach i przez to się będę źle stymulować. Z kolei immunolog twierdzi że to słabe zarodki i poprawimy je immunologią. A mój lekarz że że to nie immunologia, a zarodki są silne. I trzeba robić transfery, aż się uda bo nie da się zbadać co poszło nie tak. Acz chwilowo są zamknięci, a ja czekam na immunologię, więc i tak czekać muszę. Także im więcej się badań i im więcej lekarzy odwiedzam tym mniej wiem. A ich diagnozy się wykluczają. Oszaleć można. A no i na dobitkę dowiedziałam się że jak chce adoptować dziecko to najwcześniej za 7-8 lat. I ok. 6 roku życia, nie młodsze. . . No więc tak... Dlaczego adopcja za 7-8 lat i dziecko okolo 6 roku zycia skąd masz takie informacje? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Aja 477 Napisano Maj 4, 2020 Dlaczego adopcja za 7-8 lat i dziecko okolo 6 roku zycia skąd masz takie informacje? 4 lata starzu małżeńskiego potrzeba, a my dopiero mieli byśmy oficjalnie ślub. Potem 1,5 roku przygotowań i średnio 2-4 lata czekania na dziecko. Przepisy mówią że różnica wiekuiedy dzieckiem a rodzic m nie może być większa niż 40 lat. Więc zanim spełnimy te oczekiwania wszystkie to będę mieć ok. 45 lat. Więc dxi cło nalodsze to 5 letnie... Ale raczej dadzą starsze. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zuzana 163 Napisano Maj 5, 2020 4 lata starzu małżeńskiego potrzeba, a my dopiero mieli byśmy oficjalnie ślub. Potem 1,5 roku przygotowań i średnio 2-4 lata czekania na dziecko. Przepisy mówią że różnica wiekuiedy dzieckiem a rodzic m nie może być większa niż 40 lat. Więc zanim spełnimy te oczekiwania wszystkie to będę mieć ok. 45 lat. Więc dxi cło nalodsze to 5 letnie... Ale raczej dadzą starsze. Te nasze przepisy Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
margareta 186 Napisano Maj 5, 2020 Hej zrobiłam wszystko tak jak powiedzialam zadzwoniłam z samego rana do kliniki, rozmawiałam z embriologiem i poprosiłam go czy może się wstrzymać z rozmnażaniem zarodków. Powiedział ze nie ma problemu. Lekarz oczywiście machnął ręka na moje samowolne próby zapobiegawczego leczenia. A dolegliwości nie miałam już żadnych i w sobotę i w niedziele, wiec luzik. Miałam transfer dwa zarodki. Jestem pozytywnej myśli a ze miałam transfer robiony na swoim cyklu naturalnym, to nie dostałam luteiny dopochwowej, wiec najprawdopodobniej żadna infekcja mnie nie dopadnie. Doktor powiedział ze jej nie potrzebuje bo mam ciałko żółte ze swojego pęcherzyka, który pęknął i ze jego zdaniem jest ono w pełni wydolne mam tylko brać duphaston i kwas foliowy teraz za tydzień mam zrobić jedna betę, za dwa druga, a za trzy tyg iść na usg szybko zleci. W porównaniu do półtoramiesięcznego, bezczynnego oczekiwania aż klinika po prostu ruszy podczas epidemii, to minie jak z bicza strzelił dobrej nocki Asusena trzymam kciuki, aby śnieżynki zostały z Tobą na długie miesiące w brzuchu a potem jeszcze dłuższe lata poza nim Cieszę się, że powoli znowu coś się zaczyna dziać. Ja juz też coraz częściej myślę o transferze, choć jeszcze trochę czasu mi do niego zejdzie. Póki co porobię badania dla immunologa i zobaczymy, może tam coś wyjdzie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Aja 477 Napisano Maj 5, 2020 Asusena trzymam kciuki, aby śnieżynki zostały z Tobą na długie miesiące w brzuchu a potem jeszcze dłuższe lata poza nim Cieszę się, że powoli znowu coś się zaczyna dziać. Ja juz też coraz częściej myślę o transferze, choć jeszcze trochę czasu mi do niego zejdzie. Póki co porobię badania dla immunologa i zobaczymy, może tam coś wyjdzie. Hej. Super że wraca ci chęć do działania. Masz immunologa który zlecił ci badania czy sama się badasz? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach