Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

Oo, no to widzę że nie mam sie czym martwić :) Kurczę, uderzające są te nasze podobieństwa - też poznałam jego siostrę i myślę, że rodzicom coś popowiadała. A z tym, że rodzice zauważyli w nim \"szczęśliwostki\" sam mi powiedział :) Miłej nocy (tym razem całkiem serio) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no az mi sie buzia smieje jak Cie czytam zielony groszku:) ale fajnie:) ja juz tez uciekam, i milego dnia , bo ja dopiero zajrze po poludniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
hejka ....rodziców jego poznałam, ale tez najpierw poznałam.......jego siostrę !! hehe też siostrę. Ale niestety tutaj jest problem , rodzice zapatrzenie są w dziecko jego i wyraznie chcieliby aby on wrócił do żony i prowadził normalnie , idealne małżeństwo....Są zdecydowanie przeciwko mnie, a zwłaszcza ojciec. Strasznie trudna taka sytuacja,gdyz wykle byłam lubiana przez mamuśki i tatuśków moich chłopaków. Nie ukrywam że jest mi przykro przez to teraz, bardzo mi zależałoby na ich przychylności...może kiedyś..ale nie wiem czy ja juz się nie zrażę do nich. Wydaje mi się że najlepiej byłoby dla nich udawać że synek jest szczęśliwy i że nic się nie dzieje. No jak to , przecież on i jego małżeństwo musi być idealne, bo jak to wygląda !! za to dziadków ma rewelacyjnych i ciepłych,chyba go rozumieją i dają zarówno mi jak i jemu szansę.. wczoraj miałam chwile zwątpienia, choc podstaw do tego nie miałam, tylko czasem mi się odechciewa....kilka łez w poduszkę i jakoś noc minęła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktosiu... mam nadzieję, że dzis już troszkę Ci weselej :) Też miewam chwile zwątpienia. Szczególnie dlatego, że zbliża się rozprawa. Jest to już drugi wyznaczony termin. Na pierwszą nie pojechał, twierdząc że chce się z żoną dogadać jak dorosły z dorosłym (generalnie chodzi o podział majątku).Kiedyś w trakcie rozmowy (zawsze słucham go bardzo uważnie i obserwuję bo nie czuję się jeszcze bezpieczna) usłyszałam, że on nie chciał tego rozwodu... Czasem sobie myślę, że on nigdy nie będzie mnie kochał tak mocno jak ją kochał... Termin rozprawy nadchodzi wielkimi krokami, przed nami jeszcze weekend nad morzem i zastanawiam się czy nie uciec, zrezygnować. Boję się, ba... mało jestem przerażona - pewnie złość, rozczarowanie już trochę mu minęły - żal pewnie pozostał. I tego obawiam się najbardziej, że kiedy emocje opadły on może zechcieć dać IM kolejną szansę, spróbowac raz jeszcze - przecież kochał ją tak bardzo, że wracali do siebie z 10 razy (jeszcze zanim się pobrali)... A ja... kim jestem? Cholercia, nie wiem jak mam walczyć z tym strachem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
troche mnie tu nie bylo z przyczyn roznych, ale teraz witam cieplutko Was wszystkie... zielony groszku........bede kolejna osoba, ktora powtorzy to co zostalo tu juz wczesniej napisane, ale powtorze, kiedy czytam to co piszesz mam wrazenie jakbym czytala swoje wlasne mysli...bardzo trafnie ubierasz w slowa te wszystkie nasze rozterki... a te strachy, ktore teraz Ci towarzysza sa nie do unikniecia, niestety...trzeba jednak z nimi walczyc jak tylko sie da, ja kiedy opadaja mnie te wszystkie wtpliwosci i obawy powtarzam sobie, ze co ma byc to i tak bedzie...i ze nic nie dzieje sie bez powodu, nawet jezeli tego powodu nie widac od razu... i skoro los nas zetknal ze soba w takim a nie innym momencie naszego zycia to jakis cel w tym musial miec;) a poki co trzeba wziasc sie w garsc, przybrac dziarska mine i do przodu! tak wiem, ze czasem baaaardzo trudno to wykonac, ale trzeba sie starac, bo jak sie czlowiek zalamie i zrezygnuje to juz na pewno do niczego dobrego to nie doprowadzi... wierze, ze on kocha mnie, wiem ze ja kocham jego i wierze, musze w to wierzyc, ze nam sie uda, ze bedziemy mieli dosc sil, cierpliwosci i madrosci, aby pokonac wszystkie pietrzace sie na naszej drodze przeszkody...ze razem je pokonamy, bo tylko w jednosci sila... a tak na marginesie, my tez wybieramy sie w weekend nad morze;) a jego rodzice mnie znaja i lubia, ale o nas, o tym ze jestesmy razem nie maja jeszcze zielonego pojecia i na razie tak musi pozostac... wie o nas jego brat i jest za;) ninke..........dzieki za pozdrowienia z ktoregos wieczoru:) celineczka.....pozdrawiam, uczuciowy Ktosiu.......Ciebie rowniez, fajnie, ze jestescie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wieczorkiem zajec mam duzo zatem nie mysle zbyt duzo o sytuacji w ktorej jestem. czasami dopadaja mnie smutki, ale szybko sobie z nimi radze. wlasnie,co ma byc to bedzie i jesli oboje chcemy byc razem to dazymy do tego zeby tak bylo i w koncu tak bedzie bo mocno sie kochamy. o jego uczucia do jeszcze jego zony zazdrosna nie jestem , bo z tego co wiem to milosci z jego strony nie bylo i wlasciwie to on czekal na taka milosc ktora jest miedzy nami. i pojawil sie pomysl zeby zamieszkac razem. no ale to od paru czynnikow zalezy. trzymajcie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ninke, ale ubaw :D u nas ten pomysł z zamieszkaniem wyszedł z jego strony dość niedawno i też zależy od paru czynników (niezależnych od nas). A dokładnie dziś zaproponawał to ponownie :) Powiedziałam, że owszem ale najpierw poczekam jak się już formalnie zakończy sprawa. Zobaczymy... :) Pozdrawiam i zmykam pod kołdrę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to ladnie:) tez bym chciala, zeby formalnie bylo to juz zakonczone i zeby wszyscy sie juz o nas dowiedzili. moja rodzina zna go , ale nie wie tej istotnej rzeczy , ze jest w trakcie rozwodu. ale polubili go i widza , ze jestesmy szczesliwi. tylko jak uslysza kim on jest to nie wiem co to bedzie. ale razem damy rade. dobrej nocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja chwilkę poczekałam, ale tylko chwilkę i powiedziałam swojej mamie (myślę zresztą, że sama się domyślała) i pewnego dnia, gdy spytała jak to możliwe żeby uchował się taki fajny 29-letni facet, odpowiedziałam jej, że nie uchował się :) Zresztą, tak jest chyba lepiej - jest jasna sytuacja i w razie \"W\" zawsze mogę pogadać z mamą. Mam to szczęście, że moi rodzice są wyrozumiali, wiedzą że w życiu bywa różnie i nie przekreślają nikogo, choćby z powodu rozwodu. Choć pewnie wymarzyli sobie dla mnie kogoś bez bagażu takich doświadczeń, to myślę że cieszą się przede wszystkim moim szczęściem - czego i Wam moje miłe życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
Witam, odkryłam temat dziś poraz pierwszy. Nie mam teraz siły by opisać moją historię (chce mi się spać ;) Czuję że tu wkońcu zostanę zrozumiana.Powiem w skrócie: Mój mężczyzna tez jest w trakcie rozwodu...Poznaliśmy się 7 lat temu, ponad 2 lata nie mielismy ze sobą kontaktu (stchórzyłam, gdy podjął decyzję o rozwodzie). On doszedł do wniosku że jeśli nie będzie ze mną to jest Mu wszystko jedno,bo tylkoja byłam dla Niego sensem życia... Ja z kolei próbowałam ułozyć sobie zycie z wolnym facetem... Teraz spotkaliśmy się całkiem przypadkiem, ja - po zerwaniu zaręczyn i odwołaniu ślubu, On - po złozonym wniosku rozwodowym i sprawie w toku... Nie dochodziła do nas żadna inna myśl niż ta że musimy byc już teraz razem. Jesteśmy przeszczęśliwi... Jutro przeczytam wszystkie Wasze wypowiedzi, chciałabym Was poznać i Wasze sytuacje. Też mi sie wydaje, że razem będzie nam łatwiej przez to przejść. Jego "jeszcze żona" wiedziała kiedyś o nas (zresztą wszyscy wiedzieli, że liczę się dla Niego tylko ja i ze nie jest to zwykły, kilkumiesięczny romans). Ona chce by rozwód był z Jego winy. Obawiam się jednego...że będzie chciała wezwać mnie na świadka na sprawę rozwodową. Mimo iż nie byłam bezpośrednią przyczyną Jego decyzji i podjął Ją sam, nie spotykajac się ze mną, mam świadomość że ona może wykorzystać fakt ze kiedys bylismy razem. Czy któras z Was była lub jest w takiej sytuacji? W sumie to ona nawet nie ma dowodów ku temu swiadczących. No ale... ja już jestem zdecydowana, to jest facet mojego życia - jestem tego pewna. Jest to dojrzała, poważna decyzja. Miałam się nie rozpisywać a tu... ;) Wszystkim Wam życzę szczęscia, walczcie o nie. Życie jest za krótkie by spędzic je z niewłaściwa osobą... Pozdrawiam gorąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
---> Witam niespodziankę :) Słuchaj, skoro jego żona nie wie o Tobie, nie ma dowodów, Twoich danych, innych świadków którzy wiedzą o Tobie to jak może wezwać Cię na świadka? Swoją drogą dobrze, że żadna z nas nie trafiła na taką, która \"sama już nie chce, ale nie odda\" wiecie - śledzenie, dziwne zbiegi okoliczności, groźby itp. Tak czy inaczej szczęściary z nas :) Miłego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytam
czy wiecie ile to wszysto trwa od momentu złozenia pozwu poprzez rozprawe az do rozwodu?? oczywiscie zakladajac ze wszystko jest bez przeszkod. jak wogole to wyglada?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Różnie to trwa. Od 1 do 3 lat. Można wnieść o procedury uproszczone i wtedy jest znacznie szybciej. Na początku i tak zawsze jest rozprawa pojednawcza i jeśli nie dojdziecie do porozumienia, na następnej może być już nawet orzeczenie o rozwodzie. Zależy to jednak od wielu czynników np. czy macie dzieci, jak długo jesteście małżeństwem, czy ma być orzeczenie o winie którejś ze stron czy bez takiego orzeczenia, czy dogadany jest podział majątku, czy wnosi się o alimenty dla dzieci albo dla powoda/powódki, no i przede wszystkim czy nie utrudniacie sobie wzajemnie ;) Z tego co wiem są trzy czynniki, które muszą byc spełnione: rozkład pożycia uczuciowego, gospodarczego, a trzeciego nie pamiętam :) Generalnie, sąd nie musi przychylić się do pozwu rozwodowego i może orzec separację (zadaniem sądów nie jest rozwodzenie a doprowadzanie do pojednania) jeśli widzi szansę na odbudowanie małżeństwa. Często orzeka separację, jeśli rozkład małżeństwa trwa krócej nić od roku. Dlatego jeśli zależy Ci na rozwodzie a nie na separacji warto tak skonstruować pozew by pokazać, że rozkład pożycia jest trwały czyli trwa więcej niż rok i wszelkie uczucia wygasły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytam
gdy sytuacja jest taka : małżeństwo trwało krótko 3 lata , jest dziecko , nie mieszkaja ze soba rok, nie ma winy zadnej stron, pozwu jeszcze nie złożył ale złoży pod koniec sierpnia. to jak to moze wygladac ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
piękny upalny mamy dzień ....a mnie coś trafia !! :/ wróciłam z pracy ,moje kochanie też ..równiedobrze moglibysmy wspólnie zjeść obiad i gdzieś się wybrać ,ale niestety nie mozna tak jeszcze.!! :( kurcze ja sobie to kiedyś odbiję , haha zacałuje go chyba i uduszę z tej miłości jak juz będzie mój :) teraz doceniam to jak mozna sobie za rączkę spacerować z tym JEDYNYM , a teraz serce sie rwie , a rozum każe zostać... ojeju jeju ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj... to niefajnie. Chwalić się nie będę ale akurat na to nie mogę narzekać :) Nie przejmuj się - jestem pewna, że już niedługo nadrobicie z nawiązką. Trzymajcie się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
witam fajnie ze jestes zielony_groszek, bo akurat Ty wczoraj odpisałas na moją wypowiedz a wiec...prawda jest taka ze "ona" zna moje dane, adres itd, ale fakt faktem dowodów nie ma, zadnych zdjec itd, teraz nie wie ze sie spotykamy, ale mieszkamy w jednym miescie i mam wrazenie ze to kwestia czasu... a rozprawa dopiero poczatkiem wrzesnia ;( (pierwsza była juz pod koniec kwietnia ale sąd uznał ze trzeba zrobic "wywiad srodowiskowy" itd który miał potrwac min. pół roku -straszne) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
...a tak w ogóle to bardzo pragniemy zamieszkac juz razem ale...sytuacja nie pozwala, tzn. "ona" całą winę chce przypisac Jemu (nie chce isc na ugodę w ogóle) i bedzie szukac dowodów; a nam jest tak szkoda czasu, zycie jest takie krótkie... mój kochany twierdzi ze mamy zamieszkac i już... i się nie przejmowac, On chyba ma nadzieje ze to by sie nie wydało boję sie ogromnie ze ten rozwód bedzie trwał kilka lat i stracimy tyle czasu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja mam dzisiaj jakies mieszane uczucia co do sytuacji w ktorej jestem i jakos na czarno wszystko widze. najgorsze jest to , ze pomimo tego , ze go kocham to mu nie potrafie tak zaufac jak bym chciala. mysle, ze to ze wzgledu na to , ze to jednak zonaty facet. te zle mysli sa okropne i tak od czasu do czasu powracaja zupelnie bez powodu. przerazaja mnie pewne rzeczy jesli chodzi o przyszlosc . ale w tej sytuacji to nawet o przyszlosci nie chce myslec , tylko po cichutko tak sobie marze o nas.i czasami chce uciec jak najdalej od niego. to sa takie chwile. bo wiem , ze jednak bedac z nim czuje sie szczesliwa. a on caly czas doslownie mnie wspiera gdy tylko smutki sie pojawia. pytam....pytala o rozwod. nie bardzo sie w tym wszystkim orientuje, ale z tego co wiem moze trwac od kilku miesiecy do kilku lat. zalezy to od wielu czynnikow. a jesli obie strony sa zgodne co do rozwodu to rozwod jest szybko. gorzej jak ktos chce udowadniac czyjas wine to wtedy moze sie ciagnac latami. niespodzianka.....czasami tak to chyba jest , ze nawet jesli sie ucieka to i tak milosc dopada. troche dziwna sytuacje, zeby Cie jego zona wzywala na swiadka. ale zawsze mozesz odmowic skladania zeznan. zycze powodzenia i zeby nie ciagnelo sie to wszystko dlugo. zielony groszku..... tez sie ciesze , ze jego jeszcze zona tez tego rozwodu chce i sa zgodni w tym , ze lepiej im bedzie oddzielnie. ktos kto......w koncu doczekamy sie tych obiadkow i pokazemy calemu swiatu nasze szczescie. pozdrowienia dla Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
ninke dziękuje za miłe słowa... ciagle nie mam czasu wiecej napisac ale juz niedługo... jest wiele spraw które mnie bolą, chce sie tym podzielic pozdrawiam, do usłyszenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiecie co dziewczyny? Najsmutniejsze dla mnie jest to, że staram się podchodzić do wszystkiego \"na chłodno\", bez emocji, bez większych planów i marzeń i tak bardzo racjonalnie... wiem, ja wiem, że zależy mi na nim i tęsknię gdy go nie ma - ale brakuje tego szalonego porywu serca, tego gorącego płomienia takiej wielkiej magii... hmm, sama nie wiem jak to ująć to wszystko jest tak \"wyważone\" jakby \"wyjałowione\", może nawet za bardzo... Pewnie wiecie o co mi mniej więcej chodzi, to tak jakby nie było tego pierwszego wielkiego, namiętnego uczucia. Jest mi z nim rewelacyjnie - uwielbiam go ale... nie jestem pewna czy go kocham. Do tej pory kochałam inaczej... a może to moje serduszko się wyjałowiło zanim nastał On...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
jestem:) tak sobie myślę nieco z przekąsem ....skoro na dobra sprawę my jesteśmy "kochankami" to jak nazwać naszych "ICH" zdradzający mężowie w trakcie rozwodu....a w skrócie? hihi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
zielony groszku.... wiesz ja nie potrafię podchodzić "na zimno" choć wiem że nawet wiele to ułatwia w naszych zwiazkach, ja mam ten poryw serca , wzruszenia i szczęśliwości .!! Właśnie dopiero teraz tak mam , nigdy przedtem tak nie czułam ,teraz wiem że kocham , uwielbiam z nim spędzać czas , każdą sekundę bo wtedy wszystko jest takie WOW :) Ja mogłabym skakać do nieba , chodzić na rzęsach i wogóle to chyba wlecieć pod chmury tak mi cudownie :) nie doświadczałam takiego uczucia nigdy przedtem , zreszta .....ta jego buzia wiecznie uśmiechnięta gdy jesteśmy razem ..wiesz to chyba jest miłość - przynajmniej tak ja sobie wyobrażałam !! tyle że tak samo jak potrafię się cieszyć tak samo przeżywam mocno wszystko , mam takie same skrajności .Gdy się coś dzieje to smutek jest niesamowity - potem się oczywiście okazuje że to moja nadinterpretacja i jest juz dobrze , ale gdy tylko pomyślę sobie , że to mogłoby prysnąć jak bańka mydlana to ....to nie wiem co by było :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
niewyobrażam sobie życia bez niego.......a doskonale wyobrażam sobie jak wyglądałoby z nim :) oczywiście jak w bajce :) każde spotkanie, każdy wyjazd z nim daje mi tyle energii , że aż mnie ponosi :) teraz też tak mam !! warto dla tych chwil żyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktosiu... bije od Ciebie tyle radości, optymizmu i pozytywnej energii :) No żesz kurka - aż zazdrostkam czasami :) Ale ta zazdrość to taka pozytywna. I jak czytam to, co piszesz i jak piszesz to od razu udziela mi się i... jest mi spokojniej i weselej. Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
zielony groszku....ale czasami płacze i żyć mi się odechciewa ! z pretensjami do losu dlaczego akurat ja tak trafiłam , o ile łatwiej związać się z kimś wolnym , bez takiego bagazu.. No ale z drugiej strony taki to mało wie o życiu , to nie za fajny -bo chyba tez tego się troszke oczekuje, aby mieć jakieś poczucie bezpieczenstwa , które zapewnic może ktos co juz się nauczył czegoś. nie ukrywam że chciałabym aby on był tylko mój..no ale cóż :) nie mozna miec wszystkiego !! grunt że szczęście jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
wiesz czasami myślę,że daleko mi do tej JEGO żony....nie mam się czym równać z nią. Nigdy pewnie tez nie będę tak ważna chyba dla niego. To ją pokochał ta pierwszą miłością , ma z nią dziecko ...owoc miłości, jak to nazywają jedni ..... A ja? Ja jestem teraz , też miewam obawy jak ktos napisał na poczatku tematu , że gdy będzie rozwód on mnie tez zostawi (obawy rzecz ludzka :) )aby zacząć nowe zycie. Zazdrosna jestem o to co ich musiało połączyć ,a że wiele ich podzieliło...no cóż, zawsze jednak to ona będzie tą pierwsza pod każdym względem. To tak jak widzisz jakis cudowny widok , cos niesamowitego ci sie przydarza, za pierwszym razem masz to wielkie WOW...za drugim mozesz cieszyć sie tym ,ale juz nie ma tych emocji... To jest dla mnie problem. Udajemy się w wiele miejsc, które dla mnie są pierwszy raz widziane , a on..juz tam był - z nia. W końcu tego nie da sie oszukać , oni byli małżeństwem :( ech...widzisz i gdy tak zaczynam myśleć moga mnie chycić dołki ,ale w gruncie rzeczy jestem zakochana i szczęśliwa !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie dopuszczaj do siebie smuteczków. Nie dziś :) Lato, słońce i weekend nadchodzi. Ja nie jestem zazdrosna o jego przeszłość ale tak jak i Ty (zresztą wspomniałam kiedyś już o tym) boli mnie - czasem nawet bardzo, że on mnie nigdy tak nie bedzie kochał. Z jego opowieści choć nie mówi o tym wprost, wiem że kochał ją do szaleństwa. Staram się nie dokładać sobie \"do pieca\" i kiedy zdarzyło się, że oglądaliśmy jakieś zdjęcia i on spytał czy chcę ją zobaczyć - powiedziałam - nie. Nie chcę mieć jeszcze większych kompleksów. Wystarczy, że kiedyś siedzieliśmy na plaży z jego siostrą i znajomymi i zaczęły się tematy wesel (jako że jego siostra wychodzi za mąż), o tym kto to nie chciał by rzucać ryżem (okazało się że on i jego żona) ile butelek wina poszło itp.itd. A ja zastanawiałam się czy przyłączyć się do rozmowy, udać że nie słyszę i uśmiechać się czy może pójść i utopić się w morzu. Wystarczy, że słucham o tym jak byli tu czy tam. Wystarczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×