Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zakłopotana22

Badanie ginekologiczne w obecnośći kilku lekarzy lub studentów

Polecane posty

Gość ja tez tak mialam
do studenki00001 pozdrawiam i zycze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez tak mialam
do studentki00001 nie chce byc zlosliwa ale jakby ci lekarze podczas twojego leczenia na NFZ nie wiedzieli ze jestes studentka medycyny to zapewniam cie ze takich nieprzyjemnych lekarzy byloby o wiele wiele wiecej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studentka000001
ja też tak miałam - problemy zdrowotne miałam kiedy chodziłam do liceum, więc ten argument odpada :) A teraz będąc u lekarza też nie chwalę się co studiuję, bo nie uważam tego za istotną informację. Naprawdę z niemiłymi lekarzami oprócz tego jednego się nie spotkałam - pan przeprowadzając badanie nie był mi skory udzielić żadnej informacji, musiałam ją z niego wyciągać siłą a na koniec bez większych ogródek powiedział 18latce że w sumie to nigdy nie powinna zajść w ciążę. Cóż nie wspominam tego miło i troszkę to odchorowałam no ale cóż, odwiedzam go co 2 lata na kontroli bo mimo całego swojego braku ogłady jest najlepszym specjalistą w mieście. Na resztę lekarzy z którymi się spotkałam nie mogę narzekać :) Zawsze wytłumaczyli, uspokoili, zajęli się należycie bez łapówek i bez znajomości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez tak mialam
to tylko pozazdroscic lekarzy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po lekturze kolejnych wpisów postanowiłam podzielić się jeszcze kilkoma refleksjami... odnośnie faktu dlaczego u nas profilaktyka "leży" - na pewno po części dlatego, że, jak słusznie pisze studentka00001 brak jest właściwych - tj. odpowiednio zorganizowanych - kampanii prozdrowotnych - ale to tylko bardzo mała część. w dużej mierze myślę, że jest tak dlatego, że informacje zwrotne odnośnie przebiegu badań czy leczenia szpitalnego otrzymujemy od osób nam znanych - matek, sióstr, kuzynek, koleżanek...czasami z lektury podobnych forum.i to co słyszymy nas przeraża. osobiście nigdy nie byłam nigdy pacjentką oddziału ginekologicznego czy położniczego, ale to co wiem od osób, które tymi pacjentkami były nastawia mnie tak, że sama myśl o tym, że mogłabym w Polsce taką pacjentką zostać czuję się jakbym miała pójść na wojnę - na wojnę z personelem szpitalnym o moją godność. jeden przykład: kiedyś jedna z moich słuchaczek - byłam wówczas lektorką - dorosła, pewna siebie, inteligentna dziewczyna, aktywna zawodowo, przez kilka tygodni była nieobecna na kursie. po jej powrocie zapytałam ją o przyczynę nieobecności. z autentycznymi łzami w oczach - zupełnie nie pasującymi do jej wcześniejszego sposobu bycia - odpowiedziała mi, że była w szpitalu na oddziale ginekologicznym (Poznań, ul. Polna),a potem powiedziała, że nigdy w życiu nie czuła się tak sponiewierana (cyt. "jak się już tam raz zdejmie majtki to potem ciągła poniewierka" - ciągle to pamiętam), reszty szczegółów oszczędzę i sobie i czytelnikom forum. wyznała też, że od tej pory "ma takie różne myśli...". do końca kursu widziałam u niej objawy depresji, to była po prostu inna osoba, wycofana, przybita. i tak sobie myślę - jaki jest sens leczyć ludzi kreując u nich przy okazji nową jednostkę chorobową? nie chcę generalizować jeśli chodzi o szpital na Polnej - moja bliska koleżanka leżąc tam, również była badana w obecności grupy studentów. tylko, że ją przed samym badaniem spytano czy się na to zgadza. zgodziła się i nie miała z tego powodu przykrych wspomnień - choć powiedziała mi, że jeden ze studentów "patrzył jej się między nogi z taką miną, jakby nigdy krocza nie widział". bo może i nie widział, w końcu młody chłopak. moją koleżankę to rozbawiło, ale tak myślę, że wiele innych osób mogłoby się poczuć w tej sytuacji jak darmowy obiekt jakiegoś rodzaju męskiej seksualnej inicjacji i czuć się z tym bardzo źle. (a w pierwszym moim wpisie na tym wątku cytowałam wypowiedzi studentów medycyny na ten temat - nie napawają optymizmem odnośnie ich profesjonalnego stosunku do sytuacji). dlatego myślę, że cała ta dyskusja na forum i na innych o podobnych tematach, czy też w ogóle tocząca się dyskusja społeczna w ramach akcji "rodzić po ludzku" i "leczyć po ludzku" powinna raczej dotyczyć tego, że potrzebne są ścisłe regulacje prawne - czyli konsekwencje przewidziane dla lekarzy, którzy nie pytając pacjentów o zdanie zezwalają na obecność przy badaniach osób "innych niż niezbędne do wykonania świadczenia medycznego". i nie mam tu tylko na myśli studentów,(bo od obecności tychże chyba najłatwiej się wybronić), ale też np. 7 osobowe grupy stażystów obecne standardowo np. - piszę tylko o tym o czym wiem od naocznych świadków - w szpitalu przy ul. Raszei w Poznaniu podczas wstępnego badania ginekologicznego pacjentek przyjmowanych na oddział . Ten fakt jest mi akurat znany z relacji jednego z tych stażystów, który mi (z rozbawieniem) opowiadał jak jedna z tych pacjentek zaprotestowała mówiąc, że jest katechetką (czy trzeba być katechetką, żeby mieć opory przez rozebraniem się w obecności tłumu obcych mężczyzn?). usłyszała od ordynatora: "to co, nie jest pani kobietą?" i pomimo jej widocznego przerażenia sytuacją kazał jej się rozebrać. na moją uwagę, że w ten sposób narazili kobietę na traumatyczne przeżycie, które pewnie będzie w jej pamięci tkwiło ww. stażysta stwierdził: " a niech sobie wspomina". co ciekawe, tenże stażysta, zapytany przeze mnie czy taką samą postawę przyjąłby, gdyby za kilkanaście lat spotkało to jego córkę (wówczas kilkuletnią) bardzo się oburzył i wręcz go zatkało.... osobom, które mają zamiar wyjść ze stanowiska "to jak studenci/stażyści mają się uczyć" - zalecam lekturę "Wytyczne Roya College of O. & G", zamieszczane już w tym wątku. właśnie tak się mają uczyć. mam sporo koleżanek rozsianych po świecie - w Anglii, Francji, Australii. i one słuchają tych historii jak bajki o złym wilku. a przecież - mają zdrowe dzieci, dolegliwości natury intymnej leczone operacyjnie lub inaczej - wszystko bez konsekwencji dla ich poczucia godności. czyli jednak - da się? pozostaję z nadzieją, że da się i u nas.... p.s. do studentka00001 - naprawdę doceniam merytoryczne podejście , który wykazujesz się w tej dyskusji - mam wprawdzie zastrzeżenia co do niektórych Twoich wypowiedzi, ale i tak wyróżniasz się jako przedstawicielka adeptów medycyny. większość z nich zaczyna od razu przeklinać i pisać rzeczy w rodzaju; "to się sami leczcie jak wam się nie podoba". może byś tak wybrała ginekologię jako specjalizację? po lekturze tych wszystkich wypowiedzi na forum, o ile je sobie faktycznie weźmiesz do serca, mogłabyś powoli, oddolnie, zacząć robić z tym wszystkim porządek... bo inaczej, to wiesz - pomimo waszych akcji z pokazywaniem szczoteczek do wymazu, profilaktyka nadal będzie "leżeć" - przekazywana przez was teoria, że nie ma się czego bać przegra z tym, co jest w praktyce - że w istocie doprawdy bać się jest czego.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakkolwiek to zabrzmi w tych okolicznosciach... Czytanie Twojego postu, marianno11, bylo wyjatkowo satysfakcjonujace. Odniose sie jedynie do ostatniego akapitu. Zyczmy studentce00001 aby zostala ginekolozka, jednak z kilku wczesniejszych wpisow wnioskuje, ze nie bedzie to proste. Dowiedzialem sie z tego topicu, ze wybor specjalizacji jest dokonywany odgornie, a ginekologia jesz okupowana przez studentow obdarzonych najwybitniejszymi... koligacjami. Wynikiem tego jest (nieproporcjonalne) zdominowanie tego zawodu przez mezczyzn rzadnych duzych pieniedzy i spragnionych mocnych wrazen. Tu przyznaje z pokora, ze nie dostrzeglem wczesniej pewnego aspektu "badan wzajemnych". Gdyby mialy dotyczyc tej specjalizacji, to... pozegnajmy sie z kobietami w tym zawodzie.A przeciez, to wlasnie ginekolozki poznaly juz intymne badanie z perspektywy pacjentki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
czytając ten post o katechetce...każdy jest człowiekiem,i ma prawo do własnych poglądów,niezależnie od koloru skóry,wyznania.Ja w takiej sytuacji też bym się nie zgodziła na "publiczny striptiz"dla studentów.Poza tym każdy pacjent nawet w klinice ma prawo odmówić. obecności studentów podczas badania intymnego,jak też badania przez nich.Poza tym ten lekarz złamał prawo nie pytając katechetki-pacjentki o zgodę na "gapiów".i do tego to gadka lekarza do tej pani "nie jest pani kobietą"?wspólczuje pani takiego potraktowania przez "lekarza".Szpital Raszeii w Poznaniu znam bardzo dobrze,ale od strony diabetologii,też raz zgodziłam się na rozmowę ze studentami o cukrzycy,a potem idąc korytarzem(nie widzieli,że idę za nimi)obgadywanie na mój temat,że zrosty od insuliny,że nadwaga duża,itd..)Studenci ,nie lubię was.Tych chamskich oczywiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez tak mialam
a ja sie ciesze ze studentka 00001 bedzie lekarzem bez wzgledu na specjalizacje jaka wybierze.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
Mała notka,szpital jest im.Fr.Raszeii,ul .Mickiewicza 1(ginekologia).Na temat kultury tego szpitala,a raczej jej braku,można długo pisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
odp dla pani z godziną 05.46 STUDENT NIE MOŻE BYĆ OSOBĄ BADAJĄ -CĄ,BĄDŹ OBECNĄ PRZY BADANIU INTYMNYM,JEŚLI PACJENT NIE WYRAZI ZGODY".ZGODNIE Z PRAWEM LEKARZ POWINIEN SIĘ ZAPYTAĆ CIEBIE,ABY PODCZAS TWOJEGO BADANIA BYLI OBECNI INNI LEKARZE,A ZWŁASZCZA STUDENCI.JEŚLI TEGO NIE ZROBI ŁAMIE PRAWO,A TY MOŻESZ ZŁOŻYĆ NA NIEGO SKARGĘ".I MI TU KOBIETO NIE WCISKAJ KITU,ŻE JAK JEST SIĘ PACJENTKĄ KLINIKI,TO Z "AUTOMATU" SĄ STUDENCI, I BYĆ MUSZĄ., GUZIK PRAWDA:(:(TAK SAMO PANIE,KTÓRE RODZĄ SWOJE MALEŃSTWA MOGĄ ODMÓWIĆ OBECNOŚCI STUDENTÓW NA PORODÓWCE".( KARTA PRAW PACJENTA).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weronika #
Do pani marianna11 -bardzo dobre podsumowanie tematu . Z tym że stażysta to "Prawie lekarz " nie student.Choć te 7 osobowe grupy to jakaś patologia niewątpliwie .Chyba że byłby jakiś ciekawy i pouczający przypadek -ale też pacjentka powinna się zgodzić. A co do opisanego oburzenia stażysty na badanie kogoś z rodziny -święta prawda ICH tj lekarzy rodziny to są na spec. prawach . A co do wyboru specjalizacji .Niestety również doszły mnie opowieści że dostęp na najbardziej dochodowe specjalizacje -jest nie do końca równy .O ile lekarzem można bez protekcji zostać o wiele łatwiej niż adwokatem o tyle właśnie TU tj przy specce czają się wynaturzenia. I półgębkiem mówią o tym sami studenci medycyny . Stąd medykami gino częściej zostają :panowie ogólnie rzecz biorąc,dzieci innych gino ,dzieci lekarzy ,dzieci ludzi z koneksjami. Często zbyt pewni siebie ludzie od dziecka uczeni że są czymś lepszym -może stąd ta póżniejsza znieczulica i traktowanie per noga pacjentek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do weronika: tak wiem, jaka jest różnica między stażystą a studentem medycyny. specjalnie w mojej wypowiedzi podkreśliłam, ze nie chodzi mi tu tylko studentów. ale to doprawdy niewiele zmienia w odczuciach pacjentki. i nie był to żaden "ciekawy przypadek pacjentki' - to jest standard w szpitalu im. Raszei w Poznaniu (stażysta, o którym pisałam, był wówczas - choć wstyd mi się do tego przyznać - moim partnerem życiowym, a nie przypadkową osobą, z którą raz rozmawiałam) to nie są jakieś pojedyncze przypadki, kurioza - to jest system. jutro w szpitalu im. Raszei w Poznaniu kobiety podczas wstępnego badania po przyjęciu na oddział ginekologiczny będą zmuszone rozebrać się w obecności wielu mężczyzn, m.in. lekarzy stażystów. taka jest rzeczywistość i to jest w tym wszystkim najgorsze. w artykule, pisanym przez lekarza ginekologa, który czytałam w Internecie jednym, faktycznie uczciwym autor stwierdził na zakończenie: „polska rzeczywistość kobiet nie rozpieszcza, polska rzeczywistość ginekologiczna tym bardziej. Nic bardziej prawdziwego. porażająca w tym jest hipokryzja środowiska lekarskiego. samych siebie, swojej rodziny, swoich prywatnie przyjmowanych pacjentek na to nie narażą (wystarczy ważnie poczytać wpisy na tym wątku, żeby wiedzieć, ze taka jest prawda). czyli - wiedzą , że pacjent w sytuacji badania w obecności tłumów przeżywa horror. ale narazić na to resztę pospólstwa - czemu nie? pełni są wówczas okrągłych słów; "student się musi uczyć, takie są warunku organizacyjne szpitala lub/i UM, niektóre kobiety są przewrażliwione na swoim punkcie" etc. odnośnie specjalizacji - do ciebie weroniko i do człowiekazdrowego moralnie - nie czuję się na siłach zajmować się tematem koneksji w świecie medycyny....pewnie masz rację weroniko, że wpajane lekarzom już na studiach przekonanie, że są narodem wybranym powoduje lekceważący stosunek do pacjentów, potem obserwują jeszcze starszych kolegów po fachu w akcji - i cóż, jest jak jest. bardzo bym chciała, żebyśmy- jeszcze będąc zdrowe i nie ciąży - ćwiczyły się w asertywności w obliczu takich, jak opisywane w tym i podobnych wątkach, sytuacji...przynajmniej dopóki nie możemy liczyć na wprowadzenie konsekwencji karnych dla lekarzy łamiących prawo pacjentów do godnych warunków leczenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ps. do człowiekazdowegomoralnie: doceniam to, że uważnie czytasz posty, sama zawsze to robię, zanim wezmę udział w dyskusji. twoje posty tez mi są znane - z reguły mężczyźni nie rozumieją odczuć kobiet w takich sytuacjach, ty jesteś pozytywnym wyjątkiem. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
szpital Raszeii,widzę,ze nie tylko na diabetologii są chamidła:(Ja się nie dam badać przy tabunie zbędnych gapiów.Dziękuje pani Weronice,ze nakreśliła sytuację,jaka tam panuje.Mówię o ginekologii.pozwolę na ginekologii tylko na jednego lekarza,i tylko kobieta ginekolog.Nikt więcej,a zwłaszcza studenci...Nawet jEŚli zapytają,czy mogą Być studenci,mówię twardo NIE!!!!! mam do tego prawo!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do słodkak: cieszę, się, że masz zamiar być asertywna. rozumiem twoje zdenerwowanie, mnie również tematyka tej rozmowy bardzo dotyka. jednak jeżeli nasza asertywność w praktyce ma coś dać musi mieć ręce i nogi...osobiści doradzam tzw. technikę zdartej płyty: w sytuacji gdy poczujemy, że nasze prawo do intymności ma być złamane powtarzajmy uprzejmie: "tak, ja rozumiem, że przyszli lekarze muszą się uczyć. a pan niech zrozumie, że ja mam prawo do poszanowania moich uczuć. zatem zgadzam się na obecność 1 osoby uczącej się płci żeńskiej" oczywiście możesz uprzeć się, że nie zgadzasz się na nikogo - tylko, że wtedy dajesz lekarzowi argument do ręki: "pani jest w szpitalu akademickim i miała pani świadomość że są tu studenci/stażyści". i tak rozmowa może się toczyć od argumentu do argumentu. przy technice zdartej pyty żadne nowe argumenty nie będą miały znaczenia. choć przyznam, że rozumiem, że w sytuacji gdy lekarz nie pytając o zgodę stawia nas przed faktem dokonanym tj. obecnością grupy ludzi (czy to studentów czy stażystów) powinno się - dla przykładu - wyprosić wszystkich i pouczyć lekarza, ze owszem, zgodziłoby się na obecność 1 osoby, gdyby wcześniej spytał. a tak - to się nie zgadzamy wcale. jednakże z metod idealnych i tych które najprawdopodobniej będą skuteczne wybrałabym chyba jednak tą skuteczną....może się oczywiście też zdarzyć, że lekarz odmówi wyproszenia niepożądanych osób grożąc odmową leczenia - wtedy zostaje nam już tyko rzecznik praw pacjenta.."człowiekzdrowymoralnie" podawał wcześniej w swoim poście wypowiedź rzecznika praw pacjenta odnośnie sytuacji w szpitalach wrocławskich - jak widać, na szczęście!! - są czasami rzecznicy, którzy stoją na takim samym stanowisku jak my tu dyskutujący.... ps. słodkak -moja prośba: proszę, czytaj uważnie posty - mieszanie nazewnictwa student/stażysta( i mieszanie imion autorów postów) wprowadza zamęt do dyskusji. pozdrawiam cię serdecznie, trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ps.2 niestety, zdaję sobie sprawę, że moje porady odnośnie asertywnego zachowania nie sprawdzą się, gdy będziemy w sytuacji podbramkowej...wyobrażam sobie że w przypadku ciężkiego stanu a już w szczególności przy zagrożonej ciąży dbać swoje poczucie godności jest trudno...dlatego też to na lekarzach powinna spoczywać odpowiedzialność za zapewnienie nam odpowiednich warunków - i ich też powinny spotykać konsekwencje zaniedbania tego obowiązku....tylko czy my takiego stanu rzeczy w Polsce dożyjemy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
przepraszam za błędy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weronika#
Witam -sorki za tych stażystów . Ale ...miałam na myśli nawet nie to że oni NA STUDIACH nasiąkają mitem swej wyjątkowości.Choć tam to się u niektórych pojawia .To zaczyna się -w przypadki dziedziczenia zawodu albo pochodzenia z uprzywilejowanych w ten czy inny sposób środowisk-już w domu w okresie młodzieńczym . Jeżeli taki człowiek WTEDY zostanie zarażony poczuciem bycia LEPSZYM i patrzenia z pogardą na pospólstwo to potem jest już w większości przypadków tylko gorzej. Wtedy pacjent traktowany jest bezdusznie -ot przypadek i tyle. A podana przez mariannę wypowiedź profesora medycyny potwierdza że rodziny tudzież protegowani tej "elity ' nawet w państwowych szpitalach traktowani są jak osobny gatunek -dodam że w owych klinikach podobno też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do weronika: tak, zgadzam się z tobą, pewne cechy i generalnie podejście do drugiego człowieka są na pewno wykształcane od dziecka. ale wiem też, że studenci na medycynie są od początku utwierdzani w przekonaniu, że są elitą narodu (czytałam kiedyś artykuł na ten temat w GW, tylko nie pamiętam autora, był to wywiad z psychologiem zatrudnionym przez jakiś UM, aby uczyć studentów komunikacji w sytuacji lekarz-pacjent, psycholog ten w rozmowie ze studentami się o takim ich nastawieniu przekonał), to też na nich wpływa w określony sposób. no więc konsekwencje są oczywiste - trudno, żeby mając takie nastawienie traktowali pacjentów tak , jak sami by chcieli być traktowani. nie chcę jednak generalizować - i z życia, i z lektury forów internetowych wiem, że istnieją empatyczni i lekarze i studenci - piszę to, żeby nikt , kto taką osobą jest nie poczuł się urażony, m.in. studentka000001. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
Kobiety,chodziło mi o posty pani Marianny11:)dosyć interesujące.Stażyści(prawie lekarze) też pokazują ,co to oni" ą ę przez bibułkę " znaczą.Najpierw takie typki powinni wysłać na studia o kierunku "KULTURA".Studentów medycyny również.Pozdrawiam kobiety,i życzę dużo zdrowia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko w szpitalach klinicznych lekarz nie ma obowiązku, pytać pacjentki o zgodę na badanie w obecności studentów. Jednak nie ma obowiązku, to nie znaczy, że nie poczuwa się moralnie do zadania takiego pytania. Z punktu widzenia kobiety, myślę, że czułabym się skrępowana, ale z drugiej strony jestem studentką ratownictwa medycznego i nie wyobrażam sobie, żebym miała zdobywać doświadczenie w jakiś inny sposób niż ten "namacalny". Kobiety, pamiętajmy, że to dla naszego dobra. Im więcej praktyki, tym więcej wiedzy i więcej możliwości URATOWANIA czyjegoś życia, a może i nawet dwóch żyć, w przyszłości. Jeśli będę wiedziała, jak Was zbadać, to nie podejmę pochopnej decyzji, żeby Was zostawić w domu, bo "to tylko jakiś drobny ból" (a klinika pokazuje, że zdecydowana większość kobiet w ciąży jest przewrażliwiona). Ale przecież za chwilę, możecie się udusić, bo nie miałam pojęcia, że Wasza tętnica płucna została zaczopowana wodami płodowymi. Okrutne, ale prawda jest okrutna. Pokonajcie skrępowanie, dajcie nam się uczyć, bo kiedyś możemy uratować życie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studentka000001
Marianna11 - Bardzo ładnie podsumowałaś cały temat, w ogóle bardzo dobrze mi się z Tobą dyskutuje - bez zbędnych uszczypliwości, denerwowania się - rzeczowe argumenty:) A propos profilaktyki - to o czym piszesz ma również wielkie znaczenie, dlatego moim zdaniem obowiązkiem matki jest na pewno nie strasznie córki przed wizytą u ginekologa i wybranie odpowiedniego lekarza, którego same znają/ do którego chodzą i który dobrze zajmie się ich dzieckiem. Właśnie po to żeby dziewczynki się nie zraziły i po tej jednej wizycie nie zaprzestały okresowych badań. Tego co może spotkać je później... no cóż miejmy nadzieję, że kiedyś takie sytuacje nie będą miały miejsca. Jeżeli chodzi o specjalizacje to myślę, że tu nie ma żadnej tajemnicy. Bez pleców dostać się trudno na którąkolwiek. Zakładając, że na całe województwo są np 2 miejsca na okulistyce (sytuacja z tego albo zeszłego roku w Zachodniopomorskim) to wiadomo, że przyjęci zostaną ludzie z nazwiskiem. Już w sumie od pierwszych lat studiów widać różnice w traktowaniu dzieci lekarskich i nielekarskich. Ale trzeba zagryźć zęby i pracować 3 razy ciężej od nich żeby coś osiągnąć, a wtedy może się uda :) Ale nie ogólniałabym że dzieci lekarskie to z reguły chamskie prostaki, które patrzą na wszystkich z góry:) Bo to nie zawsze prawda, znam parę takich osób, które są bardzo w porządku, a także znam dzieci nielekarskie które po dostaniu się na te studia poczuły się tak jakby pozjadały wszystkie rozumy. Tu nie ma reguły. Wszystkim, którzy życzyli mi powodzenia bardzo dziękuję :) Od razu zrobiło mi się troszkę cieplej w ten mroźny dzień. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
do pani "malagoszka" , Pacjentka ma prawo nie zgodzić się na badanie przez studentów lub ich asystowanie przy badaniu".Zgodnie z prawem lekarz powinien zapytać się Ciebie ,aby podczas twojego badania byli obecni inni lekarze,a zwłaszcza studenci."Kochana,nawet w klinice lekarz zawsze musi pytać o zgodę pacjenta/pacjentki na obecność studentów.Ja rozumiem,że musicie się uczyć,ale zrozumcie,że nie każdy pacjent chce być "modelem pokazowym".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słodkak-1982
do pani malagoszka".czytając wypowiedzi,odnoszę wrażenie,ze jesteś osobą z ogromną dyscypliną.ciepłą duszą, dla chorych.Mam pytanie,jeśli można.Zdarzyło się u pani na studiach,że kobieta z problemami ginekologicznymi was wygoniła z wizyty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kas4ialoczko
Jestem pewna,ze Bella... rozkraczyłaby sie i pokazała swoja pochwe kazdemu skoro chce tutaj uchodzic za siwta a klamie jak Judasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do studentka 00001: również dziękuję za dyskusję i pozostaję z nadzieją, że - jakąkolwiek specjalizację wybierzesz czy też los ci ją ześle (skoro z tym wyborem jest tak źle jak mówisz) - będziesz świetnym, troskliwym lekarzem z holistycznym podejściem do pacjenta, tj. biorącym pod uwagę również jego samopoczucie psychiczne. pozdrawiam cię serdecznie i raczej już znikam z tego wątku - w ogóle rzadko udzielam się na forach a ten temat mnie akurat wyjątkowo wyczerpuje. poza tym mam wrażenie, że wątek zatoczył koło - za chwile znowu znajdziemy się w środku rozmowy co komu wolno gdzie i kiedy i w jakim szpitalu oraz zapewnień, że "student musi się uczyć".... do malagoszka - naprawdę (niezależnie od tego, że w istocie brzmisz jak osoba przejęta swoim zawodem i pełna chęci, aby go dobrze wykonywać) warto, zanim się włączysz do dyskusji, przeczytać wątek od początku. gdybyś to zrobiła, to wiedziałabyś, ze rozmowa już od dawna nie toczy się na temat konieczności praktycznej nauki studentów, tylko ich formy i treści i okoliczności. pozdrawiam wszystkich i życzę zdrowia - a w przypadku choroby spotkania wyłącznie empatycznych i kulturalnych lekarzy. a ponieważ to ostatnie nie jest pewnie możliwe - to również wiele asertywności. Marianna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Studentko00001, mądrze piszesz, o profilaktyce badań ginekologicznych też. Ale moim zdaniem do skuteczności tej profilaktyki najprostsza droga wiedzie przez większy liczebnie udział kobiet w zawodzie ginekologa. Jest grupa kobiet, które myśl o ginie facecie z definicji odrzuca, jest grupa facetów, duża, których gin facet też odrzuca i pośrednio lub bezpośrednio wywierają presję na partnerki, żeby z usług ginów korzystały jak najrzadziej. Są tu dwie postawy, albo rozprawianie o zacofaniu tych kobiet, zaścianku, męskich kompleksach, itd, albo eliminowanie tych wszelkich okoliczności pozamedycznych (takich jak "niewłaściwa" płeć lekarza), które z powodów obiektywnych czy subiektywnych dostęp do profilaktyki utrudniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez tak mialam
do malejgoszkiej dziewczyno co ty za glupoty wypisujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez tak mialam
jakie to intymne badanie pozwala ustali "zaczopowanie aorty plucnej wodami plodowymi" ? to popierrwsze a podrugie gdzie pluca a gdzie macica?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studentka000001
do ja też tak miałam: malagoszka po części ma rację, a po części nie, ale o tym jak mówi marianna1 już dyskutowaliśmy :) Natomiast co do wód płodowych i zatoru w tętnicach płucnych malagoszka się nie myli. Przy łożysku przodującym istnieje ryzyko, że w czasie porodu wody płodowe dostaną się do żył macicy, polecą tymi żyłam i żyłą główną dolną do prawego przedsionka stamtąd do płuc, zrobią zator, w wyniku którego rozwinie się ostra niewydolność prawokomorowa i niestety może dojść do śmierci pacjentki z tego właśnie powodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×