Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lulu2008

NIEPŁODNOŚC???-nieudane starania o dziecko!

Polecane posty

witam papierowe nożyczki:) dziewczyny byłam u wróżki, wiem, dla mnie już na leczenie za późno, przyjechała kumpela i se wyskoczyłyśmy, w mordę, wiecie co now aż mnie zatkało i łezka w oku się zakręciła:) no więc: jestem w czepku urodzona i będę żyć długo:) choroby mnie lubią ale to nie moja wina, po prostu mi się przytrafiają, i najważniejsze, będę miała chłopczyka i dziewczynkę:) pierwszy będzie chłopak, powiedziała, żebym piła kwiat jasnoty białej bo mam problem z przydatkami i pęcherzem (prawda) i zajdę z chłopcem:) niestety nie wspominała nic o bliźniakach ale parka będzie:) aha na zakończenie powiedziała, że będzie spadek bo umrze kobieta u mego męża w rodzinie... i że były teraz dwa pogrzeby dwóch mężczyzn - i to też była prawda....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazika na jakie leczenie za pozno? tez bym poszla do wrozki ktora by mi powiedziala ze zajde w ciaze:D ale z 2 strony raz bylam i mi wywrozyla ze sie pokloce albo rozejde nawet z m....no i sie nie rozeszlam (na szczescie;)) ale to byla kijowa wrozka, bo specjalnie sciagnelam obraczke i nie powiedzialam zem mezata, no a ona jak mi o mnie opowiadala to wcale tego nie wiedziala/widziala:) tak mi sie przypomnialo: przychodzi gosc do wrozki do mieszkania i puka.... a ona: kto tam? na co facet: co z ciebie za wrozka jak nie wiesz? odwrocil sie na piecie i poszedl:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siema dziewczynki!!! Dzisiaj na krótko Klempa, przeczytałam Twoją historię na linii: babcia- kot i chcę cie "ostrzec", że śmiać się nie będę:) i wcale za głupka Cie nie uważam:) Ja mam przekonanie, że takie rzeczy, których nie da się wytłumaczyć istnieją i jak dla mnie to nie ma żadnych wątpliwości co do tego. Sama różne "dziwy" przeżyłam i wiem, że coś pomiędzy "niebem a ziemią" się dzieje. Jeśli kiedyś temat wróci to chętnie wam opowiem historie od której włos się wam na głowie zjeży:) Klempa, jeśli będziesz chciała kotka to wstrzymaj się to dostaniesz ode mnie:) Widziałaś już moje szczęścia- to niebawem urodzą się ich siostrzyczki i braciszkowie:) Mogę Cię zapewnić w dwóch kwestiach: że będą przepiękne i po drugie- gwarantowany dobry charakter (co nieczęsto u kociaków się zdarza). Dziewczyny co do tematu: kot-ciąża to ja myślę, że to takie dmy=uchanie nawet nie na zimne a na gruby lód.. Za czasów naszych mam, w co drugim domu był kot i nikt nie słyszał ani o tej chorobie i nie pamiętam, żeby jakakolwiek moja ciotka, sąsiadka czy koleżanka mojej mamy miała ciążę. Nie powiem na 100% bo nie jestem lekarzem i może nie znam dobrze faktów ale nie sądzę żeby to miało jakieś znaczenie dla ciężarnej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginekolog pyta ciężarną: - Czy chce pani, aby mąż był przy porodzie? - Nie ma potrzeby, przy poczęciu też go nie było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam mamusie zaciążone i te co to niedługo zaciążą :) piszę ale kipsko leje mi się z nosa, więc jeszcze 6 dni bo czy leczony czy nieleczony katar to tydzień lub 7 dni :) co do toxoplazmozy- ja miałam psa 13 lat, kota nigdy. Fakt pies był po dwóch operacjach i chorował na dziwne przypadłości, ale zawsze był czyściutki. Moja siotra (która ma już 1,5 roczna córkę) nie przeszła toxo. Natomiast mnie kiedyś ugryzł kot, własciwie kotka. Ale to tak bolesnie mnie ugryzła, kilka razy poprawiając odpowiednie wbicie ząbków w moją dłoń że musiałam dostac zastrzyk przecitężcowy. Nidgy w życiu bym tego faktu nie skojarzya dopóki rok temu nie zrobiłam sobie badań na toxo- i okazuje się że przeszłam :) Lubię koty ale tamten był okrutny i zły! Coś mnie plery bolą, do tego poprzsztykałam się dziś w pracy z kulezankom i mam troche doła, a najśmieszniejsze że zadnej moje winy wkłótni nie ma, chyba hormony nam się skrzyżowały :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam wieczornie. Mam juz zwolnienie :) Kaziko, chyba będę chciała znac płec, ale mam dziwne przeczucie, ze to chłopczyk-szczególnie po wczorajszym szaleństwie a ekranie-to dziecko walczyło z tym penisem z USG :) Kopało jak żabka nóżkami i uderzało raczką. zazwyczaj dzieci się boją i zasłaniają oczka, a moje małe Wariatuńcio tylko chwyciło się rączkami za główke i dalej naparzać tego penisa. Mój mąż mówi, ze według niego ono było bardzo przestraszone i walczyło. Tym bardziej, ze nie mogli zbadac tej przeziernosci karkowej i gnekolog majtała moim brzuchem i straszyła maluszka. Jeszcze dziś czuję brzuch obolały. Tak,dziewczyny, to cudne uczucie obserwować dziecko- ale fikołek,a właściwie salto, które zrobiło, było szczytem-łzy miałam w oczach :) Klempo, co do Twoich wrażeń kotowych, to przypomnij sobie, ze ja napisałam Ci, ze kotek zrobił swoje i poszedł dalej :) Ja też wierze w takie różne "czary". 1 czerwca zmarł mój chrzesny i wtedy pomyślałam, ze robi miejsce kolejnej osobie w rodzinie, 5 czerwca zaszłam w ciążę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, bardzo się cieszę, że nie wzięłyście mnie za jakąś wariatkę. Ja naprawdę wierzę w tego kota, a już całkiem powaliły mnie na łopatki te zapałki. Kurde, to wyglądało jak jakiś znak, jakby Babcia chciała mi powiedzieć, że mam się nie martwić, że to Ona była tym kotem itp. Ty bardziej, że ten mój kotek przepadł jak kamień w wodę i ani widu ani słychu po niej. Lulu, gdzieś nawet kiedyś czytałam, że często jest tak, że ktoś w rodzinie umiera to zaraz pojawia się ciąża. Także ja też w to wierzę. No, to chyba prawda, że moja kicia zrobiła swoje i poszła dalej. :) Katarino, bardzo chętnie przeczytam Twoją historię. Lubię takie klimaty i ogólnie interesuje mnie to. :) Więc czekam na opowieści. :) A co do kotka to jeśli żadnego nie skombinuję to dam znać co do tych od Ciebie. :) Wiem jedno, kotka na pewno mieć muszę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam piękne Panie lulu- zwolnienie? czyli już odpoczywasz do końca ciąży? W pracy już wiedzą? to musi być niesamowite uczucie widać brykające maleństwo w brzuszku... łezka sie może zakręcić... Klempa- śmiesznie by wyszło jakbyś zdecydowała się na drugiego kotka a Twoja by wróciła :) Ciekawe co marzenie porabia. Nie macie do niej kontaktu na NK? Mam nadzieje że u niej wsio gra! niestety muszę już spadać miłego dnia :) i początku weekendu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
salana mam nadzieję, że już Ci z nosa tak nie leci??? bo bez sensu w upał się smarkać... wiem co czujesz bo mi leci z jednej dziurki nosa, dziwne to przeziebienie... i nie przesadzaj z tym początkiem weekendu jeszcze cały dzień:) oj lulu ale fajnie:) w którym tygodniu już tyle widać??? nadal nie masz dolegliwości ??? jakoś tak mi się zdaje jakbyś dopiero zaszła a tu już dziecko na monitorze:) tak wszystko szybko leci:) MDaisy przypomniało mi się, że mój zimą jak padał śnieg to myślał, że ktos się z nim bawi i skakał za płatkami po balkonie, a że kafle śliskie to mu tyłek jeździł, też komicznie to wyglądało.... potrafią rozbawić:) a kawał zarąbisty o tych dzieciach:) corina chodziło mi, że dla na leczenie za późno bo po wróżkach chodzę:) Katarina wal z historią jak w dym:) ja też ciekawa jestem:) Klempa za wariatkę Cię wzięłyśmy już dawno temu:) - taki żarcik:) a Ty kiedy usg???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Salana, miałabym niezły sajgon jakbym miała dwa koty. Ale fajnie w sumie. Jakoś dałabym radę, a im byłoby wesoło. :) Ja mam namiar na Marzenie, napiszę do Niej. Jednak wydaje mi się, że nic z tego, bo jest wyjechana. :) Kaziko, na usg idę 19 sierpnia, czyli już w środę. Wtedy jak lekarz wyznaczył mi tą datę to było jeszcze 3 tygodnie i myślałam, że się zesram i nie doczekam. :D Ale nawet jakoś zleciało i teraz to już jak z bicza strzelił. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ależ się wczoraj uśmiałam z Męża. :) Spał se chwilkę po południu po pracy. Ja weszłam po coś do sypialni i ten się nagle przebudził i jak nie wyskoczy. Myślałam, że zawału dostanę. Jemu się zawsze coś przyśni i potem wyskakuje jak dziki. Do tego mówi do mnie: "Te pierdolone taśmy produkcyjne już od ponad pół godziny lecą. Co się obudzę to to jest". A na TVN Turbo leciało "Polak potrafi" i coś tam produkowali. Coś Mu się przyśniło i pieprzył bez sensu. A potem jeszcze mnie zapytał: "Ile warty jest nasz balkon??". Nie wiem, czy w dobie kryzysu chciał go komuś wynająć czy co. Oczywiście jak wstał to nic nie pamiętał. :D A ja miałam z Niego polew. :) Kiedyś wywalił mnie w nocy z łóżka i krzyczy. Madzia, jest 3.50, zaspaliśmy!!! Mieliśmy wstać jak zawsze o 2. No to ja wstałam, umyłam zęby, zrobiłam se już stelaż na ryju i słyszę jak Mąż wstaje. Dziwne mi to było, bo trochę za wcześnie wylazł. Wyszedł i mówi: "Wiesz, źle godzinę dojrzałem i jak cię budziłem była 23.50. Czyli nie zaspaliśmy. Kładź się jeszcze". A ja wymalowana, z umytą mordą i weź tu potem zaśnij jak masz oczy jak latary. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hello :) Katarina czekamy na historię:) Klempa ja wcale się nie śmieję, ja tam wierzę w takie czary mary. Mój ojciec kiedyś miał takie zdarzenie, że jechał gdzieś spóźniony gnał jak wariat, wyprzedzał wszystko co się dało i nagle zadzownił jego brat, by mu powiedzieć, że urodził mu się syn, ojciec zwolnił, pogadał, pogratulował i wyjechał zza zakrętu wprost na wypadek, tir jadący z naprzeciwka zjechał na jego pas kilka aut przed nim. Wypadek był śmiertelny. No i ciary, bo ten telefon z wiadomością o nowym życiu spowodował, że zwolnił i uratował swoje, gdyby nadal gnał i wpyrzedzał to byłby tym, w którego przywalił tir. Może to nie o duchach, ale o przeznaczeniu, ale ja tam wierzę, że ktoś tym pokierował... lulu no to zapaśnik Wam rośnie, fajnie, w razie czego da sobie radę w życiu:) dobrze, że jesteś na l4. małpy niet. temp 37,2...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daisy, ja wierzę w takie opowieści. I wiem, że to może być prawda. Czasem nas coś chroni przed złym i nie daje nam zrobić krzywdy. Ja w ogóle lubię takie historie. Jakoś od dziecka tak miałam, że ciągnęło mnie nieznane i tajemnicze. Ja w tą moją Babcię coraz bardziej wierzę. Nawet te zapałki sobie zostawiłam... Tak samo pociąga mnie temat śmierci i chyba dlatego wybrałam się na sekcję zwłok. Jednak możecie być spokojne, nie jestem nekrofilem i nie mam pociągu do zakopanego. :D :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobry:D piaaaatek dzis jak dobrze... to ja zaczne od tylu...daisy tempka dobrze wyglada, a ktory to dzien? i czy juz jest spozniona? klempa uwielbiam takie akcje jak twoj mial wczoraj:D moj jak idzie wczesniej spac- co sie sporadycnzie zdarza, to potem jak ja wchodze to sie budzi nagle, zszokowany, gada od rzeczy i zachowuje sie tak jakby go nagle zrzucili na innej planecie, rzuca sie i nie wie gdzie jest....najlepsza ma mine, no rozwala mnie zawsze:) ciagne go oczywiscie za jezyk i potem mam polew jakie farmazony wygadywal:D lulu, ale Wam charakterne dzieciatko rosnie:) super, ze wszystko jest ok no i ja tez ciekawa tej historii, choc potem pewnie mi sie to bedzie po nocach snilo;) ale nas trzymasz w ciekawosci katarina.....😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tak jeszcze o zwierzakach i jeżdzeniu tyłkiem po posadzce - mój pies, który uwielbiał gonić za piłeczką w razie brzydkiej pogody lub lenistwa właścicieli ( częściej to drugie) latał po przedpokoju dość wąskim i długim i kiedyś zmieniliśmy tam posadzkę na kafle, dość śliskie i możecie sobie wyobrazić co tam się wyprawiało, nogi jak na lodzie, ostre hamowania zakończone klaśnieciem tyłka o ścianę:) Corina, to dop 1szy dzień, dziś miała być, więc się jeszcze nie podniecam... No dobra, kłamałam, podniecam się troszeczkę, żeby nie zapeszyć, bo mam @ jak w zegarku zazwyczaj. A u nas od gadania w nocy ja jestem, historii z tym związanych mąż mi opowiada masę, kiedys w środku nocy usiadłam na łózku, wzryszyłam ramionami, powiedziałam " i ch**" i poszłam spać, albo skopałam M biodro bo śniło mi się , że mnie atakują kosmici:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tak jeszcze o zwierzakach i jeżdzeniu tyłkiem po posadzce - mój pies, który uwielbiał gonić za piłeczką w razie brzydkiej pogody lub lenistwa właścicieli ( częściej to drugie) latał po przedpokoju dość wąskim i długim i kiedyś zmieniliśmy tam posadzkę na kafle, dość śliskie i możecie sobie wyobrazić co tam się wyprawiało, nogi jak na lodzie, ostre hamowania zakończone klaśnieciem tyłka o ścianę:) Corina, to dop 1szy dzień, dziś miała być, więc się jeszcze nie podniecam... No dobra, kłamałam, podniecam się troszeczkę:) żeby nie zapeszyć, bo mam @ jak w zegarku zazwyczaj. A u nas od gadania w nocy ja jestem, historii z tym związanych mąż mi opowiada masę, kiedys w środku nocy usiadłam na łózku, wzruszyłam ramionami, powiedziałam " i ch**" i poszłam spać, albo skopałam M biodro bo śniło mi się , że mnie atakują kosmici:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
apropo snow.... wlasnie sobie przypomnialam ze snilo mi sie ze moja ciotka podpiela sie do naszego szamba rura od odkurzacza:D nie wiem co bylo dalej ale akcja w snie byla dosc wartka, tylko oczywiscie zapomnialam.... daisy to ja nic nie mowie i tylko trzymam kciukasy;) a co do zabaw zwierzakow to nasz labrador uwielbial robic rajdy w pokoju do okola stolu, po kilku okrazeniach wypada do przedpokoju, potem zakret do kuchni, tam kilka okrazen i z powrotem:) oczywiscie na zakresie z pokoju do przedpokoju mial poslizg na panelach i wygladal klasycznie jak z kreskowki machajac lapami, probujac sie zmiescic w zakrecie i hamujac tylkiem o podloge rownoczesnie, zeby zminimalizowac sile odsrodkowa wyrzucajaca ja na szafke:D przekomicznie to wygladalo teraz czasem tez ma takie odchyly z tym ze wazy 4o kilo wiecej i jest 10 razy wieksza. wiec wyglada to jeszcze komiczniej bo ciagnie tylkiem po podlodze bo nie moze sie zmiescic i dobrze rozpedzic, w dodatku taranuje wszystko co staje jej na drodze. 40 kg perszing pedzacy przez dom jest dosc niebezpieczny jednak:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a propos zwierzaków:) naszemu czasami jak słońce w dyńkę przygrzeję to dostaje ataku ucieczki, ogólnie zachowuje się niczym prześladowane zwierze, które musi uciekać i kiedyś wychodziłam z pokoju a tu taki perszing pod nogi mi wpadł, a że jeszcze pranie niosłam to takiego orła wywinęłam że do przedpokoju wpadłam jak długa i tak gruchnęłam, że wstać nie mogłam, a było to na następny dzień po ściągnięciu gipsu z reki, i tak sobie akurat leżę wyciągnięta jak długa w przedpokoju i wchodzi na to mój mąż ze sklepu: Ciebie to na 5 minut zostawić w domu samej nie można, co znowu na pogotowie jedziemy? - jak zwykle ostoja spokoju... oczywiście upadłam na tą połamaną rękę...zwierzaki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazika tez niezle:D nasza lubi sie bawic w ten sposob, ze stajemy z m kilkadziesiat metrow od siebie i wolamy ja na przemian i ona tak lata jak glupia od jednego do drugiego. zazwyczaj wyhamowuje tuz przez stojaca osoba i zawraca, albo obiega w kolo i leci z powrotem. no i kiedys ja nieopatrznie kucnelam jak ja wolalam i niestety nie zdarzylam wstac a ona nie wyhamowala i takie 30 kg przywalilo we mnie. dodam ze to bylo w zimie i bylo slisko, wiec wylozylam sie jak dluga. m myslal ze ze mnie zostal nalesnik, bo pies sie uwielbia rozpedzac na maxa przy takiej zabawie:D kurde na temat zabaw ze zwierzakami to chyba bysmy mogly bez konca, ale one sa naprawde mega pocieszne:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hahah, udane są te Wasze zwierzaki. :) Można nieźle się uśmiać. :D Moja Koczilla jak kiedyś dostała głupawki to latała po całym domu jak koń jakiś. Tak zapierniczała, że nie było jej widać, tylko słychać tak waliła kopytami. :D Ja akurat kucałam przed szafką w koszuli nocnej. Wyciągałam chyba pościel. Ten małpiszon jak leciał to nie wyhamował, wleciał mi pod tą koszulę i ugryzł mnie w gołą dupę. :D Ale miałam ubaw z niej. :) Daisy, to może to jest to. :) Życzę Ci, aby okres nie przyszedł. :) Corina, udany jest Twój Mąż. Chyba dużo ludzi ma takie akcje jak się jeszcze nie obudzi. :) To ja kiedyś jak byłam jeszcze młodsza w środku nocy wzięłam kołdrę pod pachę, wlazłam do szafy i nalałam se do klocków. Śniło mi się, że na kiblu jestem. :D Dziewczyny, jaką ja mam masakryczną awersję do lodówki. Fuj, tak mi z niej wali, że otwieram ją z zatkanym nosem i zamykam jak najszybciej. Okropnie mnie te zapachy drażnią i nie umiem przełamać tej niechęci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to same się prosiłyście :P Mam nadzieję, że was nie zanudzę.. Oto pierwsza historia po tytułem :) : Trzy razy goniona przez kostuchę :) Miałam takie trzy dziwne przypadki w ciągu ok.3 lat. Pierwszy: byłam kiedyś na wyjeździe ze znajomymi (rok 1997). Mieliśmy zarezerwowany lot śmigłowcem na drugi dzień. Ale wobec tego, że strasznie popiliśmy to na drugi dzień był mocny zrzut i oprzytomnieliśmy dopiero wieczorem i juz nie było szans na wylot. Na następny dzień już wracaliśmy do domu i helikopterowa wycieczka nam przepadła :(. Wróciliśmy do domu i w wiadomościach podali, że ten właśnie helikopter (jedyny nna wyposażeniu hotelu, w którym urzędowaliśmy) spadł i na miejscu zginęła cała załoga.. To był nasz kurs- w międzyczasie nie latał. Była jakaś poważna usterka i jeśli byśmy wtedy wsiedli to byłoby po nas. Ok, fuks- gdyby nie kolejny przypadek niedługo po tym zdarzeniu. Drugi: Rok 1999. Pracowałam w sklepie i nie miałam jeszcze chwilę auta. Po pracy zawsze czekałam na przystanku autobusowym w drodze do domu. Co ściślej moge dodać- to to, że stałam zawsze pod drzewem- z dala od innych na przystanku bo sobie paliłam i tam miałam taką swoją miejscówkę :). Któregoś dnia pojechałam z tatą kupić sobie moje pierwsze auto. Za jakieś dwa dni dokładnie pod drzewem- na mojej miejscówce zginęła dwójka ludzi od uderzenia piorunem.. Trzeci: Po zakupie auta, po jakimś czasie wkręciła mi się w podwozie duża gałąź. Była na tyle cienka, że nie przeszkadzała w jeździe i na tyle szeroka, żeby ją było słychać:) Ja jestem leń i tak z nią jeździłam długi czas. Pewnego dnia wybierałam się do CH po coś i wyjechałam z domu. Nagle mój samochodowy "bajer" zaczął mi strasznie przeszkadzać- nie wiem dlaczego akurat wtedy tym bardziej, że się spieszyłam żeby zdążyć przed zamknięciem sklepu. Zatrzymałam się na środku drogi- łeb pod samochód i zaczęłam się z nią szarpać:) Minęła z dobra minuta i wyrwałam chwasta :classic_cool:. Wsiadłam i wyjechałam na trasę. I wyobraźcie sobie, że kilka aut przede mną był makabryczny wypadek- samochód osobowy wjechał prosto pod wielkiego tira, który wymusił pierszeństwo (skręcał z prawej- bocznej uliczki na trasę w lewo). Nie będę wam może tego miejsca szczegółowo opisywać ale mogę tylko wyjaśnić, że w tym miejscu jest taki wyjazd dla tirów, że jak taki wyjeżdża- skręcając na trasę w lewo to na tle ciemnego lasu wogóle go nie widać. Człowiek z samochodu osobowego wyglądało na to, że wogóle tego tira nie widział bo wjechał pod niego praktycznie nie hamując i na wprost. To takie feralne miejsce od lat. Chcę tylko podkreślić, że wtedy jeździłam bez okularów a o zmroku byłam ślepa jak kret:) Jeśli nie zatrzymałabym się wtedy wyjąć tą gałąź to 100% byłabym to ja na jego miejscu! I po tych 3 razach wiem, że coś na rzeczy było.. Może powiecie, że to przypadek ale ja wiem, że takie rzeczy nie zdarzają się ot tak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ble, niedobrze mi. Poszłabym se pogadać z porcelaną, ale szkoda mi obiadu. :D Katarino, niezłe miałaś te historie. Jednak ja wierzę w takie rzeczy i wierzę w przeznaczenie. Widocznie to nie był jeszcze Twój czas i ktoś albo coś Cię uchroniło. Mnie rozwaliła ostatnio historia jednego małżeństwa. Otóż parka ta spóźniła się na lot. Wracali z wakacji. Polecieli następnym samolotem. Po wylądowaniu wsiedli w swój samochód, który zostawili na lotniskowym parkingu i jechali do domu. Jakież było ich zdziwienie, gdy dowiedzieli się, że ten pierwszy samolot się rozwalił i wszyscy zginęli. Po drodze do domu mieli wypadek, a kobieta zginęła na miejscu. Widocznie jej czas nadeszedł i nawet uniknięcie katastrofy samolotu nie spowodowało, że wywinęła się śmierci. A dokładnie chodziło o ten samolot, który rozbił się ostatnio, gdy leciał z Brazylii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
katarina, ja tez wierze w przeznaczenie i w to ze nic sie nie dzieje bez przyczyny i przez przypadek. moze ciezko nam czasem znalezc sens w momencie kiedy cos sie dzieje, szczegolnie zlego w naszym zyciu. czesto po dlugim dlugim czasie dostrzegamy dopiero, ze cos co najpierw wydalo nam sie zle, mialo jednak jakias swoja dobra strone klempa najwyzej zjesz drugi raz obiad, co sie martwisz;) ja dzis sie wczesniej zrywam, weic zycze wszystkim udanego weekendowania jakbym juz nie maiala okazji tu zajrzec. daisy trzymam kciukasy jak nie wiem co!:D i czekam na dobre wiesci po weekendzie aaa przypomniala mi sie akcja kota buszujacego na lozku pod przescieradlem z gumka zalozonym na to lozko. obledny widok, poplakalam sie ze smiechu co on wyprawial i jak wygladala ta puchata kula przemieszczajaca sie pod materialem i atakujaca pazurami intruza (czyt. moja reke) probujacego go stamtad wydostac:D ja chce kurde kotaaaaaa! no, uciekam w koncu buzka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarina no nieźle, z archiwum x normalnie;) Ale wniosek z tego jeden - jesteś w czepku urodzona:) Corina - dzięki wielkie:) I pamiętaj w ten weekend relaks, hulanki i swawole:) A co do tego, że czasem źle się dzieje, a potem okazuje się to najlepszym co nas spotkalo, to zgadzam się bardzo w końcu na największym gównie rosną najładniejsze storczyki :D Klempa, dzięki:) A co do spawania słyszałam, że herbata z imbirem pomaga, próbowałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Historia nr 2:) Dwa lata temu wynajęliśmy mieszkanie, w którym się kiedyś ktoś powiesił. Oczywiście jeśli wiedziałabym o tym przed podpisaniem umowy to bym się nie wprowadziła ale niestety dopiero potem zaczęły do mnie docierać informacje o niniejszym zdarzeniu z różnych źródeł. W każdym razie normalką były zgrzyty, szurania, różne dziwne odglosy- szczególnie w nocy. I tak sobie światło gasło, żarówki mrygały (szczególnie wtedy kiedy przychodziła do mnie moje atrakcyjna koleżanka:) . Oczywiście tego typu zdarzenia można wyjaśnić jako zdarzenia normalne z punktu widzenia fizyki: wyładowania, napięcia elektryczne itd. Dlatego tę część opowieści traktuje jako wstep:) Późniejsze zdarzenia mnie wywaliły w powietrze:) Otóż, i ja i mój wracaliśmy z pracy w podobnym czasie, z tym że ja zawsze parę minut wcześniej. Zazwyczaj scenariusz mojego powrotu wyglądał tak: Wracałam, wchodziłam, wstawiałam obiad, Mój dzwonił domofonem (nie miał jeszcze wtedy swojego kompletu kluczy), ja otwierałam drzwi z zasuwy i szłam pod prysznic. Ktoregoś razu zrobiłam to co zwykle i weszłam do łazienki, odkręciłam prysznic i zaczęłam się pluskać. Jakie myło moje zdziwienie jak usłyszałam stuki, puki do drzwi bo Mój nie mógł wejść do mieszkania gdyż drzwi były zamkniete!! Dodam, że nawet jeśli mój by sobie chciał zrobić nawet żart to tą zasuwę można było zamknąć od zewnątz tylko podwójnie a od wewnątrz zamykała się jedynie górna- tak więc taki ewentualny żart wykluczyłam. W każdym razie wyszłam, otworzyłam i powiedziałam mu co i jak. Ponieważ jestem raczej zakręconą osobą to mój powiedział, że napewno się pomyliłam. Ale ja siedziałam potem i próbowałam sobie dokładnie przypomnieć i jestem przekonana na 99%, że były otwarte wtedy drzwi bo zrobiłam to automatycznie jak zawsze. I teraz was naprawdę zaskoczę. Drugi raz- ta sama sytuacja. Mój dzwoni domofonem a ja szykuje się pod prysznic. Ty razem podeszłam do drzwi, otworzyłam zasuwę i otworzyłam drzwi na oścież żeby się UPEWNIĆ, ze są otwarte. Z pełną świadomością drzwi zostawiłam otwarte z zasuwy- tym razem na 1000000%. Zgadnijcie co było potem..? :) Tak tak! Zdążyłam wejść do łazienki i odkręcić prysznic a Mój już walił zły w drzwi bo znowu zamknięte! Tym razem miałam pewność. Powiedziałam Mojemu i od tamtej pory już w tej kwestii nie bierze mnie za wariata...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Laski ja to raczej z tych strachliwych, Katarina własnie przeczytałam opowieśc nr dwa i po skończeniu obróciłam się za siebie. jest już szarówa, ja siedze sama a nagle mój m. zaczął wiercić w garażu a odgłos wirtary zabrzmiał podczas ostatniego zdania... brrrr A co do trzech pierwszych rpzypadków- wierze w takie rzeczy i nieźe się wywijasz kochana, nosa masz !! :) Ja w życiu pewnie miałam parę takich zdarzeń, ale że ja raczej w tej kwestii uchodzę za ignorantkę... wierze ale szybko zapominam jak mi się coś przydarzy. raz tylko łeb se nabiłam jak na uczelni znalazłam piekny różaniec, 100 osób w grupie, akurat musiałam se usiąść w tej ławce. Oczywiście skubnęłam :) Po tygodniu z m. (jeszcze wtedy narzeczonym) włączyliśmy sobie "Stygmaty" (oglądałyście?), tam też jest akcja z różańcem, ktoś komus kradnie ten różaniec a potem ten skradziony dostaje w prezencie bodajże młoda kobieta i zaczyna cierpiec na stygmaty. Matko kochana, miesiąc po tym filmie sprawdzałam czy nie mam jakichs ran!! Głupota jakich mało mnie wtedy ogarnęła ale przeie młoda byłam, hehe :) Daisy- rzucam czary co by @ nie przyszła!! może coś po krótkiej przerwie się tu cos rozhula na nowo :) Klempa- po 3 miesiącu Ci chyba zabraknie tych rozmówek z wielkim uchem? No i pewnie schudłaś bidoku? Kazika- z nosem moim już lepiej choć głos mam jak dobrze przepita żulica. Nakupowałam sobie jakichs pierdół to łykam a w łikend chce to wyleżeć. Tylko najśmieszniejsze jest to że właśnie usłyszałam jak moja durna teściowa planuje mi weekend! Mój m. remontuje garaż a ta "myśląc głośno" stwierdziła że chyba trzeba sprzątac w sobote i niedziele! W dupie ją mam, ja mam święto!! Ostatnio stwierdziła, że lekarz gin. wyliczył złą datę porodu jej jakieś pociotce, "no bo przecież wszycy rodzili w rodzinie wczesniej to jak ona mogła przenosić ciążę". A ku*** zacisnęła giry i se przenosi bo lubi!!! dżizas!! Ja nie miałam kotka, miałam za to pieska- czarnego labradora który też się tak smiesznie ganiał z nami po domu, albo z rańca ja w jednym pokoju, siostra w drugim urządzał sobie gonitwy od mojego do siorty łóżka żeby nas obudzić :) Poza tym był pedofilem i homoseksualistą (nie powiem pedał bo teraz to zabronione) ale to już inna historia :) Tym razem ja se walnęłam elaborata :) a niech mam bom chora :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane jesteście! Tego mi było trzeba- tych śmiesznych historii-spłakałam się do łez, a cały dzien miałamdo d... W pray robia mi problemy za zwolnienie (nie wiedzą jeszcze o co chodzi) :( i cały dzien boli mnie podbrzusze. Zaczęło się po tym USG-chyba gina za bardzo szarpała moim brzuchem :( Teraz poczekam do 16 tyg-kurcze, jaki to stres dla dziecka- moje walczyło zaciekle, jakby ktoś chciał je życia pozbawić. Wojownicze, ale teraz brzuch mnie boli-moze coś nie tak? A w niedzielę mąz wyjżdża i na 2 tyg. zostaję sama :( zeby tylko nic złego sie nie stało. Ja tez miałam kilka nadprzyrodzonych historii, a kila takich jakby Anioł skrzydłami zakrywał mi oczy, bo ja bardzo wierzę w Anioły. Podam przykład 1: Jechałam z moją mamą rowerami, nagle przy przystanku autobusowym zachwiałam się, jakby wiatr mną poruszył. Po kilku minutach moja mama pyta "jak sie czujesz". Zdziwiłam sie i pytam, a co. źle wygladam? Na to moja mama: przecież na przystanku wpadłaś na swojego ojca i jego kochankę, a mnie zabolało, ze ją objął ramieniem, a nie chronił Ciebie. Na co ja: mamo, tam był tylkojaki,ś barczysty facet. mama: nie było zadnego faceta. Odwracam się i patrzę, rzeczywiście 2 osoby-mój ojciec z kochanką, barczystego nigdzie nie widać, a to wielka Aleja, wiec zniknąc nie mógł. Przykład 2: Mieszkałam w akademiku. Mój mąż (przyszły wtedy) odprowadził mnie i pojechał pociągiem do Michałowic, gdzie mieszkał. Dojechał tam już po północy, wiec ja spałam. Nagle słysze w głowie głos: "Maciek nie wyłaczył gazu i asię spac". Wstałam, poszłam do budki i dzwonię (jest za 15 pierwsza), Maciek mówi, ze owszem robił sobie herbate, ale na pewno wyłączył gaz. Błagam go, zeby poszedł do kuchni sprawdzić. Wchodzi, patrzy na ogien i mówi "nie pali się gaz"... a po chwili "o, kurdę, zostawiłem odręcony kurek". Skad wiedziałaś? Przykład 3: Miałam 15 lat. Podczas pięknego snu słysze w głowie głos- wstań i obudź rodziców. Zaczynam dyskutowac z tym głosem, ze nie chce mi się, ze tak dobrze mi się śpi itd, ale on ma tak rozkaujący ton, że budze się. I zaczynam kasłać. Nie moge oddychac-moje mieszkanie jest pełne czadu. Obudziłam rodziców i braci (już ledwo-szarpałam ich). Uswiadomiłam sobie, ze się pali- w kuchni sprawdziłam-nie, w łazience-nie. Wyjrzałam przez okno-u sąsiada. Gdyby nie ten głow (jak wierze, ze Anioła)-nie byłoby mojej całej rodziny. często też mam tak, ze nie wiedomo dlaczego mówę do męża, zmień pas, kiedyś dyskutował, teraz bez pytania robi, co mu karze, bo zawsze okazuje sie, ze wjechalibyśmy w karambol, albo w pijaka na rowerze, albow pijaka leżącego na drodze. Dlatego musicie mi uwierzyć, ze jestem czarownica :) często tez wykonuje coś, o co ktoś z chwilę mnie prosi-jaklbym wyprzedzała przyszłosć albo czyjeś myśli czytała-nie wiem, o co chodzi, ale mam tak od dziecka. Często bawiłam się, nagle wstawałam z lalką i zamykałam okno i za chwilę słyszałam głos mamy: "kochanie, zamknij okno". jak byłam mała to widziałam tez wokó ludzkich głów jakiś kolor-ale to mi z wiekiem przeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazika, pytała- to już 11 tydzień i świetnie widac juz maluszka jak bryka, widac nóżki, raczki, paluszki, stópki-zobaczysz jak cudnie, kiedy sama będziesz nosić niedługo dziecko pod sercem. ja wiem, że każdej z Was się uda-tylko trzeb czasu. McDaisy, 37,2 - piękne tempka. U mnie pierwszy objaw to utrzymująca się tempka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×