Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mayaa

toksyczny związek - prosze o pomoc poważne osoby

Polecane posty

Kotku.... z całego serca zapraszam Cie tutaj.. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=43530 tutaj ja dużo piszę, ale przede wszystkim pisze bardzo duzo mądrych Dziewczyn.... w sumie tam one są 24/24..zawsze pomogą wesprą...chodź tam do nas :) Zostaw ten płacz....dzisiaj i ja ostro dałam z rykiem...tam wszytsko opisałam. Ściskam Cię mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja zostaję tutaj :) Nie jestem juz w związku z toksykiem i egoistycznie - nikaka - uczę się egoizmu :D nie chcę wciąż na nowo i na nowo przeżywać uczuć, które jakoś przycichły. Miewam doły - fakt, ale gdybym non stop czytała o dołach kilkunastu innych kobiet, wpadłabym w depresję. Wiem, brzydko z mojej strony, jednak tak postanowiłam. Jak wyrzucicie mnie stąd, to trudno :) Miłego dnia 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
dziękuję za zaproszenie Niebo - podczytuję Was już od jakiegoś czasu :-) rozumiem Cię Gretchen i obiecuję, że mój kolejny wpis będzie świergotliwo-radosny :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kotku... Nie wiem, od jak dawna czytasz tamten topic, ale ja znalazłam go baaaardzo dawno temu. Czytałam, płakałam, odnajdywałam kawałki siebie w innych dziewczynach. I któregos dnia przeczytałam o przemocy. Nie pchnieciu, uderzeniu tylko regularnym biciu. Ktoś opisywał, jak jest lany przez męża, a mimo to nie odejdzie, bo kocha... Coś we mnie pękło. Tak, wtedy byłam daleka od solidarności jajników. Kurwa mać!! Gdzie jest granica? Czy jak mąż zrobi ze mnie kaleke, to nadal będę go kochać? Ja wiem, że my kobiety kochamy często głupio, ale... ile można??!! Pozwalać sie lać, okaleczać i jeszcze skurwysyna tłumaczyć?? I mówić, że nic się z tym nie zrobi, bo sie kocha. Jak dla mnie to nie ma nic wspólnego z żadnym uczuciem tylko ogromnym zaburzeniem, a taką kobietę należy zamknąć i leczyć dla jej własnego dobra. Nie. Na przemoc nie zgodzę sie nigdy. Przestałam czytać topic. Fakt, byłam w toksycznym układzie. Pozwalałam na rzeczy na jakie żadna zdrowo kochająca kobieta pozwolić nie powinna. Ale już nigdy więcej. Pana pożegnałam, etap zycia zamknęłam. Choćby błagał na kolanach - nie wrócę. Drugich szans nie daję. Oni sie nie zmieniają. Nigdy. I butnie ;) powiem - zasługuje na normalnego faceta. A byc z kimś, by był... Po co?? Zapcham dziurę samotności, będę się budzić przy ciepłym ciele, ale za jaką cenę? Wyrzeczenia się samej siebie. Mam okupić kilka miłych chwil dniami, tygoidniami łez? Nieustanna wojną, przepychanką i szarpaniną? Warto? Juz myślę, że niewarto, chociaż nie przeczę. Były dni - zwłaszcza te na początku, kiedy byłam gotowa zrobić wszystko, by wrócił. Dziś już nie. Wlazłam na drogę wyleczenia - taką mam nadzieję - i nie zejdę z niej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gretchen...wszytsko co mówisz to same prawdy. Zgadzam się z Tobą absolutnie, ale... Ty....dzięki Bogu jesteś osobą zdrową i zdrowo reagującą i uwierz większość tam bywających kobietek marzy, aby móc tak zrobić jak Ty zrobiłaś. Bo tak powinna każda z nich zrobić...Koniec, kropka, zamknąc drzwi, ale... Ja niestety też do nich należę (choć mój M mnie nie bił nigdy) jesteśmy kobietami uzaleznionymi...jak alkoholicy :O To co przezywamy to katuszę uzaleznienia.... a najczęsciej pojmujemy to jako miłośc do takiego człowieka. Wiesz jak cięzko takiej zaburzonej osobie wyjśc z tego? Jest to bardzo, ale to bardzo trudne... Często są dzieci, brak środsków finansowych co jeszcze bardziej potęguje strach i ból :( Nie namawiam, ale może jako osoba zdrowo podchodząca do tematu przydałby się Twój głos... kogoś kto widzi problem takim jakim on jest na prawdę. Buziolki...szczęściaro :D bardzo Ci zazdroszczę takiego zdroworozsądkowego podejścia...ja ciągle walczę sama ze sobą. Nikaka ❤️ odzywaj się Kochanie, martwię się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gretchen, masz rację, że tamten topic jest bardziej oblegany ale bardziej tez przygnębia. I nie dlatego ze ktos jest wyleczony tylko ze jest dalej na etapie leczenia. Ja tez juz nie mam ochoty czytać tylko i wyłącznie o zlych wydarzeniach i emocjach, lubię podbudować się czyims szczęściem, to tez potrzebne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo kochane... daleko mi do pełnego wyzdrowienia. Daleko... Wciąz mam doły, stany zwątpienia, czasem nie wychodzę z łóżka, bo po co - no chyba, że muszę iśc do pracy. Czasem biorę telefon i zasatnawiam się, czy nie napisać suchego \"co słychać\". Ale wyrobiłam już w sobie taki mechanizm, że od razu skupiam się na płaczu, wszystkich złych wspomnieniach i chęć pisania przechodzi. Bo jeśli to zrobię to stracę cały szacunek do samej siebie, który z takim trudem udało mi się odbudować... Wciąz jestem na głodzie i pewnie juz całe życie będę jak ten niepijący alkoholik. Taka karma widać ;) Teraz walczę ze strachem. Strachem przed samotnością. Nie może nade mną zwyciężyć, bo jeśli zwycięży to wdepnę w kolejne gówno. Trudny przeciwnik i wie skubany, jak mnie podejść. I myślę, że to jest główny problem nas uzależnionych. Strach. Bo już już niby podjęło sie decyzję, niby jedną nogą się odeszło, niby się wszystko wie i rozumie, ale pojawia się on, podszeptuje do ucha same czarne scenariusze i... poddajemy się. Znane bagno, chć bagno jednak jest znane. A życie poza bagnem tak obce i przerażające... I samotne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
"Teraz walczę ze strachem. Strachem przed samotnością. Nie może nade mną zwyciężyć, bo jeśli zwycięży to wdepnę w kolejne gówno. Trudny przeciwnik i wie skubany, jak mnie podejść. I myślę, że to jest główny problem nas uzależnionych. Strach. Bo już już niby podjęło sie decyzję, niby jedną nogą się odeszło, niby się wszystko wie i rozumie, ale pojawia się on, podszeptuje do ucha same czarne scenariusze i... poddajemy się. Znane bagno, chć bagno jednak jest znane. A życie poza bagnem tak obce i przerażające... I samotne... " zastanawiam się czy nie mam schizofrenii i nie piszę pod drugim nikiem :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie, co jeszcze mnie dobija? Ale się dzis rozgadałam :) Brakuje mi bliskości, czułości. Zwykłego przytulenia. Ciepła czyjejś dłoni. To już w końcu prawie pół roku. I ponieważ mi tego brakuje, to moje cholerne myśli lecą do niego. Niego, bo był ostatnią osobą, która mi to dawała Wiem, że tak to działa, że taki jest tego prosty mechanizm, ale wkurza mnie :) Bo i czym były \"okupione\" te cząstki uczucia? Iloma łzami?? I wiem, że bilans jest na minus i wiem, że szkoda czasu na takiego chuja - to i tak delikatne określenie z moich ust ;) - a mimo wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Na Nowy Rok życzę sobie szczęścia. Chcę być szczęśliwa. Życzcie mi szczęścia - może jeśli jak takie życzenia wypowie kilka osób, to staną się jakieś czary i życzenia się spełnią... A czego Wam życzyć? Siły? Uśmiechu? Spełnienia planów? Czego chcecie od Nowego Roku dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczęśliwego Nowego Roku dziewczyny!!! 🌼 Dużo zdrówka, spełnienia marzeń, zdrowego egoizmu, miłości do siebie przede wszystkim, pokonania demonów i toksyn nas gryzących oraz zakochania się w sobie, w życiu, a potem we wlasciwym facecie!!! ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba wszyscy poszli na tamten topik :) Ja tam zaglądam czasem ale nie widzę naszego calego stalego skladu, tylko nielicznych. A gdzie reszta? W sen zimowy zapadla? 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatruta
Witam Was. Pisze z nadzieją nie wiem na co. On 10 lat starszy ode mnie.Poczatki cudowne, choc juz wtedy wszyscy mi go odradzali. Twardo stapałam po ziemi, mowiłam sobie, że jak coś nie tak to kopa w d** i gość spada. Po roku kłamstw byłam juz pewna , że to alkoholik, manipulant, szantazysta emocjonalny (ciągle mieszkający z rodziną, bez planów na przyszłość). Zatrzymał mnie przy sobie zaszywając się i robiąc mi pranie mózgu. Chciałam odejść, to przyszedł do mnie i powiedział, że bede patrzeć jak umiera bo się napił alkoholu (koszmar dla mnie) wariowałam-śmiejąc się powiedział, że żartuje i mnie kocha i chce być ze mną. Zaryczana po szarpaninie zostałam. Kolejna próba mojego odejścia- dzwonił, że siedzi nad Odrą i piję (znowu szantaż śmiercią)-koszmar. Rodzina mi pomogła odejść, przyjaciółka wspierała. Ponad miesiąc ciszy, tesknoty, bo go kocham. Zaczął mnie nachodzić, uległam głupia, odmieniony, tajne spotkania itd. potoczyło się. Zaczełam okłamywać swoją rodzinę i siebie ,od roku czasu nie wiedzą, że ponownie jesteśmy razem :( . Nie wspominam, że sprawdzał moją komórkę, nawet włamał sią na gg, nie poznałam ani jednego jego znajmogo, zaprosił do siebie po ponad 2 latach po moim naleganiu tylko raz na 15 min, ciągle przesiadywał u mnie, jak czegoś nie zaproponowałam to nie było nic. Kocham go i wiem, że nie mogę z nim być! Jak się uwolnić? Pomyślałam, że łatwiej mi bedzię jak kogoś poznam. I poznałąm, nie mogłam uwierzyć, że tacy mężczyżni jescze są. Kolega zupełnie inny, poukładany, odpowiedzialny,,taki grzeczny facet, materiał na męża..On dowiedział się o nim przez gg..dziwię się, że spokojnie to przyjął bo jak mówi, mnie kocha i przebacza. Tak mnie zastraszył, boję się go,że zrobi coś złego mojej rodzinie..kiedyś mi przywalił na ulicy, kłótnia, dla niego to był klapsik na opamiętanie a ja poryczałam się z bólu....Ciągle nie dowierzam, że tak dałam się zbałamucić, stałam się miekka jak plastelina; mija ponad 2,5 roku..czekam na dzień kiedy zaświeci słońce i będę swobodnie oddychać pełną piersią...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatruta
Dziękuję Niebo błękitne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam dziewczyny w Nowym Roku. Widzę pusto się tu zrobiło. Szkoda. Ja szukam nowego faceta, ale porażka jakaś, albo naprawdę ze mną coś nie tak. Dzis miałam się spotkać z facetem z netu. A ten na gg mnie pyta jaki rozmiar stanika noszę. No i podziękowałam na dalszą znajmość. Przestaję wierzyć, że jeszcze poznam normalnego faceta z planami na przyszłość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Uzależnienie jest charakterystyczne dla każdego opartego na zauroczeniu romansu. Wszystko zaczyna się, kiedy obiekt twojego uwielbienia obdarza cię dawką oszałamiającego i halucynogennego środka, o jakim nigdy wcześniej nawet nie ośmieliłabyś się pomyśleć - ten emocjonalny narkotyk składa się z porażającej miłości i przyjemnie drażniącej ekscytacji. Wkrótce zaczynasz łaknąć tego silnego zainteresowania równie obsesyjnie jak każdy ćpun na głodzie. Kiedy narkotyku zabraknie, natychmiast chorujesz, szalejesz, słabniesz (żeby już nie wspomnieć urazy do dilera, który przecież doprowadził do tego uzależnienia, a teraz już nie chce dostarczać dobrego towaru - mimo, że ma go gdzieś w ukryciu, niech to szlag, bo przecież zawsze dawał ci go za friko). W następnym stadium wychudzona trzęsiesz się w jakimś kącie, przekonana, że jesteś gotowa zaprzedać duszę albo obrabować sąsiada, żeby dostać TO choćby tylko jeszcze jeden raz. Tymczasem stajesz się coraz bardziej odpychająca dla obiektu swojego uwielbienia. Patrzy na ciebie, jakby cię nigdy wcześniej nie widział, a już na pewno nie jak na kogoś, kogo kiedyś tak namiętnie kochał. Ironia tkwi w tym, że nawet nie możesz go bardzo o to winić. No bo przyjrzyj się sobie. Jesteś żałosnym straszydłem, sama się nawet nie poznajesz.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
jestem w zastanawiająco dobrej kondycji psychicznej:-) przez dwa tygodnie byłam odcięta od świata - miałam jedynie kontakt ze swoim kotem i chyba byłam w jakimś cięższym stadium kryzysu, bo przyplątały mi się myśli samobójcze malowałam, płakałam, pisałam, płakałam i ryczałam, czytałam, ryczałam i chyba zwyczajnie skończył mi się limit na ból i wycie - 'coś' we mnie pękło, bo zaczynam myśleć racjonalnie i to 'coś', zagłusza we mnie starch i lęk, za to otworzyło szeroko oczy na rzeczywistość mam poczucie, że odbiłam sie od dna i powoli płynę ku powierzchni :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kotku... bardzo się cieszę Tobą, tym jak to teraz czujesz i, że jak piszesz odbiłaś się od dna. Todobrze rokuje na dalszą walkę z uzaleznieniem. Wczoraj moja psycholozka tez mi powiedziała, że się zmieniam, że widzi jaka jest różnica kiedy do niej przyszłam po raz pierwszy. To cieszy... Kazała mi wręcz zrobić wszystko, abym przez jakiś czas pobyła sama, sama ze sobą, abym nauczyła się słuchać siebie i umieć żyć spokojnie sama ze sobą. To dla mnie trudne bo od chyba 16 roku życia do teraz ZAWSZE był przy mnie jakiś facet. Ale to xle, bo jednego zastępowałam następnym i nie nauczyłam się być sama ze sobą, rozumieć siebie, kochać i walczyć... Moje ostatnie 2 tygodnie były koszmarne...bardzo podupadłam na zdrowiu, ale może paradoksalnie to mi pomogło ustalić samejnze sobą, że ten związek umiera... i ja się żegnam z moim M. Całuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlody-zagubiony
Jestem właśnie w trakcie czytania waszego wątku i musiałem opisać swój problem. Wiem, że to wątek głównie o Paniach ale ja również doświadczyłem toksyka. Krótko przedstawię sytuacje. Kiedy się poznaliśmy byliśmy bardzo młodzi, ja 20 a ona 17 lat. Na początku wszystko pięknie, pierwsza dziewczyna, pierwsze poznawanie siebie i pierwsza kłótnia. Pamiętam Czego dotyczyła. Dowiedziałem się od pewnej osoby, że moja eks jak mnie nie ma to flirtuje z kolegami na przerwach i takie tam a jak się później okazało, koleżanka która mi to przekazała miała tak powiedzieć aby wzbudzić zazdrość. I tak to się zaczęło. Później oczywiście było więcej takich kłótni bo ja czułem się strasznie kiedy słyszałem o tym czy tamtym a ona nie rozumiała, że mnie to boli. Dopiero łzy moje powodowały, że przepraszał i na chwile rozumiała. Mieszkaliśmy osobno, ja byłem 1 rok na studiach i zjeżdżałem do domu raz na 2 tygodnie. Zawsze dostawałem "kose" na samo wejście. Nawet dobrze nie przyjechałem a już słyszałem, że tamten chłopak co za nią lata ma być na imprezie bo ona chce, że była w sklepie kupić rzeczy i dorosły żonaty facet dzwoni teraz do niej aby się umówić, że ktoś będzie lepiej ode mnie ubrany i mam się lepiej ubrać, że za mało spędzam z nią czasu i jest umówiona z kolega, itd. Kiedyś nie wytrzymałem i powiedziałem, że koniec, że ja się staram jak mogę, nie daje powodów do zazdrości i jestem wierny i wtedy zobaczyłem toksyka, tylko że wtedy nie wiedziałem co to jest. Płakała, dostawała telepawek i przepraszała za wszystko. Ja jak zwykle ustępowałem. Bardzo dużo mi namieszała w głowie. Raz mi nawet powiedziała, że gdy rozmawiała z panem X to powiedział jej, że ma wielką ochotę się z nią przespać, a drugi pan y kiedyś jej powiedział, że gdyby była z nim to pierwsza noc jaką by z nią spędził to by całą noc robił z nią wiecie co. Najlepsze jest to kiedy mi to powiedziała, po naszym stosunku. Nabawiłem się strasznych kompleksów. Po jakimś 1,5 roku kiedy dowiedziałem się od niej, pewnie pod wpływem moich ciągłych uwag, że to mi się nie podoba, że cały czas mi mówiła takie rzeczy, pękło coś w niej i powiedziała, że wszystko jest nie prawdą i że chciała abym był zazdrosny. Wtedy się zaczął koszmar. Ja stałem się toksykiem. Pamiętam, że wiele razy dostawałem szału jak gapiła się na kogoś albo jak było jej widać bieliznę w sklepie. Wiele razy prosiłem ja o to ale nie słuchała to później chciałem aby poczuła się tak jak ja. Żeby wiedziała ja kto mnie boli i stawałem się złośliwy dla niej. Wiele razy doszło do rękoczynów, oczywiście ona mnie pierwsza uderzyła niestety ja również. Wiem, że nie powinienem ale już nie wytrzymywałem. Nasze kłotnie a później bicie wyglądało na dzień dzisiejszy okropnie. Stawałem się taki jak ona. Zawsze mi powtarzali, ze jestem strasznie spokojny a teraz coś dziwnego się ze mną dzieje, że jestem ordynarny. Te bicia były bardziej związane z jej nerwica. Dostawała szału, rzucała się a ja nie umiałem jakoś się opanować i robiłem to samo. Na początku uciekałem gdy sprawiła mi przykrość ale serce moje jakoś było silniejsze i przeprosiny od niej przyjmowałem. Dużo razem przeżyliśmy, mamy masę wspomnień ale te kłótnie i bicia niszczyło wszystko. Wiele razy, kiedy wracałem do niej ze studiów, i ona zrobiła coś złego dla mnie to i tak wracałem. Mówiłem jej, że nie przyjadę bo znowu mnie nie szanuje ale wsiadałem w ten głupi pociąg i jechałem do niej. Później jakoś się uspokoiła to ja zacząłem być toksykiem. Wiele razy jej zabraniałem wielu prostych rzeczy, jak malowanie, pisanie na gg do kolegi jak o coś zapyta, czy rozmowę z koleżankami. Ale jak zamieszkaliśmy razem w mieście gdzie studiowała wszystko się powoli układało. Czasem były kłótnie i płacz ale później było super. Niestety te wakacje na rozdzieliły i to ostatecznie. Nasze rodziny a w szczególności jej były między innymi powodem tego. Zajęliśmy się nie tym czym trzeba było. zajęliśmy się problemami rodziców zamiast zając się sobą i pracą nad sobą. Cały dzień spędzaliśmy albo u mnie albo u niej. Nawet współżycie nam nie wychodziło, ja ją często obrażałem słownie, za to że nie chciała tego czy tamtego zrobić. Staliśmy się toksyczni wobec siebie. Rozstaliśmy się na wakacjach. Jeszcze parę razy próbowaliśmy się spotkać, czuliśmy głód toksyka ale nic z tego nie wyszło bo albo ja albo ona nawaliła. Nie mieszkamy już razem. Wiem, że strasznie to przeżyła bo mieszka w mieszkaniu tam gdzie rok wcześniej myśmy mieszkali. Ostatnio kiedy ją widzę to zachowuje się nie do poznania. Zawsze jak mieszkałem z nią uważałem za osobę spokojną, ułożoną, nie lubiącą zabaw i takie tam a teraz zmieniła się o 180 stopni. Nie wiem czy to ja sobie wyobrażałem taką osobę i próbowałem ją kiedyś zmienić czy po prostu środowisko tak na nią wpłynęło. Wiem, że koleżanka której tak bardzo nie lubiła nagle stała się przyjaciółką. Jest mi trochę przykro bo nie wiem z kim tak naprawdę żyłem te 3 lata. Ja sam się zachłysnąłem wolnością ale szybko się opamiętałem i jestem dalej tym kim byłem, spokojnym, mającym zasady mężczyzną. Chciałem jej nawet pomóc, bo widziałem, że się męczy, że przestała jeść, gotować sobie, i robić te rzeczy które razem robiliśmy. Ale ostatnio doszedłem do wniosku, że muszę to przerwać bo się sam zamęczę. Mam koszmary z nią związane, nie mogę normalnie spać i nerwica którą w jakiś sposób zminimalizowałem znowu się pojawia. Mamy się spotkać ostatni raz i muszę to zakończyć. W związku z tym mam do Was pytanie, czy dobrze robie, czy powinienem jej pomóc, czy może ja chciałem przez moją toksyczność mieć ja dla siebie i nie zauważałem paru spraw, że być może nie pasujemy do siebie albo, że po prostu ona taka jest? Bardzo bym prosił o radę, wiem że się rozpisałem ale może to was nie zniechęci lecz niektórym pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem ile czasu byliscie razem i w jakim wieku teraz jestes, ale mogę powiedziec ze swojej perspektywy (31lat, 5lat zwiazku, rok od zerwania, kilka miesiecy od ostatniego spotkania), ze nie pomozesz jej dopoki nie pomoze sama sobie. Zamęczysz sie a przy okazji wpędzisz w kolejne błędne koło. Toksyna znika kiedy odcinasz jej zrodło - partnera. Niestety nie ma innej opcji. To jak z nałogami. Trzymaj sie cieplo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlody-zagubiony
Jen Byliśmy dokładnie 3 lata. Rozstaliśmy się na tych wakacjach.Z jednej strony chciałbym wrócić do niej ale z drugiej mam do niej wielki żal o to co teraz robi. Przez okres w którym nie byliśmy razem ona się bawiła z koleżankami, oczywiście poznawała masę nowych znajomych, głównie mężczyzn. Napisałem, że jej nie poznaje, że ze mną była inna i doszedłem do wniosku, że człowiek się nie zmienia. Ona po prostu taka była i myśmy po prostu nie pasowali do siebie. Nawet w portalu nasza klasa, którego nie lubię, zapraszała nowych znajomych, głównie panów. Wiedziała, że to zobaczę i będę zapewne zazdrosny. Ja sam doszedłem po tym jak zaprosiłem parę nowych znajomych, z którymi nawet nie zamieniłem słowa ale jakoś miałem okazje poznać, że robię to aby zrobić jej na złość. Nie wiem jak Wy macie ale ja zrozumiałem, że nie na tym polega związek, relacje między ludźmi. Jeżeli się kogoś kochało to czy jest się z nim czy nie powinno się liczyć z tą osobą. Dzisiaj rozmawiałem z nią i znowu nerwy, znowu kłótnia, że ja mam zmienne nastroje. Ze ona nic złego nie robi, że nie zmieniła się ale 3 lata żyłem z nią i chyba wiem z kim żyłem. Jest mi bardzo ciężko ale pierwszy raz posłucham osób które znają mniej więcej sytuacje. Kazali mi uważać na tą osobę i się oddzielić. Straszne jak dwóje ludzi, którzy kiedyś mogli oddać za siebie życie mogą się tak ranić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj eks tez byl inny i zaczal sie zmieniac, mowil ze to przeze mnie, ze mam na niego zly wplyw. Niestety pewne osoby dzialaja na nas jak lustro, odbijając nasze zle cechy i wydobywając \"demony\" ktore przy innych wydają sie nie istniec, Nie z kazdym jestesmy kompatybilni. Ten ciezki zwiazek wiele mnie nauczyl, m.in. tego by nie udawac kogos kim sie nie jest, by nie starac sie za wszelką cene przypodobac, a jedynie byc sobą i szukac podobnych sobie osob. Nie wiem czy istnieje druga polowka, bo naprawde ciezko uwierzyc ze zyje na swiecie ktos identyczny. Mysle ze sztuka polega na tym by znalezc partnera ktory bedzie wyznawal zasady ktore my wyznajemy i by rozwijac sie w podobnym tempie, bo czesto dwie polowki po paru latach zaczynaja sie roznic zbyt mocno by przetrwac, Jedna osoba idzie naprzod, druga stoi w miejscu. Niestety dobieranie sie w pary nie jest proste i trzeba sie pogodzic z ryzykiem porazki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
wiesz czemu mówi sie na takie związki per toksyczne? to uwalnia się od nich jak od toksyny - przez detoks

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
* bo uwalnia się....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlody-zagubiony
Najlepsze dla mnie jest co mówi. Kiedy mówię jej, że ze mną tak się nie zachowywała, nie używała takich wyrazów wobec znajomych, nagle wszyscy stali się kochani. Tych nowych znajomych też mówi, że to nie tak jak myślę ale jeżeli coś widzę i wiem, że znam tą osobę to chyba wiem czy jest dalej tą samą czy nie. Nie wiem jak wy macie, ale ja wiedziałem nawet kiedy kłamie. Mam się z nią spotkać ostatni raz w piątek. Już jej zasygnalizowałem przez telefon, że ja chcę już zapomnieć o niej i zerwać całkowicie kontakt, bo ja się tylko męczę przez te jej wybryki. Ona jak zwykle pewnie się przygotuje na to spotkanie ale czuję, że ostatni raz będę miał z nią konfrontacje :). Dziękuję wszystkim za rady, może mało ich ale wiele się nauczyłem na błędach innych. Dużo daje przebywanie ze samym sobą, kiedy to mamy czas na spokojne przemyślenie wszystkich spraw. Teraz przynajmniej mogę pograć sobie na komputerze, pooglądać nawet do 3 w nocy film, czy zjeść to co chce i ile chce. Także są też dobre strony tego, bo z przykładu mojej siostry mogę stwierdzić, że ludzie którzy naprawdę się kochają, to kochają wszystko i wady i zalety. A szacunek jaki między nimi jest i zaufanie to podstawa do zdrowego i długiego związku. Także trzymajcie się, nic na siłę, jak moja mama powiada, jeżeli miałeś być z nią to będziesz a jak nie to znaczy, że nie była Ci przeznaczona :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlody-zagubiony
a mam jeszcze takie pytanie do wszystkich. Skąd macie pewność rozstając się z toksykiem, że być może gdybyście razem pracowali ze sobą to wasz związek mógł być naprawdę udany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Mayaa
Przeczytalam tylko pierwsza strone i teraz weszlam na ostatnia. Widze ze jestes juz sama wiec gratuluje!!!! :) I nie martw sie,normalni faceci istnieja:) poczekaj:) przekonasz sie sama:) W najmniej spodziewanej chwili:) trzymam kciuki!!!:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mlody, to tak jak z kazdą inną substancją uzależniającą - myslisz ze jak dasz alkoholikowi pol litra to on będzie pracowal z nią tak by znow nie wpasc w bagno? :D Ja probowalam ratowac zwiazek na wiele sposobow, przez kilka lat, albo slyszalam ze to ja powinnam sie leczyc, nie on, albo po paru dniach względnego \"pracowania obojga nad zwiazkiem\" znow zaczynalismy swoje dawne awantury. Wiem po sobie, po przypadkach kolezanek, po terapii - NIE MA POWROTÓW. Chyba ze wiem za malo i taka osoba cudownie potrafi sie zmienic. Heh.. a propos... Wczoraj odezwal sie moj toksyk - ten ktory w pazdzierniku oznajmil \"DLA CIEBIE JUŻ NIE ŻYJE!!!\" :d Kto pamięta moje perypetie ten wie, jak to bylo - zawsze ulegalam, teraz milczę i olewam goscia i jest GOOOD!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
gratuluję:-) Ja się staram i pracuje nad sobą - każdy dzień przybliża mnie do końca - bywa róznie, ale się staram. Bardzo. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×