Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość ula s

KOMU UDAŁO SIĘ WYJŚĆ Z NAŁOGU NADMIERNEGO WYCISKANIA/OCZYSZCZANIA TWARZY???

Polecane posty

Gość enchilada
posmarowam niveą tłustą ale szczypie jeszcze bardzije, już nie chce ruszać, zresztą nie mam nic innego w domu, a co myślicie o tym? http://torebka.kafeteria.pl/katalog.php?mode=view&id=471 pamietam ze kiedys ta nazwa na forum sie przewijała. chodzi mi o przebarwienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi jakos puritin nigdy nie podpasowal...ale tego akurat nie stosowalam :) ale nie sadze by taki normalny krem jakos znaczaco na przebarwienia pomogl...tak szczerze :) te cholery sa strasznie oporne :o ja mam 3 duze przebarwienia pozapalne od miesiaca bo mialam bardzo glebokie rany i nic na nie nie dziala... :o poza tym mam kilkanascie mniejszych na twarzy tez bo o reszcie ciala to juz w ogole nie wspominam :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem po kolejnej mikro i teraz juz moge smialo napisac, ze z tygodnia na tydzien moja skora lepiej znosi ten zabieg. Nie jest juz nawet tak bardzo zaczerwieniona jak po poprzednich i w ogole nie piecze (mimo ze dzisiaj derm. dosc ostro \"tarla\" w tych najwrazliwszych miejscach pod oczami, bo tam mam najbardziej rozszerzone pory). Szkoda, ze nie zrobilam sobie zdjecia przed i po, moglabym wam pokazac roznice, bo juz zaczyna byc widoczna. I skora jest przede wszystkim gladziutka w dotyku. Ustalilysmy, ze jeszcze dwa zabiegi i koniec. W sumie wiec wyjdzie 6. Czytalam kiedys, ze wlasciwie dla problemowych cer optymalna ilosc to 10, ale nie bede juz przeginac. Zobaczymy jak skora bedzie sie zachowywac bez zabiegow. Tydzien po ostatniej mikro planuje zaczac delikatnie sie opalac z filtrami. Juz nie moge sie doczekac, bo poki co strasze bladoscia, a dookola coraz wiecej opalonych ludzi. Tak w ogole to dopiero teraz, po miesiacu nieruszania twarzy tak naprawde widac jakich spustoszen sie samemu narobilo. I dopiero teraz dociera tak naprawde, ze mozna bylo temu wszystkiemu zapobiec. Naprawde im wczesniej tym lepiej, wie o tym kazdy z nas, ale moj wniosek jest taki, ze do tego trzeba po prostu dojrzec psychicznie. Juz kiedys pisalam o tej klapce, ktora musi pewnego pieknego dnia zaskoczyc i tej wersji bede sie trzymac. Ja teraz nadal mam zaskorniki i czasem cos mi wyskoczy, nie jest wiec idealnie, ale mimo to nie mam ochoty na dotykanie twarzy, bo juz tak daleko zaszlam, ze nie chce tego niweczyc. Wiec jednak sie da powstrzymac. I nie chodzi nawet o motywacje w postaci wydanej kasy na zabiegi, bo kiedys tez wydawalam 100 zl na jeden, a mimo to po trzech potrafilam sie zmasakrowac. Po prostu doszlo do mnie nareszcie, ze naprawde nie warto sie samookaleczac. Swiat jest o wiele piekniejszy bez tego. Zycze wszystkim, zeby szybko przekonali sie o tym na wlasnej skorze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Powiem Wam, że nie jest tak łatwo wyjść z nałogu. Mój przypadek mówi sam za siebie. Pragnę z całych sił i nie wyciskam prawie przez miesiąc.... skaczę z radości do chmur. I co z tego, jak wystarczy jeden dzień zwiększonego stresu, gorsze myśli, czy chociazby pozwolenie samej sobie na wyciśnięcie jednego...i dalej juz jakoś się paluszki same rozpędzają. Cieszę sie tylko, że nie narobiłam sobie wielkich dziur a tylko pełno małych strupków, które po tygodniu znikną- miejmy nadzieje o ile oczywiście zbytnio nie rozniosłam zarazków. Może niektóre już sa na idealnej drodze ku wyjściu, jak np XY2 która podziwiam, ale uważajcie, też myslałam, że juz mi sie uda. Ale naprawde świetne jest niewyciskanie, rzeczywiście od razu jest się inna osóbką, wesołą itp. czego w tym momencie nie mogę powiedziec o sobie, dziś u mnie +/- ale może od jutro rozpocznę wstawianie kochanych plusików :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milena, zgadzam sie z toba. Ja juz sie z tym mecze ladnych pare lat i wiele razy mialam lepsze okresy, w trakcie ktorych bylam pewna, ze to juz definitywny koniec... Mimo to po jakims czasie wracalam do tego. Probowalam wszystkich sposobow (z zarowkami, lustrami, krotszymi albo dluzszymi paznokciami itp) + wiekszosci kosmetykow, w tym rowniez naturalnych + mialam wizyty u dermatologow + badania hormonalne, tabletki anty itd. itp. Nic w zasadzie na dluzsza mete nie pomagalo. Jeszcze raz napisze, ze uwazam, ze po prostu na kazdego musi przyjsc odpowiedni czas. Tego nie da sie wytlumaczyc, po prostu pewnego dnia budzisz sie i od tego momentu postanawiasz zmienic swoje zycie i wyjsc z nalogu. I nawet nie musi nic wielkiego sie stac, zebys doszedl do takich wnioskow. Ja dochodzilam do tego co mam teraz powolnymi krokami. Kiedys porafilam narobic sobie wielu glebokich ran, ktore sie saczyly wiele dni, potem zostawaly po nich blizny i dziury. Pozniej cos mi zaskoczylo w tym pustym lbie :P i nadal sie masakrowalam, ale juz nie dopuszczalam do ran (po prostu widzac, ze nie moge do konca czegos wycisnac, zostawialam to w spokoju i albo wyciskalam po jakims czasie, az juz ewidentnie mozna bylo, albo samo znikalo). I na czym stakim wlasnie minal mi ostatni okres masakry - na niedopuszczaniu do powstawania ran. To pomoglo mi w jakims stopniu oddalic sie od nalogu i choc w minimalnym stopniu zregenerowac skore. A pote bylo juz coraz lepiej, az w koncu zdecydowalam sie na mikro, ktora tym razem odegrala naprawde duza role w moim przestawieniu sie. Byc moze kiedys wroce do masakry, a moze juz nigdy, tego nie wiem. Poki co jest dobrze i kiedys balabym sie o tym pisac, zeby nie zapeszac, teraz juz mam to w dupie czy zapesze czy nie, po prostu musze przestac sie bac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
To co piszesz to prawda. Chcę jeszcze dodać, że mi sie wydaje że ów klapka zaskoczyła.... wogóle dziwie się , ze kolejny raz się zmasakrowałam. Pocieszam się tym, że i tak robię to rzadziej i wiekszej mierze nad tym panuje. Chociaż tak naprawde dopiero po masakrze uświadomiłam sobie co ja takiego zrobiłam :( to jak TRANS. Najorsze jest to, że podczas tego transu tak jak napisała Pani psycholog- nic sie nie liczy, są tylko nasze syfki, jest ulga... Ja np już nie patrze wtedy na sterylność tylko dusze pokolei co się da, wiadomo, że wszytskie zarazki niemiłosiernie się roznoszą.... drapię, cisnę :( ech. W sumie to było fajnie, ale nie mogłam znieść tych zaskórników :( nie potrafię się z nimi oswoić :( zaakceptować :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Kiedys porafilam narobic sobie wielu glebokich ran, ktore sie saczyly wiele dni, potem zostawaly po nich blizny i dziury. Pozniej cos mi zaskoczylo w tym pustym lbie i nadal sie masakrowalam, ale juz nie dopuszczalam do ran"...skad ja to znam ;) zawsze to choc troche lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zla na siebie
mnie osobiscie teraz najbardziej dobijaja glebokie dziury jakich sie przez to wyciskanie nabawilam. wczesniej nie bylo tego tak bardzo widac ale teraz kiedy sie pilnuje, nie wyciskam to jakby bardziej sa one widoczne. Skora bez pryszczy ale coz z tego jak pelno dziur.:( Najbardziej usiany dziurkami jest prawy policzek i broda, na lewym sa ze dwie, a czolo super ( tam nigdy nie mialam pryszczy). Kilka lat mialam tak ze pryszcze byly tylko na jednym policzku a reszta twarzy czysciutka. Juz nawet nie pamietam jak doszlo do tego ze zaczelam sie wyciskac, ale sadzac po tym jednym policzku to pewnie tam cos mi wyskoczylo i sie zaczelo. Bo gdybym miala typowy tradzik to pewnie wystapilby na calej twarzy. Taki glupi czlowiek byl to teraz ma:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trans tez znam doskonale i niehigieniczne oczyszczanie rowniez - wlasciwie kazda moja masakra byla niehigieniczna :) Dopiero juz PO dostawalam szajby i uruchamialam cale pogotowie ratunkowe, jakby to mialo cofnac czas ;) Naprawde uwazam, ze dochodzenie do dobrych efektow malymi krokami jest w porzadku. To, ze juz sie nie masakrujemy tak mocno jak kiedys i nie dopuszczamy do ran, to naprawde OGROMNY SUKCES! Moze dla kogos z zewnatrz to zadna roznica i masakra jak kazda inna, ale mysle, ze kazda z nas, zaawansowanych nalogowiczek, wie, ze to duzy krok naprzod. Trzeba tylko utrzymac te tendencje i z tygodnia na tydzien czy miesiaca na miesiac eliminowac kolejne elementy nalogu. Powoli powoli do celu, ale juz na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
zła na siebie-- u mnie też to się kumuluje na jednym policzku, chociaż ostatnimi czasy sobie poroznosiłam i gdyby nie wyciskanie to pewnie byłoby git. A odnosnie tego, że teraz jak nie wyciskasz to rany, dziury bardziej denerwują i sa jak gdyby bardziej widoczne to mam to samo! Tyle czasu bez wyduszania, już nie miałam sączących się ran, a jakoś dzień czy 2 przed tą masakrą jak sie szykowałam do wyjścia wpadłam w furię, że i tak wyglądam strasznie, mam dziury, przebarwienia i dupa z tego całego niewyciskania....poprostu jakoś źle odbieram siebie, bo przeciez logiczne , że było lepiej jak tyle czasu nie dusiłam :( oj tam, zaczynam od nowa i tyle :/ ale nie wiem, czy lepiej obiecywac sobie, że tym razem nie wyduszę, czy żyć z dnia na dzien. I co zrobić, aby zaskórniki nie stanowiły takiego problemu, kiedy się już je zobaczy to następuje taka chęć ich usunięcia, że przeplata się ona przez każdą myśl..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Kilka lat mialam tak ze pryszcze byly tylko na jednym policzku a reszta twarzy czysciutka. Juz nawet nie pamietam jak doszlo do tego ze zaczelam sie wyciskac, ale sadzac po tym jednym policzku to pewnie tam cos mi wyskoczylo i sie zaczelo." Ja tez tylko jeden policzek tak sobie zalatwilam :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"I co zrobić, aby zaskórniki nie stanowiły takiego problemu" zrobic wtedy jak jest mozliwosc jakas dobra sciagajaca maeczke na przyklad z zielonej glinki...powinny sie choc na troche zrobic mniejsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
też chcę cofnąc czas!!! Chciaż nie wiem czy wtedy mimo wszytsko udało by mi sie nie powyciskac przynajmniej tych największych...Mogę nie wyduszać, ale po kilkunastu dniach następuje kryzys, którego jeszcze nigdy nie udało mi się przetrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
milena moze kiedys sie uda :) zawsze lepszy jeden kryzys na kilkanascie dni niz codzienne masakry - ja staram sie myslec w ten sposob...i po prostu wytrwac jak najdluzej sie da :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zla na siebie
Milenko _ tak to wlasnie jest, przez ten cholerny nasz perfekcjonizm nie mozemy sie czasem cieszyc tym co mamy. Juz nie wystarcza nam twarz bez ran to zaczynamy dolowac sie dziurami i przebarwieniami a to czesto prowadzi do masakry. Musimy pokochac siebie, to podstawa. Cieszyc sie z malych sukcesow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Quleczka - niby racja :) chociaż pare dni cieszyłam się superprzyjemnym malowaniem się, z którym praktycznie nie było problemów, ok lece się uczyć ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zla na siebie
jak buzia jest ladna to naprawde az milo jest sie pomalowac. jesli jest w ranach , krostkach itp. to sie az nie chce twarzy tykac, robi sie to raczej z koniecznosci, co by czasem kogos nie wystraszyc.Zreszta w takim przypadku to nawet makijazem tego nazwac nie mozna, po prostu maska, zatuszowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zla na siebie
ja czasem , po wielkich masakrach to w ogole nie nakladalam podkladu ani zadnych pudrow tylko sam korektor, bo wydawalo mi sie ze twarz wyglada jeszcze gorzej. A saczacych sie ran i tak nie dalo sie zakryc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Nie no ja to już nie pamiętam kiedy mogłam się pokusić o sam korektor.... u mnie największym lajtem jest krem+lekki podkład-NIVEA, a na większe przebarwienia dermacol oraz dodatkowo puder :/ no maska rzeczywiście jest straszna, ale wolę to niż świecić ranami. Ogólnie na najgorsze dni staram się lepiej ubrać i ładniej oczka podmalować aby czymś odciągnąć uwagę od cery, a przynajmniej troche poprawić sobie humor. Niedawno w sumie to nawet wychodziłam na saune/ basen bez podkładu, ale teraz znów na długi czas stanie sie to niemożliwe. Buuuuuuu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Trochę tam poknociłam :) jak mam lajtową skórcię to starcza sam lekki podkład i ociupinka dermacolu, a jak jest źle z twarzą to dwa powyższe w większej ilości i puder :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milena, nie martw sie, przetrwasz kolejny kryzys i znowu za chwile bedzie lepiej. Przypomnij sobie ile to juz masakr w swoim zyciu przetrwalas, pewnie nie raz o wiele gorszych. Glowa do gory i usmiech na twarz. Wiem, ze jest ciezko, doskonale pamietam te czasy, ale w sumie nic innego nam nie pozostaje jak zyc dalej i miec nadzieje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nawet teraz jak mam dosc ladna buzie po mikro, musze stosowac podklad, zeby wyrownac koloryt cery, do tego korektor na jakies drobne plamki i naczynka, i albo puder brazujacy, albo roz (to juz tylko dla zbrazowienia twarzy, bom blada - jak sie opale, to ten element makijazu odpadnie; ten pierwszy mam nadzieje tez i tylko korektor zostanie ewentualnie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Życze Ci tego! :) bo już się tak przez to wycierpiałyśmy w życiu, że każdy dzień walki/męki to koszmar :( ech ja na własne życzenie to przeciągam ( powrót do normalności której juz nie pamiętam).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki i wzajemnie! :) Ten dzien musi kiedys nastapic. Ja jak juz z tego wyjde, to chyba w podziece za koniec koszmaru zaangazuje sie w jakas dzialalnosc charytatywna, zeby zrobic dla kogos cos dobrego (ale najpierw trzeba zrobic cos dobrego dla siebie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie to, zebym chciala pomagac innym tylko i wylacznie z wdziecznosci za cos dobrego, co mi sie przytrafilo ;) Myslalam juz o tym wczesniej, ale zeby to robic dobrze i z usmiechem, trzeba chociaz w czesci akecptowac siebie, inaczej nic z tego. Boze, jak ja wyjde z nalogu, to chyba bede skakac do nieba, usmiechac sie do wszystkich dookola, bede lepszym czlowiekiem po prostu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Z tą dzaiałalnością charytatywną doskonale rozumiem. Przeciez tak ogromnym cierpieniem jest gojenie twarzy, mus wyjścia do ludzi w złym stanie, sączące rany, a dość często nawet ból fizyczny i psychiczny :( A przecież tak kolorowo jest jak nie wyciskamy, jak buzia się poprawia. Stajemy sie innymi ludźmi, bardziej społecznymi- przynajmniej ja i ogólnie weselszymi, dobrymi, miłymi i inne. Dlatego wiem, że jak z tego wyjdziemy w końcu przestaniemy być np tak jak ja złośliwymi. Bo jak jestem w złym stanie to niczego mi się nie chce, siedze i się dołuje, rzadko udaje mi się myśleć optymistycznie. A kiedy jest poprawa odczuwam chęc pomocy innym itp! Naprawde tak bardzo zmienia sie moje zycie i podejście do niego wraz z poprawą/ pogorszeniem stanu cery!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o ja sie nie zgodze... ze to jaka mamy cere determinuje jakos nasz charakter i usprawiedliwia nasze zachowania... to zalezy tylko od nas :) to tak jakby ktos bez rak mial zawsze prawo byc w zlym humorze, nie mily dla innych i w ogole... dzialac charytatywnie tez sie powinno z potrzeby serca jak dla mnie, niezaleznie od tego czy nas "nagrodzono" rowiazaniem problemu czy nie... wtedy moze prosciej by bylo dostrzec jak maly jest nasz problem :) dziewczyny , no sory ale cierpienie potrafi byc 1000 razy wieksze niz takie spowodowane przez problemy z cera :) przepraszam ,ze tak ostro...ale jestem dosc swiezo po lekturze watku gdzie dziewczyna niemal podobnie jak my tutaj o naszych ranach i problemach z cera, wypowiadala sie o swoim ciele z celulitem i o tym jak to niszczy jej psychike... wyborazacie sobie? ladna, zgrabna, a pisze, ze nienawidzi swojego ciala bo ma cellulit i chowa sie w dlugich spodniach i dlugich rekawach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
No prawda, prawda, bo to jest w naszych głowach. Ale nie pisz mi , że się ze mną nie zgodzisz bo nie jesteś mną. Ja właśnie mam tak jak napisałam, mi rujnuje życie cera i problemy z nią związane ;/ :(:(:( i jest tak jak pisze, może niepotrzebnie skategoryzowałam innych, ale na mnie ten problem tak się odbija :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MilenaMilenaMilena
Wiem, że nie powinno tak być. Ze życie dostarczy większych stresów i zmartwien niż cera, ale mam jakies takie głupie myślenie, ogromny wstyd przed wyjściem do ludzi z marną buzią :( Kiedy mi się to poprawia naprawde to po mnie widać, jestem o wiele weselsza i o wiele wiele bardziej pewna siebie. Po masakrach bardzo ze wszystkimi się kłócę, jestem poprostu już znerwicowana na tym punkcie. Wiem to już się kwalifikuje pod leczenie psychiatryczne pewnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Quleczka, dlatego wlasnie napisalam to ponizsze: "Nie to, zebym chciala pomagac innym tylko i wylacznie z wdziecznosci za cos dobrego, co mi sie przytrafilo Myslalam juz o tym wczesniej, ale zeby to robic dobrze i z usmiechem, trzeba chociaz w czesci akecptowac siebie, inaczej nic z tego." Jesli czlowiek chodzi non stop zalamany i smutny, to chocby nie wiadomo co, nie bedzie w stanie pomoc innym, poki nie pomoze sam sobie. A jesli jest szczesliwy, zwlaszcza po wlasnym duzym cierpieniu, to jest zupelnie inaczej. Oczywiscie nie do kazdego sie to odnosi, bo pewnie niektorzy z nas po wyjsciu z nalogu zajma sie innymi sprawami, niekoniecznie charytatywnymi, wiec to nie jest regula. A co do porownywania cierpien, to sie z tym nie zgodze. Oczywiscie co innego jak ktos jest po amputacji nogi czy reki, co innego jak ktos straci rodzine i dom, a co innego jak ktos ma problemy z cera czy cellulitem. To sa rozne sytuacje, ale cierpienie jest jedno i to samo, i tworzy sie w naszej glowie. Jest to reakcja na dana sytuacje, jaka nas zastaje, bez wzgledu na to, jaka ona jest (czy prawdziwa tragedia, czy nasze wyolbrzymianie). Dlatego cierpienie czlowieka z tradzikiem moze byc tak samo ogromne jak czlowieka bez reki czy nogi. Czasami nawet moze byc wieksze, zalezy od sily psychicznej i wielu innych czynnikow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×