Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość Strasznym jest, że istnieją
takie kurwy jak te kurw jak te dwie tutaj, piszącee o swoich łajdactwach. I o znęcaniu się nad nie swoimi dziećmi. Ciekawe dlaczego siedzicie tutaj po nochach? Czyżby skurwysynek kochaś jeden z drugim obrabiał w tym czasie inna szmatę, ktora przez łóżko chce wejśc do rodziny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klaudiaaaaaaaa 1993
Moja macocha, to taka tępa idiotka;/ Moj ojciec ma 43 lata, a ona 32... napewno poleciala na kase, i na wielkie auto... to jasne jest, ciagnie od ojca ile sie da... panoszy sie.. drze sie na mnie, nie wiem za co... każe sie w nic nie wtracac, traktuje jak male dziecko ktore nic nie rozumie.. Wysepi od co zapragnie, to potem wskakuje mu do lozka, to jest okropne jak slysze jak sie ruchaja za sciana w nocy;/ Nie uważacie że takim zachowaniem ona jakby sie 'sprzedaje'? Bo ojciec jak jej obieca cos, to odrazu leci do lozka z nim 'wyglada to torche jak' jakies dziwkarstwo... 2 miesiace temu, ojciec mial oddac jej auto do naprawy, a kupil jej nowsze. NIby prezent, ai tak sie tego spodziewala... a dzien wczesniej wiadomo co bylo.. wyglada to tak okropnie. Jak jej to pwiedzilam co wyprawia, ze nie mam ochoty sluchac ich dzikich wrzasków jak uprawiaja sex, nie wytrzymalam i dodalam ze leci mu do lozka jak cos dostanie, to taks ie wkuryzla ze omalo mnie nie uderzyla, wiem ze bylam niemila z tym, no ale tak jest jak mnie szarpnela za bluzke i nawrzeszlal ze jak nie chjvce sluchac to sobie moge glowe pod pooduszke dac'... ONAJEST WALNIETA, NIENORMALNA !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak masz rację
Twoja macocha jest walnięta i takich jest więcej a wydaje im się.że " najlepiej wychowują" cudze dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Huhuhuhuhybgv
Ja nie jestem wstanie znieść tych dzieci tego miłego tonu meza do nich, tego ze on mi ciagle o nich gada jaki to Krzysiu biedny bo w domu przed komputerem biedny jest bo mu tatuś czasu nie zorganizowal k....a a matka to od czego jest... Tego ciągłego mówienia ze Agata to dobra matka a alkoholiczka aż śmierdzi, tego ze nie mam chwili spokoju wewnątrz tylko ciagle budze sie ze stresem w zoladku ..nie kocham tych dzieci..czuje ze mogłabym je podusic ...i nie mogę emocjonalnie wytrzymać jak wchodzi do tamtego domu, jak ta idio..ka dzwoni sobie z moim mężem pogadać.. Nie rozbilam tego związku poznałam meza 5 lat po ich rozwodzie i nie odpowiadam za to ze sie rozstali, a skoro to była ich decyzja to uważam ze mój mąż powinien skupić sie na nas i naszej rodzinie a nie przeżywać czy im dobrze czy im złe...ja mam to gdzieś mogą sobie pod mostem mieszkać co mnie to obchodzi...nie chce o nich słuchać ani ich widzieć...a on tego pojąć nie może tylko znowu gada ja reaguje agresja pózniej on sie wscieka.... Po co mężczyźni robią dzieci przed 35?Pózniej sie ogony ciągną..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anmioko
precz z wrednymi bachorami meza kobiety uciekajcie od facetowzdziecmi zycie zmarnujecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Na szczęście nie mam w sobie takich emocji. Szkoda mi nawet tych dzieciaków, bo one bardzo cierpią - nikt szczęśliwy nie nienawidzi tak obcej osoby... tym bardziej własnego ojca tak nie traktuje, jest w nich tyle żalu i pretensji i poczucia że ciągle im mało, że coś je omija, że coś im odebrano, które próbują wypełnić za wszelka cenę materialnie. My z mężem mamy siebie - jeśli damy z tym radę, będziemy sobie wsparciem w czasach złych i dobrych, czas będzie mijał a my będziemy coraz silniejsi i bardziej zdystansowani. A one - idą niestety takie w świat, roszczeniowe i nienawidzące, idą zakładać związki i rodzić dzieci... brrrry Może coś się da jeszcze zmienić, ale to raczej z młodszą, bo starsza już w zasadzie ukształtowana. Jak minął Wam weekend dziewczyny? My powiedzieliśmy dzieciom co jakich zachowań już nie będziemy biernie tolerować. Mąż pojechał się z nimi spotkać. Nie chciał mi powiedzieć za dużo jaka była reakcja, żebym się nie denerwowała, ale raczej sobie wyobrażam, że "gromy spadły na mnie"... Trudne to macochowanie, trudne... wprowadziłam zmiany, które być może zmienią coś w ich życiu i w ich charakterach na lepsze, ale i tak będę za to znienawidzona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laura_laurent
mam 18 lat. moi rodzice rozstali się jak miałam 13 - wtedy tata wyraził się słowami 'poznałem inna kobietę...' - okazało się, że żył z nią przeszło 8 lat do tamtej chwili (notabene właściwie od zawsze widywałam go tylko co weekend). szczerze mówiąc zawsze byłam bardzo nieśmiała i wrażliwa i - mimo, że doskonale wiedziałam, że pojawienie się tej osoby (obecnej żony mojego taty) było do pewnego stopnia czynnikiem zapalającym moje nieszczęście w związku z wychowywaniem się w rozbitej rodzinie i źródłem bólu, jaki otrzymuje duży, zupełnie niewinny na tej linii, ale sporo rozumiejący trzynastoletni podlotek - mimo to PRÓBOWAŁAM, CHCIAŁAM i rzeczywiście ZACHOWYWAŁAM się bardzo w porządku, nigdy nie wypowiadałam złośliwych komentarzy, zależało mi na kontaktach z ojcem, bo go KOCHAM, KOCHAM i zawsze tak samo KOCHAŁAM, a nie na jego pieniadzach, chciałam zakumplować się z jego nową żoną, chciałam czuć się dobrze, chciałam stabilizacji, normalności i wierzyłam, że na drodze pokojowej będę wystrzegać sie stresu związanego z odwiedzinami u nich. kiedy urodziło im się dziecko (moja mała siostra), którą naprawdę pokochałam, jest wspaniałym, mądrym dzieckiem, z którym chciałabym mieć jak najlepsze kontakty, zaczęło się coś psuć mniędzy mną, a żoną taty. nagle obecność cichej, zamkniętej w sobie osoby, która cały czas siedzi w pokoju i czyta książki, mnie, zaczęła jej przeszkadzać do tego stopnia, że nie mogłam wysuszyć włosów w łazience (bo suszarka budzi małą, która śpi w innym pokoju), miałam siedzieć w pokoju z włączonym klimatyzatorem (około 40 stopni, przez wilgoć trochę mniej odczuwane), bo mała się bawi tak i musi być ciepło, nagle wszedzie znalazły się moje 'wypadnięte' włosy (które rzeczywiście wypadają, a są dosyć długie i nagle zaczęły jej bardzo przeszkadzać). nikt nie wiedział o tym, że dziesiątki nocy przepłakałam w pokoju, bo czułam żal do całego świata, że mi odebrano jakąś część, którą nagle oddano obcej kobiecie, że czuję się trochę jak 'intruz' kiedy tam jestem i raczej wolę nie bywać, ale z kolei przy małym dziecku mój ojciec ma dla mnie mało czasu, rozmawiamy głównie przez telefon, a ja potrzebuję z nim porozmawiać, bo zawsze miałam z nim świetny kontakt. on próbuje nadrobić to kupowaniem mi drogich rzeczy, a czy ja - niemal dorosły i wchodzący w życie człowiek - nie potrzebuję poczucia, że ktoś, kogo tak bardzo kocham rownież mnie kocha taką samą miłością, jaką ja kocham go. potrafiło dochodzic do tego, że ja chcąc zwrócić na siebie uwagę ojca starałam się byc we wszystkim najlepsza nawet jeśli chodzi o naukę czy... wygląd. wkręciłam sie w jakiś niezdrowy perpekcjonizm, który (i ja dobrze to wiem) nie przynosi efektów i jestem na straconej pozycji, a dalej to robię. pracowałam tak wiele kosztem jakiegokolwiek zycia towarzyskiego i szukaniem szczęścia w czym innym, że stałam się na własne życzenie człowiekiem pełnym bólu i rozchwianym emocjonalnie. w środku czuję żal do macochy, ale duszę to, bo czuję, że nie byłoby to w porządku w stosunku do ojca, który stara się, a ja go kocham i to staranie jest dla mnie ważne, nawet jesli nie przynosi oczekiwanych efektów. moi drodzy, to nie jest takie łatwe, że dzieci czują żal do macochy i są dla niej złośliwe, a ona automatycznie z marszu nastawiona jest negatywnie do 'nieswoich' dzieciaków. czasem moje myślenie i działanie objawia się jako zgoła autodestrukcyjne, bo ja sama czuję do siebie obrzydzenie, że jestem w stanie czuć coś tak ludzkiego jak zazdrość, nienawidzę siebie, bo przestaję być perfekcyjna i ojciec, naktórymmi zalezy mnie zostawi. może w większości przypadków opisanych na tym forum odgrywa miłośc, a nie nienawiśc i jak z obu stron i ta właśnie miłość jest najtrudniejsza do wyeliminowania i wszyscy - jak świat długi i szeroki - poruszamy się w koło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie życie niestety
Albo mitologizujesz, albo jesteś niewyobrażalnie naiwna - to drugie odpada ze względu na dojrzały ton wypowiedzi. Kobieta rozbiła małżeństwo rodziców, a Ty się chciałaś "zakumplować"? I co, myślałaś że to się uda? Sorry Winnetou... ale ostatnią rzeczą jakiej taka kobieta pragnie jest przyjaźń z rodziną, którą rozbiła. Jeśli na prawdę myślałaś inaczej to ten zimny prysznic jaki dostałaś powinien Ci pomóc otrzeźwieć. Nie katuj się chcąc zaimponować za wszelką cenę tacie, jemu już kto inny imponuje - wiesz: pierwszy ząbek, pierwsze słowo, pierwszy kroczek itp. Znajdź chłopaka, bo wiek już raczej bardziej ku temu niż aby się bawić w rodzinę-po-rodzinie. Mówię szczerze, poszukaj swojego miejsca na świecie bo tak będzie dla Ciebie najbezpieczniej emocjonalnie. Skup się na studiach czy innych życiowych celach, bo chyba masz takie, prawda? Twój tata i jego żona mają już teraz swoje problemy i z tego co widać jesteś poza nawiasem. Za dobrą masz duszyczkę na pozostawanie w tym układzie i to Cię raczej prędzej niż później zniszczy. Czas wyrosnąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blablablaa:/
z ta suszarka albo wypadaniem włosów to juz kobieta całkiem przegina,lub robić saune z powodu malenskiego dziecka. U mnoie w rodzinie mnostwo dzieci dorastało i nikt na paluszjkcahc nie chodził, odkurzało sie, suszyło, tv sie ogladało, głosno muzyki tez słuchalam i to babka ma problem nie ty dziewczyno Widac ze wrednia jędza , miałas pecha na nią, dziwie sie ze twoj ojciec jej pozwala o przypierdalanie sie do ciebie o takie pierdoły :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teżmacocha
mój mąz ma 2 synów, bywaja u nas co tydzień mają 11 i 9 lat. I ze zroza obserwuję jak te dzieci nie sa zainteresowane tym aby pograc z ojcem w piłke, porozmawiać tylko zaraz na wejściu jest "czy pójdziemy na basen" "czy pójdziemy do kina" "czy dołożysz sie na kolonie"" " co kupisz mi na komunię" itp. Mąz to przezywa a ja mam ochotę sprac im tyłki. Na poczatku mąz spełniał ich zachcianki ale teraz sie uodpornił i efekt jest taki, że jak maja być u nas 10 godzin to po 4 godzinach mówia, ze im sie nudzi i chca do mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
dzieci w swej wrodzonej uczciwości tęsknia do tego by rodzice byli razem- to proste- dopiero postępowanie dorosłych wokół nich uczy je złych zachowań - złe wzorce .Niestety rozwód to patologia który patologie kolejne rodzi- I mi tu nie wyskakiwac z mordobiciami w pierwszych małżenstwach bo nie kryminalnych sytuacjach mówimy. Narobiło się dzieci to trzeba je wychować a nie swych swędzących jajec ( lup pipek) słuchać to i problemów nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozwód to
patollogia? Puknij sie w głowę kobieto!!Ty zypełnie nie wiesz o czym piszesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
tak właśnie uważam- ROZWÓD GDZIE SĄ DZIECI TO PATOLOGIA. nie mówię o rozwodzie już patologicznej rodziny( przemoc domowa) a o sytuacji tego słynnego"tkwienia w związku" o którym tu wszyscy piszą- czyli nowa d u p a=rozwód, nowy zaganiacz= rozwód, nie przynosi co dzien kwiatków=rozwód , nie ma obiadu= rozwód. No kurde ludzie dorośnijcie do cholery, namajstrowaliście DZIECI....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Ale to smutne jeśli komuś rozwód kojarzy się tylko z "nową dupą" i "swędzącymi jajkami"... To bardzo prosta logika i pewnie coś tam pomaga sobie przełknąć, ale świadczy niestety o zubożeniu życiowym tego, kto takimi kategoriami rozumuje. Żyjemy w czasach, w których rozwód to normalny etap życia - większość par będzie miało w swoim życiu przynajmniej jeden i takie są widoki czy tego ktoś chce czy nie. Dlaczego? Bo pierwszy wybór jest często nietrafny. Co możesz wiedzieć mając dwadzieścia parę lat a co wiesz mając prawie 40? Inne priorytety, inne myślenie o sobie i świecie. Cóż, niektórzy nigdy nie dojrzewają, inni dojrzewają i zmieniają się... Co kiedy Ona / On zmienia się tak, że już ciężko patrzeć na tego, z kim się było szczęśliwym przed laty. Na przykład: po ślubie miała iść do pracy, a przez dziesięć lat woli jeść pączki na kanapie. Była płomienna i oddana, a po latach jedyne co chce mężowi oddać to samochód do naprawy jak gdzieś trzaśnie... Z facetami tez może być podobnie, bo nie twierdzę że nie, tutaj byłam świadkiem jednej zadziwiającej metamorfozy... Co zrobić gdy ewidentnie nie wychodzi już nic i nie udaje się posklejać mimo prób? Nie - życie nie jest proste! Dzieci to nie karta przetargowa, by kimś manipulować całe życie, a o rodzinę trzeba dbać, żeby się nie rozpadła - obie strony to dotyczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
nie zgodzę się z Tobą babette i co do wyborów w młodym wieku, i co do mitycznego szczęscia w kolejnych związkach. Nie chce mi się odnosić po kolei do wszystkich Twoich tez bo chce mi się spac ale mam nadzieję, że kto inny je obali- jak nie to może kiedyś tu wpadnę i Ci to wyjasnię. Dlaczego zwróciłaś uwagę na swędzące jaja czy nową d u pę a nie odniosłaś się do kwiatów czy braku obiadu? A... bo to Ci nie pasowało do zubożenia intelektualnego ... Jak słyszę o wielkim szczęściu rodziców opartym na nieszczęściu własnego potomstwa to zastanawiam się , dlaczego człowiek współczesny jest tak zdegenerowany że takie trendy są w modzie. A może idźmy dalej i wyślijmy maluchy do pracy a sami nie pracujmy- przecież mamy prawo do szczęscia i wypoczynku- niech szukają żarcia dla nas i dla siebie - młodzi sa ,niech się uczą życia. Skoro możemy je okradać z pozytywnych emocji, z dziecinstwa , z miłości i bezpieczenstwa w imię własnych racji to dlaczego nie pójść o krok dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz rację jest proste
ale Babetka musi trochę nakręcić, by wytłumaczyć swojego męża, który zniszczył psyche 2 dziewczynom, zrypał ich poczucie wartości, moralności, których niczego w życiu nie nauczył prócz brania... ona musi nakręcić, zwalić na porzuconą przez niego kobietę tak, u niej jest wszystko zawiłe i trudne :D bo przecież nie napisze po prostu, że facet był i jest dupkiem, to nie mieści się w jej głowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6776ee
babette30 NIE zgodze sie z tym ze 20 latka jest głupsza i mniej wiec o zyciu niz 40 latka, bzdury , wiek nie ma znaczenia, znam mase osob ktore maja po i nawet 50 lat , a niejeden dwudziestoparolatek przewyzsza ich w rozwadze lub dosweiadczeniu zyciowuym To ze ma sie naawet te nascie lat nie oznacza ze wiodlo sie zycie beztroskie wiec nie sugeruj sie wiekiem Wkurza mnie takie gadanie i robienie z młodszych jakis oferm losu bo co oni wiedza o zyciu...., a powiem ci ze niekeidy o wiele wiecej wiedza niz co nie jedna babcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
nie wiem z którym anonimem mam najpierw rozmawiać czy z tym, który mnie krytykuje ale nie chce mu/jej się w zasadzie czy z tym który wie wszystko lepiej i przypisuje mi drogę na łatwiznę gdy piszę że życie - moje także - trudne jest (czy to nie absurd BTW?) nie - życie nie jest proste Bo przez cztery lata waliłam głowa w mur w moim małżeństwie i wiem że proste nie jest, że czasem wyjścia nie ma. Co do szkodliwości rozwodów i "zrypywania psyche" dzieci - kiedy byłam mężatką moje dziecko nie wiedziało że ma ojca. Ojciec fizycznie bywał obecny jako pracoholik, lodówka emocjonalna, zaangażowany w związki pozamałżeńskie, to tylko mąciło młodemu w głowie. Matka wiecznie smutna, płacząca, tracąca zmysły nocą w pustym domu, trwająca w tym w wszystkim z miłości i z nadziei ale stopniowo coraz mniej sił mająca na dziecko na życie i w ogóle - miłe dzieciństwo - no pozazdrościsz co nie? bo w pełnej rodzinie. Nie będę Cię i Cię przekonywać że rozwód to czasem konieczność, że ROZWÓD JEST CZASEM DOBRY, bo możemy się spierać na setki argumentów a i tak, jak mówią, racja jest jak dupa - każdy ma własną. Dla Ciebie rozwód to patologia, dla mnie zaś normą jest dać sobie spokój z tym, w czym nie jesteśmy dobrzy a i sztuką godną podziwu, choć trudną, jest umiejętność powiedzenia PAS. Powiem Ci tylko jak zakończyła się ta smutna historia dla małego chłopca: tata odszedł w zapomnienie, to co on robi nie dotyczy już nas i nie burzy naszego spokoju, nikt nie cierpi przez jego egoizm, mój syn ma obok siebie cudownego mężczyznę, do którego może przyjść z każdym problemem, który go zabierze na wypad motorem za miasto, na mecz w "męskim gronie", który mu pomoże zrobić zadanie domowe i poczyta o historii Polski przed snem. Możesz powiedzieć, ze z mojego punktu widzenie te dwa rozwody były Ok, bo dobrze na nich wyszłam, ale to nie jest prawdą. Wiele straciłam (w sensie niematerialnym, niemierzalnym) i mocno to odcierpiałam, jednak była to cena warta zapłaty, konieczna aby jakoś lepiej potem funkcjonować - myślę głównie o dziecku/dzieciach. Dzieci mojego męża, gdyby nie rozwód żyłyby pod jednym dachem ze sfrustrowanym facetem i głupią babą, z resztą nie wiadomo nawet czy pod jednym dachem, bo kiedy jego eks coś nie pasowało (zwykła sprzeczka jakich multum w każdym związku), pakowała walizki i do mamusi z dzieciakami pod pachą, aż facet zmięknie. No więc manipulacje facetem się skończyły, dzieci nadal są mięsem armatnim tej kobiety, która je tak kocha jak potrafi. Jej sposób miłości nie jest taki jak jego sposób, było to nie do pogodzenia. Acha, jeszcze jedno - moi rodzice tez się kiedyś rozwiedli - kiedy byłam już dorosła - taka widać była ich misja, odchować dzieci i wtedy to zrobić. Przedtem byli razem naście lat nieszczęśliwi, miałam bardzo trudne dzieciństwo i nie polecam takiego nikomu, długo musiałam z tego wychodzić oj długo. Wyobraź sobie bycie w zamkniętej małej przestrzeni z dwójką ludzi, którzy się nie kochają, nie przytulają się, grają, kopią pod sobą dołki i ranią się ustawicznie, dom awantur i emocjonalnych wojen, dom w którym każdy dąży w swoją stronę... Osobno to dwoje fajnych ludzi, z którymi można żyć w dobrych stosunkach, razem jest gorzej. Łączy ich dobro dziecka. Czy to było "dobro dziecka"? Jeśli rozwód jest taki okropny dla dzieci to czemu moje dziecko dobrze się rozwija, jest spokojnym szkrabem, daje się wychowywać, można go skarcić, uczy się na błędach i przejmuje nasze wartości, choć w momencie wygasanie mojego małżeństwa był tak rozchwianym psychicznie trzylatkiem, że musiałam dłuuugo odwiedzać z nim psychologa i nie tylko, bo z nerwów poszło mu w różne schorzenia somatyczne? Czemu zaś niektóre dzieci po rozwodzie zmieniają się w istoty obrażone na cały świat i pławiące się w tym poczuciu wyimaginowanej krzywy, w kogoś kto odczuwa jakieś niewyobrażalne pragnienia materialne które to niby mają dać szczęście a ku ich zdziwieniu nie dają (przecież to oczywiste że materialnie się człowiek nie nasyci choćby sobie cały świat kupił). Powiem banał: dziecko jest takie jak osoba, która je wychowuje, słucha, przejmuje wartości, chłonie jak gąbka. Nota bene ich mama też mogła się pozbierać, poszukać fajnego faceta - jak się odgrażała na sprawie rozwodowej. Miałyby dzieci dobry wzorzec wreszcie, skoro mój mąż takim był "dupkiem". Jednak jakoś ci, którzy się pojawiali nie dawali rady dłużej niż kilka tygodni, jest dziś sama, mimo kilku prób bycia z kimś - życie samo pokazuje kto się do małżeństwa po prostu nie nadaje. Nie muszę tworzyć sobie mitu "złej eks" - widzę i oceniam - homo sum. I jeszcze jedno ad vocem: mój facet nie był i nie jest dupkiem. Zapewne ma swoje winy jak i ja mam. Nie łudzę się też że nasze pożycie będzie bez problemów bo one są mniejsze i większe - ale sztuką jest je rozwiązywać i tak się dobrać, aby w każdym była chęć do kompromisu. Poza tym bardzo pomaga nam wiara, uważam że jeśli jej nie ma to związek się nie uda. Gdy nam jest źle, modlimy się wspólnie, to nam bardzo pomaga. Była żona mojego męża jest i zawsze była zadeklarowaną ateistką - może tu tkwi sedno nieudanego małżeństwa... może też gdzieś indziej. Reasumując i proszę mi wybaczyć przydługą wypowiedź: nie będę już więcej dyskutować z tymi, których życie jest proste. Moje nie było i nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Nie powiedziałam że 20 latek jest głupszy od 40 latka, ma inna optykę życiową, inne priorytety, nie wartościuję tego, które są lepsze a które gorsze, czasem się idzie w kierunku wstecznym - nie ma co do tego dwóch zdań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 6776ee
a wiesz dlaczego to tak mnie uraziło? bo takze mam macoche i kazdy , podkreslam Kazdy z rodziny czy znajoomych, czy trzecie osoby mi powtarzają że jestem sto kroć bardziej dojrzała emocjonalnie i mentalnie od mojej macochy. Przebijam ją tym kilkakrotnie i to wszyscy widza. Takze tato non stop to powtarza. mimo ze mam 22 lata ona 42 , lecz w porownaniu do mnie to zachowuje się czasami jak rozhisteryzowana małolata I gdzie tu logika???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jaka to religia
W jakiej to religii związek cudzołoożny nie jest cudzołożny, i modlenie się we wspólnym grzechu z cudzym mężem nie jest świętokradztwem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Mąż nie cudzołoży, nigdy nie był niczyim (oprócz mnie) sakramentalnym mężem, bo jego wybranka była ateistką. Dla mnie również jest jedynym sakramentalnym mężem. Czepiasz się szczegółów. Z resztą nie tyle religia ważna co wiara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sjdfwiahjse
do a jaka to religia Chociażby religia katolicka. Gdybyś ją choć trochę znała, to wiedziałabys, ze choć KK nie uznaje rozwodów, to jednak nie zamyka się przez ludźmi w związkach pozasakramentalnych - widziasz, nawet jest dla nich odpowiednie określenie. Organizuje dla nich rekolekcje czy spotkania. Bo życie jest jakie jest i choć takie osoby nie mogą przyjąc sakramentów, to nie znaczy, że należy je wyrzucic poza nawias życia religijnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
@ 6776ee To dobrze dla Ciebie, że jesteś już w tak młodym wieku tak dojrzała, że przewyższasz starszych. Niech Ci się wiedzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Jakby się człowiek uparł to i unieważnienie małżeństwa przed ołtarzem dostanie. Nawet Kościół rozumie że niektóre powody zawierania małżeństw nie są tymi właściwymi - nieplanowana ciąża i ślub bez miłości, namowa rodziców, młody wiek i niedojrzałość, kłamstwo itp. nawet tak konserwatywny Kościół. A niektórzy tutaj zdają się tych oczywistych rzeczy nie zauważać. Zakłamują rzeczywistość byle nie dopuścić do siebie smutnych faktów: ta przysięga nie zawsze jest wypowiadana przez osoby, które wiedzą co mówią i mówią to szczerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
Babette, mam jedno proste pytanie- po co wyszłaś za mąż za pierwszego męża?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Byłam nim zafascynowana - jego pracą, jego intelektem. Byłam jego muzą. Byłam młodą siksą, która żyła w wyidealizowanym świecie. Był mi bardzo potrzebny w tamtym okresie życia, byłam bardzo zagubiona i to się mogło źle skończyć. Miałam wrażenie, że się doskonale rozumiemy, że jest czymś stałym, czego mogę się złapać i co mnie nigdy nie zawiedzie. Mieliśmy podobne doświadczenia życiowe. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Dużo mówił o tym, jaką wspaniałą rodzinę stworzymy - tym mnie w zasadzie przekonał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
oprócz zdania "że jest czymś stałym, czego mogę się złapać i co mnie nigdy nie zawiedzie" nie napisałaś PO CO wyszłaś za niego za mąż. Ale ok, teraz jest teraz, przeszłości się nie zmieni . żyj tak , by nikt przez Ciebie nie płakał i wychowaj dzieci tak, by rozwodzić się nie musiały. Po prostu na silnych i mądrych ludzi - do tego jednak potrzebne są WZORCE. 4 lata małżenstwa to dla mnie żaden przedział czasowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
Może nie każdy robi wszystko "Po COŚ" Nie wiem co dla Ciebie jest "Czymś", powiedziałaś za to co jest "niczym". Życzę Ci wszystkiego dobrego, abyś nie miała czego szukać na takich stronach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama 2 pasierbiątek
moja pasierbica dzisiaj w trakcie nerwow wywrzeszczała mi i ojcu że jak sie wkurzy to zajdzie NAM NA ZŁOŚĆ W CIĄŻE :( :( :(. Gdy wychodziła z pokoju burkła pod nosem , ale było słychac :Szmaciarze jebane 😡 Dodam ze ona ma niespełna 12 lat . Jak ja sie ciesze ze był w poblizu mąż, bo bym nie ręczyła za siebie w tym momencie , juz nie chodzi o ten "szantarz", ale o wyzwisko 😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×