Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Malice

No i ZABRALI mi FACETA DO WOJSKA .

Polecane posty

Ona244 ----> ja bez mojego jestem już ponad pół roku.Bądź silna, dasz radę!!! Czekasz już 3 miesiące czyli 1/3 masz już za sobą.Niepatrz na to ile Wam jeszcze zostało ale ile już za Wami.Tak będzie napewno łatwiej.Ja właśnie w ten sposób podeszłam do czasu i dzięki temu tak szybko mi to wsystko zleciało :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sunny_22 ---> Dzieki :) Masz racje, powinnam patrzec ile juz minęło.. Na początku jakos latwiej bylo mi tak do tego podchodzic.. czas mi szybko lecial... Czuje, ze teraz przezywam maly krysys odnośnie moich mysli, moich uczuć i emocji... Ale wiem, ze wytrzymam.... przeciez musze, bo kocham mojego Misia, i przez glupie wojsko sie nie rozstaniemy... Wiem, ze jakos to przezyjemy i mam nadzieje, ze potem tez bedzie dobrze... Kiedys bylam bardziej pewna, ze wszystko po tych 10 miesiacach bedzie dobrze, a teraz mam tylko nadzieje... ale i tak dobrze, ze do konca tej nadziei nie stracilam... Troche mnie smuci to, ze mam teraz tyle spraw, i wszystkie przezywam bez niego..... Gdy wyjechal, na nastepny dzien mialam mature pisenka z polskiego i nie moglam sie na niczym skupic.. potem mialam z angielskiego i matematyki i poszlam tylko po to, zeby isc i w ogole sie nie przylozylam, bo ciągle myslalam o moim Misiu ( na szczescie zdalam).. no ale nie moglam sie podzielic tą radością z moim chlopakiem... Potem zdalam prawo jazdy za pierwszym razem i znow musialam cieszyc sie z tego sama... teraz czekam czy dostane sie na studia zaoczne i znowu jestem z tym sama.. Kiedys on byl przy mnie zawsze, w dobrych i zlych chwilach, a teraz musze wszystko przezywac sama.... Mam juz tego dosc.. czasem czuje sie tak strasznie samotna.. a on tak ma tylu kolegów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klaudia22
HEJ WSZYSTKIM!!! Tak, niedawno wróciłam z odwiedzin od mojego misia:) on ma pożno tak przysięga bo do nich przyjeżdza wiceminister obrony Zemke to dlatego. Tak poza tym to dobrze tam mu jest. Oczywiście najgorsza jest ta tęsknota za mną i wolnościa. Jutro tez jade go odwiedzic, bo jutro jest swieto i mozna normalnie tam odwiedzac:) ciesze sie!@!!! Trzymjacie sie i pozdrowienia dla Was. jak co wiecej jutro napisze!!!!! malice trzymja sie i widzisz jest dobrze nie słuchaj tych ludzi co tu bzdury wypisuja!!!! pa pa :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No prosze i sie topik rozkręca hehe :) Cóż rozstane na pewno na jakiś czas, zaburza rozwój związku, moze nawet go cofa... Ale myślę, źe wszysrko można nadrobić. Mojego słonka nie ma ze mną od 12 dni. Pierwsze kilka był spokój, jeszcze to chyba do mnie nie docierało, potem panika i ciągły płacz, wreszcie się uspokoiłam. A teraz niewidząc go tak długo, mam wrażenie jakby nasz związek był taki nierealny, jakby to było cos, co zdażyło się dawno temu, albo było tylko snem. Ale takie odczucia są normalne! To z tęsknoty i nieprzyzwyczajenia do rozstania. Ja teraz odliczam dni do przysięgi - zostało 20. potem już będzie łatwiej To prawda mnie też zniewala bezradność, bo on powinien być teraz ze mną, usmiechac się do mnie, przytulac żartować... A jednak coś wbrew naszej woli nas rozdziela... ja w ciągu dnia nie wiem nie raz co zrobić ze sobą, organizuje sobie czas, chodzę do biblioteki, ze znajomymi, nawet robie porządki i pranie :D Brakuje mi go i nie raz mi smutno, ale ciesze się już myślą, że za te 20 dni będzie znów mój.. Chociaż na te pare dni... Ale... Nie ma takiej kłody pod nogami, której nie można przeskoczyć :) Takie jest moje zdanie. Klaudia, masz naprawdę ogromne szczęście, że mozesz go tak często widywać... Pozdrawiam was wszystkie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No topic nam się zaczął ładnie rozkręcać :) Wy odliczacie czas do przysięgi ja go Jego wyjścia. Dzisiaj jest okrągłe 100 :) Zakreślam w kalendarzu dni. Właśnie przed chwilą skończyliśmy rozmawiać, dowiedziałam się że prawdopodobnie przyjeżdża 19-tego na przepustkę a do woja wrócił z urlopu 11...hehehe...Takie coś mi się podoba jak jest co tydzień w domku :) Mi nieraz też jest ciężko gdy go niema, gdy mam ciężki dzień albo tak jak teraz jak mnie angina powaliła i muszę siedzieć sama w domu (no w prawdzie są moi rodzice ale to nie to samo). We wrześniu kiedy będę miała obronę pewnie też go niebędzie i będę musiała przechodzić przez to sama. Ale wiem, że dam radę choć będzie mi ciężko :) Pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie. Ja uciekam od kompa i spadam się wygrzewać w wyrku. Papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam nadzieję, że nim się obejrzę, też będę odliczac od 100 w dół. No nic ide spać.... I znów nie ma kto utulac do snu... Ehh.. Dobranoc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malice ---> Jsk sie kogos kocha i ktos kocha nas, to pewnie ze mozna wszystko zadrobic, ale ja sie boje tego, ze jak on juz wyjdzie z tego wojska, to juz nigdy nie bedzie tak jak wczesniej, ze bedzie nawet gorzej, ze nie bedziemy umieli znowu przebywa ze soba na codzien... Ja przez pierwsze 3 dni plakalam i najchetniej bym nie wychodzila z domu, ale musialam jeździć na matury... potem któregos dnia zaczęłam sprzątac, zeby juz tyle nie myślec i nie zadręczać się.. a potem w koncu zaczęłam sie spotykac ze znajomymi i nadal tęsknilam, ale juz tak bardzo mnie to nie bolalo.. Ja tez mialam wrazenie jakby naszego zwiazku w ogole nie bylo... potem jak przyjezdzal do mialam wrazenie ze tego rozstania midzu nami nie bylo, ze caly czas byc przy mnie.. ale potem nadchodzila nastepna chwila rozstania i mijalo pare dni bez niego, a ja mialam wrazenie, ze nigdy go przy mnie nie bylo, ze sobie to wymyslilam, ze to byl tylko sen... Ja odliczam tygodnie ile nam jeszcze zostalo.. jeszcze 29... a minęlo juz/dopiero 14... eh... jakos to bedzie Tak, masz racje, po przysiędze jest latwiej.. tzn. czasami.. mi bylo latwiej to teraz, a teraz znow mam jakies doły.. ale wiem, ze mi przejdzie... Spotkamy sie moze za 3 tygodnie, najwiecej za miesiac... Tez odliczam dni do spotkania, choc dokladnie nie wiem ile ich jeszcze bedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie żołnierzówki ;P Ona244 ---> Powiem Ci, że po jego powrocie napewno nie będzie tak jak wtedy, będzie zupałnie inaczej ale czy dobrze czy źle to tylko i wyłącznie będzie zależało od Was. Wydaje mi się że po powrocie faceta z wojska trzeba wszystko zaczynać od nowa (bo w końcu to będzie już zupełnie inny człowiek). Ja już zauważyłam że mój też się zmienił (nawet on tak twierdzi), z ednej strony na lepsze z drugiej na gorsze (niestety). Ja również się boję jak to będzie jak on wróci, szczególnie że zdecydowaliśmy się po tym razem zamieszkać. A nzjwiększe wątpliwości to miałam jak był teraz na urlopie, bo...ciągle mnie denerwował (choć nic takiego nie robił), poprostu działał na mnie jak czerwona płachta na byka, ale na jakieś 3 dni przed jego wyjazdem (jak dotarło do mnie że zaraz znów go nie będzie i niewiadomo kiedy go zobacze) uspokoiłam się. A najlepsze jest to, że on te wszystkie moje fochy, narzekania, wybuchy znosił ze stoickim spokojem (i to mnie też podburzało). Chyba najzwyczajniej w świecie miałam ochotę się z nim pokłócić i tylko szukałam pretekstu, w końcu ostatnią kłótnię mieliśmy ponad pół roku temu, a czasem trzeba się pokłócić nawet jak jest bardzo dobrze ;) Weź się w garść, zrób tak jak przed przysięgą, spotykaj się ze znajomymi, żyj normalnie (tzzn w miarę normalnie), zobaczysz przejdzie Ci dołek :) Miłego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem, że bywa ciężko :) Doskonale to rozumię. Ale jestem zdania, że nawet jeśli człowiek się w jakimś stopniu zmieni, nie koniecznie jest to na minus, po prostu potrzeba trochę czasu, żeby przywyknac. Ja nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi za bardzo :D. Wole siedziec w domu i wynajdowac sobie jakieś zajęcia :D. Chociaż wiem, że z ludźmi czas szybciej leci, ale czasam i będąc między nimi, jeszcze bardziej odczuwam jego brak. A nie chce mi się każdemu po 100 razy tłumaczyć, czemu nie mam świetnego nastroju ani zamęczać nikogo mówieniem w kółko o nim. W każdym razie już niemiewam takich huśtawek nastroju jak początkowo. W którymś momencie pomyślałam sobie nawet, że jeszcze trochę to się odwodnie... z tychnerówó prawie cały czas bolała mnie głowa. Teraz już jest dobrze. (o ile uznać że słowo dobrze jest w tym momencie odpowiednie) Damy sobie rade, popatrz jak już dużo za Tobą. Mażę o dniu, kiedy każda z nas obieści tu na topiku, że z powodzeniem zakonczyła tą 9 miesięczną przeprawę :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JAK
cześć dziewczyny, ona244--> my rozstaliśmy się po 2 miesiącach od Jego wyjścia w zasadzie bez wielkiego powodu. Miał w planach zostać w wojsku, no ale nie wyszło. Ułożyło się inaczej. Zaczął tęsknić do tego z czym i tak związałby prędzej czy później swoje życie. Powiedział że się pogubił, że musi sobie parę rzeczy ułożyć i dlatego nie może mnie krzywdzić :o Dla mnie to żaden powód, bo przez cały ten czas kochałam i byłam przy Nim zawsze kiedy trzeba. No ale tak się stało. Teraz jesteśmy przyjaciółmi, tylko niestety dla mnie- ja coś czuję do Niego jeszcze ;) Ale na to NIE MA REGUŁY. Nie mówię że każdej tak się ułoży. Po wojsku jednak to przyznam- trzeba się siebie uczyć na nowo, bo chłopak się zmienia. Ja miałam jeszcze ten komfort, że służył w naszym mieście, więc sobie nie wyobrażam że jest na drugim końcu Polski. Ale nic straconego, bo zamiast tego przeszłam przez gadanie o wyjeździe do Iraku i na inne misje. Na to potrzeba dużej cierpliwości. W każdym razie życzę Wam tej cierpliwości i twardego charakteru :) bo naprawdę się przyda. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sunny_22 ---> Wiem, ze bedzie zupelnie inaczej.. juz jest inaczej.. Jak sie spotykamy na te 2 dni, to jest tak jakos nierealnie... tzn. jestesmy dla siebie zbyt mili, tak jakby to nie byl prawdziwy związek, tylko jakies udawanie.. Tzn. ani ja, ani on nic nie udajemy, ale jest to zbyt piękne, taka idylla, sielanka, wszystko piękne i fajnie... zbyt piękne.. Wczesniej sie kłócilismy dość duzo, moze nawet za duzo, ale wtedy to bylo taki normalny zwiazek.. taki jak powinien byc.. Teraz jest jest super, smiejemy sie, gadamy, zartujemy, i jest nam bardzo dobrze ze sobą, mysle, ze nawet lepiej niz wczesniej.. Ale jest pewnie tak dlatego, ze widujemy sie rzadko i chcemy jaknajlepiej wykorzystac te parenaście godzin.. No ale jak wroci, to bedziemy ze sobą znowu codziennie i boje sie, ze nie bedziemy umieli sie do siebie na nowo przyzwyczaic, albo ze on juz nie bedzie tesknil, tak jak teraz, bo bede zawsze na wyciągnięcie ręki.. Mysle, ze taki związek na odleglosc, kiedy juz sie spotykamy, jest zbyt idealny.. oboje idealizujemy siebie, bo nie ma nas blisko i piszemy sobie tylko mile i slodkie smski... on mi np. pisze, ze bardzo wiele mi zawdzięcza, ze jestem dla niego wszystkim, ze zasluguje na wszystko co najlepsze... i jest dla mnie taki milutki.. I boje sie tego, ze jak wroci juz na stale i bedzie mnie mial na codzien, to przestanie byl taki slodki, bo juz nie bedzie mnie tak idealizowal... Hm.. Mam nadzieje, ze wiesz o co mi chodzi, bo troche pokręciłam... Moj chlopak jak przyjedzie po poligonie, to tez ma zamiar zostac na dluzej, bo powiedzial, ze pojdzie do lekarza... No i co do tego tez mam obawy... nie wiem jak to bedzie kiedy on bedzie ze mna tydzien... zawsze byl 1 dzien i 1 noc i jechac spowrotem.. a teraz bedzie tak dlugo.. czy bedziemy umieli ze sobą byc w związku na normalnych warunkach, a nie opartym tylko na tęsknocie i wspomnieniach? Bo tak jest teraz.. on jest tam, ja tu.. oboje tęsknimy i wspominamy mile chwile, i te zle tez, ale wszystko wywołuje miłe spokojarzenia... Nie mogę nic zlego o nim mysle, kiedy go nie ma przy mnie, bo zabardzo tęsknie... Ja tez czasem (rzadko) mam do niego o cos pretensje jak przyjeżdża, a on jest taki mily i nawet jak ja na niego krzycze, albo robie mu jakies wyrzuty, to on mnie przytula, i robi taka mine jakby to on byl wszystkiemu winny... i wlasnie zachowuje taki stoicki spokój jak Twoj chlopak... To jest czasem nie do zniesienia.. w normalnym zwiazku tez są kłótnie, a my od 3 miesiacy nic... Nie mowie, ze to źle, bo to nawet bardzo dobrze, ale dla mnie jest to zabardzo nierealny związek... Masz racje, powinnam zyc tak jak przed przysiegą... a nie zadręczać sie glupimi myslami.. bedzie dobrze :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój jeszcze nie był w domu ani razu... ale wydaje mi się, że oni są tacy mili, bo chyba zdają sobie sprawę, że wam ciężko, że to w pewnym senise z ich powodu jest jak jest.. I nie chcą, mając tak malutko czasu go zmarnować. Przez te pare chwil razem, chyba zdecydowanie bardziej myślą o was niż o sobie... Ja na pierwszą konfrontację z ta mową rzeczywistością musze jeszcze poczekać 19 dni... I tez mam wrażenie że bedzie tak cukierkowo... Tylko ciekawe ile razy się popłaczę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malice ---> Masz racje z tą zmieną, niekoniecznie musi byc na minus... Np. moj chlopak jak przyjechal po przysiędze zmienil sie dosc troche.. tzn. nic konkretnego, ale ja czulam te zmiany i czulam sie przy nim obco.. I powiedzialam mu to, a jemu bylo bardzo przykro, ze czuje sie z nim źle, przez niego... Ale potem zaakceptowalam te wszystko male, nieistotnie zmiany i zaczęly mi sie nawet niektóre rzeczy podobać. I na nowo moglam go poznawac, na nowo mnie zaczął fascynowac i na nowo sie z nim zakochałam :) Za kazdym razem gdy do mnie przyjeżdża na nowo sie w nim zakochuje i z zainteresowaniem dostrzegam nowe zmiany. To nie są duze zmiany, bo to tylko moze zauwazyc osoba, ktora przebywala z nim wczesniej bardzo duzo czasu. Np. rodzice mojego chlopaka nie zauwazyli zadnych zmian, a ja tak... To byly gesty, wymowa, inny wyraz twarzy... takie male nieistotne rzeczy, ale dla mnie po miesiącu nie widzenia byly dość wazne, bo chcialam sie spotkac z moim Misiem, a nie z chlopakiem, ktory jest inny i ciągle opowiada mi o wojsku.. Ja kiedy moj chlopak pojechal, mialam wiecej czasu dla siebie, i odnowilam stare znajomosci... wczesciej caly czas spędzalam wolny czas z moim chlopakiem, a teraz wychodze z kolezankami, pogodzilam sie ze starą przyjaciółką, spotkalam sie z dawną przyjaciółką, którą nie widzialam pol roku.. i mialam czas na wlasne sprawy, chociazby na zrobienie prawa jazdy.. Ten początkowy okres kiedy chlopak jedzie pierwszy raz jest najgorszy... ja musialam sobie przeorgaziwoac caly wolny czas.... Musialam sobie znaleźć jakies zajęcia i powoli uczylam sie cieszyc z tego co robie... Na początku robilam rozne rzeczy, zeby tylko jakos zając czas, ale potem zaczęly mi sprawiac przyjemnosc.. Moj chlopak poszedl na 10 miesiecy, no ale zostalo niecale 7:) Dzieki Wam, mam coraz wiecej optymizmu w sobie :) Dziekuje JAK ---> To troche przykre, ze wytrzymaliscie ze sobą tyle czasu, cale wojsko, a potem on zmienil zdanie... I masz racje, bez powodu.. bo przeciez bylas przy nim zawsze, wiec moglas bys i potem... Bardzo Ci wspolczuje, bo to naprawde jest smutna sytuacja, ze juz tyle razem przeżyliscie, a jemu sie tak mozna powiedziec odwidziało... Ale moze jeszcze kiedys bedziecie razem, moze on zrozumie, ze jednak Cie kocha i chce z Tobą byc... Staram sie podchodzic do tego optymistycznie co bedzie jak juz wyjdzie.. wiem, ze na nowo bedą sie układac nasze stosunki, ale wiem tez, ze jesli sie kochamy, to uda nam sie.. jesli oboje bedziemy tego chcieli... Moj chlopak chcial jechac do Serbii na misje pokojową i juz sie nawet zapisal, ale kazałam mu sie wykreślic... W sumie to jego sprawa, ale nie znioslabym tego gdyby on tak pojechal na pol roku... zabardzo bym sie zamartwiala i w ogole... a gdyby cos mu sie stalo, to byl chyba umarla...... No i na szczescie mnie posluchaj i sie wykreślil z tej listy.. Martwi mnie jeszcze to, ze jest troche ulegly w stosunku do kolegów... wszyscy jego kumple zrobili sobie tatuaż i on tez... Tzn najpierw zapytal mnie o zdanie, ja sie nie zgodzilam, ale potem powiedzial, zeby robil co chce, bo to jego sprawa. Potem znowu zmienialam zdanie i napisalam mu smsa, zeby jeszcze sobie nie robil i wszystko przemyslal... On do mnie zadzwonil i dal mi do zrozumienia, ze sobie go nie zrobi, bo przeciez ma jeszcze na to duzo czasu... No i za pare dni dzwoni do mnie i mowi, ze sobie zrobil jednak ten tatuaz.. (Wczesciej mu wyslalam wzory i zrobil sobie taki fajny, ale to nie wazne;))... Wazne jest to, ze go poprosilam, zeby jeszcze poczekal z tą decyzja, a on i tak sobie zrobil.. Troche bylam na niego zla, ze nie liczy sie w ogole z moim zdaniem, ale potem mi przeszlo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze raz do Malice:) ---> Moze masz racje, ze oni starają sie nam umilic tak ten czas.. nigdy sie nad tym tak nie zastanawialam.. Starają sie byc mili i nie kłócic sie z nami, zebysmy mialy co wspominac jak pojadą, i zeby te wspomnienia byly dobre.. Ja nie wiem czemu tak narzekam ze on jest dla mnie taki milutki, przeciez powinnam sie z tego cieszyc, bo jest naprawde dla mnie wspanialy, nigdy az taki cudowny nie byl. Ja chyba głupieje juz bez niego ;) 19 dni :) to juz niedlugo Ja gdy go zobaczylam po przysiędze, to sie odrazu poplakalam i nie moglam nic powiedziec. Tak bardzo sie cieszylam, ze mam go juz przy sobie, ze mnie przytula, ze w koncu czuje jego dotyk i bylam taka szczesliwa i nie moglam z to uwierzyc i tak plakalam i plakalam, a on patrzal na mnie tak słodko i sie usmiechal i mowil, zebym nie plakala, bo juz wszystko jest dobrze.. i wtedy rozryczałam sie jeszcze bardziej, ale w kocu mi przeszlo :) I za kazdym razem jak dostawalam od niego list, to plakalam, teraz juz nie (bo teraz listow nie dostaje ;)) No i oczywiscie plakalam przy pierwszym rozstaniu na peronie, kiedy on wsiadł do pociągu.. i patrzelismy na siebie.. i jego koledzy mowili mi, zebym nie plakala, bo on wroci, a ja sie nie moglam powstrzymac... przy kolejnych rozstaniach juz nie plakalam.... tylko przy ostatnim.. on zaczął tak strasznie plakac i nie moglam patrzec na jego lzy i w koncu sie tez rozpłakałam... eh.. te rozstania są straszne, ale i tak pierwsze jest najgorsze, potem juz mozna sie przyzwyczaic Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
----> Ona244 To prawda, ja tez nigdy nie miałam na nic czasu, wolałam każdą chwiilę spędzac z nim. To zwykle ja jezdziłam do niego. moja rodzinka nie jest zbyt fajna, mało w domu miesca, nie można spokojnie posiedzieć. Sama we własnym domu czuje się dziwnie i wiem, że inni tez nie czują się tam za fajnie. Tak więc bardzo dużo czasu spedzałam u niego. Ja się tam lepiej czuję niż u siebie. Ma wspaniałą rodzinę, cudownych rodziców.. Ale zmierzam do tego, że być moze przez to trochę zbyt się przyzwyczaił, że ja jestem a on nie musiał duzo robić. Czasami tak to czuję... Wiem że teraz chyba bardzije doceni moją nieobecność. Mam nadziję, że po wojsku coś się zmieni, bo on zawsze był domatorem, i ciężko było mi go gdzies wyciągnąć. Liczę na większą innicjatywe z jego strony. Mój chłopak tez myślał o misjach.. On potrafi być uparty i wiem, że jeśli naprawdę się na to zdecyduje, to nawet mój płacz niewiele pomoże... Boję się tego. I wiem, że w takiej sytuacji tłumaczył by to tym, że robi to dla nas, żebyśmy mogli razem zamieszkać i tak dalej.. Tylko że on jest dla mnie ważniejszy niż pieniądze... A tymczasem czekam na tą przysięgę, na poważną rozmowę odnośnie tego wszystkiego, o naszej przyszłości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie ja jestem prawie pewnia, że gdy go zobaczę to się zaleję łzami. :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przy pierwszym rozstaniu nie wiedziałam tak naprawdę co mnie czeka... Spędziliśmy popołudnie razem, wieczorem odprowadził mnie na przystanek a w nocy miał pociąg. To była najdziwniejsza chwila, to nasze rozstanie. Czułam się.. Tak dziwnie pusta. Ani smutku, ani radości.. Nic. Nasze pożegnanie wyglądało tak jak zawsze, jakbyśmy mieli się na 2 dzien zobaczyć... Tylko że niestety na 2 dzien się wcale nie mogliśmy już zobaczyć.. a ja czułam ogromny smutek potem, że to się stało tak.. zwyczajnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malice ---> Teraz napewno bardziej doceni tego, ze Cie nie ma, doceni Ciebie i Wasz związek. Przynajmniej tak bylo u mnie.. moj chlopak napisal mi w liscie, ze dopiero teraz zobaczyl jak bardzo mu jestem potrzebna i jak bardzo jest dla niego wazna. A wczesniej tego nie dostrzegal, bo bylam zawsze kiedy tego chcial. Mysle, ze czasem rozłąka jest dobra... mnie nauczula wiele.. np. zauwazylam, ze powinnam bardziej cenic chwile z moim chlopakiem, bo juz nigdy sie nie powtórzy... zrozumialam jakie błedy wczesniej popelnialam i teraz staram sie juz ich nie robic... spojarzalam na nasz związek z dystansem i zrozumialam, ze bardzo kocham mojego chlopaka, mimo wszystkich zlych rzeczy, ktore mi zrobil... i wybaczylam mu wszystko przykrosci... Kiedys jak myslalam o tym czy mnie ranil, to bylam na niego zla i bolalo mnie to, ale teraz kiedy o tym mysle, juz nie czuje gniewu.. nie wywoluje to we mnie zadnych negatywnych uczuc.. Jesli byl chlopak pojechal by na misje, to dla mnie byloby to najgorsze co mogly zrobic... Nigdy bym mu na to nie pozwolila.. Wolalbym postawic mu ultimatum, ze albo jest ze mną, albo jedzie na misje... Mam nadzieje, ze wtedy wybral by mnie, niz pieniądze... Jesli chodzi o rozstanie, to ja widzilam jak on wsiada do pociągu, widzialam jak patrzy na mnie, a potem pociąg powoli zaczął ruszac i moj Misiu coraz bardziej sie oddalal, a ja myslalam, ze mi serce pęknie gdy na to parzylam... nie moglam nic zrobic.. nie moglam go juz dotknąc.. az w koncu zniknął mi w oczu.. pociąg odjechal, a ja poczucilam taki ból w sercu jak nigdy... Hm.. moze nawet lepiej, ze stalo sie to u was tak zwyczajne, jak przy kazdym rozstaniu.. wierz mi, nie chcialabys patrzec jak Twoj chlopak odjeżdża a Ty masz tą swiadomosc ze jestes bezsilna... Ja chcialam pobiec za nim, powiedziec mu, zeby zostal, ze nie moze mnie tak zostawic.... Ale nie zrobilam nic, bo to i tak by nic nie dalo.. Po prostu stalam na peronie i plakalam.. a potem plakalam jak zasypialam i jak sie obudzilam i przez 3 kolejne dni na mysl o nim odrazu lecialy mi lzy... Ale przezylam :) i jesli przezylam juz to strasznie rozstanie, to przezyje wszystko I Ty tez :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem, że dam radę, pomimo tych wszystkich łez. Przed chwilą właśnie sobie popłakałam.:P Ja po prostu nie wiem jak inaczej rozładować napięcie, więc płacze, potem jest lepiej :) Cieszę się, ze się ten topik rozkręcił, to żadne pocieszenie, że nie tylko ja przez to przechodzę, ale jakoś tak jest raźniej :) Idę zaraz na spacer, potem zajrze :) Miłego popołudnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O właśnie dzwonił :) :) :) Ale tylko na chwileczkę, bo miał ostatni impuls... Z tego co mówił to sie tam nudzą i nic ciekawego nie robią w większości czasu śpi :D Eh.. Jak ja nie lubię takich rozmów na szybko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Amika
No i mojego pewnie tez zabiorą,czuję to.Mamy się pobrac na dniach,a potem to głupie wojo,ech!!!Szkoda gadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malice ---> Do mne początkowo tez dzwonil na doslownie minutke, ale teraz ma juz ze soba komorke i dzwoni i gadalam wiecej :) i lubie jak do mnie dzwoni :) pokochalam jego glos :) a wczesniej nie zwracalam na to uwagi, ale teraz nawet jego glos jest dla mnie piękny i cudowny. :) Chyba zaraz do niego zadzownie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amika ---> ale jeśli bierzecie ślub to niepowinni go brać!!! Wojsko szuka oszczędności, a jeżeli go wezmą to będą musieli Ci płacić ok 800zl miesięcznie! Tak więc jak się pobierzeci to niech weźmie akt ślubu i idzie do WKU go pokazać to na 99% wbiją mu rezerwę :) Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malice ---> przed przysięgą to oni niemogą za dużo rozmawiać. Mój Łukasz na początku też niemiał komórki i rozmwaialiśmy raz góra dwa razy w tygodniu po ok 2 minutki.Tylko że my mieliśmy o tyle dobrze bo on miał przysięgę już po 19 dniach, ale to i tak było najdłuższych 19 dni w moim życiu. Teraz jest lepiej, przyjeżdża co tydzień i gadamy codziennie po ok godzinie :) Ale normalnie przy takim gadaniu to nam się tematy wyczerpują :P Hehehehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sunny_22 ---> fajnie sie masz, ze Twoj chlopak przyjeżdża do Ciebie co tydzien... moj niestety nie moze, bo jest daleko, a w gole to nie daja mu tyle przepustek. a i tak jak dostaje na 72 h, no okolo 20 godzin zajmuje mu podroz tam i spowrotem... A ja wlasnie zadzwonilam do mojego Misia, bo pozazdroscilam Malice, ze do niej zadzwonil chlopak :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inna jednostka
Mój chłopak właśnie odbywa służbę w wojsku. Na szczęście nie jest w Żaganiu tylko gdzieś indziej. Z tego co mówi najgorsze jest to, że się bardzo tęskni za domem. Na szczęście nie słyszałam o tym, żeby praktykowano tam przymusowe zaliczenie dziwki. Niestety przepustki dostaje minimum co 2 tygodnie, ale nie jest tak źle, trzeba być dobrej myśli. Przysięga jest zazwyczaj miesiąc po poborze. To czy człowiek się zmieni zależy od niego samego. Życzę Ci wytrwałości i powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gangsta Raper
Mim zdaniem ta cała słuzba wojskowa to wielkie nieporozumienie. To niepotrzebna strata czasu, a na dodatek psuje psychikę młodych ludzi- uczy ich wykonywania rozkazów, bycia posłusznymi, itp....Poza tym tak długi pobyt z samymi mężczyznami juz sam w sobie jest czymś nienaturalnym i złym...A to całe gadanie, że wojsko robi z chłopaka mężczyznę, jest jedną wielką bzdurą- służba jest dobra tylko dla tych, którzy nie potrafią sami sobie poradzić w zyciu, nie mają własnego zdania i mają na tyle niskie poczucie własnej wartości, że dadzą sie poniżać jakiemus tępemu bucowi tylko dlatego, że ma wyższy stopień....podsumowując: wojsko może zrobić "Coś lepszego" ( bo jeszcze nie 'mężczyznę' ) jedynie z zupełnego franego i zyciowego nieudacznika...wartożciowemu facetowi może tylko zaszkodzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gangsta Raper
No i zapomniałbym napisać o czymś nie mniej ważnym- dzięki temu, że załatwiłem sobie kat. D i przeniesienie do rezerwy, oszczędziłem mojej ukochanej tego wszystkiego, o czym piszecie...dodatkowo po zakończeniu studiów, w wieku 24 lat będe miał już tzw. "Uregulowany stosunek do służby wojskowej", czego zazwyczaj wymagają pracodawcy.....pozdrawiam wszystkie panie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×