Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość del-fin

Anioły-czy ktoś z Was je widział?

Polecane posty

Gość uppppppppppp
podnosze bo warto ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porwani przez UFO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla widzę,ze mamy podobne wizje,a co do snów mam jeszce kilka,ale opowiem dwa;kiedyś poprosiłam Anioła zeby mi sie przysnił .......i co? przyśnił mi się poczciwy staruszek,który chciał mi wrózyc,zaczął rozkładać karty,ale ja sie nie zgodziłam,dodam ze ten sam staruszek snił mi się jeszcze raz w podobnej sytuacji. Morze,unosi się mgła,na wodzie rozłozone dywany na kształt literki(x) Ja jako maly chłopiec musialam przejśc po wodzie aby dostac sie na te dywaniki.Na dywanach siedzieli ubrani na czarno mnisi,twarze zwrócone na morze na koncu siedzial stary mnich w rózowej dziwnej czapeczce, czekał az mu przyniosę niebieską wstązkę......... Jeśli chodzi o ksiązkę mam zamiar kupić ,,Anioły kabały''pięknie wykonane karty,mają coś w sobie(nutkę tajemniczości):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alissa
Cześć wszystkim ! Przytoczę Wam jedną z historiI anielskich ocaleń młodej amerykanki... " Przyznaję ,że bardzo nierozsądnie z mojej strony było pójść podziwiać zachód słońca w okolicach pętli autobusowej w Los Angeles.Byłam młoda i pierwszy raz znalazłam się w dużym mieście.Zgubiłam się w małych ,rzadko uczęszcznych uliczkach,a kiedy starałam się odzyskać orientację,zobaczyłam ,że śledzi mnie trzech mężczyzn , starając się nie rzucać w oczy.Drżąc ze strachu,zrobiłam to co robię zawsze, kiedy potrzebuję pomocy: zwróciłam się do Boga z modlitwą o pomoc. Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam czwartego człowieka,który biegł w moją stronę w ciemnościach.O Boże,teraz już na pewno byłam zgubiona !. Byłam tak wystraszona, że potrzebowałam kilku chwil na to ,żeby się zorientować ,że widzę tego czlowieka w ciemnościach.Miał na sobie jasną kurtkę i dżinsy.Mógl miec jakieś 30 lat i mierzył około 180 cm .Jego twarz była surowa ,ale piękna -mogę ją opisac tylko w ten sposób.Podbiegłam do niego i powiedziałam mu: -Zgubiłam się idzie za mną kilku mężczyzn .Boję się... -Chodż- powiedział ,zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce. Był silny i dawał poczucie bezpieczeństwa. -Nie wiem co by się stało, gdyby pan tędy nie przechodził -powiedziałam -Wiem odparł. Jego glos był głęboki i melodyjny. -Dosłownie moment przed pana przyjściem prosiłam Boga o pomoc... Ledwie dostrzegalny uśmiech pojawił się na jego wargach i w jego oczach. Teraz jesteś bezpieczna.-Istotnie, zbliżaliśmy się do przystanku autobusowego. -Dziękuję ,dziękuję bardzo-wykrzyczałam gorąco i z wdzięcznością. -Cześć Mary! -Jakby mnie prąd poraził. Mary! Zawołał do mnie po imieniu! Odwróciłam się gwałtownie,ale on już zniknął! "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alissa
Następna historia: " Kilka lat temu dowiedziałam się ,że moja najlepsza przyjaciółka zachorowała na nowotwór wątroby ,zdiagnozowany przez słynnego specjalistę z Mediolanu.Powiedziałam sobie ,że muszę coś dla nej zrobić i zawiozłam ja do Varese, do innej mojej przyjacółki,która leczy bioprądami i jest malarką. Mieszka ona w przepięknej wieży,gdzie maluje i leczy .Spędziliśmy wieczór w bardzo miłej i radosnej atmosferze,która pozostawała w znacznej sprzeczności z rzeczywistą sytuacją , ponieważ chorej dawano wówczas jeszcze tylko 2 miesiące życia.Dziwnym trafem niezależnie od tego czułyśmy jakieś niewytłumaczalne szczęście. Po wizycie wyszłyśmy z wieży i od razu spotkałyśmy dwóch ludzi. Jeden z nich był wzrostu około 170 a drugi wyższy.Jeden miał nieco słowiański wygląd,a drugi bardziej delikatne rysy.Byli zwyczajnie ubrani i mówili doskonale po włosku choć z dziwnym akcentem, który sugerował ,że z pochodzenia nie są Wlochami.Zatrzymali się i zapytali nas o jakąś ulicę, nie umiałyśmy wskazać im kierunku, bo byłyśmy przyjezdne.Ruszyłyśmy w drogę ,ale po kilku krokach wraz z przyjacółką odwróciłyśmy się i powiedziałyśmy jednocześnie :"To byli aniołowie"...A oni już zniknęli. Nie mam pojęcia co dalo nam pewność ,że byli to aniolowie.Wiem ,że miałyśmy tę pewność i wiem ,że moja przyjaciółka żyje do dziś,czuje się dobrze , po jej nowotworze nie znaleziono śladu.Nie mam dowodów,ale wrażenie,że spotkałyśmy dwie szczególne osoby ,bylo precyzyjne i mocne.Może to ich sposób mówienia , ta nasza niezrozumiała radość przed spotkaniem, promienowanie ,które z nich emanowało- to wszystko razem w połączenie z ozdrowieniem przyjaciółki przekonało nas obie ,że spotkałyśmy dwóch opiekunów" Napiszcie czy Wam się podobało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie :) chce sie z Wami podzielic taka mala sprawa ;) otoz musialam napisac prace z massmediow, kompletnie brakowalo mi pomyslu jak zaczac, rozwinąc... poprosilam rano Aniola Stroza by mi pomogl... i wiecie co, juz koncze :) w niecala godzine napisala dosc dluga prace. byc moze to tylko byla kwestia podejscia, no nie wiem ;) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kayka
uppp uppp uppp..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wracałam dziś z zakupów, rower mam stary rzęch i jeszcze obładowany był nieziemsko siatkami. Stanęłam przed ulicą, w którą zamierzałam wjechać skręcając w prawo. Sciślej to nie była ulica, tylko trasa E-7 - pewien odcinek drogi ze sklepu do domu muszę pokonać jadąc właśnie trasą. Innej drogi nie ma. Przeczekałam wszystkie jadące samochody i zdecydowałam się już wjechać. Patrzę, a na horyzoncie pojawił się jeszcze jeden - osobowy. Myślę sobie - co tam! Przecież nie jadę środkiem jezdni, tylko poboczem, więc mogę wyjechać, omienie mnie z łatwością. I już postawiłam nogi na pedały, kiedy coś mnie dosłownie cofnęło. Nie fozycznie, tylko taka myśl jakby, żeby tego absolutnie nie robić. I choć przeczucie wydało mi się absurdalne - nauczyłam się już ufać intuicji - to jednak zatrzymałam się i nie wjechałam na trasę. Samochód przejechał i wtedy... normalnie ruszyłam już. I co się okazało! Nie wiem, jakim cudem ( pewnie żadnym... ) ten cholerny rzęch - mój rower - nawalił! Zablokowała się kierownica i nie mogłam skręcić na pobocze! Jednym słowem wyjechałam na sam środek szosy.... Gdybym nie posłuchała intuicji, wyjechałabym pod same koła tego samochodu. Na pewno by nie zwolnił, bo przeciez widział, ze stoję i czekam. A poza tym, na pewno nie spodziewałby się, że stojąc i gapiąc się na niego, nagle rusze i wyjadę na sam środek (!!! ) jezdni. No, chyba że od początku kierowca posądzałby mnie o skłonności samobójcze ;) Intuicja! A może nie... ale co za różnica? :) Jak to zwał tak zwał, istotne, że ciągle żyję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama nastolatka
Prawie 15 lat temu miałam problemy hormonalne. Podejrzewałam, że mogę być w ciązy, ale test tego nie wskazał i ginekolog również zaprzeczył. Przez tydzień brałam jakieś leki, drugi tydzień zastrzyki - żadnej reakcji organizmu. Wówczas lekarz przepisał mi jakiś środek, który miał mi pomóc. Dopytywałam się co się stanie jeśli jednak jestem w ciąży - twierdził, że to niemożliwe, że nie ma żadnych objawów i to są jedynie zaburzenia, które trzeba wyeliminować. Naciskałam i w końcu niechętnie stwierdził, że efektem brania tego leku w ciązy może być poronienie lub uszkodzenie płodu. Wykupiłam lek, a przy okazji chciałam kupić jeszcze jeden test ciążowy - niestety 15 lat temu zdarzało się, że ich po prostu brakowało i miały być dopiero za trzy dni. Zapomniałam dodać, że ginekolog kazał mi przyjąć ten lek jak najszybciej, bo już zbyt długo trwały te moje problemy. Wróciłam do domu, wyjęłam maleńką żółtą tableteczkę (do końca życia jej nie zapomnę) z buteleczki i położyłam ją na stole. Odkręciłam się po szklankę z wodą - tabletka zniknęła. Oboje z mężem szukaliśmy wszędzie, bo mieliśmy już półtorarocznego szkraba i baliśmy sie, że może znakleźć ją gdzieś i połknąć. Jakos się znalazła. Znów położyłam ją na stole. Odróciłam się po szklankę, którą podawał mi mąż .... tabletka zniknęła. Powtórka z szukaniem, ale tym razem nie znalazła się. Stwierdziłam, że za nic nie wezmę tego leku, bo to jakiś znak. Po trzech dniach kupiłam test a cholerne żółte tableteczki wylądowały w sedesie. Dzisiaj mój syn jest zdrowym 14-latkiem. Wierzę, że to Anioł Stróż czuwał nade mną - tylko czy to był mój czy raczej mojego jeszcze nienarodzonego dziecka? Jak myślicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość del-fin
Shalla, tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa:) nie nadużywaj pomocy Anioła tylko napraw rower, albo kup nowy mama...ja mam odczucie, że to był Anioł Twojego syna...niesamowite! a takich lekarzy od razu wysłałbym na koniec świata, aby nigdy nikogo nie próbowali leczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czołem anielska drużyno. heh, no tak... żeby nie nadużywać mojego Anioła musiałabym nie tylko rower wymienić ;) Ale jeżeli jużo sprzęcie mowa, choć nie sądzę, zeby to miało związek z jakimkolwiek aniołem, ale... pare lat temu miałam taką sytuację. Zamierzałam sprzedać samochód. Ale przed pojechaniem na giełdę, dzień wcześniej mama namówiła mnie na wypad do lasu na grzby ( nie trzeba mnie długo namawiac ) ;) Jedziemy już żwirówką wzdłuż ściany lasu szukając wjazdu. Prędkość niewielka, może ze 40km/h a może nawet mniej. Na przednim siedzeniu moja mam i pies ( owczarek niemiecki, kundel w zasadzie ). Po drugiej stronie drogi są pola, a dokładnie łąki. I nagle, zupełnie z zaskochenia mój pies robi skok nie kierownicę ( ?! ) Ja odruchowo odepchnęłam go prawą rękę, a lewa ( ta na kierownicy ) odruchowo poszła w przeciwnym kierunku..... Sekunde później dachowaliśmy w rowie. Nie wiem, jak przy takiej prędkości mogło się wydarzyć w ułamku sekundy? Może jednak jechałam...szybciej...? W każdym razie snuję tym rowem do góry nogami i zastanawiam się, czy to już moje ostatnie chwile. Ale logika mi podpowiada, ze przy takiej prędkości raczej ludzie nie giną :) Grunt to optymizm.... I faktycznie, po paru sekundach samochód wytracił pęd i zatrzymał się. Wysiadam ( z niemałym trudem ) i klnę jak rzadko kiedy. Bo jak ja teraz sprzedam samochód?! Cholera, blacharz, malarz, serwis, następne koszty, no kurcze, jak ja bluźniłam, to oh! Jakiś gostek wyciagnął nas traktorem z tego rowu.... Otrzepałam samochód z trawy szczotką ( była w bagażniku ) i obie z mamą stoimi i się gapimy. gapimy i gapimy i oczom nie wierzę. I Wy pewnie też nie uwierzycie. ZERO śladów po dachowaniu! Najmniejszej rysy na lakierze, najmniejszego wgniecenia, no nic kompletnie!!!! Hmmmm. Uczucie miękkich kolan przyszło jednak dopiero wtedy jak zauważyłam, ze rów do którego wpadłam był poprzedzielany takimi betonowymi jakby mostkami - nie wiem jak to się fachowo nazywa - takie betonowe ścianki, a w środku rura odprowadzająca wodę. A nasz \"rajd\" do góry nogami odbył się dosłownie pomiędzy dwoma takimi betonami.... No nic, kupa szczęścia. Wróciłyśmy do domu. Mój tata z wykształcenia mechanik NIGDY się nie połapał, że samochód miał dachowanie. Acha, samochodu nie sprzedałam uznając irracjonalnie, że ten wypadek uzmysłowił mi, jak bezpieczny to jest samochód i że nie powinnam go zamieniać na żaden inny. Wyszłam więc z założenia, że blach tego wozu sa po prostu wyjątkowo solidne i mocne i lakier również idealny, skoro taki wypadek nie pozostawił na samochodzie żadnych wrażeń. I jak się zdziwiłam parę tygodni później.... Samochód stał pod domem. Przyszedł znajomy cos tam mi oddać z pracy. Nie było nikogo i pies ganiał luzem. Znajomy go zauważył w ostatniej chwili i już nie miał gdzie uciekać. Jedyną drogą ratunku jaką znalazł był... samochód. Wskoczył więc na maskę i potem na dach.... Nie musze już chyba pisać, że blacha była powgniatana okropnie i lakier też szlag trafił.... :) Ot, taka zagadka. Mało anielska, ale ciekawa. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej:) shalla 🌻 trafilas w samo sedno z moim \"codziennym\" aniołem, ale naprawde przy mnie on zasluguje na to miano i to tak juz wiele,wiele lat... a swoja droga mysle ze kazdy ma swojego Aniola Stroza, wierze w niego bardzo... to moze glupie co teraz napisze, ale raz w zyciu wybralam sie do wrozki i ona powiedziala ze moim aniolem jest ktos z rodziny, tym razem mowie o osobie zmarlej, ktora ma mnie ostrzegac i pilnowac zebym nie robila glupot, i wiecie... ja nawet wiem kto to jest, mysle ze to moja babcia, nie wiem czemu to przekonanie ale jakos tak czuje a zreszta moze ona tylko pilnuje mojego aniola stroza zeby sie mna dobrze zajmowal... zreszta wiara w anioly jest taka ladna:) no i jesli ich nie ma to jak wytlumaczyc zaginiona pigulke albo caly samochod? mozna powiedziec: intuicja, przypadek, albo zdolnosc przewidywania;) a ja wole anioly:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ricore
naprawde fajny temat na tym kafe w koncu!i chyba pierwszy raz wlaczam sie do dyskusji :) co do aniolow to podobnie jak wiele tu osob pisalo,uratowaly mi zycie.parokrotnie prawie wpadlam pod kola jednak za kazdym razem jakas sila ciagnela mnie do tylu.zwlaszcza ostatni "wypadek" byl niesamowity bo weszlam na pasy ,na skrzyzowaniu zmienily sie swiatla i znienacka pojawil sie jakis pedzacy samochod i zdazylam tylko po myslec "zaraz bedzie po mnie,nie dam rady juz nic zrobic".nie wiem jak to sie stalo,ale samochod tylko mnie lekko potracil ,upadlam,ale nic mi sie nie stalo.chyba moj Aniol Stroz zdolal mnie lekko wycofac z linii frontu;) a co do kontaktow z nim to przewaznie kiedy sie do niego zwracam czuje taka fale dreszczu ,ale to mile uczucie,poza tym zdaza mi sie widziec takie jakby fioletowe swiatlo byc moze moj aniol ukazuje sie w postaci kolorowej energii.to chyba tyle:)pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozytywna
ja również z przyjemnością tu zagladam:):):) piszcie!:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedna mama
to najfajniejszy topik jaki do tej pory powstał, piszcie dalej pozdrawiam cieplutko:)🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karmel88
Zapraszam serdecznie tez na forum o" Duchu" Moze wymienimy sie opiniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
elldiska, bo nasze babcie już takie są ;) Najpierw cały czas za życia, a później po śmierci kochają nas do szaleństwa i robia co mogą, żeby uchronić nas przed złym. Ja też cos o tym wiem :) Ale to za długa historia na forumowy wpis. W każdym razie moja babcia też czuwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
shalla ... pewnie masz racje:) c a topik o duchu chyba mnie przeraza:) jednak pozostane przy aniolach:D pozdrawiam i milego weekendu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie też, siedze tu po nocy i oglądam się co i raz za siebie ;) Ale ja uwielbiam takie klimaty. Zresztą, czegóż się bać, gdy Anioł czuwa? :) POzdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawaaaa..
czytam wasze opowiesci i AZ chce mi sie poznac m ojego aniolka:) jak go poznac?jak go zobaczyc?czy trzeba jakos poprosic specjalnie o to zeby sie ukazal? czy isc do wrozki jak tu ktos napsal? czy moze przez modlitwe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motyl_ek
Polecam Wam figurki aniołków od tej Pani! Dzisiaj dostałam siedem różnych i są prześliczne!!! Link skopiujcie i wklejcie w pasek adresów:) Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniołki są super

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
motylek - hi hi, ja mam większość z tych i wiele więcej ;) A to przez moja mamę, która kolekcjonuje anioły od lat - więc mam cały dom usłany aniołkami. Kolekcjonuje to chyba złe słowo. Kolekcja kojarzy mi się z czymś ustawionym w rzędzie hurtowo, albo nawet i za szkłem. U mnie az tyle tego nie ma. Aniołki sa nad drzwiami do każdego pokoju, są na świecznikach, gdzieś tam ukryte w kwiatach, gdzieś stoją na podłodze, wylegują sie na parapetach, trzymają sól w kuchni itd :) Nie rzucają się raczej w oczy, a jak się człowiek dokładnie przyjrzy - to sa wszędzie.No i nie ma żadnych świąt, żeby jakis nowy nie przybył ;) pozdrowienia dla anielskich. P.S. Dzięki temu tematowi odnowiłam swoje \"kontakty\" a moim stróżem i już walę głową w ścianę, DLACZEGO nie zrobiłam tego wcześniej!!!!!! Dziękuję założycielowi tematu!!! BARDZO!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozytywna
ja również mam w domu kilka figurek aniołków - w każdym pomieszczeniu jest jeden; nie można powiedzieć że to jakaś kolekcja, ale bardzo je lubię. Co ciekawe żadnego z nich nie kupiłam sama, każdy został mi podarowany. wierzę że to są znaki od mojego Stróża żebym nigdy nie zapominała że On jest przy mnie i czówa nieustannie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość del-fin
chyba nie pochwaliłem się, że mam ośmiomiesięcznego synka...od jakiegoś czasu ma duże problemy z zaśnięciem, dziś wieczór wyjątkowo długo układał się do snu, w pewnym momencie poprosiłem Aniołów i Archaniołów aby otoczyli kręgiem łóżeczko i przesłali Światło spokojnego i głębokiego snu...nie wiem czy to przypadek, ale po trzech minutach mój Maks zasnął:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość del-fin
acha, jeszcze jeden news, wczoraj wieczorem "rozmawiałem" ze swoim Aniołem...tzn. mówiłem do Niego, potem poprosiłem aby chwycił mnie za dłoń (miałem zimne ręce)...po chwili moja prawa dłoń zrobiła się bardzo ciepła, czułem delikatny uścisk:) ja do końca nie wiem, czy to moja wyobraźnia...mam nadzieję, że nie, że właśnie w taki sposób mój Anioł daje znać, że jest tuż obok:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×