Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dzidka24

czy wy też żyjecie w związku z rozwiedzionym mężczyzną?

Polecane posty

Gość zahir2008
ja właśnie skończyłam taki związek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
właśnie siedzę w domu kiedy on A zaczęło się tak pięknie Poznaliśmy się w pracy Prawdziwy dżentelmen Ujmujący uśmiech niezwykła inteligencja Niedługo potem dowiedziałam się, że jest e separacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
Nie chcę żebyście pomyślały, że teraz mam złamane serce więc mówię nie związkom z rozwiedzionymi Panami Bynajmniej Ja zakochałam się po uszy Byłam z nim ponad lata Z tego 2 były szczęśliwe choć dziś dopiero widzę ile poświęcenia wymagały ode mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
Chciałabym powiedzieć Wam wszystkim, zaczynajcie taki związek bardzo ostrożnie Wiem że można zakochać się bez pamięci Sama tak się zakochałam Dziś muszę zaczynać wszystko od nowa Jak go poznałam właśnie sprzedawali wspólne mieszkanie Opowiadał mi jak trudna jest jego była żona Bardzo mi na nim zależało zaproponowałam więc żeby wprowadził się do mnie Tak po kilku miesiącach znajomości zamieszkaliśmy pod jednym dachem Pierwszy wspólny weekend dziewczynki - ma dwie córki - spędziły z nami Pierwszy wspólny weekend po podziale wspólnego majątku jego i jego ex Żal mi było zagubionych dziewczynek, wtedy 4 i 9 lat On też potrzebował ciepła rodzinnego domu Przeorganizowałam więc mój świat dla niego i dla nich Stałam się, no właśnie kim ... Weekendową Ciocią bo nie macochą Kochanką zapewniającą domowe ciepło Wszystkim czego nie zapewniała mu ex żona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
Krok po kroku coraz bardziej pochłaniało mnie jego życie Jak każdą zakochaną kobietę Być może Jego była żona nie była tak do końca była bo rozwód był w trakcie Zaczęły się więc problemy z weekendami z dziećmi bo Ona nie zawsze chciała dać mu dziewczynki na weekend On oczywiście zajęty był karierą i do końcowego uregulowania rozwodu brakowało mu czasu Zawsze goniły go pilne terminy i spotkania Nie te z prawnikiem oczywiście Ile łez wylałam Nie mówiąc o tym że żyłam pod jednym dachem z nierozwiedzionym mężczyzną Kim dla niego byłam Miłością jego życia W świetle prawa zaś osobą która mogła mu zaszkodzić Dlatego weekendy z dziećmi spędzał w swoim mieszkaniu, które nabył po podziale majątku Zaczęły się kłótnie Serce mi pękało kiedy musiałam weekendy spędzać sama żeby nasze spotkania przypadkiem nie zaszkodziły jego sprawie rozwodowej W końcu po ponad roku rozwiódł się formalnie Byłam taka szczęśliwa Teraz będzie tylko mój Nie będę już tylko kochanką która może mu zaszkodzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
Było by pięknie Zaraz po rozwodzie zaczęły się problemy z dziećmi Jego zaczęły dręczyć wyrzuty sumienia wobec dziewczynek Zabieraliśmy więc dziewczynki coraz częściej Kocham dzieci i muszę przyznać że nie miałam z nimi problemu Zaakceptowały mnie od początku szczególnie młodsza Na polu relacji z dziećmi nie było więc problemów Moi Rodzice jak się dowiedzieli jaką przeszłość ma mój Partner ciężko się załamali Zaczęły się afery ale ja byłam zakochana Zerwałam więc kontakty z Rodzicami Przeprowadziliśmy się Ja robiłam remont dbałam o dom dziewczynki Zapomniałam o sobie Żyłam nim i dla niego On był sensem mojego istnienia Ponieważ on był zmęczony ciężkim rokiem po rozwodzie i w ogóle był zmęczony starałam się odciążyć go we wszystkim Jeździłam po dziewczynki do szkoły i przedszkola Zawoziłam na zajęcia Robiłam zakupy Prałam Sprzątałam i zawsze byłam gotowa spełnić wszystkie jego fantazje On pracował i cieszył się urokami życia Praca spokojny dom szczęśliwe weekendy z dziećmi Tak minęły 2 lata aż postanowiłam zapytać jakie plany ma wobec mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
W końcu ja też chciałabym założyć Rodzinę Chciałabym pewności Jego odpowiedź do dziś dźwięczy mi w uszach Powiedział, że musi się zastanowić Wtedy już chciałam odejść ale nie potrafiłam Nie wiem dlaczego Byłam zbyt słaba a może tak bardzo zakochana Wytrwałam Kupiliśmy wspólne mieszkanie Wybieraliśmy lokalizację Potem walka o kredyt i remont trwający kilka miesięcy W końcu się wprowadziliśmy myślałam naiwnie że teraz to niedługo się oświadczy Nowy wspólny dom nowe wspólne życie Bynajmniej on teraz musiał odpocząć Mnie powoli zaczynało brakować już tej cierpliwości Była żona i dzieci zaczęły wymagać coraz więcej dla mnie było coraz mniej czasu Ostatecznie dla mnie pozostał co 2 weekend sam na sam Wieczorami w tygodniu był w pracy lub z dziewczynkami Sytuacja drugiej partnerki jest trudna Myślisz dobry Ojciec zajmuje się dziećmi ale to nie twoje dzieci i to Ty zostajesz sama odepchnięta bo on musi poświęcić czas swoim dzieciom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
Najpierw zaczęłam spokojnie tłumaczyć dlaczego chciałabym zostać żoną Dziś z perspektywy czasu i doświadczeń wydaje mi się to upokarzające Prosiłam 12 lat starszego partnera rozwodnika z 2 dzieci żeby pozwolił mi zostać jego żoną A on wciąż nie rozumiał po co Ostatnią próbę podjęłam w wakacje Walczyłam o ten wspólny tydzień Wzięłam kredyt żeby zapłacić swoją część bo on nie miał pieniędzy Nie miał bo musiał opłacić kolonie dzieci Taki obowiązek Pojechaliśmy i to był koszmar Pojechaliśmy tylko we dwoje Na miejscu poznaliśmy Panią z dwiema dziewczynkami i on zamiast zajmować się ratowaniem naszego związku zajął się dziewczynkami Wytrzymałam 2 dni po czym zasugerowałam że może powinniśmy zabrać "nasze" dziewczynki W odpowiedzi usłyszałam że mam problem z dziećmi Romantyczne wakacje!? Po powrocie ja nie wytrzymała uciekłam w ramiona przyjaciela To otworzyło mu oczy Zaprosił mnie na kolację i podarował pierścionek No właśnie nie klękał nie prosił po prostu nie chciał żebym odchodziła Powiedziałam nie Po miesiącu wróciłam do domu jego domu naszego domu nie wiem Zaczęliśmy sypiać osobno i zaczęły się awantury

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zahir2008
Kochałam kochałam tak mocno że godziłam się na wszystko błagałam żeby pozwolił mi wrócić Na rodzinnej uroczystości poprosił żebym do niego wróciła Rodzina potraktowała tą wypowiedź jak oświadczyny Wszyscy nam gratulowali i on następnego dnia nie wrócił na noc do domu Zaczął chodzić na randki i potem opowiadał mi z kim się spotyka Ja robiłam dobrą minę do złej gry Słuchałam a płakałam nocami jak nie widział Na te święta wyjechałam do Rodziny Sylwestra spędziliśmy razem Teraz dzisiaj ja siedzę w domu On ma weekend bez dzieci więc bawi się Ja chyba wciąż mam nadzieję ale ten płomyk gaśnie każdego dnia Dziewczyny nie mówię NIE związkom z rozwiedzionym mężczyzną ale bądźcie ostrożne szczególnie jeżeli nie macie własnych dzieci i przeszłości Dajcie Panom po rozwodzie dużo czasu na zastanowienie na odcięcie się od przeszłości na ułożenie sobie życia Nie pozwólcie by zrobił to waszym kosztem żebyście nie usłyszały tak jak ja że musi teraz odpocząć zastanowić się Żal mi tych dziewczyn które teraz uwodzi Bądźcie ostrożne. Ciepła i miłości szczerej i wzajemnej Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjjjjjjjjjjjjj
hej, zyje w podobnym zwiazku tyle tylko ze moj partner ma dziecko przy sobie, dopoki nie pojawila sie nasza wsplna coreczka byl wszystko ladnie pieknie, jego rodzinka mila sympatyczna kochana, nie moglam uwierzy nikomu ze tesciowe sa takie straszne ale jednak kazalo sie ze potraia czlowiekowi zgotowac pieklo, zajmowalam sie malym, zawozilam do przedszkola, gotowalam pilnowalam to teraz mam za to zaplacone dowiedzialam sie ze na razie nie jestem nikim w tej rodziniei nie powinnam sie wtracac nie mamy slubu on rozwod w toku trzeba zatwierdzic w polsce bo to rozwod zagraniczny tez podobnie jak ty domagalam sie przez ponad rok aby go zatwierdzil byly wazniejsze sprawy-robienie pieniedzy- bo oni wszyscy je kochaja cala rodzinka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zahir2008, przeczytałam Twoja historię - koszmar... współczuje Ci bardzo... Ale wiesz, tak od razu sobie skojarzyłam - kolejna historia, która źle się kończy, gdy mężczyzna staje się całym światem dla kobiety. Kiedy kobieta zapomina o sobie i całe życie ustawia pod faceta. To nigdy nie wyjdzie jej na dobre. I to bez znaczenia, czy facet b

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Malowane wrota
no ja mam zamiar zwiazac sie z takim facetem, który jest po rozwodzie i ma 2 dzieci. Troche mnie te przeczytane historie przerazaja:O Dzieci bywaja u niego praktycznie w kazdy weekend co mnie nieco denerwuje. Ale facet jest dobry i kocham go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój facet widuje się z dziećmi u swojej mamy na niedzielnym obiedzie, ale czasem on jedzie do nich, czasem one do nas - nie widzę problemu ani nie ma w tym niczego przerażającego niestety, jak widać, różnie bywa Powiedziałabym, ze warto dbać o siebie, jak w każdym przypadku - nie robić z faceta całego swojego świata, bo to się może kiepsko skończyć. Ustalić sparwiedliwe zasady i pilnować ich przestrzegania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JA JESTEM PO PRZEJSCIACH I MóJ KOCHANY JEST PO PRZEJSCIACH.JAKOS OBOJE STAWIAMY CZOłO SWOIM EX,BYWA TRUDNO,ALE DAJEMY RADę:)pOZDRAWIAM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chcę tylko coś dodać
na początku powiem, ze na nic nie ma reguły (bo na koniec pewnie o tym ważnym zdaniu zapomnę). Rozstłam się z moim mężem rok temu, ale to nie miał być koniec, tylko wyjazd za granicę i "zobaczymy, co dalej". Staz małżeński-spory, wiadomo, ze już różowo nie jest. Dziecko, wspaniałe, kochane, nasze wspólne. Szybko związał się z inną kobietą. Mówił, ze ją kocha. Minęło kolejnych kilka miesięcy i...okazało się, ze mój mąż szuka drogi powrotnej, mówi otwarcie o tym, ze przesadził, że się zachłysnął, że fascynacja mija. Doskonale wiedziałm, że mogę: albo rzucić mu sie na szyję, zalać łzami i "utrzymać", albo poczekac jeszcze chwile i zostawić to wszystko jego działaniom (co jest równoznaczne z tym, ze sam nie zawróci-ze strachu).Nawet pokusił się o formy typu: "mam problem, bo ona chyba jest mocno zakochana". Moje drogie dziewczyny: tamta pani nigdy ode mnie się o tym nie dowie, nie pozna takiej prawdy o nim, nigdy w życiu nie usłyszy tych słów ode mnie (wiemy wszystkie, co sie mówi o żonie-że to fikcja i ze rozwód jest postanowiony). Niestety. Mężczyźni nie są w wielu sprawach dojrzali, gubią się, boją, nie wiedzą, czego chcą...a ja wiem, ze nie chce mi się już decydować za niego. Świetnie mi z tym. Nie chcę żyć i decydować za oboje. Pozdrawiam A...i wierzcie, albo nie, ale te opowieści- matko ile ich, a każda taka sama- zawsze "ten dobry" to ten, który mówi o swoim nieudanym życiu. Ja jestem porzucona. To nic fajnego. Chciałabym tylko, żebyście miały w sobie rozsądek i szacunek do tych żon- Wasi partnerzy kiedyś się z nimi żenili i ślubowali :) a teraz są z Wami. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, ze moje małżeńswto skończy sie w tak banaldny sposób :) trach- i mam. Z dzieckiem rozmawia teraz raz na kilka tygodni. Ja początkowo chciałam dziecku wklejać do głowy różne fajne opowieści, że tata bardzo dużo pracuje, ze nie ma możliwości się kontaktować- już przestałam, bo to bez sensu i nie mam na to siły. Nasze dziecko będzie musiało się z tym pogodzić, że jest teraz nie na pierwszym, drugim czy trzecim miejscu, ale dużo, dużo dalej w kolejce do własnego taty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nie żałuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie podobna sytuacja
jestem w związku z rozwiedzionym człowiekiem Nie mamy jakiś większych problemów - jak się poznaliśmy on był 5 lat po rozwodzie, ja 4 lata byłam wdową - oboje mamy po 2 dzieci - żyjemy ze soba w związku już3 lata, nie mamy zamiaru zawierać ze sobą zw. małżeńskiego, bo i po co? Jego najbliższa rodzina [matka, dzieci, brat] nie ma nic przeciwko mojej osobie, traktują mnie jak członka rodziny. Jego była zona jest wobec mnie ok, nie przyjaźnimy się, ale jak nas los ze sobą zetknie zachowujemy się wobec siebie poprawnie, nienawiści w nas nie ma... Dzieci - nastolatki, lub już zbliżone do tego wieku - nie mamy z nimi problemów. Jest jednak jeden fakt, który nasz związek integruje - żadne z nas nie jest odpowiedzialnym za rozbicie poprzedniego związku - nasze poprzednie związki wygasły zanim się poznaliśmy - teraz jesteśmy szczęśliwi ze sobą... o dzieciach moich i jego nie zapominamy,,,oboje mamy w stosunku do nich zobowiązania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
od jakigoś czasu spotykam się z rozwiedzionym facetem, ma dwojke dzieci, ktore z nim mieszkaja. powaznie traktuje ta znajomosc, i on tez, wszystko idzie bardzo wolno, nie spieszymy sie. coraz czesciej mysle o tych dzieciach, chcialabym je poznac. czy powinnam mu to powiedziec? czy tez poczekac, az on bedzie gotowy na to, aby mnie z nimi poznac? napiszcie co o tym sadzicie? sama mam mieszanane odczucia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmm... wszystko to jest strasznie przykre, my mamy żal do byłych , byłe do nas.... tylko dlaczego większośc ludzi broni tych byłych....? może dlatego, że kobiety nieszczęśliwe, utrudniające życie innym są większością???? My z męzem mamy jego byłą,,konkubinę,, zatruwa nam zycie już 3 rok... koszmar... Koszmarna Ela...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmm... wszystko to jest strasznie przykre, my mamy żal do byłych , byłe do nas.... tylko dlaczego większośc ludzi broni tych byłych....? może dlatego, że kobiety nieszczęśliwe, utrudniające życie innym są większością???? My z męzem mamy jego byłą,,konkubinę,, zatruwa nam zycie już 3 rok... koszmar... Koszmarna Ela...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość współczuję Wam dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meelia
Od dwóch lat jestem w związku z rozwiedzionym człowiekiem. Nie mam najmniejszego powodu do narzekania - kiedy go poznałam był już 4 lata po rozwodzie, ja 3 lata wdową. Oboje mamy po 2 dzieci z poprzednich małżeństw. Od początku naszego związku pewne rzeczy były jasne. On na 2 dzieci płaci alimenty w pewnej kwocie, w pewnych sprawach związanych z opieką nad dziećmi pomaga swojej byłej żonie. Od początku wiedziałam, że mając do wyboru spotkanie randkowe ze mną, a opiekę nad dziećmi wybierze to drugie - nie, żeby mnie nie kochał, ale opieka nad dziećmi to jego podstawowy obowiązek! Ja jestem dorosła, powinnam zrozumieć, że dzieci to świętość! Sama miałam 2 dzieci i rozumowałam podobnie, nie miałam problemu z zaakceptowaniem jego stanowiska. W jego EX też nie dopatrywałam się samych ujemnych cech... Ogólnie - jest odpowiedzialnym człowiekiem, jego EX też nie jest takim straszydłem, całkiem miła kobieta, z dziećmi nie mamy problemów, moi przyszywani teściowie [ślubu jeszcze nie mamy - planujemy na wrzesień] mają dobre relacje ze mną i Ex synową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...cholera,kobiety - ja tez zyje z facetem po rozwodzie,nie jest lato czasami wydaje mi sie ze nienadaje sie na takie klady-ja-ex-on-dzieci i wkolo to amo...ale co robic sama jestem po przejsciach,mam 2 dzieci..pozostac sama/.?czy nauczyc sie akceptowac pewne sytuaje i zyc tak!! chcialabym czasem pogadac z kims o perypetiach z ex zona ale nie mam z kimchyba bede ti wiecej zagladac,,,czasem ciezko mi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość róża2
witam, przerzuciłam się z innego topiku, bo tu chyba lepiej pasuję... Od kilku miesięcy jestem związana z facetem, który jest po rozwodzie. Ma dziecko, które jest z matką. Od początku wiedziałam, że to dużo zmienia. Jednak teraz jest mi coraz ciężej...Długie weekendy, wszystkie wakacje, wszystkie święta...on planuje z dzieckiem. Oczywiście, nie mam prawa zabraniać tego...I rozumiem z jednej strony, że przecież on tęskni za dzieckiem. Wszystko to rozumiem, a jednak moje serce boli. To takie dziwne, bo chodzi mi o to, że zawsze będę "mniej ważna", zawsze na pierwszym miejscu będzie jego dziecko. I to jest niby zrozumiałe, ale boli jednocześnie. Nie ma więc szans na wspólne wakacje, bo w najlepszym razie są wakacje we trójkę...Nie zrozumcie mnie źle...ja nie mam nic przeciwko dziecku, tylko że to tak trudno...to nie moje dziecko...W sumie to obca osoba a tak bliska osobie mi bliskiej...Najważniejsza dla niej...I nie umiem sobie z tym poradzić...z faktem, że jestem i zawsze będę "druga".... Jak sobie z tym poradzić?? Przyznam szczerze, że zaczyna mi to przeszkadzać w planowaniu przyszłości...Jaką ja przyszłość moge z nim planować? Przyszłość w cieniu dziecka?? Tylko nie gańcie mnie za egoizm...PRzecież mam prawo myśleć o sobie....W sumie każdy chyba myśli o sobie, o swoim szczęściu na przyszłość, gdy wchodzi w nowy związek...No przynajmniej podświadomie myślimy o sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania777

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A pomyśl sobie o takiej jednej sprawie - jak będziesz miała swoje dziecko, to też będziesz zazdrosna o czas, który mąż/ojciec będzie z nim spędzać? Też będziesz się czuć na drugim miejscu? Poza tym - bez przesady, że facet będzie spędzał z dzieckiem całe wakacje i każdy weekend, w końcu matka też ma się nim zajmować. Są kolonie, obozy - dziecko jeździ tam samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość róża2
no właśnie to jest trochę inaczej. Po pierwsze dziecko mojego partnera nie mieszka blisko niego, żyją na odległość. Nie ma więc możliwości spędzać z nim czasu na co dzień. Natomiast jest ustalone, że wszystkie wakacje spędza z nim. I oczywiście bardzo dobrze, że tak jest...Ale nie chodzi przecież o te wakacje...To taki przykład tylko...Przykład na to, że nasze życie nie jest zupełnie nasze, to jest budowanie związku z- lub równolegle obok - jego życia z jego dzieckiem. Ten jego związek z dzieckiem to obszar, do którego ja nie będę miała pełnego dostępu... Gdy ja z nim będę miała dziecko? Wiesz, właśnie o to mi chodzi, że to będzie też MOJE dziecko, nasze. To co mnie zastanawia teraz to właśnie fakt, że jego dziecko nie jest moim dzieckiem. Lubię dzieci ogólnie, lubię też jego dziecko, ale nie czuję do niego nic, jest mi...obce niejako...tak samo jak i ja jestem dla niego obcą osobą. Możemy się lubić, ale to nie jest to samo....Właśnie o sferę uczuć mi chodzi, moich uczuć. Zastanawiałam się czy ktoś na tym forum czuje podobnie, lub może uporał się z podobnym problemem. Czy Ty Ewo, byłaś/jesteś w podobnej sytuacji? Ja zwyczajnie boję się, czy poradzę sobie z tym...czy nie będzie to dla mnie zbyt trudne, albo czy ja nie będę zbyt trudna dla nich...Zwyczajnie, boję się. Bo przyznasz sama, że budowanie związku, rodziny, w takiej sytuacji jest nieco inne niż wtedy gdy dwoje ludzi bez zobowiązań spotyka się i rozpoczyna budowanie i dążenie do tworzenia rodziny....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość róża2
Przepraszam, Ewo, nie doczytałam Twoich wypowiedzi wcześniej,widzę , że jesteś w podobnym związku. Być może inaczej bym czuła gdyby jego dziecko mieszkało w pobliżu, gdyby mógł z nim regularnie co tydzień przebywać. Tak nie jest, niestety dla nich przede wszystkim... Co do kolonii i obozów, wiesz, to odpada, bo właśnie chodzi o to, że wakacje mają mieć dla siebie, skoro nie widzą się na co dzień...Nie chodzi przecież o zabicie czasu wolnego dziecka, ale o kontakty z ojcem... Jest też możliwe, że dziecko w niedalekiej przyszłości zostanie pod opieką mojego partnera. To będzie oznaczało, że zamieszka z nami. I czy ja wtedy sobie poradzę? Takie wątpliwości mną targają...Nie chodzi o to, czy technicznie sobie poradzę z prowadzeniem domu, ale o uczucia....Mam takie obawy, że mogę sie czuć nie do końca jak w swojej rodzinie...Ja mogę być "tą obcą"....Jak sobie poradzić z tym? Może przesadzam, może strach ma tylko wielkie oczy...Ale właśnie byłam ciekawa czy może ktoś podobnie przezywał....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie też była taka możliwość, że dzieci zostaną z nami, ale widzisz, ja inaczej do tego podchodzę - Z NAMI, czyli jestem ja i mój M. i do tego dochodzą jego dzieci, a nie - jest on z dziećmi i do tego dochodze ja. To wszystko zależy od podejścia. Wiadomo, że na rozwodzie najbardziej cierpią dzieci i że trzeba robić tak, żeby im się jak najmniej oberwało. Ale to też nie są święte krowy. Trzeba podejść do tego zdroworozsądkowo, a nie dac się omotać emocjom. Porozmawiaj ze swoim partnerem, jak on widzi Waszą wspólną przyszłość, jak sobie wyobraża wspólne ew. mieszkanie, wakacje itd. Jesli chcecie, to rozwiążecie każdy problem, tylko trzeba się o to postarać. Jasne, że nie jest to takie proste, ale w życiu spotyka nas wiele problemów i trzeba sobie z nimi radzić. \"Normalne\" związki, bez \"obciążeń\" też mają problemy i też się rozpadają, nie rzadziej niż te \"z przeszłością\". Tu nie ma żadnej zasady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×