Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

minimonia

za tydzień pogrzeb mojego synka...

Polecane posty

Gość izabellla...
Jest mi przykro, jak każdemu tutaj na tym topiku. Wiadomo, że musi minąć sporo czasu, żeby się z tym bólem uporać. Taka jest kolej rzeczy po stracie najbliższej osoby, mogę Ci jedynie napisać, że twoje reakcje i emocje są adekwatne do sytuacji. Łączę się z Tobą w bólu. Nie przeczytałam całego topiku i być może pisałaś już o tym, ale zapytam: jaka była przyczyna zgonu Twojego syneczka? Bóg nas doświadcza czasami okrutnie, ale chyba ma to jakiś głębszy sens... Dobry znak to to, że możesz zachodzić w ciążę...na prawdę kochana. Znam kobiety, które traciły dzieci na różnym etapie ciąży, czy już po porodzie, ale wkońcu się im udało...i Tobie też się uda. Wierzę w to bardzo głęboko...pozwól sobie na łzy, nie duś ich w sobie, a z czasem zobaczysz, będzie ukojenie, i staraj się maleńka o kolejnego dzidziusia... Jeżeli chodzi o teściów postąpili brzydko....ja mam bardzo podobnych teściów, choć takiej sytuacji nie przerabialiśmy, ale o innej materii. Szkoda, żebyś denerwowała się jeszcze ich zachowaniem, bądź bliżej męża...teraz jesteście dla siebie najważniejsi, nie czuj złości do niego....nikt nie jest winny, że tak się stało. Przytulam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ujrzałem na serca dnie
Nadziei iskierki dwie, jedna to Ty, druga to ja.. jesteśmy skry fruwające na wietrze, czerwone okruszyny słońca....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sparkling frost
Jesli mnie przyjdzie odejsc pierwszemu, Nie daj zachmurzyc sie swemu niebu. I mysl uparcie bez chwili watpienia: To tylko zmiana,a nie rozstanie.(....) Kiedy wiec idziesz lasem,po ktory kroczylismy, Lub prozno szukasz nad rzeka mego cienia, Albo zatrzymujesz sie na szczycie w miejscu, Skad zwyklismy rozgladac sie po lakach, Czy tez na widok czegos bezwiednie szukasz mojej reki, A gdy jej nie ma,czujesz jak rosnie w tobie smutek- Poczekaj. Przymknij oczy. Odetchnij. Wsluchaj sie w moje kroki w twoim sercu. Wcale nie odszedlem:ja dalej ide z Toba. Łezka poleciala...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wstałam rano i napisałam list do synka...tak bardzo mi go brak, tak tęsknię...ciągle biję się z myslami ze moze on mógł przezyc...ale nikt mu nie pomogł, nikt nie podjął próby ratowania mojego synka, jak go urodziłam to zanim ktos przyszedł odciąc pępowinę mineło kilka minut, a ja płakałam ze szczescia ze już jest, i z rozpaczy ze juz jest...wiedziałam ze bedzie tylko chwilę. a moze nie? moze miał być dłużej ale nie udzielono mu pomocy? skoro, jak twierdzą lekarze, nie miał wykształconych płuc, to jakim cudem żył 15 min? co go trzymało przy życiu? musiał jakoś oddychac! raz nawet zapiszczał, cichutenko, jak myszka, ale słyszałam, połozna też słyszała...i nikt nie pomogł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Wiem co czujesz. Po śmierci mojego dziecka też zostało we mnie puste miejsce. Współczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Mimonio! Bardzo mnie poruszyła Twoja historia. Wierz mi - współczuje Ci całym sercem. 😍 Twój topik pełen jest problemów - pozwolę sobie ustosukować się do niektórych.: 1/ Nie powinnaś w żadnym wypadku obwiniać się za to co się stało. Chciałaś urodzić synka, zrobiłaś wszystko aby żył. Nie udało się... Żal, ale trzeba się z tym pogodzić.. Wiem, to bardzo trudne 2/ Drugi problem to zwyczaje w naszych szpitalach położniczych. Gdy żona rodziła starszą córkę przeżyła horror. Szpital przeludniony, na sali porodowej ponad 20 rodzących. Poród trwał... 23 godziny! Żona krzyczała o pomoc - nikt się nie interesował. To było jeszcze za komuny w szpitalu - o zgrozo! - Akademi Medycznej! Dziecku juz zaczynało zanikać tętno. Na szczęscie na sali znalazł się Profesor. Zorientował sie ci się dzieje, opieprzył całe towarzystwo i migiem zaczęła się akcja ratunkowa. Cud, że córcia urodziła sieżywa i bez zadnych uszkodzeń. Tylko główkę miała zniekształconą przez vacuum. Ale to sie u noworodków szybko wyrównuje. Jak widać - także po artykule do ktorego wkleila Kuraiko - do dziś takie przypadki sie zdarzają. 3/ Ciężko m to pisać - ale myślę, że w Twoim wypadku nie było to jednak zwykłe (o ile tak mozna powiedzieć :o ) zaniedbanie personelu. Z tego co piszesz Twój synek miał wadę rozwojową - być może nieuleczlną. I zastosowali wobec niego ukrytą, bierną eutanazję - po prostu poczekali aż umrze. Nie chcę ich osądzać - być może rzeczywiście synek nie miał szans przeżycia. Ale nawet wtedy powinni przynajamniej pokazać, że sie o niego troszczą, że robią coś, żeby go ratować. A oni jak to słusznie napisałaś olali całą sytuację żeby zaoszczędzić sobie wysiłku. Żenada....:( 4/ Problem kolejny: co dalej? Masz silną wolę żeby mieć dzieci - i jestem pewien że następnym razem się już uda! Życzę Ci dużo odwagi i siły ducha :) Jeśli mogę coś doradzić - przy następnym porodzie postaraj się o obecność męża lub innej bliskiej i życzliwej osoby. Z doświadczenia wiem (byłem przy narodzinach młodszej córki - pełna kultura) że to bardzo ważne by w tej trudnej chwili byl ktoś bliski. Także dlatego, że ma to wpływ na szpitalne obyczaje. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco i zyczę, mimo wszystko, dużo pogody ducha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama.Krzysia
Nie czytałam całego topiku, ale wiem co czujesz. Dokładnie. Straciłam synka. Żył 23 dni. W żadnym razie się nie obwiniaj, nie ma w tym Twojej winy, chociaż wiem jakie myśli krążą po głowie. Przeżyjesz, chociaż ja tez myślałam że umrę. Nie ma wiekszego bólu niż ten po stracie dziecka. Może ten topik Ci pomoże. Tam są ludzie którzy przezyli to samo co Ty. Mój synek bawi się teraz razem z Twoim i Wiesz...przynajmniej już nic, absolutnie nic Go nie boli. http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=16556 Z tamtąd mam też ten wiersz. Bardzo zapadł mi w pamięć. I wbrew pozorom na mnie z czasem zaczął działać bardziej optymistycznie. Melodia niecała Wierzę, że jesteś, że gdzieś tam istniejesz I że rozumiesz dlaczego. Wierzę, że nic się bez celu nie dzieje Tyle spotkało nas złego. Żyję nadzieją, że znów się spotkamy A wtedy światu wybaczę. Żyję nadzieją, ze nie brak Ci mamy Nie mogę myśleć inaczej. Niewiele tak czasu nam było dane Zaledwie kilka tygodni To jakby nuty raz tylko zagrane Fragmentu twojej melodii Lecz ja nauczyłam się ich na pamięć I będę po cichu nucić Czasami tylko mój głos się załamie Bo wiem, że nie możesz wrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuję wszystkim za wpisy. koneserd, dzekuję ci za zainteresowanie i głębszą analizę tego co sie stało. teraz ja się ustosunkuję. myslę za każda matka osierocona do konca życia bedzie sobie wypominac to co się stało... mimo ze podswaidomie wiem ze nie mogłam nic zrobic, ale moze jednak? moze gdybym pojechała do innego szpitala, albo zrobiła to dzien wczesniej... dlaczego nie mogłam przewidziec tego co się stanie? są przecież sposoby na uratowanie ciąży.. powodem mojego porodu była niewydolnośc szyjki macicy, pewnego dnia po prostu się rozwarła... całą ciążę miałam z nią problemy, dlaczego zaden lekarz nie zaproponował zaszycia mnie? mogłam sama na to naciskac... zwyczaje w naszych szpitalach...ja byłam samiutka na sali, za ścianą było kilka osob, położne, pielęgniarki, jakiś lekarz... noc sylwestrowa, a ja krzyczałam z bólu 24 h i psułam im zabawę. nie chceli do mnie przychodzic, bo po co? i tak wiedzieli co się dzieje, to nie był przecież ich pierwszy poród, takich sytuacji mają tysiące. ale to był MÓJ pierwszy poród, nie wiedziałam co się dzieje z moim ciałem, nie byłam przygotowana, a nikt z nich nie powiedział mi co mam robic- jak oddychac, przeć czy nie przec... urodziłam sama... mój synek był zdrowy, jak na ten etap rozwoju. nie miał żadnej wady. 2 tyg wczesniej byłam na usg, wszystko super, nawet był trochę większy niż powinien być. nie ratowali go ze względu na to ze to był 23 tydzien ciąży... tak po prostu założyli ze nie ma szans. po odcięciu pępowiny żył 11-12 minut, skąd brał siłę? musiał jakoś łapać oddech chyba... to mnie najbardziej dręczy, ze być moze miał szansę, ale mu ją brutalnie odebrano. moze walczył o ten oddech, moze gdyby coś zrobili.... mąż nie mógł być przy porodzie, rodziłam w nocy, wyprosili go z sali po 20, juz wtedy miałam potworne bóle, ale nikt jeszcze nie mówił mi że rodzę. jemu też nie... urodziłam o 6.20 w nowy rok... mąż bardzo ubolewa nad tym ze nie było go przy mnie, chciał byc...tym bardziej mu przykro jak sie dowiedział ze nawet personelu nie było. gdyby on tam był, moze by się ruszyli do roboty, i jakoś mi pomogli. jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję, pisanie o tym co się stało przynosi mi moze jakąś ulgę, czasami łatwiej wygadać się przed obcymi, niż przed rodziną, oni też cierpią, a ja nie chcę im dokładać swoich prywatnych odczuć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyno kochana ._____
mogę sie domyślac co przeszłas ...mój synek urodził sie wczesnie w 7 tyg ...od razu OIOM inkubator podejrzenie wszystkich wad świata:O ...i na dodatek wszyscy mieli mnie gdzieś ...:( przeszliśmy z mezem piekło ! 4 dni po porodzie rozkładali bezradnie rece ...dziecko musi być w specjalistycznej klinice ...przyjechała specjalna erka i zabrali mi synka ...niewiele pamietam gdyż byłam tak spłakana ,ze dostałam (?) podobno jakies zastrzyki ...dla mnie w karetce nie było miejsca. Pojechałam więc do domu spakowałam rzeczy i pojechałam 200 km za dzieckiem ze zdretwiałym sercem ...ta noc w domu to był koszmar spałam z maleńkim kaftanikiem mojego synka ,pachnącym oliwką i nim.. bardzo ci współczuje ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie przepraszaj kochanie - nie ma w tym żadnej twojej winy dałaś mu tyle miłości ile mogłaś bardzo współczuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minimoniu , ja czytałam Cię od dawna na topiku Maj 2008 i na innych. Jest mi strasznie przykro, ale mam do Ciebie prośbę - poinformuj zwierzchników tego oddziału o tym jak Ciebie potraktowano. Bo widocznie akcja - \"rodzic po ludzku\" to za mało. Może dzięki temu następna dziewczyna w tym wielkim bólu będzie potraktowana inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz moje oburzenie juz nie zna granic. Źle odczytałem Twoje poprzednie posty - synek nie miał wady rozwojowej tylko po prostu był wcześniakiem!!! 23 tydzień to bardzo wcześnie. Kiedyś przyjmowało się że płód ważący poniżej 1000 g nie ma szans przeżycia. Ale dziś ratuje się już nawe wcześniaki ważące 500-600 g! Nie wiedziałaś że rodzisz - oni pewnie też nie! Ale kto zostawia kobietę w Twojej sytuacji bez pomocy i to bardzo troskliwej. Po pamiętnej aferze z pielęgniarkami bawiącymi się wcześniakami jak lalkami już nie wiem jak wielkiej znieczulicy mozna się jeszcze spodziewać po naszej służbie zdrowia - szok!!!! Noc sylwestrowa.... horror!!! Przecież Ci ludzie nie byli na balu lecz w pracy na dużurze!!! Mogli sobie odpuścić planowane zabiegi ale nie ratowanie życia matce i dziecku! Do rzeczy - uważam że tę sytuację powinniście szczegóowo opisać i zglosić w prokuraturze oraz Naczelnej Izbie Lekarskiej. Nie sądzę co prawda, że coś wskurasz w sensie ukarania winnych tego \"olania\" Chociaż nie jest to wykluczone. Materialnych dowodów nie ma, nie masz też świadków a oni będą zeznawać tak jak się umówią. Nikt nie przyzna się do błędu a tym bardziej do świadomego zaniedbania obowiązków. Ale mimo wszystko uważam, że warto to zrobić. Oczywiście - to nie zmniejszy Twojego bólu; anie wróci życia synkowi. Ale tym ludzim napędzisz stracha. Będą się musieli ostro tłumaczyć i następnym razem dobrze się zastanowią czy mogą spedzać noc przy lampce szampana miast przy pacjentce. I o to właśnie chodzi - zeby inne kobiety (a kto wie czy też nie Ty) nie przeżywały w przyszłości tego co Ty przeszłaś. Jeszcze raz serdecznie Cię pozdrawiam! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Długo mi zeszło pisanie poprzedniego postu a tymczasem Jerta napisała coś podobnego. Z tym że uważam, że poinformowanie dyrekcji szpitala to za mało. Wiadomo - "ręka rękę myje". Tu powinien wkroczyć ktoś z zewnątrz. Skonsultuj się też z lokalnym rzecznikiem praw pacjenta. Słyszałem że jest taka instytucja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę tak samo, opisz to wszystko, właśnie teraz w tym wielkim bólu. My płaczemy czytając - to może i w tych ludziach wrócą jakieś ludzkie odruchy. Kiedyś ktoś \" rozpętał\" akcję \"rodzić po ludzku\" - teraz czas na nastepną akcję \" rodzić po ludzku w każdej sytuacji\". Bo w tym kraju tylko \"akcje\" wychodzą świetnie. Nie wiem czy to dobrze, ale jak tak musi być ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jerta----> Pamiętam tę akcję. Uważam że zrobiła ona wiele dobrego. Obyczaje w wielu klinikach położniczych naprawdę się zmieniły. Niestety - jak widać nie wszędzie. Gdy porównuje dwa porody mojej żony - niebo a ziemia. O pierwszym juz pisałem. Drugi - indywidualny pokój, swoboda i ntymność. Mąż (czyli ja) cały czas z żoną. Miła położna, życzliwy personel. To był państwowy szpital. Taki poród wiązał się z niewielkimi kosztami dodatkowymi ("dobrowolny" sponsoring oddziału) ale było warto by żona rodziła bezstressowo. Pozdrawiam! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napisałam do fundacji rodzic po ludzku, jakos chaotycznie mi wyszło... a im dłuzej o tym myslę, tym więcej mam im do zarzucenia... 2 godz po zabiegu wyłyzeczkowania macicy ( o którym dowiedziałam się z karty, przy wypisie) pielegniarka kazała mi iśc do łazienki. ledwo doszłam, zwymiotowałam, i straciłam przytomnosc. mąż wezwał pomoc, odwiezli mnie na wózku na sale. po kolejnych 2 godz znów mi kazali iśc, znów zasłabłam... za 3 razem, juz sama zadecydowałam ze pojdę, jakoś doszłam z powrotem. czemu kazali mi chodzic kiedy jeszcze nie mogłam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minimonia jakbyś potrzebowała wsparcia odnośnie zgłoszenia doniesienia na prokuraturę to przerabiałam to w zeszłym roku w okolicach maja-czerwca. Jakby co służę pomocą. My czekamy właśnie na opinie biegłego w sprawie \'nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka podczas porodu\', czyli naszej córeczki. Z tym że u mnie był poród w terminie. Ale warto coś zrobić, to nic nie kosztuje, a milcząc dajemy przyzwolenie na takie praktyki. Przytulam Cię i jakby co to jestem... chyba wiesz gdzie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minimonia wejdz na strone www.dlaczego.org.pl jest to strona poswiecona rodzicom po stracie dziecka. Ja sama stracilam synka w 26 t.c. wiec wiem przez co przechodzisz. Trzymaj sie Kochana....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takaja, przykro mi że ciebie tez to spotkało :( ja na razie jeszcze nie wiem co zrobię, nie chce mi się z nimi sądzic, bo nie o to mi chodzi. dziecka pewnie i tak by nie uratowali... ale chozi mi o to, zeby nie pozostało bez echa to, jak się traktuje kobiety rodzące, zwłaszcza w tak specyficznej sytuacji jak moja- rodziłam dziecko skazane na śmierc... moze gdyby mnie nie potraktowali jak śmiecia to łatwiej by mi było przejść to wszystko teraz? do tej strasznej tragedii nie dochodziłyby myśli o tym obłędnym strachu, o wielkiej samotności i nierozumieniu własciwie tego co się dzieje. czy byłoby mi łatwiej przejść to wszystko, gdyby wspomnienia z porodu były inne? gdyby pozwolili mężowi być ze mną ( znalazłam w prawach pacjenta ze mogł byc, nawet w nocy), a jesli nie męzowi to chocby jakiejs położnej? o ile lepiej bym się czuła gdybym wiedziała co się dzieje ze mną, gdyby ktos mi powiedział co mam robić? wydaje mi się ze byłoby mi lżej, mając mniej traumatyczne przezycia z porodu... chciałabym zeby inne kobiety juz tak nie miały, to takie straszne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Minimoniu, przeczytałam wszystko. Jeśli starczy ci sił powalcz właśnie dla tych innych żeby lekarze tak nie traktowali ludzi i dla pamięci Kamilka. Skonsultuj też te problemy z szyjką macicy z jak najlepszym ginekologiem (popytam się czy są jakieś sławy od tej materii). Boję się że to może jakieś uszkodzenie po wyłyżeczkowaniu po poprzedniej stracie :(. Na pewno spróbuj za jakiś czas znów być mamą! O braku ukojenia w kościele wiem tylko tyle, że ja nigdy siły i ukojenia tam nie znalazłam. Jestem praktycznie od dzieciństwa raczej nie wierząca (choć szukałam długo).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, faktycznie prokuratura nie spełni tej misji, na której Ci zależy. Życzę Ci ukojenia bólu, wierz mi będzie lepiej, choć czekają Cię na pewno trudne chwile. Ale one mijają, a później wychodzi słońce, choć czasami wcale tego nie chcemy. Zobaczysz jeszcze będzie pięknie, a Wasz synek na zawsze będzie gdzieś w pobliżu w Waszych myślach, słowach i gestach. Trzymaj się ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **Natalka**
Droga Autorka bardzo Ci współczuję i wysyłam Ciepełko. Bardzo mi przykro z powodu Twoje nieodżałowanej straty. Pamietaj, ze ON jest zawsze prz Tobie. Przytulam do serduszka. Moj Boze, nie rob takich okrucienstw.. Nie rob... Przytulam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i życie toczy się dalej... przykro mi z tego powodu, ale czasu się nie cofnie, żyć należy dalej, matką zapewne będziesz mogla być ponownie, więc staraj się aby zapomnieć, albo raczej wypełnić pustkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×