Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

WITAJ BIESIADO🖐️ Witaj GRABKU🖐️❤️ Wiersz jest piekny❤️ Dziekuje!!! No tak,,,,w Polsce wciaz swietujecie,a my tu niestety juz nie. Nikt tez mnie tu nie polal_________nie ma takiego zwyczaju,niestety. Zabawnie opisalas Smigusa__Dyngusa.Jak siegne pamiecia___________zawsze tak bylo w ten dzien.O ile mnie pamiec nie zawodzi,to raczej z wiadrami biegala mlodziez.Czyzby starsi sie tez wlaczyli????? Dziwie sie tylko,ze w taka pogode chce im sie \"polowac\" na ludzi.No coz,mlodosc ma swoje prawa____________trzeba im wybaczyc w taki dzien.Tradycja jest tradycja!!I dobrze,ze jeszcze nie zanikla. A co do sasiada____________hihi,zapamieta na dlugo :D GRABKU____________przywolalas mi moje wspomnienia! Nie raz,nie dwa wpadlam w sidla \"polewaczy\".Po latach,,,,wspominam to bardzo milo. DRZEWO OLIWNE!!! Pojawilas sie kochana wreszcie!! Dziekuje za zyczenia!!! ORZECH___________witaj🖐️Twoje wiersze sa piekne!Dziekuje!! Zycze wszystkim radosnego WIELKANOCNEGO PONIEDZIALKU!! Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JARZEBINKO kochana___________o Tobie nie zapomnialam! Mysle,ze jak znajdziesz chwilke to wpadniesz na BIESIADE! Chyba,ze jestes bardzo zajeta,,,,a moze w goscinie.,, Pozdrawiam CIEBIE bardzo serdecznie!!Przytulam cieplutko❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dedykuje WAM,,,,,❤️ DEKALOG Nigdy nie mów, ze żałujesz, bo gdy robiłeś to, co żal budzi nie żałowałeś.. I czy nie te właśnie chwile sprawiają, że teraz jesteśmy, jacy jesteśmy? Więc nie żałuj, bo cały godny będziesz pożałowania. Nigdy nie mów, że świat jest brzydki, bo takim jak ty tę brzydotę zawdzięcza. I czy zrobiłeś coś by piękniejszym był? Więc nie mów, bo w tedy i twe wnętrze okaże się brzydkie. Nigdy nie mów, ze nienawidzisz, bo wtedy morderca jesteś, co zabija ludzkie uczucia. I czy ta nienawiść jest głęboka aż tak, jak ty płytki jesteś? Więc nie nienawidź, bo sam wart będziesz jedynie nienawiści. Nigdy nie mów nigdy, Bo sam sobie przeczyć będziesz. Kasia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O darze oliwek,,,,,, Dawno, dawno temu, bóg wiatru postanowił się zemścić na pewnej wiosce, z której nie dostawał już żadnego daru. Najpierw miał zniszczyć płody ziemi, a następnie samych ludzi. Ziemia wydawała tam tylko oliwki, które hodowano z wielkim zamiłowaniem. I właśnie dlatego stało się to, co się stało. Rośliny bowiem są wdzięczne tym, co je kochają. Kiedy drzewka pojęły zamiar bożka, zapragnęły podziękować ludziom, dając im przykład. Tak więc, pewnej nocy, bożek wyładował całą swoją wściekłość na gaju oliwnym. Rzucił się na niego z niesłychaną gwałtownością, przeraźliwie wyjąc. Ale oliwki przygotowały się na przyjęcie ataku. Każde drzewko splotło swoje gałęzie z gałęziami sąsiedniego drzewka, tak, że tworzyły jakby jedną, ogromną i gęstą roślinę, wewnątrz której bożek wiązł, na próżno szukając choćby jednego drzewka do wyrwania. Powtarzał natarcie raz, dwa, trzy razy, aż wreszcie, wyczerpany, padł w dolince. Jakiś człowiek pojął niezwykły dar oliwek. Pobiegł do wioski. A kiedy bożek wiatru odpoczął i zaczął dziko świstać po ulicach i spadł jak jastrząb na chatki - nie znalazł w nich nikogo. Wszyscy mieszkańcy zebrali się w świątyni: pośrodku dzieci, następnie kobiety, a za nimi mężczyźni. Wszyscy razem tworzyli jeden wielki, zwarty kwiat; mieli złączone ręce i ramiona, złączeni byli w jednym wielkim uścisku. Bożek wiatru odstąpił od zemsty. Właśnie w owym czasie odkryto solidarność. Mówi się o niej jeszcze i dziś, choć teraz zbyt wiele rąk zwisa obojętnie... Pier D'Aubrigy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
» Eleni » Jeśli tutaj przyjdziesz To był bardzo dziwny dom Przystań dla samotnych serc Lubiłam zawsze urodę tych stron I czar tych miejsc Czasem drogę przebiegł kot Skradał się wśród liści wiatr To tajemniczy naprawdę był dom A w nim jak sennych marzeń świat Jeśli tutaj kiedyś przyjdziesz Nie zabieraj z sobą żadnych kłamst Tylko słowa romantyczne Które przecież dobrze znasz Z wędrówek w życie wracam tu znów Gdzie chleb codzienny ma też wspomnień smak Gdzie żyje jeszcze dobry duch Który rozumie, czego mi w życiu najbardziej brak To był bardzo dziwny dom Balsam na życiowy stres Mówili ludzie, że starszy w nim coś Że duch tu jest Czasem w nocy skrzypiał strop Snuła się w ogrodzie mgła To tajemniczy naprawdę był dom A w nim jak sennych marzeń świat Jeśli tutaj kiedyś przyjdziesz Nie zabieraj z sobą żadnych kłamst Tylko słowa romantyczne Które przecież dobrze znasz Z wędrówek w życie wracam tu znów Gdzie chleb codzienny ma też wspomnień smak Gdzie żyje jeszcze dobry duch Który rozumie, czego mi w życiu najbardziej brak Z wędrówek w życie wracam tu znów Gdzie chleb codzienny ma też wspomnień smak Gdzie żyje jeszcze dobry duch Który rozumie czego mi w życiu najbardziej brak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam BIESIADE! Dom tam gdzie wstaje dzien,daleko na wschodzie gdzie twe mysli i serca z bliskimi jest twoj dom tam gdzie kazdy szept zrozumiesz od razu i barwe i odcien kazdego wyrazu jest twoj dom tam gdzie wsrod drzew bliskie ci sa groby i jasne spojrzenie kochanej osoby jest twoj dom tam gdzie slonca blask i roze w ogrodzie i rodzina na codzien jest twoj dom tam gdzie kazdy kat ma swoja historie i slowa i ludzie swoi tak jak ty. Powrocisz tu,gdzie nadwislanski brzeg, Powrocisz tu zza siedmiu gor i rzek, Powrocisz tu,gdzie plonie sloncem wrzos i glog, Gdzie cienie brzoz,piach mazowieckich drog. Cerber Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj DRZEWKO OLIWNE!!!🖐️ Piekny wiersz_________dziekuje❤️ WKROTCE NADEJDZIE WIOSNA Badz wdzieczny kazdego ranka za nowy dzien! Przychodzi ci to z trudem? A moze boisz sie zycia? Czy kladac sie spac,wzdychasz: \"Bogu dzieki,znow skonczyl sie dzien\"? Moze smiertelnie sie nudzisz, wszystko wydaje ci sie bezuzyteczne i bezsensowne. Moze telewizja odebrala ci cala fantazje, cala chec dzialania i towarzyskosc. Moze chcialbys bezustannie sie bawic, korzystac z rozrywek,ktore cie nie rozwesela. Nie jestes juz czlowiekiem,jesli pod naciskiem powszechnej mentalnosci i warunkow skurczyles sie do istoty,ktora jeszcze tylko produkuje,zarabia i wydaje pieniadze. Nie kwitna dla ciebie juz kwiaty,bo ich nie widzisz. Nie bawia sie juz dzieci,poniewaz tego nie dostrzegasz. Ludzie nie smieja sie juz z toba,bo jestes martwy. Nie ma juz ciszy,spokoju,radosci, poniewaz w twoim sercu zgasla jakakolwiek milosc. Szukasz szczescia tam,gdzie nie mozna go znalezc: w martwych,bezsensownych przedmiotach, ktore nigdy cie nie zadowola. Zmien sie od srodka,zawroc! Stan sie ponownie czlowiekiem.Bo kazdego ranka wschodzi slonce,wkrotce nadejdzie wiosna. I mialbys tego w ogole nie zauwazyc? Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och,zapachnialo mi wiosna,,,,, Nadejscie prawdziwej wiosny sprawia,ze wiele z nas ma ochote na zmiany w swoim zyciu. Duzo rzeczy moze nas odmienic i poprawic nam nastroj_______klasycznym przykladem jest nowa fryzura i nowy kolor wlosow. Hmmm,,,, Udana metamorfoza moze sprawic,ze wzrosnie nam samoocena,pewnosc siebie,przybedzie pomyslow na nowe wykreowanie wizerunku.A milym dopelnieniem sa komplementy od znajomych,ktorzy na pewno jeszcze dlugo nie beda mogli sie nadziwic,jak wspaniale zostalysmy odmienione. Przegladam gazetki,,,,modne fryzury na wiosne 2008 to glownie krotkie,asymetryczne ciecia typu bob,ewentualnie naturalne fale i kolory,takie jak delikatne brazy lub zlociste odcienie blondu. Dla tych z nas,ktore nie czuja potrzeby dokonania rewolucji na glowie,sposobem na odczucie wiosennej odnowy moga byc udane zakupy,,,, Nowa torebka,nowe buty i lekkie ubrania z wiosennych kolekcji moga przyniesc naprawde wiele radosci. Po tylu m-cach noszenia grubych swetrow,ciezkich kozakow,czapek i szalikow,mila perspektywa jest zakup czegos zwiewnego i w soczystym kolorze lub torebki,do ktorej nie bedzie potrzeby upychania parasolki i rekawiczek. Wiele mozliwosci otwiera przed nami takze znalezienie nowego hobby. Nauka jezyka obcego,do ktorego chcemy sie wybrac na urlop,jest dobrym polaczeniem milego z pozytecznym. A skoro o nauce jezykow obcych,,,,,nauka ta bardzo rozwija i cwiczy pamiec,a juz za kilka m-cy mozna bedzie sprawdzic sie w praktyce :D Rownie praktycznym hobby moze byc uprawianie nowego sportu. Regularne cwiczenia nie tylko pozwola polepszyc sylwetke,ale takze nadadza naszym ruchom wiecej powabu i sex appealu. Malo wysilku,a duzo efektow przyniesc moga tez drobne codzienne sprawy___________pieczolowite dbanie o cialo,rozpieszczanie sie pachnacymi kremami,balsamami brazujacymi,malowanie paznokci lakierami w teczowych kolorach,czytanie ksiazek,gotowanie potraw z sezonowych warzyw,przygotowywanie deserow z pysznych owocow,dlugie spacery w sloneczny dzien,przytulanie sie do swoich psow i kotow:D,spiewanie,sluchanie muzyki i glosne smianie sie z dobrych komedii pozwola naladowac nam wyczerpane zima akumulatory i znowu rozblysnosc na wiosne!!!! Rozmarzylam sie o wiosnie,,,,,niech juz w koncu przychodzi! Z wiosennym pozdrowieniem!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 Jodelko🌻 Drzewko Oliwne🌻 🌻Spotkalam sie z twierdzeniem,ze przed wiosna najlepiej oczyscic organizm w saunie. Ponoc sekret Finek tkwi w saunie.Wiekszosc kobiet w Skandynawii dobrze wie,ze czeste kapiele w saunie utrzymuja skore zdrowa,mloda i elastyczna. Para wytworzana poprzez oblewanie goracych kamieni woda,korzystnie jonizuje powietrze,co zapobiega zmeczeniu,uspakaja.Skutecznie relaksuje i oczyszcza organizm. Jedna z naszych lekarek zaleca systematyczne korzystanie z sauny.Jest to doskonaly srodek profilaktyczny na zapobieganie chorobom ukladu oddechowego,ukladu ruchu,ortopedycznym,skory,jak i chorobom trawienia i wszelkim przeziebieniom.Ciekawe. Nawet odpowiadaloby mi to,gdyby nie to,ze po wyjsciu z goracego pomieszczenia nalezy organizm schladzac lodowata woda.To juz nie dla mnie.Brrrrrr 🌻„Dom jest swiatynia” Dom jest swiatynia. Swiatynia jest domem. Niby brzmi podobnie, a jakze roznie. Tu mieszka czlowiek, przywiazany do klucza, zamkniety w czterech scianach. Trwa na rozmyslaniach o sensie istnienia. Nie ogarnia go wcale, ale sie stara, co dzien, niezmiennie. W swiatyni mieszka Bóg, w pelnym majestacie stwórcy. On wszystko wie, nie musi rozmyslac, ale czy czlowieka ogarnia do konca, nie wiem. Czlowiek to zagadka kazdej chwili, to nie poukladane mysli, slowa oderwane mysli, belkot rozmiekczonego alkoholem mózgu, rozchwianie duszy i ciala narkotykami. Ich nie zrozumie nawet Bóg. Otworzy dla nich ziemie, by zrujnowane szczatki nie plataly sie w ziemskim nieladzie. W swiatyni mego serca jest wiele miejsca, dla Niego, dla ludzi, ale bez klucza utracilbym tozsamosc, a klucz to - dekalog. Brzmi swiatynia i dekalog. Dom i dekalog. Brzmi podobnie, a jakze inaczej! Qrakl 8.07.2007 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien dobry 🖐️ Biesiado!👄 Swieta, swieta i po swietach....... u mnie uplynely spokojnie w gronie rodzinnym . W pierwsze swieto bylismy u naszej Corci a w drugie pojechalismy cala rodzinka do mojej Siostry do Polski. GRABKU!❤️ DRZEWKO OLIWNE !❤️ JODELKO!❤️ Pozdrawiam i zycze mlego dnia!❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam BIESIADE! Dziś Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro, czy nadal marnowalibyśmy dzisiejszy dzień na kłótnie? Czy tracilibyśmy drogocenne godziny na budowanie ściany lodowatej ciszy lub na wyrzucanie z siebie potoku przykrych słów - broni niewidzialnej, ale która rani jak rozrzucone na drodze kamienie i potrzaskane butelki? Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro, czy wciąż trwalibyśmy w błędnym przekonaniu aż tak zdeterminowani, aby nie przyznać się do tego, że nie mamy racji? Zamiast nie dbać o to, kto pierwszy zaczął - wiedząc, że żadne z nas nie ma całkowitej racji - i zakończyć tego rodzaju wojnę jako pokonani? Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro, z pewnością docenilibyśmy dzisiejszy dzień. Wypełnilibyśmy nasz czas miłością i radością, które tworzyłyby wartościowe wspomnienia, rozjaśniające nasze serca, zamiast złością i goryczą, które potrafią niszczyć i to całkowicie. Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro... Ale kto może powiedzieć, że tak nie będzie? Jedyną chwilą, której możemy być pewni, jest dzisiaj. Dziś więc sięgnę po twoją dłoń. Dziś powiem: \"Przepraszam\" i \"Kocham cię\". Autor nieznany Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosenny powiew. W powietrzu czuć wiosnę, co po śnie zimowym, jak długim letargu do życia się budzi. Jeszcze sypie śniegiem, jeszcze lodem mrozi, ciepło z zimnem splata - jednak już nadchodzi. Tak bardzo cię czekam, szczególnie w tym roku, oczy me uraduj jasną swą zielenią. Zawieś na gałęziach liście, kwietne pąki, rzuć świeże kobierce na uśpione łąki. Wiosno ! daj otuchę swym młodzieńczym tchnieniem, oddal mój niepokój, - myśli uciszeniem. Przynieś proszę z sobą, nową radość bycia, nadaj sens istnieniu w tym bezsensie życia. Przyjdź w wianku z pierwiosnków na głowę włożonym, w sukience utkanej z mgiełki nad wodami, dotknij swoją różdżką, rozsiej radość wokół, zabierz mą samotność a przywróć mi spokój. 🖐️👄❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wszyscy mamy mozliwosc korzystania z sauny. W zwiazku z tym proponuje ja zastapic kapiela,ktora dziala kojaco,relaksujaco i uspakajajaco. Przed snem warto jest wziac goraca kapiel,ktora usuwa wszelkie napiecia,uspokaja organizm,rozluznia miesnie,silnie rozgrzewa,lagodzi niektore nasze bole,dziala usypiajaco. Aby zrelaksowac sie,odprezyc lub ozywic,do kapieli warto dodac plynu o odpowiednim aromacie. Dzieki temu organizm bardzo szybko na nie reaguje. Zapachy moga dzialac na czlowieka relaksujaco(np.zapach pomaranczy) lub pobudzajaco(np.zapach jasminu). Proponuje wlaczyc spokojna muzyke,zapalic swiece(moim ulubionym zapachem jest wanilia),ktora dziala odprezajaco, a cytryny i eukaliptusa pobudzajaco. Glowe oprzec na poduszce kapielowej lub zlozonym reczniku i zamknac oczy. Uwage nalezy skoncentrowac na oddychaniu. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA____________GRABKU,JARZEBINKO i DRZEWKO OLIWNE🖐️ Mam co czytac do porannej kawki❤️ GRABKU___________oj marzy mi sie taka sauna,,,,,Pomarzyc warto. Wiersz piekny❤️ Dziekuje!! JARZEBINKO_____________witaj🖐️ Piekny wiersz❤️.Dziekuje!!! Jak milo,ze juz jestes z nami.Zagladalysmy tu za TOBA!!! Swieta juz poza nami,,,,i dlatego od wczoraj zaczelam myslec wiosennie i o wiosnie.,,,,, Gdzie ona jest???? U nas takze jej nie widac.Wprawdzie nie ma sniegu,,,na szczescie___________ale jest chlodno.Zapowiadaja deszcze i to juz niebawem. DRZEWKO OLIWNE___________masz racje,wanna jest niezastapiona. Dziekuje za podpowiedz!!!!!! Wiersz bardzo ladny!! Dziekuje❤️ Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
, ,NIE zapomnij o tym, że każdy nowy dzień jest Ci dany po to abyś był szczęśliwy" . /PHIL BOSMANS/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Człowiek jest szczęśliwy wtedy,kiedy nie ugania się za szczęściem jak za motylem, lecz jest wdzięczny za wszystko, co dostaje. Jeśli poszukuje szczęścia zbyt daleko, to ma sytuację podobną jak z okularami. Nie widzi ich, a ma je przecież na nosie. Tak blisko! Jakże możemy być kiedykolwiek szczęśliwi, jeżeli zawsze wszystkiego oczekujemy od innych? Bóg dał każdemu człowieku coś, czym potrafi innych uszczęśliwić! Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdego dnia zaczynaj życie od nowa!!! Życie znowu wstępuje w ciebie, gdy się dziwisz, że każdego poranka pojawia się światło. Jesteś szczęśliwy, ponieważ twoje oczy widzą, twoje dłonie czują, a twoje serce bije. Jesteś jak nowo narodzony, gdy zdajesz sobie sprawę, że żyjesz. Jesteś nowym człowiekiem, gdy czystym spojrzeniem patrzysz na ludzi i sprawy, gdy potrafisz cieszyć się kwiatami na drodze swojego życia. Ten, którego nic już nie potrafi zachwycić, nigdy nie przeżyje cudu. Przyjmij, co ci ten dzień przyniesie: światło, powietrze i życie, uśmiech, płacz i zabawę. Cały cud tego dnia. Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj JODELKO!👄tak ladnie piszesz o szczesciu❤️ dziekuje ! Aby byc szczesliwym ....... nie jest ważne, by wiele posiadać. Istotnym jest, by mniej pożądać. Wielu myśli inaczej. Są niezadowoleni z tym co posiadają. Dlatego kupują kolejne rzeczy. Rzeczy, których tak naprawdę wcale nie potrzebują. Nie czyń tego!! Będziesz miał jedynie coraz to więcej niepotrzebnych przedmiotów i wcześniej czy później zauważysz, że to wszystko nie uczyniło cię jednak szczęśliwym. Bogaty i szczęśliwy nie jesteś wtedy, kiedy wiele posiadasz, lecz wyłącznie wówczas, gdy potrafisz obejść się bez wielu rzeczy. Szczęścia nie można kupić. Miłości doznaje się bezpłatnie. Bardziej niż pieniędzy potrzebujemy miłości, bo dzięki niej można być szczęśliwym. Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana JARZEBINKO___________najwieksza moja radoscia jest obcowanie z takimi wspanialymi ludzmi jak TY!!! Piekny wiersz❤️Przytulam cieplutko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idąc przez życie, ludzie czekają na promień słońca, na człowieka takiego jak Ty. /Phil Bosmans/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JODELKO kochana 👄 ❤️ Jeśli patrzy się razem w górę, niebo się przybliża. Jeśli dysponujesz czasem dla bliźniego, nigdy nie spoglądaj na zegarek. Mamy młode serce, tak długo jak długo umiemy kochać życie, takim jakie ono jest. Życie ze swoimi dobrymi ale także złymi stronami. Mamy młode serce, tak długo jak długo potrafimy kochać ludzi i życzyć im szczerze tego wszystkiego czego im brakuje, a tak bardzo jest potrzebne. Kto się starzeje zachowując młode serce, ten wie jak należy przyjmować ze spokojem te liczne małe i większe uciążliwości podeszłego wieku. Taki człowiek zna sens życia i sens umierania. Wie jak \"krótkie\" i jak \"małe\" jest wszystko na tej ziemi, bo żyje nadzieją na życie wieczne. Pozdrawiam cala Biesiade!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opowiadanie.... Pamietne wakacje...... Gdy dyrektor skończył pożegnalne przemówienie, w holu rozległ się dzwonek. Ostatni dzwonek w tym roku szkolnym. Wszyscy wybiegli uradowani na boisko, oglądając z ciekawością swoje świadectwa. Podszedłem do Arka i Dawida, którzy porównywali stopnie z poszczególnych przedmiotów. - I jak Skowron*, będzie w domu pas? – Dawid zagadnął mnie, klepiąc porozumiewawczo po ramieniu. - Pas, ale wymyśliłeś. Lepiej szykuj tyłek za tę dwóję z geografii! – wytknąłem mu jego najgorszą ocenę. We troje opuściliśmy teren szkoły i udaliśmy się w kierunku naszych domów. Mieliśmy bardzo ambitne plany na tegoroczne wakacje i musieliśmy wszystko uzgodnić. - To u mnie o siedemnastej! – krzyknąłem, gdy znikali za drzewami. Po dojściu do domu, torba, która towarzyszyła mi przez ostatnie dziesięć miesięcy, poszła na samo dno szafy. Koniec! Zero wspomnień o szkole i nauce! Zamierzałem się cieszyć wolnością i dobrze ją wykorzystać z moimi przyjaciółmi. Od maja, całkiem na poważnie, zaczęliśmy myśleć o wycieczce rowerowej dookoła Polski. Były to nasze tajne plany. Baliśmy się, że gdy przedstawimy koncepcję rodzicom, wyśmieją nas. Ale od poczęcia myśli, pomysł zaczął przybierać rozmiarów. - Aras, masz tę mapę, o której dziś mówiliśmy? – spytaliśmy kumpla, któremu zdarza się zapominać nawet butów. - Spokojna głowa, przecież bym nie nawalił. Rozłożyliśmy ogromny arkusz papieru na podłodze i pochyliliśmy się nad nim, zderzając głowami. - Auuu! – krzyknęliśmy chórem. Czerwonym markerem kreśliliśmy trasę, którą chcielibyśmy jechać. Mieszkamy we Wrocławiu, więc nasze miasto pominęliśmy. Zamierzaliśmy dojechać do Gdańska, po drodze przejeżdżając przez urokliwe miejsca, niekoniecznie miasta. W międzyczasie naszego planowania szukaliśmy w Internecie informacji o miejscowościach, które znalazłyby się na trasie, a o których nigdy nie słyszeliśmy. Po szczegółowym przygotowaniu trasy, postanowiliśmy wreszcie ujawnić nasz pomysł rodzicom. Jako pierwsi dowiedzieli się moi staruszkowie. Ich zdania były podzielone, co w ich małżeństwie zdarzało się niezwykle rzadko. - Wykluczone! Kto to widział, żeby szesnastolatek rowerem jeździł po kraju! Śmiechu warte! – mama usłyszawszy nowinę, mówiła podniesionym tonem, wymachując ścierką. - Mamo, nie będę tam sam. A Arek i Dawid? – usiłowałem się bronić, spoglądając ukradkiem na ojca, w którym szukałem wsparcia. - Wedle mnie niech jedzie, kochanie. Zobaczysz, ledwo z Wrocka wyjadą, a już zakwasy dadzą im się we znaki. – tata bezbłędnie odgadnął intencje moich spojrzeń. W końcu mama machnęła ręką i przyznała ojcu rację. Czyli 1:0 dla nas. Teraz pozostało powiadomić rodziców kumpli. Mieliśmy nadzieję, że pójdzie równie gładko. Pierwszych odwiedziliśmy państwa Rokok*, rodziców Dawida. cdn........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Syńciu, zawsze wiedziałam, że masz sportowe zamiłowanie! – pani Rokok ucałowała z radości syna, a zaraz potem nas. No cóż, chyba moja mama, mimo że w gorącej wodzie kąpana, jest lepsza. - Ambitne plany, chłopcy. Dobrze, że chcecie spędzić ten czas aktywnie, zamiast pić piwo pod sklepem. – ojciec Dawida również był zadowolony z naszej wizji. Zacieraliśmy ręce. Na razie szło, jak po maśle. Teraz pozostał tylko dom Arka. Jego rodzice mieli niezwykle dobre maniery, więc na sam początek, by się im przypodobać, nisko się ukłoniliśmy (prawdę powiedziawszy, pierwszy raz, odkąd przychodziliśmy do Arka). Aras wziął na swoje barki rozmowę z nimi. W końcu jego najbardziej wysłuchają. Opowiadał wszystko w samych superlatywach, pomijając nasze wątpliwości, które mogłyby zepsuć całą akcję. - Areczku, nie moglibyście pojechać na wycieczkę rowerową do lasu? A wam się Polska marzy! – pani Kaczmarek* pokazywała na drzewa parku miejskiego, przyrównując je do lasu. Kątem oka widziałem, jak Arek robi się purpurowy. Purpurowy ze wstydu, że matka ośmieszyła go zdrobnieniem „Areczek”. Normalnie pękalibyśmy ze śmiechu, ale musieliśmy zachować powagę, gdyż w dalszym ciągu trwało przedstawianie stosownych argumentów. Po długiej pertraktacji, państwo Kaczmarkowie ulegli. Obiecali nawet specjalne sprzęty na rower. Pożegnaliśmy się z kumplem, który został w domu, by zacząć się pakować. My także nie włóczyliśmy się po mieście, tylko poszliśmy szykować bagaże i rowery. Uzyskanie zgody na wyjazd dodało nam skrzydeł. Mieliśmy wyjechać nazajutrz. Ta noc była dla nas ostatnią spędzoną w domowym zaciszu. Od tego dnia będziemy sypiać w namiotach, rozstawianych w najbardziej dzikich zakątkach Polski. Po zjedzeniu śniadania zebraliśmy się do wyjazdu. Wszyscy rodzice zebrali się u mnie w domu, żegnając nas, jakbyśmy wyjeżdżali niewiadomo na jak długo. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedziemy. Rowery, naoliwione, z odpowiednio napompowanymi kołami, mknęły po szosie cicho i równo. Mając dużo energii po sytym śniadaniu, pędziliśmy jak szaleni, śmiejąc się i rozmawiając. - Zwolnijmy trochę. W planie mamy 40 km dziennie, musimy jechać w miarę równym tempem, byśmy się nie zmęczyli. – zaproponowałem, naciskając lekko hamulce. Był to pierwszy dzień naszej podróży, która kto wie, mogła się okazać naszą przygodą życia. Przejechaliśmy zaplanowaną trasę. Po wyznaczonych 40 km znaleźliśmy się w Sadłowie*. Rozłożyliśmy nasze skromne namiociki, zabezpieczyliśmy rowery, a przed samym ułożeniem się do snu zapisaliśmy pierwszą kartkę dziennika pokładowego, jak to określił Dawid. Trzeba mieć potem co wspominać – powiedział, gdy zapytaliśmy mu się, po co to właściwie pisać. Podłoże gniotło nas w plecy. Jednocześnie było czymś w rodzaju masażu. Nie, absolutnie nie mogliśmy narzekać na bolące kości, czy mięśnie. Zero zakwasów. Nasze wielomiesięczne treningi i ćwiczenia okazały się bardzo przydatne. Przez następne kilka dni pogoda była idealna na jazdę. Zero upału, zero deszczu. Słońce przyjaźnie nam towarzyszyło, ale nie piekło nas nadmiernie w skórę. Aura zepsuła się dopiero po dziesięciu dniach, w tym czasie przejechaliśmy już spory kawałek trasy. Gdy dojeżdżaliśmy do wioski pod Poznaniem, zaczęło się chmurzyć. Opuściło nas słońce, powitały ciemne chmury. Przerwaliśmy jazdę, szukając schronienia przed burzą, która lada moment miała się rozwinąć, gdyż z daleka było słychać grzmoty. Poszukaliśmy gospodę, w której kobiety pospiesznie zbierały z płotu pranie, nie chcąc, by deszcz ponownie je zmoczył. Podjechaliśmy pod bramę i zapytaliśmy, czy możemy się przechować, dopóki nie przejdą chmury. - Jasne dziecinki, teraz prędziutko chowajcie rowery i chodźcie posilić się swojskimi wyrobami. – jedna z kobiet zbierających pranie z płotu otworzyła nam bramę. Gdy weszliśmy do skromnej, ale stylowej chatki, lunął deszcz. A nasza trójka siedziała sobie wygodnie przy ogromnym stole, popijając mleko prosto od krowy, jeszcze ciepłe. - Powiedzcie mi, skąd jesteście. Nie wyglądacie na tutejszych. – mężczyzna, zapewne gospodarz przysiadł się do stołu, zaczynając pogawędkę. Opowiedzieliśmy mu o naszym pochodzeniu i pomyśle, dzięki któremu teraz tu byliśmy. Dzieci gospodarza słuchały z wielkim zaciekawieniem. Burza była coraz bliżej. Głębokie dudnienia były coraz potężniejsze, błyskawice co chwilę rozjaśniały poszarzałe niebo. Tego dnia nie było już szansy na dalszą wyprawę. Zostaliśmy na noc u sympatycznych państwa, śpiąc w stodole na pachnących snopach siana. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdy się obudziliśmy, pogoda była już piękna. Słońce, ciepło, tylko gdzieniegdzie kałuże po deszczu, który padał poprzedniego dnia, a kto wie, pewnie i przez noc. Po pysznym wiejskim śniadaniu podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy dalej. Musieliśmy nadrobić stracony czas, pokonując więcej kilometrów. Krótki odpoczynek, do którego zmusiły nas warunki pogodowe, dobrze nam zrobił. Rozmawiając, zachwycaliśmy się cudownym zapachem siana i zaletami mieszkania na wsi. Nie zauważyliśmy, kiedy przed oczami ukazała nam się tabliczka, że jesteśmy w Poznaniu. Postanowiliśmy trochę pozwiedzać, zrobić zdjęcia i dodać do naszego dziennika, który z każdym dniem miał coraz mniej pustych kartek. Miasto oczarowało nas od pierwszej chwili. Zostaliśmy w nim dwa dni, oglądając to, za co nie trzeba było płacić. Znów musieliśmy nadrabiać kilometry. Dwa tygodnie podróży minęły nam tak szybko, że się nawet nie obejrzeliśmy. Najważniejsze było to, że dojechaliśmy na miejsce. Cali, zdrowi, z uczuciem wielkiej radości, dumy i satysfakcji. W Gdańsku zregenerowaliśmy siły, zatrzymując się w pensjonacie ciotki Arka. Chcieliśmy nacieszyć się miejscem, do którego dobrnęliśmy, pozwiedzać. Po obliczeniu bilansu trasy, mogliśmy sobie pozwolić na prawie trzy dni pobytu. Obiecaliśmy sobie, że w drodze powrotnej nie będziemy robić niepotrzebnych postojów. Nawet gdyby to przyrzeczenie się nie spełniło, nic by się nie stało, ale nasz plan nie byłby wykonany w 100%. Nadmorski kurort był piękny. Zwiedzaliśmy wszystko, co było polecone przez panią Jadzię, u której nocowaliśmy. Port, rynek, wszystko było bajeczne, prawie tak piękne, jak we Wrocławiu. Tutaj kończyliśmy pierwszą część naszego dziennika, zatytułowaną „W górę Polski”. Prymitywne, ale prawdziwe. Musieliśmy kupić nowy zeszyt, z obawy, że nie wystarczy nam na zapisywanie przygód z drogi powrotnej. Po trzech dniach pobytu w Gdańsku, zwinęliśmy żagle, a dokładniej manatki, które ze sobą wieźliśmy. Trzeba było wracać. Mimo naszego wieku, tęskniliśmy już za domem. Na szczęście codziennie kontaktowaliśmy się z rodzicami, szczegółowo zdając im relacje z wyprawy. Niebywałym szczęściem była pogoda, która cały czas okazywała nam się w najlepszej krasie. Byliśmy coraz bliżej Wrocławia, coraz bliżej domu, a czas, jaki wyznaczyliśmy sobie na powrót, okazał się za duży. Spokojnie mogła zdarzyć się jakaś akcja, ale zadowalało nas to, że tak dobrze nam idzie. W końcu nasza podróż dobiegła końca. Gdy wjechaliśmy do rodzinnego miasta, poczuliśmy cos w rodzaju dumy. Dumy, którą z pewnością odczuwają kolarze, przekraczając linię mety. Naszą metą był dom. Pojechaliśmy do Dawida, gdzie miała się odbyć „ceremonia powitalna”. - Tomasz, ale dostałeś mięśni! Nie da się ciebie uszczypnąć! – mama piała z zachwytu, chwytając moje ramię. - Naprawdę udało wam się pokonać całą trasę? – mama Arka nie mogła w to uwierzyć. Po odpowiedzi na setki pytań dotyczących naszej wyprawy, zasiedliśmy do uroczystego obiadu. Ależ nam brakowało ciepłej pieczeni, aromatycznego rosołu! Rzuciliśmy się na jedzenie, jak ostatnie hieny. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po posiłku zaczęliśmy rozpakowywać nasze manele. Saga rodzinna trwała nadal. Usiedliśmy w wielkim ogrodzie rodziców Dawida, dumnie pokazując nasz dziennik z podróży. Szczegółowo opisywaliśmy każde zdjęcie, a wszyscy słuchali nas z zaciekawieniem. Nie zmyśliliśmy ani grama opowieści. Nasze przygody były na tyle interesujące, że nie trzeba ich było koloryzować. Wieczorem mogliśmy porządnie odpocząć. Tego dnia nie rządziliśmy po nocach na mieście. Udaliśmy się do swoich domów, kładąc się pierwszy raz od dłuższego czasu we własnych łóżkach. Gdy nasze kończyny poczuły pod sobą miękkość i świeżość pościeli, całkowicie pokazały swoje zmęczenie. Poszliśmy spać razem z kurami. Ostatnie dni lipca poświęciliśmy na regenerowanie organizmu. Dopiero teraz, gdy regularnie nie pokonywaliśmy kilkudziesięciu kilometrów, dały o sobie znać zakwasy. Najmniejszy ruch sprawiał ból, ale przysłaniała go ciągła radość z wyprawy. - Już nie mogę się doczekać wypracowania z języka polskiego. Wszystkim mina zrzednie, gdy napiszemy, co przeżyliśmy. – Dawid zacierał ręce na samą myśl o tym, jak zareagują szkolni niedowiarkowie. Nadszedł czas zmienienia kartki w kalendarzu. Sierpień. Ostatni z dwóch miesięcy wakacji. Niestety, na razie nie zamierzaliśmy powtórzyć naszej eskapady. Bynajmniej nie tak dalekiej. - Ludzie, co my będziemy robić w tym mieście przez bity miesiąc? – biadoliliśmy. - Ach, młodzieży, młodzieży... – ulubione powiedzenie mojej babci. – za moich czasów to się jeździło pod namioty, poznawało dziewczyny... w moim przypadku chłopców. I tak moja kochana babunia, Stefka, podsunęła nam pomysł, na którzy sami byśmy nie wpadli. Wakacje nad jeziorem! Namiot, wędki, a co najważniejsze, dziewczyny... tak, to była dla nas szansa wyrwać niezłe laski. - A wy co? Teraz wybieracie na podróż po Europie? – spytał mój ojciec z drwiną w głosie, widząc torby stojące przy rowerach. - Nie, jedziemy nad jezioro. Za dwa tygodnie wrócimy. Mama już wie. – odpowiedziałem, ignorując jego drwiący ton głosu. – Wiesz, tylko przydałyby mi się jakieś środki finansowe... – dodałem po chwili. - Masz, chłopcze i baw się dobrze. Wy też. – dał mi forsę i uśmiechnął się do moich przyjaciół. Najbliższe jezioro z wyznaczonym polem namiotowym było w Gorzelicach*, pół godziny jazdy od Wrocławia. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed nami był las, w którym mieniły się najróżniejsze kolory namiotów. Dojechaliśmy. Teraz trzeba było poszukać właściciela pola namiotowego i zapłacić za pobyt. - Sektor A jest wasz. Ile macie namiotów? – gruby mężczyzna wziął od nas pieniądze, spoglądając przez nasze ramiona na rowery. - Jeden, ale duży. – oznajmiłem i wskazałem na torbę leżąca na bagażniku. - Ok., macie taniej. – facet pogładził się po wąsach i zwrócił nam 100 zł. Byliśmy zachwyceni. Za tyle kasy mogliśmy zdrowo poszaleć. Zawróciliśmy i skierowaliśmy się do wyznaczonego sektora. Ale trafiła nam się miejscówka! Duża przestrzeń, ławeczka, skrzynka prądotwórcza... a to wszystko taniej niż zwykle. W czepku urodzeni – pomyślałem i uśmiechnąłem się pod nosem. Rozkładanie namiotu było ciężką i długotrwałą pracą. To nie to samo, co prowizoryczne namiociki, które rozkładaliśmy w trakcie naszej rowerowej wyprawy. Na szczęście śledzie lekko dawały się wbijać w podłoże, więc gdy nasz nowy dom już stanął, wyglądał dosyć pewnie. Rowerami nie musieliśmy się przejmować, były bezpieczne na posesji właściciela. Za darmo! Po wprowadzeniu się do wielkiej, brezentowej płachty, wskoczyliśmy w kąpielówki i ruszyliśmy na plażę. Nie trzeba było się wstydzić ciał. Po ostatnich miesiącach wyglądaliśmy bardzo zachęcająco. - Gdzie rozkładamy ręczniki? – Arek rozglądał się po zaludnionej plaży, szukając choć skrawka wolnego miejsca. - Hm... tam gdzie leżą zmysłowe ciała seksownych dziewczyn! – zgodnie krzyknęliśmy, po czym ruszyliśmy po gorącym piasku w stronę pomostu. - Ale syreny! Dawaj ręczniki! – Dawid zdjął okulary, by lepiej przyjrzeć się dziewczynom opalającym swoje wdzięki na moście. Prostując plecy, dumnie szliśmy z naszymi bagażami na sam koniec molo. Kątem oka zerkaliśmy, czy namierzone dziewczyny zwracają na nas uwagę. Zwracały i to jak! - Obmyślmy plan. – powiedziałem. – Musimy je jakoś do siebie przekonać! - Mam pomysł. Widzę, że mają ze sobą rakiety do tenisa. – konspiracyjnie rzekł Dawid, dyskretnie pokazując na koc lasek. – Muszą lubić sport. Gdyby tak... - ... zaproponować im siatkówkę?! – Arek dokończył zdanie, a my zerwaliśmy się z ręczników, wyciągając piłkę. - To kto proponuje grę? – zapytałem, trzymając piłkę w ręce. Wiedziałem, co znaczą te spojrzenia kumpli. Ja musiałem podjąć się tego zadania. Raz się żyje, przynajmniej zobaczą, że jestem odważny, choć miałem pietra. - Cześć dziewczyny! – zacząłem najluźniej, jak umiałem. – Niezdrowo jest tak cały czas się opalać. – pogroziłem im palcem. – Macie ochotę rozegrać z nami mały mecz? - Ciao! Siatkówka mówicie... – spojrzała na koleżanki. – Co wy na to? Pozostałe syreny przekręciło zmysłowo głowy i zamruczały: cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Pewnie. - No to chodźmy, póki boisko jest wolne. Nie mogliśmy uwierzyć, że tak łatwo nam poszło! Trzy dziewczyny, trzech chłopaków. Zapowiadało się ciekawie. Nasze nowe znajome okazały się mistrzyniami siatkówki plażowej, ale nie mogliśmy z nimi przegrać! W ostatecznym starciu jednak polegliśmy. Mimo tego, zabawa była świetna. - No, widać, że rzadko w to gracie. – zgodnie z zasadami gry, podaliśmy sobie dłonie po skończonej grze. - Fakt, rzadko. Jak właściwie macie na imię? – dopiero Arek przypomniał sobie, że nie wiemy, jak królewny się nazywają. - Och, zapomniałyśmy się przedstawić. Ja jestem Aldona, a to Maja i Sara. – jedna z dziewcząt przedstawiła nam koleżanki. - Miło nam. Ja jestem Tomek, a to Arek i Dawid. – przejąłem ster naszej męskiej załogi. Wymieniliśmy przyjazny uścisk dłoni i umówiliśmy się na następne spotkanie. Dokładniej –rewanż w meczu, ale w planie były także inne rozrywki. Wieczorem w namiocie opowiadaliśmy sobie swoje wrażenia po spotkaniu z dziewczynami. - Mi się podoba Majka. Niby taka spokojna, ale ma w sobie to coś... – Dawid drapał się z rozmarzeniem po głowie, co znaczyło, że nad czymś głęboko myśli. - Taaa, ale Sara wydaje mi się bardziej pociągająca. – Arek skierował rozmowę na drugą dziewczynę. No tak, czyli sprawa była jasna. Im podobały się Maja i Sara, a mi w oko wpadła Aldona. Podboje miłosne nie wyjdą na złe naszej przyjaźni. - Najlepsza jest Aldona. Maja i Sara też są fajne. – dokończyłem rozmowę i zawinąłem się w śpiwór. cdn....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Następnego dnia zerwaliśmy się skoro świt. Poranna gimnastyka, śniadanie... dobudzeni pobiegliśmy na plażę. - Tam są! – krzyknął Dawid i skierowaliśmy się w stronę dziewcząt. - Hej! Dziś rewanż! – przywitałem się, szczególnie patrząc na Aldonę. - Nie macie szans! – roześmiały się. Po pogawędce i tak poszliśmy grać. Tym razem to my wygraliśmy. Myślę, że dziewczyny dały nam zdobyć decydujące punkty, ale liczy się satysfakcja. - Zdaje się, że mamy nowych liderów. – Aldona tłumiąc śmiech, udawała wielce zmartwioną. - Przecież my tylko daliśmy wam wczoraj wygrać, żeby było wesoło. – Arek wzruszył ramionami. Trzeba było wyłożyć karty na stół. Nie mogliśmy wiecznie odwlekać okazania dziewczynom swojego zainteresowania. - Macie jakieś plany na dzisiejszy wieczór? – zapytałem, nerwowo gestykulując rękami. - W sumie nie. – Sara spojrzała na koleżanki. – A wy? My? Owszem mamy! I to związane z wami – od razu chciałem podskoczyć z radości, ale w porę się opanowałem. - No...e... my wybieramy się do klubu na imprezę. – Dawid odzyskał głos. - Świetnie, spotkamy się. – skwitowała Majka, po czym dziewczyny ruszyły w stronę zejścia z plaży. Teraz to już nic nie rozumiałem, myślę, że chłopaki także. Kto tu kogo zaprosił? My je? Czy one nas? Nieważne, kto kogo. Ledwo dotykając podłoża, powędrowaliśmy do naszego sektora na polu namiotowym. - Mamy randkę! Mamy randkę! – krzyczał Arek, strzepując z siebie piasek przyniesiony z plaży. Wyskoczyliśmy z kąpielówek i jeden przez drugiego biegliśmy do kabin prysznicowych. Przed tak ważnym spotkaniem trzeba było się odświeżyć. Następnie wybraliśmy najlepsze ciuchy, spośród tych, które mieliśmy. Najdroższa woda kolońska poszła na jeden raz. - No panowie, teraz chyba nie opędzimy się od napalonych adoratorek! – stanąłem sztywno, choć ubranie było sportowe i nie krępowało moich ruchów. - Ale mi wystarczy tylko jedna adoratorka! – Dawid się roześmiał. cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×