Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dzidka24

czy wy też żyjecie w związku z rozwiedzionym mężczyzną?

Polecane posty

Gość mazurka z M
ja wdowa z 2 dzieci, on rozwodnik od 8 lat - 2 dzieci. Jesteśmy z sobą od2 lat... myślimy o zawarciu związku małżeńskiego - nasze dzieci nam kibicują - jestem szczęśliwa! i kochana!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małe kłopoty
Hej dziewczyny :) 🖐️ ja jestem w związku z mężczyzną po rozwodzie i sama jestem po rozwodzie :) Mamy trójkę wspaniałych dzieci. Żona mojego faceta jest typowym przykładem lesera, który ciągnąłby tylko pieniądze. Nie pracuję, nie interesuję się dziećmi. Dlatego mój facet złożył wniosek w sądzie o pozbawienie jej praw rodzicielskich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Kobitki ja też nie byłam bezpośrednią przyczyną rozpadu małżeństwa mojego męża,ich związek był fikcją już kilka lat,nie dogadywali sie wcale,byli ze sobą chyba tylko ze względu na dzieci,ale niestety nie dało sie tego utrzymać,tamta kobieta(a troszkę ją poznałam i wiem na co ją stać) nie potrafiła docenić tego co miała ,zawszebv były jakieś pretensje,a że mało kasy zarabia--wiec jak pracował więcej,to znowu żale,że Go nie ma w domu...takie błędne koło,a gdy wyjechał za granicę i przelewał kase na konto,zawsze po powrocie konto było prawie puste,bo trzeba było kupić coś do domu(nie mogła poczekać do Jego powrotu,bo jakiś drobiazg,był potrzebny od zaraz!!!)zawsze były jakieś wymówki,żeby nie poszła do pracy- a bo to dzieci małe,a bo to małe pieniądze płacą itp. a przecież są przedszkola,i wiadomo nikt od razu nie zarabia po 2-3 tysiące,ale ciężko mi ja zrozumiec.do tej pory zatruwa nam życie.Widzę jak mój mąż cierpi, dzieci są tak strasznie nabuntowane przeciwko Niemu,że szok.kiedyś było lepiej,ale teraz to jest tragedia.matka wpaja im do głowy,że On ich nie kocha,że liczy sie teraz coś innego,ale to bzdury!przecież rozwiódł sie z nią,a nie z dziećmi.próbował im to tłumaczyć,ale wiadomo jak mieszkają z nią to trudno żeby było ok.a nie są wcale takie małe,jeden ma 16,a drugi 13 lat.czasem nie mogę pojąć skąd w ludziach tyle chamstwa...My nigdy nie mieliśmy dzieci na długo,zawsze tylko kilka dni w wakacje,czy święta,ale współczuje Ci,z tym niańczniem,bo troszkę rozumiem co masz na myśli,do Nas gdy wpadały dzieci,była katastrofa,a to im nie smakuje,a to nie tak zrobione,a to budyń za gęsty, a to kisiel za rzadki,a zupa za ostra,a to takie a to siakie...czasami miałam już dość,ale wiadomo to dzieci mojego męża,wiec jakoś dawaliśmy radę (On też miał momentami już dosyć:P)ja jednak nadal mam nadzieję,że wszystko się ułoży,czasem nie mam już siły walczyć o to żeby między nami było w końcu dobrze,żeby nasze stosunki uległy poprawie:Dczsami to bym im wszystki(jej i dzieciom tak naszczelała po dupsku,może by coś dotarło:Ppozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie też
ale my zyjemy na szczęście z daleka on niej i dzieci sa dorosle ale i tak zbuntowane że tatuś chowa inne bachory czyli moje po moim rozwodzie. Akurat sama zarabiam na swoje dzieci i nie mam rzadnego niesmaku zwiazanego z ta osobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzidka - my mieliśmy przeboje z eks i choć była teraz cisza to wiem, że to pewnie przed burzą. To nie jest prawda, że sama sobie zgotowałaś ten los więc teraz możesz mieć źle, każdemu należy się szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA....28
Cześć... Ja też jestem w trudnej sytuacji... i też proszę o pomoc. Jestem żoną mężczyzny który był w zwiazku (7 lat) i z tą kobietą ma prawie 7 letnie dziecko-syna. Nigdy nie byli małżeństwem, nawet nie było tego w planie, tzn. moj mąż nigdy nie brał tego pod uwagę, wiedząc od początku, że z tą kobietą nie będzie do końca życia. Ona natomiast bardzo chciała aby był ślyb... jak mówiła dla dziecka. Rozstali się po kolejnej jej zdradzie... wyprowadziła się do nowego przyjaciela, z tego co mówi planują wspólną przyszłość ale ja w to nie wierzę... Mój problem polega na tym, że nie potrafię się jej pozbyć z naszego życia...Ciągłe awantury o wymyślane przez nią rzeczy, nękanie telefoniczne nas i rodziców, nastawianie dziecka... pakowanie dzicku do plecaka swojej bielizny... ciągłe smsy z wyzwiskami... szntażowanie spotkaniami z dzieckiem, zgłaszanie na policje rzekomego nękania jej osoby przez nas ... i ciągle KASA że niby za mało... powoli mam tego dosyć. Jak kiedyś zależało mi na dobrych stosunkach z jego dzieckiem, to teraz jest mi to obojętne a nawet zbędne. Mój maż bardzo kocha swojego syna ale... nikt nie powiedział, że ja też muszę, wspomnę, że mamy swoje dziecko-8 miesięcznego synka:) Proszę o radę co robić w takiej sytuacji... nie mogę żyć z ciągłym szarpaniem się z jego byłą... A Ona.. pochodzi z małego miasteczka, tam wszyscy wszystko wiedzą... rozmawiałam nawet z jej wychowawczynią ze szkoły... jednej z wielu... wywalana była z każdej podstawówki...ledwo skończyła odległą o 20 km... mieszkała z żonatym mężczyzną w wieku czternastu lat... normalnej kobiecie w głowie sie nie mieści... mój mąż wcześniej o tym nie wiedział... ona jest rewelacyjną aktorką... teraz ma swojego Maćka... szkoda mi go, bo fajny chłopak i tak jak mój mąż on też żyje w tych wszystkich kłamstwach... niczego nie świadomy. Ostatnio przysłała mojemu mężowi nagranie... swoje erotyczne wyczyny... ja już dłuęj tego nie zniosę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gln.t
prawda jest taka że większośc tych rozwodników to faceci uwikłani w małżenstwo z wpadki w b. młodym wieku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misiapysia31
ona 28 odezwij sie do mnie moje gg 3873790 masz identyczna sytuację jak ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA....28
misiapysia31 to moje gg 9788793

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może coś mi doradzicie? Mojego m poznałam, gdy mój syn miał 11 lat. Syna wychowywałam sama po nieudanym wolnym związku, ojciec syna zmarł, kilka razy widział dziecko - syn nie pamięta ojca. Potem krótko byłam związku, który okazał się totalną pomyłką - facet bezpłodny, alkoholik z tygodniowymi \"trzymankami\", bez pracy, z malutką gospodarką na piachach. Syn był przeszkodą - zagrożeniem do pretendowania do spadku ojcowizny (gospodarka) - sikał po nocach, płakał (miał ok5 lat). Odeszłam, wynajęłam mieszkanie, skończyłam studia, miałam dobrą pracę. Następna znajomość - syn w wieku 11 lat - facet rozwiedziony od kilku lat, bezpłodny, z własnym dochodem, kochający, akceptujący syna - wydawało się - idealny :) Po dwóch latach zamieszkaliśmy razem w jego domu. po kolejnych 3 latach kiedy syn zaczął dorastać, coś się między nimi popsuło, ma mnie się skrupiło - że jestem nadopiekuńczą matką, bo (mieszkając na wsi \"zabitej dechami\") chciałam 2 razy w tygodniu wyjechać autem po syna wracającego z treningu kosza - przecież te 8 km w grach mógł wieczorem chodzić piechotą, albo rowerem (a w domu stały dwa auta). Podobnych przypadków mojej \"nadopiekuńczosci\" było wiele. Na tyle dużo, że mój konkubin (o slubie nie było mowy!) w czasie gdy ja w pracy - przesiadywał na czatach w internecie i zdarzyło się, że się umawiał z innymi. Wiem, że na pewno pojechał raz na spotkanie, kiedy wracaliśmy do domu (ja i syn) - była gonitwa syna do roboty - bo to nie zrobione, tamto nie zrobione a ja miałam siedzieć i się nie wtrącać, nie pomagać. On sam też tylko nakazywał prace, nie tłumacząc jak coś się robi (wcześniej z synem mieszkaliśmy w mieście i syn np. nie umiał rąbać drewna ze starej jabłoni, nie umiał posłużyć się spawarką itp). Odeszłam, kiedy mój m w święta zrobił awanturę, nie pozwolił mi pojechać do mamy staruszki, w czasie gdy siadaliśmy do kolacji wigilijnej wyszedł z domu i nie wracał prawie do północy, szukaliśmy go, w święta oświadczył że to koniec. Odeszłam w miesiąc później - były wyzwiska, próby dogadania się, cała wina spadła na syna, który był wg mojego m przyczyną naszego rozstania. Został nazwany złodziejem, szubrawcą, gnojkiem itp itd Syn kończy szkołę średnią z wynikami bdb, jest lubianym w szkole, dobrym sportowcem, nie stosuje żadnych używek, ma szacunek dla mnie, nienawidzi mojego m, nie chce słyszeć o powrocie na wieś. M stawia warunki powrotu - albo syn wraca ze mną i poddaje się \"wojskowej\" dyscyplinie bez prawa przyszłości w tamtym domy, albo mam wrócić bez syna, zostawiając syna samemu sobie (ma rentę, to się utrzyma) i w ten sposób ukarać dziecko za nieposłuszeństwo matce i \"ojczymowi\". Nie chcę być sama, ale też nie chcę wyrzec się syna, bo nie spelnił oczekiwań mężczyzny, z którym być może mogłabym nadal tworzyć związek. Czy mam jakiś wybor?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nepenthes
Moim zdaniem nie masz żadnego wyboru. Jeśli wrócisz zgadzając się na warunki tego faceta to i tak będziesz sama. W związku też można być samotnym i jest się najczęściej wtedy gdy jedno dyktuje warunki nie licząc się z drugim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nepenthes
Moim zdaniem nie masz żadnego wyboru. Jeśli wrócisz zgadzając się na warunki tego faceta to i tak będziesz sama. W związku też można być samotnym i jest się najczęściej wtedy gdy jedno dyktuje warunki nie licząc się z drugim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małaala
Cześć dziewczyny.ja też jestem w niezbyt ciekawej sytuacji...jestem w związku ponad 2 lata a rok temu mój partner rozwiodł sie ze swoja żoną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małaala
problem tkwi w tym ze jego dziecko jest buntowane przez mamusie przeciwko mnie...kazdy nasz wyjazd konczy sie kłótnią z tego powodu...co mam robić???musze zaznaczyc ze bardzo sie kochamy i planujemy wspolne zycie...tylko zeby on mógł pogodzic mnie i dziecko....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA....28
malaala Kochana szczerze Ci współczuję... Znam to uczucie doskonale!!!!! Każda wizyta i przyjazd syna mojego mężą jest dla mnie koszmarem... My się kłócimy o niego, przez niego... itd Również jest buntowany i nastawiany przez swoją matkę... Momentami wydaje mi się, że już nie dam rady.... Myślałam nawet o rozstaniu... Ale ze względu na naszego synka i silne uczucie które nas łączy staram się to przetrwać. Pocieszę Cię, że jeśli chodzi o dziecko to z czasem jest łatw'iej, niew'iele ale... łatwiej. Gorzej natomiast jest z BYŁĄ!!! która za wszelką cenę stara się ,aby nowy związek jej byłego nie przetrwał.... I z biegiem lat to niestety się nie zmienia.... a wręcz przeciwnie - NASILA. Agresja i intrygi... do bólu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małaala
ONA...28 u mnie jesecze o tyle gorzej ze jeszcze przez pół roku musimy mieszkac osobno...i co 2 tyg. jest kłótnia dlaczego on nie moze przyjechac do mnie jak go potrzebuje tylko jedzie do dziecka...nie potrafie sie z tym pogodzic...a jeszcze zeby było ciekawiej to jego zona byla przyjaciólka mojej siostry...możesz sobie wyobrazic co przezywalam w domu...a tamta piękna tym bardziej mnie nie oszczedzala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem w związku z rozwodnikiem i tak jak Was czytam to ciesze się że on nie ma dzieci, bo ja nie dałabym rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA....28
malaala Współczuję... Może warto pomyśleć o szybszym ,,zamieszkaniu,, razem... jeśli oczywiście jest to możliwe. Wiem, jak ciężko musisz mieć w domu i cała ta sytuacja wygląda przez to jeszcze bardziej tragicznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małaala
ONA...28 niestety do czerwca musimy mieszkac te 200km od siebie:(((siły wyższe)widujemy sie kiedy tylko mozemy ale na pewno wiesz jak to boli jak zamiast do mnie on jedzie do małego i mówi: MUSISZ TO ZROZUMIEĆ...TERAZ JEGO KOLEJ...serce mi pęka wtedy.czasem czuje sie jak egoistka...zeby rywalizowac z dzieckiem?ale nie potrafie przezwyciezyc tego...myślę ze zrozumię to dopiero jak bedziemy miec swoje własne...na razie musze sobie jakos radzic.tyle wytrzymałam to wytrzymam jeszcze te pół roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
małaala - wyobraź sobie, że to Ty masz dziecko a nie on i własnych nigdy nie będziecie mieli. Czy porzuciłabyś własne dziecko by tylko móc być z nim na zawsze? Wyrzekłabyś się wizyt u własnego dziecka, by go nie złościć i w każdej chwili jechać do niego a nie do własnego diecka? Zrobiłybyście to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniacama
tak sie sklada ze te wredne zony byly dziewczynami, faceci o ich wzgledy zabiegali, obiecywali, kochali i rozkochali i najczesciej codziennoscia sie znudzili i poszli w sina dal... do kochanek np. zona jest zostawiona ze wszystkimi problemami sama, jej swiat sie wali i nie ma na to wplywu bo o jej i ew.dzieci zyciu decyduje facet... ona nie chce zyc sama, nie chce bez niego, inny nie stanie sie nagle ojcem owych dzieci i jej ukochanym! dla takiej kobiety jest to koniec swiata i czesto do konca zycia jest nieszczesliwa przez rozwiazlosc NIEODPOWIEDZIALNEGO meza. Wy panie ktore"wzielyscie" rozwodnikow nie dziwcie sie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aniacama - nie przesadzaj! poszłaś w skrajność, wielu facetów rozwodzi się z powodu rozwiązłości żon, wiele żon odchodzi od mężów bo ci są bezpłodni. Przyczyn jest miliony, jak miliony związków z rozsądku, z miłości, z zauroczenia, z powodów rodzinnych, z powodu chęci ucieczki spod skrzydeł rodziców, z powodu przypadku i chwili...... Związki rozpadają się bo albo żona, albo mąż nie dorośli do bycia rodzicami albo okazuje się, że są despotami, tyranami... Nie można generalizować przyczyn rozpadu małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniacama
niestety to jest najczestsza przyczyna, od tyranow czy despotow rzadko zony odchodza, zon zdradzajacych nie usprawiedliwiam. ale byla zona ktora ma pretensje do swojego bylego, wychowuje wspolne dzieci i jest przez niego zostawiona i j.w. jest dla mnie w tym ukladzie ofiara a jej nastepczyni powinna wiedziec ze ON tamta kiedys kochal.... i postawic sie na jej miejscu... tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniacama
hej nokija, niesmaczne sa dla mnie twoje stwierdzenia, czy przypadkiem twoj kolo nie ma w dupie dzieci i nie bawi sie na calego z toba jak zona zajmuje sie dziecmi na stale a jak przez pare miesiecy role sie odwrocily to wielki bol... zalosne...........................................................................do.dzidka 24 ty nie bylas bezposrednia przyczyna rozwodu?.. ona nie doceniala tego co miala a ty sie zajelas biednym wykozystywanym do pracy cudzym mezem?... wzruszajaca historia. sama mowisz ze bylas posrednia przyczyna rozwodu a zarazem utraty przez dzieci ojca- nie mieszka z nimi, nie ma go na codzien nie tworzy z nimi i matka rodziny bo ty sie znalazlas i ty go docenilas... jak mozesz odebrac kobiecie meza i ojca dzieciom i mowic ze sa chamscy bo im to nie pasuje i cie nie lubia? nie masz prawa osadzac waszej ofiary -zony. nie twoja sprawa jak wygladal ich zwiazek, czy ona wolala wychowywac dzieci niz isc do pracy. NIE MASZ PRAWA JEJ OSADZAC. a facet pewniecierpi bo widzi jaka krzywde wyzadzil rodzinie i z jaka tepa baba sie zwiazal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój chłopak też nie ma dzieci z poprzedniego małżeństwa z czego się cieszę, choć z grugiej strony gdyby miał to na pewno nie bylibyśmy razem bo on nie rozwiódł by się chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nepenthes
Jestem w takim związku. Jest nam dobrze (raz lepiej, raz gorzej). On ma dzieci, z którymi się widuje przynajmniej dwa razy w tygodniu. Jego Ex, chyba nie może się pogodzić z tym że od niej odszedł i jak tylko może to robi mu przykrości. Czasami jest trudno bo zbyt wiele w naszym związku zależy od niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdfjdfjf
Cześć! Też jestem partnerką rozwodnika. Jest nam cudownie. No i mamy o tyle dobrze że jemu udało się pozrywać wszelkie więzi z byłą żoną więc jej wątek nie dotyczy naszego życia (chyba że w sposób pozytywny gdy pojawia się ona jako antyprzykład ;D).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Nie powinno sie budować szczęścia na cudzym nieszczęściu. Zawsze marzyłam o ślubie kościelnym, weselu, białej sukience i nigdy tego mieć nie będę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nepenthes
A ja nie żałuję. Może dlatego że nie uważam że jestem powodem czyjegokolwiek nieszczęścia. Oni byli nieszczęśliwi razem, wszyscy, z tego co wiem dzieci też... Jak się rozeszli to tylko Ex jest żle. Ale myślę że to zwykła ludzka zawiść „on jest szczęśliwy a ja nie”, jak sobie ułoży z kimś życie to będzie lepiej. A suknia, kościół... cywilny też można zrobić tak zeby było to wspaniałe przeżycie. Wystarczy sie tylko postarać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×