Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Niebieska ważka

Małżeństwo w ruinie.

Polecane posty

 

Hej, Niebieska Ważko. A czy możesz rozwinąć swoją myśl, bo napisałaś, że zapaliła Ci się czerwona lampka przed ślubem? Miałaś jakieś złe przeczucia? 

Uważam, że przechodzicie kryzys jak wiele par po narodzeniu dzieci. jesteście dosyć młodym małżeństwem, wcześniej z ochotą przynosiłaś mu ta herbatę, a po pojawieniu się dzieci Twoje priorytety naturalnie się zmieniły. on myślał, jak wielu facetow, ze po pojawieniu się dzieci nic się nie zmieni. 

Jestescie małżeństwem, macie dzieci, więc spróbuj ratować ten związek. po pierwsze znajdz pracę, na początek jakąkolwiek, a dzieci zapisz do żłobka/przedszkola. jak tez zaczniesz przynosić pieniądze do domu to już inaczej będzie z Toba rozmawial. po drugie pomysl o terapii dla par, a po trzecie, czy jesteś wierząca? spróbuj się wyciszyć i pomódl się np. Nowenną Pompejańską w intencji uzdrowienia waszego małżeństwa. Ta modlitwa jest bardzo silna, ja zostałam wysłuchana dlatego dzielę się nią dalej.

 

Było kilka sytuacji, ktore wywołały mój niepokój. Np. jechaliśmy gdzieś samochodem na wspolny weekend i on  nie sprawdził dokładnie trasy. Trochę się zgubilismy. Niby nic takiego, nie? Ja się tym w ogóle nie zmartwilam, bo było fajnie, cieszyłam się, że gdzieś razem jedziemy, a drogę i tak byśmy w koncu znalezli albo kogos zapytali jak tam dojechać. Ale on był zły na mnie, że ja nie pomyślałam żeby trasę sprawdzić i nie pomagam mu w kierowaniu.  Byłam wtedy zaskoczona, że mnie o to obwinil. 

Pamiętam też, jak starsza sąsiadka poprosiła go o wkrecenie żarówki, a on był taki niezadowolony jakby co najmniej poprosiła go o przerzucenie tony węgla. Taki drobiazg. Jak komus pomagalam, to mowil ze daję się wykorzystywać. Nie lubi pomagać innym. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Ja rozwodem tez nie straszę, za to przy każdej kłótni robi to mój mąż. Tez wiele znoszę bo mamy dziecko i na to patrzę. Oboje są bardzo za sobą. Ja gdybym miała odejsc to bym odeszła do rodziców tymczasowo, a już na pewni wróciłabym na „stare śmieci” w rodzinne strony, 500km dalej. Oczywiście powiedział mi, ze nie pozwoliłby mi wyjechać ale raczej nie miałby nic do powiedzenia bo nie mógłby mnie siłą zatrzymać, a dziecko zostałoby ze mną. Myśl już o jakiejs alternatywie dla siebie i dzieci. Odkładaj jakieś pieniądze na wszelki wypadek. 

Nie mam dokad odejść. Mój tata już nie żyje, a mama jest starsza osobą, która potrzebuje spokoju, a nie mnie z dwójką malych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Nie mam dokad odejść. Mój tata już nie żyje, a mama jest starsza osobą, która potrzebuje spokoju, a nie mnie z dwójką malych dzieci.

Jutro coś napiszę, bo już teraz jest trochę późno (idę spać)🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No nie, obiad musi być skoro on przychodzi po pracy zmęczony. Lepiej zrobić obiad na czas (wcześniej), niż np. posprzątać a nie mieć tego obiadu. Jak burczy to powiedzieć,że nie mogłam, bo byłam zajęta dziećmi (były marudne). Rodzina to jak firma, musi dobrze funkcjonować🙂 Dodatkowo autorka musi mieć czas tylko i wyłącznie dla siebie (tak z 3 godziny), np. w sobotę albo niedzielę (wtedy, kiedy mąż nie pracuje). Wtedy on zajmuje się dziećmi🙂

Nie mam czasu dla siebie, bo on uważa, że nie chodzę do pracy i cały  czas mam wolne. Robił mi wyrzuty, że chce iść do fryzjera po ciąży i zawracam mu głowę głupotami. Poszlam trzy miesiace po wyjsciu ze szpitala, jak ciocia została z dziećmi na dwie godziny. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No nie, obiad musi być skoro on przychodzi po pracy zmęczony. Lepiej zrobić obiad na czas (wcześniej), niż np. posprzątać a nie mieć tego obiadu. Jak burczy to powiedzieć,że nie mogłam, bo byłam zajęta dziećmi (były marudne). Rodzina to jak firma, musi dobrze funkcjonować🙂 Dodatkowo autorka musi mieć czas tylko i wyłącznie dla siebie (tak z 3 godziny), np. w sobotę albo niedzielę (wtedy, kiedy mąż nie pracuje). Wtedy on zajmuje się dziećmi🙂

Mówi, że jak ma wolne, to chcialby odpoczac, a z dziećmi się nie da. Jak pytam, kiedy ja będę miała wolne, to mówi, że mam cały czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Noo.. czyli ten sam typ człowieka. Ja miałem jakiś czas temu taka sytuację, mianowicie: co jakiś czas powtarza się to samo, z pewnych przyczyn zdrowotnych w niektórych rzeczach po prostu nie mogę mu pomagać i tyle. Oczywiście On tego nie rozumie i zawsze mi to wypomina. Mało tego przytacza przykłady innych osób, którym synowie pomagają, albo wytyka mi, że inni sobie życie ułożyli, a ja nie. Zresztą nieważne... Wracając do sedna. Sam mi powiedział jak jego znajomy rozwiązał to zagadnienie i gdyby On zrobił to samo wówczas nie potrzebował mi mojej pomocy. No ale to kosztuje itp. Pomyślałem sobie, ok. mam kasę i kupie co trzeba. To tylko 600 zł i skoro ma mu to pomóc to nie ma sprawy. Będę zadowolony, że mu będzie lżej (w końcu lata lecą i widzę sam po sobie jak to jest) no i będę miał spokój przynajmniej w tej jednej kwestii. Przemyślałem sprawę i oznajmiłem, że ok. kupię to, nie ma sprawy tylko ma dowiedzieć się u znajomego jaki kupić sprzęt, gdzie i kto może mu to zainstalować. Ja pojadę, kupię, zapłacę za wszystko. Haha... No i co? No i awantura! Co ja sobie myślę, że to wszystko takie proste!? Tak jest w wielu kwestiach. Najważniejsza niebawem przerośnie nas wszystkich. Mieszkamy na 4 piętrze w bloku, a rodzicom lat przybywa. Zaoferowałem, że poświęcę swoje oszczędności, ale oni musza dorzucić swoje i kupimy mieszkanie na parterze. Oczywiście + to co zyskamy ze sprzedaży obecnego mieszkania i jakoś to będzie. Nawet kredytu nie trzeba brać. Tylko kwestia urządzenia pod siebie i przeprowadzki. Myślałem, że mnie się wyrzeknie. Kolejna awantura... i to nie jedna. Tak jak bym chciał dla Niego źle. Teraz jeszcze sobie radzi z tymi 4 piętrami, ale jak długo to potrwa? Nieważne... dla Niego to bez znaczenia. Nie myśli, po prostu już nie myśli. I tak jest za każdym razem... chcę dla rodziców dobrze, wychodzi źle. Nie dlatego, że to zły pomysł, tylko dlatego, że On tego nie chce. Na zasadzie kupić Ci auto? Nie mam rower. Kupić Ci nowy rower? Nie, bo co zrobię ze starym? Itd. Itp.

Jak czytam o Twoim ojcu, to widzę swojego męża. Tylko on uważa, że to ja nie myślę. ,e on jest jedyną myślącą istota w domu i wszyscy byśmy bez niego zginęli. 

To porównywanie do innych dzieci jest okropne. Mowi do syna, ze syn jego kolegi gra świetnie w piłkę albo że już czyta. Ja wtedy sie zazwyczaj wtrącam i mówię, że nasz synek robi dobrze to i to i każdy ma inne talenty. A męża zapytałam, czy tamten chlopiec sam się wszystkiego nauczył, czy moze ktoś z nim pracowal. Odpowiedział, że on nie ma czasu tego robić, bo to ja siedzę w domu z dziećmi. Wtedy pytam, czy pracuje cała dobę 7 dni w tygodniu. Otrzymuję odpowiedź 'daj ty mi żyć kobieto'. Koniec rozmowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Było kilka sytuacji, ktore wywołały mój niepokój. Np. jechaliśmy gdzieś samochodem na wspolny weekend i on  nie sprawdził dokładnie trasy. Trochę się zgubilismy. Niby nic takiego, nie? Ja się tym w ogóle nie zmartwilam, bo było fajnie, cieszyłam się, że gdzieś razem jedziemy, a drogę i tak byśmy w koncu znalezli albo kogos zapytali jak tam dojechać. Ale on był zły na mnie, że ja nie pomyślałam żeby trasę sprawdzić i nie pomagam mu w kierowaniu.  Byłam wtedy zaskoczona, że mnie o to obwinil. 

Pamiętam też, jak starsza sąsiadka poprosiła go o wkrecenie żarówki, a on był taki niezadowolony jakby co najmniej poprosiła go o przerzucenie tony węgla. Taki drobiazg. Jak komus pomagalam, to mowil ze daję się wykorzystywać. Nie lubi pomagać innym. 

 

 

Ale nieprzyjemny ten twoj maz..brrr..az mnie otrzasnelo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie mam dokad odejść. Mój tata już nie żyje, a mama jest starsza osobą, która potrzebuje spokoju, a nie mnie z dwójką malych dzieci.

Ale mozesz powoli odladac. Jak ci zostanie reszta z zakupow. Nawet u kolezanki gdzies to chowaj. Po paru latach troche sie uzbiera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Jak czytam o Twoim ojcu, to widzę swojego męża. Tylko on uważa, że to ja nie myślę. ,e on jest jedyną myślącą istota w domu i wszyscy byśmy bez niego zginęli. 

To porównywanie do innych dzieci jest okropne. Mowi do syna, ze syn jego kolegi gra świetnie w piłkę albo że już czyta. Ja wtedy sie zazwyczaj wtrącam i mówię, że nasz synek robi dobrze to i to i każdy ma inne talenty. A męża zapytałam, czy tamten chlopiec sam się wszystkiego nauczył, czy moze ktoś z nim pracowal. Odpowiedział, że on nie ma czasu tego robić, bo to ja siedzę w domu z dziećmi. Wtedy pytam, czy pracuje cała dobę 7 dni w tygodniu. Otrzymuję odpowiedź 'daj ty mi żyć kobieto'. Koniec rozmowy.

Powtarzam jeszcze raz. Powinnas pojsc do pracy. Dziecku nic nie bedzie w zlobku/przedszkolu. Ty najzwyczajniej nie mozesz sobie pozwolic na luxus siedzenia z dziecmi w domu, bo niby troche lepiej je odchowasz, ale twoja psychika siadzie, co odbije sie na dzieciach. Czyli w ostatecznym rozrachunku wiecej strat niz zyskow...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

troche się go czepiasz i grasz mu na nerwach

Te dzieci I rodzina przerosly ich obu. Po uj sie pakowali w drugie dziecko..No Teraz to za pozno o tym myslec, byle sie nie wpakowali w trzecie I czwarte. Jak widac problemy sie przy dzieciach nie mnoza a urastaja do potegi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Ty będziesz mieć wolne jak dzieci dorosną i pójdą w świat. Ciesz się tym co jest póki to jest.

Ja się tym cieszę. Nie mam potrzeby większej wolności, poza wyjściem czasem do sklepu czy do fryzjera raz na 2 miesiące. Lubię spędzać czas z dziećmi i nie ciąży mi to. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przestałam prosić męża o pomoc w domu, bo jest lepiej jak nie pomaga niż jak pomaga i się złości. Jak robi coś sam z siebie to pomoc przyjmuję. Swoje sprawy odłożyłam w czasie. Tak jak ktoś napisał, cieszę się tym, co jest, bo dzieci malutkie są tylko  chwilę i mam tego świadomość. Najbardziej się cieszę, jak nie ma go w domu, bo wtedy jest spokojnie i śpiewamy sobie piosenki i włączamy głośno muzykę. Latem kiedyś pojechaliśmy bez niego na wycieczkę za miasto. Nikt nas nie popędzal i nie musieliśmy wypełniać zadnego planu. 

Cieszyłam się urodzinami syna, robiliśmy dekorację, ciasto, zaproszenia. Zapomniałam naładować baterie w aparacie i musiałam słuchać przed imprezą, że jak on nie pomyśli, to nic nie jest zrobione i że zajmuję się głupotami, a nie tym co trzeba. Nawet najpiękniejsza  chwilę można uprzykrzyc, jak się ciągle szuka winnych zamiast rozwiazania problemu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Ale mozesz powoli odladac. Jak ci zostanie reszta z zakupow. Nawet u kolezanki gdzies to chowaj. Po paru latach troche sie uzbiera

Mam trochę swoich oszczędności  które zostawiłam sobie na ten czas, kiedy jestem  bez pracy. Nie proszę go o pieniądze dla siebie, bo wiem, że by mi je dał  bez problemu, a za tydzień wymowil przy innej okazji. Tak już było.

Główne zakupy robi on. Jak muszę  cos dokupić, korzystam ze swojej karty. Nie biorę jego. Już sobie postanowiłam, że wrócę do pracy szybciej niż było w planach, bo taka sytuacja się nie sprawdza. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Noo.. czyli ten sam typ człowieka. Ja miałem jakiś czas temu taka sytuację, mianowicie: co jakiś czas powtarza się to samo, z pewnych przyczyn zdrowotnych w niektórych rzeczach po prostu nie mogę mu pomagać i tyle. Oczywiście On tego nie rozumie i zawsze mi to wypomina. Mało tego przytacza przykłady innych osób, którym synowie pomagają, albo wytyka mi, że inni sobie życie ułożyli, a ja nie. Zresztą nieważne... Wracając do sedna. Sam mi powiedział jak jego znajomy rozwiązał to zagadnienie i gdyby On zrobił to samo wówczas nie potrzebował mi mojej pomocy. No ale to kosztuje itp. Pomyślałem sobie, ok. mam kasę i kupie co trzeba. To tylko 600 zł i skoro ma mu to pomóc to nie ma sprawy. Będę zadowolony, że mu będzie lżej (w końcu lata lecą i widzę sam po sobie jak to jest) no i będę miał spokój przynajmniej w tej jednej kwestii. Przemyślałem sprawę i oznajmiłem, że ok. kupię to, nie ma sprawy tylko ma dowiedzieć się u znajomego jaki kupić sprzęt, gdzie i kto może mu to zainstalować. Ja pojadę, kupię, zapłacę za wszystko. Haha... No i co? No i awantura! Co ja sobie myślę, że to wszystko takie proste!? Tak jest w wielu kwestiach. Najważniejsza niebawem przerośnie nas wszystkich. Mieszkamy na 4 piętrze w bloku, a rodzicom lat przybywa. Zaoferowałem, że poświęcę swoje oszczędności, ale oni musza dorzucić swoje i kupimy mieszkanie na parterze. Oczywiście + to co zyskamy ze sprzedaży obecnego mieszkania i jakoś to będzie. Nawet kredytu nie trzeba brać. Tylko kwestia urządzenia pod siebie i przeprowadzki. Myślałem, że mnie się wyrzeknie. Kolejna awantura... i to nie jedna. Tak jak bym chciał dla Niego źle. Teraz jeszcze sobie radzi z tymi 4 piętrami, ale jak długo to potrwa? Nieważne... dla Niego to bez znaczenia. Nie myśli, po prostu już nie myśli. I tak jest za każdym razem... chcę dla rodziców dobrze, wychodzi źle. Nie dlatego, że to zły pomysł, tylko dlatego, że On tego nie chce. Na zasadzie kupić Ci auto? Nie mam rower. Kupić Ci nowy rower? Nie, bo co zrobię ze starym? Itd. Itp.

Patrzcie jak to jest- jak jest dobry syn czy córka, to znowu coś z ojcem czy matką jest nie tak , no i na odwrót. Pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, że wraz z upływem lat będzie coraz gorzej , bo twój przejaw troski, będzie dla niego podejrzany. Pół biedy jak wiekowi rodzice słuchają się dorosłych dzieci. Ty we własnym interesie musisz zadbać o swoją przyszłość. Nie martw się o mamę. Ona przeżyła tyle lat z nim, to i resztę przeżyje. Ja nie chciałabym, żeby dla mnie ktoś się tak poświęcał. Z furiatami należy postępować rozważnie czyli unikać spięć, nie dyskutować a robić swoje🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

troche się go czepiasz i grasz mu na nerwach

Możliwe. Czepiam się zawsze, jak porównuje syna do innych albo jak ściąga mu okulary do zdjęcia, żeby ładniej wyglądał.  Coraz częściej słyszę, że starszy syn jest wkurzajacy, bo jest podobny do mnie i ma moje cechy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Przestałam prosić męża o pomoc w domu, bo jest lepiej jak nie pomaga niż jak pomaga i się złości. Jak robi coś sam z siebie to pomoc przyjmuję. Swoje sprawy odłożyłam w czasie. Tak jak ktoś napisał, cieszę się tym, co jest, bo dzieci malutkie są tylko  chwilę i mam tego świadomość. Najbardziej się cieszę, jak nie ma go w domu, bo wtedy jest spokojnie i śpiewamy sobie piosenki i włączamy głośno muzykę. Latem kiedyś pojechaliśmy bez niego na wycieczkę za miasto. Nikt nas nie popędzal i nie musieliśmy wypełniać zadnego planu. 

Cieszyłam się urodzinami syna, robiliśmy dekorację, ciasto, zaproszenia. Zapomniałam naładować baterie w aparacie i musiałam słuchać przed imprezą, że jak on nie pomyśli, to nic nie jest zrobione i że zajmuję się głupotami, a nie tym co trzeba. Nawet najpiękniejsza  chwilę można uprzykrzyc, jak się ciągle szuka winnych zamiast rozwiazania problemu. 

Jak jeszcze raz tak ci zrobi coś takiego to powiedz mu spokojnie, żeby wyluzował🙂 Ostatecznie zdjęcia można było zrobić telefonem. Za mocno się przejmujesz tym co on powie, chociaż ja też taka byłam na początku małżeństwa (kilka lat), ale poszłam po rozum do głowy i już staram się taka nie być. Z tego co czytam to naprawdę masz pod górkę, ale można sobie poprawić sytuację będąc bardziej asertywnym. Tak się zastanawiam, co twój mąż jada najczęściej (na co ma ochotę), bo wiesz dieta ma też znaczenie (te jego napady złości). Co robi w czasie wolnym, jak się relaksuje🙂 Kąpiel w wannie z rozpuszczonym kilogramem soli kamiennej 3 razy w tygodniu też daje siłę i dodatkowo relaksuje (woda musi być dobrze ciepła). My używamy najtańszej soli kamiennej spożywczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. to związek w którym nie ma miłości, tylko są zobowiązania. Jaka jest moja rada?Robić kroki, by uwolnić się z tego toksycznego związku.Krok po kroku iść ku lepszemu. Wszystko jest możliwe. Życzę przede wszystkim odwagi, by to zrobić. Każdy z nas zasługuje na szczęście. Szkoda naszego cennego  czasu na życie w takim lichym kociokwiku.Nie warto jeść taki bigos.Teraz są już wielkie niestrawności. No, a co będzie potem?Z grzeczności nie napiszę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Przebrnęłam, ale łatwo nie bylo, 7 x 4 odkładałam telefon, żeby odsapnąć.. Masz w domu socjopata, z elementami psychopaty i narcyza. To nie jest, tak, że będziecie mu schodzili z drogi i on się cudownie naprawi, to człowiek,ktory widzi tylko siebie i swoje. Cudem jest, że jesteś kobietą spokojna, opanowana i z wysoką kulturą osobista, bo inaczej ktoś poniósłby śmierć na miejscu. On Was będzie nękał, rośnie w nim niewyobrażalna nienawiść do Ciebie, nie lubi Cie i go wkurzasz swoją dobrocia. To jak Anioł i Diabel. Ten drugi nie lubi, żeby pomagać innym, być wyrozumiałym i mierzi go dobroć. Ta sytuacja się nie poprawi. Będzie coraz gorzej. Ty się uzbroj jak na wojnę. Chociaż Ty się na wojnę nie nadajesz i to nie jest zarzut z mojej strony. Będzie Was nękał, obrażał, stanie się zimny jak lod. Dokuczliwy i czepliwy. Teraz juz żadne sexy ani łóżko go nie zmiekcza. Szkoda dzieci, bo to tyran, bez serca. Widać, że lubisz powolne, niespieszne życie na swoich zasadach, bez chodzenia pod kreskę. To świetne. Przygotuj się albo do rozwodu, albo do wizyty u psychiatry -  za jakiś czas. Nie wytrzymasz tego poniewierania, bo nikt by nie wytrzymał. Są takie dziewczyny, które uciekają od psycholi, do domu samotnej matki, bo krzywda, która wyrządzaja ( im) i  Wam mężowie jest nie do naprawienia. Tutaj nie będzie, na te ranę, pasował żaden plaster. Ratuj siebie i dzieci. Po co im przemocowy ojciec?  Żeby miały traumy? Musisz wygrać, a żeby wygrać, trzeba mądrze zagrać, wypisz sobie plusy i minusy bycia w tym malzenstwie. I zobacz, która strona przeważa. Trzymam kciuki, łatwo nie będzie. Myślę, że będzie coraz trudniej i coraz bardziej chamsko,  a za jakiś czas,  Cie popchnie, później odepchnie, pierwszy siniak, łzy i  palący wstyd. Naprawde, nie warto#

Tak ogólnie zgadzam się z tobą🙂 Szczególnie nie podoba mi się ten jego ,,perfekcjonizm". Co mu przeszkadza, że syn chodzi w okularach. To jest z deka chore i on powinien udać się do psychologa na terapię. Może terapia małżeńska albo mediator, gdy dojdzie już do separacji. Sama nie wiem co już doradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Miałam zakładać własny wątek, ale może w tym ktoś mi pomoże (sorki autorko) bo wygląda ciut podobnie.

Mam męża od 10 lat (też czerwone lampki przed, ale tu się chyba schematy rodzinne odezwały), 3, za chwilę 4 dzieci. Chłop nie jest zły, pogodziłam się z większością jego wad (nieumiejętność zapewnienia fajnych emocji kobiecie, nudne życie itp., nieogar emocjonalny, totalny brak taktu), bo miał fajne cechy i duże zalety.

On pracuje w stresującej pracy, wychodzi przed 7, wraca po 16. Ja pracuję w różnych godzinach, a gros mojej pracy to samorozwój , pisanie prac itp. (które od lat leżą i kwiczą).

 Od początku problemem był komputer i to, że siadał przed nim zapominając o mnie, potem o dzieciach i zatapiając się a to w grach, a to w hobby, a to w ciekawostkach naukowych.  Nie umiałam nic z tym zrobić. Jestem nadwrażliwa, ale chowam w sobie, czasem wybucham, bezsilność budzi we mnie zwierzę, pojawia się bierna agresja, czuję, jakby przyszłości nie było, jakbym w swoim bólu była już na zawsze tu i teraz. 

Czuję się po prostu porzucona. I nie dlatego, że nie dostaję kwiatów (czy czegoś innego) bez okazji czy chodzę za rzadko na kolację na mieście (ani 1 ani 2 nie ma oczywiście). Po prostu jestem dla męża niewidzialna. 

Zdecydowałam się na wyprowadzkę. On tego jeszcze nie wie, ja dogaduję się powoli z rodzicami (mają wolne mieszkanko). Zbieram się w sobie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Całe obowiązki spadały na mnie. Szło to trochę historycznie, bo kiedyś wracał do domu po 18, więc oczywiste, że ja ogarniałam wszystko. Teraz jestem w ciąży, ogarniam dzieci, zakupy, większość bieżącego sprzątania, pranie, prasowanie (ostatnio leży, nikt się za nie nie weźmie poza mną). On zrobi cokolwiek tylko wtedy, gdy go pogonię. On się ustawił tak, jak chciał.

Przychody mamy porównywalne, aleja płacę za zdecydowaną większość rzeczy. Gdy wyślę go na zakupy, to zaczyna mi wypominać, że zapłacił aż np. 250 zł (jak ja wracam to też wypytuje, ile to kosztowało i czemu tak dużo). Swoją kasę trawi na rzeczy, które chce. I, żeby nie było, ja też potrafiłam wydać miesięcznie 600 zł na swoje hobby (teraz odpadło), ale on potrafi wywalić (czyt. stracić na hazardzie zwanym forexem) kilkanaście tysięcy przez 3 mce.

Najbardziej wymawia mi wyjścia z domu (bo wtedy siedzi z dziećmi). A najgorsze jest to, że mam świadomość, że to ze mną jest coś nie tak, bo na to wszystko pozwoliłam bo takiego sobie wybrałam.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Miałam zakładać własny wątek, ale może w tym ktoś mi pomoże (sorki autorko) bo wygląda ciut podobnie.

Mam męża od 10 lat (też czerwone lampki przed, ale tu się chyba schematy rodzinne odezwały), 3, za chwilę 4 dzieci. Chłop nie jest zły, pogodziłam się z większością jego wad (nieumiejętność zapewnienia fajnych emocji kobiecie, nudne życie itp., nieogar emocjonalny, totalny brak taktu), bo miał fajne cechy i duże zalety.

On pracuje w stresującej pracy, wychodzi przed 7, wraca po 16. Ja pracuję w różnych godzinach, a gros mojej pracy to samorozwój , pisanie prac itp. (które od lat leżą i kwiczą).

 Od początku problemem był komputer i to, że siadał przed nim zapominając o mnie, potem o dzieciach i zatapiając się a to w grach, a to w hobby, a to w ciekawostkach naukowych.  Nie umiałam nic z tym zrobić. Jestem nadwrażliwa, ale chowam w sobie, czasem wybucham, bezsilność budzi we mnie zwierzę, pojawia się bierna agresja, czuję, jakby przyszłości nie było, jakbym w swoim bólu była już na zawsze tu i teraz. 

Czuję się po prostu porzucona. I nie dlatego, że nie dostaję kwiatów (czy czegoś innego) bez okazji czy chodzę za rzadko na kolację na mieście (ani 1 ani 2 nie ma oczywiście). Po prostu jestem dla męża niewidzialna. 

Zdecydowałam się na wyprowadzkę. On tego jeszcze nie wie, ja dogaduję się powoli z rodzicami (mają wolne mieszkanko). Zbieram się w sobie. 

Ale jaja...czworka dzieci z nie-kochanym mezem. Nie wierze ze to prawda😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Miałam zakładać własny wątek, ale może w tym ktoś mi pomoże (sorki autorko) bo wygląda ciut podobnie.

Mam męża od 10 lat (też czerwone lampki przed, ale tu się chyba schematy rodzinne odezwały), 3, za chwilę 4 dzieci. 

Ta 4 dzieci to planowane? No nie wierzę, że można zdecydować  się na 4 dzieci w takiej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Ta 4 dzieci to planowane? No nie wierzę, że można zdecydować  się na 4 dzieci w takiej sytuacji.

Przeciez to powszechnie wiadome ze facet po dziecku zmienia sie na lepsze😁. Jak po pierwszym to nie nastepuje to sie probuje do skutku😁😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Przeciez to powszechnie wiadome ze facet po dziecku zmienia sie na lepsze😁. Jak po pierwszym to nie nastepuje to sie probuje do skutku😁😁

Śmieszkować jest łatwo, ale postaw się w jej sytuacji. To nazywa się kierat a nie życie, jeśli nikogo nie ma do pomocy.

Autorko🙂 a jakie to cechy jego charakteru sprawiły, że skusiłaś się na zmianę stanu cywilnego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Przeciez to powszechnie wiadome ze facet po dziecku zmienia sie na lepsze😁. Jak po pierwszym to nie nastepuje to sie probuje do skutku😁😁

Dlatego nie bardzo chce mi się wierzyć w takie historie - pierwsze dziecko ok, ale następne i następne i jeszcze następne. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Śmieszkować jest łatwo, ale postaw się w jej sytuacji. To nazywa się kierat a nie życie, jeśli nikogo nie ma do pomocy.

Autorko🙂 a jakie to cechy jego charakteru sprawiły, że skusiłaś się na zmianę stanu cywilnego?

Nie moge sie postawic w jej sytuacji bo to niemozliwe zebym SAMA siebie postawila w takiej sytuacji. To nie nazywa sie kierat a glupota. A za glupote sie placi. Moglabym wspolczuc komus kto mial fajne malzenstwo, zdecydowal sie na czworke czy piatke dzieci, a tu wypadek meza, I on niepelnosptawny. To tak. Ale jest zle, swieca sie lampki, wychodzimy za maz, lampki dalej sie swieca, nic to, robimy dziecko..lampki te same swieca sie coraz mocniej, robimy drugie I trzecie I czwarte😁😁 no dla mnie to zabawne🤭😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
 

Nie moge sie postawic w jej sytuacji bo to niemozliwe zebym SAMA siebie postawila w takiej sytuacji. To nie nazywa sie kierat a glupota. A za glupote sie placi. Moglabym wspolczuc komus kto mial fajne malzenstwo, zdecydowal sie na czworke czy piatke dzieci, a tu wypadek meza, I on niepelnosptawny. To tak. Ale jest zle, swieca sie lampki, wychodzimy za maz, lampki dalej sie swieca, nic to, robimy dziecko..lampki te same swieca sie coraz mocniej, robimy drugie I trzecie I czwarte😁😁 no dla mnie to zabawne🤭😁

Lampki świecą a później jest spięcie i pożar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Dlatego nie bardzo chce mi się wierzyć w takie historie - pierwsze dziecko ok, ale następne i następne i jeszcze następne. 

Najgorsze jest to ze takie rzeczy czasem sa prawda. Mialam taka znajoma z liceum. Poznala faceta, zonatego pijaka z trojka dzieci (dziecmi sie nie interesowal). W koncu zamieszkal z ta kolezanka, zrobili sobie dwojke dzieci (ona przez caly ten zwiazek narzekala ze on pije I ich dziecmi tez sie nie interesuje)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Najgorsze jest to ze takie rzeczy czasem sa prawda. Mialam taka znajoma z liceum. Poznala faceta, zonatego pijaka z trojka dzieci (dziecmi sie nie interesowal). W koncu zamieszkal z ta kolezanka, zrobili sobie dwojke dzieci (ona przez caly ten zwiazek narzekala ze on pije I ich dziecmi tez sie nie interesuje)

Ja nie moglam jej sluchac. I nawet jej mi zal nie bylo. Tych dzieci bylo tylko zal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×