Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość Mama 2 pasierbiątek
do tej pory jestem w szoku, jak smarkula mogła mnie i ojca wyzwac od szmat jebaanych . żal, żal i jeszcze raz żal :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamo pasierbiątek
chwalisz się czy żalisz? Chwalisz że jesteś cudem boskim czy żalisz na gównianych rodziców Twoich pasierbiatek że tak je wychowali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POCO
"po co" to się nogi nocą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
Po co wychodzi się za mąz: "świadoma praw i obowiązków wynikajacych z załozenia rodziny"itd kazdy kto brał ślub w urzędzie wie co tam się dalej mówi przy świadkach:-) Dlaczego wychodzi się za mąz? np BO TAK. Dlatego pytanie "po co" wydaje mi się bardziej zasadne a osobie której się nogi pocą radze iśc do dermatologa. A fuj swoją drogą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
mówi się tam dalej: "Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z ..... i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe." ------------------------------ -po co to robisz? -przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe ----------------------------- jakieś nielogiczne - ale może za słaby mam dziś umysł... szukasz czynnika kozatywnego? w przysiędze go nie znajdziesz co najwyżej projekcję przyszłości i deklarację dobrej woli Tak naprawdę każdy ma takie samo ekwiwokalne "po coś" (choć osobiście też tego sformułowania nie lubię, nie dlatego że szkodzi na cerę ale dlatego że, uważam że jest to nader nieprecyzyjne pytanie), każde jedno "po coś" dobre jak inne... Pytanie inne nasuwa mi się za to: i co z tego??? chyba nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest proste i łatwe
moja odpowiedz była odniesieniem do wypowiedzi tego kogoś, komu się nogi pocą babette. Co do Ciebie, widzę ,że jesteś osobą wrażliwą aczkolwiek wg mnie całkowicie błędnie myślącą ale mamy prawo miec różne zdania. Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette czy Ty jesteś idiotką
czy tylko masz jakieś faceta - debila? jest cudowny dla Twojego syna? a własne córki zaniedbał, nauczył podłości i nienawiści? fakt! cudowny facet!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
idiotką jest ta z nas która czyta bez zrozumienia może w Twoim prostym życiu takie scenariusze byłyby na miejscu w moim jednak wychowanie to wypadkowa rzeczy które robią dwie osoby (co najmniej dwie, nie wliczając babć i innych pociotek), a także innych czynników to pewnie Ty macosze, która pisała przed chwilą że jej dziecko napyskowało powiedziała(by)ś "jesteś idiotką bo tak ją z mężem wychowałaś"... takie rozumowanie no więc idąc tym tokiem: jesteś idiotką bo mąż cię zostawił, widocznie byłaś idiotką, zbyt dużą idiotką na związek - a może Twoje "po coś" nie było jego "po coś" - pasuje? czy już tutaj życie nie jest takie proste? nie mam już siły się spierać o to czyje czarne jest bardziej czarne, i tak pewnie nie zrozumiesz, że jak się dwoje ludzi kocha i dogaduje, to problemów z dziećmi jakby mniej - inaczej niż gdy każde ciągnie w swoją stronę i porozumienia nie ma gratuluję Ci prostoty życia ! idź swoją drogą, świat jest duży, przy odrobinie szczęścia nie spotkamy się nigdy i nie będzie Cię mój idiotyzm i jego debilizm razić w oczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mężczyźni aż
tak bardzo chetnie to sie nie rozowdza. Inaczej podchodza do sprawy rozwodów. nawet jesli romans sie wyda i zona mu zgotuje piekiło na ziemi to i tak to wytzrymują, bo myslą o zyciu racjonalniej. Jeżeli podejmują decyzje o rozwodzie i sami skladają pozew to juz jest naparwde nie halo. Są wtedy gotowi na wszystko , nawet na utrate kontaku z dzieckiem czy dziećmi. i nie musi chodzic o nowe zakochanie, choc jak dla mnie wolałabym zeby sie zakochał w innej niż uciekł ode mnie-bo jak to by swiadczylo o mnie jako kobiecie. Taka niestety jest prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama 2 pasierbiątek
cyt: 20:50 [zgłoś do usunięcia] mamo pasierbiątek chwalisz się czy żalisz? Chwalisz że jesteś cudem boskim czy żalisz na gównianych rodziców Twoich pasierbiatek że tak je wychowali? To sobie sam/a odpowiedz,mozna stawac na przysłowiowych rzęsach a jesli dzieciak ma chimery i fochy to zadna siła go nie powtrzyma od dopierdolenia komus niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czy przydarzyło wam sie..??
Czy zdarzyło wam, się uderzyc lub szarpnąć pasierbami?? lub byliscie bliskie takiego stanu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie sie nie zdarzyło
ale jak czasem patrze jak sie zachowują to mam ochotę strzelic ich w ucho. Ja tylko sobie obserwuję, juz dawno zaniechałam prób wychowawczych....czekam aż ich mama za pare lat zacznie zbierać żniwo swoich metod wychowawczych:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja dwa razy
dwa razy,nie o tyle co uderzyłam, ale raz szarpnełam dosyc odczuwalnie a raz pacłam palcami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie umiałabym, nigdy
zgadza się, można nieba przychylić a i tak będą pluć ci w twarz bo dostały taką patologiczną szkołę lepiej stać z boku, to tez jest jakaś metoda - siła spokoju na te wybryki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macocha-w zasadzie była
Babette, nie daj się prowokować! Nie warto polemizować z kimś kto nie ma zielonego pojęcia o życiu. W temacie "czy rozwód jest patologią" - uwazam, że znacznie większą patologią jest wychowywanie dzieci w zakłamaniu, hipokryzji, obłudzie. Takie dzieci same wyrosną na hipokrytów, nie mówiąc o tym, ze jako dorośli ludzie mogą mieć pretensje do rodziców za okłamywanie ich, że jest cacy, skoro było be. To jedno. Drugie - tzw. "poświęcanie się dla dzieci" i trwanie w nieudanym, złym związku, często przy świadomości bycia zdradzanym to forma powolnego samobójstwa. Dzieci prędzej czy później odejdą, założą własne rodziny i co wtedy? Czy wtedy, na ostatniej prostej naszego życia decydować się na rozstanie? Jakie wtedy mamy szanse na spotkanie kogoś kto będzie dla nas bliski, z kim się wspólnie zestarzejemy? Jak wtedy spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć uczciwie : przesrałam/em swoje życie? Nie twierdzę, że rozwód to panaceum na małżeńskie problemy, ale po to Bóg dał nam rozum byśmy umieli pewne rzeczy wyważyć, odróżnić to co można uratować od tego co jest skazane na porażkę. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama 2 pasierbiątek
13:35 [zgłoś do usunięcia] nie umiałabym, nigdy zgadza się, można nieba przychylić a i tak będą pluć ci w twarz bo dostały taką patologiczną szkołę lepiej stać z boku, to tez jest jakaś metoda - siła spokoju na te wybryki ............................ To była ironia czy fatycznie tak myslisz???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powaznie poważnie
Słuchaj mamo pasierbiątek, kibicuję Ci, żeby te problemy się wyciszyły ale naprawdę, NIE BIJ DZIEWCZYNY Nie myśl o tym. Może i dziewczyna jest jak chodzący dynamit ale jak ją uderzysz to na pewno się nie uspokoi. Zakiełkuje w niej za to nasionko zemsty. Chciałbyś żeby Cię ktoś uderzył? Ktos starszy o 15, 20 lub 25 lat? To nie fair. Ciało to taka symboliczna granica, nie wolno jej naruszać. Brutalność w niczym nie pomoże. Nic nie wskórasz, a tylko stracisz, to jest coś czego dziecko Ci nigdy nie zapomni. Stań z boku i powiedz sobie "to mnie nie rusza". Jesteś dorosła. Wiem, że Ci ciężko i nikomu by nie było łatwo na Twoim miejscu ale nie możesz bić dziecka. Nie podpisałam się wcześniej bo z rozpędu pisałam, Babette.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama 2 pasierbiątek
ale z tym pytaniem o czy zdarzyło nam sie "potrząsnąc" pasierbami, to NIE ja pisałam, ja nie mam wcale ochoty nikim potrząsac, ani nikogo bic i nie chce tego robic, (rozszerzyłam swoją myśl na ten temat w poście z 28.04 o 20:24 jak ja to widze) Po pierwsze to nie są moje dzieci, a tym bardziej takze do swoich bym sie tez agresywnie nie zachowywała. Fakt, potrafie wygłosic sumienną reprymende, skarcic, mam do tego prawo, bo nie wyobrażam sobie takiej sytuacji jak byłabym bezbronna wobec niespełna 12 latki ,i nie mogła bym jej zwrócić uwagi,gdy sie do mnie podle odnosi. Naszczeście mąż i pasierb zawsze mi dopingują i młoda nie dośc że o demnie, to jeszcze od brata i ojca zbierze porządne bęcki na otrzeźwienie-niesty po jakims czasie wszystko wraca do poprzedniego stanu , czyli ty sobie gadaj dalej a ja zrobie i tak po swojemu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość temat założyła eks żona
by się dowiedzieć czy jej dzieci będą dobrze traktowane przez nową kobietę tatusia i co? temat wypełniły PRAWIE same larwy, które nienawidzą, zazdroszczą, mają niskie poczucie wartości i problemy z oceną własnej osoby w związku, szukają tylko powodów do konfliktów, jątrzą na całego lub delikatnie, po cichutku, zwalają całą niewychowawczość dzieci na te różne eks, bo oczywiście ich kochankowie i mężowie to anioły :D dzieci, a raczej bachory, bo to jest dosyć często spotykane określenie w ustach nowych "mamuś" to jakieś potwory i monstra, aż się dziwię, że tyle takich okropnych dzieci żyje na świecie, a wszystko przez te wstrętne eks mamy cóż,zaciekawił mnie temat, ale już towarzystwo takich babonów nie jest przyjemne i wcale nie musi się być eks, by za Wami nie przepadać - wystarczy mieć taką złośliwą i roszczeniową paniusię w rodzinie myślałam, że tylko mój brat jest ślepy i widzi w harpii cud świata, ale chyba takie zaślepienie dotyczy wielu kochających od nowa bywa! szkoda tylko, że tyle z Was udaje jakiekolwiek zainteresowanie dziećmi partnera, bo to bzdura i oszustwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na innym temacie
opisałaś swojego brata, jako człowieka bez charakteru. Co jego charakter ma wspólnego z dziecmi lub next?Romans co 5 lat, skulenie ogona po tym jak bratowa nie uległa po raz drugi.Czego ty chesz od next?przeciez wiadomo ze bedzie skakal z kwiatka na kwiatek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
@ temat założyła Ale prześwietliłaś 230 stron tematu i dziesiątki jeśli nie setki wypowiadających się - mistrzostwo świata! Ile Ci ta analiza zajęła? Swoją drogą czego się spodziewasz? Która szczęśliwa mama czy macocha wrzuca w googla "problemy z dziećmi męża", "drugie żony a dzieci z poprzednich związków"? Są tu raczej osoby mające problem, więc nie spodziewałabym się tutaj słodkich historii i psalmów pochwalnych na temat dzieci męża. Jest mnóstwo fajnych dzieciaków, których rodzice się rozwiedli, ale ich rodzina tutaj raczej nie zagląda. @ mamo pasierbiątek ufff... to dobrze, tak tylko mi się skojarzyło z tym co pisałaś wcześniej @ macocha w zasadzie była Bilskie jest mi to, co piszesz, podzielam te poglądy. Ale rozumiem też osoby takie, jak "życie jest proste", które zapewne oskarżyłyby nas o relatywizm, drogę na skróty, budowanie swojego szczęścia na nieszczęściu dziecka. Rozumiem to, chociaż się z tym nie zgadzam. Czy dążenie raczej do swojego szczęścia niż umartwienia jest to relatywizm czy radykalizm? Mój mąż mógł przygruchać sobie jakąś przyjaciółkę na osłodę i mieć żonę i dom i dzieci - a swoje serce gdzie indziej. Wiele osób tak robi. Chyba nawet więcej niż wiele, moje coraz starsze oczy nie raz nie wierzą co widzą... zwłaszcza w dobie internetu - gdzie o "cichego partnera" coraz łatwiej. Ktoś napisał, że mężczyzna kiedy odchodzi, musi już na prawdę mieć swojej żony po dziurki w nosie, kładzie jednak te dzieci na szali - wie że ich życie nie będzie takie jak byłoby gdyby rodzina była pełna i szczęśliwa, ale ta pełna rodzina szczęśliwa by i tak nie była. Jest to wybór bardzo trudny ale czasem rozwód to mniejsze zło. Ja do tego wyboru dojrzewałam 4 lata - według mnie jest to wystarczająco długo by ocenić czy nam się uda to posklejać czy nie, choć może są tacy, którzy trwaliby i 24 lata, tylko co potem? Według mnie odejście świadczy też o sile, determinacji i -TAK!- wartości i mądrości człowieka. To co się dzieje potem też mądrości wymaga - niektórym jej nie staje. I chyba to jest źródło problemów bardziej niż rozwód sam w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale Ty rozmydlasz problem
nie chodzi o sam rozwód, bo przecież wiadomo, że lepiej coś zakończyć niż żyć w domu pełnym krzyku, nienawiści czy też zupełnie zimnym lub cichym do rozpadu związku dochodzi przy obopólnej pracy, a właściwie braku tej pracy na rzecz związku nie ma tak, że jedna strona jest feee, a druga cacy, takie bajeczki to tylko na poprawę nastroju są dobre, zaniedbują - w jakikolwiek sposób związek obie strony tu chodzi o to, że większość z piszących i Ty również - ale z umiarem - starasz się wybielić swojego męża, bo bliższa ciału koszula, a wszelkiego zła dopatrujesz się w obcej babie lub dzieciach, które wychowała ta baba gdzie w tym czasie był ich ojciec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babette30
Dzięki za głos krytyczny. Pewnie że jest tak, jak mówisz. Co więcej - wyczuwam, jakie cechy mojego męża mogły spowodować że jednak się poddał i nie dał rady sprostać tamtemu małżeństwu. Ale - uważam, że na to trzeba się też dobrze dobrać aby wady i słabości jakoś przezwyciężało jedno i drugie, nawet do zwykłej rozmowy, kiedy żona mężowi wyjaśni w czym rzecz, oczy otworzy na jego złe postępowanie. Natomiast jeśli żona tylko "dokłada do pieca" małżeństwo ani drgnie naprzód. Na wszystko potrzeba dwojga. Poza tym, powtórzę się - uważam, że małżeństwo bez głębokiej wiary w Boga jest bardzo trudno utrzymać. Widzę wiele wad mojego męża, pomagam mu nad nimi pracować, nie tkwię obrażona, mam nadzieję i mam duuużo wiary w niego i w siłę wyższą nad nami. Odnoszę wrażenie (nie mówię teraz personalnie do nikogo, mówię tez o sobie), że wiele byłych żon nie może pojąć tego jak to jest, że mąż dla niej był nie dobrym mężczyzną, a dla innej będzie dobry. Ja to rozumiem, bo ciężko jest coś stracić i tez miałam takie momenty kiedy myślałam sobie o mojego męża kochankach "nie wiesz jakiego drania sobie bierzesz", "jak nam nie wyszło to i wam nie wyjdzie bo on nie potrafi kochać". Mowi się: odszedł, i dobrze niech inna ma tego strupa na d...pie nie ja. A potem widzi się, że jednak dla innej jest OK i wiedzie się im dobrze. Jak sobie to wytłumaczyć ? Że ta druga okłamuje sama siebie i go wybiela... że na pewno to pozory ... że wkrótce ich szczęście się skończy ... Wydoroślałam z tego i wierzę że można z jedną osobą "nie dogadywać się" i już a z inna działa to wszystko o wiele lepiej. Nie zgadzam się że małżeństwo rozpada się z powodu "nie działania" obu stron. Czasem jest tak, że jest się po prostu bezsilnym w obliczu braku miłości i woli bycia razem po drugiej stronie. Ja tak miałam - i choćbym się zesrała uszami, to mój mąż przestał mnie kochać i nic na to poradzić nie mogłam. Było staranie, podchodzenie bliżej, płakanie u jego stóp, to znów zbieranie się w siłę by kolejny raz to podźwignąć. Po prostu - bańka prysła, odwidziało mu się, spodziewał się czego innego po małżeństwie, przyszło dziecko, obowiązki i się miłość ulotniła. Myślę, że po prostu zbyt pochopnie się na mnie zdecydował. Czasem sytuacje nie są takie jednoznaczne, że się oboje ludzi "nie stara" i już. Można się potem starać i stawać na rzęsach ale jeśli bycie razem to była pomyłka i zły wybór, to i tak będzie z tego nieszczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co do pierwszej części Twojego
wpisu, to zgadzam się z Tobą w wielu przypadkach natomiast końcówka, czyli opis Twojego 1 małżeństwa, to już nie... to nie było małżeństwo, tylko jakiś układ bałwochwalczy z panem i służącą, po prostu przedobrzyłaś i facet nie szanował kobiety, która zrobiła z siebie podnóżek taką nutkę służalczości zauważyłam też w pierwszej części Twojego wpisu, ale mam nadzieję, że to nie jest tak, że tylko Ty szukasz kompromisu, że tylko Ty się przystosowujesz, dla tzw. dobra sprawy, czyli szczęścia małżeńskiego jestem po przejściach, ale jestem też od dłuższego czasu drugą żoną, oboje się staramy, ale(!) gdy jestem zbyt dobra, gdy przesadzę lub przesłodzę, albo też zabiorę za zbyt wiele spraw, to zauważam, że mąż daje się chętnie wyręczać, chętnie pozbywa się obowiązków, gdy ma zastępcę i wtedy muszę go ździebełko obudzić, by ponownie zaczął się starać i nie próbował być tylko biorcą - bo o tym tu jeszcze nikt nie wspomniał, że mężczyźni bardzo chętnie wchodzą w rolę biorców, szczególnie przy zbyt oddanych kobietach wracając do dzieci :D teraz to już młodzieńcy, bo młodszy męża właśnie stał się pełnoletni, to podstawą dobrych układów jest traktowanie dzieci partnera tak jak własne, po prostu byłam mamą 1 chłopca, a w posagu dostałam jeszcze 2 i stałam się mamą 3 osobników miałam o tyle łatwiej, że ich mama zupełnie nie interesowała się nimi, ma ograniczone prawa, teściowa mnie polubiła i nie mąciła, ale swoje z chłopakami przeszłam, bo na tym też polega dorastanie i chcę pocieszyć, te które dają szansę dzieciom swoich partnerów, że się opłaca, bo oni naprawdę z wiekiem zmądrzeli, wydorośleli i te kłopoty z dawniejszych lat przestały mieć znaczenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babette30
Fajnie, gratuluję że tak dobrze się ułożyło i na ile jest w tym Twoja mądrość i zasługa - nie mi oceniać bo tego nie wiem. Zapewne jakaś tam faktycznie jest, więc chylę przed nią czoła :-) Widzisz, co rodzina, to inna historia. Ty "dostałaś" w spadku dzieci i piszesz o "dawaniu szansy", że to warto - no nie ulega wątpliwości. Marzyłbym o dzieciach, zawsze chciałam więcej niż jedno! Ale, widzisz, "moje" dziewczyny są raptem niewiele więcej jak 10 lat starsze ode mnie, widują mnie może raz na dwa tygodnie i ja dla nich mamą nigdy nie będę, nie mam na to szans, przyjaciółką też raczej nie, bo zorientowałam się już że to wymagałoby tylko dawania, a sama piszesz że służalczość dobrze nie wróży. Dziewczyny do tego mają swoich "doradców", którzy jak mówisz mącą. Do tego ja mam syna, małego szkraba jeszcze nie nastolatka, z którym siłą rzeczy nie kumplują się, o którego są bardzo zazdrosne i wiele razy widziałam jak źle go traktują mniej lub bardziej jawnie (to tez boli moje serce jako matki). Naprawdę już nie wierzę, że będzie dobrze. Może być tylko neutralnie - chyba... tak sobie myślę, przecież nic na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babette30
oczywiście sa młodsze ode mnie nie starsze :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niechce mi sie nic
Nie chce mi sie nawet do domu wchodzic , moja macocha ma problemy z samym soba, choruje na zaburzenia Borderlina, a to przekląda się na atmosfere, ja takze cierpie na tym bardzo dotkliwie, albo mnie całe dnie nie ma w domu, albo siedze całe dnie w swoim pokoju nigdzie nie wychodząc na parapapecie z nosem przy szybie :( Nie wiem ile tak pociagne obserwując jej chore nastroje, jeszcze troche brakuje mi do pełnoletnosci, lecz odliczam dni do wyprowadzki, (i tak chyba pod most no bo gdzie indziej)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Życie potwierdza, że KAŻDA
KOBIETA KTORA ŁAPIE ŻONATEGO jest to moralne dno. A czego od takiej można oczekiwać? Taka będzie się znęcać nad cudzym dzieckiem, bo jest wykolejona, to jej sprawia przyjemność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drugi_mąż
Moi drodzy Po krótce - 4 lata temu rozwiodłem się po 19 latach małżeństwa w którym miałem 3 dzieci - dwoje dorosłych i jedno 7 letnie. Nie będę tu rozkminiał kto czemu i dlaczego bo nie w tym temat. Problem polega na tym że moja obecna żona (ma 2 swoich dzieci z poprzedniego małżeństwa) zabrania mi kontaktów z moimi dziećmi. Wogule nie akceptuje moich dzieci i gdyby można było to by je wygumkowała jak błędy w zeszycie. Tydzień przed ślubem zarządała cytuję :"albo ja albo oni" i ja głupi się na to zgodziłem mając nadzieję że z czasem jej przejdzie i zmieni zdanie bo to przecież moje dzieci. Przy tym cały czas tęskniłem do najmłodszej córki ... co mnie zżerało od wewnątrz. Dwa lata temu mała miała Pierwszą Komunię na którą dostałem zaproszenie z prośbą abym był sam. W obawie przed reakcją żony okłamałem ją i pojechałem po kryjomu na tą uroczystość. Sprawa się jednak wydała po jakimś czasie i oczywiście skończyła mega awanturą. Znowu pod presją żony zaniechałem spotkań z córką. Nie dawało mi to jednak spokoju bo wiedziałem że Ona tęskni i ja też tęskniłem więc gdy tylko dzieci odezwały się do mnie to umówiłem się na spotkanie. Powiedziałem żonie o tym i oczywiście awantura. Zarzuty że wracam do byłej żony obrażanie moich dzieci - mnóstwo przykrych słów za które tyko powinieniem odejść . Zdeklarowałem się jednak jasno że będę się spotykał z dziećmi jak będę tego chciał i o tym będę ją informowć. Ona żądała żeby takie spotkania odbywały się w jej obecności a ja na razie chcę się spotykać sam z córką żeby jakoś poprawić nasz kontakt żeby odbudować to co przez brak kontaktu straciłem . Moja obecna żona nie daje mi prawa do tego. Słyszę zarzuty że jej dzieci nie traktuję dobrze że wyróżniam swoje dziecko, że jej dzieci nie kocham. Z jednym muszę się zgodzić - kiedy zabroniła mi kochać własną córkę to nie potrafiłem pokochać jej dzieci. Dzieci które były tak na prawdę rozwydrzone, nieusłuchane (do matki potrafią się odezwać jak do szmaty, syn nawet uderzył ją w twarz (ma 11 lat) więc wporwadziłem w domu zasady życia jakiś ład itd. Przestrzegałem tego stanowczo gdyż tylko takie postępowanie dawało jakieś efekty (syn ma duże problemy wychowawcze w szkole) Takie moje postępowanie było postrzegane jako katowanie dzieci (a wymagałem tylko porządku w ich pokoju, higieny, odrabiania lekcji , żeby się porządnie najadły , umyły itd. W skrócie opisałem nasze stosunki , acha żona w ubiegłym roku straciła pracę przez alkochol i pije nadal (od tygodnia przestała). Napisałem się ale interesują mnie wszystkie wypowiedzi na ten temat. Namawiam ją na poradnię ale twierdzi że to nie ma sensu bo ona nie będzie druga Piszcie śmiało i szczerze każda nawet krytyka się przyda. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale to jest marna prowokacja
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×