Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dzidka24

czy wy też żyjecie w związku z rozwiedzionym mężczyzną?

Polecane posty

Ale czasami obie strony uzgadniają że zwalniają się z przysięgi. Ja tu nie mówię o sytuacji gdy jedno zdradza więc drugie może, czasem jest tak że oboje przestają się sobą interesować, przestają ze sobą żyć, czasami formalności załatwiają, czasami nie, czasami robią to dopiero gdy któreś ma impuls do nowego życia. Nie musi to być nawet romans, może to być nowa praca, nowe otoczenie, perspektywy albo po prostu zaczyna się zauważać płeć przeciwną. Formalnie są małżeństwem, faktycznie, czasami od lat, nie. Może dla Was ten twór jest nadal małżeństwem, dla mnie nie, bo obie strony sobie przysięgały, obie strony się z tej przysięgi zwolniły. Wybaczcie ale dla mnie małżeństwem są tylko te pary które żyją jak małżeństwo, może też dlatego że więcej widziałam prawdziwych związków konkubinatów niż małżeństw. To nie papier tworzy z pary małżeństwo tylko zgodna wola obu stron by być razem, dbać o siebie i się wspierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
owszem ale zadająć sie z facetem i wiedząc, że jest żonaty, skąd wiesz, czy żona "zwolniła go z przysięgi"? od niego? bo z żonami kochanków nieczęsto sie chyba rozmawia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa, a Ty nie widzisz który facet żyje faktycznie bez kobiety w domu? Nigdy nie widziałaś facetów którzy może i czyści ale widać że kobiecej ręki w domu nie ma? Nigdy nie zdarzyło Ci się znać ludzi którzy mimo formalnego związku żyją sami, stołują się na mieście, bo w domu pusta lodówka? Nie znasz takich co chętnie biorą nadgodziny bo nie mają co ze sobą robić po pracy? Naprawdę nie umiesz odróżnić faceta który żyje od lat sam od takiego co nawet i przeżywa kryzys ale przeżywa go z kimś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A kochankiem zostaje się dopiero po rozpoczęciu współżycia. Ja kochanką zostałam juz po ich rozwodzie i jestem do dziś, mimo rocznego małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale nie odpowiedziałaś na ptytanie - skąd wiesz, że żona zwolniła go z przysięgi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewo mądrze piszesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo moim zdaniem, jeśli z kimś nie jestem to ten ktoś jest wolny. Człowiek to nie rzecz, to tylko opuszczony i zaniedbany dom ma nadal właściciela. Człowiek albo żyje w związku albo nie, stan pośredni istnieje tylko gdy partner jest ciężko chory. Gdy mąż latami zaniedbuje żonę jest ona, moim zdaniem, wolna, tak samo działa w drugą stronę. A ja nie przywiązuję aż takiej wagi do papierków, choć mam to na piśmie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja jednak do niektórych papierków wagę przywiązuję, zwłaszcza, jeśli ich brak może oznaczać czyjeś nieszczęście, albo moje nawet - w niedalekiej czy dalekiej przyszłości dla mnie albo facet jest wolny - czyli PO ROZWODZIE, albo jest żonaty i w tym przypadku dla mnie nie istnieje jako osoba, z którą mogę się związać lubię proste, jasne sytuację, nie potrzebuję gmatwać sobie życia ono samo i tak dostarcza wielu problemów do rozwiązywania, sama nie musze ich sobie dodatkowo stwarzać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zależy co rozumiesz przez prostą i jasną sytuację. Dla mnie prostą i jasną sytuacją jest konkubinat jako trwały związek, bo opierający się na ciągłej chęci bycia razem. Tak jak prostą sytuacją jest to że gdy para razem nie mieszka, nie jada, nie bywa, nie wyjeżdża to znaczy że parą nie jest. Różne są powody nie występowania o rozwód, jaki był ich tylko się domyślam, on nie mówi, ja nie pytam, otoczenie ma pewne teorie, ale plotkują sobie we własnym zakresie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem, jaki może być powód życia w małżeństwie, które nie istnieje kasa? dzieci? opinia publiczna? każdy kretyński nie chciałabym wiązać się z facetem, który żyje w świecie pozorów acha, dla jasności, też żyję w konkubinacie, kilkuletnim już i szczęśliwym, ale oboje jesteśmy po rozwodach i to jest dla mnie prosta i jasna sytuacja najpierw coś trzeba zakończyć, w każdym aspekcie, a potem można coś nowego zaczynać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inga ale to nie tak
pojechałam z przyjaciółką do szpitala, bo jej facet miał wypadek, a tam z nią nikt nie chciał rozmawiać i dzwonili do rodziców (600 km) ona była "obca" trzęsła się i nawet o nic nie była w stanie prosić, prawie wywalczyłam siłą romowę z lekarzem, musiałam na cały korytarz wygłaszać, że mieszkają już od 2 lat razem, że to "poważny: związek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem że konkubinatom w naszym państwie trudniej, choć przed takimi sytuacjami można się zabezpieczyć prawnie. Natomiast nie zmienia to faktu że jak ktoś ze mną nie jest to nie jest i żadne nierozwiązane małżeństwo nie stworzy za nas związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niechcęjuz...
ja byłam w takim zwiazku..a właściewie 2 razy mnie to spotkało... była żona była " zła, puszczalska, i olewająca dzieci " doputy-dopuki nie zrobiła się " milsza" gdy tylko dowiedziala sie o mnie. i agle taka zła była żona robiła sie taka suuuper..że ów pan nawet wyciszał dzwonki w komórce jak do niej jeżdził....coraz cześciej zapominał się wogóle odezwać przez kilka dni, wypisywał na NK jak to ją uwielbia.... nigdy więcej nie dam sie niszczyć przez popapranych rozwodników. NIGDY oni już dostatecznie mocno zranili mnie. to ludzie bez charakteru i honoru. sorki, ale takie jest moje zdanie na ich temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jasne, bo poznałaś dwóch nieudacznych facetów i rozciągasz swoje obserwacje na kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy rozwodników polskich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewa mewa spadła na
kamyczki, potłukła se cycki :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co do papierków
i ich znaczenia, to opiszę sytuację koleżanki z pracy. Mieszkała z facetem prawie 3 lata, swoje mieszkanko wynajmowała. Nie miała problemów z eks żoną faceta, bo to ona chciała rozwodu i miała kogoś zanim się rozstali. Jej facet nie utrzymywał kontaktu ze swoim synem, nie wiem dokładnie dlaczego, ale doszło w przeszłości do jakiegoś zatargu. On miał problemy z sercem i miał zawał, gdy spędzali majowy weekend na pięknym jeziorkiem. Zanim przyjechała karetka, koleżanka zadzwoniła do jego siostry, przekazała klucze, by ta przywiozła do szpitala rzeczy. Sama siedziała w szpitalu. Siostra oczywiście pojechała po rzeczy, ale coś ją podkusiło i zadzwoniła do tego syna, niby chciała dobrze, by się pogodzili - niby łatwiej w tak trudnej sytuacji. Podobno facet sobie tego nie życzył, ale siostra miała dobre intencje. Syn przyjechał do ciotki, zabrał klucze. Do szpitala nie pojechał, ale gdy ojciec umierał to on wymieniał zamki w mieszkaniu. Długo bym musiała pisać, ale koleżanka straciła wszystko, co było w tym mieszkaniu jej. Garnki, pościel, zasłony, dywan, jakieś szafki. Potrafił nawet przyjechać do niej do pracy, by oddała drugi komplet kluczy do samochodu ojca, bo ich w mieszkaniu nie znalazł. Koleżanka nawet nie wiedziała, że są jakieś klucze, nie ma prawka, a ten ją straszył policją za ich "kradzież". Nie chodzi o te rzeczy, ale o to, że ten syn potraktował ją jak jakąś szmatę. A oni chcieli "podpisać papierek" w USC, ale odkładali to na potem. Ona też jest chora, poznali się kiedyś w szpitalu, nie ma ochoty na stresy i nerwy, a musiała wrócić do swojego mieszkanka bez uprzedzenia wynajmujących, ogólnie było i jest jej ciężko. Kilka nocy spędziła u swojej rodziny, kilka u mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amka_
wyciagam wątek bo ciekawy jestem w tej chwili przed rozwodem ale juz po decyzji, ze będzie. mamy dwoje dzieci, 10 i 18 lat, mieszkamy bo gdzies mieszkać trzeba. po miesiacach kłótni awantur płaczów itd wypracowałam sobie jakis sposób na życie w tej wariackiej sytuacji. przede wszystkim czuję sie wolna. nie interesuje mnie, co mysli o tym mój małżonek szanowny, który latami znecał sie nade mna psychicznie, chociaż finansowo zapewniał rodzinie wszystko, co trzeba. zaczynam wierzyć ze nie jestem głupia (zawód nauczyciel, jestem po studiach, aktualnie w trakcie następnych - socjologia, on - zawodówka) zaczynam wierzyć ze nie jestem brzydka ( latami mi mówił ze był moją ostatnią szansą - wyszłam za maż w wieku 24 lat), zaczynam wierzyc ze dam sobie sama radę ( latami powtarzał ze g...o zarabiam i g...o robię), wiem tez ze moje reakcje na niego były i są normalną reakcją cierpiacego człowieka ( latami powtarzał ze jestem czubek i powinnam sie leczyć) nie będę mieć wyrzutów sumienia, jezeli nawet w trakcie małżeństwa sie z kimś zwiazę. z tym ze to ja będę wtedy tą, która zdradziła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie i czy warto? nie lepiej poczekac jeszcze te kilka miesięcy? żeby mieć czyste sumienie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mocne horrory
amka warto poczekać bo jak zdradzisz a on się dowie o tym to może ci zrobić o winie a jak on jest po zawodówce a ty będziesz miała 2 kierunki skończone to może cię sądzić o alimenty, oczywiście wątpliwe bo jak jest zdrowy i pracuje to raczej nie no ale ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no ale nie poczeka
bo ma swędzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anenia
rozwieziony 2 dzieci ja jedno. od ok. 10 lat razem. byla wyszla za ma z za ciotecznego bata swojego ex meza :)z nim ma corke na ktora lozy moj obecny ....no konkubent.nienawidze tego slowa:(( ona ssie ile moze a mi sil psychicznych brak. zaczynam miec to wszystko w dupie.poprostu.rada??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przestań wierzyć w bajki
swojego konkubenta, może porozmawiaj z tą byłą, może Cię nieźle oświecić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty masz dziecko i kogo
doisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anenia
ja nie doje nikogo.mam zasadzone 300 zl alimentow.nie chce konfrontacji z moim bylym -czy nie bylym bo mi przykro.na rozprawie nawet nie zapytal czy nasz syn zyje...stwierzil ze skoro nic nie mowie to wszystko jest ok.zero zainteresowania nim.ma obecna zone -moja kolezanka. z nia 2 dzieci. moj obecny konkubent -brr za slowo- ma 2 dzieci z ktorych jedno nie jet jego na 99 %.alimenty placi na oboje. zyjemy razem od ok. 10 lat. dzieci- juz studenci-zglaszaja sie coraz po kase. on daje i twierdzi ze ma prawo. byla zona wyszla za maz, lepiej zarabia.i wciaz biedulka nie ma kasy no i do taty podsyla dzieciatka.ja jestem jakby nie istotna.twierdzi mi ze ja tez kupuje synowi buty itd to co on nie moze kupic dziecku czegos?? moze ale niech te extra prezenty nie kloca sie z tym ze mi mowi zebym oszczedzala !!!!!ja mam ok.3 tys.dla mnie i syna i jego bo wszystko dzielimy JAK MALZENSTWO .jemu zostaje 1000 zl.po odliczeniu alimentow.mamy wspolny kredyt i konto.' wkurza mnie ze on nie widzi ze ona go wciaz wysysa. a moze ja to tak widze?prawo jazdy .buty. kurtki.spodnie...takie grube pieniadze. do ej pory jakos zamykalam oczy.ale jak slysze ze mam oszczedzac to mnie h... trafia. wydaje mi sie ze starralam sie nawiazac kontakt z tymi dziecmi ,myslalam ze skoro moj obecny jest ze mna a ja mam dziecko ktorym sie w jakis sposob opiekuje to tamtym dzieciom jestem to winna. duzo sie nawarstwilo we nmie uczuc.moj konkub nie chce miec ze mna dziecka bo niby stary.no jest coraz starszy bo ma 45 lat .ja 39. ale znamy sie od prawie 10 !! inny powod mojego zalu to jego niechec na slub.twierdzi ze nie dojrzal... inny powod moze wymyslony ale nie sadze to jakas niechec jego do mojego syna.zaczynam z niechecia reagowac na odwiedziny jego dzieci a przynajmniej jednego -swoja droga spokojny ,sympatyczny mily chlopak ktorego lubie.jednak mam w sobie tyle klebiacych sie uczuc ze chce wbrew sobie reagowac na niego jak moj konku na mojego syna: szorstko, nie odpowiadac na zadane pytanie, wrzeszczec, czepiac sie . przelaczac specjalnie tv gdy wejdzie moj syn do pokju i wiele innych prymitywnych zagran. budzi sie we mnie malpa i chce nia byc.uwazam ze to powolna smierc zwiazku.nie mam z kim o tym pogadac.to pisze.lzy kapia.metlik w glowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a niby dlaczego masz płakać,
i komu się żalisz? Żyjesz z facetem, który ma własne dzieci, masz na co sobie zasłużyłaś. A jego obowiązkiem jest dbać o własne dzieci, nie o twoje. To chyba jasne dla ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żalisz się żalisz i twierdzisz że swoje dziecko utrzymujesz za 300zł nie bądź śmieszna ten facet tak samo dokłada na twojego syna i ci tego nie wylicza.Jak jesteś matka teresa i nie upominasz się o to co się twojemu dziecku należy od ojca to oszczędzaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×