Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Psełdonim

Konkurs kokietowania cd...

Polecane posty

Gość in aqua scribis
A jadam, jadam, dużo wspaniałych rzeczy. Chociażby kasze - każdy gatunek i odmianę:-). Nabiał w każdej postaci, warzywa - wszystkie, takoż owoce.Czasami "skubnę" coś z mięska ale jakoś mi już nie wchodzi. Odzwyczaiłam się.Zresztą starsza z moich córek jest wegetarianką, młodsza idzie w jej ślady, więc pozostaje mi gotować np. dwa obiady.Dla nas bezmięsne no i mięsny dla mojego mężczyzny. Przechlapane mam - niestety. Najchętniej jadam bardzo proste, nieskomplikowane w przygotowaniu potrawy :-). Na stare lata poprzestawiało mi się kompletnie. Po słonince, takiej dobrej peklowanej i wędzonej, a pózniej dosuszanej na strychu albo suszonej w skorupce z papryki pozostały mi tylko piękne wspomnienia . Tak pyszną słoninkę potrafił robic tylko mój dziadek :-). Nigdy póżniej nie próbowalam tak pysznej, dlatego dałam sobie spokój. Ale nie mam absolutnie nic przeciwko mięsożercom. Rozumię, bo kiedyś sama jadłam mięsko :-) Trzymaj się. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kronika Olsztyńska
To Ty się trzymaj. Na kaszkach długo nie pociągniesz. Szkoda zdrowia. No i córkę naucz normalnego jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak kokietować Rybko, też poczytaj Byłam kiedyś mężatką, długo długo szczęśliwą. Potem coś się stało z moim ślubnym. Zmienił się. Dał mi ostro w kość. Raczej nie w kość, tylko po nerwach. Znęcał się psychicznie. Kochałam go do szaleństwa, do obłędu, nad życie. Nie wyobrażałam sobie rozstania i ani jednego dnia bez niego. Tkwiłam przy nim, wierna kochająca żona (mam takie same poglądy jak \"Psełdonim\", że jak się bierze kogoś, to na całe życie). Starałam się go naprawić - prośbami, tłumaczeniem, miłością i różnymi sposobami. Miałam nadzieję, wielką nadzieję, że będziemy ze sobą na zawsze. A on robił wszystko, żeby mi to wybić z głowy. Przy nim poczułam się jak ostatni kocmołuch (ale tylko w ostatnich latach naszego małżeństwa, bo przedtem było naprawdę dobrze). Widziałam siebie jego oczyma. Nie tylko siebie, wszystko. Uzależniłam się od niego w swoim umyśle. Dlaczego o tym mówię? Na pewno nie dlatego żeby się użalać. Mówię wam, dziewczyny, aby uzmysłowić pewną rzecz. Mianowicie nastała taka chwila, kiedy zaczęłam myśleć, jak wyrwać się z tej matni. Uzmysłowiłam sobie, że jak nie uwolnię się od niego, to przepadnę. Że resztę życia przepłaczę. Więc dlaczego mam płakać? Kto powiedział, że mam swoje życie przepłakać, do jasnej ch... ? Nigdzie to nie jest zapisane. To był moment, kiedy zadałam sobie to pytanie i moment, kiedy odpowiedziałam: dość! Muszę się od niego uwolnić. Tylko jak? Tkwi w moim umyśle jak zadra! Jak uwolnić się od człowieka, którego kocham? Jak go stamtąd przepędzić, żebym mogła zacząć żyć dla siebie i szukać szczęścia rzeczywistego? I tu dochodzę do sedna sprawy. Zastosowałam wobec siebie autosugestię (wiadomo, że autosugestia jest tylko wobec siebie :D ). Wmawiałam sobie, że jestem wolną kobietą, wartościową, na którą czeka coś dobrego. To była moja mantra, powtarzałam ją wielokrotnie. (Czytałam o czymś takim.) Pomogła!!!!!!!!!!!! Pewnego dnia dostrzegłam rzeczywistość, a nie pobożne życzenie. Dostrzegłam swego ślubnego takiego, jakim był naprawdę i jaki był okrutny wobec mnie. Szuja, co tu dużo mówić! Przejrzałam na oczy. Zobaczyłam coś, co sama przed sobą ukrywałam. Zwyczajnie chowałam głowę w piasek. Powinnam była to dostrzec dawno temu. Tobie Rybko Psełdonim coś uzmysławia, bo zna sytuację, widzi to jako osoba postronna i stara Ci się pomóc. Mi brakowało takiego przyjaciela. Sama musiałam dojrzeć do słusznej decyzji. Dziś wiem jedno. Urodziliśmy się nie po to, żeby przez kogoś cierpieć. Mamy prawo do miłości, szacunku. Nikt nie ma prawa, żeby nas ograniczać. Lepsza po stokroć jest samotność, niż bycie z człowiekiem, który nie daje nam poczucia, że jesteśmy dla nich kimś ważnym. Bycie w chorym związku, to działanie autodestrukcyjne. Działanie ćmy. Odpoczęłam w samotności jakiś czas. Rozbudziłam w sobie kobiecość. Zaczęłam inaczej się poruszać, zmienił mi się tembr głosu i tak oto stałam się smakowitym kąskiem dla innego :D:D:D:D:D Ma się ten instynkt samozachowawczy, no nie? :D:D:D:D Czego i wam kochane dziewczyny życzę w nadchodzącym roku 👄 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak kokietować
Limonko , bardzo Ci dziękuję za te mądre słowa . ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Cześć, panny :-) Paluszek mi narywa. Chyba zapędziłem pod skórę jakieś świństwo. Paluszek wskazujący lewej dłoni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Skoro zaciąłeś paluszek :) przy krojeniu mięsa i teraz masz z nim takie kłopoty, to nie zwlekaj i idź do lekarza. Może być podejrzenie zakażenia krwi. Poobserwuj rękę. Jeśli od dłoni zacznie \"iść\" ciemna pręga w miejscu żyły, to na 100% masz zakażenie krwi, które nie leczone antybiotykiem powoduje zgon. Zacięcie się przy krojeniu ryb też może spowodować zakażenie. I tym optymistycznym akcentem witam wszystkich.:D:D:D I żegnam, bo wybywam do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Zaciąłem się w paluszek trzykrotnie, Limonko. Ja musiałem porżnąć mięso za 913 złotych :-) No sporo tego wyszło. Dwa zacięcia już się goją, a w trzecim dzieje się coś dziwnego. Chyba się zbiera ropa. Pręgi nie ma, więc i zgonu chyba na razie nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ;) Aleksander, mocz w gorącej wodzie z riwanolem. Kiedyś, podawałam kotu, na kciuku, po ciemku prawie, kawałek szyneczki.Nie odróżnił jednego od drugiego i użarł mnie w palec. Rwało i ropiało, wobec czego zadzwoniłam do weterynarza, z pytaniem, czy zemrę. Kazał moczyc w jakimś zielu , teraz nie pamiętam , niestety, nazwy zielska. Może ktoś podpowie. Limonko , pozdrawiam i podziwiam. Rybko, wypłyniesz na czyste wody ? :D Dobrego dnia, mili, ja muszę do pracy. O, będę sobie powtarzać, ja chce, ja chcę do pracy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak kokietować
Witajcie! Kluczu , nie lekceważ zacięć , które powstają przy krojeniu mięsa! Ze względu na obecnośc bakterii , które są niebezpieczne dla życia człowieka , już nie wspomnę o innej zarazie ... Limonka ma całkowitą rację! Nie czekaj - idź przynajmniej do gabinetu zabiegowego , ale ja radziłabym jednak lekarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ubi Lex....
Dzień dobry wszystkim. Przychylam się do propozycji Limonki , Dwa P. Poszłabym na Twoim miejscu do lekarza bo to i bolesne i niebezpieczne. Chyba, że znasz babcine sposoby na leczenie:-). Ale one nie zawsze pomagają. Idż jednak do lekarza . Życzę wszystkim miłego dnia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przez gen lekarski dołączę do grona kafetereyjnych sanitariuszek - do lekarza marsz! Obejrzą, odkażą, opatrzą, może dadzą zastrzyk - i po krzyku. Oficerom rezerwy nie straszne takie akcje. :classic_cool: Wszystkiego dobrego! RzW PS. Znudziło mi się pływanie. Szukam portu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Zastrzyki niestraszne? Ryba? To ja już wolałbym nastąpić na minę-potykacza. Do konowała nie pójdę, bo jeśli człowiek nie ma np. otwartego złamania nogi, to konował i tak nie będzie wiedział, co człowiekowi dolega. Co nawjwyżej wypędzluje pacjentowi gardło. Zdarzyło się kiedyś, że po ciemku zleciałem z tarasiku na betonowe schody - z wysokości jakichś dwu i pół metra :-) (To był ten jeden z dwóch przypadków, Ryba, o których napomykałem). Przeżyłem, i jeśli ktoś powątpiewa w cuda, to to zdarzenie świadczy, że cuda istnieją. Skutkiem opadnięcia na betonowe schody było zerwane ścięgno Achillesa prawej nogi (po czym pozostała mi efektowna blizna i dziewięć szwóf (przywołuję wątek blizn JB). Po jakimś czasiel wczołgałem się nazad na tarasik i zaskrobałem przez szybkę do towarzystwa, które w końcu mnie dostrzegło, ale było tak rozbawione, że myślało, iż robię sobie jaja. W końcu odwieziono mnie na pogotowie, gdzie przyjął mnie p. doktor, pomacał mi nogę, zrobił rentgena, po czym stwierdził, że nic takiego nie widzi, ale, na wszelki wypadek, zapuszkował moją nogę w gips. Ciągałem się z tą nogą osiem dni. Bolało jak czort, ale ponieważ nigdy nie miałem wcześniej połamanej kości, sądziłem, że to naturalne. W końcu znalazłem jakiegoś ortopedę, który rozprół gips, pomacał, gdzie trzeba i wypisał skierowanie do szpitala. Na moje pytanie, dlaczego lekarz z pogotowia nie potrafił w dziecinnie prosty sposób zdiagnozować mojej przypadłości, ortopeda odpowiedział: "ja się w politycznych sprawach nie wypowiadam". :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Cześć, Limonko :-) Dziękuję za dobrą radę, ale ja muszę być twardy. Facet przecież jestem(chyba). Z byle paluszkiem do lekarza latać nie będę. Pozaq tym donoszą, że służba zdrowia dogorywa, a skoro tak, wolę z nią mieć jedynie doczynienia jako płatnik składek, a nie pacjent.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Cześć, Melania :-) Popełniłaś zasadniczy błąd z tym kotkiem :-) Kotek wcale się nie pomylił. Ona właśnie w taki sposób pobierają kąski dawane im z ręki. Ja miałem kiedyś u Janowicza inną przygodę. Jechaliśmy samochodem. Janowicz prowadził a ja siedziałem obok z kotem Filemonem na kolanach. Trzeba było zwierzaka do weterynarza czy gdzieś tam indziej. W pewnym momencie Janowicz dość gwałtownie zahamował, a kot Filemon, żeby nie polecieć do przodu, zarył się w moje uda czterema łapami :-) Ale było fajnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie tam na pogotowiu zawsze (czyli całe dwa razy) aplikowano dożylnie bardzo dużą strzykawkę sympatycznego hydrokortyzonu i robiło mi się błogo - a nawet pomagało na opuchliznę. Na ostatni natomiast głęboko podskórny zastrzyk zawlokła mnie podstępnie do łazienki własna matka! 😭 No to z metod naturalnych zalej palec spirytusem (silne właściwości dezynfekujące), zrób okład z czosnku (silne właściwości antybakteryjne), zawiń bandażem i czekaj, co się stanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Dziękuję, "jaqk kokietować", za troskę. Chciałem dodać, że jest całe mnóstwo bakterii życzliwych dla człowieka. Nie tylko tych hadkich. Ja ten mój paluszek jeszcze poobserwuję. Może się samo rozejdzie? Ja naprawdę boję się lekarzy i zastrzyków. Zwłaszcza lekarzy kobiet, które są dość podstępne. Zmuszony kiedyś byłem wyrwać sobie ząbek. Moja ukochana p. dentystka złożyła broń. Bardzo długo namawiała mnie do rozdziawienia paszczęki, trzymając na podorędzi błyszczącą szprycę jakąś brunatną cieczą. Po jakimś kwadransie udało się jej. Zostałem zainiekcjowany,, przeżywająć dziwne stany emocjonalne i myśląc sobie "tak pewnie wygląda przedsionek śmierci". Potem, przez następny kwadrans, pani dentystka usiłowała mnie skłonić do ponownego rozwarcia paszczęki, dzierżąc w jednej ręce jakieś szczypczyki a w drugiej ręce coś na kształt miniłomika. Ponieważ w środu gęby wszystko było twarde jak..., no jak kamień, ponownie uległem. Pani dentsytka błyskawicznie wsunęła mi łomik między szczęki, co uniemożliwiłło ich zamknięcie. Po czym, uśmiechnęła się szeroko i zapytała, czy mam coś przeciwko równouprawnieniu kobiet. Ma się rozumieć, w tamtej chwili moje poglądy były bardzo feministyczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Szlachetne destylaty służą mężczyźnie do odkażania wewnętrznego, Ryba. A Twoje doświadczenia ze służbą zdrowia potwierdzają jedynie moją nieufność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ka_fka
opowieść :dwa przypadki" o p. stomatolog dziwnie skojarzyła mi się ze sceną z filmu "nic śmiesznego" ;) jeśli wolno mi wtrącić, to powiem, że z tym paluszkiem nie ma żartów, może skończyć się oprócz zakażenia również tzw. zastrzałem. spotkało mnie to kiedyś brrrr... i nie wspominam tego najlepiej, a szczególnie źle wspominam pana chirurga , który wtedy mnie "obsługiwał" ;) dobrym sposobem jest sposób babciny tzw. zaparzanie palca we wrzącej wodzie, dość skuteczne , zależy tylko jak daleko posunięte jest zakażenie. pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Dziękuję, ka_fka :-) Może masz rację? Wrócę do domu i zagotuję paluszek we wrzątku o temperaturze 25 stopni. Może pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Skończona? Ryba? Tak szybko? To nie w Twoim stylu. Ty masz cechy siostry miłosierdzia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Ale świat potrzebuje sióstr miłosierdzia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
I jak zamierzasz się tych cech pozbyć? Co c hcesz przedsięwziąć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze nie wiem. Ale coś wymyślę. Wśród tutejszej społeczności panuje pogląd, że należy być "zimną zołzą", cokolwiek to znaczy. Podobno się sprawdza. :-0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ka_fka
"Wrócę do domu i zagotuję paluszek we wrzątku o temperaturze 25 stopni. Może pomoże." sarkazm?? chyba nie potrzebny, rada była serdeczna... Twoja sprawa czy skorzystasz pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dwa przypadki
Ależ jaki sarkazm, fa_ka? Ja jestem prostoduszny człowiek. Ryba zaświadczy. A za radę dziękuję :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A któż to ten Janowicz
jeśli wolno spytać ? "Ja miałem kiedyś u Janowicza inną przygodę. Jechaliśmy samochodem. Janowicz prowadził a ja siedziałem obok z kotem Filemonem na kolanach. "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×