Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Zaspał i pojawił się na lotnisku dosłownie w ostatniej chwili. Był zły, że nie udało mu się pożegnać porządnie z Jane. Chciał powiedzieć jej kilka miłych słów i zobaczyć, jak się czuje, ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej i teraz nie mógł już tego zmienić. Lot upłynął mu bardzo szybko i dzięki ciemnym okularom przemknął przez terminal niezauważony. W domu przywitali go serdecznie, przekrzykując jeden drugiego. Akurat zbliżała się rocznica ślubu rodziców, więc dom dosłownie pękał w szwach. Najmłodsze pokolenie rodziny zawzięcie dyskutowało o bohaterach książek Lary More, a ich rodzice o powieściach tej samej pisarki. Dowiedział, że te książki są wydawane w kompletach – jedna dla mam, a druga dla ich pociech. Pomysł wydał mu się bardzo interesujący. Zwłaszcza, że sam pamiętał, jak zaczytywał się w bajkach, kiedy był młodszy. A do tego jego siostra Pollyanna stała się zagorzałą fanką tych powieści, co prawie graniczyło z cudem, bo odkąd pamiętał, ona zawsze stroniła od książek. Ale w domu panował taki galimatias, że nie mógł z nikim spokojnie porozmawiać. Dopiero po weekendzie, kiedy wszyscy zaczęli rozjeżdżać do domów, mógł spędzić trochę czasu z mamą. - Chciałabym posprzątać grób Caroline – powiedziała. – Pójdziesz ze mną? - Oczywiście. Dawno tam nie byłem. Poza tym ktoś mnie poprosił, żebym położył kwiaty na grobie Wilsonów. Wiesz, gdzie to jest? - Naturalnie – mama popatrzyła na niego zaskoczona. – Wszyscy to wiedzą. Taka smutna historia… - Jaka historia? – zdziwił się. - Powinieneś zapytać babcię. Ona przyjaźniła się z Anną Wilson – odparła. – Często chodzi na ten grób. Poza kilkoma przyjaciółmi nikt go nie odwiedza. - Nie mieli rodziny? – zdziwił się. - Zapytaj babci. Ona z przyjemnością ci wszystko opowie. Howie czuł się zaintrygowany. Cała ta historia była bardzo tajemnicza. Zastanawiał się jaką rolę odegrała w niej Jane. Uśmiechnął się na myśl o niej. Mama od razu zauważyła wyraz jego twarzy. - O czym myślisz, synu? – popatrzyła na niego uważnie. Westchnął. Zawsze mówił jej o wszystkim, ale nie był pewien, czy jest gotowy na tę rozmowę. - Chodzi o dziewczynę, prawda? - Skąd wiesz? – był tak zaskoczony, że nawet nie próbował zaprzeczyć. - Zawsze rozmawialiśmy o wszystkim, ale wiedziałam, że będzie temat, który chciałbyś zachować dla siebie – odpowiedziała z uśmiechem. – Jestem zdziwiona, że stało się to tak późno. - Mamo! – oburzył się. - Nie denerwuj się – poklepała go po ramieniu. – Nie będę naciskać. Poczekam, aż sam będziesz chciał ze mną porozmawiać. - To jeszcze zbyt świeża sprawa… – powiedział cicho. – Nie do końca wiem, czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy tylko mi się śni… - Mój ty kochany romantyku – przytuliła syna do siebie. – Wiem, że sobie ze wszystkim poradzisz. - Dziękuję mamo. Następnego dnia wybrał się do babci, żeby zapytać ją o nurtujące go sprawy. Babcia przywitała go serdecznie i od razu zaprowadziła do salonu. - Muszę ci się przyznać, że zaniepokoił mnie twój telefon, Howie – powiedziała. – Dlaczego pytałeś o Wilsonów? - Ktoś poprosił mnie, żebym położył kwiaty na ich grobie, a mama powiedziała, że możesz opowiedzieć mi tę historię – wyjaśnił. - Anna Wilson była moją przyjaciółką. Miała liczną rodzinę. Aż wierzyć się nie chce, że tak się to wszystko skończyło… – starsza pani pokiwała smutno głową. - Jak? – zapytał. - Zginęli w wypadku samochodowym, a po ich śmierci rodzina rzuciła się sobie do gardeł. - Dlaczego? - Bo nie dostali ani centa z całego majątku – babcia zamyśliła się. – Całość dostała Janet, najmłodsza wnuczka. Biedna dziewczyna, tyle przez nich wycierpiała… Reszta rodziny nie mogła pogodzić się z taką potwarzą i zgotowali tej dziewczynie niezłe piekło. Nigdy im niczego nie udowodniono, ale po tajemniczym wypadku jej chłopaka, dziewczyna zniknęła jak kamień w wodę… - Wiesz, gdzie ona jest? – Howie był wstrząśnięty całą historią. Popatrzył na babcię uważnie. Zawahała się. - Nie – odpowiedziała po chwili. – To znaczy, wiem, że żyje i ma się dobrze, ale nie brałam udziału w jej ucieczce i nie wiem, gdzie dokładnie jest. Jej rodzina nadal ją szuka, ale na razie ich poszukiwania nie dają rezultatu. To bardzo źli ludzie. Pałają żądzą zemsty i nie powstrzymają się przed niczym. Choć policja cały czas ich obserwuje, to ciągle kombinują coś podejrzanego. Słyszałam, że wynajęli jakichś ludzi, żeby ją odnaleźli. Aż się boję, co się stanie, kiedy ją odnajdą… – westchnęła. – Dlaczego tak cię to interesuje, skarbie? - Chciałem poznać tę tajemnicę – odpowiedział wymijająco. Teraz już wiedział, że to Jane była tą wnuczką. Zmieniła imię, ale nadal żyła w strachu. Teraz rozumiał jej przerażenie, kiedy spotkali tego dziennikarza i słowa, które mu wtedy powiedziała. Bała się o niego. Nie chciała, żeby powtórzyła się historia sprzed lat. Dlatego bała się do niego zbliżyć, dlatego bała się obdarzyć kogokolwiek zaufaniem. Tak bardzo chciał ją w tej chwili pocieszyć. Chciał, żeby wiedziała, że jest przy niej i stawi czoło wszystkim problemom. Nie chciał, żeby przechodziła przez to sama. Ale nie zamierzał jej naciskać. Wolał, żeby sama przekonała się, że może mu zaufać i sama opowiedziała o wszystkim. Jednak nie mógł się powstrzymać, żeby do niej nie zadzwonić. Kiedy usłyszał jej ciepły głos, czuł się, jakby był w domu. Nie rozmawiali długo, bo właśnie kładła się spać, ale ta chwila bardzo poprawiła mu humor. Nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy tę śliczną twarzyczkę… cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pobyt w domu obudził w nim tęsknotę za własną rodziną. Niedługo skończy dwadzieścia siedem lat i powinien pomyśleć o jakiejś stabilizacji. Kevin i Brian podjęli już pewne decyzje, a przecież Brian jest od niego młodszy. Nie chciał być od nich gorszy, ale przede wszystkim czuł, że dorósł już do założenia rodziny. Uśmiechnął się do swoich myśli. Chyba się zestarzał, skoro widział siebie jako ojca otoczonego gromadką dzieci… I coraz częściej myślał o wyprowadzce z hotelu i kupnie własnego domu. Chociaż mieszkanie w tym właśnie hotelu miało swoje plusy, ale nie chciał wiecznie być właścicielem małego mieszkanka. Marzył o własnej przestrzeni, o przytulnym salonie, o łóżku z baldachimem w sypialni… Roześmiał się wychodząc z windy. Tak się spieszył do Jane, że nawet nie zauważył, że zostawił bagaże przed windą. Dopiero, kiedy stanął przed drzwiami swojego apartamentu, zorientował się, że coś jest nie tak. Chciał powiadomić Jane o swoim przyjeździe, ale w recepcji powiedziano mu, że poszła na basen, dlatego błyskawicznie przebrał się w kąpielówki, żeby jak najszybciej się tam znaleźć. Słońce świeciło z całej siły i musiał nałożyć okulary, żeby cokolwiek zobaczyć. Jane właśnie w tym momencie weszła do wody. Na jej widok ogarnęło go radosne podniecenie. Czuł się jak marynarz, który dopłynął do swojego portu. Zauważył jej ręcznik i laptop przy jednym ze stolików. Podszedł i położył obok swoje rzeczy. Wskoczył do wody. Wynurzył się obok dziewczyny. - Dzień dobry – powiedział z uśmiechem. - Howie! Co ty tu robisz ? – rozpromieniła się. Uścisnęła go serdecznie. - Właśnie przed chwilą wróciłem – przytulił ją do siebie. Zareagowała bardzo spontanicznie i pocałowała go w policzek. Jego serce wykonało w tym momencie tysiąc piruetów, ale nie zmienił wyrazu twarzy. - Stęskniłaś się za mną? – zapytał. - Nie, wcale – odsunęła się. Roześmiali się głośno i napięcie zostało rozładowane. Potem zaczęli się ścigać w przepływaniu basenu wzdłuż i wszerz. Dopiero kiedy zmęczyli się machaniem rękami, wyszli na brzeg. Usiedli na leżakach. - Ale mnie wymęczyłaś – powiedział. - Ja? - zdziwiła się. – To ty miałeś ambicję, żeby pobić jakiś rekord… Roześmiał się. Dawno nie czuł się taki rozluźniony… A ona też zapomniała o złych przeżyciach i dobrze się bawiła. A to go najbardziej uszczęśliwiało. - Jestem głodny – powiedział. – Chciałabyś coś przekąsić? - Mam straszną ochotę na frytki – odpowiedziała. – Oddam wszystko za górę frytek. - Trzymam cię za słowo – powiedział i wszedł do hotelu. Jane zamyśliła się i włączyła komputer. Przyszła jej do głowy jedna scena i nie chciała, żeby umknęła. Właśnie w takiej pozycji zastał ją Howie, kiedy wrócił z obiadem. Siedziała pochylona i zawzięcie coś pisała. Nawet nie zauważyła jego nadejścia. Pochylił się nad dziewczyną. - Przyszedł obiad – powiedział. – Co piszesz? - Poczekaj chwilkę, dobrze? Zaraz skończę tę scenę – powiedziała, odganiając go sprzed ekranu. – Nie patrz. - Co to takiego? – usiadł na leżaku obok. - Nie mogę ci teraz powiedzieć – odpowiedziała. – Chciałabym wykorzystać to natchnienie, które mnie dopadło… – nie skończyła i skupiła się na pisaniu. Po kilku chwilach triumfalnie zamknęła laptopa. – No, skończyłam – powiedziała i wyciągnęła ręce w stronę talerza z frytkami. – Umieram z głodu… Zjedli w milczeniu. Howie zastanawiał się, jakie jeszcze sekrety kryje w sobie ta dziewczyna… Nie wiedział, jak szybko będzie mógł się o tym przekonać. Dzień zaczął się jak zawsze – od joggingu, a potem ćwiczyli oboje na siłowni. Jane brała udział w zajęciach z aerobiku, a Howie chodził po bieżni. Jednocześnie obserwował dziewczynę. Nie mógł się na nią napatrzeć. Jej ciało go fascynowało. Nie mógł spać po nocach, bo ciągle o niej śnił… Jednocześnie starał się ukryć swoje zaangażowanie, żeby jej nie wystraszyć… Kiedy wczoraj w basenie złapał ją skurcz i rozmasował jej łydkę, cmoknęła go w policzek. Nie mógł się powstrzymać, żeby jej do siebie nie przytulić i pocałować. Chwilę trwało, zanim się zorientowała, co się dzieje i przez tę chwilę miał wrażenie, że się zapomniała, ale zaraz oprzytomniała i odepchnęła go od siebie. Wyszła z basenu ze słowami, żeby więcej tego nie robił. Poczuł się w tym momencie jak głupiec i nie mógł sobie wybaczyć, że zachował się tak lekkomyślnie. Ale z drugiej strony – był mężczyzną, a ta kobieta miała na niego duży wpływ… Na szczęście dała się zaprosić na obiad i zachowywała się, jakby cała ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Było mu przykro, ale wiedział, że w ten sposób próbuje się bronić i nie miał o to do niej pretensji. Cieszył się z tego, co chciała mu ofiarować i miał nadzieję, że kiedyś będzie w stanie ofiarować mu dużo więcej… Jego rozmyślania przerwało zamieszanie w sali obok. Zobaczył, że Jane leży na podłodze, więc szybko zbiegł z bieżni. - Co się stało? – uklęknął przy niej. - Chyba zwichnęłam kostkę – wykrzywiła się z bólu. – Auł! Boli… Na sali pojawił się lekarz i od razu rozłożył apteczkę. Oglądnął nogę dziewczyny ze wszystkich stron. - Nie puchnie. To dobrze – powiedział. – Nie jest zwichnięta. Tylko ją sobie nadwerężyłaś. - Ale to boli!… – syknęła. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrobię ci zastrzyk przeciwbólowy i masz się oszczędzać, a jutro wszystko wróci do normy. Jane otarła łzę, która pojawiła się na policzku i ze spokojem przyjęła ukłucie igły. - Możesz wrócić do siebie – lekarz spakował torbę. Howie wziął ją na ręce. - Zaniosę cię do pokoju – powiedział i uśmiechnął się. Próbowała protestować, ale nie dał jej dojść do słowa. – Nie sprzeciwiaj się. Pozwól sobie pomóc. Westchnęła ciężko i otworzyła drzwi. Howie po raz pierwszy przekroczył ten próg. Żałował, że stało się to w takich okolicznościach, bo wolał, żeby sama go tu zaprosiła. No, ale… Położył ją na kanapie. - Dziękuję – uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Pomóc ci w czymś? – niepewnie rozglądał się po pokoju. A ona też nie była pewna, czy powinna go o coś poprosić. Ale w końcu ustąpiła. - Gdybyś mógł mi przynieść z sypialni laptopa, byłabym ci dozgonnie wdzięczna. Wszedł do pokoju. Był bardzo przytulny. Na ścianie zobaczył dyplomy. I zdębiał. Były podziękowaniami dla Lary More! Jeśli dobrze pamiętał, to w domu słyszał już to nazwisko. To była ta pisarka, którą się wszyscy zachwycali. Stanął zdumiony. Czy to możliwe, że Jane?… Wrócił z powrotem do salonu. - To ty jesteś Larą More? – zapytał. Zmieszała się. - Przyniesiesz mi tego laptopa, czy sama mam wstać? – spytała ze złością. - Przyniosę, nie denerwuj się – uśmiechnął się. – Ale porozmawiaj ze mną, proszę. - Nie zapraszałam cię tutaj – burknęła. Czuła się osaczona, miotała się jak w klatce. Dlatego była taka nieprzyjemna. - Mam wyjść? - Tak – powiedziała. – Tak będzie lepiej. - Dla ciebie? – zapytał na odchodne i już go nie było. Jane ze złością popatrzyła w okno. Dlaczego musiał być taki ciekawski? Zachowywała się wobec niego z rezerwą, a on ciągle krążył i krążył… Westchnęła. Nie wiedziała, jak się zachować w takiej sytuacji. Nie potrafiła być do końca szczera, nie umiała się otworzyć.… Postępowała irracjonalnie. Howie chciał być dla niej miły, a przez to ciągłe życie w strachu zgubiła gdzieś radość z bliskości drugiego człowieka… Nie chciała sprawić mu przykrości, a wszystko skończyło się tak, jak się skończyło… Otarła łzę. Czuła się bezsilna. Pozwoliła się zdominować negatywnym uczuciom. Jak mogła być tak głupia?! Bała się zaangażować, żeby nie powtórzyła się historia z Paulem. Mieli mnóstwo wspólnych planów, które zostały tak brutalnie przerwane. Potem długo nie mogła dojść do siebie. Nie chciała, żeby Howie stał się jej tak samo bliski, bo drugi raz nie potrafiłaby przez to przejść. Dlatego chciała go do siebie zniechęcić. Ale nie umiała sobie z tym poradzić. Nie była przecież marionetką pozbawioną uczuć! Miała przed sobą całe życie i chciała je przeżyć jak każda normalna dziewczyna w jej wieku… Miała obok siebie fantastycznego mężczyznę i nie potrafiła z tego skorzystać. Wstała, żeby pójść do Howiego i wszystko mu wyjaśnić, ale zaraz oprzytomniała, bo przeszył ją ból nogi. Ale postanowiła, że to jej nie powstrzyma i ponowiła próbę. Krzywiąc się z bólu, weszła do sypialni i wzięła do ręki dwie ze swoich książek. Wyszła na holl i stanęła przed drzwiami Howiego. Wzięła głęboki oddech i zapukała. W tym samym czasie Howie stał na tarasie. Patrzył ze złością przed siebie. Tak się starał, a ona go tak potraktowała! Nie robił przecież nic złego, a mimo to, ona ciągle nie mogła się do niego przekonać. Czy to możliwe, że ktoś tak dotkliwie ją zranił, że wszelkimi metodami starała się nie zbliżyć do niego i starała się, żeby się do niej zniechęcił? Choć nie potrafił mieć do niej pretensji. Chwilami miał wrażenie, że oswaja dzikie zwierzątko i każdy nierozważny ruch może wszystko zniszczyć… A jednocześnie szanował jej prawo do prywatności i nie naciskał, kiedy nie chciała mu opowiedzieć, co ją dręczy. Może potrzebowała czasu, a on nie był wystarczająco cierpliwy? Westchnął. Nie chciał sprawić jej przykrości. Zwłaszcza teraz, kiedy potrzebowała jego pomocy, powinien być dla niej wyrozumiały. Postanowił, że to naprawi i skierował się w stronę drzwi. W tej samej chwili usłyszał pukanie. Otworzył. Przed drzwiami stała Jane. - Mogę wejść? – spytała cicho. - Jasne – pomógł jej wesprzeć się na swoim ramieniu. Usiedli razem na sofie. Podała mu książki, które ze sobą przyniosła. Odłożył je na bok. - Przepraszam, że cię tak potraktowałam – powiedziała cicho. – Nie potrafię być taka otwarta, jak ty. W moim życiu wydarzyło się wiele przykrych rzeczy i jeszcze nie uporałam się ze wszystkim… - Ja też cię przepraszam – odpowiedział. – Chyba nie jestem aż tak cierpliwy, jak mi się kiedyś wydawało… Uśmiechnęła się smutno. - Kiedyś opowiem ci o wszystkim – położyła mu dłoń na ramieniu. – Proszę cię tylko, żebyś uzbroił się w cierpliwość… Stałeś się dla mnie kimś bardzo ważnym i nie chciałabym stracić tego, co do tej pory osiągnęliśmy… - Będę czekał – wziął jej ręce w swoje. Widział, że ze sobą walczy i postanowił poczekać, aż sama będzie gotowa i opowie mu tę historię. – Możesz na mnie liczyć. - Dziękuję – uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Przyniosłam ci dwie książki. Co prawda jedna jest dla dzieci, a druga dla kobiet, ale to właśnie jest moje życie i chciałam się tym z tobą podzielić. Spojrzał na okładki. Ładnie wydane i aż prosiły się, żeby je przeczytać. - W domu, u rodziców, wszyscy się nimi zachwycali – powiedział i uśmiechnął się na to wspomnienie. – Ciągle rozmawiali o Larze More i bohaterach jej książek. Cieszę się, że i ja będę miał na ten temat coś do powiedzenia. - Mogą ci się nie spodobać – zaoponowała nieśmiało. - No coś ty! – oburzył się. – Na pewno mi się spodobają. Akonto tego zachwytu zapraszam cię na obiad. - Jesteś pewien? - Oczywiście – odpowiedział. – Zaraz coś przygotuję. Planowałem to od rana i na szczęście… – pogroził jej palcem – na szczęście uda mi się to zrealizować. Usiądź wygodnie i daj mi godzinkę. Uśmiechnęła się. Przyglądała się, jak krzątał się po kuchni. Włączył muzykę i nucił sobie coś pod nosem. A jej głowa zaczęła się coraz bardziej kiwać, więc oparła ją na poduszkach i spokojnie zasnęła. Howie ściszył muzykę, żeby nie przeszkadzała i delikatnie okrył dziewczynę kocem. Cieszył się, że tak się to skończyło. Pojutrze wyjeżdżał z chłopakami pracować nad nową płytą i nie chciał rozstawać się z nią w gniewie. Choć teraz w ogóle nie chciał się z nią rozstawać. Pocieszał się, że dwa tygodnie szybko miną i znów będą razem. A ten wyjazd był postanowiony już dawno. Planowali taką "męską" wyprawę, bez kobiet. Chcieli spędzić czas w swoim towarzystwie, odnaleźć na nowo przyjaźnie i przy okazji skupić się nad nową płytą. Na lipiec mieli zaklepane studio w Szwecji, a przedtem chcieli przygotować demo. Przy dużej ilości wolnego czasu mogli sobie na to pozwolić. Czuł jakąś wewnętrzną potrzebę, żeby napisać jakiś tekst na tę płytę. Uśmiechnął się. Rzeczywiście zmienił się w ciągu tych kilku tygodni, skoro przyszła mu do głowy taka myśl. Żeby tylko odpowiednio ubrać ją w słowa… Popatrzył na Jane i postawił na stole dwa talerze. Usiadł obok niej. - Podano do stołu – powiedział cicho. Otworzyła oczy. - Przepraszam, zasnęłam – popatrzyła na niego niewinnie. - Nic się nie stało – odpowiedział i zajęli się jedzeniem obiadu. - Pyszne – powiedziała z uznaniem. – Uwielbiam potrawy z ryżem. - Cieszę się, że ci smakuje – podał jej sałatkę. – Czasem lubię sobie troszkę poeksperymentować. Potrawy azjatyckie to moja specjalność. - W takim razie wykupię sobie karnety do tej restauracji – powiedziała i roześmiali się. - A po obiedzie zapraszam cię na deser – powiedział tajemniczo. – A to jeszcze nie koniec niespodzianek dzisiejszego wieczora. - Rozpieszczasz mnie – oparła mu głowę na ramieniu. – Ale wcale mi to nie przeszkadza… cdn.... Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA__________witajcie🖐️🖐️ SREBRNA AKACJO👄,DRZEWKO OLIWNE👄 i JARZEBINKO CZERWONA❤️_ Dziekuje👄. Ciesze sie,ze jutro znow podelektuje sie lekturka:) Szukalam ciekawego wywiadu,tymczasem natknelam sie na art.o Barbie.Zostawiam WAM dla informacji. W marcu br. mija 50 lat odkąd świat poznał Barbarę Millicent Roberts - pierwszą lalkę Barbie Obecnie lalka Barbie to najpopularniejsza zabawka świata. Dziś co 3 sekundy kolejna lalka znajduje dom i przyczynia się do spełnienia marzeń dziewczynek na całym świecie. Skąd pochodzi Barbie? Twórcami lalki Barbie byli Ruth Handler, córka polskich emigrantów i jej mąż Elliot, którzy pierwszą lalkę Barbie przedstawili 9 marca 1959 r., podczas Targów Zabawek 
w Nowym Jorku. Dzisiaj ta data symbolizuje początek nowej epoki w świecie zabawek oraz oddzielny rozdział w historii popkultury. Pomysł stworzenia lalki wyglądającej jak dorosła osoba to efekt obserwacji Ruth. Widziała jak jej córka podczas zabawy obsadza w roli dorosłych kobiet lalki wyglądające jak niemowlęta. Wówczas Ruth zdała sobie sprawę, że zabawa dzieci jest projekcją ich marzeń i ideałów. Dostrzegła, że potrzebują one bodźców, które uruchamiają różne poziomy ich wyobraźni, dzięki czemu przygotowują się do pełnienia w dorosłym życiu różnorodnych ról. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fenomen Barbie Pięćdziesięcioletnia historia filigranowej supermodelki obfituje w liczne metamorfozy. Barbie zawsze podążała z duchem czasów. Wzorowała się na najpiękniejszych 
i najmodniejszych kobietach świata, była jednym z dzieci kwiatów, wcielała się m.in. 
w postać stewardessy, astronauty, chirurga czy wolontariuszkę UNICEF. Jej portrety tworzyli Andy Warhol, Peter Max, Kenny Scharf czy Karl Lagerfeld. Urokowi Barbie nie oparli się również najwięksi projektanci mody: Calvin Klein, Cartier, Gucci, Galliano, Dolce & Gabbana czy Gianni Versace. Zawsze piękna i elegancka, zawsze wierna swoim wartościom. Oczarowała świat dzieci i dorosłych. - Barbie udowodniła światu, że kobieta nie jest skazana na odgrywanie klasycznych ról. Pokazując różne oblicza, wykreowała wizerunek kobiety niezależnej, która dokonuje
w życiu wyborów i decyduje o swojej przyszłości. Przebojowość i wolność, której jest uosobieniem, zagwarantowały jej stałe miejsce w historii popkultury. Celebrowana 
w tym roku 50. rocznica narodzin lalki, to okazja do tego, żeby pokazać światu wszystkie obszary, w których Barbie jest obecna - mówi Richard Dickson, Dyrektor Generalny 
i Wiceprezes Mattel. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak przystało na prawdziwą gwiazdę, urodziny Barbie obchodzone będą hucznie na całym świecie. Podczas nowojorskiego Tygodnia Mody 50 największych projektantów zaprezentuje kolekcję inspirowaną najsłynniejszą lalką świata. Jednocześnie firma Mattel wydała 128-stronicowy kolekcjonerski album prezentujący biografię, kreacje i role życiowe Barbie. W Polsce dostępna będzie limitowana seria lalek, stylizowanych na pierwowzór Barbary Millicent Roberts. To gratka dla kolekcjonerów. A prawdziwych fanów nie brakuje – dla przykładu pierwsze egzemplarze Barbie (z roku 1959), w stanie nietkniętym, osiągają ceny nawet do 27 450 dolarów. Tyle zapłacono za niezwykle rzadką lalkę z pierwszej serii na aukcji zorganizowanej przez Sandi’s Doll Attic w roku 2006. Wcześniej, w roku 2003 najdroższą lalkę Mattel kupiono za 25 527 dolarów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻🌻🌻 Anna Maria Jopek Anna Maria Jopek ćwiczyła godzinami grę na fortepianie, zamiast wisieć z koleżankami na trzepaku. Było warto. Dziś Anna Maria Jopek jest jedną z najlepszych polskich wokalistek i jedyną, która odniosła spektakularny sukces także poza Polską. Pierwsze wyraźne wspomnienie z dzieciństwa? – Mam trzy lata. Rockefeller Center w Nowym Jorku. Śpiewa Demis Roussos. Wokół niesamowity ruch. Mała, plastikowa choinka, którą trzymam w rękach, ginie pod kołami autobusu. Przyjechaliśmy na święta Bożego Narodzenia do siostry mojego taty – mówi Anna Maria Jopek w rozmowie z „Party”. Miała siedem lat, kiedy z kartką na szyi przyleciała do cioci do Nowego Jorku po raz drugi. Dziewiętnaście, gdy zaczęła studia w Manhattan School of Music. Trzydzieści dwa, kiedy stanęła na scenie prestiżowej Carnegie Hall. Anna Maria od małego miała odwagę spełniać swoje marzenia. Od rodziców nauczyła się, że w życiu trzeba robić to, co się kocha. Dziś jest zjawiskiem: niekomercyjną artystką, która odnosi komercyjne sukcesy. Sprzedała w Polsce ponad 700 tysięcy płyt, choć jej nastrojowych piosenek nie grają na okrągło w stacjach radiowych. Jej nowy album „Jo & Co” zdobył zaś status złotej płyty jeszcze przed oficjalną premierą. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy Furman Rzeczypospolitej Rodzice Anny Marii, Stanisław Jopek i Maria Stankiewicz, wierzyli, że dawanie dobra się opłaca. Byli ufni i otwarci. Lubili ludzi. Pamiętali wojnę, więc potrafili cieszyć się drobiazgami. Poznali się w Państwowym Zespole Ludowym Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Ona była śpiewaczką i tancerką, on – solistą o przydomku Pierwszy Furman Rzeczypospolitej. Pieśń „Furman” była popisowym numerem Stanisława Jopka – śpiewał ją pół wieku. „Pierwsze 10 lat musiałem zabiegać o Marię, chodzić wokół niej jak kogucik, zanim powiedziała »tak«. Mamy z tego dzisiaj dwie cudowne córy – Annę Marię i Patrycję Katarzynę”, wspominał kilka lat temu Stanisław Jopek w wywiadzie dla „Kuriera Lubelskiego”. Rodzice Anny Marii żyli we wspaniałej wspólnocie Mazowsza, w której panował ostry dryl szefowej Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej. Zwiedzili wszystkie kontynenty, bywali w trasie przez pół roku. – W tamtych czasach nie można było jeździć na tournée z dziećmi, aby uniknąć pokusy pozostania na stałe za granicą. Kiedy rodzice podróżowali, my z siostrą tęskniłyśmy. Nigdy nie miałam do nich żalu, bo widziałam, że są ludźmi spełnionymi. Zresztą kiedy wracali, byli tak skoncentrowani na nas, że wynagradzali nam tę rozłąkę – przyznaje Anna Maria Jopek. Jako dziecko nie mogła zrozumieć, że rodzice na scenie i w domu to ci sami ludzie. Tam błyszczeli oklaskiwani przez tłumy, tutaj byli tacy zwyczajni. – Wiedliśmy normalne życie. Nie pamiętam, żeby rodzice przywozili nam z zagranicy jakieś drogie ubrania czy niezwykłe zabawki – mówi Anna. Jej ojciec kiedyś powiedział, że w Mazowszu nie można było się dorobić, ale niewiele osób miało takie pieniądze, by prywatnie móc zobaczyć to, co on widział, podróżując z zespołem. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przedszkole za kulisami Kilkuletnia Ania głaskała w Sali Kongresowej pluszowe fotele i wpatrywała się z podziwem w wielki sufit. W garderobie mamy zbierała cekiny, które opadały z kostiumów. Kiedy rodzice kończyli próbę, wychodziła na pustą scenę. – Ten moment wyczekiwania, ciszy, tuż przed podniesieniem kurtyny był dla mnie magiczny. Wiedziałam, że cokolwiek się zdarzy w moim życiu, muszę stać w tym miejscu – zwierza się „Party” Anna Maria Jopek. I stoi na scenie nieprzerwanie od 10 lat. Nie tylko na polskiej. Na jej koncertach nigdy nie ma pustych krzeseł. Bilety na grudniowy występ w Teatrze Polskim w Warszawie rozeszły się w ciągu dwóch godzin! Anna Maria Jopek dużo koncertuje w Niemczech, bez kompleksów występuje w Japonii, Stanach Zjednoczonych czy Holandii. Od debiutu w 1997 roku (album „Ale jestem”) wydała 14 płyt. Nagrywa ze sławnymi muzykami jazzowymi z całego świata. Jako jedyna artystka z Polski została wraz z mężem Marcinem zaproszona przez Stinga na kameralny koncert do jego rezydencji w Toskanii. Piosenkarz Peter Gabriel, w którego londyńskim studiu Ania nagrywała jedną z płyt, nosił za nią walizki. Artystka żartobliwie zdementowała to w „Sukcesie”: „Przez kwadrans trzymałam go za rękę, skacząc wokół jak masajska kobieta i opowiadałam, jak cudownie pracowało mi się w jego królestwie (...). Byłam tak przejęta tym spotkaniem, że kiedy podjechała taksówka, wyściskałam go i wskoczyłam do środka. Marcin nie mógł się zająć wszystkimi bagażami, więc Peter je zaniósł”. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaklinaczka koni Anna Maria Jopek w dzieciństwie grała na fortepianie. Kończyła zabawę na trzepaku, kiedy słyszała słynne zawołanie taty: „Ania, do grania!”. Dziś jest mu za to ogromnie wdzięczna. Wykształcenie muzyczne daje jej poczucie wolności. – Mogę wziąć notes, napisać na kolanie kilka nut i być muzykiem wszędzie. To cudowne uczucie być zawsze przygotowanym. Tata miał hysia na moim punkcie. Rozpieszczał mnie strasznie, ale kiedy w grę wchodziła muzyka, był moim najsurowszym krytykiem. Zawsze miał rację – wspomina artystka. Jej młodsza o cztery lata siostra ćwiczyła w dzieciństwie na skrzypcach. – Córka Jopków, wydanie drugie poprawione – mówi Anna o Patrycji. Jest mniej znana od Jopkówny wokalistki, ale gra w najlepszej orkiestrze kameralnej Sinfonia Varsovia, jest koncertmistrzem orkiestry „Tańca z Gwiazdami”, tworzy kwartet Forte, który wystąpił w eliminacjach do finału programu „Mam talent!”. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W domu Jopków na pierwszym miejscu była zawsze muzyka i... miłość do artystów. – Pamiętam, jak kiedyś uczyłam się do klasówki z biologii i tata wszedł do pokoju, oznajmiając: „Idziemy na »Carmen«!”. „Tato, muszę się uczyć”, opierałam się. „Daj spokój, córeczko, kto będzie za kilka lat pamiętał, jaki stopień dostałaś z klasówki, a »Carmen« zapamiętasz do końca życia” – wspomina Ania. Miesiąc po pogrzebie Stanisława Jopka zmarł Lucjan Kydryński – teść Anny Marii, którego darzyła wielkim szacunkiem. Tak się złożyło, że w dwóch pokoleniach w rodzinie Kydryńskich kobiety śpiewają, a mężczyźni – dziennikarze muzyczni – o nich piszą. Kiedyś o Halinie Kunickiej – Lucjan, dziś o Annie Marii – Marcin. Jopkowie przyjaźnili się z Kydryńskimi. Ania i Marcin stracili ojców w tym samym czasie. – Nie chcę o nich mówić – prosi Anna Maria Jopek, gdy z nią rozmawiamy. – Za łatwo się rozklejam, a jutro wyruszam w trasę koncertową i muszę dowodzić męską drużyną – mówi zdecydowanie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jej zespół składa się z samych mężczyzn. W domu ma również trzech: męża Marcina Kydryńskiego i dwóch synów: 10-letniego Frania i 8-letniego Stasia. Przy takim stężeniu testosteronu nie ma wyjścia – musi być kapłanką spokoju. Tak się składa, że mężczyźni jej życia mają bardzo silne osobowości. Synowie uczą się w szkole muzycznej. Starszy gra na wiolonczeli, młodszy – na klarnecie. – Ludzie z mojego najbliższego otoczenia często bywają niełatwi, a ja lubię trudne charaktery – mówi „Party” Anna Maria. – Przyjaciele, którzy pasjonują się końmi, uważają, że jestem idealnym materiałem na zaklinacza tych najdzikszych. To kwestia cierpliwości, konsekwencji i spokoju... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Partner w miłości Anna Maria Jopek i Marcin Kydryński są małżeństwem, jakich mało w polskim show-biznesie. Są ze sobą już 12 lat, a temperatura ich uczuć nie spada, choć razem pracują. – Dawanie wolności, zrozumienie, wielki szacunek – wylicza Anna pytana o receptę na przetrwanie. Kiedyś mobilizował ją do pracy tata, dziś robi to mąż. Marcin też jest w stosunku do Ani wymagający. Podsuwa jej pomysły, muzykę, teksty. Rozmawia w jej imieniu o pieniądzach. „Pracuje na markę AMJ”, twierdzi wokalistka. Byli sobie przeznaczeni. Jest na to kilka dowodów. W dzieciństwie mieli tę samą nianię, o czym dowiedzieli się, będąc już parą. Pochodzą z domów, w których scena była świętością. Anna od zawsze była entuzjastką audycji Marcina w radiowej Trójce. Wysłała do niego pierwsze demo z prośbą o recenzję w 1991 roku. On poprosił o dosłanie zdjęcia. Urażona nie zrobiła tego. Recenzji się nie doczekała. Minęły dwa lata i podczas warsztatów jazzowych w Puławach spotkali się znowu. Marcin zapowiedział występ Anny Marii Jopek, po czym musiał przeszukać cały budynek, bo artystka przeoczyła swoją kolej, spokojnie siedząc w łazience. W 1996 roku Anna Maria dawała koncert kolęd. Marcin podszedł do niej po występie i zaprosił do siebie na herbatę. Od tej pory już się nie rozstawali. „Ania wprowadziła się do mojego mieszkanka na Powiślu z fortepianem i obietnicą na piśmie ze stosownym stemplem, że medycyna nie zna sposobu, by mogła mieć dzieci... Wkrótce zostaliśmy rodzicami”, mówił w „Pani” o wspólnych początkach Marcin Kydryński. W tym roku na 38. urodziny Ani wspólnie z Marcinem wydali „Dwa serduszka, cztery oczy”, czyli zbiór trzech płyt, 88 fotografii i książkę, podsumowujący wspólnie spędzone lata. Piosenką o tym tytule Anna olśniła kiedyś Marcina. Dziś siedzi przede mną spełniona artystka i zadowolona z życia kobieta: – Wychodzę z założenia, że ludzie są dobrzy, a świat – piękny. Może dlatego przyciągam tylko tych, którzy mi sprzyjają. Rzadko kiedy ktoś z gruntu zły staje na mojej drodze. Zawsze trafiam we właściwym czasie do właściwej osoby. Skąd ja to mam? Szósty zmysł? – zastanawia się. A może Anna Maria Jopek odziedziczyła to „coś” po ojcu? To on zawsze mówił, że ma szczęście do ludzi. Sylwia Borowska / Party

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Musisz mi pomóc Edward Stachura Kocham za siebie, kocham za ciebie, Kocham jeden za dwoje. Słońce po niebie, księżyc po niebie, Gwiazdy po niebie, chmury po niebie - Wszystko spoczywa na mojej głowie! Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc, Swoją miłością musisz mi pomóc; Musisz pokochać mnie więcej, Bliżej wyciągnąć kochane ręce Musisz! Sam nie podołam, sam nie dam rady Unieść tyle miłości. Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce, Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle, Sił mi brakuje, o pomoc proszę! Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc, Swoją miłością musisz mi pomóc; Musisz pokochać mnie więcej, Bliżej wyciągnąć kochane ręce Musisz! Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc, Swoją miłością musisz mi pomóc; Musisz pokochać mnie więcej, Żebym się nie mógł w głęboką wodę Rzucić! Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dajcie mi tylko jednę ziemi milę Antoni Słonimski Dajcie mi tylko jednę ziemi milę - Może, o bracia, za wiele zachciałem! Dajcie mi jedną bryłę - na tej bryle Jednego - duchem wolnego i ciałem, A ja wnet z siebie sprawię i pokażę, że taki posąg - dwie będzie miał twarze. Dajcie mi gwiazdę mniejszą od miesiąca, Kometę złotym wiejącą szwadronem, Niechaj po lasach będzie latająca, A tylko święta jednym polskim zgonem, A ja wnet siły dobędę nieznane, Skrzydła wyrzucę - i wnet na niej stanę... O bracia moi! kiedy krzyżem leżę A proszę Boga o kraj, o człowieka - To mi się zdaje, że tętnią rycerze, A wróg z piorunem przed nimi ucieka... Chcę biec - lecz kiedy na blask gwiazd wynidę, Gwiazdy mię drwiące pytają, gdzie idę. O gwiazdy zimne, o świata szatany, Wasze imię wreszcie niedowiarstwo zwali... Już prawie jestem człowiek obłąkany, Ciągle powiadam, że kraj się już pali, I na świadectwo ciskam ognia zdroje - A to się pali tylko serce moje!...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na rzece Antoni Słonimski W letni mglisty poranek o wschodzie W młode ręce wzięliśmy wiosła. Czy pamiętasz, jak cicho te łodzie, Jak łagodnie rzeka je niosła? Dziś wspominam z obrazem tej rzeki Mgły wznoszące się, czerwień wschodu I horyzont upojnie daleki, I drażniący, rześki wiew chłodu. I wspominam do dzisiaj w zachwycie Brzeg młodości we mgle ginący, Gdy nas porwał i poniósł przez życie Prąd burzliwy, wartko płynący. I dziś niosą nas te prądy rwące, Rwące serce zmęczone w biegu, Gdy na skronie nasze siwiejące Opada mrok drugiego brzegu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie biesiadniczki! Buki poprawiają zdolność koncentracji i dodają zapału do pracy. Nawet w odległości 15 metrów od bukowego korzenia odczuwa się jego kojący wpływ. Spacer po bukowym lesie wypędza z duszy melancholię, wzmagając pozytywne nastawienie do życia. Okłady z liści bukowych uśmierzają nawet najbardziej przykre bóle głowy. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
* * * * * * * * * Są tacy ludzie pośród nas, co pomagają dotknąć gwiazd i tęczę tkają pośród zim, a świat jest lepszy dzięki nim. Są tacy ludzie ,jeszcze są! Co pomagają wznieść nasz dom i przetrwać samotności dni, co ocierają nasze łzy. Są tacy ludzie obok nas, co zawsze mają dla nas czas i nie żałują ciepłych słów i nie zadają pytań stu... Są tacy ludzie, uwierz mi, co pomagają spełniać sny, i gdy po nocy przyjdzie dzień - jawą się staje dobry sen. Są tacy ludzie, ja ich znam! I wciąż poznaję tu i tam... To dobrzy ludzie .... a wśród nich widzę , że jesteście również WY!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kawę z Wami piję...” ______)_(_________________)_( _____((_))________________((_)) _$$$$$$$$$$$_$___$___$$$$$$$$$$$_$ _$$_$_$_$_$$_$__$_$__$$_$_$_$_$$_$ __$$$_$_$$$_$____$____$$$_$_$$$_$ ___$$$$$$$_____________$$$$$$$ ___$$$$$$$_____________$$$$$$$ __$$$$$$$$$___________$$$$$$$$$ ______)__( _____((_))________________((_)) _$$$$$$$$$$$_$___$___$$$$$$$$$$$_$ _$$_$_$_$_$$_$__$_$__$$_$_$_$_$$_$ __$$$_$_$$$_$____$____$$$_$_$$$_$ ___$$$$$$$_____________$$$$$$$ ___$$$$$$$_____________$$$$$$$ __$$$$$$$$$___________$$$$$$$$$

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM I POZDRAWIAM! Feng shui – siła wiatru i wody . Co sprawia, że w pewnych domach czujemy się doskonale, a z innych najchętniej ucieklibyśmy tuż po przekroczeniu progu? Nie jest to wbrew pozorom związane z urządzeniem mieszkania, gdyż nawet najbardziej eleganckie i ze smakiem umeblowane wnętrza potrafią emanować energią, która dosłownie wypycha nas za drzwi. Jaka jest zatem przyczyna powstawania negatywnych albo pozytywnych wibracji w naszych domostwach? Odpowiedź na to pytanie daje feng shui, tradycyjna sztuka zdrowego życia i mieszkania, którą praktykuje się w Chinach od niepamiętnych czasów. Feng (wiatr) shui (woda) nierozerwalnie łączy się z Yin i Yang, filozofią mówiącą o równowadze pozytywnych i negatywnych sił w naturze i życiu ludzkim i będącą zarzem podstawą chińskiej medycyny, kuchni oraz sztuki walki. Zasady feng shui respektowane są wszędzie tam, gdzie żyją Chińczycy, czy to w Singapurze, Malezji, czy w nowojorskim China Town. Feng Shui zajmuje się nie tylko wyznaczaniem najdogodniejszego miejsca dla nowo powstających budynków, ale również daje bardzo cenne wskazówki dotyczące układu i urządzenia znajdujących się w nich pomieszczeń. Dzięki tym wskazówkom wzrasta poziom energii w mieszkaniu, co w pozytywny sposób oddziałuje na zdrowie i samopoczucie przebywających w nim osób. Najważniejsze jest jednak to, że zasady Feng Shui dają się zastosować wszędzie, tak więc i my mamy szansę uczynić nasze mieszkania bardziej przytulnymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chore domy----Feng shui dzieli domy na kilka kategorii. Zupełnie nie nadają się do zamieszkania tak zwane „chore domy”, czyli takie, które mają poniżej 50 procent energii kosmicznej. Osoby mieszkające lub pracujące w „chorych domach” szybko się męczą i są bardziej podatne na stres. Oprócz tego w wykonywaną pracę muszą wkładać znacznie więcej wysiłku i częściej popełniają błędy. Takie domy można poznać po wysokiej liczbie zachorowań, jak również po częstych przeprowadzkach, nawet w czasach gdy na rynku mieszkaniowym panuje zastój. Dlatego też, zanim wprowadzimy się do pięknej, zabytkowej kamienicy, najpierw przeprowadźmy wywiad wśród jej mieszkańców, a zaoszczędzimy sobie wielu kłopotów. Ślepe ulice i ostre przedmioty----Równie szkodliwe są domy położone na końcu ślepej ulicy lub też znajdujące się naprzeciw wlotu ulicy do skrzyżowania w kształcie litery T, ponieważ energia wytwarzana przez przejeżdżające samochody niczym fala uderzeniowa skierowana jest bezpośrednio na budynek i bombarduje jego mieszkańców silnymi dawkami niekorzystnej energii, zwłaszcza jeśli drzwi wejściowe domu wychodzą na ulicę. Eksperci feng shui ostrzegają przed ostrymi kantami oraz przedmiotami wycelowanymi w człowieka niczym strzała. Nawet spiczasto zakończone liście roślin (np. juki) potrafią emanować negatywną energią. Same rośliny nie wywołują wprawdzie chorób, ale w połączeniu z innymi czynnikami, np. promieniowaniem emitowanym przez ziemię, mogą kierować na człowieka strumień niekorzystnej energii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak sobie radzić?? Ostrych przedmiotów czy kwiatów doniczkowych stosunkowo łatwo pozbyć się z pokoju. Co jednak zrobić, jeżeli mieszka się w domu położonym dokładnie na końcu ślepej uliczki i w najbliższym czasie nie ma szans na przeprowadzkę? Po pierwsze. Należy odgrodzić się od negatywnej energii, najlepiej czterometrową pergolą (drewnianą kratą gęsto pokrytą pnączem). Po drugie. Nie wolno spać w pokoju, którego okna wychodzą na ulicę. Po trzecie. Stale trzeba podnosić potencjał energetyczny w pomieszczeniach, ustawiając w nich niewielkie źródełka. Woda wpływa na nas pozytywnie niemal w każdym miejscu poza sypialną, gdzie mogłaby prowadzić do reumatyzmu. Poziom energii podnoszą również obrazy albo fototapety z wodospadami oraz wentylatory sufitowe, o ile nie są czarne. To samo dotyczy oświetlenia. Według znawców feng shui niekorzystne jest jedynie światło lamp halogenowych i świec, które pochłania energię potrzebną człowiekowi do życia. Jeżeli pracujesz lub śpisz dokładnie pomiędzy oknem a drzwiami, musi strzec się „przeciągu energetycznego”. Zawieś w oknie dzwoneczki, przestaw łóżko albo odgrodź je parawanem. Zablokuje to niekorzystne fluidy. Dobrze jest mieć w poszczególnych pokojach kryształy kwarcu albo piramidy. Flety oraz inne instrumenty dęte zawieszone na ścianach również przyczyniają się do wzrostu energii. Należy je wieszać parami, przy czym przedłużenia ustników muszą zbiegać się w górze tworząc kąt około 45 stopni. Wyloty instrumentów nie powinny wskazywać na ludzi ani zwierzęta (fotele, klatki itp.), gdyż nadmiar energii może być męczący. Poszukując źródeł pozytywnej energii, pamiętajmy przede wszystkim o tym, że i w tej dziedzinie konieczny jest umiar, ponieważ dobre feng shui, czyli najkorzystniejszy strumień energii życiowej zwanej w Chinach chi, musi być podobny do wolno płynącego potoku, nie zaś rwącej rzeki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Moja dziewuszka nie ma serduszka Jeremi Przybora Dziewczę poznałem prześliczne i zmysły eksplodowały – i w arabeski magiczne nam ciała pozaplatały. Jednak w zbliżeniu dusz trudniej nam było o splot – była nieczuła i już, już wkrótce wiedziałem, że ot ... Moja dziewuszka nie ma serduszka i nie wiadomo co w zamian ; może skarbonkę w formie jabłuszka, co z pestką z perły podzwania ; może zegarek firmy nieznanej złotą kołatką szeleści – lub precyzyjny inny mechanizm werk ma misterny w jej piersi... ? Chłodem jej miłość mnie truła, choć ciało było życzliwe. Ja zaś ogromne jak buła mam serce oraz nadwrażliwe. Więc pochwyciłem nóż i – że to niby dla psot – pierś jej rozciąłem, i już, już wkrótce wiedziałem, że ot ... Moja dziewuszka nie ma serduszka – nie ma serduszka, a w zamian ani skarbonki w formie jabłuszka, co pestką z perły podzwania, ani zegarka firmy nieznanej co by kołatką szeleścił. Był tam zwyczajny świerszczyk blaszany – Com go niechcący uśmiercił. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zostań ze mną Jeremi Przybora Mówisz, że oczy mam przezroczyste – krople dwie, które blask mają wewnątrz. Prosisz mnie : Świeć mi te światła czyste ! Zostań ze mną ! Zostań ze mną ! Zostań ze mną ! Zostań ! Mówisz, że oczy mam przezroczyste – szybki dwie, które dzień sączą w ciemność. Prosisz mnie : Choć na złe pory mgliste – zostań ze mną ! Zostań ze mną ! Zostań ze mną ! Zostań ! Widzisz – jeśli ja oczy mam przezroczyste – to jak łza, którą starłabyś pewno, widząc mnie z niewysłanym wciąż listem. Prosiłem w nim, by został ze mną, został ze mną, został ktoś. Oczy mam - mówisz mi - tak przejrzyste - szybki dwie, które dzień sączą w ciemność. Prosisz mnie : Choć na złe pory mgliste – zostań ze mną ! Zostań ze mną !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jak tu nie jechać Jeremi Przybora No i jak tu nie jechać? kiedy tak nowy szlak nas urzeka? Kiedy dal oczy wabi, chociaż żal tego, co za nami. Nie ma nic bez ryzyka. Tylko widz, tylko widz go unika. A kto chce być wewnątrz zdarzeń musi żyć wciąż z bagażem. Musi mieć walizeczkę i koc, i latarenkę na noc. Bywa, że piękny jest pobyt o kolorycie różowym. Bywa, że sobie myślicie: "Oby ten pobyt nigdy nie skończył się". I nagle ta chwila w pobycie do was przychodzi o świcie. I znowu przed dom wychodzicie, i wzrok gubicie we mgle. No i jak tu nie jechać? kiedy tak nowy szlak nas urzeka? Kiedy dal oczy wabi, chociaż żal tego, co za nami. Nie ma nic bez ryzyka. Tylko widz, tylko widz go unika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×