Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ivett0

STARANIA Jesien -Zima 2008- DZIDZIUS LATO2009 kto zaczyna???

Polecane posty

moj rano wstal aby ogladac F1 wiec nie bylo mowy o przytulasach... no wiec jak owu byla wczoraj to przepadla, bo mielismy 3 dni przerwy... no trudno, jest jeszcze przeciez nastepny miesiac. w tym cyklu przytulanki byly do 13dc, przewaznie owu byla 11dc... poza zeszlym miesiacem gdy wypadla na 16dc. zwariowac... ale w przyszlym miesiacu wracam do testow i wszystko bedzie jasne. anna to pewnie od rana z wielkim bananem na twarzy chodzisz :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie tez piekny dzien, zaraz uciekamy z domku i wrocimy wieczorem :) Anna owulacja ksiazkowa jest w pierwszym dniu podwyzszenia temp, wiec super ze sie przytulaliscie dzis, zycze by owocne bylo :) Milej niedzieli dla brzuchatek i staraczek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale tu dzis pustki :) no ale to zrozumiale, niedziela, piekna pogoda :) szkoda ze juz weekend sie konczy i jutro znow do pracy :( my dzis bedziemy robic domowa pizze wieczorkiem, zawsze przy tym jest niezla zabawa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak niby ksiazkowo jest w 1 dniu podwyzszonej temp ale gin powiedział ze ost na usg wygladało tak jakbym była po owu i widział takjakby ciałko żółte i wszytsko jest takjakby i ja juz nic nie wiem :) moze mam dwie owulacje ;) hehe boze nic nie wiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszytko sie zamotało :) mierze temp sluz obserwuje a po clo to juz nic nie moge ogarnac załuje ze 3 dni przerwy zrobilismy ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczynki :) Anna - powiem Ci na pocieszenie że u mnie w tym cyklu temp też zwariowała :P Skok był dopiero w 23dc a wychodzi na to że owulka była przed skokiem temp :) To nie jest tak, że możesz w 100% polegać na temperaturze, bo bardzo wiele czynników ją zakłóca i czasem płata figle - tak było u mnie :) Dlatego ściskam Cię mocno i nie przejmuj się!!! Dobrze że masz plan działania, leki :) A ja Ci życzę, żeby tak jak u mnie - recepta nie była potrzebna :):):) Dorcia - buziaki dla Ciebie :) Nie odzywałam się bo w sobotę M wziął kompa na uczelnię, a ja sprzątałam mieszkanko, zrobiłam pyszny obiad (wołowinka w sosie pieczeniowym - pycha :) ), potem spotkaliśmy się ze znajomymi - zaprosili nas na wesele :D:D:D A w niedzielę poszliśmy na imprezę urodzinową do mojej cioci, potem do teściowej na chwilkę i tak nam do wieczora zeszło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sylwinka 🌼 Samopoczucie ok, luteinka chyba pomaga na to kłucie w brzuchu :):):) Śpiąca jestem tylko po południu, ale i tak w pracy siedzę więc z drzemki nici :P Piesek fajny tylko rozrabia za czterech :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nasz piesek w maju skończy rok a jest taki nie grzeczny że wszystko wynosi nawet teściowej wycieraczkę bierze a reklamy jak roznoszą to nawet ich nie przeczytamy bo są pogryzione :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamiętnik dzidziusia w wnętrza brzuszka Ale jestem padnięty ! Gdybym wiedział, że ten wyścig tak mnie wykończy, to pewnie w ogóle bym nie startował. Jednak rozpędziłem się, no i proszę – wygrałem! Podobno w tej konkurencji zwycięzca bierze wszystko. Taka plotka poszła wśród kolegów plemników. Szczerze mówiąc, na razie jestem trochę rozczarowany: nic się nie dzieje! Rozsiadłem się więc wygodnie i czekam. 1. miesiąc Spotkanie z komórką Było tak: tata przez całe popołudnie stał przy kuchni i pichcił. Chińszczyzna to jego danie popisowe. Mama zapaliła świece, żeby zrobić nastrój. Wypili trochę wina. Potem puścili sobie fajną muzyczkę. A później to już niestety nie wiem, co było, bo musiałem walczyć o „swój kawałek podłogi”. Zrobiło się strasznie ciasno. Co sekundę dokwaterowywali nam trzy tysiące nowych plemników. Normalnie nie było czym oddychać! Na dodatek każdy się wiercił. To się musiało źle skończyć. W pewnym momencie atmosfera stała się tak gorąca, że nie mogliśmy już tego wytrzymać. Nie pamiętam, kto krzyknął „naprzód!”. Nagle wszyscy wystrzeliliśmy jak z procy z zawrotną prędkością . Pierwsze chwile to była dosłownie walka na śmierć i życie. Musiałem pokonać prawie półmetrowe, zwinięte nasieniowody. Potem jeszcze cewka moczowa, a dalej... Kochani, dalej to był już inny świat. Pochwa, macica i w końcu jajowody. Lecieliśmy wszyscy na złamanie karku. Choć może to złe określenie, bo właściwie trzeba było piąć się w górę. Peleton przyśpieszył. Najsłabsi nie wytrzymywali tempa. Na ostatniej prostej z 400 milionów zostało nas już tylko kilka tysięcy, a i tak większość była wyczerpana. I właśnie wtedy ją ujrzałem: gigantyczną kulę o średnicy 0,2 milimetra. Komórka jajowa. Piękna. Nie miałem wątpliwości – przede mną meta. Nie było łatwo się do niej dostać. Resztką sił odpaliłem swoją enzymatyczną piłę łańcuchową, rozciąłem otoczkę i wcisnąłem się do środka. Ha! Wszyscy próbowali, a udało się tylko mnie. Drugiego miejsca nie przyznano. Po drodze zgubiłem gdzieś ogonek, ale co tam. Coś mi mówi, że warto... 2. miesiąc Jak samotna rybka Narzekałem, że nic się nie dzieje? Przeciwnie, dzieje się aż za dużo. Przede wszystkim nie jestem już przystojnym plemniczkiem. Przypominam galaretkę. Chociaż nie, chyba raczej kijankę. Albo rybkę. Tak. Wyglądam jak mała rybka. Dzisiaj, bo jutro mogę przypominać coś całkiem innego. Wszystko zmienia się z sekundy na sekundę. Rosnę jak na drożdżach. Wyrosły mi ramionka i nóżki z takimi śmiesznymi paluszkami. Po bokach głowy mam dwie ciemne plamki i dwie niewielkie dziurki. Myślę, że to będą po prostu oczy i uszy. Nie chwaląc się, mam też kilka osiągnięć. Otóż, udało mi się odczepić od ściany macicy i znowu mogę się poruszać. Wprawdzie nie tak szybko jak we wczesnej młodości, ale i tak jest nieźle. Próbuję też otwierać buzię (choć na razie nie mogę powiedzieć, że jestem w tym mistrzem). Za to wczoraj dokonałem wiekopomnego odkrycia: mam już serduszko! Malutkie jak ziarenko maku, ale pulsuje jak oszalałe. Prawdziwa rewolucja dzieje się w środku mojego ciała. Skórka jest cienka jak pergamin, więc wszystko widać jak na dłoni. Mam już kręgosłup i żebra grubości włosa . Rosną płuca, wątroba, nerki, mózg. Wszystko naraz. Przyznam się wam, że to strasznie męczące. Najgorsze jest to, że odwalam tu taką robotę i nie mogę liczyć na niczyją pomoc. Zresztą, wcale nie jestem pewien, czy ktoś w ogóle wie o moim istnieniu. Halo! Jestem tu! 3. miesiąc Ujawniam się Mama już wie. Postarałem się o to. Jakich metod użyłem? Wykorzystałem cały wachlarz możliwości: mdłości, huśtawkę nastrojów, senność, wrażliwość na zapachy, obrzmienie piersi, zachcianki, trądzik... W końcu cel uświęca środki, prawda? OK, może rzeczywiście trochę przesadziłem, ale trzeba było dziewczynę przywołać do porządku. W końcu będzie moją matką. Musi o siebie zadbać. Moja strategia, choć kontrowersyjna, już przyniosła pierwsze efekty. Mama rzuciła palenie i zaczęła więcej odpoczywać. Przestała też wysiadywać po nocach przed komputerem. Ulżyło mi. Godzinami byłem ściśnięty jak sardynka. Na dodatek te okropne dżinsy. Nie znoszę ich! Co z tego, że mama rozepnie jeden guzik? Kobieto! Ja mam już prawie sześć centymetrów i potrzebuję przestrzeni. W końcu zaczynam przypominać człowieka. Mam wszystko, co trzeba. Nawet powieki i paznokcie. Tylko głowa ciągle jest jakaś nieproporcjonalnie duża. Za to twarz – poezja. Wyraźna szczęka, podbródek i całkiem fajna górna warga. Nosa jeszcze nie ma, ale są już dziurki. Podsumowując: niezły ze mnie przystojniak. Mama jeszcze o tym nie wie, ale wam już mogę zdradzić tę tajemnicę: jestem chłopcem. Właśnie wyrosły mi jądra i malutki penis (co jak co, ale ten to na pewno jeszcze urośnie). Spodziewałem się tego. Z moją wybujałą ambicją i wielkimi wymaganiami chyba nie nadawałbym się na dziewczynkę. 4. miesiąc Ćwiczę i robię się mądrzejszy Powoli oswajam się z sytuacją. Nie mogę narzekać. Mam tu ciepło i cicho. Miejsca sporo, więc spaceruję, ile mogę. Jedyny minus to niewiele atrakcji. Z nudów zacząłem ssać palec. Drobiazg, a cieszy. Od czasu do czasu łyknę sobie też trochę tego płynu, w którym pływam. Słodki. Nie jest to może pitna czekolada, ale i tak smaczny. A więc piję, siusiam... i tak to się kręci. Cały pokryłem się śmiesznym meszkiem. Mam już brwi i pierwsze cienkie włoski na głowie. A jak za długo kopię, to zaczynam się pocić. Dziwna sprawa, co nie? Przerzucam się wtedy na spokojne ćwiczenia oddechowe. Człowiek nigdy nie wie, co może mu się kiedyś w życiu przydać. A propos ćwiczeń. Nauczyłem się już wydymać policzki i marszczyć czoło. Szkoda, że nie mogę spojrzeć w lustro. Czuję, że w robieniu min jestem absolutnie bezkonkurencyjny – mam taki śmieszny zadarty nosek. Martwi mnie tylko, że staję się coraz bardziej wrażliwy. Wystarczy najlżejsze muśnięcie pępowiny, a już cały staję na baczność. Takie przygody zakłócają mi drzemkę, a dopiero co odkryłem jej uroki. Domyślam się, skąd ta nadwrażliwość. Co minutę w mózgu tworzy mi się aż 250 tysięcy nowych komórek nerwowych. Coraz wyraźniej dociera do mnie, jak bardzo jestem unikalny. Jedyny na świecie. Mam już nawet linie papilarne. Tylko czy komuś w ogóle potrzebne są moje odciski palców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5. miesiąc Potrzebuję czułości W końcu udało mi się nawiązać kontakt z mamą! Hurra! Już powoli zaczynałem wątpić, że to w ogóle możliwe. Kopałem, kopałem i nic. A któregoś dnia źle wyliczyłem zakręt i z całym impetem moich 30 dekagramów uderzyłem w ścianę macicy. Mama aż podskoczyła. Poklepała delikatnie w to miejsce. Odpuknąłem jej. A wtedy ona się rozpłakała. Kompletnie mnie zamurowało. Ach, te kobiety... Od tego momentu coś się jednak między nami zmieniło. Nareszcie zaczęła do mnie mówić. Nazywa mnie Robaczkiem albo Groszkiem. I często mnie głaszcze. A ja to po prostu uwielbiam! Coraz lepiej się z mamą poznajemy. Najbardziej lubię, jak idzie na spacer. Tak mnie fajnie kołysze, że natychmiast zapadam w drzemkę. Fakt, nie zgrywamy się jeszcze zbyt dobrze. Kiedy ona czuwa, ja śpię. A kiedy się kładzie, ja się budzę i zaczynam dokazywać. Fikam koziołki i nasłuch*ję. Do tej pory słyszałem tylko same bulgotania z brzucha mamy. Teraz stopniowo zaczyna do mnie docierać coraz więcej dźwięków. Najmilszy jest głos mamy. Taki śpiewny i dźwięczny. Słów wprawdzie jeszcze nie rozumiem, ale potrafię już wyczuć, kiedy mówi do mnie, a kiedy do taty. Nie znoszę, jak się z nim kłóci. Oboje wtedy strasznie krzyczą, a hałas to dla mnie męka. Najchętniej gdzieś bym się schował, ale gdzie? Kulę się tylko w sobie i czekam, aż im przejdzie. Na szczęście zawsze się potem godzą. A jak się przytulają, to robi mi się tak błogo, jak w niebie. Wczoraj byliśmy wszyscy u bardzo miłego pana doktora. Coś mi się zdaje, że próbowali mnie podejrzeć. 6. miesiąc Mieliśmy wypadek Nie spodziewałem się takich przeżyć. Jakiś czas temu zacząłem obrastać w tłuszczyk. Ważyłem już prawie kilogram. Nauczyłem się robić nóżkami rowerek i pociągać za pępowinę. Czułem się pewnie i to chyba uśpiło moją czujność... Mama wymyśliła malowanie pokoju „dla dzidziusia”. To się chyba nazywa syndrom wicia gniazda, czy jakoś tak. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pozwoliła się wykazać tacie. Ale ona osobiście musiała sprawdzić, czy wszystkie rogi są dobrze pomalowane. Weszła na drabinę, poślizgnęła się i spadła. A ja z nią. Nieźle mną huknęło. Na moment mnie zamroczyło. Potem zacząłem czuć się dziwnie. Było mi zimno i nie mogłem się poruszać. Tata natychmiast zawiózł nas do szpitala. Po drodze złamał chyba wszystkie przepisy . Szkoda mi ich było. Mało nie oszaleli z rozpaczy. Na szczęście w porę trafiliśmy w fachowe ręce. Uff... Wszystko dobrze się skończyło. Teraz mama musi się oszczędzać. Chyba się nieźle przestraszyła, bo ciągle leżymy sobie na sofie i gadamy przez telefon . To znaczy ona gada, ja słucham. Tylko dzisiaj zrelacjonowała naszą przygodę dwanaście razy. Ostatecznie wolę jednak to niż sporty ekstremalne. I tak mam dużo roboty. Aha! Z nowości: już dwa razy dostałem czkawki. 7. miesiąc Widziałem... światło W końcu udało mi się otworzyć oczy. Wprawdzie widoki wokół mizerne (a na dodatek półmrok), ale mruganie bardzo mi się podoba. Przy okazji okazało się, że mam całkiem fajne rzęsy. Od czasu do czasu razi mnie silne światło. Pewnie jest już lato, a mama zadowolona paraduje z brzuchem na wierzchu. Biedactwo, musi dźwigać niezłą „piłkę”. Obliczyłem, że ważę około 1300 gramów. Od czubka głowy do stóp mierzę mniej więcej 40 centymetrów. Trudno wyliczyć dokładnie, bo niestety nie mogę się wyprostować. O fikaniu koziołków muszę zapomnieć. Jedyny sport, jaki uprawiam w tej chwili, to przeciąganie się. Też przyjemne. A propos przyjemności. Uwielbiamy sobie z mamą dogadzać. Na szczęście przeszła jej już ochota na zdrową żywność. Te pestycydy z nowalijek były obrzydliwe! Teraz jemy w miarę normalnie, choć ciągle nie możemy się zgodzić w sprawie przypraw . Ja lubię łagodnie, a mama pikantnie. Dobrze przynajmniej, że porzuciła fast foody i alkohol. Po lampce wina kręciło mi się w głowie, czułem się jak na karuzeli. Lubię ciepłą kąpiel i fajną muzykę. Nie, nie poważną. Mama też próbowała mnie namówić na Bacha i Mozarta. Nie wiedziałem, co jest grane: przecież zawsze słuchała rocka! Na szczęście długo nie wytrzymała. Teraz słuchamy dużo spokojnych, optymistycznych kawałków. Bywa, że nawet sobie tańczymy. Co to musi być za kobieta! Oddałbym kawałek pępowiny za to, żeby choć przez chwilę ją zobaczyć. Czasami mi się śni, że się do niej przytulam. I jest mi wtedy tak dobrze, tak cudownie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8. miesiąc Duży i śliczny Co za ciasnota. Chyba się trochę zablokowałem. Przekręciłem się głową w dół, a teraz nie mogę się ruszyć ani w tę, ani w tę. Muszę wyglądać dość dziwnie. Ręce i nogi skrzyżowane, kolana pod brodą, a broda przyciśnięta do klatki piersiowej. Coraz mniej mi się to podoba. Na dodatek ktoś cały czas do mnie puka. Proszę państwa! Ja wszystko rozumiem. Każdy chce dotknąć brzucha na szczęście. Ale co byście powiedzieli, gdyby ktoś wam cały czas tak walił w drzwi? Postanowiłem ignorować te zaczepki. Jak ktoś się dobija, udaję, że mnie nie ma. No, chyba że to mama albo tata. Ich puknięcia rozpoznaję od razu. Śmieszy mnie, jak tata łapie mnie za kolano i podekscytowany wykrzykuje: „Łokieć! Łokieć!”. Szczerze wam powiem, że jest już za co złapać. Zrobiłem się pulchny (codziennie dochodzi mi dodatkowe 10 gramów), a tu i tam pojawiły się nawet małe dołeczki. Skóra też coraz ładniejsza. Cud, nie dziecko. Odzywa się we mnie taka dziwna tęsknota. Mam wrażenie, że coś mnie omija. Z czego mama się śmieje? Czego babcia nie może się doczekać? Dlaczego pan doktor próbował niedawno dotknąć mojej głowy? 9. miesiąc Zaatakuję z główki! Wkrótce wydarzy się coś wielkiego. Skąd to wiem? Nie mam pojęcia. Po prostu czuję i już. Wykorzystuję ostatnie centymetry wolnego miejsca. Jestem coraz większy (ważę jakieś trzy kilogramy, mierzę około 50 centymetrów) i myślę, że warunki, w jakich się muszę męczyć, to prawdziwy skandal. Mama też chyba w nie najlepszej formie. Ostatnio głównie stęka. Też bym sobie postękał, ale nie umiem. Od kilku dni mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nic nowego mi nie wyrasta. Nic się nie powiększa. Łykam, siusiam, śpię. Chociaż... Zaraz, zaraz. Właśnie coś się ruszyło. Rany boskie! Woda mi ucieka! W czym teraz będę pływał? Mama chyba doceniła powagę sytuacji. Dzwoni po tatę: „Kochanie, rodzimy!”. Nie ma sprawy, ze mną jak z dzieckiem Możemy rodzić. Wszystko wokół zaczyna falować. Coraz częściej i coraz mocniej. Domek mnie wypycha, a ja nawet nie mam się czego przytrzymać. Ej, tylko bez takich numerów proszę! Napiąłem się: walczyć czy uciekać? Oczywiście, że walczyć! Tylko jak?! Czym?! Zaatakuję z główki. Wezmę rozpęd i... aaaaaa!!! Jejku... Ale numer. Zdaje się, że właśnie przyszedłem na świat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Ja dzisiaj pospałam, bo wczorajszych wieczornych rewolucjach żołądkowych :( I nawet nie wiem po czym właściwie mój brzuch postanowił nie przyjąć jedzonka. Dzisiaj jest już lepiej, więc biorę się za porządki za chwilę :) Sylwinka super to opowiadanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie się wczoraj dowiedziałam, że moja koleżanka urodziła w sobotę córeczkę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Polusia to chyba coś wczoraj było w pogodzie bo ja tez nic nie mogłam jeść bo mój żołądek się buntował :(:( takie są już uroki ciąży a mój maluszek wczoraj ładnie się rozpychał i kopał w brzuszku :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wczoraj to w ogóle się wściekłam bo byłam w trzech aptekach musiałam receptę wykupić byłam w pierwszej i farmaceuta mówi do mnie niestety duphastonu nie ma i nie będzie bo producent wycofuje lek poszłam do drugiej tam było jedno opakowanie i nic nie wiedzieli o wycofywaniu poszłam do trzeciej tam kupiłam drugie opakowanie duphastonu i też nic nie wiedzieli o wycofaniu leku przez producenta i bądź tu człowieku mądry ciekawe jak będzie z tym duphastonem :O:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczynki wiem ze moja oragnizm moze po lekach luda pokazywac i dzis tez pokazał mi znowu spadak ( po wczorajszym skoku) i chyba masz kruszyna racje ze nie bede sie przejmowac , przecierz i tak juz nic nie zrobie :) boze jakie to pokomplikowane hehe:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze i recepta nie bedzie mi potrzebna ale wykupie ja w tym tyg bo jesli dostane @ w swieta , a bede w rozjazdach to nie bede miała gdzie jej szykac , ani nie bede miała czasu na to oj dzis troche pospałam , po wczorajszym przytulanku moj mąż mnie porzegnał rano dał mi buziola i powiedział : " czesc orgietko :)" hehe kochany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a z tymi lekami to powiem wam ze miałam to samo z clo tez nie mogłam kupic bo mi pani mowiła ze juz nie produkuja w hurtowni nie ma, ale byłam uparta i wkoncu w 1 aptece znalazam 1 opakowanie :) ale czy to prawda z tymi hurtowniami to nie wiem , niby przez kryzys, a po drugie przy mnie pani dzwoniła do hurtowni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazała mi powiedziec lekarzowi ze nie ma i zeby mi odpowiednik jakis przepisał. takze moze trzeba zaznaczyc lekarzowi ze jest problem z lekami ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o i mam stronke hehe oki spadam narazie ide sie szykowac do pracki jescze zajrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien dobry dziewczynki... Ja mam jakis dzien zwiatpienia.... nie bylo zadnych przytulanek w weekend bo ukochany sie nie za dobrze czul, czuje ze sie nie udalo... Slonko za oknem, wiec mam nadzieje ze humor mi sie poprawi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anna ja też wykupiłam receptę :P:P:P A teraz mam 2 opakowania clo niepotrzebne :P:P:P Dorcia kochana głowa do góry!!! Wiem że te dołki są okropne, ale zawsze potem wychodzi słońce :) Ściskam Cię mocno :) Wyżal się tutaj, wylej z siebie te niedobre mysli a Kruszyna zaraz coś poradzi na poprawę humoru :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×