Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

mala muminka

zostawiona przez kochanka...

Polecane posty

Gość newska
ale mi głupio wyszło, zostałam zostawiona;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex-żona
mój mąż właśnie porzucił kochankę i próbuję do mnie wrócić. nie wierzę sama sobie, bo jeszcze nie tak dawno walczyłam o niego jak lwica, a teraz jest dla mnie tylko powietrzem. jak go zniechęcić do mnie i wpakować znowu w ramiona kochanki, może ktoś mi podpowie. próbowałam już bardzo gorzkich słów, ale nic to nie daje, on walczy jak lew, a tam kochanka wyje do ścian

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ex_żony
cienias zwyczajny z tego twojego małżonka bez odrobiny honoru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wszystkich kochanek
znikanie bez słowa wyjaśnienia - myślę że facet zdaje sobie sprawę że to nie może trwać w nieskończoność i woli uprzedzić wasze odejście czy też może nawet zwyczajną rutynę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niemloda juzxxx
witam....cos nie moglam w nocy spac,od wczoraj mam takiego dola ze szkoda mowic,nawet wschodzace za oknem slonce,ktore zapowiada piekny dzien nie jest w stanie mnie pocieszyc..a jeszcze tydzien temu widzialam sie z moim Miskiem...Najgorzej boli fakt,ze on chcial tych spotkan,ale na "swoich zasadach",a ja albo godze sie i jestesmy razem,albo nie i koniec z nami....i skonczylismy,a ja nie moge dojsc do siebie,tak mi brak jego obecnosci i rozmow z nim...myslalam,ze bedzie mi latwiej z kazdym dniem,a wczoraj znow zalamka....kurcze moze ktos pocieszy mnie i powie jak dalej funkcjonowac,bo zupelnie sobie nie radze?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ach..życie
Dzień dobry> Nie młodajużxx na dobrych radach za specjalnie sie nie znam, ale na moje bolaczki pomaga czytanie o Waszych bolączkach:( niezła recepta :( I tak właśnie po wczorajszym smutnym dniu nadszedł piękniejszy, radośniejszy a jedynym moim problemem (na chwilę obecną) jest kac i ból głowy po wczorajszym wieczorze zwierzeń z kumpelą. Ona ma 29 lat jej ukochany 38. :) Czeka na niego od 5 lat i on obiecuje jej ze odejdzie od żony dla niej. Hm niby wszystko wskazuje na to ze od żony odejdzie ale od pół roku robi jej awantury o jakaś tam imprezę na której była i sie doskonale bawiła (on w tym czasie był w domu z żona) Zal mi jej bo kocha go nad życie i chyba je dla niego zmarnuje. Słuchając jej -miałam wrażenie ze czytam zwierzenia dobitej zniszczonej i doszłam do wniosku ze my wszystkie dziewczynki jesteśmy takie same. Naiwne i głupie:( niestety a mężczyźni to wykorzystują. ostatnio czytałam książkę w której było mądre zdanie: Kobieta żeby uprawiać seks musi kochać a mężczyzna żeby kochać musi uprawiać seks.. :( I właśnie wszedł mój maż hehe przeczytał nagłówek i mam teraz nieźle przechlapane trzymajcie z mnie kciuki. Całuski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niemloda juzxxx
ach...zycie----dzieki za pocieszenie...a jak wlasciwie jest u Ciebie? Nadal tkwisz w postanowieniu,ze nie chcesz juz z nim widywac sie?... Ja dzis zaluje,ze mojemu powiedzialam tak jak Ty swojemu,ale coz nic nie da sie u mnie juz zrobic...Ja nie oczekiwalam ,ze zostawi zone dla mnie,byl wspanialy,cieply,czuly,nadawalismy na tych samych falach....a wlasnie dzis mielismy gdzies sobie pojechac i dlatego mi tak smutno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobita_Zniszczona
newska - chyba jeszcze za wcześnie dla mnie, żeby móc z taka pewnością powiedziec, że nie ma w moim życiu juz dla niego miejsca :( to przecież dopiero kilka dni :( ale tez tak jak Ty pragne spokoju i stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa i miłości...wiem, ze tylko z nim byłabym szczesliwa, ale nie bede, bo jego juz nie ma :( jakoś nie wierze juz nawet w to, ze to uczucie jakie teraz czuje czyli bezsilnośc, rezygancja i brak jakiegokolwiek sensu wszystkiego minie :( jestem jeszczez zmezem, ale nie porafie juz nawet zblizyc sie do niego, spojrzec inaczej na niego, choc wiem, ze on chciałby, zeby miedzy nami było wszystko dobrze. Chciałby ze mna być ale ja wiem, ze taka frustracja nim i budowanie z nim przyszłosci dołowałaby mnie zawsze dlatego musze podjac decyzje o odejsciu. Boje sie tylko okropnie samotności, choć pewnie jest osoba, a może nawet osoby, które się mną interesują, ale ja nie potrafie teraz myślec o nikim innym a tym bardziej pokochac kogoś innego :( choc paradoksalnie bardzo tego pragnę, bo mawiają, że nowa miłośc jest najlepszym lekarstwem na złamane serce :( ale przeciez nie chodzi o to zeby z jednych ramion wpadac w drugie, bo to może byc zgubne. Nigdy nikogo tak nie kochalam jak Jego i nigdy nie byłam tak pewna co do nikogo, ze chce być z kimś na zawsze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ach..życie
Niemłoda jużxxx, tak nadal tkwie w postanowieniu że nie che sie juz z nim widywać. Właściwie rozpoczynajac romans uzgodniliśmy, ze nie będziemy sie angażować:( Ja jednak nie jestem w stanie tego zrobić.. On planuje w niedługim czasie ułożyć sobie życie, założyć rodzinę śmiał sie ze weźmie mnie na starszą a ja przechodziłam katusze na sama myśl..przecież ty masz męża, mówił..ale dla mnie to nie to samo bo ja jestem meżatka od 8 lat. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić jego z młodziutka żonką, ślub itp.. poza tym zakładał ze zawsze będzie ze mną (pewnie jak by sie zakochał to bym poszła w odstawkę;() po jakims czasie by sie odezwał albo i nie...no i zakładał by związek w zakłamaniu, fałszu, ale dla mnie naistotniejsze jest to ze baaaaaardzo bym cierpiała. Nie jestem masochistką:) Znam życie, wiem co będzie hehe chcę tego uniknąć. A wczoraj porozmawiałam z meżem jakos sie dogadaliśmy. Wiec bedzie mi ławtiej bez (2). Czytając wasze posty muszę przyznać, ze ja jestem w dość komfortowej sytuacji. Mój maż mnie sznuje i kocha. To raczej mój romans wpłynął niekorzystnie na nasze małżeństwo..jakos nie potrafie dzielic miłości jak oddaję sie jednemu, na myśl o drugim robi mi sie niedobrze. I tak z (2) było extra chioc w łóżku nie dorównywał mojemu ślubnemu, a z meżem stosunki były takie byle jakie..on to widział. Poza tym zmieniał pracę i tak jakos wszystko to nałożyło sie na ogólne flustracje nieporozumienia brak komunikacji. Dziś moje samopoczucie jest ok. Cieszę sie, ze pomału moje życie wraca do normy..dopóki nie stanie na mej drodze mój (2) bo od czwartku nie miałam z nim kontaktu. Rosa- martwisz sie kredytem na całe życie, wiesz teraz większość z nas żyje w ten sposób, zastanów sie czy warto dla mieszkania (bo chyba na to macie kredyt) poswięcić całe życie.. Ty jestes nieszczęśliwa on też dzieci (jesli macie). A może mama lub ktos inny pomógłby ci przez jakiś czas, zastanów sie moze jest ktoś taki. Nie wiem czy życie z kimś kto tak Cię szmaci ma sens. Jestes pełnowartosciwoym człowiekiem, nikt nie ma prawa tak Cie traktować, a zwłaszcza (niby) najbliższy Ci człowiek. Czasem zastanwaim sie dlaczego kobiety pozwalają sobie na coś takiego wiem, ze rozwód nie jest prosty ale też nie niemożliwy. Może dlatego, ze pochodzę z roozbitej rodziny. Ojciec znecał sie nad mamą i nad nami. Bił nas, tyran i despota. mama sie go bała, jak złożyła wniosek o rozwód dusił ja groził, ze zabije. Ale mam nie poddała sie pocieszalismy ja i udało sie. Rozwiedli sie ale miszkaliśmy pod jednym dachem. Ja z mamą i barćmi w pokoiku 8 m2 ojciec zajmował duży pokój. Pamiętam ciagłe imprezy u niego, alkohol. gehenna. Dzis nie utrzymuje z nim kontaktu. A powiem, że finasowo wcale nie było łatwo. Mama pracowała na dwóch etatach, praktycznie nie spała zeby tylko związać koniec z końcem i udało się. Dziś jest szczęsliwą kobietą, szczęśliwą bo uwolniła sie od debila któremu sie wydaje że siła mięsni to potega...ta jego potęga doprowadziła go do tego, ze został sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam dziewczyny tak nie dawno zakladalam ten topic bo rozpadlam sie na kawalki i nie moglam pozbierac. swiat byl nie do zniesienia. wszystko stracilo sens. jednak jestem zywym dowodem na to ze z czasem faktycznie jest lepiej. juz nie zerkam na telefon milion razy dziennie (tylko ze 115)zeby zobaczyc czy moze sie odezwal, juz dociera do mnie ze to na prawde koniec. i zyje. i bede zyla. z dnia na dzien bede zyla bardziej. pozdrawiam Was wszyskie moje Kochane, wspolczuje kazdej z Was, a raczej z Nas. ale damy rade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ach..życie
Rosa- doczytałam że nie macie dzieci..odetchij kobieto wszystko przed Tobą. Zostaw tego jelenia a mieszkanie kupisz z kimś innym. W życiu materialne rzeczy nei sa najłatwiejsze. Wiem ze pienidze szczescia nie dają (podobno mówią tak ci co je maja)- ułatawija jednak wile nie am co tu kryć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ach..życie
sorry poprawka " w życiu pieniadze nie są najważniejsze" - jestem w pracy nie czytam tego co pisze i wychodza bzdury :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
czytam wasz topik i widze,że wiele jest kobiet które maja podobne problemy Moja historia jest taka-od 5 lat jestem mężatką,mam dziecko.Pół roku temu mój spokojny swiat przestała byc taki spokojny.Dostałam smsa od faceta do którego kiedys cos czułam i on do mnie chyba też. Zaczęlismy pisać do siebie na gadu, wysyłać smsy,rozmawiać przez telefon ,aż w końcu..........wyznaliśmy sobie miłość Dodam,że on również ma żone i dziecko i dzileli nas spora odległość-mieszkamy w innych miastach Z jego inicjatywy zaczelismy planowac przyszłość a wczesniej spotkanie bo wczesniej widzielismy sie zanim ja wyszłam za mąż.Te miesiące były cudowne-było mi lżej,chciało mi sie żyć,wiedziałam że mam jego i byłam radosna, chciało mi sie żyć-nie myslałam o problemach.Kochalismy sie wirtualnie,planując,że jak tylko sie spotkamy to wprowadzimy w czyn nasze słowa i pragnienia... i nagle.....on sie wycofał!!! powiedział,że tak nie wolno, tak sie nie robi-mamy rodziny.Ja to wiem-ale go kocham i nie umiem zapomnieć.On do mnie nadal pisze ale już nie jako mój.....Rozmawiamy ogólnie,a to tak boli.Sama nie wiem co lepsze,żeby pisał czy lepiej nie... Czasem-tak jak teraz nie odzywa sie od tygodnia a ja ciągle zerkam na komórke albo komputer...to koszmar jakis czas temu napisał,że mnie pragnie i to wszystko była prawda co pisał wczesniej o uczuciach do mnie a na drugi dzień mówi ,że sie zagalopował i znowu sie wycofuje.Zachowuje sie tak jak by sie bał.Ktoś by powiedział,że to dobrze o nim swiadczy,że sie wycofała zanim doszło między nami do czegoś ale ja czuje,że on chciałby spotkać sie ze mną.ale coś go powstrzymuje... Kocham go i czekanie zabija mnie powoli,żyć mi sie nie chce... nigdy bym nie pomyslała,że tak mi sie życie poplącze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniko 13 to bardzo trudne przejsc z relacji zakochani do relacji kolega kolezanka ,chyba zaraz po... wrecz niemozliwe.brakuje tych slów ,ktore do tej pory padaly.ja juz jestem po dluzszym czasie od rozstania i moze pomyslisz ,ze sie mądrze ale zaczelam teraz rozsadnie myslec i chce Ci uzmyslowic ,ze i tak ten zwiazek byl bez przyszlosci,i tak by bolalo .pomysl a jakby doszedl sex .jak potem bys sie czula.najlepiej nie wdepnac zbyt gleboko,nie angazowac sie całą sobą ale czy tak sie da..ja Cie rozumiem naprawde.czasem tylko dochodze do wniosku ,ze lepiej nie obiecywac ,nie uzywac zbyt duzych slow bo potem boli i sa pretensje .jego tez rozumiem chyba sie przestraszyl.trzeba wielkiej odpornosci psychicznej by utrzymac 2 zwiazki ,to przynosi oprocz cudownych chwil wiele wyrzutow sumienia ,nie mowiac juz o np.strachu.trzymaj sie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
tacomanadzieje wiem,że potem bardziej bym cierpiała,zgadzam sie z Tobą ale pozostaje ten niedosyt.....kocham go więc i pragne to chyba normalne-zwłaszcza,że pisalismy o tym-zna moje najskrytsze pragnienia,nie wiem jak to napisać,nie chce zeby ktos mnie zle zroaumiał,ja kochałam sie tylko z mężem-nigdy nie miałam innego faceta własnie po tygodniu nie odzywania sie-NAPISAŁ!!! ciesze sie,mimo że piszemy jako przyjaciele-może mi przejdzie ale narazie nie jestem gotowa zeby nie pisac, nie wiedziec co u niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
wiem,że to może głupie...............ale może któraś z was sie ze mną zgodzi,że jakoś lżej na duszy jak czyta sie historie kobiet w podobnej sytuacji(oby takich było jak najmniej) ale nie wiem jak to napisać-poprostu zawsze ma sie tą swiadomośc,że niektóre kobiety tez tak mają, zrozumieją, doradzą albo poprostu pogadają... że nie tylko MOJE życie jest takie pochrzanione.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pewnie ,ze lzej pomyslec ,ze ktos jest w podobnej sytuacji. jeszcze raz Cie zapewniam ,ze rozumie Twoje odczucia bo ja mimo roku PO dalej rozmyslam co u niego ,tylko juz to tak nie boli.ale ciekawosc zostala.zazdroszcze Ci, ze sie odezwal ,nawet nie wiesz jak bardzo....ja tez poplatalam sobie zycie ,nie zaluje ani chwili tylko w zlym stylu sie to skonczylo i stad ten niesmak.i moj znal mnie na wylot,wie ze cierpie ale zadecydowal za nas.wystraszyl sie ,ze zwiazanym osobom nie wolno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
tacomanadzieje wiesz co? mój tez sie tego wystraszył-że rodzina.....a potem może mnie poniosło, chciałam być chociaż tą drugą, w ukryciu,zobaczyć jak to jest być JEGO chociaż raz na miesiąc,rozumiesz? jak to jest kochać sie z nim, spacerowac, jesc... wiem,że to nie w porządku ale tak chciałam i nadal chce.... jak miałabym wybierac czy nie widziec sie z nim juz albo raz na miesiąc chociaż jeden dzień go miec dla siebie to wybrałabym tą druga opcje ale teraz-tylko przyjaciele.Ale wiesz jak pisze ze mną to czuje i widze,że waha sie i pragnie mnie bo sam mi to napisał dwa tygodnie temu a potem znowu sie jakby cofa......popaprane to wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to moze ja Ci powiem tak -jesli umiecie tak zyc ,jesli umielibyscie oboje wykombinowac sobie 1 dzien w miesiacu to Ty moze powalcz o te znajomosc.tylko to tak wyniszcza emocjonalnie ,chce sie coraz wiecej a nie wolno.moj zdecydowal za nas.zamilkl.zniknal. u Ciebie to moze do odratowania ,ta bliskosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
nawet nie wiesz jak sie ciesz czytając to co mi napisałaś- o to mi chodzi-chociaż raz w miesiącu ale obiecałam mu,że juz nie powiem nic o spotkaniu czuje,wiem że on sie boi tego spotkania-boi sie że dojdzie między nami do zbliżenia musze czekać jak sam mi to wreszcie zaproponuje, o ile tak sie stanie...on jest bardzo uparty-juz wiele razy go prosiłam ale ciągle mówiże to nie takie proste a teraz jak juz jestesmy (przyjaciólmi) i mu mże chce tylko pogadac, nic więcej mówi ze napewno sie spotkamy i wtedy zaczęłam dopytywac, naciskac i przestał sie odzywac az dzis po tygodniu napisał a ja obiecała ze juz nigdy nie wspomne o spotkaniu powiedział,że pogadamy jutro pokręcone no nie? a jak Ty sobie radzisz, moge wiedziec ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz ja to chyba stara jestem bo juz blisko 40,a ten moj byl kolo mnie od studiow .teraz radze sobie lepiej ale po rozstaniu to dzieci matki nie mialy -gdzies w swoim swiecie bylam.jak reki mi go brakuje ,a kilka miesiecy temu jak powietrza ,wiec juz postep...posluchaj mnie bo dobrze kombinujesz -nie stawiaj ultimatum ,nie naciskaj ,nie wymuszaj ,nie pros (za bardzo) a przede wszystkim nie chciej za duzo.ja tak chcialam ,chcialam by wszystkie jego mysli wokol mnie krazyly .nie mam nic.faceci nie lubia osaczenia.jak mowie mi teraz to sie nasuwa po roku ,wiec moze sie zdawac ,ze rozumy pozjadalam .ale teraz juz bym byla madrzejsza i zadowolilabym sie jednym spotkaniem na jakis czas ale przepelnionym bliskoscia i cieplą wiezią.szkoda czasu na szarpaniny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
widze,że nie miałaś lekko i pewnie nadal nie masz... ja mam prawie 30 lat i zrobie jak mi radzisz ale nie wiem jak to będzie-juz go raz zniechęciłam tym naciskaniem a z drugiej strony on jednak nadal pisze,więc moze nie jestem mu obojętna ale wiem,że on sie do tego nie przyzna juz traciłam resztki godnosci-tak go prosiłam, poniżałam sie ale nigdy więcej! poczekam.....będe dalej z nim pisała,ale spokojnie-tak jak on to ujął-jak przyjaciele,zobaczymy ale bardzo pragne spotkania,chociaż porozmawiać albo na chwilke dotknąc...oszalec można........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pamietaj,ze nie na wszystkich to samo dziala ale pomyslec logicznie to nie mozesz wymagac -jedna zone juz ma....mozesz byc blisko..mozesz wniesc radosc ,rade ,usmiech,zyczliwosc.oswoi sie glowa do gory. musze isc sprawdzic lekcje dzieciom pa trzymaj sie glowa do gory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika13
dzieki,naprawde taka wymiana zdań, rozmowa sporo daje można wiele sie nauczyć,dzięki wielkie,trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ach..życie to się wydaje takie łatwe gdy się czyta, ale ja chyba jeszcze nie dojrzałam do tej decyzji. na razie postanowiłam zainwestować czas w siebie - chcę zadbać o siebie i podbudować psychicznie. z drugiej strony muszę jednak codziennie wracać do domu i patrzeć na niego. na razie zaczęliśmy rozmawiać - a raczej wymieniać opinie. mój dobry kolega twierdzi, że powinnam kopnąć go w tyłek i się wyprowadzić, że zasługuję na więcej. pewnie ma rację, tak samo jak Ty :) ale tak jak wspomniałam, najpierw naprawię siebie - chcę, żeby wiedział, że traci dużo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ach..życie
Rosa Ty wiesz najlepiej bo to Ty w tym tkwisz. Masz rację łatwo powiedzieć komuś kto stoi z boku..a jak to by dotyczyło mnie też bym zapewne podobnie postąpiła....trudno powiedzieć. Nie oceniam nikogo, każdy musi sam sie życia nauczyć /szkoda tylko, że takie jest gorzkie/. Znam parę małżeństw, w których żadnej ze stron nie starczyło odwagi aby odejść...dziś mają ponad połowę życia za sobą dzieciaki powyrastały i jedni sie rozstali inni są razem ..ale osobno, nauczyli sie żyć obok siebie ale żadne z nich nie jest szczęśliwe. Zastanów się Rosa czego chcesz w życiu, co możesz osiągnąć. Jak widać masz obok siebie kogoś kto może Cię wesprzeć duchowo..może to "Nowe" życie okaże sie tylko pozornie trudne, a za jakiś czas spojrzysz wstecz i powiesz.."Boże jak dobrze że poszłam właśnie tędy..." a jeśli będziesz potrzebowała pogadać to kliknij na gg 7064998 może czasem uda mi się podnieść Cię na duchu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nadia30
Przeczytałam wszystkie posty i boję się że niedługo będę jedną z was.To mnie przeraża,paraliżuje.Jestem mężatką od 7 lat,nie mamy dzieci.Mój mąż jest ogólnie w porządku,to że sypie się cos między nami to tylko wina mojego romansu,bo tak jak napisała któraś z was nie potafię dzielić swoich uczuć i swojego ciała na dwóch facetów.Odsuwam się mimo że mój mąż cierpi bez przytulania,wspólnego czasu.A ja żyję od listopada 2005 roku gdzieś obok wiecznie zamyślona,zdołowana i tęskniąca.To wszystko trwa już rok i cztery mieś.On ma narzeczoną,ślub w 2008 roku.Ona go nie kontroluje,nie sprawdza,widują się raz,góra dwa w tygodniu.Ja ciągle boję się że mnie zdradzi,zostawi,oszuka,bo wiem że zdradził Ją.Jestem strzępkiem nerwów,mimo to prę do przodu byle gdzieś obok niego.Bo tylko przy nim czuję że oddycham,że żyję,że wszystko ma sens.Były rozstania i powroty.Zawsze o to samo,czyli o to że mu nie ufałam,że kontolowałam,zarzucałam że kłamie itd,Kiedyś rzucał mnie a następnego dnia wracał.puszczał sygnałki ,tłumaczył,budował od nowa to co ja psułam.Aż do ostatniego razu 10 stycznia.Stwierdził,że to koniec definitywny.nie chciał mnie słuchać,że się zmienię itd.Ale kontakt utrzymywał.W któryms momencie poszlismy do łóżka bez zobowiązań i przestał sie odzywać na dwa tygodnie.Ja w tym czasie własciwie tylko istniałam,nie żyłam.Jak automat.W końcu powiedziałam mu że poznałam kogoś innego.Wtedy wrócił.To było pod koniec lutego,ale tym razem to on postawił warunki.Że możemy sie spotykać z kim chcemy,dopóki nie dojdzie do seksu z kims innym,o czym mamy sobie powiedzieć zanim to nastąpi,jeśli tylko poczujemy że mamy na to ochot.Więc ja brnę w tych kłamstwach o ty wymyślonym przyjacielu,że się z nim widuje ,żeby pogadać nic więcej.On natomiast gdy razem nie byliśmy poznał w innnym mieście dziewczynę ,którą widuje po parę minut gdy tamtędy przejeżdża będąc w pracy.wiem to od niego że sobie machają,wziął od niej numer telefonu,numer gg.niedawno stwierdził że ma ochotę sie z nią spotkać,pogdać i tylko to.Nie zabroniłam mu.Parę dni temu powiedział,że tam nie pojedzie,bo w sumie po co?I nie może pojąc dlaczego ja widuję sie z tym gościem(wymyślonym),czy on mi nie wystarcza.I że to ja sie powinnam zastanowić nad tym czego chce skoro jest dobrze miedzy nami a ja nadal chodzę na te spotkania.Ja tak kłamę bo chcę by był zazdrosny,by wiedział ,że może mnie stracić.Nie wiem może robię źle. wiem tylko,że odkąd ja poznał,mniej do mnie dzwoni,mniej sie odzywa i wiem że to jest nią spowodowane.Czuję to.I boję się bo dzisiaj cisza,po wczorajszej rozmowie na gg o tych spotkaniach i o niej.Napisałam mu nawet sms przed chwila co tak nagle zamilkł po tej wczorajszej rozmowie i nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nadia30
Nie wytrzymałam i zadzwonilam po tym sms-ie.Po długim czasie odebrał zaspany i mowi że sie połozyl bo cos go chyba łapie.Zapytałam dlaczego nie odpisał mi na sms z godziny 20 ("podaj mi jutro przez kogoś zeszyt.dziękuję.")Powiedział ,że napisałam go w taki sposób,że chyba nie oczekiwałam odpowiedzi.Zapytałam czy się obraził o tą wczorajszą rozmowę na gg i stwierdził że nie było sie o co obrażać i że pogadamy jutro jesli będzie na miejscu(pracujemy w jednej instytucji z osobnymi wejściami i żeby sie spotkac to albo przypadkiem,albo on musi dac znać że się pojawił).Ale o tym obrażaniu powiedzial to jakoś dziwnie.Boje sie że znowu mnie zostawi bo ja znowu czegos się doszukuję i wymysllam jak kiedyś.To wszystko mnie przeraża.Czuję się jak na minie.Bez przerwy obawy że on znowu to skończy,bo się wkurzy,że znowu jakaś kontrola z mojej strony.Jak ja mam żyć?...Jeśli życie to ON.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×