Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Wiem, ze tu jestescie. Od dawna to wiem. Staralam sie zawsze Was \"nie widziec\". Balam sie, ze jak przeczytam kilka wpisow to dojde to wniosku, ze tkwie wlasnie w takim zwiazku. Cos dzisiaj peklo, jeszcze nie wiem co sie ze mna dzieje i co stanie jutro, ale jednego jestem pewna - od dzisiaj zadnych zludzen ! Koniec udawania. Przed soba, rodzina, znajomymi. Wszyscy mysla, ze jestesmy rodzina jak z obrazka. Nigdy nie staralam sie nikogo wyprowadzic z bledu, a nawet skutecznie utwierdzalam ich w przekonaniu, ze u nas wszystko jest o.k. Najwieksze cyganstwo mojego zycia ! Moj maz wykancza mnie systematycznie od 20 lat psychicznie. Czuje sie wrakiem czlowieka, nie potrafie sie z niczego cieszyc. Dzisiaj miarka sie przebrala. Pamietam date kiedy go poznalam, kiedy go pokochalam. Dzisiejsza data to dzien w ktorym go znienawidzilam ( myslalam, ze nie dam rady tego napisac ! Dlugo \"kaligrafowalam\" to slowo, ale tak wlasnie czuje. Boje sie tego uczucia.) Po 20 latac malzenstwa, wspolnym domu, wlasnym interesie i czworce wspanialych dzeciakow. Nie wiem jak sie z tego wszystkiego wycofie, na ile mi starczy sil, ale wiem, ze nie mam juz sil w tym tkwic. Teraz dopiero widze, ze sie nie przywitalam. Wykorzystalam chwile odwagi i zaczelam po prostu pisac, Przepraszam. Witajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aleta witaj w przedsionku za piekłem. To takie miejsce, gdzie po piekle staramy się wydobyć. Z tego przedsionka łatwo wrócić do piekła, ale równie łatwo iść do nieba. Nie wiem co to jest - czyściec kojarzy się z odkupieniem win, więc to nie jest zapewne czyściec. Mnie to miejsce kojarzy się z płotem. Wpadasz na płot i dyndasz. Raz w lewo, raz w prawo. Od Ciebie zależy, gdzie po dyndaniu się znajdziesz. Przeskoczysz płot, zawiśniesz na nim, czy odejdziesz od płota, w starym , znanym kierunku... Jedną nogą jestem za płotem, drugą w starym miejscu. Tylko krok dzieli mnie od tego, by porzucić całkowicie stare, a zacząć nowe. Ja się waham. To miejsce jest dobre. Kto chce zobaczyć rzeczywistość, ten ją zobaczy. Kto chce pozostać w złudzeniach. Zostanie. Walcz dziewczyno o siebie. Nienawiść to emocja. Skądś się bierze. Co się stało w Tobie, że uczucie do tego człowieka, określiłaś jako nienawiść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak dobrze, ze tu jestescie. Choc dla kazdej byloby lepiej, zeby nie musiala szukac takich miejsc i dla siebie wyjscia z sytuacji. Nie umie znalezc slow. To jest zal, tak wielki, ze az sciska du-pe. Czuje sie oszukana, okradziona z uczuc. Uslyszalam dzisiaj slowa, ktore stawiaja pod wielkim znakiem zapytania wszystko co bylo do tej pory. W sumie zaczelo sie niewinnie. Zapytalam co wpisal do kalendarza na wtorek i szkoda, ze nie pogadalismy o tym wczesniej, zeby uzgodnic wspolnie terminy. Mialam prawo zapytac bo bylo to wpisane w moim kalendarzu. Normalne pytanie, bez zadnych wykrzyknikow na koncu zdania. Skonczylo sie pieklem. Niedalej jak w piatek zapomnial swoja komorke i mu ja zawiozlam, bo wiedzialam, ze bedzie potrzebowal. Ucieszyl sie, powiedzial, ze sobie mnie dobrze wychowal. Niby zart, ale on mnie wlasnie od lat wychowuje. Dzisiaj jak mialam odmienne zdanie jak jego, to mam ryja i takie tam. Nie dam rady tego opisac. Nie cale pol roku temu rodzilam przy nim nasze kolejne dziecko. Nie ma chyba bardziej intymnego momentu i wlasnie ten czlowiek potrafi zranic jak nikt dotad. Kocham ogromnie to dziecko, ale jestem zla na siebie, ze dalam sie nabrac :-( Nie chce, zebyscie pomyslaly, ze trafila mi sie awantura w domu, jestem wrazliwa , becze nad soba i temu tu jestem. Dzisiaj sie jedynie przebralo ale moglabym po latach napisac nie zla opowiesc. Nie myslalam, ze to mozliwe ale czuje wstret fizyczny. Doslownie jest mi nie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i wywołano mnie do tablicy :) przed związkiem czułam się zupełnie normalną osobą. Nie było mowy o współuzależnieniu, kochałam siebie więc znałam ten stan. Wiedziałam do czego wracać i może dlatego było mi teraz łatwiej niż innym. Ten stan przyświecał mi przez całe małżeństwo. Z czasem zaczęłam czuć jakieś braki, jakby mi czegoś ubywało lecz nie mogłam tego dookreślić. Zaczęłam poszukiwać rozwiązań. Często rozmawiałam (?) a raczej monologowałam na ten temat z moim małżonkiem. Byłąm świadoma tego żę o problemach trzeba mówić i trzeba je wspólnie rozwiązywać. To brzmi zabawnie \"monologowałam\" to tak jakbym robiła wykłady, jakbym była matką która udziela reprymendy dziecku. Lecz nie to było moim zamiarem. To wyglądało tak gdyż trudno było doczekać się jakiejś odpowiedzi, wypowiedzi, refleksji, choć cienia zrozumienia z drugiej strony. Często kończyłao się tak że zgadzał się ze mną i robił swoje... Ale dzięki za wasze pytanie teraz pojęłam skąd mi się to wzięło. To mówienie jakby z ambony. Wytrenowałam się przez te lata. Ponieważ myślałam że coś chyba ze mną nie tak, że nie mogę się dogadać, zaczęłam szukać różnych sposobów różnych odpowiedzi, potwierdzeń lub rozwiązań problemu, który uważałam muszę dookreślić, żeby go rozwiązać. Sęk w tym, że nie wzięłam pod uwagę tego, że jemu też powinno na tym zależeć. Powinno mu zależeć na tym by nasza relacja układał się poprawnie. Jemu nie zależało na tym. Twierdził że wszystko jest w porządku, bo on dobrze się czuł... nic dziwnego skoro to ja skakałam koło niego. nawet gdy określałam swoje oczekiwania zawsze spodziewam się ze to zrozumie i zadba o to, lecz nie wyciągałam konsekwencji. Zawsze uważam że za relacje są osdpowiedzialne dwie strony - to dlatego. Wszystko byłoby ok gdyby on też tak uważał. Ale on w swoich własnych oczach był doskonały. Nawet jeśli nawet czasem w to wątpił to i tak sam siebie okłamywał. Te historie, które całymi dniami opowiadał właśnie ku temu służyły. A ja czasem traktowałam to jako, chęć pookładania sobie spraw, poprzez dyskusję ... ja czasem tak robię. No to wyrażałam swoje opinie na dane tematy które poruszał... Ale przechodziły bez echa. Wiecie co myślę ze to nas zgubiło że jak się poznaliśmy sądziliśmy, że nadajemy na jednej fali. To w pewnym sensie była prawda. Ale nawet jedna fala czasem się różni bo nie ma dwóch takich samych osób. Jednak tylko ja o tym wiedziałam, choć jak widać nie do końca. On zawsze uważał, że to co on pomyśli to ja myślę tak samo. że niezależnie co zrobi to ja zaakceptuję choć w rzeczywistości tak nie było. On jakby był ślepy na rzeczywistość. Nie słuchał więc (tzn nie docierało to do jego wnętrza) i robił to co sam uważał za słuszne. Gdy doprowadziło to go do klęski, nagle moje słowa wypowiedziane dawno temu nabrały niesłychanej wartości. I to go wewnętrznie dobijało. Ja o wszystkim wiedziałam. ja to czułam i rozumiałam.Rozmawiałm z nim o tym ale... on nadal nie słuchał na bierząco, dzwoniły mu w uszach to co powiedział kiedyś, jednocześnie czuła strach żę ja wiem lepiej że go rozpracował i że jestem dla niego zagrożeniem. że mogę go teraz zmanipulować. I nie ważne było że ja nie manipuluję że jestem szczera, nie ważna była istota sprawy tylko gdzie kto i z kim i dlaczego ja uważam go za człowieka bez wartości (to nie ja - to była jego projekcja, sam się za takiego uważał, ale żadne słowa rozsądku do niego nie docierały) Ja miałam rozpracowanego jego pod koniec naszego małżeństwa na maksa. Ale nie byłam tylko na jego usługi... nie czułam się w jakiś sposób winna sytuacji, raczej wciągnięta w jej rozpracowywanie i rozwiązywanie, raczej przeciążona obowiązkami. Zdawałam sobie sprawę, że jego zazdrość jest chora i że to nie ja ponoszę za nią odpowiedzialność. ja jedynie starałam się przemówić mu do rozsądku. Miałam też świadomość że on ma problemy ze sobą, ale on chciał mnie nimi obarczyć zamiast się wziąć z nimi za bary i rozwiązać. Tak jak ja to robiłam wcześniej. To byłą moja działka. Zawsze. Nawet potem. nikt za nikogo nie jest w stanie rozwiązać emocjonalnych problemów niestety. Taka jest prawda. Czy czułam się winna? Raczej czułam jakąś nadodpowiedzialność. Czy czułam się krzywdzona? Tak, jego oskarżeniami. Jego dręczeniem mnie, ale stawałam w swojej obronie i niestety była walka. Ja niestety mam coś takiego. Poczucie nadodpowiedzialności. Od siebie wymagam wiele, od innych prawie nic. I to mnie często gubi. Dodatkowo wiele rozumiem, i zbyt wiele czasem jestem w stanie wybaczyć. Tych których kocham będę chronić z całych swoich sił. Nienormalna jestem. Szkodzę czasem w ten sposób sobie. Zadowalam się czasem drobiazgami. I to się za mną ciągnie. Choć wiele chcę i tak naprawdę chcę osiągnąć pełnię, mam coś takiego, że przedstawiam się jako osoba niewiele wymagająca od innych (bo właśnie wiele ludzkich słabości jestem w stanie zrozumieć i wybaczyć) Czas z tym skończyć. Nie mam pojęcia do jakiego typu mój związek zakwalifikować. Pozwalam wam na analizy jak macie ochotę. Choć to już za późno bo już chyba się zaczęły ;) Ale chętnie poczytam. Dziękuję za możliwość wypowiedzi :) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Zadowalam się czasem drobiazgami" - to znaczy to tak wygląda jakbym się zadowalała choć w rzeczywistości tak nie jest. Ja po prostu czasem z niektórych rzeczy nie robię problemów. I to są takie sprawy, które jednak są problematyczne dla innych. Dla mnie liczy się nie powierzchowność, tylko to co siedzi wewnątrz człowieka. Ale czasem to nie jest dobre. Ostatnio miałam dobry przykład. Coś widzę, że znów sobie zaszkodziłam pomijając powierzchowność pewnego człowieka, widząc jego prawdziwą wartość. On siebie za tę powierzchowność nie jest w stanie znieść. Wobec tego skoro mnie to odpowiada (to znaczy on tak myśli), że ja jestem do niczego - oczywiście to moje tylko dywagacje. Może to nie prawda. W każdym razie nie mobilizuje go już do zmian. Ja nie chcę nikogo zmieniać. Nigdy nie chciałam. Zawsze uważałam, że ludzie powinni sami nad sobą pracować i cieszyłam się gdy to robili, smuciłam gdy nie. Oczywiście mówiłam co uważam i jak ja to widzę, ale zawsze wybór należał do innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
errata - "dzwoniły mu w uszach to co powiedział kiedyś" powinno być "dzwoniło mu w uszach to co powiedziałam kiedyś" (ta paskudna autokorekta ;) chyba przestanę jej używać)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - napisalam wyraznie, ze gdyby mnie \"postawiono pod sciana\" i kazano dokonac wyboru miedzy Toba a Ewa, to wybralabym Ewe; napisalam tez, ze wolalabym takiej sytuacji uniknac; przeczytalas co chcialas:); zupelnie zas nie wiem, o jakiej konstruktywnej krytyce i ktorego fragmentu wypowiedzi Ewy mowisz; moze cos przeoczylam? pozdrawiam; aleta - w jednym punkcie jestesmy \"styczne\"; 11 maja mam 20-sta rocznice slubu:(; ja tez wiedzialam o istnieniu \"tego miejsca\" od dawna, ale jeszcze 7 m-cy temu pewna bylam, ze nie mam zadnego problemu, ze nad wszystkim panuje; mylilam sie i to bardzo; ja mam na szczescie tylko jedno dziecko i to \"duze\"; z tego tez tytulu latwiej bedzie mi sie \"wykaraskac\" z tego bagna; badz tu z nami na poczatek, dostaniesz wsparcie, przekonasz sie, ze nie jestes \"jedyna w swoim rodzaju\"; pisz o tym co Cie boli szczegolnie, wyrzuc to z siebie; skoro \"udawalas\" przez tyle lat, to takie oczyszczenie na poczatek jest konieczne; trzymaj sie dziewczyno; enia1 - mnie sie tez wydawalo, ze przed \"zwiazkiem\" bylam calkiem zdrowa; dzisiaj juz wiem, ze gdyby tak bylo, to nigdy ten zwiazek nie bylby \"zawarty\", tym bardziej, ze pomimo usilnych prob zamaskowania swego prawdziwego oblicza, mojemu \"narzeczonemu\" zdarzaly sie \"wpadki\"; zbagatelizowalam sprawe; pozdrowka😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie:) Wczoraj w nocy wrzuciłam w Google hasło \"psychopata\" to co znalazłam przeraziło mnie tak bardzo że nie skończyłam czytać,z każdym zdaniem robiłam coraz większe oczy i gdyby nie to,że to naukowe artykuły zanegowałabym całą wiedzę którą odkrywałam. Dziś czytam partiami bo tak trudno jest mi się oswoić z tą wiedzą,ale jednak wiedzą której wcześniej nie znałam. Co zrobię z tą wiedzą??? Zrozumiałam jeszcze jedną rzecz ja nie jestem winna temu,że weszłam w ten związek,dopiero gdy to zdanie usłyszałam w sobie,zdałam sobie sprawę z tego,że obwiniałam siebie również za to............... Niepokoi mnie jednak fakt,że artykuł wywołał we mnie również współczucie dla tych ludzi i męża między innym(bo jego osoby ta wiedza którą odkrywam dotyczy w stu procentach)oni również jest niewinny. Co dalej.....? Tak Kormoranie masz w zupełności rację najbardziej to ja potrzebuję serca sama dla siebie............ale tego w sobie nie znajduję.... Miłego dnia życzę wszystkim Kobietom oraz Duszkowi:) P.s załączam adres strony dla zainteresowanych http://quantumfuture.net/pl/psyhopath.html mam nadzieję że się otworzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna - nie chodzi o to kto \"winny\" a kto nie - choc zwyklismy wlasnie tak klasyfikowac wiekszosc zdarzen w zyciu, a to blad w zalozeniu. My wchodzimy w toksyczne, przemocowe zwiazki bo z nami cos jest nie tak, nie przerobilysmy jakiejs lekci w dziecinstwie, nie otrzymalismy na wyposazeniu tego co nam sie nalezalo (milosci, samoswiadomosci, bezwarunkowej akceptacji itp) od poczatku... I tutaj nie ma winnych - jest tylko sporo do zrobienia. Kazdy na swoim podworku bo za kogos jego lekcji zyciowej nie odrobisz - za partnera. A partner jest toksyczny bo tez w taki sam sposob warunkuje go przeszlosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien dobry dziewczynki:) Wierna... - artykul godzien uwagi, ale i przerazajacy zarazem; rzucilam tylko okiem, ale i tak \"skora mi scierpla\"; czytalam wczesniej troche o tej \"przypadlosci\", ale bez takich \"efektow\" 😍 oneill - jestes jak zawsze bardzo rzeczowa i jak zawsze masz racje; az trudno czasem uwierzyc, ze Tobie tez \"sie to przytrafilo\"😘 Milego dnia wszystkim🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak Oneill......❤️ ja to wiem,ale pozbycie się poczucia winy uwalnia w tym kontekście pisałam,stwarza miejsce na nowe 🌼 Vacancy ❤️ skóra to mnie wczoraj dopiero ścierpła kiedy w każdym zdaniu odnajdywałam męża :( Pozdrawiam wiosennie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez dokładnie to robię. Jeśli chodzi o moje monologi one chuczą głównie we mnie dla mnie. Chyba jednak nie zrozumiałaś yeez... Ja dokładnie tak samo przemawiam do siebie. Myślisz, że skąd ta nadodpowiedzialność? A z mężem już jestem rozwiedziona i co on ze sobą zrobi to już wyłącznie jego sprawa. Ja tylko przytoczyłam tu jako przykład jako mechanizmy i byście mogły określić kto krzywdzony kto winny i takie tam... Ja tą sprawę tak naprawe mam za sobą. Przed sobą problem z nadodpowiedzialnością, który muszę rozwiązać (a może nie) zanim wejdę w nowy związek. A możę to nie problem. Tylko kwestia znalezienia równie odpowiedzialnego partnera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mówiąc terminologią analizy transakcyjnej... mój wewnętrzny rodzic jest za głośny ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Enia jest postawą: JESTEM WINNA...choć aktywowanie się takiej postawy wynikło z zachowania się eksa. Domniemywam, że przed ślubem była osobą pt: JESTEM DOŚĆ ZDROWA.\" Mimo to jednak to jest mi bliższe Krzywdzona? nie mam poczucia skrzywdzenia. Wiele z postaw męża było mi zrozumiałych, ale nie oznaczało, że się na nie godziłam. Gdybym się godziła i była podporządkowana, pewno żyłoby mi się spokojniej w pewnym sensie. A z czasem zaczęłabym być wykorzystywana. Może doszłoby do ewidentnej przemocy emocjonalnej, łącznie z poniżaniem. Tu nie było poniżania. Czasem zastanawiam się też nad przemocą. On po prostu nie czynił wysiłku by mnie zrozumieć. Tak jak patrzę z dystansu, byłam uwikłana w jego emocjonalną chorobę. Bo zależało mi na związku, na porozumieniu, takim które pomogło nam ruszyć z miejsca. Zależało mi na tym abyśmy oboje się w związku czuli lepiej. W pewnym sensie dbałam o siebie, bo starałam się określić siebie i co moim zdaniem nie gra. Ja jak mam problemy biorę się z życiem za bary po prostu. I próbuję je rozwiązać. I wtedy robię wszystko co w mojej mocy. Tyle mogę napisać o sobie ze swojej strony. Resztę mogą dopowiedzieć ci co mnie znają. Dobrze znają. Lecz jemu na tym nie zależało... Miał to co chciał... jemu z tym było świetnie. I czuł się w związku doskonale. na przekór wszystkiemu co się działo. Nawet jak się wściekałam na niego, to go czasem bawiło. Ze ma taką kobiecą i niepokorną żonę. Nie brał serio pod uwagę tego co mnie denerwowało. Wysyłał mi potem jakieś esemeski z wierszykami i o tym jak on kocha swoją złośniczkę. Zabawne? Być może. Na początku. Ale jak każdy problem pozostaje zastrzelony śmiechem i nie rozwiązany, to przestaje być to zabawne. Jęśli dwoisz się i troisz by się dogadać czytasz lektury bo nie pojmujesz co robisz źle że ci to nie wychodzi, a on po rozmowie przytaknie ci i dalej robi swoje, przestaje być zabawne. Jak pomimo twojej złości on uparcie usiłuje cię skłonić do seksu, przestaje być to zabawne. To wszystko gra na początku małżeństwa, jak się jest młodym i jak się poznaje. Pomaga to rozładować wiele napiętych sytuacji. Ale po 13,14 15 latach? Problemy w końcu muszą być rozwiązane zanim się nawarstwią. Po to by relacje były czyste i oparte na zrozumieniu drugiej strony. Dlatego nie czułam toksyki związku na początku. Jemu wogole nie zależało na relacjach. Jak zależało to w wybitnie egoistyczny sposób. By poprawić swój własny wizerunek we własnych oczach. Lub gdy czegoś potrzebował. Po to mu służą relacje. Tak został niestety wychowany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneil 🖐️ ❤️ Jest mi tak bardzo przykro, ze twoja biologiczna mama nie chce kontaktu z toba... pisalam ci kiedys, ze nalezy sie z tym liczyc... ale gdzies gleboko wierzylam, ze to twoje poszukiwanie zakonczy sie happy endem.. Ale to jej prawo.. Bardziej podobaja mi sie przepisy w Stanach... adoptowane dziecko ma prawo wiedziec kto jest jego biologicznym rodzicem... motywocja jest prawo do znajomosci historii zdrowotnej rodziny... dziecko moze byc obciazone genetycznie, a znajac swoj genotyp moze zapobiec chorobie.. Rodzic ma prawo nie utrzymywania kontaktow z dzieckiem, ale nie ma prawa zatajenia swoich danych... Coz moja droga Oneil... nie kazdej z nas jest pisana ciepla i zdrowa relacja z wlasna matka... Moja mama zyje i wiem gdzie, ale bede rozmawiac z nia tylko wtedy gdy tym razem to ona nawiaze kontakt ze mna i przeprosi mnie... Przeszla mi wscieklosc na nia... postanowilam, ze nie bede walczyc o pieniadze, ktore dalam na dom, a ona kupila go na swoje nazwisko i teraz powiedziala, ze zapisze go siostrze... Potraktuje to jako dar czy inna ofiare na tace dla mojego Boga... Bogowie ponoc wymagaja ofiar.. :) Ja dobrze pamietam dlaczego Kain zabil Abla ... bo Bog nie przyjal od niego ofiery... Wnioski z tej przypowiesci Biblijnej : 1. Gdy rodzic wyroznia jedno dziecko kosztem drugiego to rujnuje milosc czy wrecz poprawne stosunki pomiedzy rodzenstwem.. 2. Ofiara jest potrzebna Bogom.. I jeszcze jedno \"what goes around comes around\" .... \" zloze ofiare \" los mi wynagrodzi... w koncu tyle razy tego doswiadczylam.. A odrzucenie przez matke boli coraz mniej... I z zaskoczeniem zauwazam, ze prawie za nia nie tesknie.. Swieta bez niej sa spokojne i bez zbednych dramatycznych scen... nikt nie jest krytykowany... nikt w nikim nie wzbudza poczucia winy... Coraz wyrazniej widac jak bardzo toksyczna osoba jest moja mama...pod pokrywka poswiecenia i zaslug cierpietniczych chce manipulowac naszym zyciem, bo sama nie wie co zrobic ze swoim .. Jak powiedzialam, nie kazdej z nas pisane jest doswiadczyc zdrowej milosci matczynej... a szkoda.. Oneil 😘 😘... i tak sobie radzisz swietnie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktossssssss
dziekuje ,ze jesteście... byłam na dnie ,,,,odbiłam sie od niego i rwacam do normlności,znów wraca we mnie humor,chec zycia...powoli bo powoli ,ale wraca Zastanawiam sie ,czy byl wart tego mojego stanu???chyba nie ok,taki siwat ,trzeba kłamac ,zeby siagnąc cel....myslalamłam ,ze w uczuciach nie mozna,,,,widocznie mogł,,,,,moze ja tak nie potrafie..jezeli z kims chetnie przebywam to nie poto ,zeby miec z kogos korzyśc ale dlatego ,ze go lubię,,,widocznie jestem inna ,:niereformowalna: jak mi powiedział...ok byłam naiwna i głupia ,dalam sie nabrać.....na jego słowa ,historyjki ,jki on biedny ,,,wiedział ,ze jestem wrażliwa ,wiedziął w jaki punkt uderzyć......nawet teraz kiedy juz jest koniec,kiedy potrafił mnie zwyzywac,byc chamski,iokłamać w perfidny sposob ..ja mam wyrzuty ,ze dośc fair sie zachowalam ,i odkryłam ,ze ma kogos innego..ale tak dalej by mnie oklamywal...wiem ,ze on wie o tym co zrobiłam ,dlatego zerwał kontakt ,zmienil gg...zero kontaktu,nie ma go ..ok bedzie lepiej mi zapomnieć.....niech wie ,ze nie byłam calkiem taka naiwna ,i glupia i potrafilam dotrzec do prawdy i mu ja powiedziec....Teraz bede zyła sobie z ta mal dziewczynka ktora ufa wszystkim,zeby tylko ktos jej powiedział ,ze ja kocha.... dam sobie rada sama,,,przeciez zawsze byłam sama ..i jakos dawalam sobie rade,,,,,,,i na przekor wszystkim ,nawet mojej mamie ,krora ciagle mi powtarza ,ze nic nie jestem warta bo nikogo nie umie soobie znależc ,,,,niewazne ,ze mam studia ,dobrą prace mieszkanie,samochod....ale jestem sama...zawsze chcialam sie jej przypodobac ,zeby mnie przytuliala,powidział ,ze kocha,,,,,nic nie powmogło ,studia skonzcyłam nawet gratulacji nie uslyszlam ,a bylo ciezko,bo pracowałam ,studiowałam,wszystko co mam ,tylko dzieki sobie....ale to niewazne dla niej ...bo przeciez jestem sam... ale na przekor Jej ,innym dam sobie rade,pokonam lęk,pokonam myslenie ciągle,ze mnie ktooś skrzywdził.....a On ...pokochal inna,,,,rozumie ,,do miłosci nie mozna nikogo zmusić...tylko dlaczego mnie tak perfidnie wykorzystał....nie wiem ...on sam wie,,,,ja juz sie nie dowiem ,nie chce wiedziec ,niech bedą razem szczęśliwi...a ja dam rade....musze sobie dac rade,skoro potrafiłam odbic sie od dna .....to dalej tez potrafię... a Wam wszystkim zycze szczęcia na jakie zaslugujecie, pewnie Was bede czytac i walczyc ze sobą..... i zyczmy sobie nawzajem duzo sily....do pokonywannia przeszkód.. Dziekuje ,za rady,ze bylyście:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez 🖐️ 🌻 Jak mnie nie bylo to myslalam sobie i ukladalam strategie jak przeskoczyc na kolejny most ( cholipa 🌻 dziekuje za inspiracje )... Jestem na etapie, ze chce wiele zmienic w moim zyciu... spirytualnie, emocjonalnie i materialnie... Chodzi za mna pomysl od dawna, na moim zdaniem wspaniala inwestycje... podniecajaca perspektywa tworzenia czegos nowego i intrygujaca perspektywa sukcesu walczy z obawa co bedzie jak mi nie wyjdzie... Wiem, ze Bog sprzyja odwaznym...ale wiem tez, ze diabel siedzi w szczegolach... opracowanie szczegolow jest krytyczne... a potem nastepny ciezki krok to zaczac dzialac.. Gdyby mi nie wyszlo (co nie daj boze) to najbardziej bedzie mnie bolalo to , ze moja mama bedzie miala z tego ogromna satysfakcje... Ale nie chce pozwolic, aby opinie innych osob nawet moje wlasnej matki powstrzymywaly mnie w rozwoju.. Zatem obmyslam co zrobic, aby moje dzialania byly madre, sprawiedliwe i dla mnie korzystne.. Pozdrawiam wszystkie forumowiczki 🌻... Corobic 🌻 ... ta twoja chroniczna zlosc... moze masz drobny problem metaboliczny i wymagasz regulacji ... pogadaj z lekarzem.. moze preparaty cynku, magnezu, TRAN ...etc.. Jak operacja syna? Trzymam kciuki kochana.. Siodemka 🌻 ... jak zwylke ciesze sie twoja radoscia i jestem dumna z twoich postepow w poszukiwaniu szczesliwej siebie.. Renta... 🌻 .. na tym topiku jak w medycynie ... siostry milosierdzia glaszcza i robia kojace oklady, internisci lecza bez inwazji... a chirurdzy tna zdecydowanie i z koniecznym marginesem, gdy zajdzie taka potrzeba.. Zdecydowanie masz charakter chirurga :D i chwala ci za to. Sa sytuacje, ktore wymagaja ostrych ciec i ktos je musi zrobic. Chirurg kaleczy, a mimo to leczy... coz za rymowanka :D Ewa 🌻 ty zmienilas nick? ..tak chce sie upewnic bo czytalam w pospiechu.. Peace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktosiu...Ty nie zmieniaj się, żeby zobaczył, żeś silna, nie zmieniaj się, żeby mama zobaczyła, że dasz radę. Zmień siebie i swoje życie, bo...chcesz zmienić. Bo jesteś cudowna, bo jesteś silna i jesteś warta. Dla siebie i nikogo więcej. Masz w dupie, co pomyśli on, co pomyśli mama. Najważniejsze, co o sobie myślisz TY. Słonko. Przytul sama siebie. Popatrz. Popatrz na siebie. Jaka jesteś, ile osiągnęłaś. Oddaj to sobie. Nikomu innemu. Ceń się, szanuj. Reszta przyjdzie z czasem. Walczę o siebie każdego dnia. Mówię, do siebie, najpiękniejszymi słowy. Często to moi przyjaciele mówią. Nie całkiem blondynko ❤️ - dzięki , że jesteś, że molestujesz telefonem, że widzisz wpadkę i zwycięstwo, że pokazujesz:D:D:D Dobrze, że jesteś , dobrze, że istniejesz. Warto walczyć o spojrzenie na samą siebie. Warto walczyć o wyjście ze złudzeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja 👄🖐️:-D ŚMIERĆ \"MNIE\" Czy można być w pełni sobą nie doświadczając tragedii? Jedyną rzeczywistą tragedią na ziemi jest niewiedza. To od niej pochodzi wszelkie zło. Jedyną tragedią istniejącą na świecie jest nieświadomość i trwanie we śnie. Stąd wyrasta strach, a ze strachu cała reszta. Śmierć nie jest tragedią w żadnym sensie. Śmierć jest piękna, przerażająca jest tylko dla tych ludzi, którzy nigdy nie rozumieli życia. Tylko wówczas gdy boisz się życia, lękasz się śmierci. Jeden z amerykańskich pisarzy ujął to bardzo pięknie. Napisał, że przebudzenie jest śmiercią wiary w niesprawiedliwość i tragedie. Dla mędrca koniec egzystencji gąsienicy oznacza narodziny motyla. Śmierć jest zmartwychwstaniem. Nie mówimy tu o zmartwychwstaniu, które kiedyś nastąpi, ale o tym, które teraz właśnie ma miejsce. Jeśli umrzesz dla swej przeszłości, jeśli umrzesz dla każdej minuty, to jesteś osobą w pełni żywą, ponieważ osoba w pełni życia jest osobą pełną śmierci. Zawsze umieramy dla różnych rzeczy. Zawsze rzucamy wszystko, by być w pełni żywym i gotowym w każdej chwili na zmartwychwstanie. Mistycy, święci i inni czynią wielkie wysiłki, by przebudzić ludzi. Jeśli się nie obudzą, stale towarzyszyć im będzie zło, takie jak: głód, wojny, gwałt. Największym złem są ludzie – pogrążeni we śnie, pozbawieni wiedzy. Nie proś świata, aby się zmieniał – to ty zmień się pierwszy. Wówczas zobaczysz świat wystarczająco wnikliwie, by moc zmienić wszystko, cokolwiek uznasz za stosowne. Pozbądź się zaćmy na własnych oczach. Jeśli tego nie uczynisz, tracisz prawo do zmieniania czegokolwiek lub kogokolwiek. Póki nie jesteś świadom samego siebie, nie masz żadnego prawa poprawiać innych lub świata. Zło w próbach zmieniania innych ludzi czy świata – kiedy ty sam nie jesteś osobą świadoma – polega na tym, że zmiany te mogą służyć tylko twoim interesom, dumie, dogmatycznym przekonaniom, albo po prostu odreagowywaniu negatywnych emocji. Żywię negatywne uczucia, a więc radzę ci, byś zmienił się w taki sposób, bym poczuł się lepiej. Najpierw rozwiąż problemy swoich negatywnych emocji tak, abyś przystępując do zmieniania innych kierował się nie nienawiścią lub negatywizmem, ale miłością. Może wydawać się dziwne także i to, że ludzie bywają bardzo surowi wobec innych, a jednak są pełni miłości. ❤️❤️❤️🌼🌼🌼❤️❤️❤️🌼🌼🌼❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewka 🖐️ 🌻 Wiesz, a ja wole cytat z innego wieszcza : \"Chodzi mi o to aby jezyk gietki powiedzial wszystko co pomysli glowa\" Polonista przekonywal nas, ze najwazniejszym czasownikiem w tym zdaniu jest \" powiedzial\", a najistotniejszym przymiotnikiem jest slowo \"gietki\". Po dlugiej dyskusji udalo mi sie go przekonac, ze jakkolwiek przymiotnik gietki jest tutaj kluczowy, to jednak najwazniejszym czasownikiem powinno byc \"pomysli\", a juz absolutnie priorytetowym rzeczownikiem jest wyraz \"glowa\".. Romantyzm jak romantyzm... wieszcz Adam nie znal rownowagi pomiedzy rozsadkiem a ogromem uczucia ( ktore czesto mylil ze zwykla przyziemna chucia ) i dlatego bedac ojcem licznej dziatwy zdolal zaplodnic mloda dziewczyne, opiekunke jego dzieci :D O innych licznych romansach nie wspomne... I ja nie wiem czy on sie bardziej kierowal sercem czy praciem.. Mam nadzieje, ze panie i panowie z cenzury nie potraktuja tej mojej wypowiedzi jako obrazanie wieszcza i nie wykasuja jej ... To w koncu nie ja romansowalam tylko wieszcz... ja tylko powtarzam fakty zaslyszane i wyczytane, oraz korzystam z mojego prawa wolnosci slowa ... ponoc konstytucja mi to prawo gwarantuje... Co bedzie to bedzie ... wierze, ze prawda broni sie sama.. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewuniu! - \"techniki /samo/obrony\" mam wypracowane do perfekcji, niemniej dziekuje za wstawiennictwo😍; z yeez poradze sobie sama, gdyz ona jest \"wybitnie\" agresywna /w domysle - toksyczna/, a ja - patrz wyzej:); z osoba, ktora twierdzi, ze mowie \"od rzeczy\", po czym sama sie usprawiedliwia \"pomrocznoscia sloneczna\"....?, maslem maslanym itp.; - nie zamierzam dyskutowac; sama rozumiesz:) ja kieruje sie w zyciu zasada: badz madrzejsza od innych, ale im tego nie okazuj!; czuje sie zle z powodu tego \"bicia piany\", nie po to tu \"trafilam\" i nie dla tej przyczyny sa tu inne dziewczyny - wszystkie serdecznie przepraszam😍; a przy okazji osmiele sie powiedziec, ze \"bledy w sztuce lekarskiej\" zdarzaja sie nader czesto, przy czym \"samarytanizm\" nikomu nie zaszkodzil; AhaI Nie zapominaj Ewcia na przyszlosc o tzw. \"poslowie\"!!!!!!!!!; jakim prawem osmielasz sie miec jakies wlasne teorie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktossss........ niestety sa podli ludzie na tym swiecie. Trafilas akurat na takiego typa. Trudno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja🌻 już się nad tym zastanwaiałm kiedy rozmawałyście z Ewą o jej synu, ale co jakiś czas do mnie to wraca, z tym, że nie mogę znaleźć Waszych wpisów na ten temat, a nie bardzo mam czas, żeby czytać cały topik od początku - może pamiętasz w jakim miesięcu dyskutowałyście na ten temat?....albo Ewa pamiętasz? Albo rzuć mi hasło jeszcze raz, zaburzony metabolizm czego to był? I co się stosowało na to? No i naiwnie zapytam do jakeigo lekarza się udac, bo raczej lekarz peirwszego kontaktu w Polsce nie pomoże... A tran...kurcze no nie chce mi przejść przez gardło...i ciągle ponawiam próby i ciągle nie mogę...mam odruch wymiotny... CO do synka - w czerwcu, dzięki, że pytasz. Na pewno będzie wszytko dobrze, bo oddaję go w ręce mistrza w leczeniu tej wady:).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny pozdrawiam, jestem tu bierna, ale czytam Was na bieżaco i życzę jak zwykle duzo siły❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a w ogóle to ja jestem kropla w kroplę jak moja matka - nie lubię jej bardzo w sobie. Nawet ta złość, aktaki wsiekłości skierowane na drugiego człowieka są identyczne, sposób...staram się wyhamowywać, ale z trudem mi to wychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy 🖐️ ❤️ Pozdrawiam Cię ciepło. Jakos tak ostatnio jak czytam twoje wypowiedzi o widzę w nich bardzo dużą w Tobie przemianę... czasami myslę, że Ty to nie Ty, albo bardziej, że Ty, ale po jakiejś totalnej metamorfozie :D mentalenj...rzecz jasna na lepsze. Już nie ma o mężu, który jest jaki jest, tylko głównie jest o Vacncy co mysli, czuje, jaka jest i jaka chce być. To takie moje malusie subiektywne odczucie. Napisałam, bo mi się taka Vacancy o wiele bardziej podoba 🌻 Jak często pisze concekfencja na końcu swoich wypowiedzi...PEACE! I porównanie do medycyny w 100% trafne, a konkluzja Vacancy o samarytanizmie...świetna :D Aż się uśmiechnęłam na to dictum...hehe Concekfencjo...ja kiedys dostałam propozycję pracy w ciekawej instytucji z ewentualnymi mozliwościami rozwoju, ale... propozycja wynagrodzenia była nikczemnie niska ( o niemal 50% mniej niż otrzymywałam w firmie, z której miałabym odejśc), ale podjęłam to wyzwanie. Wykorzystałam wszytskie mozliwości jakie dała mi nowa fima, przeszłam sporo szczebli kariery i... w konsekwencji zgarnęłam całą pulę :D Wygrałam :D Czego serdecznie i Tobie zyczę...madrych decyzji choć czasami ze szczyptą ryzyka. Może to ryzyko dereminuje naszą siłę w działaniu, dlatego często ryzykowne przedsięwzięcia okazuja się być sukcesem. Pozdrawiam 🖐️ Byłam wczoraj z moim M u mojej Pani... nie wyszło tak jak bym chciała. Chyba odkąd jest między nami ok....to była najbardziej nieprzyjemna sytuacja. Oczekiwałam czego innego, może niepotrzebnie się nastawiałam... :O Podniosła nam sie u niej adrenalina, mnie bardziej... Na dodatek powiedziała przy nim, że jestem zołza. Może teraz po tym wszystkim niefajnym co M mi zrobił ja jestem strasznie roszczeniowa wobec niego i chcę, żeby było na moim...bo przecież ja mam być szczęśliwa... Ciagle myślę o tej mentalnej \'kastracji\' nie chciałabym tego mu robić. Trudne to wszytsko, a przecież ja tylko chciałabym normalego zycia... nic więcej. Pozdrawiam wszytskich ciepło 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo, nie chcę podważac kompetencji Twojej pani psycholog, ale zrobię to...z tego co wiem nie prowadzi się terapii indywidualenej i jednocześnie partnerskiej. WIdziała się z Wami raz i to powinno wystarczyć. No chyba, że to Ty napeirałaś żebyście się razem zno spotkali, ale z jej strony to też chyba mało profesjonalne. Taka moja skromna uwaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×