Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

do dziekuje ze jestescie 🌼 :-) A ja chce podziękować Tobie za książki - wczoraj ściagnełam "Toksyczne Związki" - zależałoby mi również na książce - "Koniec Współuzależnienia" - jeśli macie,podeślijcie,proszę,z góry dziekuję i zycze miłego,dobrego dnia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maja zdaję sobie sprawę, że każdy z nas jest inny i dlatego potrzebujemy indywidualnej drogi do rozwoju. Podkreślam to pisząc swoje posty. Natomiast każdy z nas ma też własny rozum i jak sądzę potrafi segregować informacje, które otrzymuje od różnych osób, tak aby kreować swoją WŁASNĄ zdolność do adaptacji. Napisałam bodaj wczoraj, że każdy ma swój sposób ale działamy. Słowo"działamy" oddaje mój WŁASNY charakter, który właśnie uśpiony przez jakiś czas ponownie obudziłam dzięki swojej stanowczości i konsekwencji. Nie napiszę np. siedzimy i myślimy przez 2.3.5.10 miesięcy, bo dla mnie osobiście to szkoda czasu. Ja czytałam i myślałam ze 2 tygodnie i starczy! To był pierwszy krok. Drugi to działanie czyli wprowadzanie w życie tego co przeczytałam i wymyśliłam. Piszę tylko o swoich doświadczeniach, które uważam że są sukcesem wziąwszy pod uwagę to, w jakim byłam stanie całkiem niedawno. Może komuś akurat takie słowa pomogą się wyrwać z miłosnej obsesji dużo szybciej. Każdy mam wolny wybór, tak jak z wszystkim. To nasze życie, nasza wola. Moją terapię nazywam "szokową", jest skuteczna, ale każdy sobie sam wybiera metodę, byleby również działała. Ja dzielę się tym, co mi się udało osiągnąć i pozostanę temu wierna:)) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Eutenia nie ma za co ,pozdrawiam was cieplutko ,miłego dnia dziewuszki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i wciągacie mnie :) Tupcia - boszzz,aż sobie łezek kilka uroniłam z radości, ŻE W KOŃCU MASZ ROZWÓD ! ! ! w końcu :D w końcu :D tyle lat to trwało, straciłam nadzieję, a serce mnie ogromnie bolało, ze taka istota jak ty, anioł pośród ludzi, musi znosić tak wiele od tak podłego człowieka; ale koniec :D uffff :D a teraz do rzeczy: mam duzo książek w wersji elektronicznej na swoim koncie na chomiku: www.chomikuj.pl chomik o nazwie A-ta; ksiązki znajdują się w zakladce" psychologia" i katalogu "kobieta, związki"; nie musicie się logować, ksiązki udostepnione są do sciągania za free dla każdego :) veet, buszująca; przechodziłam podobne rzeczy jak wy i jak niemal każda z tych, które tu były i już nie mają tej potrzeby:) czasami też mi się wydawało,że siedze w samym srodku kwadratury koła; bo chciałam się wyrwać, wiedzialam,że jestem niszczona, ale póki tkwiłam,nie miałam siły; wciąż mi ją zabierano; wciąż przekonywano, ze jestem nikim; dziś z usmiechem opowiadam,że kierowała mną desperacja i mój anioł stróż; że w ciągu jednej chwili spakowałam siebie i dziecko, wyciągnęłam klucze od mieszkania pijanemu spiacemu warchlakowi i pojechałam do mamy; wiedziałam,że kiedy się obudzi - wyjdzie z domu; powiedzialam wtedy mamie: jesli przyjadę do domu wieczorem,a on będzie, będę ratowała dalej ten związek, jesli go nie będzie - to już koniec; nie będzie powrotu; wróciłam wieczorem; zastałam puste mieszkanie; próbował wrócić w nocy; stał pod drzwiami; a ja pod drzwiami wzywałam policję i mówiłam im, ze boję się o wlasne i dziecka i zdrowie i zycie; uciekł zanim przyjechali; poprosiłam ich o przejscie się po okolicy,zeby go odstraszyć; zrobili to; przetrwałam do rana; przetrwałam jego błagania i przeprosiny; ktoś nade mną czuwał; tylko ja w pewnym momencie, wiele miesięcy wczesniej, powiedziałam sobie stanowczo - nadchodzi już czas, w którym musisz podjąć decyzję;wóz albo przewóz; bo nie mozesz ciągnąć tego bez końca; bo zdechniesz jako kobieta i człowiek; zostaniesz wrakiem, jak kolezanka z pracy; bez własnych zebów, pomarszczona z bólem i zgryzotą wyrytą na twarzy, z dzieckiem które taki wzorzec wyniesie z domu; byłam więc zdecydowana; wiedziałam,że to koniec; czekałam tylko na tę przyslowiowa kroplę, która przeleje wszystko; czekałam dokładnie 8 miesięcy; i nastała wolność :) bolesna, kur*** tak bolesna niekiedy, że chciało mi się wyć jak wilkowi do księzyca nocami; veet - same prochy uspokajające to nie wszystko; to tylko dodatek do całego ogromu pracy, który musisz podjąć zmieniając siebie; SIEBIE; SIEBIE veet; CAŁĄ SIEBIE; musisz nauczyć się wszystkiego od nowa; usmiechać się CODZIENNIE do siebie w lustrze; wmawiać sobie,że jesteś piękna i wyjątkowa; pewnie że nie ma ideałów; ja mam nogi jak od stodoły, zero kostki gazeli i "murzyńskie" uda, jak mi palnął kiedyś znajomy; ale codziennie powtarzałam sobie wciąż, że jestem piękna, bo mam piękne np uszy :) że jestem mądra, bo pamiętam tabliczkę mnożenia do stu:) a co:) że jestem zaradna, że jestem taka, siaka, owaka, wspaniała, samodzielna i nikt niech się nie wazy mówić co innego :) to działa :) trzeba mieć w głowie i sercu świadomość, że zycie BEZ NIEGO to moja przyszłość, dobra, wytęskniona i ona już tuż tuż - już nadchodzi; tylko musze wyciągnąć rękę i nie bać się; bo wszystko jest lepsze, niż zycie z takim palantem; prawda ? ? ? wciąż powtarzałam i sobie i innym,ze wolę do końca zycia być sama, niż choć jeden dzień dłużej z nim; JAK MANTRĘ :) moja koleżanka ma na stałe opis gg "nie muszę być idealna, wystarczy że jestem wyjątkowa" to powinno być mantrą każdej kobiety; każdej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Wydarzenia ostatnich kilku tygodni w moim życiu, dobitnie potwierdziły istnienie związku między tym co u mnie umysłowe, emocjonalne i cielesne. Jestem całością. Stan moich uczuć, emocji, ogólnie samopoczucia psychicznego w końcu ucieleśnił się i rozłożył mnie na łopatki - rozchorowałam się. Każdy stres, każda niewypowiedziana myśl, zduszone uczucie, skołowane emocje, każde z nich wylazło ze mnie przedwczoraj. To ostatni krzyk mojego ja, który prosto przekazuje: "albo o siebie zadbasz, albo zrobię z ciebie papkę i zmarnuje cie" Patrzę na siebie w lustrze i zastanawiam się nad bardzo prostą rzeczą. Skąd w wielu z nas wzięła się ta heroiczna ale i głupia postawa - "ja wszystko wytrzymam". Przecież nie tak postępują ludzie kochający siebie i życie, którzy patrzą w lustro i dostrzegając jakąkolwiek niepokojącą zmianę w swoim odbiciu natychmiast podejmują działania żeby się o siebie zatroszczyć. My podstawowego abecadła opieki nad sobą i troski o siebie nie opanowałyśmy, a chcemy góry przenosić. Może pora zadbać o siebie - ciało i umysł - 'w zdrowym ciele, zdrowy duch'. Ja patrzę na swoje odbicie i jest mi smutno, że doprowadziłam siebie samą do tego. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam wpis powyżej; więc dopiszę jeszcze o kawałku mnie; póki tkwiłam w chorym związku, procz wiecznych przeziebień nic się mnie nie czepiało; mój organizm chodził jak w stanie alarmu, wiecznie napięty i gotowy do działania; mija 7 lat od chwili rozejścia się i nadal odczuwam konsekwencje tego co przeszłam; organizm w końcu upomina się o siebie; dopiero za rok kończę 40 lat, a moimi dolegliwosciami mozna obdarowac ze dwie 60ciolatki :) mam nadzieję, ze miną; powoli, ale miną; jednak pewnych rzeczy się już nie odwróci; na nie muszę uwazać do końca zycia; wczoraj mojemu dziecku, które nabroiło powiedziałam tak - mam tylko jedno serce, jedno zdrowie; i nic nie jest od tego wazniejsze; nawet ty; szanuj więc mnie; bo jesli tego nie zrobisz, mnie zabraknie; także i dla ciebie; może nie zrozumiała; może zrozumie później,a może wcale; ale nie w tym rzecz; rzecz w tym,że w końcu myslę PRZEDE WSZYSTKIM O SOBIE; i nie boję się i nie wstydzę mówić o tym głosno; to nie jest złe; nie jestem złą matką; jesli ja będę zdrowa i szczęśliwa, moje dziecko również; znajomi, rodzina; nikt nie będzie musiał martwić się o mnie, troszczyć, niepokoić; każdy będzie mógł zyć swoim zyciem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Kochane Dziewczyny. Maju Jestem pod totalnym wrazeniem Twojej wiedzy i umiejetnosci madrego spogladania na swiat...dlugo czytalam wszystko co do mnie napisalas...juz pisalam,ze chcialabym byc na takim etapie rozwoju jak Ty...dziekuje.Piszesz o akceptacji samego siebie, wybaczaniu sobie.Ja to wszystko rozumiem,tylko wcielic w zycie nie moge...tak mnie sprowadzilo do betonu zycie z m. Spytalas mnie o zalety,ktore posiadam...kiedys odpowiedzialabym Ci bez zajakniecia.Teraz mialam wielki problem,zeby jakies zalety w sobie znalezc...ale bede nad tym pracowac. Wzruszylam sie jak napisalas,ze czujesz iz potrzebuje pomocy w realu...masz racje..nie mam na nia szans tu za granica,ale Bogu dziekuje,ze znalazlam to forum...Mam Was a to wiele znaczy... Zawsze Wam pisze,ze chce walczyc...to nie jest tak,ze wpadam tu opowiedziec co sie tam znowu okropnego wydarzylo ( jak w telenoweli) a nie chce nic zmieniac.Chce,pragne,tylko jestem tak wykonczona i osamotniona w swojej walce,ze czesto robie kilka krokow w tyl, za czesto...Pracuje nad soba,Maju kochana,ale jakos to bardzo powoli idzie. I pytalas czego sie boje?Tylko dwoch rzeczy; -samotnosci.... czesto jak placze to przypominaja mi sie slowa piosenki R.Riedla" samotnosc to taka straszna trwoga....ogarnia mnie,przenika mnie...wiesz,mamo,wyobrazilem sobie,ze nie ma Boga,nie ma nie".... - i tego,ze cos mi sie stanie,nie bede mogla pracowac i kto sie zajmie dzieckiem. Oprocz tego chyba zaliczylam juz chyba wszystkie poziomy strachu...w kazdej postaci... Maju,ja tez o Tobie mysle...czekam na Twoje slowa,ktore lecza ...jestes swiatelkiem w tym moim ciemnym tunelu........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina 36 Ja wczoraj nie moglam Ci odpisac,bo mnie normalnie zatkalo..taka kula stanela mi w gardle...jak zobaczylam co napisalas.Nie znasz mnie,a oferujesz mi pomoc w znalezieniu pracy i mieszkania...jestes przekochana...a potem przeczytalam to co napisalas o moim synu...i nie spalam w nocy,to wszystko prawda... Wiesz,moj syn ma prawie 12 lat.Urodzil sie jak bylam na dziennych studiach,musialam wtedy je przerwac,balam sie co bedzie....jak go zobaczylam to poczulam tak silny atawistyczny rodzaj milosci,bezwarunkowej milosci,ze az mnie zatkalo.Przez 9 lat wychowywalam go z jego ojcem.Mieszkalismy w jednym pokoju,klepalismy skrajna biede,ale dziecko nigdy nie slyszalo krzykow,wyzwisk...potem rozeszlam sie z jego ojcem,po prostu to byla wspolna decyzja,ani jego ani mnie to nie bolalo,cos sie skonczylo...przez te wszystkie lata poswiecalam dziecku 100% siebie.Czytalam mu godzinami,zabieralam na spacery,baseny,na sanki....2 m-ce po rozstaniu z jego ojcem poznalam obecnego m....reszte juz wiesz. Najgorszy byl okres jak zabralam syna z Polski.Wtedy m,poczul,ze ma nas w garsci,ze juz nie uciekne,bo podjelam decyzje.... Przywiozlam tu dziecko i umieralam ze strachu,jak on zniesie te zmiany psychicznie.Szlam do pracy i balam sie,ze zostawiam dziecko na 8 godzin samo w domu a on nie zna angielskiego...jak zgubi sie,nie bedzie umial zapytac o droge,jak sobie cos zrobi nie bedzie umial prosic o pomoc...w domu zaczely sie awantury,a ja myslalam,ze zwariuje...ciagle bilam sie z myslami,czy wracac czy zostac,w nocy prawie nie spalam...zaluje,ze wtedy zostalam,ale nie moge tego cofnac...w miedzyczasie moja rodzina zadecydowala o umieszczeniu babci w moim mieszkaniu,wiec zrobilo sie tak,ze nie bylo juz gdzie wracac...ten wariat szalal,ja chodzilam do pracy zapuchnieta od placzu...raz pamietam,kleczalam i wkladalam cos do koszyka w sklepie,moj szef podszedl do mnie,podniosl mnie z kolan i powiedzial;matko boska,jak ty strasznie wygladasz,co sie z toba dzieje do cholery,wez sie w garsc.... Raz nawet po jatce w domu,spakowalam rzeczy ,zamowilam busa i zdecydowalam wracac( to bylo1,5 roku temu)...ale m zabral nas z tego busa 150 km za Londynem..... Moj syn jest teraz nad wiek dojrzaly i codzien sie modle,zebym wyzdrowiala i dala mu jeszcze beztroskie dziecinstwo,bo kocham go tak samo mocno jak wtedy,kiedy zobaczylam go pierwszy raz( poryczalam sie). Paulinko,wydaje mi sie,ze powrot do kraju w chwili obecnej nie jest dobra decyzja...bo maly bedzie musial powtarzac dwie klasy,bo mamy w perspektywie mieszkanie u mojej mamy w maciupkim mieszkaniu w bloku,bo nie mam pracy.Musze wziac sie w garsc i mimo skrajnej samotnosci i chorej glowy, zrobic porzadek tu gdzie mieszkamy,zrozum,ze jest to bardziej ciezkie bez wsparcia w rodzinie i znajomych,moze dlatego nieco wolniejsze.Zgodze sie z Toba,ze to nie moze byc bardzo dlugi proces,bo szkoda kazdego dnia... Mam nadzieje,ze mnie rozumiesz,ze nie potepiasz,ja sama nie moge czasem uwierzyc w to co ja narobilam ze swoim zyciem.... Buziaki,sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina 36. Wczoraj jak przeczytalam co napisalas to az mnie zatkalo ze wzruszenia,taka kula stanela mi w gardle...nie znasz mnie,a chcesz mi pomoc w znalezieniu pracy i mieszkania...jestes przekochana.Potem przeczytalam co napisalas o moim synu i nie moglam spac...wszystko to prawda,doprowadzilam do tego,ze ma takie dziecinstwo. Moj syn ma prawie 12 lat.Urodzil sie jak bylam na dziennych studiach,musialam je przerwac wtedy.Jak go zobaczylam,to poczulam tak atawistyczny i bezwarunkowy odruch milosci,ze nie da sie opisac.Od tej pory stal sie calym moim swiatem.Wychowywalam go z jego ojcem przez 9 lat.W jednym pokoju,w strasznych problemach finansowych,ale w spokoju.Nigdy nie slyszal wyzwisk,klotni,nie zaznal agresji.Zabieralam na basen,sanki,godzinami mu czytalam,rozmawialam z nim,bawilam sie.Potem rozstalismy sie z jego ojcem,ale to byla wspolna decyzja,bez bolu i cierpienia zadnej ze stron.Do dzis rozmawiam z nim czasem jak z przyjacielem.2 m-ce po rozstaniu poznalam obecnego m.reszte juz znasz. Najgorszy okres byl bezposrednio po przyjezdzie syna tutaj.M poczul,ze nas ma,bo podjelam decyzje,zabralam malego ze szkoly w Polsce,sprzeciwilam sie mamie,ktora nie chciala slyszec o wyjazdach. Umieralam ze strachu o dziecko.Musialam go zostawiac na kilka godzin jak szlam do pracy i balam sie,ze np.sie zgubi i nie bedzie umial zapytac o droge,bo nie zna angielskiego,albo cos mu sie stanie i nie bedzie umial prosic o pomoc,w nocy plakalam i zastanawialam sie czy wracac do Polski.Moglam to zrobic wtedy. Raz m urzadzil taka jatke,ze spakowalam rzeczy,zamowilam busa(1,5 roku temu) ale zabral nas 150 km za Londynem do domu. W miedzyczasie moja rodzina zadecydowala umiescic babcie w moim mieszkaniu,wiec wiedzialam,ze nie ma gdzie wracac. W tym czasie chodzilam do pracy zaryczana albo spuchnieta od placzu,w domu byly ciagle awantury,myslalam,ze zwariuje.Pewnego razu moj szef,podszedl do mnie i powiedzial;jak ty strasznie wygladasz,co sie z toba dzieje,wez sie w garsc,kobieto. i tak na okraglo. Paulinko,ja mysle,ze na chwile obecna powrot do Polski to nie jest dobre rozwiazanie.Maly musialby powtarzac 2 lata,musielibysmy zamieszkac z moja mama w jej maciupkim mieszkanku w bloku,no i nie mam pracy...chodzi o to,ze mimo tego,ze jest mi totalnie ciezko,MUSZE stanac na nogi i zrobic porzadek ze swoim zyciem,tu gdzie teraz jestem.Masz racje,to idzie bardzo powoli,a szkoda kazdego dnia z dziecinstwa mojego syna,ktory jest nad wiek dojrzaly...a ja chcialabym zeby byl beztroski i rozesmiany...bo kocham go tak samo mocno jak wtedy,kiedy go ujrzalam po raz pierwszy na swiecie.Czasem nie wierze,ze na to wszystko pozwolilam,ze to sie wydzarzylo.Trudno to zrozumiec. Sciskam,dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina 36 Pisalam do Ciebie,post mi nie wszedl,wiec napisalam jeszcze raz...nic z tego nie rozumiem.pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Silna Kobieto. Mysle o Tobie,sciskam mocno i czekam az napiszesz co u Ciebie. Jeszcze smutna. Dziekuje,ze napisalas.Jestem z Ciebie dumna,ze podjelas taka decyzje...Dalas mi do myslenia,piszac, o Twoim synu. Zycze Ci abys byla szczesliwa,abys wytrwala w swojej decyzji i zycze Tobie i synowi mnostwo pieknych dni w szczesciu i spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
A-TA Czuje sie jakby bohater z ksiazek do mnie przemowil,bo pisalam Ci,ze dluuuugo przedtem zanim tu napisalam czytalam to forum,glownie Present i Ciebie...I jak teraz po latach napisalas,ze osiagnelas co zamierzylas,tak bardzo sie ucieszylam...jestes cudowna kobieta. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego dla Ciebie i Corki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca.. Ty sama najlepiej wiesz, jaka będzie Twoja droga do uzdrowienia. Ja tylko podpowiadam, jakie są alternatywne możliwości, żebyś wiedziała, że po prostu są inne wyjścia z sytuacji. Szukanie rozwiązań to też pewien ważny krok do zdrowienia i ja Ci życzę bardzo, żebyś odnalazła właściwe i dobre dla siebie rozwiązania:) Co do gehenny bezsenności, sama to przechodziłam i jeszcze to miewam. Czasami, kiedy czytam problemy tutaj na forum: Twoje, Przypadkowej, Silnej, to później myślę w nocy, co by tu jeszcze i nie mogę zasnąć, bo czuję się bezsilna a tak bardzo chciałabym Wam pomóc. Szczególnie, że mnie się udało, więc chciałabym tą moją siłą Was zarazić. Mnie zarażają osoby, które są konsekwentne, które się podniosły, mimo ogromnych trudności. Chciałabym Wam oddać choć trochę tej mojej siły, podzielić się nią. Każda jest z nas inna. Każda musi dojść do pewnych rzeczy w swoim czasie, ale będę uparcie twierdziła, że czasu nie warto tracić na zbyt długie myślenie, bo szkoda życia i zdrowia. Gdybym była "taka mądra" kilka lat wcześniej, to nie miałabym teraz przewlekłego zapalenia żołądka, laukopenii i innych problemów zdrowotnych. Dlatego właśnie piszę, jak czuję i jak rozumiem dochodzenie do siebie, do swojego zdrowego i szczęśliwego życia po swojemu, żeby komuś pomóc. Potępiać Cię? Kochana, przecież ja nie jestem ani do tego uprawniona ani nie mam takich kompetencji. Niech Ci to nawet do głowy nie przychodzi! I nic się nie bój, będzie dobrze. Czuję przez skórę, że dasz radę, w swój własny sposób i w swoim własnym czasie. Buziaki:) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maja [ kwiatek] nie przepraszaj to zrozumiale, ze mamy watpliwosci tym bardziej ze czasami trudno w naszych pisanych wypowiedziach oddac dokladnie to co czujemy :D mamy prawo do WSZYSTKICH UCZUC. tak jak mamy swoje prawa jak kazdy czlowiek.nie nawet jak pisalas w ktoryms poscie ale poprostu mamy. problemem na tym topiku jest strach min. przed zloscia, agresja, ostra wymiana zdan czyli tzw. walka o siebie gdy inne lagodne formy przekazu zawioda. moze powtorze po raz kolejny: PREOBLEMEM NIE JEST TO ZE ODCZUWAMY ZLOSC ,dobrze jest gdy umiemy ja zobaczyc i zaakceptowac, dobrze gdy wywalimy z siebie..... ito jest ten moment, ktory budzi stach wiekszosci dziewczyn bo nie chca byc TAKIE JAK ICH GNEBICIELE ale odczuwanie zlosci a umiejetne jej wyrazenie, takie ktore nie rani osob trzecich to dwie rozne sprawy. by stres nie kumulowakl sie w ciele a o tym walsnie pisze..... 6 rano bezsenna- nasz organizm i nasz umysl potrzebuje zauwazac i wyrazac uczucia i emocje, by nie tracic odpornosci nie lapac infekcji, nie cierpiec na choroby psychosomatyczne sztywnosc karku , bole kregoslupa dygoty wewnetrzne itd. itp. To jest wlasnie to czego trzeba sie nauczyc szukajac zlotego srodka w wyrazie siebie tak by przy tym nie krzywdzic ani siebie ani innych. Mysle, ze im szybciej wlozysz miedzy bajki, ze jest ktos kto nie odczuwa zlosci tym bardziej sobie pomozesz Te wszystkie problemy maja tez zwiazek z wyznaczanie granic zarowno innym a potem i sobie. no bo skoro sobie ktos nie umie powiedziec NIE to i innym tez mu trudno. to dziala na zasadzie naczyn polaczonych maja jestes juz daleko ze w zasadzie dopieszczasz w sobie juz tylko wiedze ktora posiadasz, porzadkujesz i ukladasz rowniutko w szufladkach cztery umowy :D pozdrawiam cieplo Niebo blekitne co u Ciebie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
D iewczyny to jest strona na której znajdziecie interesujące was pozycje może nie wszystkie ,ale zawsze coś .4 shared-bezpłatne udostępnianie i przechowywanie plików .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 rano Patrzę na siebie w lustrze i zastanawiam się nad bardzo prostą rzeczą. Skąd w wielu z nas wzięła się ta heroiczna ale i głupia postawa - "ja wszystko wytrzymam". Moze z tego, ze by przetrwac brak czulosci, brak troski w dziecinstwie wiedzials ze albo ty albo lezysz. i w ten sposob granica bolu, granica cierpienia zostala przesunieta poza granice normalnosci. teraz czas by zauwazac czyjas brutalnosc i mowic STOP.... NIE ZGADZAM SIE. CZAS BY ZADBAC O O SIEBIE, MIMO SWOICH SLABOSCI DAC SOBIE NA SWOJE SLABOSCI BEZ ODCZUWANIA WSTDU. Ktos kiedys wmowil ze przemoc to wyraz milosci.... czas temu zaprzeczyc i to z wielkim krzykiem pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
to zeby wszystko wytrzymać w imie miłosci chyba tez wyplywa z tego jak zyli nasi rodzice ,rozwody były rzadkoscią ,poza tym te wzorce jak bije to kocha itp itd,ze w łozku sie pogodzicie ,wtedy był mit kobiety robotnicy ,która jak dostała kwatka na 8 marca -mogła tego dnia byc kobietą.Wiecie smutno mi sie zrobiło dzisiaj ,szykuje dokumenty na sprawe o alimenty dla mnie , i poznajdowałam kupę jego windykacji ,sądów grodzkich .Dla mnie nie było pieniedzy na lekarstwa ,srodki rehabilitacji bo"kto nie pracuje ten nie ma lekarstw ".Zapomniał tylko ,że dzieki małzenstwu i pracy na pana hrabiego ,biciu i znęcaniu w duzej częsci się przyczynił do mojego stanu.I tak jakos się zastanawiam ,wszyscy znajomi sie rozwiedli ,tkwia w jakiś tymczasowych związkach,po rok ,dwa poxniej nastepny partner.I tak sie zastanawiam czy istnieje wogóle miłość ,szacunek w naszych czasach.Czy isnieja jacykolwiek dojrzali ,odpowiedzialni faceci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pisze wybitny psycholog: wypowiedż psychologa od uzależnień: Mówi się, że zdrowo kochającą kobietę partner może zranić tylko raz. Kobieta, która „kocha za bardzo jest raniona bez przerwy. Z lęku przed samotnością trwa w swoim cierpieniu, a żeby jakoś wytłumaczyć je przed sobą, wciąż wierzy, że partner się zmieni. Wreszcie zrozumie swoje złe postępowanie i będzie dla niej tak czuły, jak na początku związku. W pełni uzależniona od mężczyzny nie potrafi już spojrzeć prawdzie w oczy żyje w stworzonej przez siebie iluzji. Zwykle prędzej czy później kobieta, która „kocha za bardzo staje się w związku ofiarą, a jej ukochany oprawcą. On też jest od niej uzależniony, bo przyzwyczaił się do wygodnej roli „biorcy. Taki związek, choć toksyczny, potrafi trwać latami, bo symbioza ofiary z oprawcą jest wyjątkowo trwała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja i moje zwierzenia może miesiąc temu. Ku pokrzepieniu serc, bo to już historia:) "(....) To czego ja teraz bardzo potrzebuję to siły, żeby znieść to wszystko. Pocieszający jest tylko fakt, że nie ja pierwsza i nie ostatnia mam problem. Są kobiety, które miały gorzej..Mam nadzieję, że psycholog pomoże, że mnie uspokoi i pomoże stanąć na nogi mojej psychice. Piszesz, że kiedyś sobie jeszcze ułożę życie. Ja w to już nie wierzę, jestem wrakiem człowieka, nie czuję się ani pełnowartościwym człowiekiem ani tym bardziej kobietą. Moje kompleksy urosły przez te kilka lat do wielkości Mont Everestu i nic już tego nie zmieni. Pomyśl, ktoś wmawia Ci przez kilka lat, że jesteś do niczego, potwierdza to werbalnie i niewerbalnie, podważa Twój autorytet u dziecka ("mama jest psychiczna") więc jak tu można myśleć o sobie dobrze. Nie mam żadnych wątpliwości, że moje poczucie wartości sięgnęło dna i już nawet nie liczę na cud, który mógłby to zmienić. Teraz tylko spokój, spokój, spokój, siła, plan i determinacja na tyle duża, żeby się nie wycofać... Czuję się taka osamotniona. Z drugiej strony wiem, że tak musi być, że każdy dorosły człowiek musi ze swojego piekła wyjść o własnych siłach. Ktoś inny może doradzić, wesprzeć na duchu, pocieszyć, ale i tak w środku czujesz się samotna do szpiku kości. Walczysz w samotności z tymi cholernymi demonami w oczekiwaniu na pojawienie się pierwszego światełka w tunelu. Teraz myślę, że jak zacznę je dostrzegać, to będzie mój największy sukces na tym etapie mojego życia..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Paulina Nie moge uwierzyc,ze to powyzej Ty napisalas;-) Kawal niewyobrazalnej roboty Kolezanko droga. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
Paulina.. "Wybaczyć można raz. Drugi to naiwność. A trzeci to głupota." Cóż za trafny cytat, no ja już doszłam do "głupoty" Tak że dosyć wybaczania. Ty widzę jesteś niezłomna, twardo stąpasz po ziemi, jesteś dla Nas przykładem że można się podnieść z każdego dołka, bardzo mnie cieszy to cieszy. Ściskam Cię! maja1962 Dziękuję za ciepłe słowa:-) odnośnie : "A wysluch*jesz jeszcze tego,co on mowi bolesnego na Twoj temat? Cieplutko Cie pozdrawiam." mnie jego słowa już nie bolą, jedynie tylko czasem jak on zacznie te swoje monologi na mój temat, boli mnie że jak głupia jakaś zamiast odejść dawno już, wybaczałam i dalej w tym tkwię. Ale częściej jego gadanie wywołuje we mnie uczucie podobne do tego które się ma jak Ci komar lata nad uchem nie dając zasnąć a nie możesz go znaleźć żeby pacnąć gazetą.... 6_rano_bezsenna Bierz się za siebie, za swoje zdrowie, i nie smuć się, uśmiech to dobry start. Trzymam kciuki za Twoje zdrowie, na pewno dasz radę do z tego wyjść. Przytulam! A-ta Myślenie przede wszystkim o sobie jest bardzo zdrowym podejściem, ja też o to walczę. Zawsze myślałam najpierw o innych, nie tylko o m, ale generalnie o wszystkich w okół, nie ważne że ktoś zranił mnie, ja nigdy ludziom nie mówiłam że są nie w porządku, bo przecież bym im przykrość sprawiła, nigdy nie odmawiałam no bo też bym przykrość sprawiła. Ale to przecież wszystko było nie w porządku wobec mnie, mam takie samo prawo odmawiać jak inni. Ale powiem wam tego też się trzeba nauczyć... W styczniu odmówiłam czegoś mojej kuzynce i do teraz mam coś w rodzaju wyrzutów sumienia, tylko dla czego????? Ta osoba nigdy nic dla mnie nie zrobiła, to czemu ja mam być na zwołanie i poświęcać swój czas i energię dla niej???? Czuję się jakbym zły uczynek poczyniła....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duze dziecko
Kochane dziewczyny,ja juz wiem ze dłuzej tak sie nie da.Co prawda rozum mowi cos innego i serce tez,ale w moim wieku nalezy juz słuchac rozumu.Nie mozna słuchac wciaz o tym,że sie jest beznadziejnym,ze jest sie trudnym do wspólzycia,ze ogolnie jest sie do niczego.Bo mimo ze jest to mówione niby pod pozorem troski,ha ha,to tak naprawde człowiek zaczyna w to wierzyc.No a naszym m tylko o to chodzi,aby nas przekonac ze jestesmy do niczego i wtedy bedziemy sie ich kurcowo trzymac,bo to przeciez cud ze oni nas chcieli.Nie wiem czy u Was tez tak jest,ale ja się uzalezniłam od niego i nawet,o zgrozo,brakuje mi jego złosliwosci i przykrych uwag.Pytam sama siebie dlaczego na to pozwalam i nie umiem znalezc odpowiedzi.Widocznie ten związek cos mi daje.Tylko co?Nie wiem czy uda mi sie znalezc odpowiedz na to pytanie,ale wiem,ze trzeba uciekac.A zeby uciec,trzeba pozrywac wszelkie więzi.To jest trudne,ja się boję ze szybko zapomnę o tym co złe i będę załowała.Ale z drugiej strony zycie mam tylko jedno i nie mogę go stracic.Mam tego swiadomosc i myslę ze to już dużo.Uwierzyłam ze jestem nijaka i najgorsze ze taką sie widzę.Dlatego postanowiłam spróbowac uciekac,ale czy dam rade?Pozdrawiam i miłego wieczoru życze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Czesc Dziewczynki. To znowu ja,sprawdzam co u Was slychac. Syn poszedl po zakupy a ja jak zwykle siedze i rozmyslam... Odkad zaczeam do Was pisac przypominaja mi sie bez przerwy jakies sytuacje z przeszlosci,ulotne chwile z czasow kiedy wszystko bylo proste...albo te najgorsze traumy. Dzis mi sie przypomnialo jak w Polsce pewnego dnia kupilam sobie jeansy dzwony w szmateksie,jak sie nie moglam doczekac az je ubiore...jak robilam wlasnorecznie ozdoby z modeliny,jak siedzialysmy z przyjaciolka na dzialce,dzieci piekly kielbaski,a my sie tak strasznie smialysmy,ze otworzymy agroturystyke u mnie w altance i bedziemy robic BIZNES,jak chodzilam z ukochanym psem po polach i patrzylam na zachod slonca... Boze,Dziewczyny,jaka jestem samotna.... Ja wiem,ze nie powinnam sie do cholery, uzalac i uzalac...zrozumcie mnie,prosze.... Tak chcialabym przytulic kazda z Was ; Pauline,Silna Kobiete,Maje,Idaalie,Eutenie,Yeez,Wierna Czytelniczke,Dobrze ze jestescie,6 rano....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdzieś przeczytane: Dlaczego ludzie uciekają od prawdy? Bo to oznacza konieczność działania i podejmowania często bardzo bolesnych decyzji, np. o rozstaniu. Kobieta potrafi wymyślić mnóstwo argumentów, które przemawiają za tym, aby tkwić w związku, w którym nie jest przez partnera szanowana, narażona na przemoc, zdradzana i obrzucana wyzwiskami. Wmawia sobie, że robi to dla dobra dzieci, które powinny mieć ojca, lub że partner bez niej sobie nie poradzi. Albo ona bez niego. Koronny argument to ja go kocham. W podtekście jest przede wszystkim strach przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie we własne ręce. Kobieta woli zbudować pomnik ze swojego męczeństwa, niż przyznać się przed sobą, że tak naprawdę to ona ma problem, którego rozwiązaniem powinna się zająć. Że jest od swojego partnera uzależniona, ze wszelkimi konsekwencjami, jakie niesie ze sobą nałóg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paulinko🌻-nie zrozumialysmy sie chyba.:-( ❤️Ja nie twierdze,ze Ty nie wiesz,jezeli tak to odebralas,sorry,ja po prostu piszac-mysle glosno,czasami zastanawiam sie nad czyms,co ma zwiazek z kims,pisze po prostu moje zdanie.Piszac do Ciebie mialam na mysli akurat Buszujaca,zastanawialam sie nad jej sytuacja.Poza tym,czasami do kogos dotra w koncu slowa pisane dlugo przez rozne osoby dotyczace tego samego,w tym samym sensie,w roznej formie,az przychodzi moment,ze jakies slowo dotrze do glebi rozumienia i jest tym slowem,ktore motywuje,pobudza do dzialania.Ktos oczywiscie mysli po swojemu,rozumie po swojemu,ale nasze slowa moga(ale nie musza) pomoc w tym,ze ktos odblokuje cos,zrozumie cos,moga pomoc zaczac dzialac. ;-)A dzialanie-majace zwiazek z terapia,rozwojem to jest dla mnie doswiadczanie,wykorzystywanie wiedzy w zyciu,robienie czegos konkretnego,przynaszacego zauwazalne efekty,np.ze soba,czyli np.odezwanie sie,ktore wyraza inna mnie,inne moje zachowanie,moja inna reakcje,to np.to,ze ktos zamiast tak,jak dotychczas robic to,co nakazal maz,co wie,ze sie m.podoba,zrobi swoje,po swojemu,zgodnie ze swoim uwazaniem,zdaniem,mysleniem,wyborem. Paulinko-widze,slysze,czuje Twoje sukcesy z sama soba.Jestem dla Ciebie pelna podziwu,jestem z Ciebie dumna. 🌻Co do terapii wobec siebie-ja tez rozwijalam sie szokowo,czy-jakbym to inaczej nazwala-skokowo.Podobno bylo to szybko,sama sobie robilam"szoki",ale nie szkodzily mi,tylko pomagaly,byly na miare moich owczesnych mozliwosci.Teraz te szoki nie bylyby dla mnie szokiem.Teraz tez lubie skokowo,ale krok po kroku tez.Juz niektorzy tego nie zauwazaja,bo czas intensywnej,meczacej pracy jest daleko za mna.Teraz to jest rozwoj,a nie leczenie siebie-chyba. 🌻Pozdrawiam Cie Paulinko cieplutko.Ciesze sie z tego,co Cie cieszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Buszująca przytulam ,dasz radę powoli ,mysl o synu niech on da ci siłe do walki ,wiesz myslałam o tym twoim powrocie ,przemysl to jeszcze raz ,ja mam 300 zł na zycie ale nigdy nie chciałabym jeśc chleba z jego "łaskawości" rozumiesz? Tym bardziej ,jesli masz tutaj przyjaciół.Poza tym powiem ci szczerze u mnie próbowałm pobic syna ,który stanął w mojej obronie.U nich ta granica psychopatii sie ciagle przesuwa ,Nie licz na jego sumienie.Tylko ty jestes w stanie powiedziec stop.Co zrobisz jak podniesie reke na syna?,albo jak pisała dziewczyna wyzej syn zacznie zachowywac sie jak on? Syn staje sie nastolatkiem ,widzi juz wszystko.Prosze Cie przemysl to.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zwierzenia cd - z marca br. "... potrzebuję psychologa, bo nie wyrabiam. Ciągle mi się wydaje,że nie dam rady, że on mi jeszcze pokaże, że robię dziecku krzywdę, bo ma rodzinę w komplecie. Mam mętlik w głowie, czuję, że nie podołam, że będę samotna - chociaż teraz też jestem samotna i znerwicowana.. Jak się teraz wycofam to od razu mogę się najeść leków i sobie odejść z tego beznadziejnego świata. Ale dziecko.. Nawet tego się boję, że on mi dziecko odbierze, że coś wymyśli na mnie, bo on może wszystko. A jak mi zabierze dziecko, powie że jestem psychiczna?? Wymyśli jakiś świadków?? Jezu, co ja mam robić??? Ale jestem beznadziejna, szok, że można być w takim gxxxe i się zastanawiać. Uzależniłam się chyba od tego g. i wydaje mi się , ze nic lepszego mnie już nie spotka i na nic innego nie zasługuję. A może gdzieś wyjechać i jeszcze to przemyśleć? Czy jest jakieś wyjście?? Jestem beznadziejna - w tym mogę się z nim zgodzić w 100%. Myślisz, ze jakie mam szanse w sądzie, czy on może mi odebrać dziecko??" To pisałam ja - Paulina, dobry miesiąc temu. Jak czytam to też nie wierzę, że to byłam ja i co najgorsze, że taka byłam odkąd pamiętam; niepewna siebie, zalękniona, tak źle myśląca o sobie. Nawet miałam wizje, że mi dziecko m. zabierze a potem poszłam do prawnika.. Prawnik uświadomił mi, że matce, która jest normalnym człowiekiem nie odbiera się dzieci. A potem poszłam do psychologa i oto co mi powiedziała Pani psycholog (nagrałam to sobie i spisałam): .."nie jesteś "psychiczna", nie jesteś chorobliwie zazdrosna, nie ponosisz żadnej odpowiedzialności za zachowania Twojego męża. Twoja reakcja jest jak najbardziej naturalna. Masz prawo do niezgody na to, że mąż robi, co chce nie licząc się z Tobą, na to, że ma zupełnie inny obraz związku, a mianowicie taki, w którym mężczyzna dominuje i podporządkowuje sobie kobietę. Jednocześnie przez swoją niedojrzałość Twój mąż nie potrafi skonfrontować się z problemami,ucieka od nich poprzez okazywanie Ci agresji, poprzez przemoc. Ale Ty nie zmienisz swojego męża. Próbowałaś rozmawiać - nic to nie dało. Warto, dla uspokojenia swoich emocji, przyjąć do wiadomości prawdę. To, co jest. Że Twój mąż taki jest i zmieni się tylko wtedy, gdy sam będzie chciał. A on najwyraźniej na ten moment nie chce. Ruch należy do Ciebie. Sama dokonasz wyboru, czy zgodzisz się być z kimś, kto Cię nie szanuje, kto nie chce zbudować partnerskiego związku czy też zdecydujesz się na rozstanie." I wtedy mnie oświeciło. Mam nadzieję, że na trwałe:) Moje oświecenie podsumowałam tak do mojej serdecznej koleżanki: "Postanawiam: Od teraz jestem silną kobietą. Zero zrzędzenia i martwienia na zapas. Cholera, uświadomiłam sobie, że ja tylko zrzędzę i nie działam. Kupa życia mi na to zeszła, a mojej mamie całe życie. Koniec powielania takich wzorców. O nie, szkoda życia na to. Biorę sprawy w swoje ręce. Przecież wszystko zależy od nas, od naszego nastawienia. Złudne jest myślenie, ze nasze życie jest w rękach innych ludzi. Zobacz, jakie my jesteśmy fajne dziewczyny, niczego nam nie brakuje, prawda? Wystarczy włączyć guziczek w głowie.. Teraz zaczynam nowe życie!" I zaczęłam. Ja, Paulina - dojrzała a przede wszystkim emocjonalnie stabilna kobieta. Wiele przede mną, ale najważniejsze co było do zrobienia już za mną. Czego Wam Dziewczyny również życzę - w takim czy innym czasie. W swoim czasie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻A-ta-dzieki za mozliwosc dostepu do ksiazek. Ciesze sie,ze juz jestes tam,gdzie jestes w rozwoju. :-)Ciesze sie,ze nie podchodzisz tak,ze tylko"chorzy"("chore")tu pisza. Mysle,ze te dziewczyny potrzebuja,moze nawet czesto,zdrowych slow,zobaczenia zdrowego podejscia,zdrowych zachowan,reakcji. "Chore"one maja na codzien. Ja np.dotad lubie czytac czyjes zdanie,jak wyglada zdrowy zwiazek,pod roznymi wzgledami. :-)Pozdrawiam Cie cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maju.. Przytulam Cię i też się cieszę, że tak pięknie sobie radzisz w swoim zdrowieniu. I dzięki za dużo ciepłych słów. Fajnie, że tu jesteś i dzielisz się swoimi doświadczeniami. Dla mnie są bezcenne:) Buziaki 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie dziewczyny....czesto Was czytam...pewnie za jakis czas napisze...teraz jeszcze nie moge...tkwiłam 10 lat w takim horrorze jak Wy...teraz...powoli wyrywam sie z czegos,co nosi nazwe-zwiazek z syndromem sztokholmskim w tle...ofiara stoi murem po stronie swojego kata...mieszkam juz sama...z dziecmi...jednak te lata tkwienia w takim zwiazku niełatwo zapomniec...czesto sobie powtarzam-jak wyjsc z mojej samotni,skoro mowią"kochaj blizniego jak siebie samego"...coz jesli ja siebie nienawidzę...wpoił mi przez te lata nielubienie samej siebie,wyrzuty sumienia za cokolwiek,nawet nie z mojej winy...to ,co powiedział na koniec-to stoi murem przed kazdą nowa znajomoscią...powiem na koniec,ze jak tylko sie z tym wszystkim uporam,napiszę tu i ja...co przezyłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×