Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Milo

Praca w OVB - czy warto??plis

Polecane posty

Gość Pani Wiesława
Stalin zrywa stosunki z Polską i forsuje konfrontację. Wybiera jako pozór zbrodnię katyńską. Alianci rzucają niepotrzebnego już sojusznika głodnym wilkom. Sikorski traci rację bytu i życie. Zachowanie sojuszu z ZSRR było koniecznością, Anglia i USA walczyły o życie, musiały się podlizywać. Wiadomości z frontu były zdecydowanie pomyślne, nie tylko Niemcy dostali w skórę, ale skończyła się też ofensywa Japończyków, przeszli oni do upartej obrony. Najgorsza wiadomość to śmierć gen. Sikorskiego. Prasa niemiecka rozpisywała się na ten temat wyjątkowo obszernie, poświęcając bez porównania więcej miejsca niż angielska lub amerykańska. Może, za wyjątkiem polskich gadzinówek, żadna prasa na świecie nie poświęciła temu zdarzeniu tyle miejsca. To dlatego, że propaganda niemiecka starała się przedstawić ten wypadek jako morderstwo polityczne. Typowy przykład angielskiej perfidii, podstępny i haniebny. Jeżeli chodzi o część adresowaną do Polaków, ta kampania propagandowa nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. Polska opinia publiczna była już tak silnie uprzedzona, że żadna propaganda niemiecka nie docierała, nawet w takich wypadkach, gdy fakty nie były przedstawione fałszywie. Zakładano z góry, że wszystko co podają Niemcy jest tak kłamliwe, że nawet nie zasługuje na krytykę, najwyżej politowanie. A przecież nie zawsze i nie w stu procentach wszystko było kłamstwem. Niemcy nie unikali prawdy, jeżeli ta prawda akurat im odpowiadała. Jednak ich tuba propagandowa do tego stopnia utraciła wiarygodność, że właściwie tracili pieniądze na darmo, bo każde słowo budziło od razu sprzeciw i niewiarę. W ten sposób, wśród bzdurnych fałszów, marnowały się także informacje pierwszej wagi. Na przykład, gdy jeszcze działali w ścisłej współpracy i w porozumieniu z ZSRR, wychwalali pod niebo swych sojuszników, pisali o nich same opinie pozytywne. Kiedy później, po podstępnej napaści na sprzymierzeńca, opisywali szczegółowo okropności totalitarnego systemu radzieckiego. To były przeważnie wiadomości kompetentne i można powiedzieć, fachowe. Po prostu dlatego, że sami tak robili, dobrze znali temat, mieli doświadczenie. Mimo różnych ideologii, różnego podejścia teoretycznego, praktyczny mechanizm działania był podobny. Ewolucja tych ustrojów przebiegała równolegle i miała zadziwiająco dużo cech wspólnych. Albo to nie była całkiem niezależna ewolucja, miała miejsce wymiana genów. Trzeba by zastanowić się, która z podobnych cech i rozwiązań została przejęta albo zapożyczona od kogo. Wiele konkretnych informacji o okropnościach systemu radzieckiego Niemcy przedstawili tak trafnie dlatego, że sami mieli znakomitych fachowców od tych spraw. Nie musieli posługiwać się fantazją, jak wielu pisarzy z innych krajów, w tym z zachodniej Europy i USA, którzy często wprost ośmieszali się wymysłami absurdalnymi, o sprawach, o których nie mieli pojęcia. Na przykład, kiedy Niemcy przedstawiali okropności obozów i więzień radzieckich, a w tym także i sprawę Katynia, wiedzieli bardzo dobrze, jak się to robi, chociaż szczegóły rozwiązań technicznych mogły nieco się różnić. Także i w wypadku katastrof lotniczych zaufanych i wielce zasłużonych osób mieli doświadczenie. Przecież jeszcze na początku 1942 r. w podobnej katastrofie zginął Fryderyk Todt. Zaraz potem, jak, można powiedzieć, cudem i za uszy wyciągnął armię niemiecką z beznadziejnego położenia w głęboko zamrożonym szambie, w jakim znalazła się ona w wyniku kompromitujących zaniedbań w zimie 1941/42 r. Czasem lepiej być dłużnikiem, niż wierzycielem. Człowieka, któremu zbyt dużo się zawdzięcza, często likwiduje się po cichu, aby nie stracić twarzy i oszczędzić sobie zaambarasowania. Przeciwnie, dłużnika, zwłaszcza dużego, lepiej podtrzymać we własnym interesie. Świat nie jest pięknym, ani sprawiedliwym miejscem. Trzeba na nim uważać, a nie kierować się dziecinnymi iluzjami. Wiadomo, że dyktator nie toleruje koło siebie nikogo, kto poprawił jego błędy, tym bardziej, jak uratował go od zguby. Sprawę Katynia nagłośniła niemiecka propaganda już prawie rok temu. W tym wypadku przedstawiła prawdziwe fakty, ale i tak nikt z Polaków w to nie wierzył. Wystarczył sam fakt, że sprawa została odkryta przez Niemców, aby automatycznie oczyścić z podejrzeń ZSRR. Stopniowo jednak, obiektywna prawda zaczęła przebijać się przez uprzedzenia. Zbrodnia miała wyjątkowo obrzydliwy charakter: z wziętych do niewoli oficerów wymordowano praktycznie wszystkich. Później okazało się, że nie przeżyło także prawie 90% zwykłych żołnierzy, chociaż to już stało się nie w Katyniu. Nawet Niemcy nie postępowali w ten sposób, aż do napaści na ZSRR. W końcu Polski Rząd Emigracyjny nie mógł już dłużej zachować milczenia, choćby dlatego, że coraz większa ilość Polaków zaczęła zachowywać się nieodpowiedzialnie, narażając w imię grobów zamordowanych (w tym czasie znaleziono ich dopiero tysiące, wyłącznie oficerów) następne setki tysięcy. Właściwie Sikorski zwrócił się do Stalina z bardzo wstrzemięźliwą propozycją przeprowadzenia wspólnego dochodzenia, albo powierzenie takiego dochodzenia komitetowi ludzi neutralnych i niezależnych, o uznanym autorytecie i opinii. Bez żadnej wątpliwości, chodziło o stworzenie jakichkolwiek pozorów, które pozwoliłyby na dalsze ignorowanie kłopotliwych faktów. Sikorski zachowywał się dyplomatycznie, może nawet przesadnie ostrożnie i był gotów przyjąć za dobrą monetę jakiekolwiek wyjaśnienie, które Stalin zechciałby złożyć. Ale Stalin nie miał takiego zamiaru. Od chwili, gdy sytuacja na frontach się poprawiła, zdecydowany był na zerwanie umów, które pod wpływem dyplomacji angielskiej zawarł z Polską w okresie, gdy sytuacja ZSRR była krytyczna. Nie odpowiadając merytorycznie wsiadł na wysokiego konia i traktując notę jako wysoce obraźliwą, zerwał stosunki dyplomatyczne z Rządem Polskim. To mniej więcej tak, jakby zbrodniarz nie poprzestając na zamordowaniu ofiar, jeszcze oskarżył ich bliskich o oszczerstwo i zażądał odszkodowania, w tym wypadku całej Polski. Opinia wolnego świata zaaprobowała to równie łatwo, jak przedtem Holokaust. Oczywiście, gdyby nie sprawa Katynia, to Stalin znalazłby inny pozór, tak czy owak zdecydowany był zerwać umowy i zagarnąć Polskę. Miał wolną drogę, sojusznicy Polaków nie mieli zamiaru mu przeszkadzać. Trzeba patrzeć na sprawy realistycznie. To nie jest tak, jak uważają niektórzy Polacy: że zostali wykorzystani, pchnięci do walki z Niemcami, żeby upuścić trochę krwi Wehrmachtowi, a zwłaszcza zyskać na czasie, inaczej to uderzenie spadłoby już w 1939 r. na Francję i Anglię. Polska była bezcennym sprzymierzeńcem, gdy zajęła Hitlerowi krytyczny rok 1939, potem liczyła się jeszcze jako jedyny konkretny sojusznik w roku 1940, gdy polscy lotnicy, tylko około 10% w stosunku do brytyjskich, w krytycznych dniach bitwy powietrznej zyskiwali do 20% zestrzeleń samolotów niemieckich, a polskie wojsko, choć nieliczne, przydało się, żeby zapełnić dziury w obronie wybrzeży u boku też nielicznych wojsk brytyjskich. Następnie jednak, chociaż przez cały czas wojny kilkaset tysięcy Polaków biło się, i to dobrze, wszędzie tam, gdzie walczyli sojusznicy brytyjscy, proporcja Polaków w stosunku do zaangażowanych sił stawała się coraz mniejsza. Polska miała coraz mniej do zaofiarowania, zeszła do roli kłopotliwego wierzyciela, który włożył wszystko co miał we wspólne przedsięwzięcie, a którego korzystniej teraz nie spłacać. Więc po wygranej wojnie, rzucono go wilkom. Jednak Polacy upraszczają sprawę mówiąc, że najpierw zapłacili nieprawdopodobną ilością ofiar za wygranie wojny, a potem po raz drugi za pokój. To prawda, ale nie cała, a tylko jej część. W rzeczywistości, Wielka Brytania nie była w stanie dotrzymać zobowiązań. Trzeba uwzględnić fakt, że w drugiej wojnie światowej ustroje totalitarne, łącznie, miały przewagę militarną nad demokracjami. W wypadku trwałego współdziałania Niemiec i ZSRR, nie mówiąc już o Japonii, cała reszta wolnego świata nie byłaby w stanie pokonać takiego bloku. Przecież w roku 1940. rząd USA liczył się poważnie z zajęciem Anglii i chciał przejąć choć flotę brytyjską, aby zorganizować obronę kontynentu amerykańskiego. Wielka Brytania, a w następnie i USA były jeszcze długo w krytycznej sytuacji. Jak wiadomo, w 1941 i jeszcze w 1942 r. Stalin gotów był do zawarcia pokoju na warunkach zapewniających hegemonię Niemiec, byle zachować chociaż część ZSRR pod swoją władzą. Ribbentrop był przez cały czas zwolennikiem takiego pokoju, a po 1942r w ogóle jakiegokolwiek pokoju. Oceniając politykę ZSRR jako czysto (czy raczej brudno) utylitarną, zapewniał słusznie, że Stalin nie będzie miał absolutnie żadnych skrupułów. Na szczęście, z tą koncepcją nie zgodził się Hitler. Dlatego dla Wielkiej Brytanii i USA najważniejszym celem było trwałe wyeliminowanie przynajmniej jednej z tych przeważających sił, która stwarzała największe bezpośrednie zagrożenie. Zakładały, że potem zdołają obronić się przed drugą. A więc zachowanie sojuszu z ZSRR było życiową koniecznością, wszystko inne, w tym również Polska, miało drugorzędne znaczenie. Wielka Brytania i USA po prostu walczyły o życie i miały szansę tylko dzięki temu szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, że agresorzy pobili się między sobą. Lecz nawet teraz ewentualna zmiana sojuszy mogłaby okazać się zgubna. Natomiast Polska od razu na samym początku włożyła do wspólnej kasy wszystko co miała, za cenę niewyobrażalnie wielkich strat, około 20% ludności (największych ze wszystkich uczestników wojny) kupiła dla aliantów cały rok 1939 i teraz jej udział się zmniejszał. Pozostało tylko te kilkaset tysięcy walczących wciąż ludzi, coraz mniejszy ułamek w porównaniu do zaangażowanych sił. Winston S. Churchill był na pewno głównym architektem zwycięstwa i człowiekiem wielkiego formatu, a na dodatek, cokolwiek się mówi, dość przyzwoitym, jak na polityka. Jeżeli zdradził sojusznika polskiego, postąpił nieuczciwie, to tylko dlatego, że działał w stanie wyższej konieczności. Na pierwszym miejscu postawił interes swego kraju i już to samo jest mocnym argumentem, a nie można zapominać, że dziwnym przypadkiem, ten interes był wtedy zgodny z interesem ludzkości. Zdawał sobie sprawę zarówno z głębokiej niemoralności koniecznych rozwiązań praktycznych, jak i z tego, że na razie nie ma wyboru. W. Brytania musiała podlizywać się ZSRR i to coraz bardziej, gdyż znaczenie tego potwora stale rosło. Także w przyszłości Churchill nie zdołał przeforsować swego zdania - chociaż trzeba przyznać, przynajmniej usiłował. Lecz Franklin D. Roosevelt miał inny obraz pokoju i w ogóle polityki. To też wielki człowiek, ale bez wątpienia, gdyby urodził się w innym środowisku i wybrał inny zawód, mógłby z powodzeniem zostać doskonałym "capo di tutti capi" albo wybitnym szefem potężnego gangu. Nie dotyczy to poziomu moralnego, być może bez zarzutu, a tylko potencjału mózgowego. W konkretnym wypadku Roosevelt starał się skumplować ze Stalinem, wystawiając Churchilla na frajera. Trzymanie sztamy z tym pierwszym przeciw drugiemu, to była celowa rozgrywka na pokaz. Churchill może był o tym uprzedzony. jeżeli nie, to musiał się z tym pogodzić. Nie wiadomo, jak się z tym czuł, zapewne fatalnie, nawet, jeżeli to było z góry ukartowane. We wszystkich sprawach, które uważał za najważniejsze, Roosevelt przeprowadził swoje plany, poklepując Stalina po ramieniu, a podśmiewając się z Churchilla, wprost robiąc z niego durnia. To była przemyślana taktyka, która miała podbudować psychologicznie zbliżenie. Ale Stalin zyskał nadspodziewanie dużo, więcej, niż pierwotnie uważał za możliwe. Zapewne w przyszłości Roosevelt zdołałby Stalina wykołować, gdyby dożył. Często jednak tymczasowe rozwiązania okazują się trwałe, a świetne plany pozostają niezrealizowane. Odnośnie Polski Churchill po prostu nie mógł nic więcej zrobić, chociaż próbował, trzeba przyznać, starał się na miarę swoich sił. Ale nawet gdy odwołał się do honoru Anglii, Roosevelt i Stalin w pełnej komitywie radzili mu, żeby nie uciekał się do takich niepoważnych argumentów w poważnej rozmowie. Roosevelt negocjował ze Stalinem, wzorując się ściśle na metodach szefów najpotężniejszych gangów, z Churchilla robił „balona”, demonstracyjnie pomniejszał go i nawet ośmieszał. W sprawie Polski, Roosevelt nie miał żadnych zobowiązań, a USA jak dotąd spory kredyt na plus. Istotną częścią długodystansowego planu Roosevelta było podłożenie Stalinowi miny polskiej. Rosjanie już uprzednio połykali Polskę, ale nigdy nie mogli jej strawić, mieli z tego powodu same kłopoty. Roosevelt zakładał, że Stalinowi trochę niestrawności dobrze zrobi, zajęty swoją działką, będzie miał mniej czasu i możliwości do dalszej ekspansji. Fakt, że choć nie za Stalina, po długim odstępie czasu te przewidywania okazały się zadziwiająco trafne, polskie drożdże miały udział w fermentacji i rozpadzie ZSRR. Wracając do śmierci Sikorskiego, ta sprawa nie została wyjaśniona do dziś. Wielu poważnych historyków, w tym również niemieckich, lecz nie hitlerowskich (bez uprzedzeń, mowa o zupełnie innych ludziach i na wybitnym poziomie) zdecydowanie twierdzi, że katastrofa ta została zorganizowana przez tajne służby brytyjskie. Wiadomo też, że tak samo sądził De Gaulle, który za nic nie chciał skorzystać z angielskiego samolotu i do Francji wrócił wtłoczony do francuskiego myśliwca, jednoosobowego i ciasnego, w pełnej tajemnicy. Nie pozwolił uprzedzić ani angielskiej obrony przeciwlotniczej ani kontroli powietrznej, ryzykując zestrzelenie niezidentyfikowanego obiektu (podobno z komentarzem, że gdyby, on i samolot, został zidentyfikowany, ryzyko by się zwiększyło). Trudno obecnie roztrząsać tą sprawę, gdyż nadal brak informacji, ale z drugiej strony właśnie ukrywanie wszelkich danych z rutynowego śledztwa i dalsza odmowa udostępnienia archiwów nawet dla ludzi nauki stwarza niezdrową atmosferę, mnoży podejrzenia i musi nasuwać różne skojarzenia. Konkretnie, że podobnie jak w sprawie Katynia niemiecka propaganda czasem jednak posługiwała się także i prawdą. Generał Władysław Sikorski był wybitnym przywódcą antyfaszystowskim, znanym na całym świecie, jego imię stało się popularne. Po kapitulacji Francji, to on osobiście zawarł porozumienie z Churchillem, obaj mówili nawet o osobistej przyjaźni, choć trudno interpretować, czy i jakie znaczenie ma przyjaźń dla polityka. Żaden inny członek Polskiego Rządu Emigracyjnego nie miał nawet w przybliżeniu podobnego autorytetu, ani znaczenia w światowej opinii publicznej. Poza tym, tylko Sikorski mógł ze skutkiem osobiście bronić porozumienia, kiedy zostało złamane. Jedno jest pewne, gdyby żył Sikorski, nie dałoby się tak potraktować Polski. Pociągnęłoby to za sobą poważne konsekwencje w opinii publicznej, mogłoby dojść do skandalu. Inni Polacy, w większości ludzie nowi albo z tzw. drugiego garnituru nie mieli takiego znaczenia, ich głos nie miał takiej wagi. Może więc wyeliminowanie Sikorskiego z punktu widzenia brytyjskiej racji stanu stało się smutną koniecznością. Nie można wysuwać żadnych ostatecznych twierdzeń, ale jeżeli tak właśnie się stało, to zapewne Churchill musiałby zadecydować o tym osobiście, bez wątpienia niechętnie i z oporami. Mąż stanu musi czasem podjąć trudną decyzję, nawet poświęcić człowieka lub ludzi, których osobiście ceni, dla dobra kraju. Autor ma nadzieję, że te wątpliwości wyjaśnią się kiedyś w inny sposób. Ale nawet jeżeli tak się nie stanie, nie zmieni to jego stosunku do Churchilla. Podobnie jak wszyscy, którzy przeżyli drugą wojnę światową, będzie nadal podziwiał i cenił Churchilla, nawet jeżeli ten musiał podjąć tragiczną decyzję, w swoim pojęciu dla dobra swego kraju. Por: http//andrzej-anonimus.com/pl/tom2/rozdzial10.html Stalin zrywa stosunki z Polską i forsuje konfrontację. Wybiera jako pozór zbrodnię katyńską. Alianci rzucają niepotrzebnego już sojusznika głodnym wilkom. Sikorski traci rację bytu i życie. Zachowanie sojuszu z ZSRR było koniecznością, Anglia i USA walczyły o życie, musiały się podlizywać. Wiadomości z frontu były zdecydowanie pomyślne, nie tylko Niemcy dostali w skórę, ale skończyła się też ofensywa Japończyków, przeszli oni do upartej obrony. Najgorsza wiadomość to śmierć gen. Sikorskiego. Prasa niemiecka rozpisywała się na ten temat wyjątkowo obszernie, poświęcając bez porównania więcej miejsca niż angielska lub amerykańska. Może, za wyjątkiem polskich gadzinówek, żadna prasa na świecie nie poświęciła temu zdarzeniu tyle miejsca. To dlatego, że propaganda niemiecka starała się przedstawić ten wypadek jako morderstwo polityczne. Typowy przykład angielskiej perfidii, podstępny i haniebny. Jeżeli chodzi o część adresowaną do Polaków, ta kampania propagandowa nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. Polska opinia publiczna była już tak silnie uprzedzona, że żadna propaganda niemiecka nie docierała, nawet w takich wypadkach, gdy fakty nie były przedstawione fałszywie. Zakładano z góry, że wszystko co podają Niemcy jest tak kłamliwe, że nawet nie zasługuje na krytykę, najwyżej politowanie. A przecież nie zawsze i nie w stu procentach wszystko było kłamstwem. Niemcy nie unikali prawdy, jeżeli ta prawda akurat im odpowiadała. Jednak ich tuba propagandowa do tego stopnia utraciła wiarygodność, że właściwie tracili pieniądze na darmo, bo każde słowo budziło od razu sprzeciw i niewiarę. W ten sposób, wśród bzdurnych fałszów, marnowały się także informacje pierwszej wagi. Na przykład, gdy jeszcze działali w ścisłej współpracy i w porozumieniu z ZSRR, wychwalali pod niebo swych sojuszników, pisali o nich same opinie pozytywne. Kiedy później, po podstępnej napaści na sprzymierzeńca, opisywali szczegółowo okropności totalitarnego systemu radzieckiego. To były przeważnie wiadomości kompetentne i można powiedzieć, fachowe. Po prostu dlatego, że sami tak robili, dobrze znali temat, mieli doświadczenie. Mimo różnych ideologii, różnego podejścia teoretycznego, praktyczny mechanizm działania był podobny. Ewolucja tych ustrojów przebiegała równolegle i miała zadziwiająco dużo cech wspólnych. Albo to nie była całkiem niezależna ewolucja, miała miejsce wymiana genów. Trzeba by zastanowić się, która z podobnych cech i rozwiązań została przejęta albo zapożyczona od kogo. Wiele konkretnych informacji o okropnościach systemu radzieckiego Niemcy przedstawili tak trafnie dlatego, że sami mieli znakomitych fachowców od tych spraw. Nie musieli posługiwać się fantazją, jak wielu pisarzy z innych krajów, w tym z zachodniej Europy i USA, którzy często wprost ośmieszali się wymysłami absurdalnymi, o sprawach, o których nie mieli pojęcia. Na przykład, kiedy Niemcy przedstawiali okropności obozów i więzień radzieckich, a w tym także i sprawę Katynia, wiedzieli bardzo dobrze, jak się to robi, chociaż szczegóły rozwiązań technicznych mogły nieco się różnić. Także i w wypadku katastrof lotniczych zaufanych i wielce zasłużonych osób mieli doświadczenie. Przecież jeszcze na początku 1942 r. w podobnej katastrofie zginął Fryderyk Todt. Zaraz potem, jak, można powiedzieć, cudem i za uszy wyciągnął armię niemiecką z beznadziejnego położenia w głęboko zamrożonym szambie, w jakim znalazła się ona w wyniku kompromitujących zaniedbań w zimie 1941/42 r. Czasem lepiej być dłużnikiem, niż wierzycielem. Człowieka, któremu zbyt dużo się zawdzięcza, często likwiduje się po cichu, aby nie stracić twarzy i oszczędzić sobie zaambarasowania. Przeciwnie, dłużnika, zwłaszcza dużego, lepiej podtrzymać we własnym interesie. Świat nie jest pięknym, ani sprawiedliwym miejscem. Trzeba na nim uważać, a nie kierować się dziecinnymi iluzjami. Wiadomo, że dyktator nie toleruje koło siebie nikogo, kto poprawił jego błędy, tym bardziej, jak uratował go od zguby. Sprawę Katynia nagłośniła niemiecka propaganda już prawie rok temu. W tym wypadku przedstawiła prawdziwe fakty, ale i tak nikt z Polaków w to nie wierzył. Wystarczył sam fakt, że sprawa została odkryta przez Niemców, aby automatycznie oczyścić z podejrzeń ZSRR. Stopniowo jednak, obiektywna prawda zaczęła przebijać się przez uprzedzenia. Zbrodnia miała wyjątkowo obrzydliwy charakter: z wziętych do niewoli oficerów wymordowano praktycznie wszystkich. Później okazało się, że nie przeżyło także prawie 90% zwykłych żołnierzy, chociaż to już stało się nie w Katyniu. Nawet Niemcy nie postępowali w ten sposób, aż do napaści na ZSRR. W końcu Polski Rząd Emigracyjny nie mógł już dłużej zachować milczenia, choćby dlatego, że coraz większa ilość Polaków zaczęła zachowywać się nieodpowiedzialnie, narażając w imię grobów zamordowanych (w tym czasie znaleziono ich dopiero tysiące, wyłącznie oficerów) następne setki tysięcy. Właściwie Sikorski zwrócił się do Stalina z bardzo wstrzemięźliwą propozycją przeprowadzenia wspólnego dochodzenia, albo powierzenie takiego dochodzenia komitetowi ludzi neutralnych i niezależnych, o uznanym autorytecie i opinii. Bez żadnej wątpliwości, chodziło o stworzenie jakichkolwiek pozorów, które pozwoliłyby na dalsze ignorowanie kłopotliwych faktów. Sikorski zachowywał się dyplomatycznie, może nawet przesadnie ostrożnie i był gotów przyjąć za dobrą monetę jakiekolwiek wyjaśnienie, które Stalin zechciałby złożyć. Ale Stalin nie miał takiego zamiaru. Od chwili, gdy sytuacja na frontach się poprawiła, zdecydowany był na zerwanie umów, które pod wpływem dyplomacji angielskiej zawarł z Polską w okresie, gdy sytuacja ZSRR była krytyczna. Nie odpowiadając merytorycznie wsiadł na wysokiego konia i traktując notę jako wysoce obraźliwą, zerwał stosunki dyplomatyczne z Rządem Polskim. To mniej więcej tak, jakby zbrodniarz nie poprzestając na zamordowaniu ofiar, jeszcze oskarżył ich bliskich o oszczerstwo i zażądał odszkodowania, w tym wypadku całej Polski. Opinia wolnego świata zaaprobowała to równie łatwo, jak przedtem Holokaust. Oczywiście, gdyby nie sprawa Katynia, to Stalin znalazłby inny pozór, tak czy owak zdecydowany był zerwać umowy i zagarnąć Polskę. Miał wolną drogę, sojusznicy Polaków nie mieli zamiaru mu przeszkadzać. Trzeba patrzeć na sprawy realistycznie. To nie jest tak, jak uważają niektórzy Polacy: że zostali wykorzystani, pchnięci do walki z Niemcami, żeby upuścić trochę krwi Wehrmachtowi, a zwłaszcza zyskać na czasie, inaczej to uderzenie spadłoby już w 1939 r. na Francję i Anglię. Polska była bezcennym sprzymierzeńcem, gdy zajęła Hitlerowi krytyczny rok 1939, potem liczyła się jeszcze jako jedyny konkretny sojusznik w roku 1940, gdy polscy lotnicy, tylko około 10% w stosunku do brytyjskich, w krytycznych dniach bitwy powietrznej zyskiwali do 20% zestrzeleń samolotów niemieckich, a polskie wojsko, choć nieliczne, przydało się, żeby zapełnić dziury w obronie wybrzeży u boku też nielicznych wojsk brytyjskich. Następnie jednak, chociaż przez cały czas wojny kilkaset tysięcy Polaków biło się, i to dobrze, wszędzie tam, gdzie walczyli sojusznicy brytyjscy, proporcja Polaków w stosunku do zaangażowanych sił stawała się coraz mniejsza. Polska miała coraz mniej do zaofiarowania, zeszła do roli kłopotliwego wierzyciela, który włożył wszystko co miał we wspólne przedsięwzięcie, a którego korzystniej teraz nie spłacać. Więc po wygranej wojnie, rzucono go wilkom. Jednak Polacy upraszczają sprawę mówiąc, że najpierw zapłacili nieprawdopodobną ilością ofiar za wygranie wojny, a potem po raz drugi za pokój. To prawda, ale nie cała, a tylko jej część. W rzeczywistości, Wielka Brytania nie była w stanie dotrzymać zobowiązań. Trzeba uwzględnić fakt, że w drugiej wojnie światowej ustroje totalitarne, łącznie, miały przewagę militarną nad demokracjami. W wypadku trwałego współdziałania Niemiec i ZSRR, nie mówiąc już o Japonii, cała reszta wolnego świata nie byłaby w stanie pokonać takiego bloku. Przecież w roku 1940. rząd USA liczył się poważnie z zajęciem Anglii i chciał przejąć choć flotę brytyjską, aby zorganizować obronę kontynentu amerykańskiego. Wielka Brytania, a w następnie i USA były jeszcze długo w krytycznej sytuacji. Jak wiadomo, w 1941 i jeszcze w 1942 r. Stalin gotów był do zawarcia pokoju na warunkach zapewniających hegemonię Niemiec, byle zachować chociaż część ZSRR pod swoją władzą. Ribbentrop był przez cały czas zwolennikiem takiego pokoju, a po 1942r w ogóle jakiegokolwiek pokoju. Oceniając politykę ZSRR jako czysto (czy raczej brudno) utylitarną, zapewniał słusznie, że Stalin nie będzie miał absolutnie żadnych skrupułów. Na szczęście, z tą koncepcją nie zgodził się Hitler. Dlatego dla Wielkiej Brytanii i USA najważniejszym celem było trwałe wyeliminowanie przynajmniej jednej z tych przeważających sił, która stwarzała największe bezpośrednie zagrożenie. Zakładały, że potem zdołają obronić się przed drugą. A więc zachowanie sojuszu z ZSRR było życiową koniecznością, wszystko inne, w tym również Polska, miało drugorzędne znaczenie. Wielka Brytania i USA po prostu walczyły o życie i miały szansę tylko dzięki temu szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, że agresorzy pobili się między sobą. Lecz nawet teraz ewentualna zmiana sojuszy mogłaby okazać się zgubna. Natomiast Polska od razu na samym początku włożyła do wspólnej kasy wszystko co miała, za cenę niewyobrażalnie wielkich strat, około 20% ludności (największych ze wszystkich uczestników wojny) kupiła dla aliantów cały rok 1939 i teraz jej udział się zmniejszał. Pozostało tylko te kilkaset tysięcy walczących wciąż ludzi, coraz mniejszy ułamek w porównaniu do zaangażowanych sił. Winston S. Churchill był na pewno głównym architektem zwycięstwa i człowiekiem wielkiego formatu, a na dodatek, cokolwiek się mówi, dość przyzwoitym, jak na polityka. Jeżeli zdradził sojusznika polskiego, postąpił nieuczciwie, to tylko dlatego, że działał w stanie wyższej konieczności. Na pierwszym miejscu postawił interes swego kraju i już to samo jest mocnym argumentem, a nie można zapominać, że dziwnym przypadkiem, ten interes był wtedy zgodny z interesem ludzkości. Zdawał sobie sprawę zarówno z głębokiej niemoralności koniecznych rozwiązań praktycznych, jak i z tego, że na razie nie ma wyboru. W. Brytania musiała podlizywać się ZSRR i to coraz bardziej, gdyż znaczenie tego potwora stale rosło. Także w przyszłości Churchill nie zdołał przeforsować swego zdania - chociaż trzeba przyznać, przynajmniej usiłował. Lecz Franklin D. Roosevelt miał inny obraz pokoju i w ogóle polityki. To też wielki człowiek, ale bez wątpienia, gdyby urodził się w innym środowisku i wybrał inny zawód, mógłby z powodzeniem zostać doskonałym "capo di tutti capi" albo wybitnym szefem potężnego gangu. Nie dotyczy to poziomu moralnego, być może bez zarzutu, a tylko potencjału mózgowego. W konkretnym wypadku Roosevelt starał się skumplować ze Stalinem, wystawiając Churchilla na frajera. Trzymanie sztamy z tym pierwszym przeciw drugiemu, to była celowa rozgrywka na pokaz. Churchill może był o tym uprzedzony. jeżeli nie, to musiał się z tym pogodzić. Nie wiadomo, jak się z tym czuł, zapewne fatalnie, nawet, jeżeli to było z góry ukartowane. We wszystkich sprawach, które uważał za najważniejsze, Roosevelt przeprowadził swoje plany, poklepując Stalina po ramieniu, a podśmiewając się z Churchilla, wprost robiąc z niego durnia. To była przemyślana taktyka, która miała podbudować psychologicznie zbliżenie. Ale Stalin zyskał nadspodziewanie dużo, więcej, niż pierwotnie uważał za możliwe. Zapewne w przyszłości Roosevelt zdołałby Stalina wykołować, gdyby dożył. Często jednak tymczasowe rozwiązania okazują się trwałe, a świetne plany pozostają niezrealizowane. Odnośnie Polski Churchill po prostu nie mógł nic więcej zrobić, chociaż próbował, trzeba przyznać, starał się na miarę swoich sił. Ale nawet gdy odwołał się do honoru Anglii, Roosevelt i Stalin w pełnej komitywie radzili mu, żeby nie uciekał się do takich niepoważnych argumentów w poważnej rozmowie. Roosevelt negocjował ze Stalinem, wzorując się ściśle na metodach szefów najpotężniejszych gangów, z Churchilla robił „balona”, demonstracyjnie pomniejszał go i nawet ośmieszał. W sprawie Polski, Roosevelt nie miał żadnych zobowiązań, a USA jak dotąd spory kredyt na plus. Istotną częścią długodystansowego planu Roosevelta było podłożenie Stalinowi miny polskiej. Rosjanie już uprzednio połykali Polskę, ale nigdy nie mogli jej strawić, mieli z tego powodu same kłopoty. Roosevelt zakładał, że Stalinowi trochę niestrawności dobrze zrobi, zajęty swoją działką, będzie miał mniej czasu i możliwości do dalszej ekspansji. Fakt, że choć nie za Stalina, po długim odstępie czasu te przewidywania okazały się zadziwiająco trafne, polskie drożdże miały udział w fermentacji i rozpadzie ZSRR. Wracając do śmierci Sikorskiego, ta sprawa nie została wyjaśniona do dziś. Wielu poważnych historyków, w tym również niemieckich, lecz nie hitlerowskich (bez uprzedzeń, mowa o zupełnie innych ludziach i na wybitnym poziomie) zdecydowanie twierdzi, że katastrofa ta została zorganizowana przez tajne służby brytyjskie. Wiadomo też, że tak samo sądził De Gaulle, który za nic nie chciał skorzystać z angielskiego samolotu i do Francji wrócił wtłoczony do francuskiego myśliwca, jednoosobowego i ciasnego, w pełnej tajemnicy. Nie pozwolił uprzedzić ani angielskiej obrony przeciwlotniczej ani kontroli powietrznej, ryzykując zestrzelenie niezidentyfikowanego obiektu (podobno z komentarzem, że gdyby, on i samolot, został zidentyfikowany, ryzyko by się zwiększyło). Trudno obecnie roztrząsać tą sprawę, gdyż nadal brak informacji, ale z drugiej strony właśnie ukrywanie wszelkich danych z rutynowego śledztwa i dalsza odmowa udostępnienia archiwów nawet dla ludzi nauki stwarza niezdrową atmosferę, mnoży podejrzenia i musi nasuwać różne skojarzenia. Konkretnie, że podobnie jak w sprawie Katynia niemiecka propaganda czasem jednak posługiwała się także i prawdą. Generał Władysław Sikorski był wybitnym przywódcą antyfaszystowskim, znanym na całym świecie, jego imię stało się popularne. Po kapitulacji Francji, to on osobiście zawarł porozumienie z Churchillem, obaj mówili nawet o osobistej przyjaźni, choć trudno interpretować, czy i jakie znaczenie ma przyjaźń dla polityka. Żaden inny członek Polskiego Rządu Emigracyjnego nie miał nawet w przybliżeniu podobnego autorytetu, ani znaczenia w światowej opinii publicznej. Poza tym, tylko Sikorski mógł ze skutkiem osobiście bronić porozumienia, kiedy zostało złamane. Jedno jest pewne, gdyby żył Sikorski, nie dałoby się tak potraktować Polski. Pociągnęłoby to za sobą poważne konsekwencje w opinii publicznej, mogłoby dojść do skandalu. Inni Polacy, w większości ludzie nowi albo z tzw. drugiego garnituru nie mieli takiego znaczenia, ich głos nie miał takiej wagi. Może więc wyeliminowanie Sikorskiego z punktu widzenia brytyjskiej racji stanu stało się smutną koniecznością. Nie można wysuwać żadnych ostatecznych twierdzeń, ale jeżeli tak właśnie się stało, to zapewne Churchill musiałby zadecydować o tym osobiście, bez wątpienia niechętnie i z oporami. Mąż stanu musi czasem podjąć trudną decyzję, nawet poświęcić człowieka lub ludzi, których osobiście ceni, dla dobra kraju. Autor ma nadzieję, że te wątpliwości wyjaśnią się kiedyś w inny sposób. Ale nawet jeżeli tak się nie stanie, nie zmieni to jego stosunku do Churchilla. Podobnie jak wszyscy, którzy przeżyli drugą wojnę światową, będzie nadal podziwiał i cenił Churchilla, nawet jeżeli ten musiał podjąć tragiczną decyzję, w swoim pojęciu dla dobra swego kraju. Por: http//andrzej-anonimus.com/pl/tom2/rozdzial10.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wacel
a ciężko pracuje nadal:) i mam więcej jak miałem w ovb:) pytanie tego forum jest "czy warto" - ja odpowiadam na to pytanie że nie warto pracować w ovb bo to strata czasu i znajomych oraz własnych pieniędzy. takie jest moje zdanie i go nie zmienie, a wcześniej podawałem przyczyny dlaczego takie zdanie mam. Kolego mi też tak wpajali w łepetyne że Ci co tak piszą to nierobry co im pomidorowa starczy i ciepłe kapcie.... więc nie gadaj głupot bo każdy ma prawo do własnego zdania i prawo własne zdanie powiedzieć.... nie tak jak w OVB.... że za swoje własne zdanie jest się zlinczowanym (tak przynajmniej było ze mną)... pzdro i więcej mądrości życzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiadomoco
Taak...praca na etacie faktycznie jest zła...za to w ovb wymarzona...jak komuś się nie podoba taka praca to od razu idzie tekst ze mu nie wyszło i zazdrości tym co wyszło. Nie potraficie zrozumieć, że niektórym nie podoba się to co wmusza ovb? Te ovbowskie gadki ze szkoleń (czyt. prania mózgów) są zawsze takie same.Wy nie widzicie że wszystkim wam, nowym ovbowcom, wciskają te same teksty? Od razu można poznać kto tam pracuje. Ubierzecie eleganckie ciuszki i już myślicie, że wielcy biznesmani jesteście. Ha ha ha. Bazujecie na jednej lekturze Roberta Kiyosakiego, mało który z was wie, że ten człowiek jest przeciwny temu czym się zajmuje ovb. Ale kiedyś przejrzycie na oczy, znajdziecie się w świecie bez znajomych, ze zrypaną psychiką, bez pomysłu na życie i ogromnymi długami. Tak własnie kończy większość z was. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doradztwo OVB
Najnowszy raport UOKiK z kontroli umów stosowanych przez 13 zakładów ubezpieczeń wskazuje, że prawa konsumentów ubezpieczających się na życie nie zawsze są przestrzegane. Delegatury UOKiK zbadały 600 wzorców umownych stosowanych przez towarzystwa ubezpieczeń na życie: AXA Życie, CARDIF Polska, Aviva, COMPENSA, EUROPA, HDI-Gerling Życie, PZU Życie, ING, NORDEA Polska, WARTA, LINK4 Life, Sopockie TU na Życie ERGO HESTIA oraz PRAMERICA Życie TU i Reasekuracji. Oprócz umów ubezpieczenia na życie, skontrolowano polisy posagowe, rentowe, wypadkowe i chorobowe oraz produkty zabezpieczające przyszłość dzieci – niemal wszystkie zawierały sprzeczne z prawem, niejednoznaczne i niezrozumiałe postanowienia. http://www.uokik.gov.pl/pl/informacja_i_edukacja/informacja/komunikaty_prasowe/art678.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podpowiedź dla OVB
A może "spece" od rekrutacji z tak szacownej firmy jak OVB oraz innych "szacownych" firm poczytaliby od czasu do czasu trochę? Tak dla własnego rozwoju? :-) http://praca.wp.pl/kat,18459,title,Inteligentni-inaczej,wid,11549132,wiadomosc.html Jak czytam to formum to widzę tu samych "prymusów", a prymusi... przegrywają ... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OVB doradza wbrew UOKiK
A podobno OVB ma "starannie wyselekcjonowane produkty" :-) Hmm.... AXA, Compensa, HDI, Hestia - są na "czarnej liście" Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Gdzie ten słynny "dział analiz" OVB dobierający produkty? :-) Najnowszy raport UOKiK z kontroli umów stosowanych przez 13 zakładów ubezpieczeń wskazuje, że prawa konsumentów ubezpieczających się na życie nie zawsze są przestrzegane. Delegatury UOKiK zbadały 600 wzorców umownych stosowanych przez towarzystwa ubezpieczeń na życie: AXA Życie, CARDIF Polska, Aviva, COMPENSA, EUROPA, HDI-Gerling Życie, PZU Życie, ING, NORDEA Polska, WARTA, LINK4 Life, Sopockie TU na Życie ERGO HESTIA oraz PRAMERICA Życie TU i Reasekuracji. Oprócz umów ubezpieczenia na życie, skontrolowano polisy posagowe, rentowe, wypadkowe i chorobowe oraz produkty zabezpieczające przyszłość dzieci – niemal wszystkie zawierały sprzeczne z prawem, niejednoznaczne i niezrozumiałe postanowienia. http://www.uokik.gov.pl/pl/informacja_i_eduk acja/informacja/komunikaty_prasowe/art678.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andziu
Ja powiem krótko. Awans zalezy tyllko od ciebie (gdzie znajdziecie taka prace? ) to po pierwsze, a po drugie to to ze pieniądze sa naprawde latwe i pracujesz kiedy chcesz ;/. Wybor nalezy do was. Im was mniej w tej firmie tym wiecej klientow dla mnie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OVB żle radzi UOKiK lepciejsze
A podobno OVB ma "starannie wyselekcjonowane produkty" Hmm.... AXA, Compensa, HDI, Hestia - są na "czarnej liście" Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Gdzie ten słynny "dział analiz" OVB dobierający produkty? Najnowszy raport UOKiK z kontroli umów stosowanych przez 13 zakładów ubezpieczeń wskazuje, że prawa konsumentów ubezpieczających się na życie nie zawsze są przestrzegane. Delegatury UOKiK zbadały 600 wzorców umownych stosowanych przez towarzystwa ubezpieczeń na życie: AXA Życie, CARDIF Polska, Aviva, COMPENSA, EUROPA, HDI-Gerling Życie, PZU Życie, ING, NORDEA Polska, WARTA, LINK4 Life, Sopockie TU na Życie ERGO HESTIA oraz PRAMERICA Życie TU i Reasekuracji. Oprócz umów ubezpieczenia na życie, skontrolowano polisy posagowe, rentowe, wypadkowe i chorobowe oraz produkty zabezpieczające przyszłość dzieci – niemal wszystkie zawierały sprzeczne z prawem, niejednoznaczne i niezrozumiałe postanowienia. http://www.uokik.gov.pl/pl/informacja_i_eduk acja/informacja/komunikaty_prasowe/art678.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgrabnacipka
Myslisz,że wąchasz skórkę od chleba i pijesz wodę,a waga stoi?- terefere, bujać to my, a nie nas:) Oj ciężka zima będzie, ciężka. Skąd wiem? Ano po sobie. Futruję na potęgę najwyraźniej zbierając zapasy sadła na przetrwanie tęgich mrozów. Nic to, że z kaloryfera u mnie bucha gorąc niemożebny.Najwyraźniej mój organizm wie lepiej i nic tylko jeść i jeść. Mentalnie walczę czasem z organizmem i sobie racjonalizuję sens sięgnięcia po kolejną paczkę Maltanek, ale tzw. silna wola u mnie cherlawa. Kładę się z nią spać, a o świcie po niej śladu ni popiołu. A tu w piąte kmają podobno być hulanki swawole, potem kolejna zabawa karnawałowa i nic tylko chyba przyjdzie mi wystąpić w worku jutowym, żeby nic się nie opinało. Już mgliście pamiętam swoje 46 kilogramów i oddam królestwo,żeby było znowu te 52. A jak to się wściekałam na to 52. Delikatnie,ostrożnie na wagę wchodziłam, żeby mi się ze 100g za bardzo nie wychyliło. Dziś patrzy na mnie z dołu 55 i nie chce ni cholery odpuścić. Koleżanka z mężem się zawzięłła i schudli w oczach. On z tych bardziej zawziętych i już go prawie nie widać, jeszcze ze 3 kilogramy i będą go o suchoty podejrzewać. U mnie tymi słodyczami to tak jak z Doktorem Hiszpanem u Kochanowskiego, co doktor nie puścił, ale drzwi puściły:). Po każdej dyspensie obiecuję sobie solennie, że teraz już tylko sałata i woda, a potem to do lipca nie jem. Potem dawaj odnowa ta sama śpiewka: Maltanki, sałata, woda, Maltanki. Generalnie Maltanki górą. No jak nie zakąszać obiadu czymś słodkim. Niedosyt jakowyś pozostaje niezależnie od spożytej kopy ziemniaków. W większości przypadków bilans musi być na zero i nie ma cudów. Może i zdaje sie nam,że jestesmy na diecie, że zrezygnowaliśmy z podjadania słodyczy, ale w gruncie rzeczy zamiast podgryzania czekolady dogadzamy sobie dodatkowym jogurtem czy innymi drobiazgami pozornie niezauważalnymi dla oka,a wyczuwalnymi dla wagi. Oj żeby tak się znowu jakiś remont u koleżanki trafił. Po ostatnim, to mi się mięśnie nabiły, oponki zeszły i chudość nastała. Miesiące aerobiku, cały pilates razem wzięty i tygodnie bez słodyczy nie dały takiego cudu tu nad Wisła, jak ten miesiąc remontu, skrobania ścian i latania z gruzem. I po cholerę ja na ten karnet fitnesowy tyle wybuliłam, jak to wystarczy kilka godzin w pocie czoła i o w miarę suchym pysku. Trzeba zwalczyć te przyległości, nie ma to tamto. Produkcji Maltanek nie zaprzestaną. Nie ma co, marzenia ściętej głowy. Jak się człowiek nie opamięta to ani chybi się obudzi na wiosnę w rozmiarze 40. Aura nie sprzyja sałacie i wodzie, ale nie ma rady. Jak mus to mus. Szlaban na Maltanki. Zośka, małpa jedna, przestała jadać obiady wieczorami w domu. Teraz je kole południa. Przykładnie na obiad podąża z całym biurem i już jej kibić widać. A tak fajnie razem nam się narzekało na sadło i ogólną ciasnotę w ubiorze:). Taka to z niej przyjaciółka:).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z przypadku
widzę żeście ludzie fora pomylili nieźle zbłąkane duszyczki tak czytam i zastanawiam się czemu ??? moim zdaniem tutaj wyraźnie jest zaznaczone w tytule wątku OVB a nie jakieś przepisy i żale o figurze:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wweerrttyyuuiioo
nie pomylili, to OVBowcom nerwy puszczają i muszą się jakoś "mądrze" wypowiedzieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na tym akurat się znają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andrade
twoja wypowiedź wnosi tyle samo do dyskusji co i te z przepisami, więc możesz przestać pieprzyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smth
Witam! Prosze o pomoc. Chciałbym przenieść się do innej struktury, moze mi ktos wytlumaczyc jak mam to zrobic?? Najlepiej jakby skontaktowala sie ze mna osoba ktora jest z krakowa i odrazu by mogla mnie przepisac do swojej struktury. Zaznaczam odrazu, że musi to być osoba która ma polskiego dyrektora krajowego np. Nowaka albo Zieleniewskiego, czy Schinske, tylko takie osoby mnie interesuja prosze o kontakt na maila ovbmalopolska@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dexter
Dlaczego chcesz zmienić strukturę? Napiszesz co się stało... Wg mnie nie ma takiej możliwości, ale może mylę się...niech inni wypowiedzą się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brat smitha
nawrat ładuje mojego brata i całą swoją strukturę w balona. albo się od niego uwolni, albo poszuka sobie chłopak innej firmy, bo pieniądze w OVB są fajne, tylko ten typ zatruwa życie innym. że jeszcze go nie wyjebali to się dziwię zarządowi. tylu porządnych ludzi odeszło przez tego palanta. szkoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ignacy łukasiewicz
Witam! Pracuje w tej firmie juz dobre sześć miesięcy i mam takie pytanie do was... Czy OVB i OFE to to samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ovb
tak to samo:P:P:P:P:P Niczym sie nie rozni:P Mozesz mowic ze jestes z OFE a nie z OVB:P:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdfhjkl
Smth - szmato schinske to jest polski dyrektor??? we łbie ci sie popierdoliło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dexter
Można prosić więcej o szczegółów dotyczących Nawrata, o co znim chodzi? Co takiego obi, konkrety, bo to za mało....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ivandelgado
oho:) widze że zaczyna się temat nawrata:) chętnie poczytam o nim i uzupełnie brakujące informacje o tejże osobie:) czekam na posty i pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OVB wbrew UOKiK
I znowu ucieczka od tematu. Dlaczego nikt nie chce się wypowiedzieć na temat oferowania przez OVB produktów firm oskarżonych przez UOKiK o nieuczciwe zapisy w umowach ubezpieczenia? http://www.uokik.gov.pl/pl/informacja_i_edukacja/informacja/komunikaty_prasowe/art678.html Byłaby ciekawa dyskusja o rzetelności (nierzetelności w OVB?) doradztwa ubezpieczeniowego :-) Niech klienci i współpracownicy wiedzą, jak "rzetelnie" i "wnikliwie" OVB dobiera partnerów do współpracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KŁAMIESZ bo ja odpowiedziałem
Na początek , nie jestem z OVB, pracowałem, owszem , ale od 01,01,2005 już nie pracuję i nie jestem fanem tej firmy. piszę do osoby która podnieca sie kretyńskim artykułem o UOKiK dlaczego ta szanowna TOTALITARNA INSTYTUCJA nie zajmie się ZUS-em ???? Tam dopiero łamane jest wszelkie dopuszczalne prawo , a ZUS jest Aparatem Przymusu Publicznego , działającym jak klasyczna Piramida Finansowa i Co ??? I nic. Bo przecież Aparat Ucisku Publicznego zwany Państwem musi mieć na swoje utrzymanie. T0w.Ubez. nie są ideałem , grają z klientami na maxa w c h u j a , ale temu UOKiK chodzi głównie o podatek belki , o nic innego , bo przecież Dziura Budżetowa taka z a j e b i s t a , że za chwiolę cały ten Rząd, Sejm, Senat i inne badziewia w p i e r d o l ą się do tej dziur

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KŁAMIESZ bo ja odpowiedziałem
Na początek , nie jestem z OVB, pracowałem, owszem , ale od 01,01,2005 już nie pracuję i nie jestem fanem tej firmy. piszę do osoby która podnieca sie kretyńskim artykułem o UOKiK dlaczego ta szanowna TOTALITARNA INSTYTUCJA nie zajmie się ZUS-em ???? Tam dopiero łamane jest wszelkie dopuszczalne prawo , a ZUS jest Aparatem Przymusu Publicznego , działającym jak klasyczna Piramida Finansowa i Co ??? I nic. Bo przecież Aparat Ucisku Publicznego zwany Państwem musi mieć na swoje utrzymanie. T0w.Ubez. nie są ideałem , grają z klientami na maxa w c h u j a , ale temu UOKiK chodzi głównie o podatek belki , o nic innego , bo przecież Dziura Budżetowa taka z a j e b i s t a , że za chwiolę cały ten Rząd, Sejm, Senat i inne badziewia w p i e r d o l ą się do tej dziury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KŁAMIESZ bo ja odpowiedziałem
Jak widzisz sam/a uciekasz, myśląc iż ja odpuściłem. Co sądzisz , czyż UOKiK nie jest przypadkiem Tworem Reżimowym , mającym na celu gnębienie innych Podmiotów. Mnie za młodu uczono w Szkołach : "" jak chcesz obiektywnie krytykować , to zacznij od siebie "" polecam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cała prawda o kryzysie
StartPolskaŚwiatSportTechnika i NaukaKulturaOn i onaHobby i pasjeMoim zdaniemO nasForumPomocMoje kontoStart Mapa serwisuŚciągnij gadżet promocyjnyPolskaDolnośląskieKujawsko-pomorskieLubelskieLubuskieŁódzkieMałopolskieMazowieckieOpolskiePodkarpackiePodlaskiePomorskieŚląskieŚwiętokrzyskieWarmińsko-mazurskieWielkopolskieZachodniopomorskie ŚwiatEuropaRosja, Ukraina, BiałoruśAmerykaBliski i środkowy WschódAzja Sport Technika i Nauka Kultura On i ona Hobby i pasje Moim zdaniemKryzys, którego tak naprawdę nigdy nie byłoAutor: Daniel Sen (zredagowany przez: tino71, kambuzela) Słowa kluczowe: Kryzys światowy, gospodarka, ekonomia, krach, bessa, Hossa, Madoff, Giełda, akcje, ameryka 2010-01-25 10:56:43 Gdyby antyamerykańscy terroryści naprawdę istnieli i chcieli zrobić Ameryce krzywdę, to to zdjęcie byłoby od wielu lat archiwalne... / fot. Simona Dumitru/sxc.hu Mogę śmiało stwierdzić, że za kilka lat okaże się, że cały ten kryzys był takim samym kłamstwem, jak niedawna "epidemia świńskiej grypy". Napisałem o moich wątpliwościach w jej istnienie, więc Unia Europejska wszczęła postępowanie wyjaśniające. Za ile lat świat zajmie się mrzonką o kryzysie...? Trzy miesiące temu napisałem na łamach tego portalu artykuł o tym, że ta cała "świńska grypa" to jeden wielki "wał" koncernów farmaceutycznych. Minęło zaledwie kilka tygodni i... Unia Europejska wszczyna śledztwo w sprawie tej całej "grypy", "epidemii", toczą się postępowanie dotyczące nacisków dokonywanych przez koncerny farmaceutyczne na rządy państw, itp. Nie pomyliłem się w żadnym ze stawianych wówczas przeze mnie zarzutów wobec nieprawdziwości tej całej "epidemii". Teraz kilka moich wniosków o światowym kryzysie - ich potwierdzenie znajdzie się zapewne za kilka lat... Upadek mitu USA Gdy 1,5 roku temu przyjechałem po raz pierwszy do USA i zobaczyłem upadek mitu o WIELKIEJ Ameryce, dałem się nabrać, że to wszystko jest dziełem światowego kryzysu. Teraz już patrzę na to inaczej. Gdyby zebrać z całego świata dane makro i mikroekonomiczne, zgromadzić je wszystkie począwszy tak gdzieś od 2000 roku, wprowadzić te dane do standardowego arkusza kalkulacyjnego, który na prostych wykresach pokaże nam, co i jak się zmieniało, bez żadnej zbędnej wyższej matematyki czy algorytmów... Nie trzeba być analitykiem, czy "ekspertem" z Centrum im. Adama Smitha, profesorem Szkoły Głównej Handlowej czy chociażby prymusem z Akademii Leona Koźmińskiego, by stwierdzić, że kryzys po prostu nie miał prawa się wydarzyć i że został on sztucznie stworzony tak, jak stworzono niedawno "epidemię" grypy AH1N1. Wystarczy tylko spojrzeć, kto zyskał na kryzysie, by zacząć mieć pierwsze podejrzenia odnośnie jego prawdziwości. Kto na koniec zeszłego roku wypłacił sobie wielomiliardowe nagrody za 2009 rok, nawet jak jego firma (najczęściej bank) jest w stanie upadłości? Tak, BANKIERZY! To oni, przyzwyczajeni do corocznych nagród w wysokości nawet 250 milionów dolarów (tak, ćwierć miliarda dolarów za prezesowanie + oczywiście wielomilionowa comiesięczna pensja), gdy zaczęły się różnego typu straty to na giełdzie, to na nietrafionych inwestycjach, to w ramach fuzji banków i likwidacji ich stanowisk lub redukcji pensji, zaczęli kombinować, skąd dalej brać forsę "za nic". Podobnie za nic brali pieniądze wszyscy maklerzy na giełdzie, doradcy finansowi, i wielkie rzesze im podobnych "finansjerów". Kilka kliknięć myszką, kilka milionów zarobionych wirtualnych dolarów, kilkaset tysięcy prowizji prawdziwych już pieniędzy. I nagle giełda już nie pędzi do przodu, jak lokomotywa, a stoi, a czasami wręcz wrzuca wsteczny bieg. Pieniążki zaczęło zarabiać się coraz trudniej, coraz wolniej, albo nawet czasami się je traciło. "Białe kołnierzyki" przyzwyczajone do luksusów tanio żyć nie zamierzały - wymyśliły sobie kryzys. Kryzys znaczy chaos, chaos znaczy panika, a z ludzkiej paniki zawsze można zrobić coś pożytecznego. Hitler rozbudził taką nagonkę na to, że Żydzi żerują na niemieckiej gospodarce, a sąsiednie państwa wkrótce pewnie wypowiedzą wojnę III Rzeszy, że udało mu się zrobić to, co zrobił i miliony Niemców wierzyło mu do końca jego "misji"... Sposób na nudę bogacza Na świecie żyją ludzie tak bogaci, tak znudzeni tym, że miliony, miliardy dolarów płyną do nich niekończącym się strumieniem, że postanowili zrobić coś, by "coś się działo". By patrzeć, jaką mają władzę i wpływ na cały świat. To, że siedzą sobie na najwyższym piętrze nowojorskiego biurowca zrobiło się dla nich po prostu nudne. Patrzenie jak na kontach przyrasta im kapitał także, bo przy ilościach pieniędzy, jakimi dysponują, posiadane przez nich miliardy nie mają już znaczenia, nie podniecają, jak ten pierwszy zarobiony przed wieloma laty milion. Dla nich pieniądze są tylko nudną statystyką. Jednak patrzenie, jak przez kilka ich ruchów cały świat się trzęsie, padają przedsiębiorstwa, gospodarki, rządy - to daje tym starym piernikom ostatnią w życiu podnietę i powód do tego, by mieć po co rano się budzić. Nawet nie muszą na tym zarabiać - wystarczy, że wiedzą, że to oni rządzą światem. Zechcą, by za miesiąc dolar by warty 2 złote - zrobią to. Zechcą miesiąc później podnieść cenę dolara na 4 zł - też im się uda. I śmieją się z reakcji naszych ministrów, ekspertów, analityków, ekonomistów, którzy próbują zgadywać, co się stało, i co jeszcze się stanie. To dla nich taki ekonomiczny kabaret. A jak ów kabaret przekłada się na zwykłego Kowalskiego czy Smitha? My, szaraczki ekonomicznego świata, usłyszymy tylko takie ciekawostki, że dzięki kryzysowi ktoś tam kupił w Detroit 160 domów na raz. Czyli całą dzielnicę za cenę jednego domu. To nie on zbił ceny tych nieruchomości do 5-10% ich wartości, ale to on na tym zyskał. Na kryzysie zarobił każdy, kto miał na nim zyskać, z Premierem RP, który mógł się pochwalić najwyższym wzrostem PKB w całej Unii i z Prezydentem Obamą na szarym końcu beneficjentów "kryzysu", który to Prezydent za rok może liczyć na Nobla, tym razem z dziedziny ekonomii za to, że jako pierwszy ogłosił koniec kryzysu. Kryzysu, którego tak naprawdę nigdy nie było... Im prędzej przestanie się mówić o jego istnieniu, tym mniej będzie dowodów, że w ogóle go nie było... A Madoffa "posadzimy" do więzienia na 150lat, by ludzie widzieli, że ktoś za ten cały kryzys został ukarany. Jak wygląda kryzys po amerykańsku? Oczywiście, że psychologicznym efektem domina "położyła się" cała amerykańska gospodarka. Gdy nierobom z Wall Street zachciało się pieniędzy, prezesikom miliardów $ premii i dywidend, to zrobili wszystko, nawet specjalnie zarżnęli swoje firmy, by dostać od rządu miliardy dolarów dotacji, które w lwiej części poszły nie na ratowanie ich przedsiębiorstw, a na wypłaty dla prezesów, v-ce prezesów, i całej tej zasranej reszty. Prezesi zamiast trafić do więzień za doprowadzenie do ruiny prowadzonych przez siebie spółek przyznali sobie premie, za które szybciutko kupili kolejne domy na Florydzie, Hawajach, Bermudach, gdzie będą do końca życia popijać drinki ze szklaneczek z parasolkami. Jak wygląda kryzys dla statystycznej amerykańskiej rodziny? Prócz WIELKIEGO psychologicznego napięcia wygląda... NIJAK! Oczywiście 2 miliony rodzin żyje teraz bez domów, bez pracy, ale pozostałe 100 milionów rodzin jakoś "daje radę". Oni po prostu nie potrafią gospodarować pieniędzmi, które zarabiają. Amerykanie są w tym względzie po prostu nie do pobicia! Polak zarabia 1000zł, wydaje 1500 i jeszcze coś mu pozostaje. Amerykanin zarabia 2000$, wydaje 2000$ i jeszcze mu zostaje... kilkaset dolarów debetu na karcie kredytowej. Każdy, ile by nie zarabiał, to i tak zawsze będzie żył od piątku do piątku (odpowiednik naszego od pierwszego do pierwszego). Konsumpcja w tym kraju sięgnęła takiego poziomu, że dla nich kryzysem jest to, że nie mogą samochodu wymieniać co rok (oczywiście tylu samochodów, ilu jest członków rodziny), a co 2-3 lata. Że na wakacje nie mogą polecieć na miesiąc do Europy, a jedynie na tydzień na Dominikanę. Że do posprzątania swojego domu nie mogą już zawołać sprzątaczki, ale muszą zagonić jakiegoś swojego otyłego dzieciaka. Że liście sprzed domu muszą grabić sami, a nie wzywać do każdego opadniętego listka ekipę sprzątającą. Że na obiad do restauracji nie mogą iść codziennie, a tylko raz, dwa razy w tygodniu. Kryzys? Spróbujcie znaleźć miejsce w dowolnej restauracji w jakikolwiek wieczór, o weekendowych nawet nie wspominając. Spróbujcie znaleźć miejsce parkingowe przed kinem, w którym wyświetlają jakiś nowy film. Film Camerona - "Avatar" zarobił w dwa tygodnie w samych tylko Stanach ponad miliard dolarów, a ma zarobić w sumie 4mld $. Na przedświątecznych wyprzedażach sprzedawało się tyle sprzętu elektronicznego, a szczególnie telewizorów LCD, że ich po prostu... zabrakło. Kryzys? Nie rozśmieszajcie mnie! Kilka tygodni temu usłyszałem kwintesencję amerykańskiego stylu życia. Rozmowę dwóch młodych Amerykanek. "Oj, sorry, ale nie mam ani centa, bo ostatnie swoje pieniądze wydałam na śniadanie". Jakby jakieś centy jej zostały, to wydałaby je na jakąś lunchową przekąskę z automatu, albo chociażby na kawę. Pieniędzy w USA po prostu się nie ma (ze względów praktycznych - bo często się gubią, a drobniaki są ciężkie, i ze względów bezpieczeństwa - bo posiadaczy gotówki się napada w celach rabunkowych). Posiada się zatem karty kredytowe, na których najczęściej też się nie ma pieniędzy, a debet. Tu zarabia się, by konsumować i by raz na jakiś czas spłacać coś ze swojego zadłużenia. Gdy poszedłem do kasy w Kohl's regulować moje zadłużenie z karty wynoszące 39,56$ i dałem pani w kasie 50$, to ta nie mogła uwierzyć, że chcę zapłacić całość? CAŁOŚĆ? Ale przecież nie musisz wszystkiego płacić na raz, dziś, wystarczy zapłacić to wymagane minimum - 5$ i resztę możesz zapłacić w ciągu kolejnego miesiąca bez żadnych odsetek. Amerykanin oczywiście by przystał na taką propozycję, za pozostałe mu 35 dolarów kupił kolejny ciuszek w Kohl's albo poszedł na lunch i... I tym sposobem ulatnia się kilka miliardów dolarów dziennie. USA mogłyby uratować Matki Polki! Polskie matki i żony, które z jednej swojej lub męża pensji, albo emerytury babci potrafią zarówno opłacić czynsz, jak i wszystkie media, kupić coś do jedzenia, do ubrania, a także wyprawić dzieciaki do szkoły, wyciągnęłyby amerykańskie rodziny z kłopotów finansowych w kilka miesięcy. No, może w kilkanaście... By nauczyć Amerykanów oszczędzać, gospodarować pieniędzmi, planować budżet, powstają specjalne reklamy telewizyjne, kampanie społeczne, strony internetowe, kursy! Chcesz oszczędzić 500 dolarów rocznie? Wyjadaj wszystko z lodówki na czas, bo statystyczna amerykańska rodzina wyrzuca przeterminowaną żywność za ponad 500$. Chcesz oszczędzić kolejne 1000 dolarów w ciągu roku? Rób sobie sam kawę w domu, a nie zatrzymuj się po nią rano w drodze do pracy w McDrive. Puszka, z której zrobisz 200 kubków kawy kosztuje mniej, niż 2-3 kawy w McDonalds, a dodatkowo zaoszczędzisz sporo na paliwie, gdyż nie musisz stać w kolejce przed okienkiem. Oczywiście wracając do domu połowa tych zaganianych pań domu co niesie w ręku - kubek z kawą, którą kupiły sobie tuż pod domem w drodze powrotnej! Masz dużo dzieci (szczególnie synków), kup maszynkę do strzyżenia i zaoszczędź do 100$ miesięcznie na fryzjerze. Nie kupuj gazet, w których będą Cię kusić reklamami nowego sprzętu elektronicznego. Kupuj on-line. Zawsze czekaj do ostatniego momentu z zakupem czegoś droższego niż 100$ (tu ceny sprzętu i ubrań spadają lawinowo). Nie przykładaj uwagi do topowej marki, itp. Każdym zaoszczędzonym dolarem nakarm świnkę (skarbonkę). Tu nie potrafią oszczędzać, czy chociażby ekonomicznie rozumować. Gdy widzę, jak przed automatem do liczenia bilonu stoi kobieta i wsypuje cały słoik drobniaków, by chwilę później maszyna wydrukowała jej bon na 128 dolarów, bo tyle było w bilonie, tzn. było 139$ i 40centów, ale 11,4$ kobieta musiała zapłacić maszynie za policzenie drobniaków... Na pewno nie zarabia 12dolarów na godzinę! A tyle właśnie straciła przez swoje lenistwo. 11,4$ w 3minuty. Pewnie pójdzie później do banku i wpłaci pieniądze na konto oszczędnościowe - będą musiały leżeć tam przez cztery lata, by odrobić jej lenistwo, czyli 8,9% (bo tyle zabiera maszyna za każdego przeliczonego dolara). Itd. Itp Koniec amerykańskiego snu Idę do kolegi, który rok temu miał jeden stacjonarny komputer, a dziś ma trzy komputery - bo żona chciała laptop, ale mały, bo duży który w międzyczasie kupili, był za ciężki. Tak więc on ma swój 15 calowy za 500$, żona swój 10 calowy za 400$, no i jeszcze stacjonarny, który trzeba przebudować lub kupić nowy, bo 2 letni to już przeżytek. Potrzeba dojechać w jakieś nieznane miejsce, kupuje się nawigację za kilkaset dolarów, a nie mapę za 2,99 czy darmowe wyznaczenie sobie trasy na MapQuest. Zepsuje się coś, kupuje się nowe, bo szukanie ewentualnego mechanika i czekanie na naprawę jest trudniejsze niż wyprawa do sklepu. Chce się wydrukować coś na komputerze - nie idzie się do kolegi, który ma atrament w drukarce, ale za 30$ kupuje się drukarkę, albo za 50$ kupuje się urządzenie wielofunkcyjne. Trzeba, to się kupuje. Nie wysyła się tacie czy koledze do pracy, by wydrukował to na służbowym sprzęcie. Nie daje się materiałów do nauki komuś, kto w miejscu pracy ma darmowe ksero... A po co kserować, skoro książkę można kupić? Poznałem amerykańskie rodziny, które stać jest na przeprowadzanie się za pracą. Nie chcą dojeżdżać 2godziny do nowej pracy, sprzedają dom i kupują go bliżej miejsca pracy, tudzież bliżej dobrej szkoły dla swych dzieci. Umiera dziadek, to kupuje się babci dom blisko jednej z jej córek, tak 2-3 domy od niej, bo zawsze jakiś dom w promieniu do 50metrów jest na sprzedaż. Jest zimno w Michigan, to wyjeżdża się na całą zimę do florydzkiego domu. Tak żyją emerytowani Amerykanie, z dwóch rodzin, z którymi się zaprzyjaźniłem. Jakiś kryzys może i był, tak samo jak była jakaś grypa AH1N1. Miało umrzeć na nią nawet 100 milionów chorych, zarażonych miało zostać 2 miliardy ludzi. Taaaaaaa... O wiele łatwiej było nakłamać o kryzysie (wystarczyło tylko pochować pieniądze), niż nakłamać o grypie - bo trudno jest naprodukować miliony zmarłych na grypę. Przeczytaj też: Emigranci wyjechali po odwiedzinach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OVB wbrew UOKiK
Kolego powyżej, co zarzucasz kłamstwo :-), czemu Ty nie piszesz na temat? Tematem wypowiedzi nie było UOKiK, ale to, że OVB tak naprawdę nie analizuje produktów pod kątem bezpieczeństwa klientów, lecz tylko pod kątem wysokości prowizji. O tym piszę. I cała ta ściema z "działem analiz" służy tylko temu, by biedne "R-ki" mogły wciskać kit klientom (że niby "sztab" ludzi pracuje na "doradztwo" dla tego klienta). Dobór partnerów prdouktówych jasno obnaża jakość i podejście "góry" OVB do klientów. Liczy się tylko "kasa", którą można na tym kliencie zarobić, a nie jego dobro. A biedni rzetelni doradcy w OVB (są jeszcze i tacy) muszą wyczyniać cuda "ekwilibrystyki produktowej" by spośród tych "nieklienckich" produktów dobrać coś najmniej klientowi szkodzącego. Najmniej, nie wcale :-) O tym piszę i na ten wątek oczekuję odpowiedzi Drogi Przedmówco Zarzucający Kłamstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytaj ze zrozumieniem
a potem zabieraj głos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kucharez
Atomowa baba Składniki * budyń waniliowy 4 opakowania * jaja 6 szt * cukier 1 szkl * mąka 1 szkl * proszek do pieczenia 2 łyżeczki * olej 1 szkl Sposób przyrządzenia Jajka utrzeć z cukrem, dodać mąkę, a następnie budynie i proszek do pieczenia. Wlać olej i delikatnie mieszając połączyć. Ciasto wyłożyć do formy. Piec około 40min.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×