Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dominisia1

POMOCY - CHCE MIEĆ DZIECKO

Polecane posty

Gość Dima30
Hejka Madzik_24:) Daj mężusiowi trochę odreagować - ochłonie, to zmiana zdania przyjdzie samoistnie:) Qrcze - u nas też napięta sytuacja - mój mężuś z kolei chce zmienić pracę. Zarobki poobcinali mu w zakładzie tyle ile się dało, kierownika ma porąbanego (jak fajnie, że jesteśmy tu poniekąd anonimowi - to mogę przynajmniej o tym du*ku tak napisać bez żadnych konsekwencji;) ) atmosfera do kitu, ogólnie jakby nie starania o dzidzię to już dawno bylibyśmy oboje za granicą. Sam się zwolnić nie bardzo chce, bo ucieknie mu 3 miesiące zasiłku, a zakład mimo jego usilnych starań (ale nie napiszę jakich;) bo to jest takie już trochę przeginanie:) )nie chce go zwolnić.Niewielka strata w przypadku takiej pracy - zasiłku prawie tyle samo co zarobków - nawet się tego nie odczuje, przynajmniej odpocznie psychicznie i będzie mógł spokojnie pomyśleć o nowej robocie. Zresztą ja mam stałą pracę i przez jakiś czas jesteśmy z niej w stanie normalnie wyżyć. Wracając do tematu ten jego nienormalny kierownik też czasem jest go w stanie doprowadzić do takiego stanu, że odechciewa się wszystkiego... nawet starań... Ja teraz czekam na @, a potm zmuszę chyba moją gin do powtórzenia wszystkich badanek. Narazie o tym nie myślę, nie odliczam i nie kontroluję. Zastanawiam się nad jakimś majówkowym wyjazdem... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny no to i ja dołączam do waszego grona ..u mnie też beznadzieja totalna...wróciliśmy oboje niedawno z zagranicy z zamiarem pozostania tu na stałe już....a właściwie to najbardziej trzyma nas tu cała ta sytuacja związana ze staraniami o dzidzię....tam nie wiedzielibyśmy jak zabrac się do tych skomplikowanych badań , rozmów, itp...tutaj wiemy gdzie uderzyc, mamy wszystko pod ręką....szukaliśmy pracy poskładaliśmy wiele podań ale bez echa do dnia dzisiejszego...pieniążki zarobione za granica powoli się kończą...nie wiem zupełnie co mamy robic....mąż napomkiwa że pojedzie sam...ja się na to nie godzę absolutnie...znów będziemy osobno i nici ze starań a ten czas nieubłaganie leci....mam totalnego doła...na dodatek wyszły chyba nie najlepiej te badania męża ( pisałam o nich już wcześniej) ..jutro wizyta u lekarza ..dowiemy się całej prawdy...aż się boję jutrzejszego dnia...chciałabym najbardziej zasnąc i przespac ten okropny czas....no ale dośc tych smutasów...jedyne co sprawia mi radośc to myśl o tym ,że byc może wkrótce moje \" małe M1 zostanie wynajęte na 9 miesięcy \" :)pozdrawiam was serdecznie kobietki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IZULKAA
:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dima30
Cześć tysiu:) Dokładnie tak jak piszesz - nas tak samo trzymają tutaj starania o dzidzię no i trochę moja praca. Zawód mam taki, że raczej trudno kobietom osiągnąć w nim sukces (oczywiście przez błędny punkt widzenia niektórych pracodawców, a nie kobiet;) ) - ja poniekąd realizuję się na gruncie zawodowym no i trochę się boję, bo po powrocie już na pewno nie miałabym dokąd wracać:( a pieniążki - jak sama piszesz w końcu kiedyś się kończą, a na stałe wyjeżdżać nie chcę - mamy tutaj własne mieszkanie, samochodzik - i czuję się przez to rozdarta. Męża też samego nie puszczę - mamy po 30 lat - nie ma za bardzo czasu na odstawienie staranek, wożenie się po "zagranicach" i tak długie rozłąki...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dima30
Hej Izulka - jak Twój Bejbuś? :) Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smerfetka 29
Cześć dziewczyny!!! Z tego co czytam wszystkie mamy jakieś problemy oprócz starań o dzidzię.My też dawno wyjechalibyśmy za granicę, ale tu łatwiej się leczyć, choć zarobki są fatalne.Ludzi po studiach wykorzystują prawie za grosze, bo zasiłek jest prawie taki jak płaca najniższa, różnica chyba 200 zł.Niestety większość zakładów pracy płaci właśnie najniższą krajową, a o lepszą pracę niestety bez znajomości ciężko, pomimo kwalifikacji.To jest straszne, a leczenie tyle kosztuje.Niepłodność powinna być leczona na Kasę Chorych.Ja dostałam niestety @ icóż wcale mnie to już nie dziwi. Niestety znów słyszę pytania od rodziców i teściów kiedy dzidziuś???Śmieję się mówiąc, ze muszą poczekać,bo my chcemy od razu 2, a nie jedno.Serce z bólu mi pęka, bo sama nie wiem, kiedy doczekam się dzidziusia, choć mogą być bliźniaki, bo u męża w rodzinie są często.Oczywiście nikomu nie mówimy o naszym problemie, bo nie chcemy jakiś głupich uwag, czy dogaduszek. Izulkaa powiedz mi, czy długo się czeka na inseminację???Myślę o wakacjach, żeby się jej poddać lipiec lub sierpień.Czy już muszę się zapisać, czy rozmawiać o tym już z ginem?Napisz proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny:) Smerfetka - niby na kasę chorych można, ale co to za leczenie:( Ja próbowałam przez pierwszy rok, wtedy jeszcze myślałam, że chwila moment i nam się uda, ale to był zmarnowany czas... Badanie trwające 2 minuty, recepta zamiast od gina to od pielęgniarki, jeszcze się do końca nie ubrałam, a następna pacjentka już była na progu, a na usg to nawet swojej macicy nie mogłam rozróżnic - sprzęt stary, mały i wszystko zamazane - ot obraz polskiej służby zdrowia. Pchali we mnie hormony bez żadnych konkretnych badań... Teraz płacę prywatnie, ale przynajmniej jestem zadowolona, a to że narazie nie ma żadnego skutku - to inna sprawa. Przynajmniej mam tyle czasu ile potrzebuję, mogę o wszystko wypytać i wpisać się na dowolny termin kiedy mi tylko pasuje, a to dla mnie ważne, ze względu na godziny pracy. Ale fakt - niepłodność powinna być leczona za darmo. Szkoda że te szpece z naszego rządu wpadli na ccoś takiego jak becikowe (może przydatne, ale na wzrost przyrostu naturalnego raczej nie wpłynie) a przez te ich \"mądre\" głowy nie przeszło coś takiego jak refundacja leczenia niepłodności... O in vitro to już nawet nie wspomnę... Politycy są bardziej święci od papieża i w życiu tego nie uznają za metodę leczenia...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześc dziewczyny..no i już po wizycie u ginekologa...powiedział ,że mąż ma dobre wyniki i z jego strony nie ma żadnych niedociągnięc jeśli chodzi o zapłodnienie..problem jest chyba jednak u mnie....jestem po laparoskopii ( elektrokauteryzacja jajników) mam endometrium I stopnia....ale to ponoc pikuś twierdzi lekarz....dostałam clostylbegyt......mam w 10 dniu przychodzic na obserwację śluzu i w razie czego będziemy go rozrzedzac...no i oczywiście Duphaston....nie chce zapeszac ale chyba trafiłam na naprawdę lekarza z powołania ( zreszta poleciła mi go znajoma a właściwie kilka znajomych ) do gabinetu wchodzimy razem z mężem...tłumaczy nam wszystko po kolei jak laikom....naprawde poświęca nam sporo uwagi zresztą wszystkim pacjentom...mozna do niego dzwonic na kom. o każdej porze dnia i nocy gdyby były jakieś problemy...po dzisiejszej wizycie jakbym nabrała ponownie nadziei jakbym złapała oddech...cieszę się ,że z mężem przynajmniej jest OK...oczywiście powiedział że istnieje prawdopodobieństwo że nic z tego nie będzie i że czeka nam Warszawa albo Białystok ale nie chce o tym myślec i modle się aby do tego nie doszło...czekam teraz na miesiączkę i zaczynam kuracje clo...a dalej zobaczymy...wszystko w rękach Boga...pozdrawiam was wszystkie dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IZULKAA
DIMA30 u mnie wszystko ok. Dzidzia rośnie to już 31 tydzień wiec finał zbliża sie wielkimi krokami. Już sie nie nie mogę doczekać czerwca. ❤️❤️❤️❤️❤️ SMERFETKA 29 kochana ja inseminację robiłam u prywatnego ginekologa, koszt 450pln, jak już wcześniej pisałam udało sie mi za czwartą próbą. Warto o tym porozmawiać ze swoim gin. ponieważ jest naprawdę duże prawdopodobieństwo zajścia w ciąże. Nie musisz sie wcześniej umawiać na ten zabieg ani leżeć w szpitalu. To wszystko trwa jakieś 30 minut. Gin. musi monitorować twój cykl i dokonać zapłodnienia w szczytowym dniu Twojej płodności. Jak chodzisz prywatnie to gin. wszystko wie i na pewno opisze Ci cały zabieg który robi u siebie w gabinecie zabiegowym .Naprawdę nie masz co sie zastanawiać tylko od razu iść na inseminację. Ja wiem że to trochę kosztuję ale przynajmniej masz większe szanse niż wydawać kasę na jakieś dodatkowe badania i lekarstwa. Mi sie udało i wielu dziewczyna też, to jest naprawdę super metoda, bo in vitro jest niestety za drogie i nie każda może sobie na to pozwolić . Pozdrawiam Cię gorąca i działaj działaj bo czas leci .:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IZULKAA
Halo dziewczyny co jest z wami taka cisza ??????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Izulka - napisz mi proszę Cię czy Twój gin przed inseminacją robił coś wcześniej z nasieniem Twojego męża, żeby wybrać te plemniki najbardziej zdrowe, żwawe itp. Jak to się w ogóle odbywa? Czym on je \"tam\" wkłada do celu. Pytania może głupie, ale nie znam szczegółów jak to wygląda, a kogo mam pytać (gin narazie nie wchodzi w rachubę, bo narazie mam przerwę na odreagowanie) jak nie przyszłą szczęśliwą mamusię?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smerfetka 29
Dzięki Izulkaa za odp.Mnie jeszcze w czerwcu czeka udrażnianie jajowodów -hcg. Boję się, ale może to coś da.Jak nie to inseminacja tylko teraz kwestia urlpou, dobrze go zaplanować, choć i tak nie wiem, czy go otrzymam w terminie kiedy chcę, ale tak jak piszesz to wystarczy jak wezmę 1 dzień. Gin. wybiera te najlepsze plemniki i je wprowadza w odpowiednie miejsce?Mniej więcej w którym dniu cyklu robi się inseminację?Wiem,że zadaję dużo pytań, ale chcę jak najwięcej wiedzieć.Mam taki mentlik w głowie, że szkoda słow.Przez to wszystko jakoś ogólnie mam złe samopoczucie, nie cieszy mnie nic, ani piękna pogoda, ani nic innego. W majowy długi weekend do pracy, ale może i dobrze nie będę o tym wszystkim myśleć. Mam pytanie do dziewczyn, które miały robione hcg, czy to jest kwestia 1 dnia w szpitalu, czy dłużej, bo czytam różne wypowiedzi i już sama nie wiem.No i co Wy mówicie w pracy, bo napewno nie powiem prawdy. Rodzince coś się nabajeruje, ale wpracy?Jakie to wszystko trudne??????????Najbardziej dobija mnie widok matek, które o byle co biją dzieci, biedactwa przecież one nie wiedzą ze niektórych rzeczy nie można robić. Trzeba je uczyć , że nie wolno, a nie za każdym razem dawać mocnego klapsa. Izulkaa pozdrawiam Ciebie i Twoje maleństwo, które niedługo przyjdzie na świat. Może jak urodzisz to coś się ruszy na naszym topiku, bo na innych co chwilę czytam o nowej przyszłej mamie, a tutaj cisza.Pozdrawiam wszystkie forumowiczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IZULKAA
Dima30 kochana - w specjalnym pojemniku (dostaniesz go od gin.)przynosisz nasienie męża na godzinę przed zabiegiem . Gin. wybiera najzdrowsze i najruchliwsze plemniki które przez ok 30 min. przechowuje w odpowiedniej temperaturze. Następnie umieszcza je w Twojej komórce jajowej. Pytasz czym ? nie wiem bo i tak tego nie widzisz bo lezysz na pleckach, ale na pewno jakimś urządzeniem ginekologicznym, najpierw rozszerza ujście a później wstrzykuję plemniki. Jest to bezbolesne , naprawdę. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IZULKAA
Smerfetka29 do inseminacji przystępujesz w największym dniu owulacji jet to ok 14 dnia. Gin będzie wiedział kiedy , przez monitoring cyklu . Pozdrawiam i miło mi że mogę wam chociaż tyle pomoc , papapa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny...faktycznie jakaś nagła cisz tu nastała:) ja juz nie mogę doczekać się @ aby zacząć kurację clo....chciałabym mocno wierzyć w to ,że uda sie za pierwszym razem...ale wiem ,że bywa tak bardzo rzadko....czy któraś z Was tutejszych dziewczyn przechodziła tą kurację clo....napiszcie jak było i czy w ogóle się powiodło....pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IZULKAA
Udanej i miłej majówki dziewczyny. Pozdrawiam serdecznie.Pa pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smerfetka 29
Tysia 1978 ja drugi cykl biorę clo. W 1 niestety się nie powiodło. Dziewczyny ja już chyba daję sobie powoli spokój, nie myślę, bo i tak szykuję się na hcg na czerwiec, więc...Boję się, ale trudno.......... Wiecie co?Dobrze, że ja juz przestałam nadawać i myśleć tak dużo o tym wszystkim. Wydaje mi się, że teraz wzięło mojego męża, opowiedział mi piękny sen, że śniło się jemu jak rozbił się samolot i usłyszał głośny płacz. Poszedł zobaczyć, przedostał się jakoś tam i znalazł maleństwo, chłopczyka, któremu powiedział: "Skoro nie możemy mieć swojego maleństwa, wezmę Ciebie i Ty będziesz naszym synkiem".No a dzidziuś bardzo mocno się śmiał.Piękne, co? Miłej majówki. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny:) ja ostatnio całkowicie rzucam na luz - staram sobie nawet wmawiać korzyści z tego że nie mam dzidzi (pewnie, że tak nie myślę do końca, ale sama siebie oszukuję - może uda się tą moją psychikę jakoś oszukać). Właśnie zaczęłam wielkie urlopowanie. W sumie czekam sobie na @ - wiem że przyjdzie, bo zawsze skubana przychodzi. A potem wizyta u gin. Qrcze - to jest tak - na początku podchodziłam do leczenia z zaangażowaniem, teraz łapię się na tym że traktuję je cholernie rutynowo - okres, wizyta, usg, apteka, tabletki, okres, wizyta,usg..... i tak w kółko ileś lat. Masakra. Już nawet przestaję wierzyć w to, że się uda. Może i dobrze - czasem ponoć jak się przestaje starać, to dopiero wtedy zaczynają pojawiać się jakieś efekty... Zaczynam teraz \"kombinować\" bardziej racjonalnie - szukam jakiegoś gina u którego mogłabym spróbować z inseminacją. Zapytam też moją gin, bo nigdy mi o tym nie wspominała, ale do niej jadę dopiero za jakieś 2 tygodnie. Muszę mieć jakąś alternatywę. A jak nie inseminacja to in vitro, a jak nie in vitro to klapa - o adopcji nie chcę myśleć. Jak nie będziemy mieli swojej dzidzi, to nie chcę wcale...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madzik_24
hej dziewczyny czy wy tez mialyscie takie problemy z połaczeniem sie z forum??? od tygonia nie moglam nic napisac.... pisze bo chcialam wam zyczyc milej majowki:D dimo30 ja juz chyba sobie calkowicie odpuscilam- nawet zaczelam dostrzegac dobre strony nie posiadania dzieci:) oczywiscie probowac dalej bedziemy bo tych zeby jednak miec dziecko jest wiecej, ale juz na zasadzie jak sie zdarzy to super a jak nie to balujemy dalej:) u mnie adopcja odpada i w sumie in vitro tez ale z braku kasy. przy naszych zarobkach nikt nam nie da dziecka do adopcji a na in vitro to stac by nas bylo na jeden zabieg tak z marszu..... ale jak juz mowilam wszytko zostawiam naturze ona dobrze wie kiedy bedzie ten czas- tak mi sie wydaje;) pozrawiam gooooraco:) i trzymam kciukersy za was wszystkie:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Madzik:) Ja też miałam problemy z wysłaniem czegokolwiek na forum, bo wszystko chodziło mi tak jakby w zwolnionym tempie. Ja nie myślę nawet o adopcji. Nie mówię, że nie chciałabym jakoś pomóc tym dzieciaczkom, ale ja chcę mieć swoje... A na in vitro to narazie nie mam kasy wcale, tzn mam o wiele za mało, bo wszystko idzie na bieżące leczenie. Zobaczę co mi gin powie i najwyżej trzeba będzie o jakiejś pożyczce pomyśleć... Paranoja - dzidzia na kredyt:( Bo jakoś polskiemu rządowi ciężko wymyśleć jakieś finansowe wspomaganie takich problemów...:( Będę próbować do skutku... Jeden problem mi się tylko rozwiązał - mężuś podjął dzisiaj nową pracę - ubędą więc stresy związane z codziennym oglądaniem tego jego porąbanego kierownika. Miejmy nadzieję, że nowszy będzie mądrzejszy... A póki co luzik - dzisiaj słoneczko ślicznie świeciło, więc zaliczyliśmy solidny spacerek rozluźniający:) Teraz po spacerku - mężuś padł, pies padł - śpią słodko oboje, a mi tylko komputer do towarzystwa został... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny, dawno mnie nie było ale niestety jestem odłączona od sieci :( teraz uda mi się napisać parę zdań bo jestem u rodziców więć korzystam z okazji.Już się przeprowadziliśmy z moją Rybką i jesteśmy w naszym wspólnym gniazdku :). Teraz jeszcze muszę rozpakować mnustwo kartonów i będzie ok - zostało nam jeszcze dużo pracy w naszym mieszkanku i mnustwo kasy jeszcze trzeba w nie włożyć, ale to już stopniowo najważniejsze, że jesteśmy u siebie:):):):). Jeżeli chodzi o wiadome nam wszystkim sprawy to nic się nie zmienia cały czas się staramy chociaż bez efektów jak narazie. Przyznam Wam się, że ten remont i przeprowadzka pozwolił mi zapomnieć trochę i wyluzować się więc psychicznie czuję sie lepiej, ale jesteśmy oboje tak zmęczeni, że nawet czasami nie mamy siły i ochoty na starania - o dziwo nawet za bardzo nie naciskam na męża a bywało różnie ;). Bardzo mi brakuje tego forum i Waszego wsparcia ale juz w poniedziałek będę podłączona do sieci więc częściej będę was odwiedzać. Trzymam za Was kciuki i pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madzik_24
hej dimo30 a mi w sumie zalezy tylko na tym zeby miec dziecko ktore nas pokocha tak bardzo jak my je- nie jest wazne dla mnie czy sama je urodze czy "dostane" ale nasz rzad tu tez robi gigantyczne problemy tzn finansowe- to jakas parnoja. prawda jest taka ze jakbysmy byly jakimis pijaczkami i mialy po 5 dzieci ktore bylyby dla nas ciezarem to pewnie bysmy dostaly jakas pomoc od rzadu. a ze jestesmy poprostu normalne zwykle to nawet za cytologie trzeba placic-tzn ja place bo sie nie lapie na ten program badan profilaktycznych-w kazdym razie chodzi mi o to ze zamiast trzasc sie nad tym czy zalegalizowac aborcje czy nie i na ktore dziecko pzyznawac becikowe powinni ten czas sily i kase przeznczyc wlasnie na problemy takie jak nasze-- napewno by wiecej dzieci było:) ale ten temat juz poruszalyscie wczesniej i wszystkie mamy to samo zdanie. ewcik_1 zazdroszcze ci jak nie wiem co-swoje mieszkanko moje marzenie:D ja to sie najwczesniej wyprowadze chyba za 10 lat-- niby mieszkamy sami na swoim ale w tej samej klatce mieszka tesciowa i jest u nas praktycznie codziennie. troche sie rozmarzylam -wyobrazilam sobie jak szykuje swoje gniazdko:) pozdrawiam cieplutko i tzrymama kciukersy oby w tym cyklu sie udalo:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczyny:) Madzik a propos mieszkanka - my niby swoje mamy ale za to do tego mam wścibkich, złośliwych i plotkarskich sąsiadów i krew mnie zalewa, jak próbują się do wszystkiego wtrącać i wszystkim i wszystkimi rządzić tylko dlatego, że mieszkają tutaj kilkadziesiąt lat dłużej i uważają, że mają tutaj większe prawa niż ktoś kto mieszka lat 5 :O Są żałośni! Jakbym wiedziała, że tak to będzie wszystko wyglądało, to zamiast mieszkania kupilibyśmy jakiś powojenny domek do remontu - w naszej okolicy ceny są porównywalne do cen mieszkań - za 40-60 tys można już mieć taki, do którego się od ręki wprowadzamy i remontujemy go sobie na bieżąco. Ale myśmy chcieli od razu i gotowe, no to teraz mamy. Marzy mi się domek, ale kredytu teraz nie wezmę, bo nie wiem czy nie trzeba będzie go brać na in vitro... No zobaczymy - może kiedyś się znajdzie ktoś kto się będzie chciał zamienić... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jeżeli chodzi o adopcję - nie mam dobrych wzorców... Po pierwsze - chciałabym mieć taką swoją dzidzię od urodzenia, od pierwszej chwili, kochać ją i uczyć od początku wszystkiego... Ale mieszkam w małej mieścinie, gdzie wszyscy się znają - widzę jak traktowane są tutaj takie adoptowane dzieciaczki (Bogu Ducha zresztą winne) - są szykanowane, jakby były gorsze. A nie są. A dzieci rzadko kiedy mają na tyle silną psychikę, żeby umiały się przed takimi atakami obronić. Nigdy nie zgotuję żadnemu dziecku takiego losu. Nie w moim otoczeniu. A po drugie - znam kilkanaście osób takich, które były adoptowane. Wiem - NIGDY NIE NALEŻY UOGÓLNIAĆ!!! - i na pewno wśród ludzi z Domów Dziecka są porządni ludzie - ale ja niestety takich nie znam. Dzięki \"zbawiennemu\" wpływowi szykan w dzieciństwie i w ogóle wpływowi środowiska - ech, lepiej się po prostu nie wypowiadać. Najlepszym wyjściem w przypadku adopcji przez nas dziecka była by zmiana środowiska, ucieczka do jakiegoś dużego miasta gdzie tego typu sprawy są traktowane normalnie... A ja nie mam na to kasy. Tutaj mamy mieszkanie, pracę - nie rzucę tego wszystkiego... Jakoś pewniej się czuję mając poczucie stabilizacji. Nie wpakuję się w kilkudziesięcioletni kredyt, bo w tej chwili nawet przez te kilkadziesiąt lat nie jestem w stanie spłacić nawet kawalerki np. we Wrocławiu. Tak więc musimy liczyć na siebie i na Bozię, że w końcu wysłucha nasze prośby o powiększenie rodziny i da nam naszą wymarzoną własną dzidzię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madzik_24
dimo szczerze to wole moja tesciowa przynajmniej jedna a nie cala rzesza sasiadow- chociaz swoja droga to mam podobnych, jak dzieciaki bawia sie lub pzresiaduja na klatce to zle ale jak one sobie robia kolko rozancowe to norma i jeszczce pretesje ze ktos przechodzi.wlasnie weszlam do domu i zanim doszlam do mieszkania zostaly mi zlustrowane siatki- wyobrazacie sobie!!! pierwszy raz mnie to spotkalo jeszcze w szoku jestem...:/ co do adopcji to pod tym wzgledem tzn ludzi i otoczenia to maz racje. ja moze nie moeszkam w duzym miescie ale a tyle duzym zeby dzieci adoptowane nie byly od razu skreslone i moze dlatego moje podejscie jest inne:) co nie zmienia faktu ze bociany i tak juz pewnie nad nami kraza :D trzymam kciuki udanej majowki - a wlasciwie koncowki- u nas w koncu upal i cas nad jeziorko:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dima, a może spróbujecie (wiem, że to kontrowersyjne, ale mysle, że powinno się sprawdzić) poudawac, że jesteś w ciązy i jednak adoptowac takie dzieciątko? Wiesz wystarczy, że na jakiś miesiąc, dwa przed adopcją będziesz chodziła w luźnych ciuchach (miałam taka bluzkę ciązową, w której mimo braku brzucha wygladałam jak w ciązy;)), że wytłumaczysz ciekawskim sąsiadom, że po prostu taka Twoja uroda, ze miałaś maleńki niewidoczny brzuszek w pierwszych miesiacach ciąży (możesz mieć tyłozgięcie prawda? wtedy brzuch później się uwypukla, nieraz dopuero w 7 m-cu)... My tez zdecydujemy się na adopcję takiego niemowlaka...Wierzę, że to dziecko bedzie dobrym człowiekiem-takim, na jakiego go wychowamy;) Tyle, że my nie mamy innego wyjscia:(. 2 tygodnie temu umarły nam bliźniaki w 4 m-cu ciąży, nikt nie wie dlaczego, bo wszystko przebiegalo wzorowo, a ja mam dopiero 25 lat...Przeszłam 3 operacje, bo martwe maluchy spowodowały zatrucie organizmu i silny wstrząs. Żeby ratować mi zycie, lekarze musieli mi usunąć macicę:(:(:(. Dlatego ta adopcja napawa mnie jakąś nadzieją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Katynka:) Bardzo mi przykro z powodu Twoich dzieciaczków...:( Wiesz - z takim udawaniem, to ja już kiedyś myślałam... Ja już bym nawet była może w stanie i udawać całe 9 miesięcy, ale wiesz jaka w naszym kraju jest biurokracja - nikt mi nie zagwarantuje, że dadzą mi dzidzię powiedzmy plus minus 2 miesiące od mojego \"przewidywanego terminu fikcyjnego porodu\"... Zaraz coś się zacznie przeciągać, kićkać itp... A udawanie w pracy? Pracuję niemalże z samymi facetami - jak mogę przy nich udawać? A jak coś wyjdzie? To małe środowisko... A nie mam znajomych lekarzy którzy zaryzykowali by i uziemili mnie w domu na tyle miesięcy na zwolnieniu. Pracuję w jednej firmie z moim szwagrem - nikt mu nie uwierzy, że nie wie kiedy jego bratowa ma termin porodu... Za dużo takich \"ale\"... Poza tym nie wiem jak jest teraz, ale chyba przeprowadza się wywiad środowiskowy z sąsiadami, czy rodzina nadaje się na rodzinę adopcyjną - no i tutaj jest problem - wystarczy że tylko zajrzą do mojej szujowatej sąsiadki i zaraz będzie wiedziało całe moje miasteczko i jeszcze kilka okolicznych...:( W takiej sytuacji się niestety ale nie zdecyduję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dima, wywiad srodowiskowy polega wyłacznie na tym, że przychodzą DO WAS do domu i rozmawiają z wami, ewentualnie z rodziną, z którą mieszkacie:) Absolutnie nie pytają juz sąsiadów;) Wiesz, ja wiem, że to trudne...ale oni dzwonią przeciez po narodzinanch malucha, że bedzie do wziecia i wtedy masz miesiąc czasu (ponad) zanim mały do was trafi...może poudawaj tylko ten ostatni miesiąc...powiesz, że nikomu nie mówiliście, że jesteś w ciąży-nawet rodzinie-bo lekarz powiedział, że ciąża jest zagrożona... a ty masz taką budowe, że wcześniej nie było widać... Może akurat, mówię Ci;). Ludzie wierzą w to czym ich nakarmisz;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
katynka - nie mówię nie, ale ja chcę mieć pewność że zrobiłam wszystko, żeby mieć własną dzidzię. A jak narazie, wiem, że jeszcze wszystkiego nie zrobiłam. Nie powtórzyłam badań, nie spróbowałam inseminacji i ne spróbowałam in vitro. Mam 30 lat. Jeszcze jakiś czas mogę popróbować... Trochę to trudne, ale muszę mieć spokojne sumienie, że przynajmniej próbowałam... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×