Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

kwiat]Witam i pozdrawiam biesiade🌻 🌻Listy od serca 🌻Dedykacja dla Ciebie Jodelko i Jarzebinko w podziekowaniu za madrosci i ciekawostki. Jeden dzień - a na tęsknotę wiek; jeden gest - a już orkanów pochód; jeden krok - a otoś tylko jest w każdy czas - duch czekający w prochu Mojej najdroższej Basi - Krzysztof Kamil Baczyński ... Mój skarbie jedyny piszę te kilka linijek w pośpiechu, aby Ci powiedzieć, że dzisiaj kocham Cię bardziej, niż kiedykolwiek dotąd w moim życiu, Ty zaspokoiłaś wszystkie moje ambicje, spełniłaś wszystkie moje nadzieje, urzeczywistniłaś wszystkie moje marzenia. Duff Cooper \"Do M*** Na każdym miejscu i o każdej dobie, Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił Adam Mickiewicz ... Zaklinam Cię - w najcichszej ciszy lub gdy deszcz dudni o Twój dach lub na Twych oknach śnieg się iskrzy, a Tyś zbudzona lub we snach: myśl o mnie w noce wiosenne i myśl o mnie w letnie noce, myśl o mnie w noce jesienne i myśl o mnie w noce zimowe Jewgienij Jewtuszenko ... Nigdy i nigdzie nie odchodzę od Ciebie Nigdy i nigdzie nie ma mnie bez Ciebie Nigdy i niegdzie nie zasypiam, nie biegnę, nie pragnę i nie czekam, nie tęsknie, nie westchnę... Żadna podróż, żaden żal nie jest skończony bez Ciebie, bez Twojego imienia, co oddycha we mnie S. Stabro 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZIEN DOBRY🖐️BIESIADO👄 JODELKO!👄 bardzo ciekawe opowiadanie, dziekuje❤️ Zostaly nam cztery dni do Swiat, mysle, ze na sloneczna pogode nie mamy co liczyc, u mnie dzis tez pochmurno i zimno a w Polsce w niektorych regionach snieg:D takze bedziemy szukac zajaczka i jajka w sniegu :D 🌻🌻🌻🌻🌻🌻🌻 W środę Judasz zdradza Jezusa za 30 srebrników - zawiera pakt z Sanhedrynem (radą żydowską) To ostatnia środa przed Wielkanocą, czwraty dzień Wielkiego Tygodnia - okresu upamiętniającego śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu. Tło historyczne - Wydarzenia Biblijne Jezus zostaje przedśmiertnie namaszczony w Betanii w domu Szymona Trędowatego. Judasz zdradza Jezusa: Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać. Zwyczaje, tradycje, obrzędy, liturgia Wielka Środa, podobnie jak Wielki Poniedziałek i Wielki Wtorek, nie odznacza się specjalnymi obrzędami. Jest okresem żałoby i zadumy nad śmiercią i zmarwychwstaniem Jezusa. Pozdrawiam i zycze milego dnia!🖐️👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 🌻Droga Jarzebinko,dziekuje za sliczna kartke. Dzieki Tobie poglebiam wiedze👄 Jodelko❤️ 🌻Zycze spokojnych i radosnych chwil! 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Pisze do Ciebie w niedziele wieczorem. Jest to najlepszy czas na list do Ciebie, gdyż czuje się wtedy najspokojniejszy i najłatwiej zagłębiam się w siebie tam, gdzie moja miłość jest najsilniejsza i najpełniejsza. Zawsze w takich chwilach myślę sobie, że nasza miłość w jakiś sposób sprawie ze pozostajemy oddzieleni od świata. Mamy wspólne życie głęboko ukryte, oddzielone od innych ludzi na ziemi; życie którego nie potrafimy ani pokazać ani wytłumaczyć, ani podzielić się z nim z innymi. moje uczcie wydaje się oddzielać mnie w najgłębszych chwilach od innych i sprawia, że mówię całym swoim sercem i całą swą duszą do ciebie i tylko do Ciebie Walter Bagehot do Lizy Wilson

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE MOJE DRZEWKA_____________PIEKNIE!!!! ❤️❤️ Niech gra góralska muzyka Są sytuacje, gdy wszystko widzimy jaśniej, ostrzej. Gdy nareszcie rozumiemy tajemnice własnej duszy. Tylko dlaczego, cena za tę mądrość zwykle bywa wysoka. Mnie się udało, moja cena nie była zbyt wygórowana... A niech tam! W porządku. Nie zamierzam tego dłużej ukrywać nawet sama przed sobą – tak jestem zazdrosna. Jestem. I co z tego? Każdy by był. Teoria mówi, że dobrego nigdy za wiele, ale nie wszystkie widać przysłowia są mądrością narodów. Moim zdaniem, w każdym normalnym związku, dwoje to akurat, w sam raz. Każda inna liczba, to stanowczo za wiele. Mam tego dosyć, ostatecznie i nieodwołalnie. A gdyby tak zniknąć stąd tak samo zdecydowanie, jak przed chwilą zniknęłam z górskiego szlaku? No, nie tak znowu przed chwilą – pomyślałam przytomnie, zerkając na zegarek. Aż się zdziwiłam, bo wygląda na to, że na włóczędze po górach i użalaniu się nad sobą już tu, w tym schronisku spędziłam ładnych parę godzin. – Można się do pani przysiąść? – spojrzałam w górę. Co za brzydki facet – pomyślałam z nagłym rozbawieniem. No taki z pewnością nie będzie nikogo podrywał. Jakieś lustro chyba w domu ma. – Oczywiście – spojrzałam z sympatią na faceta, który cierpliwie sterczał przy moim stoliku, nadal bohatersko balansując w powietrzu talerzykiem, na którym stała szklanka z herbatą. – No tak... – rozejrzałam się po sali – naprawdę nie ma gdzie usiąść. – Proszę bardzo – dodałam już bardziej uprzejmie, choć nie miałam teraz ochoty na żadne towarzystwo, a już na pewno nie faceta podobnego do małpy. Odsunęłam się w sam kąt ławki i wbiłam wzrok w swój talerzyk, żeby przypadkiem mój towarzysz nie poczuł się w obowiązku zapewnienia mi rozrywki. O czym to... a tak, o znikaniu. Bo czy ja w ogóle mam jakąś szansę? To, co tak bardzo mnie pociągało, stało się teraz przyczyną mojej klęski. Klęski? No tak. Cztery osoby w jednym związku to stanowczo za dużo jak dla mnie. Przyjaźń jest piękną rzeczą, ale... no właśnie. Czy ja kiedykolwiek czułam się z nimi naprawdę dobrze? Marta, Zbyszek i Jankiel... Jankiel naprawdę miał na imię Adam, ale cuda wygrywał na ustnej harmonijce i kiedy jeszcze w podstawówce omawiali \"Pana Tadeusza\" komuś pomyliła się harmonijka z cymbałami i w wypracowaniu napisał, że Jankiel grał na cymbałach prawie tak jak Adam. \"Polonistka śmiała się tak, że prawie spadła z krzesła\" – opowiadał mi Jankiel na samym początku znajomości. – cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i przepadło... Tego dnia straciłem imię już na zawsze. Po jakimś czasie nawet rodzice zaczęli mówić do mnie Jankiel. A i ja sam prawie zapomniałem, jak mi na imię – śmiał się prawie do łez. – To co? Przed ołtarzem mam powiedzieć, że biorę sobie ciebie Jankiela za męża? – chichotała Marta w ataku nagłego rozbawienia. – No, ja nie wiem, czy to będzie ważny ślub – Jankiel objął ją ramieniem takim gestem, jakby oznajmiał całemu światu, że "ta dziewczyna jest tylko moja". – Ale z drugiej strony, jeśli zamiast "biorę ciebie Jankiela" powiesz "biorę ciebie Adama" mogę zapomnieć, że to chodzi o mnie i nie wiem, czy będę się czuł tak do końca żonaty... Od zawsze, to znaczy, odkąd ich znam, prowadzili takie idiotyczne rozmowy o niczym. Nie tylko Marta i Jankiel, bo gdyby tylko oni, to niech tam... Ale Zbyszek też i całej trójce wydawało się oczywiste, że ja też się w to włączę... Jak pomyślę, jaka byłam głupia, że tak idiotycznie imponowała mi ta ich przyjaźń. Nawet do głowy mi nie przyszło, że to może być jakieś zagrożenie dla mnie. Bo jak to? Przyjaciele od zawsze? Marta śmiała się, że w przedszkolu Jankiel, no wtedy jeszcze Adaś zawsze zabierał jej leżak, a Zbyszek, zjadał jej marchewkę z groszkiem... Na początku byłam zauroczona tymi opowieściami, a teraz... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz coraz bardziej czułam, że jestem z boku. Marta i Jankiel zostali parą tuż przed maturą, ale to wcale nie oznaczało, że Zbyszek został sam. Nadal wszystko robili we trójkę. Kiedy spotkałam Zbyszka, już na pierwszej randce poznałam też jego przyjaciół. Podobali mi się, nie powiem, tylko, że czasem chciałam jednak być z nim sama. A zawsze byliśmy w czwórkę. Zbyszek mnie kochał, tak, wiem, ale... No, co ja poradzę, że wszystko było inaczej niż sobie wyobrażałam. Czworo w miłości to za wiele. Nawet jeśli to jest dwa razy po dwa. Nie rozumiałam wszystkich ich dowcipów, powiedzonek. Oni znali się jak łyse konie, porozumiewali się bez słów. A ja? Miałam już tego dosyć. A mimo to, znowu zgodziłam się na ten wspólny wyjazd na narty. Na początku nawet było przyjemnie. Przez dwa dni szaleliśmy na stoku. Nieźle jeżdżę i nareszcie nie czułam się gorsza... Ale potem zrobiło się cieplej, wprawdzie stok naśnieżano, ale to już było nie to. Dzisiaj rano uznaliśmy, że zrobimy sobie dzień przerwy. Zamiast na narty, wybraliśmy się na długi spacer. Pamiętacie, jak byliśmy tu w trzeciej klasie? – zaczęła Marta, a mnie dreszcz przeleciał po plecach. No tak, znowu wspominki... Znowu będą gadać i zaśmiewać się, a ja będę tylko słuchać i robić dobrą minę do złej gry. – Najpierw byliśmy w Krakowie i nocowaliśmy w domu turysty – wyjaśnił mi Zbyszek. – Strasznie lało przez cały dzień, a Kowal, nasz wychowawca, ciągał nas od kościoła do kościoła. W końcu mieliśmy dość i urwaliśmy się – opowiadał. – Zaraz, gdzie myśmy wtedy poszli? – Do Pasażu Bielaka, na herbatę – roześmiała się Marta. – I okazało się, że nie mamy pieniędzy. W końcu Jankiel wygrzebał z kieszenie jakiś banknot, ale był tak mokry że po kolei suszyliśmy go nad szklankami... – wszyscy troje prawie zataczali się ze śmiechu. Szłam za nimi coraz bardziej zła, bo prawdę mówiąc, nie widziałam w tej historii nic takiego znowu śmiesznego. – A ja w trzeciej klasie ferie zimowe zamiast na wycieczce czy zimowisku spędziłam w rozlewni wód gazowanych. Myłam butelki – warknęłam znienacka. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zamilkli w pół słowa. – Ala, co ty? – Marta odwróciła się i patrzyła na mnie wzrokiem zranionej łani. Jasne, te błękitne oczęta zawsze robiły wrażenie. Chodząca niewinność. Dama i jej rycerze... Teraz miałam się poczuć winna, że psuję im zabawę, mruknąć jakieś usprawiedliwienie i nadal pokornie grać rolę ciekawego słuchacza, wdzięcznego za dopuszczenie mnie do tak wspaniałej paczki przyjaciół. O nie! Nie tym razem. – Co ja? Robię to co wy, wspominam upojne chwile mojej młodości. Mój ojciec uczył fizyki w tym samym liceum, do którego chodziłam. Był straszną piłą i wszyscy go nienawidzili, bo potrafił postawić dziesięć jedynek na jednej lekcji. To jak wam się wydaje? Mogłam liczyć w szkole na wielu przyjaciół? A poza tym była nas w domu czwórka. Jak chciałam mieć lepsze buty, to musiałam sama na nie zarobić. W czerwcu zaczynałam przy truskawkach... – rozpędzałam się coraz bardziej, chociaż sama już zdawałam sobie sprawę, że pewne rzeczy przejaskrawiam. Owszem, nie miałam jakichś nadzwyczajnych szkolnych przyjaźni i pracowałam w wakacje od szesnastego roku życia, ale nie czułam się z tego powodu jakoś szczególnie pokrzywdzona przez los. Więc czemu nagle teraz? Umilkłam widząc rozczarowanie... tak to chyba było to – rozczarowanie – w oczach Zbyszka. No tak. Właśnie przejrzał na oczy. Zaraz dojdzie do wniosku, że się pomylił, że nie jestem taka, jak mu się wydawało. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Łzy zakręciły mi się w oczach, bo nagle pomyślałam, że właśnie wszystko ostatecznie popsułam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. – Alka – Zbyszek chwycił mnie za rękaw kurtki. – Daj spokój, co cię nagle ugryzło? – Puść – szarpnęłam się. – Nie puszczę, nie wygłupiaj się, przecież nie możesz wracać sama. – Puść mnie na chwilę, zaraz wrócę – powiedziałam cokolwiek, zdecydowana nie pozwolić, żeby zobaczył moją twarz. Policzki paliły mnie jak ogień i to wcale nie od mrozu, bo było całkiem ciepło. – Puść – delikatnie wyswobodziłam rękaw z jego uchwytu. – Serio. Poczekajcie tu chwilę, zaraz wrócę, tylko trochę się uspokoję. Przez chwilę chcę być sama – tłumaczyłam ze spuszczoną nisko głową. – Dobrze – westchnął Zbyszek. – Ale wracaj zaraz... – Wrócę, wrócę – i już prawie biegłam, żeby jak najprędzej schować się za wielką skałą na zakręcie ścieżki. Chciałam zatrzymać się tam na chwilę i pomyśleć, ale kiedy przystanęłam, coś nie dawało mi spokoju. Bezmyślnie ruszyłam ścieżką w dół. Kiedy oprzytomniałam, małej polanki na której została tamta trójka nie było już widać.. – I bardzo dobrze – pomyślałam mściwie. – Nic im nie będzie, jak się trochę o mnie pomartwią. W pierwszej chwili zamierzałam postać tu jeszcze trochę, a potem zawrócić, ale nagle poczułam się taka zmęczona i zniechęcona. Z tęsknotą pomyślałam o ciepłym pokoju w schronisku. Chciałam tylko wsunąć się pod kołdrę razem z głową, zamknąć oczy i o niczym nie myśleć. Spojrzałam dookoła. Po raz pierwszy przytomnie od tamtej awantury na polance. Tak, szliśmy tędy. Zaraz za tamtymi krzakami będzie lekki uskok, potem dwa zakręty i potrójna sosna. A stamtąd droga do schroniska już prosta jak strzelił... Nie zastanawiałam się długo. "Wracam do schroniska, nie martwcie się, trafię" – zgrabiałymi palcami wystukałam sms-a, wysłałam go do Zbyszka i dziarsko ruszyłam w dół. Komórka zadzwoniła, jeszcze zanim doszłam do krzaków. Wyciągnęłam telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Marty. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O nie – znowu złość mną zatrzęsła. Pan hrabia nawet zadzwonić nie raczy, tylko zwala nieprzyjemny obowiązek na przyjaciółkę. Nie odbiorę. Zdecydowanym ruchem wsadziłam telefon z powrotem do kieszeni. Skoro tak, to niech się pomartwią – pomyślałam mściwie i żeby mnie nie kusiło, po kilkunastu krokach w ogóle wyłączyłam aparat. Pół godziny później już wiedziałam, że zabłądziłam. Potrójna sosna, przy której skręciłam w prawo okazała się chyba nie tą właściwą. Na szczęście nie zgubiłam szlaku. Dopiero początek zimy i była odwilż, śniegu mało, więc oznaczenia były widoczne. Gdzieś w każdym razie dojdę – myślałam. I rzeczywiście, doszłam, i to jeszcze zanim na dobre zdążyłam się przestraszyć. Tylko, że to nie było nasze schronisko... No, nic. Zamówiłam żurek, herbatę i postanowiłam tu trochę odpocząć, zanim spytam kogoś, czy daleko stąd do mojego schroniska. Ale te niewesołe rozmyślania nie przyniosły mi ulgi. Pochyliłam głowę, żeby mój mimowolny sąsiad nie widział, że łzy kapią mi do talerza. Kątem ucha wychwyciłam jakiś hałas niedaleko, ale nie zwróciłam na to uwagi. – Proszę pani – mój sąsiad przy stoliku delikatnie potrząsnął mnie za ramię. – Słucham, o co chodzi? – spytałam nieżyczliwie, bo nie miałam ochoty na żadne pogawędki z nieznajomymi. – Dzwonią z tego schroniska bliżej szlaku... Szukają Alicji Nowackiej. To nie pani? – dopytywał się jakoś natarczywie. – Nnn... – zaczęłam i nagle zaschło mi w gardle. Bo skąd, do cholery znał moje nazwisko? – A bo co? – warknęłam. – Niechże się pani uspokoi i odpowiada. To za poważna sprawa, żeby stroić fochy – zdenerwował się mój rozmówca. – To pani, czy nie? – Ja – mruknęłam, nadal nie rozumiejąc, o co mu chodzi. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Facet poderwał się, złapał mnie za ramię i wywlókł zza stołu. Nie miałam siły się opierać, choć nadal nie wiedziałam, co się tu dzieje. Trzymał mnie mocno za rękę, więc chcąc nie chcąc szłam za nim aż do recepcji. Dziewczyna za kontuarem z poważną miną wpatrywała się w leżącą przed nią słuchawkę telefonu. – To ja, Michał – rzucił krótko mężczyzna, podnosząc słuchawkę. – Tak, tak. Jest tutaj. Na oko, w nie najlepszej, formie, ale cała i zdrowa... Słuchał przez chwilę ze skupionym wyrazem twarzy, a potem nagle odwrócił się w moją stronę. – Dokumenty jakieś pani ma? – spytał szorstko. – Mmmam – wybąkałam, bo już do reszty straciłam głowę. Albo ja zwariowałam, albo oni wszyscy. – Poproszę – zażądał takim tonem, że nie przyszło mi do głowy protestować. Posłusznie wygrzebałam portfel z zapinanej na suwak kieszeni spodni i wyjęłam dowód i prawo jazdy. – W porządku – mruknął ledwie rzucając okiem na nazwisko. – Dobrze... OK. Przypilnuję – mówił do słuchawki. – A może odwieźć? Nie? Przyjdą tutaj? W porządku – znów zamilkł, słuchał z uwagą i nagle twarz mu się zmieniła. Zaklął paskudnie i odłożył słuchawkę staroświeckiego aparatu na widełki. – No, to teraz sobie porozmawiamy, moja panno – powiedział złowieszczo. – Chyba pan zwariował – zaprotestowałam z oburzeniem. – Nie będę z panem o niczym rozmawiać, a w ogóle niech się pan odczepi, bo wezwę policję – zagroziłam, wiedząc oczywiście, że nic takiego nie zrobię, ale co mi szkodziło postraszyć. – Naprawdę taka jesteś głupia? No nie, tego było już za wiele. Szarpnęłam się, żeby wyrwać rękę z jego uścisku, ale trzymał ją jak w imadle. Rozejrzałam się w poszukiwaniu pomocy. Błagalnie spojrzałam na recepcjonistkę, ale dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i odwróciła głowę. Gapie, którzy zebrali się wokół nas powoli zaczęli się rozchodzić, ale dotarły do mnie jeszcze rzucone wcale nie szeptem słowa: kretynka..., szkoda, że kary na takich nie ma... i inne podobne. Ochłonęłam trochę. – O co chodzi? – spytałam ostro. O to – odparł mężczyzna – że gdybym akurat nie siedział obok i nie zauważył w jakim jest pani stanie, dwudziestu ludzi wyszłoby w noc na poszukiwanie... Ryzykowaliby życie, bo pani zachciało się obrażać na znajomych – powiedział takim nagle śmiertelnie zmęczonym głosem. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrobiło mi się głupio, bo choć nadal nie wiedziałam, co tu jest grane, już przeczuwałam, że tym razem narozrabiałam za wszystkie czasy. – Ja... Ja naprawdę nie rozumiem, co tu się dzieje – powiedziałam żałośnie. – Chyba... chyba coś zrobiłam, że pan tak na mnie najeżdża. I wszyscy... – Naprawdę pani nie wie? – pokręcił głową ze zdumieniem. – Była pani kiedykolwiek w górach? – Nnnno byłam. Co roku na nartach. – Ale chodziła pani? Ma pani jakieś pojęcie? – Nie bardzo. Ja zawsze tylko jeździłam. Na nartach i na desce. – Usiądźmy gdzieś spokojnie. Obiecałem, że zostanę z panią, póki znajomi nie przyjdą. – Znajomi? – przeraziłam się, bo wcale nie miałam ochoty ich widzieć. Czułam, że coś jest bardzo nie w porządku. Nagle dotarła do mnie druga część jego wypowiedzi. – Jak to, zostanie pan ze mną? Po co? Przecież ja mogę sama... – Nie może pani, a w każdym razie nie powinna. Kiedy siedzieliśmy przy stole, była pani bardzo zdenerwowana. Wolałbym, żeby znowu nie trzeba było pani szukać. – Ale o co chodzi, niechże mi pan wreszcie coś powie – poprosiłam. No i powiedział. Słuchałam w milczeniu i z każdym jego słowem wpadałam w coraz większą panikę. Wytłumaczył mi, że złamałam podstawową górską zasadę – nigdy, pod żadnym pozorem nie odłączać się od grupy, nigdy nie chodzić samotnie. A w każdym razie nie wtedy, kiedy ma się takie doświadczenie jak ja, czyli zerowe. Opowiedział mi, jak Marta, Zbyszek i Jankiel czekali na mnie na tej polance, jak przerazili się, gdy dostali mojego sms-a, że zamierzam sama wracać do schroniska, jak próbowali mnie dogonić, jak potem wydzwaniali do schroniska, żeby sprawdzić, czy wróciłam. I wreszcie to najgorsze – jak znaleźli dwa ślady w miejscu, gdzie ścieżka się rozdwajała i postanowili się rozdzielić. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
– Dwoje poszło drogą do waszego schroniska i oni już dotarli na miejsce. Ale jeden z pani przyjaciół poszedł tą drugą drogą. On zna te góry, wiedział, że to niebezpieczny szlak i przeraził się, że jeśli pani nim poszła... – urwał. – Kto? – zapytałam bez tchu. – Nie wiem – odparł. – Pani... – przez chwilę szukał w pamięci imienia – Marta chyba, prawda? No więc pani Marta mówi, żeby się nie martwić, bo on ma duże doświadczenie, zna góry i na pewno sobie poradzi. Zresztą... – urwał nagle i przez chwilę wpatrywał się w okno. – ... zresztą, teraz już za późno. Jest ciemno, nic nie widać. Ratownicy tak czy inaczej, muszą poczekać do rana – zamilkł na dobre. O Boże kochany – pomyślałam w panice. – Który z nich? I nagle odkryłam, że o obu martwię się tak samo. Owszem, kocham Zbyszka, ale Jankiel... Jankiel też jest moim przyjacielem. Nagle pożałowałam wszystkich złośliwych docinków na temat ich przyjaźni. To ja, głupia, zamiast cieszyć się, że przyjęli mnie, jak swoją, grałam urażoną księżniczkę. To przecież nie ich wina, że nie spędziłam razem z nimi szkolnych lat, że nie mam takich fajnych wariackich wspomnień. I przecież wcale mnie od siebie nie odsuwali. Przeciwnie. Marta... Ile razy Marta prawiła mi komplementy, że to przy mnie Zbyszek aż błyszczy poczuciem humoru? Że wszystkie jego poprzednie dziewczyny wcale nie pasowały do ich paczki? A ja? Byłam zazdrosna, jak ostatnia idiotka. Bo co? Bo musiałam dzielić się Zbyszkiem? Bo nie mnie poświęcał całą swoją uwagę? Jak ja mu spojrzę w oczy? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skrzypnęły zewnętrzne drzwi, a ja poderwałam się z miejsca. Jakiś głos podpowiadał mi, że to oni, zanim jeszcze weszli. Tak... Słyszałam głos Marty i kogo? Który jest gdzieś tam? W śniegu? – Ala. Jak dobrze, że jesteś, że nic ci się nie stało – Zbyszek trzymał mnie w ramionach i kołysał, jak dziecko. – Ja... ja strasznie was przepraszam – wyszlochałam z twarzą wtuloną w jego kurtkę. – Co z Jankielem? Odezwał się? Dzwonił? – nie mogłam powstrzymać się od tego pytania. – Nie, ale pewnie po prostu komórka mu padła. Nie martw się – Marta serdecznie poklepała mnie po ramieniu. – Przepraszam, chyba ciebie przede wszystkim – spojrzałam jej prosto w oczy. – I za dzisiaj, za Jankiela, i za to przedtem. To o ciebie najbardziej byłam zazdrosna – wyszeptałam. – Daj spokój – uśmiechnęła się. – Ja wiem, to trudne, wejść blisko w taki układ. A o Jankiela się nie martw. On naprawdę zna te góry. Przyjeżdża tu od piątego roku życia, czy coś takiego... Na Giewont wszedł, jak miał dziesięć lat. – Poczekamy tu na niego – dodał Zbyszek, wciąż obejmując mnie ramieniem. – To schronisko jest bliżej tamtego szlaku. Kiedy się rozdzielaliśmy, Jankiel mówił, że przyjdzie tutaj... A swoją drogą, którędy ty szłaś, do diabła... Opisałam drogę, jak umiałam. Zbyszek i Marta popatrzyli na siebie z niedowierzaniem, potem wbili wzrok w twarz Michała, mojego mimowolnego towarzysza. Przecząco pokręcił głową. – No nie wiem – wzruszył ramionami. – Wygląda, że szła czerwonym szlakiem, ale to chyba niemożliwe... – A może głupim po prostu szczęście sprzyja – dodałam, ponuro wpatrując się w jakiegoś faceta, który w sali kominkowej właśnie rozstawiał keyboard. Jasne, jeszcze tańców mi tu teraz potrzeba – pomyślałam, gdy popłynęły pierwsze takty tango Budki Suflera... I wtedy otworzyły się drzwi. – No co? Gra góralska muzyka, a wy tu z nosami na kwintę? Jazda mi tańczyć – w drzwiach stał Jankiel i choć brodę miał całą oszronioną, oczy mu się śmiały. Marta pisnęła i już wisiała mu na szyi. Ja też. /Alicja/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CENNE RADY KULINARNE,,,, Przypalone ciasto Możesz takie ciasto uratować wystarczy, że zetrzesz przy pomocy tarki spaloną warstwę, jeśli przypaleniu uległ wierzch to po usunięciu spalonej warstwy polej ciasto polewą. Lepiej jednak zapobiegać przypaleniu ciasta. Dobrym sposobem jest przykrywanie piekącego się ciasta kawałkiem folii aluminiowej lub papieru do pieczenia – najpierw pozwól aby ciasto wyrosło a potem je przykryj.Soczyste mięso Aby pieczone mięso za bardzo nie wyschło trzeba do gazowego piekarnika włożyć płaskie naczynie z wodą. Gotowanie ryby Ryba, szczególnie mrożona, będzie miała delikatny smak jeżeli ugotujesz ją z dodatkiem mleka (pół na pół z wodą). Pękający makowiec Makowiec z ciasta drożdżowego lubi podczas pieczenia pękać, moim zdaniem w niczym to nie przeszkadza a nawet jest lepszy od takiego, który nie pęknie. Jeszcze nie jadłam dobrego i nie pękniętego. Jeśli jednak chcesz aby był piękny to pamiętaj o kilku zasadach. Wszystkie produkty do ciasta muszą mieć jednakową temperaturę, mąka powinna być przesiana, ciasto wkładaj do nagrzanego piekarnika (180 stopni C). Podobno te rady pomagają, mi jednak makowiec pęka i wszyscy się nim zajadają. Wyschnięte rodzynki Wyschnięte rodzynki znów staną się miękkie, gdy włożysz je na pół godziny do soku z cytryny. Gotowanie kukurydzy Jeśli gotują kukurydzę dodasz trochę soku z cytryny, ziarna zachowają złocisty kolor. Zagęszczanie zup Śmietaną - wymieszać śmietanę z niewielką ilością mąki, lekko posolić, połączyć z kilkoma łyżkami zupy a następnie wlać do pozostałej zupy i zagotować. W ten sam sposób można również doprawiać zupę jogurtem naturalnym. Żółtkami – roztrzepać żółtka z wodą (tyle łyżek wody ile żółtek), połączyć z kilkoma łyżkami zupy. Mieszając zupę wlewać partiami roztrzepane żółtka. Mocno zagrzać ale nie gotować. Przecierem – część warzyw przetrzeć przez sito i połączyć z zupą. Chrupiąca panierka Jeśli tuż przed zdjęciem kotleta z patelni zwiększysz na chwilę ogień to panierka będzie bardziej chrupiąca. Klarowny rosół Schłodzone białko jajka ubij na sztywną pianę po czym dodaj ją do rosołu. Powoli doprowadź go do wrzenia i łyżką cedzakową zdejmij białko z resztkami włoszczyzny i mięsa. Usuwanie nadmiaru tłuszczu z rosołu Po schłodzeniu tłuszcz zbiera się na wierzchu wywaru i bez problemu możesz go zebrać. Jeśli nie masz czasu na schłodzenie to możesz użyć papierowego ręcznika, który doskonale wchłonie tłuszcz. Możesz też wrzucić do rosołu kilka kostek lodu, wokół których będzie się zbierał stężały tłuszcz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cz.II____________cenne RADY KULINARNE,,, Sprawdzanie świeżości jaj Świeże jajko po zanurzeniu w osolonej wodzie natychmiast opada i zostaje na dnie, nieświeże unosi się w wodzie i wynurza. Naleśniki Ciasto na naleśniki należy robić z mleka wymieszanego pół na pół z wodą. Naleśniki są wtedy kruchsze i niełykowate. A gdy do ciasta dodasz mineralną wodę gazowaną będą nadzwyczaj puszyste. Wskazówki dotyczące mięsa Mięso przed pieczeniem należy wyżyłować, bo żyły powodują, że mięso kurczy się, staje się twarde. Delikatne mięso np. piersi z kurczaka łatwiej rozbijemy gdy włożymy je do torebki foliowej. Każdą pieczeń wstawiamy do gorącego piekarnika, nigdy do zimnego. Pieczeń nie będzie wysuszona jeśli na czas pieczenia do piekarnika wstawimy garnuszek z wodą. Gdy do mięsa mielonego dodasz startego ziemniaka kotlety mielone wchłoną mniej tłuszczu. Nawet najtwardsze mięso zmięknie w gotowaniu i nic nie straci na smaku, jeśli po odszumowaniu wleje się do garnka łyżeczkę wódki. Jeśli przed włożeniem do piekarnika przez godzinę wymoczysz mięso wołowe w maślance lub kefirze, pieczeń będzie bardziej chrupiąca. Jarzyny szybko oczyścimy z robaków i ślimaków, jeśli włożymy je do słonej wody na kilka minut. Rosół będzie miał ładny kolor, jeśli do garnka włożymy umytą łuskę od cebuli. Solone śledzie będą delikatniejsze, jeśli do moczenia użyjemy mleka zamiast wody. Szczypta soli wsypana do wody, której gotujemy jajka zapobiega pękaniu skorupek, a jajka dadzą się łatwo obierać. Ryż zachowa śnieżną biel i nie rozgotuje się, jeżeli dodamy do wody kilka kropel soku lub odrobinę kwasku cytrynowego. Białe pieczarki - jeśli umyte i pokrojone pieczarki skropisz sokiem z cytryny, nie będą ciemniały. Zielony koperek najdłużej przechowuje się z korzonkiem, ale młoda zielona pietruszka, gdy jej nie uciąć korzonka, bardzo szybko traci świeżość. Pomidory i ogórki najlepiej smakują gdy są przechowywane w temperaturze pokojowej. Aby truskawki były dłużej świeże najpierw je płuczemy i starannie osuszamy a następnie usuwamy szypułki. Jarzyn nie należy moczyć w wodzie, gdyż tracą wiele cennych składników odżywczych. Przygotowujemy je bezpośrednio przed gotowaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szynka wielkanocna wiedeńska - składniki 1 szynka wieprzowa peklowana lub surowa (ok. 2.5 kg) 1 pęczek włoszczyzny 1 butelka białego austriackiego wina (może być np. Gruener Veltliner) ziele angielskie liść laurowy czarny pieprz Ciasto: 50 dag mąki żytniej woda (do uzyskania odpowiedniej konsystencji ciasta) sól do smaku Oraz: 20 dag musztardy miodowej 20 dag chrzanu (startego i wymieszanego ze śmietaną i cytryną) Szynka wielkanocna wiedeńska - sposób przygotowania Szynkę gotuj półtorej godziny na wolnym ogniu w wodzie z włoszczyzną i winem. Ostudź, usuń skórę i nadmiar tłuszczu. Tak przygotowaną szynkę obłóż wcześniej wyrobionym ciastem z mąki żytniej, soli i wody i włóż na 60 minut do pieca rozgrzanego do temperatury 140°C. Pieczone w skorupce mięso nie wysycha, jest mięciutkie i delikatne. Szynki wiedeńskiej nie powinno zabraknąć na wielkanocnym stole w żadnym austriackim domu. Podaje się ją na ciepło ze śmietankowym chrzanem i miodową musztardą .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Barszcz biały wielkanocny - składniki 2 litry wywaru z wędzonki zakwas do smaku (ukiszony z żytniej razowej mąki) sól 1 ząbek czosnku 1 listek laurowy szczypta majeranku 2-3 ziarna ziela angielskiego 2 łyżki świeżo startego chrzanu 15 dag śmietany 25 dag białej kiełbasy 2 jajka Barszcz biały wielkanocny - sposób przygotowania Jajka ugotuj na twardo. Białą kiełbasę pogotuj chwilę we wrzątku. Do wywaru z wędzonki dodaj do smaku zakwas i przyprawy, zagotuj. Zdejmij z ognia i wlej śmietanę rozprowadzoną w kilku łyżkach gorącej zupy. Wymieszaj. Barszcz podawaj z cząstkami jajka i kawałkami kiełbasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZIEN DOBRY 🖐️ BIESIADO!👄 JODELKO❤️ dziekuje za opowiadanie, cenne rady kulinarne......napewno sie przydadza :D i za przepisy ummm az slinka poleciala, ale musimy sie jeszcze wstrzymac .... mamy post . GRABKU❤️👄 🌻🌻🌻 Wielki Czwartek To ostatni czwartek przed Wielkanocą, piąty dzień Wielkiego Tygodnia - okresu upamiętniającego śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu i jego zmartwychwstanie. Jednocześnie, jest to pierwszy dzień Triduum Paschalnego. Tło historyczne - Wydarzenia Biblijne Czwartek to dzień Ostatniej Wieczerzy, podczas której Jezus zapowiada zdradę Judasza ,ustanawia sakramenty Eucharystii i Kapłaństwa oraz przepowiada zaparcie się Świętego Piotra . Po wieczerzy Jezus z uczniami udaje się do ogrodów Getsmani gdzie zostaje pojmany przez wysłanników Sanhedrynu (rady żydowskiej). Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami, od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak: \"Ten, którego pocałuję, to On; Jego pochwyćcie!\". Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: \"Witaj Rabbi!\", i pocałował Go . Zwyczaje, tradycje, obrzędy, liturgia Wielkiego Czwartku Wielki Czwartek to święto ustanowienia przez Jezusa, podczas Ostatniej Wieczerzy, sakramentów Eucharystii i Kapłaństwa. Rozpoczyna się on Mszą Krzyżma Świętego, podczas której święci się oleje przenaczone do namaszczeń podczas bierzmowania,chrztu i sakramentu kapłaństwa. Wielki Czwartek kończy się Mszą Wieczerzy Pańskiej rozpoczynającą Triduum Paschalne (trzy święte dni), podczas której, odbywa się obrzęd obmycia nóg dwunastu osobom (na pamiątke obmycia nóg uczniów przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy). Po Eucharystii najświętszy Sakrament przeniesiony zostaje do kaplicy adoracji. Do późnych godzin wieczornych odbywa się czuwanie przy Sakramencie. Po zakończeniu Mszy Wieczerzy Pańskiej zakrywa się krzyże, z kościoła wynosi się maszał, świece, obrusy. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻🌻🌻🌻🌻 Dzisiaj o 6.48 rozpoczęła się astronomiczna wiosna. W tym roku moment jej nadejścia jest wyjątkowo wczesny, ponieważ jest to rok przestępny. Jednak pogodę dzisiaj mamy iście zimową. :-( A u mnie pogodowa przeplatanka dzis pokazuje sie troche sloneczka ale wczoraj wieczorem sypal tak snieg, ze myslalam, ze Gwiazdka sie zbliza :D :D :D No coz..... "W marcu jak w garncu!" Zycze milego dnia! 🖐️👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 🌻Drogie drzewka,tak przyjemnie sie sie Was czyta.Dziekuje. 🌻Jodelko,niech Twoje opowiadanie bedzie przestroga dla innych,ktorzy na wlasna reke chca chodzic po gorach. Mniam...mniam juz wielkanocne pysznosci :D 🌻Jarzebinko,Twoje informacje bardzo mnie wzbogacaja. Jestem Ci za nie niezmiernie wdzieczna🌻 Zastanawialam sie,czy przypadkiem nie kupic choinki na Wielkanoc,ale juz po strachu.Pogoda troche wypogodniala. 🌻Dla Was Drogie drzewka zostawiam wielkanocne zyczenia. 🌻Wielkanocne życzenia🌻 Wielkanocną radość ślę dla Was dziś, którą śpiewa każdy ptak i kwiat, i liść którą wiosna niesie dla każdego z nas z cudem Zmartwychwstania w ten niezwykły czas. Wielkanocne szczęście ślę w piosence ci, niechaj rozpromieni Twe troski i łzy, niechaj w twe serce wielkanocna pieśń wniesie wielką radość i nadziei treść. Wielkanocne święta niechaj w domu waszym rozgoszczą się Zmartwychwstania blaskiem i spokojem, niech się wszystkie serca miłością podzielą, Wielkanocną pieśnią, cudem i nadzieją. Zofia Ewa Szczęsna 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA______JARZEBINKO i GRABKU____________WITAJCIE🖐️ Dziekuje za WASZE piekne posty!! U mnie jest bardzo slonecznie! W tej chwili,,,natomiast trudno przewidziec co bedzie wieczorem. Zapowiadaja opady sniegu!! I to duzo!! Ladna mi wiosna!!! A teraz biegne do obowiazkow,,,pozniej wpadne ,,, Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość z allegro Gdy coś się kończy, coś się zaczyna. Jeśli sobie na to pozwolimy... To był najgorszy dzień mojego życia. Żegnałam się z pracą, którą lubiłam, szłam na emeryturę z przymusu, choć zawsze mi się wydawało, że to przywilej, a nie obowiązek. Potwornie bałam się tych dni, które miały nadejść. Najpierw zaczęłam szczegółowo planować najbliższe tygodnie. W kalendarzu dzień po dniu miałam rozpisane zaległe spotkania, wizyty u lekarza, kino, teatr, a nawet odkrywanie na nowo swego miasta, z którego wyniosłam się na wieś tuż przed pójściem na \"zasłużony odpoczynek\". A przecież są jeszcze wnuki, z którymi też miło można spędzić czas, zaległe książki – pocieszałam się w myślach. Tylko co zrobić z resztą czasu? Przecież codziennie nie będę odwiedzać kina, nie starczyłoby mi na to pieniędzy, nie będę też codziennie zajmować się wnukami, bo od tego przecież są rodzice... A poza tym, tak naprawdę nie wiem, jak się żyje z emerytury. Diabeł okazał się nie taki straszny. Przez parę tygodni, dzięki skrupulatnemu planowaniu udawało mi się uniknąć bezsensownego gapienia się na własne cztery ściany. Dumna z siebie któregoś dnia zadzwoniłam do przyjaciółki. Chciałam się pochwalić, jak dobrze sobie radzę. Ona też od niedawna wiodła nudne życie emerytki. Przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało. – Co robisz? – spytałam, bo od czegoś trzeba przecież zacząć, ale i tak byłam pewna, że usłyszę: \"nic takiego\". – Siedzę na allegro. Mam dziś trochę wolnego, bo zapisałam się na uniwersytet trzeciego wieku i bardzo jestem zajęta – wyrzuciła z prędkością karabinu maszynowego. – Przepraszam, nie rozumiem... – No coś ty taka niedzisiejsza? – zdziwiła się. – Którego słowa nie rozumiesz? Nie mogę tak bezproduktywnie buszować całymi dniami po internecie. Zaczęłam więc kupować różne drobiazgi na allegro. To wciąga. Świetna zabawa. Musisz tylko pamiętać, aby nie traktować tych licytacji jak hazardu. Mierz siły na zamiary. Może to sposób na nudę? Co mi szkodzi spróbować – pomyślałam, kiedy się pożegnałyśmy. Po kilku dniach byłam już pełnoprawną allegrowiczką. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaczęłam skromnie – od książek. Chciałam kupić to, na czym mi od dawna zależało i sprzedać to, do czego już prawdopodobnie nie wrócę. Nie tylko ja, ale i moja rodzina. Wpłacałam solidnie pieniądze na konta sprzedających, pisałam miłe opinie, cieszyłam się, gdy udało mi się wygrać licytację. I zawsze do listu dołączałam jakieś ciepłe słowo. Nagle znalazłam się w innym świecie. Wszyscy byli dla siebie niezwykle uprzejmi, serdeczni. Często zastanawiałam się na czym to polega, że w dzisiejszym świecie tyle jest brutalności, chamstwa, a czasem po prostu bolesnego braku uwagi, a tu? Wystarczyło unikać osób z negatywnymi komentarzami i trafiało się do świata życzliwości, serdecznego stosunku do drugiego człowieka. Po kilku tygodniach odważyłam się wyjść poza książki i kupiłam stolik. Może nie był wielkiej urody, ale tani i solidny. I jeszcze sprzedający zaofiarował się, że mi go podrzuci do domu. W umówionym terminie dwaj młodzi mężczyźni zadzwonili do furtki. Kiedy otworzyłam, spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. – Pani Krystyna? – bąknął jeden. – A co? Nie mieści się wam w głowie, że babcia szaleje na allegro? – roześmiałam się, widząc ich miny. – No, ma pani rację, trochę nas to zaskoczyło. A to historia. – Tym bardziej – powiedział ten drugi. Tym bardziej nam miło, że trafiliśmy na osobę z poczuciem humoru. – A ładnej córki pani nie ma? – zażartował. – Mam, ale zamężną – podjęłam żart. – Szkoda – westchnął komicznie. Pożegnaliśmy się, a pogawędka z młodymi mężczyznami dodała mi animuszu. Może dlatego, kiedy zaintrygowało mnie nazwisko następnego allegrowicza, z którym zetknęła mnie wspólna transakcja, odważyłam się zapytać o jego rodzinę. Ale po kolei... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Któregoś dnia natknęłam się na książkę Ferdynanda Ossendowskiego "Lenin". Kiedyś stała na półce w moim rodzinnym domu (półce trochę schowanej, bo to była końcówka lat pięćdziesiątych), ale nagle zniknęła. Ktoś pożyczył, nie oddał, a tato nie naciskał, więc "Lenin" zmienił właściciela. Nie zdążyłam jej przeczytać, a chciałam, zwłaszcza po latach, gdy okazało się, że autor był spokrewniony z moim mężem. Przez wiele lat książka nie dawała mi spokoju, ale wydawało mi się, że jest nie do zdobycia. I teraz nagle znalazłam ją na allegro. Nie było wyjścia, należało "Lenina" kupić. Sprzedający nosił dosyć rzadkie, a bliskie mi w latach młodości nazwisko. Zapytałam więc wprost, czy jest wnukiem, a może synem Leszka... Potwierdził. To był jego dziadek. Znajomy z allegro napisał mi, że babcia zmarła rok temu i dziadek nie może się do tej pory pozbierać. Poprosiłam, żeby mi pomógł w nawiązaniu kontaktu. "Spróbuję, ale nie ręczę za wynik" – odpisał. Po kilku dniach otrzymałam pocztą elektroniczną miły, choć niezwykle zdawkowy list. Leszek, bo tak miał na imię mężczyzna, który przed laty był moją pierwszą miłością, nie zachęcał mnie do odpowiedzi. Przynajmniej taki wysnułam wniosek. Mimo to nie dałam za wygraną. – Ja również straciłam męża. Ale to było wiele lat temu – odpisałam. – Przykro mi – odpowiedział, ale już odrobinę serdeczniej. I nawet zapytał, co się ze mną działo przez te wszystkie lata, które minęły od naszego rozstania. Zaczęliśmy pisywać do siebie regularne e-maile. Pewnego dnia, chyba miesiąc po pierwszym liście, Leszek zaproponował spotkanie. Był równie nieśmiały jak wówczas, gdy umawiał się ze mną na pierwszą randkę. Byłam wtedy uczennicą drugiej klasy liceum żeńskiego i nie wolno mi było spotykać się z chłopcami na ulicy. Teraz nie miałam już tego problemu, ale i tak, idąc na tę randkę, czułam się jak pensjonarka. Akurat była wiosna, kwitły bzy, a my spacerowaliśmy jak przed laty i nie bardzo wiedzieliśmy, co powiedzieć. Wreszcie Leszek zapytał: – Dlaczego wtedy, gdy umówiliśmy się koło teatru, nie przyszłaś. – Przecież byłam wtedy na przedstawieniu. To ty nie przyszedłeś – odparłam zdziwiona. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od słowa do słowa wyjaśniliśmy sobie wszystko. On się obraził, że "smarkula" wystawiła go do wiatru. Ja uniosłam się honorem i nie chciałam z nim rozmawiać. Byliśmy dwojgiem upartych dzieciaków. Ot, i cała tajemnica... – Żałujesz? – uśmiechnął się. – Wtedy byłam wściekła, później wiele razy zastanawiałam się, jak potoczyłoby się nasze życie. – Ja również, aż do spotkania Marty, mojej żony. Ale i tak do wspomnień z nami związanych wracałem wiele razy. – No cóż, ja też. Byłeś moją pierwszą miłością. – A ty moją. Ta rozmowa przełamała lody między nami. Zaczęliśmy się regularnie spotykać. Czasami ja przyjeżdżałam do Krakowa, gdzie mieszkał Leszek, czasami on przyjeżdżał do mnie. W końcu nasze rodziny również się poznały. I o dziwo, bardzo polubiły, mimo iż dzieliła je spora różnica lat. Leszek założył rodzinę dość wcześnie, ja z małżeństwem trochę zwlekałam. Gdy poprosił mnie o rękę, nie byłam zaskoczona, ale zdumiałam się, jak łatwo zaakceptowały to nasze dzieci. Najbardziej zadowolony był wnuk, dzięki któremu nasze drogi znów się zeszły. – Jakie to romantyczne – westchnął, gdy wróciliśmy do domu z podróży poślubnej do tamtego małego miasteczka, w którym wszystko zaczęło się ponad czterdzieści lat temu. – I jakie to wspaniałe, że mój dziadek znowu się uśmiecha. Prawda, że to trochę i moja zasługa? – dodał z dumą. – Święta prawda – odparliśmy zgodnym chórem. – Już ci nawet wybaczę, że chciałeś sprzedać mojego "Lenina" – dodał Leszek. /Krystyna--emerytka/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wielkanocne śniadanie wymaga wielkiej oprawy. Musi być bardzo odświętnie i radośnie. Bo przecież wszystko zaczyna się od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pascha łatwa - s kładniki 40 dag mocno odciśniętego tłustego twarogu 13 dag masła 1/2 szklanki cukru pudru 1/2 szklanki kwaśnej śmietany 30-procentowej po 15 dag rodzynek obranych migdałów i skórki cytrynowej smażonej w cukrze do przybrania: kandyzowane owoce Pascha łatwa - sposób przygotowania Migdały i skórkę cytrynową posiekać (kilka całych migdałów zostawić do przybrania). Rodzynki sparzyć i osączyć. Twaróg dokładnie utrzeć z cukrem i śmietaną. Dodać bakalie i wymieszać. Tortownicę wyłożyć gazą i napełnić masą serową. Następnie zawinąć gazę, obciążyć paschę talerzem lub deseczką i wstawić na noc do lodówki. Gotową paschę przełożyć na talerz i przybrać migdałami oraz kandyzowanymi owocami. Podawać z kwaśną śmietaną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pascha łatwa - s kładniki 40 dag mocno odciśniętego tłustego twarogu 13 dag masła 1/2 szklanki cukru pudru 1/2 szklanki kwaśnej śmietany 30-procentowej po 15 dag rodzynek obranych migdałów i skórki cytrynowej smażonej w cukrze do przybrania: kandyzowane owoce Pascha łatwa - sposób przygotowania Migdały i skórkę cytrynową posiekać (kilka całych migdałów zostawić do przybrania). Rodzynki sparzyć i osączyć. Twaróg dokładnie utrzeć z cukrem i śmietaną. Dodać bakalie i wymieszać. Tortownicę wyłożyć gazą i napełnić masą serową. Następnie zawinąć gazę, obciążyć paschę talerzem lub deseczką i wstawić na noc do lodówki. Gotową paschę przełożyć na talerz i przybrać migdałami oraz kandyzowanymi owocami. Podawać z kwaśną śmietaną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×