Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

czasem poezja pomaga, czasem muzyka, nawet ta klasyczna. Daj sobie trochę czasu dla siebie. Tylko i wyłącznie dla siebie i wtedy nie myśl o niczym innym, oddaj się temu słuchaniu patrzeniu czytaniu cała. Ja lubię czytać Paulo Coelho. Jest taki zbiór spisanych przez niego przypowieści-refleksji, nie tylko własnych "Być jak płynąca rzeka"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
enia, znam ten problem o którym napisałaś u swoje koleżanki, więc przestałąm doradzać w kwestii fimy...zaczełam mieć to głęboko w dupie...rozwala na goowna wszsytkie pieniadze, ktore zarobi...ma razcję nie moje...ja swoimi rozporządzam tak, zę zostaje mi 50 % tego co zarabiam, a zarabiam 5 razy mniej od neigo.... Jedno mnie martwi w moim bałaganie - odeszła mi zupełnie ochota na seks - zero zupełne zero i żaden facet nie jest mi do tego potrzebny i trochę mi smutno z tego powodu, bo wiem jakie to może być przyjemne....tak jak napisałam wczrsniejczuję niechęć do wszystkich osobników płci przeciwnej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaa i zapomnij o słówku "na pewno" wróżka jesteś czy co? :D "Na pewno" to coś było ale nikt nigdy nie wie co będzie... Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy ktoś mnie jeszcze pamięta? :) Dawno tutaj nie pisałam, bo nie mam właściwie o czym i raczej nie nadaję się na doradcę... Nie skorzystałam z porad psychologa, nie poszłam na żadną terapię i nie mam czasu na czytanie książek, które pomogłyby mi odnaleźć samą siebie. Ale wydaje mi się, że udało mi się i bez tego wszystkiego... 3 miesiące temu coś we mnie pękło i powiedziałam sobie, że nigdy więcej i że tak żyć nie chcę. Było mi baaardzo ciężko, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Śmieje się, wychodzę z koleżankami, kolegami, spotykam się nawet z kimś. Oczywiście nie jestem gotowa na żaden związek i na razie nawet o tym nie myślę, ale okazało się, że bez mojego m też potrafię żyć. Co prawda nie przestałam o nim myśleć, zwłaszcza, że on też nie zapomina, i do końca życia będę żałować, że on nie potrafił, że oboje nie potrafiliśmy sprawić, by nasze życie wyglądało inaczej. Ale wiem, że to co zrobiłam było dla mnie najlepsze w tamtej chwili. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem silna :) i to ja decyduję o tym jak ma wyglądać moje życie, a nie on... Dziewczyny, naprawdę szkoda czasu na tkwienie w związkach, o których wiemy że nie mają szans. wiem, łatwo powiedzieć. Sama się cofałam wiele razy... Teraz mam nadzieję już się nie cofnę. Trzymam za was kciuki! Każda zasługuję na spokój, szacunek i radość z życia. Pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no cóż no cóż ❤️ Noo brawooooo... w Ciebie też w pewnym momencie zwątpiłam. I to kolejny dowód na to że liczy się cel, a nie sposób jego osiągania. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Pisz czasem by dziewczyny wiedziały, że można z tego wyjść na prostą. Nieś im nadzieję. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żalu jednak musisz się pozbyć, by być całkowicie wolną. Zaakceptuj to, zapomnij i żyj dalej.... To doświadczenie czegoś cię nauczyło, a to nie powód do żalu, jesteś bogatsza o coś, o co - to ty już wiesz. Wzrastasz doroślejesz, rozwijasz się. Takie jest życie. Całe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
corobic - wy nie jesteście razem... to po co to ciągnąć. Ochota na seks wróci jak pobędziesz sama, w ciszy spokoju relaksie... tak jak pisałam do ktosss Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
enia! Trudno mi jest zdefiniowac pojecie milosci wlasnej, tym bardziej, ze opierac sie moge jedynie, no - w przewazajacej wiekszosci - na teorii; a zatem widze to tak; po pierwsze i najwazniejsze chyba - nie szkodzic sobie! dzialania, ktore podejmujemy, przynajmniej z zalozenia powinny przyniesz nam pozytek, jakkolwiek go rozumiec, a najlepiej na wszystkie sposoby; kochac siebie, to byc ze soba szczerym, ufac sobie i miec swiadomosc wlasnej wartosci, czyli inaczej mowiac - miec o sobie dobre/wysokie/ mniemanie; pozwalac sobie na bledy i naprawiac je w miare mozliwosci, a bledy nie do naprawienia wybaczyc sobie, pogrzebac i zapomniec; kochac siebie, to zaspokajac swoje potrzeby na mozliwie najwyzszym i pozadanym w danym momencie poziomie; kochac siebie, to byc wolnym czlowiekiem, bez ograniczen, oczywiscie poza tymi, ktore wynikaja z zasad wspolzycia spolecznego, przepisow prawnych, norm etycznych i moralnych; kochac siebie - to zyc w zgodzie ze soba; Zylabym wlasnie tak, gdybym kochala siebie; mam inne zdanie w kwestii \"niezaleznego\" istnienia milosci; milosc, zeby mogla trwac, wymaga ciaglej, systematycznej pracy \"nad soba\'; kazda milosc - i ta wlasna i wzgledem innych; choc chyba wykluczylabym z tego kregu milosc matczyna, ta jest bezwarunkowa; tyle na razie; moze potem uda mi sie wiecej; Niebo.. - nie zebym nie zauwazyla Twojego pytania:) odpowiem na pewno, jak sie cos zacznie dziac w tym temacie❤️ Milego dnia wszystkim🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O-L-A
Niebo, Siódemka, cudownie widzieć Was takie pogodzone z sobą, pełne energii. Kiedy czytam Wasze posty, wierzę, że i mnie się uda osiągnąć ten stan. Uchylcie rąbka tajemnicy, jakim cudem Wam się udało pokonąć LĘK? We mnie jest on tak wielki, że stał się częścią mnie. Zrosłam się z nim niemalże. Próbowałam go dziś obserwować, jak radzą w książkach (polecam E. Tolle "Potęfa teraźniejszości"), ale nie dało rady spojrzeć z boku! wystarczyło jedno napastliwe zdanie z ust osoby, której się obawiam i sparaliżowało mnie. Skuliłam się w sobie i chciałam ucieć jak najdalej, ale nie było to możliwe, to moja praca. Serce biło mi jak oszalałe, czułam się jak zaszczute zwierzątko. w myślach odgrywałam różne warianty rozmowy z tym osobnikiem, ale w końcu uznałam, że lepiej nie reagowac, bo to go może tylko rozjuszyć bardziej. Tak tłukłam się z myślami, dopóki nie znikł fizycznie, dopiero wtedy odetchnęłam i potrafiłam myśleć o czymś zupełnie innym. Byłam z tym u psychologa, a ta poradziła mi zmianę pracy. To nie pomoże, bo dokądkolwiek bym nie uciekła, zawsze zabiorę tam siebie, siebie i jego: STRACH.Mój własny, osobisty, tak dobrze znany, mój sjamski braciszek. Sek w tym, że już go nie chcę, mam dość serdecznie, rozpierdziela mi zycie. Co to za zycie? Czytam ten topik od 2 części, nie wiem, co było wcześniej, jak wyglądały Wasze wypowiedzi, ale jedno wiem: ja też tak chcę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no cóz no cóż.... ❤️ może nie uwierzysz, ale...dzisiaj o Tobie myslałam, powaznie... Miłe co piszesz, cieszy taka informacja, że kolejna dziewczyna coś dobrego uczyniła dla siebie :D Jesteś bardzo silna, a pamiętam jak Ci było cięzko i nie miałas wiary. Dobrze, że tutaj trafiłaś, jak widać trochę pomocnych dłoni i własnego zaangazowania i niektórym to wystarczy. Brawo ❤️ Ja natomiast swoim skromnym zdaniem uważam, że \"ugruntowanie\" wiedzy tutaj zdobytej poprzez czytanie odpowiedniej literatury, terapię, psychologa... wychodzi tylko nam na zdrowie i nie pozwala zaprzepaścić tego czego tutaj się nauczyłyśmy, tej prawdy którą tutaj o sobie znalzłyśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OLA...🌻 Każda z nas ma swoją drogę i każda jest w jakimś momencie. Jedne są na prostej, inne latami próbują i ciężko idzie... ŁĄdnie napisałaś.... Ja też tak chcę! Tzn, że już wiesz, w którym kierunku zmierzasz... w najlepszym :D OLA trzeba pracy i wysiłku, to nie przychodzi łatwo, ale... niektórym łatwiej. Większośc z nas zaczynała pisac jeszcze na I częsci naszego topiku, bo to, żeby się uwolnić, żeby wyzdrowieć, żeby potrafić być szczęśliwą wymaga czasu i jest procesem. Strach towarzyszył mi chyba od dziecka, znam to uczucie bardzo dobrze. Potem, w dorosłym zyciu... aż do dzisiaj czuję to drżenie, lęk, który mnie paralizował. Jak zając oslepiony światłem, sparalizowany strachem, nie ucieka, tak my sparalizowane nie umeimy się bronić, oznaczyć granic...pokorniejemy, nie odzywamy sie, znosimy obelgi, często bicie.... :O ZMIANY OLA, to jest klucz zmany własne, siebie....tylko my same możemy to zrobić. ZMIENIĆ się. Same umiemy sobie pomóc, tylko trzeba chcenia i wiary, że można.... Ściskam Cię i zycze Ci jak najwięcej wiary w siebie. Jesli chcesz tzn że możesz, że umiesz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i nastepna strona!! Ale togo jest! :) Witam Was wszystkie kobietki po przejsciach. Czytam ten topik od paru dni juz i pewnie zajmie mi to jeszcze z pare dni.. Nie moge juz wytrzymac.. musze sie was poradzic: Bylam w toksycznym zwiazku ponad 2 lata. Na poczatku on byl wspanialy, kwiaty, czulosci.. co tylko mozecie sobie wyobrazic!! Czulam ze wygralam los na loterii, ze w koncu znalazlam swoje szczescie i wielka milosc do grobowej deski. On nosil mnie na rekach a ja uwilielbialam go jak bostwo, sielanka, bajka, raj.Wspanialy czlowiek, opiekunczy,przystojny, dokarmiajacy bezdomne zwierzeta....... ;P Byl z innego miasta wiec spotykalismy sie tylko w weekendy. Po ok 6-8 miesiacach bylam gotowa przeprowadzic sie do niego, zaczelismy spotykac sie czesciej. Podjelam tez prace i wtedy sie zaczelo. Ciagle podejrzewal mnie o zdrade bez zadnego powodu, nie dalam mu newet cienia watpliwosci. Potrafil w trakcie milej rozmowy nagle mnienic temat i swidrujac mnie oczami mowil ze on wie, wie o czym ja mysle i co chce robic z wszystkimi innymi mezczyznami, jaka jestem wyuzdana i swinska.. nie bede sie wdawac w szczegoly bo to naprawde ohydne. Na poczatku bylam w szoku, plakalam, pytalam dlaczego mowi takie rzeczy? Dlaczego tak o mnie mysli, przeciez ja nic takiego.. i ze jego tylko kocham.. Potem sie godzilismy a ja czulam sie winna i brudna. Niegodna jego milosc. Pierwszy raz dostalam w twarz w sylwestra, nie wiem nawet jak to sie stalo, byla impreza w jego domu, wyszlismy, pod reke, rozmawialismy, mowil ze cierpi bo widzi ze chce go zdradzic i to go zlasci i tak go to boli.. Pobieglam do mieszkania z rozcieta warga slyszalam jak krzyczal na mnie ze swinia sama sie uderzylam a teraz chce go oczernic .. Dostalam w twarz podwojnie.Spakowalam sie i wrocilam do domu. Bukiety kwiatow przeprosiny.. on tak powiedzial w nerwach, bo nie uderzyl przeciez.. a jak uderzyI to przypadkowo bo chcial siebie.. tak sie ciagnelo. Za kazdym razem bylo gorzej. Rozbite szklo, szarpanie, bicie , wyzwiska. Nie moglam sie pogodzic z tym ze moja bajka nie jest prawdziwa!!! Oszukiwalam sama siebie. Z boku on wyglada na wspanialego faceta. Znajomi zazdroscili mi chlopaka namawiali mnie zebym do niego wrocila.. Mowili:" Zobacz jaki bukiet, zobacz jak list napisal, plakal? On cie kocha!!! Jestes slepa? " Myslalam ze kocha, wierzylam. Winilam siebie i co tylko sie dalo, jego rodzine ze widocznie go malo wspierali skoro jest tak niepewny siebie, jego byle ze go ranily i teraz jest taki przez zle doswiadczenia. Byl krolem manipulacji a ja sama mu pomagalam siebie oszukiwac. Teraz naprawde chce mi sie smiac z siebie, jaka bylam glupia. Z biegiem czasu awantury stawaly sie coraz ostrzejsze i brutalniejsze taraz wiem ze dzialo sie tak dlatego ze coraz trudniej bylo mnie zlamac doprowadzic do lez i totalnej rozpaczy. Pamietam jak strasznie sie balam i nigdy nie zapomne tej nocy kiedy lezac w lozku balam sie zasnac i nasluchiwalam.. Pomyslalm wtedy -Nikt mnie tu nie przykul, jetsm tu, boje sie i cierpie na wlasne zyczenie. Nie wiem co we mnie wtedy wstapilo ale to byla ostatnia noc. Ucieklam. Po tym wszystkim jeszcze wyladowalam w szpitalu.. ;( Dlugo dochodzilam do siebie. Miesiacami roztrzasalam dlaczego ja, co bylo zle, gdzie popelnilam blad. To bylo prawie 5 lat temu i nadal we mnie siedzi. Jestem teraz w zwiazku, wybralam partnera przy ktorym wiedzialam ze nie bede sie bac. Nigdy. I nie boje sie. Jest.. jakby to powiedziec.. bezpieczny, nieokazuje emocji. Ufamy sobie, nie klocimy sie. Nie ma niestety tez miedzy nami tego niesamowitego zaru ktory wytwarza sie chyba tylko przy silnych emocjach. Nie ma ton kwiatow - nie ma szrpania. ;p Ostatnio w necie natknelam sie na zdjecie dziewczyny z NIM Widac ze jets zakochana po uszy. Czy on zrobi z nia to samo? Jak myslicie? Czy tacy ludzie moga sie zmienic? Zal mi sie jej zrobilo, choc wogole jej nie znam. Teraz mi lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
solveg - pewnie moga sie zmienic, ale musza tego chciec bardzo; inna sprawa, ze przewaznie nie chca, poniewaz nie widza w swoim zachowaniu niczego niewlasciwego, jak np. moj maz walac piescia w stol kiedy ja juz spie; on nie rozumie, ze mi to przeszkadza; jego zdaniem, nie robi mi zadnej krzywdy; no i o czym z takim gosciem gadac? on rozladowuje swoje napiecie i powinnam dziekowac Bogu, ze nie na mnie? w kazdym razie, ciesz sie dziewczyno, ze masz to za soba; najlepiej zrobisz, jak nigdy nie bedziesz sobie zaprzatala glowy wspomnieniami o nim; skup sie na tym, co teraz masz; ognisko domowe wystarczy, ze sie tli; pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casablancas
Czytan Was odkąd pamietam, kilka lat; czasem cos pisałam, wtedy, kiedy byłam sama, potem, kiedy się zakochałam, teraz, kiedy jestem jego zoną i nie chcę wejsc na tą ścieżkę, która prowadzi do wyzwolenia. Już widzę jego oczy, które nie uwierzyłyby, ze to jestem ja, juz słyszę te słowa, których nie da się niczym wymazac...Mam malutką córeczkę-z nim i dużo starszą z pierwszego małżeństwa, nigdy nie myslałam, ze poświęcę się dla dzieci, a jednak...Kiedy przytakuję jest wszystko ok, kiedy się "budzę", to wszystko zaczyna bardzo, bardzo uwierac...Myślę, ze on nigdy mnie nie kochał, wybrał mnie na swoją drugą żonę, bo spełniałam kilka warunków-także zawodowo, a nie dlatego, ze serce tak powiedziało..Juz raz się obudziłam, to było piękne, kilka następnych lat, kiedy byłam sama-najlepsze w życiu, a teraz, znowu samotnosc tylko ze we dwoje.Tylko on jest wazny, jedo praca, jego problemy, zbluzgac mnie, a za chwile"daj buziaka", kiedy we mnie wszystko płacze; jak to będzie dalej??Wiem, ze nie wyjde z tego, ale sama jestem ciekawa, jak bedę zyc?Pozdrawiam wszystkie, tez te, które ŚWIADOMIE trwają z róznych przyczyn w tych związkach bez sensu.Ale czytam Was cały czas, to trzyma mnie przy zyciu-że jestescie i ja gdzies tam "w swoim własnym światku" z Wami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:D Taaak. Tym razem ja naciskałam adwokata, żeby jak najszybciej. Wiem co zyskuję i wiem co tracę odchodząc, rozwodząc się. Zyskuję równowagę i możliwość spokojnego życia. Zyskuję możliwość samostanowienia, zyskuję siebie. Tak to czuję. Tracę huśtawkę emocjonalną. Tracę niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa, strach, poniżenie. Obliczenia proste jak drut. Wynik: radość. Na razie taka niepewna, bo jednak zawsze istnieją pytania jak to będzie dalej. Ale radość. Teraz skupiam się powolutku na sobie i dzieciach. Pierwsze kroki za mną . Już rozmawiałam z przyjacielem, czy pomoże nam się przeprowadzić. Zabezpieczam powoli pieniądze na opłacenie pozwu. Układam sobie w głowie jak organizacyjnie będę funkcjonować - bo dojazdy z mojego mieszkanka są jednak dużo uciążliwsze i dłuższe niż z mieszkania teścia. Przygotowuję dzieci psychicznie do przenosin i do tego, że nasze życie będzie inne. Zastanawiam się nad zrobieniem prawa jazdy,. dużo by mi pomogło, gdybym była mobilna. Może się zdecyduję. A poza tym dużo rozmawiam z ludźmi, dużo pracuję i z wielką radością zresztą. Cieszę się, bo akurat otrzymuję w pracy bardzo ciekawe zadania i niełatwe. Ale to jest wyzwanie. Dawniej narzekałabym, teraz bardzo się cieszę, bo to mnie rozwija zawodowo. Z ex kontakty praktycznie żadne. Poza tym, że wlazłam na niego w knajpie, kiedy raczył sie z kochanką i jej dzieckiem pizzą. Niech mu będzie na zdrowie, szkoda tylko , ze zapomina jak zwykle , że jego dzieci też może powinny jeść, w związku z powyższym dalej na nie nie łoży. No cóż, ja go nie zmuszę, za to sąd i komornik tak. Więc już nie ciskam gromów, nie wypisuję sms-ów, nie dzwonię. Zostawiam jak jest i tylko utwierdzam się w tym, że moje decyzje są słuszne. Ja jestem warta kogoś, kto dba o własne dzieci, kogoś, kto o nich zapomina po prostu kasuję. Teraz już jakoś mało obchodzi mnie co on o mnie sobie myśli. I jakie to fajne, wreszcie nie myślę, nie łamię się w sobie, nie kombinuję, co by tu jeszcze zrobić, żeby zechciał pomyśleć pozytywnie. Hahaha:D Teraz kombinuję, co zrobić, żebym ja o sobie mogła myśleć z szacunkiem. I ostatnio podjęte i dokonane decyzje spowodowały u mnie niezwykle pozytywne spojrzenie na samą siebie. Tak jest fajnie i spokojnie. Nie ma jakichś niesamowitych emocji. Jest po prostu spokój, cel w zasięgu wzroku i działanie. Dziewczyny to się da. Poważnie. Trzeba tylko chcieć i uwierzyć, że można. A strach? Jest wymyślony przez nas, a w zasadzie przez nasze iluzje. Marzymy, kochamy obraz jaki sobie stworzyłyśmy. Dopiero zaprzeczenie iluzji. Odrzucenie jej daje w efekcie możliwość faktycznego spojrzenia na siebie i na innych. Kiedy człowiek potrafi spojrzeć logicznie, bez różowych okularów, pozbywa się strachu, bo widzi prawdę. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy 😍 Teraz wchodzisz w drugi koniec sinusoidy, czyli jestem szczęśliwa w samotności. :D I na drugim końcu , teraz szczęścia. a jutro znowu będzie dól i zależność od niego. Panaceum jest zmniejszenie sinusoidy drgań Twoich emocji.Do poziom zero. Ale to jest Twoja przyszłość. Teraz bujasz sie na huśtawce emocji. Sprubój spojrzec na siebie z pozycji OBSERWATORA. Zobacz małą dziewczynkę, która walczy o akceptację której nigdy nie otrzyma. Jasna dupa, znowu pozycja Ofiary. Znowu gra. A gdzie Twoje życie? Na huśtawce? Jasna dupa. Dziewczyno, patrz na siebie z pozycji Obserwatora. Znowu idziesz w grę. Wycisz emocje. Naucz się MEDYTACJI. Idż na jakiś kurs. Daj Twojemu umysłowi odpocząć. Ty stale grasz!!!!!!!!!!!!! Przestań grać, a zacznij żyć. Po prostu :D Jasna dupa. Pięć lat!!!!!!!!!!!! Mnie już brak cierpliwości. Przestań się bujać. Jesteś sama sobie winna. Ty sie lubujesz w nieszczęściu, albo w szczęściu. . Jakiś katastroficzny przypadek!!!! Kurwa mać. Weż sie za siebie. Kurwa mać. Jeszcze nikogo takiego tutaj nie było. Przestań gonić dookoła Macieju. Kurwa mać. Idż do psychologa, albo do psychiatry, bo szkoda mojego czasu. Albo bujaj się sama, bo nawet Twój mąż już nie wytrzymuje tego bujania. A ja razem z nim. Jesteś bardzo chora i uważam, że bez lekarza Ci sie nie uda. IDZ DO LEKARZA. Jesteś dla mnie ważna. Jesteś tą osobą, która powinna iść do lekarza. Zrob to dla mnie i dla mojego spokoju. Bardzo Cie proszę. Zależy mi na Tobie. Idż do lekarza. Bo jak nie, to ja Cię tam zaprowadzę. Twoje życie jest ważne. Dla mnie, dla Ciebie i dla Twoich dzieci. Dzień, w ktorym Ty zobaczysz siebie z pozycji Obserwatora, kamery, będzie dla mnie ważny. Jesteś dla mnie ważna. !!!!!!!!!11 Tu i teraz!!!!!!!!!!!! Ja jestem bardzo szczęśliwa w moim życiu. Jestem z moim mężem. I jest mi dobrze. I jemu także. Od 2 lat. A jeszcze dwa lata temu sadziłam, że nie ma dla nas wspólnej przyszłości. A jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ale na granicy zera w tej sinusoidzie. I wiem, że tak może być. Dla każdego w okolicy zera, razem, albo osobno. Ale może tak być. I Ty też możesz tak mieć. I ja czekam na Ciebie, na Twoje zdrowienie. Jesteś dla mnie jakimś wyzwaniem. To nie może tak być. Nie mogę tego zaakceptować. Spójrz na siebie z pozycji OBSERWATORA. O nic więcej nie chodzi. Przebudż się. Zobacz siebie. Zmień sinusoidę na mniejszą. Obserwuj te zmiany. Jasna dupa. Zależy mi na Tobie. Wierze w Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta czemu się czepiłaś czterech umów. Nie rozumiem.. I nie mogę tego zaakceptować. przecież w poście pisze ze idzie wszystko dobrym trybem... nie widzę niczego co mogłoby wkurzyć. Renta, co z tobą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annarodak
witam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annarodak
witam testuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annarodak
witam Nie czytałam całego wątku - za długi, ale mam nadzieję, że trafilam w dobre miejsce i ktoś mi pomoże. Otóż jestem w związku 11 lat, mamy małe dziecko. Nasz związek był zawsze burzliwy, rozstania, powroty, kłótnie - generalnie huśtawka. Ale odkąd zostałam mamą sporo się we mnie zmieniło(sporo też nad soba pracowałałam wcześniej) - wyciszyłam się i zauważyłam, że choćbym bardzo się starała to i tak mój mąż regularnie wybucha - z czasem niestety pozwala sobie na coraz wiecej. Robi mi awantury/wyzywa/zdarzały się i popchnięcia o np brak chleba w domu, grzebien, który nie odożyłam na miejsce. Jak mu "nagadam" nie odzywa się parę dni, czego nieste.ty ja nie lubię. Regularnie słyszę, ze jestem tempa , że z niczym sobie nie radzę, dodam, że jestem obecnie na wychowawczym i nieststy finansowo jestem zależna od męża:(. Mam ochotę go zostawić, ale szkoda mi dziecka, bo akurat ojcem jest bardzo dobrym no i generalnie boję się, ze nie poradzę sobie sama z tak małym dzieckiem + praca , bez pomocy rodziny .Prośby, abyśmy poszli do psychologa nie skutkują. Rozmowy pomagają na krótko, czasem przyzna się, że źle zorbił i że się "postara", ale za jakiś czas znów go coś zezłości i tak w kółko:(. W międzyczasie jesteśmy standardową rodziną tzn wszystkko jest ok.Co ja mogę zrobić? Przygnębia mnie taka sytuacja i odbiera radość życia, a mam przy sobie malutkie dziecko, które potrzebuje szcześliwej mamy i coraz więcej rozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annarodak
Zastanawiam sie, czy jest jakieś wyjście poza rozstaniem? JAk takiego człowieka można zaciągnąć do psychologa?.... jeśli wogóle można:(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annarodak
Dodam, że ja już przerabiałam wizytę u psychologa i jestem świadoma siebie i swoich uczuć i tego, że mój mąż nie jest dla mnie "dobrym partnerem", ale niestety nie jestem teraz sama - mamy dziecko i chcę, aby było ono szczęśliwe, a widzę, jak bardzo "tato: jest ważny dla mojego maluszka.... Jestem rozdarta - mam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść - nie mam ochoty, aby mnie ktokolwiek obrażał, i niszczył a tym bardziej mąż - który teoretycznie powinien być moim oparciem w życiu, a z drugiej strony patrzę na moje dziecko, na to jak biegnie do taty, jak oboje wspaniale sie bawią... nie wiem, co mam zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
annarodak - trwanie w zwiazku na \"sile\", dla rzekomego dobra dziecka, wcale jego dobru nie sluzy; musisz poswiecic wiecej czasu na poczytanie stosownej literatury; czas chyba masz, wiec zajmij sie tym; naprawde warto; ja juz 20 lat sie \"bujam\" probujac rozwiazywac wciaz pojawiajace sie problemy, nie zadajac sobie trudu, zeby popracowac nad ich zrodlem; i to moze raczej nie z mojej niecheci wynikalo, ale z niewiedzy; \"pobadz\" sobie z nami, a \"oczy Ci sie otworza\"; pamietaj tez, ze czas dziala na nasza niekorzysc w tym przypadku; im pozniej - tym trudniej; pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy 😍 Bardzo cie przepraszam. Wczoraj wrociłam z imprezy i wstyd przyznać, ale byłam po prostu .... pijana. Nie wiem, czemu weszłam do komputera.? Przeczytałam coś, czego nie było. !!! A napisałam jakieś bzdury. Byłam pijana. I to jest fakt. Więc, jeszcze raz, bardzo Cię przepraszam. U Ciebie wszystko we wpisie było o.k. Na szczęście rzadko się upijam. Obiecuję, że wtedy postaram się być daleko od komputera :D Dla Ciebie wielkie serce 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
annorodak 🌻 Dobrze, że tutaj jesteś. To dobre miejsce na przemyslenia dotyczące swojego życia. A Ty masz już ich wiele. I to całkiem sensownych. Świetnie, że byłaś u psychologa. Z Tobą jest raczej wszystko o.k. Ale Twój mąż raczej ma problem zdaje sie z brakiem kontroli nad emocjami i agresją. I to on raczej potrzebuje psychologa. Dobra też mogłaby być dla Was terapia małżeńska, czyli rozmowy z dobrym psychologiem. No, ale do tego potrzeba dwojga. Jeśli on nie bedzie chciał sie zmienić, to będzie problem. Spróbuj z nim porozmawiać. Ale nie w stylu, że to on ma problem. Ale że to Wy macie problem, z komunikacją, ze stosunkami między Wadzi. I poproś go o wizytę u psychologa. Tak delikatnie. Czasami to, co mówi obca osoba, jakoś bardziej trafia. A jesli nie będzie chciał. To może spróbuj poprosic jakąś zaufana osobę, by uświadomiła Twojemu mężowi, jak bardzo czujesz sie żle z jego zachowaniami. Jak to ciebie upokarza i krzywdzi. I że to Ty potrzebujesz pomocy psychologa, a on może Tobie pomóc i udać się do psychologa razem z Tobą. To mogło byc dla Twojego męża przebudzenie. Piszę o tym, bo u mnie właśnie tak było. Jak ja mówiłam o czymś u psychologa, to miało to inny wydżwięk i inny wymiar. W domu można udawać, nie słyszeć. U psychologa trzeba zająć jakieś stanowisko. Może Wam sie udać. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Za chwile zacznę sie szykować na ślub i wesele. Wujek mojego męża w wieku 70 lat dzisiaj bierze ślub, po 15 latach, ze swoją partnerką. A ja jestem taka wczorajsza :D Moja córka zapytała, czy będą dodatkowe szklanki na protezy :D Dzisiaj raczej nie będę wcale piła. :D Trzy razy przeczytałam mój wczorajszy wpis. Powinnam czytać go za każdym razem, gdy będę chciała się upić. To dobry straszak :D cztery umowy 😍 Wybacz i zapomnij. :D Ja postaram się pamiętać. To też dobra lekcja do odrobienia dla mnie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4U, brakuje mi emotki [rzęsiste brava] ;) Najcenniejsze zdanie - dla mnie - to \"Teraz już jakoś mało obchodzi mnie co on o mnie sobie myśli.\" Jeszcze trochę drogi przed Tobą, aż do zdania \"W dupie mam jego zdanie na mój temat\". Ale przejdziesz, spokojnie, we własnym tempie. Nie ma na tej drodze żadnych ograniczeń czasowych i norm zaliczeniowych. Jesteś mądrą kobietką :)❤️ renta, masz problem. Ze sobą. Jeśli tak drażnią cię posty 4U, omijaj je szerokim łukiem. Nie pomagasz. Dołujesz. Dajesz kolejnego kopniaka, kiedy nie ma takiej potrzeby, dajesz kopniaka mocniejszego, po którym łatwo się przewrócić. Poza tym, dlaczego dla Tupty wybrałaś sinusoidę? A jeśli jej lepiej jest żyć wg linii przerywanej, gdzie kreska oznacza radość z własnych osiągnięć, a przerwa - okres spokoju wewnętrznego, to co? Nie może tak żyć? Bo co, wg ciebie \"nie może tak być\"?? Nikt nie jest wyrocznią w sprawie innej osoby, nikt nie ma prawa osądzać inną osobę, która przychodzi tu z problemem, nawet jeśli tkwi w nim i 10, i 15 lat. Terapię szokową może przeprowadzać specjalista, pod okiem którego osoba ta się znajduje. Pisanie o tym, co jest dobre \"dla każdego\" na własnym indywidualnym przykładzie mija się z celem. casablancas ❤️, bardzo wielu \"podczytuje\" ten temat, psychologowie polecają go swoim pacjentom :), z czego wniosek - bardzo pomaga, każdemu w inny sposób, każdy wynosi z niego to, czego potrzebuje w danej sytuacji na konkretnym etapie swojego życia i rozwoju. Ola, strach nie jest Twoim bliźniakiem, jest rzeczą obcą, implantem, któremu pozwalasz w sobie mieszkać i którego żywisz świadomie. Ty bez strachu potrafisz bardzo dobrze funkcjonować, on bez ciebie zginie. Przyjrzyj się : traktujesz go jako część siebie, ale on odzywa się dopiero wtedy, kiedy TY mu na to pozwalasz. W pierwszej części tematu dziewczyny dużo pisały o tym radzić sobie z emocjami, jak kierować swoją świadomością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Vacancy Tak.. Zapewne masz racje. Chyba nic nie moge zrobic. Najgorsze jest to zdanie sobie sprawy z natury takiego czlowieka zwykle trwa latami. Nie mowiac juz o wyzwoleniu sie i lizaniu ran. Czuje sie jekbym patrzyla na.. nieswiadome okalecznie sie i nic nie mogla zrobic. Bo co ja moge zrobic ? Nic. :( Dziwne i przykre. Nawet teraz czuje sie winna. annarodak- Zgadzam sie z przedmowczyniami. Porozmawiaj z nim wprost. Pokaz jak Cie traktuje niech doswiadczy na wlasnej skorze. Jesli to go nie obudzi to uciekaj jaknajdalej. Uslyszalam kiedys talie stare (ponoc) francuskie przyslowie: \"Cos co zdarzylo sie raz, moze nie zdarzyc sie juz nigdy, cos co zdazylo sie dwa razy bedzie zdarzac sie zawsze\" Pozdrawaim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez Dziekuje za dobre slowa. Masz racje. Uraza chyba zostanie mi juz na zawsze.:) Przez te ostatnie lata mialam spokoj i jestem wzglednie szczesliwa osoba. Tylko wido tej nastepnej dziwczyny mnie \"uderzyl\" a tamta stara blizne. Poczulam sie jak w dejave.. Poczulam znow ten strach.. Pomyslalam sobie to sie stanie znowu ale przeciez ONA to nie JA. Prawda?! Wtedy przyszla ulga a potem taki gryzacy wyrzut, ze jej sie to tez nie nalezy... i dlatego tu jestem. Bo nie moge JEJ ostrzec i nie moge pomoc. Bo to nagle wylazlo ze mnie jak stara zadra. Czy mi brakuje.. Brakuje mi mojej ufnosci i wiary w taka bajkowa milosc, bez haczykow bez podtekstow. Bylam naprawde starasznie zakochana i wierzylam. Mysle ze to zwykla tesknota za marzeniami - zludzeniami. Nie jest jak w filmie ale jest pieknie bo prawdziwie. Ciesze sie ze nie ugrzezlam w tym snie na jawie na lata tak jak niestety niektore z was. To niszczy. Usmiechy dla Was wszsytkich dzielne kobitki! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak obezwładnić partnera
Przemoc psychiczna w małżeństwie może przyjmować rozmaite formy i być w różnym stopniu dolegliwa. Czasem polega na werbalnym poniżaniu partnera, czy to przez wyzywanie, czy przez wyrafinowane deprecjonowanie jego umiejętności lub cech. Inna postać przemocy psychicznej to upokarzające zmuszanie do biernego lub czynnego udziału w niechcianej aktywności. Często dotyczy to zachowań seksualnych, np. oglądania i odtwarzania scen z filmowej pornografii, wysłuchiwania opowieści męża o wizytach u prostytutek. Nierzadkie jest też zmuszanie współmałżonka lub dzieci do oglądania samookaleczeń. W jednej ze znanych mi rodzin przybrało to dramatyczną postać: będący pod wpływem alkoholu mężczyzna zmuszał żonę i dzieci do patrzenia na to, jak się rani i przydusza, żądając od dzieci, by mu w tym pomagały, bo inaczej udusi ich matkę. Jeszcze inny rodzaj maltretowania psychicznego to permanentne uprzykrzanie życia swej ofierze. Może odbywać się to przez rozpuszczanie plotek i szykanowanie, uporczywe i szczególnie odrażające brudzenie w mieszkaniu, złośliwe niszczenie przedmiotów o emocjonalnym znaczeniu dla współmałżonka, ograniczanie mu możliwości snu i wypoczynku (awantury, palenie światła w nocy, zapraszanie kolegów itp.), izolowanie go od świata zewnętrznego. Przemoc psychiczna może też polegać na odmawianiu współmałżonkowi prawa do własnych poglądów i opinii. Jedno z partnerów uznaje się wówczas za nosiciela jedynie obowiązującej "prawdy", a wszelkie przejawy umysłowej niezależności drugiego są natychmiastowy atakowane np.: "Do garów się nadajesz, nie do myślenia". Są małżeństwa, gdzie żona nie ma prawa głosu... Dosłownie. Znany jest mi przypadek uniemożliwienia żonie głosowania w wyborach prezydenckich, ponieważ ośmieliła się wyrazić niepochlebną opinię o kandydacie popieranym przez męża. Sprawca przemocy psychicznej może w mistrzowski sposób manipulować emocjami swojej ofiary. Gra jej przywiązaniem i miłością z jednej strony, a poczuciem winy: "Gdybyś była lepszą żoną, nie byłoby tak między nami", wstydem: "Mówisz, że powinniśmy ratować nasze małżeństwo, ale to ty jesteś impotentem" i lękiem: "Skończę ze sobą, jeśli tego nie zrobisz, Nikt Cię nie zechce i do końca życia będziesz sama" z drugiej strony. W ten sposób wykorzystując słabe punkty partnera, niszczy jego poczucie własnej wartości. Akty psychicznego maltretowania mogą zaspokajać różne regresywne potrzeby sprawcy, ale też mogą być metodą unikania konfrontacji ze stawianymi przez innych granicami psychologicznymi, a także - słabością własnego "ja". Przemoc psychiczna może nasilać się lub słabnąć, w zależności od tego, na jaką odpowiedź współmałżonka natrafi. Niemowlę wyposażone w siłę i spryt dorosłego Wyobraźmy sobie małe dziecko całkowicie zależne od matki i pozostające w symbiozie z nią. Wyobraźmy sobie teraz, że ten błogostan zostaje przerwany i dziecko narażone jest na permanentną frustrację. Jest przerażone i wściekłe. Jedynym marzeniem jest powrót do stanu błogiej fuzji, w której wszystkie jego potrzeby są magicznie zaspokajane i nie trzeba się troszczyć o nic ani o nikogo. A teraz wyobraźmy sobie, że ktoś o cechach takiego dziecka zostaje wyposażony w siłę fizyczną i intelekt dorosłego człowieka... W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że niektóre osoby dążą do przywrócenia takiego pierwotnego, iluzyjnego niezróżnicowania psychicznego między sobą a drugą osobą. Osiągają to przez niezauważanie drugiej osoby - jej odrębnych potrzeb, uczuć, opinii. W ten sposób mogą ranić, nawet tego nie zauważając. Aby zrozumieć to, że kogoś ranię, trzeba wpierw dopuścić psychiczną oddzielność tej drugiej osoby. W przeciwnym razie można zadawać cierpienie w przekonaniu, że "wiem najlepiej, czego potrzebuje mój partner, wiem co jest dobre dla drugiej osoby". Gdy komuś dążącemu do takiej patologicznej symbiozy postawi się wyraźne granice, zostaje ona skonfrontowany z rzeczywistością i nie może już dłużej zaprzeczać odrębności drugiej osoby. Reaguje na to jak małe dziecko - wściekłością i/lub przerażeniem. Dostrzeżona zostaje bolesna różnica "ja - nie ja". Sprawca psychicznej przemocy próbuje zniwelować tę różnicę poprzez wywieranie presji na bliską osobę i uruchamia wtedy manipulację, szantaż, dewaluację. Gdy współmałżonek próbuje podkreślić swoją odrębność, sprawca stara się ją negować i niszczyć. Pułapka małżeńska polega na tym, że partner - ofiara może uwierzyć, iż im lepiej zaspokoi dziecięce potrzeby drugiej osoby, tym lepszy będzie ich związek - przez opiekę nad nim próbuje zaspokoić własne zaprzeczone potrzeby. Tymczasem sprawca przemocy psychicznej wysuwa coraz więcej roszczeń i staje się jeszcze mniej uważny na potrzeby współmałżonka. Powstaje błędne koło. Z taką sytuacją spotykamy się często w przypadku współuzależnienia. Błędne koło Małe dziecko potrzebuje odzwierciedlenia. Matka dostrzega je, daje mu odczuć, że rozumie jego uczucia, reaguje na jego potrzeby, dzieli z nim radość z rozwojowych osiągnięć i wspiera w dziecięcych porażkach i rozczarowaniach. Osoby, które nie doświadczyły tego w wystarczającym stopniu, lub jedynie - pod warunkiem spełnienia oczekiwań rodziców, rozwijają patologiczną potrzebę podziwu i uwielbienia. Chcą być najważniejsi, ciągle w centrum uwagi, ciągłe domagają się potwierdzenia. Patrzą w oczy innych tylko po to, by zobaczyć tam jedynie własne odbicie. Inni służą więc tylko jako narzędzia do budowania własnego obrazu. Gdy ktoś taki wybiera partnera życiowego, oczywiście oczekuje od partnera doskonałości - także i w tym względzie. Nikt nie może sprostać takim oczekiwaniom. Gdy partner nie spełnia wyobrażeń, powoduje wściekłość i jest zajadle dewaluowany. Przemoc psychiczna w takim wypadku służy z jednej strony do poprawienie własnej samooceny i utrzymywania wielkościowego fałszywego obrazu "ja", z drugiej zaś jest zemstą na partnera za rozczarowanie. Powstaje psychologiczny "pat". Im bardziej ofiara podziwia swojego oprawcę, tym bardziej staje się dla niego bezwartościowa. Jeśli zaś usiłuje zbliżyć się do ideału, zaczyna być zagrażająca i również uruchamia dewaluację. Ponieważ od kogoś bezwartościowego (a takim staje zdewaluowany partner) sprawca nie może uzyskać oczekiwanego podziwu, czuje się rozczarowany - i błędne koło się zamyka. Kochać - to znaczy posiadać? Dla niektórych ludzi miłość to relacja dominacji-uległości. Poddanie, służalczość, podporządkowanie, submisja - oto czego może pożądać sprawca psychicznego maltretowania "Chcę, żeby było, tak jak chcę". Pragnie być źródłem obowiązujących praw i norm. Przyjemność odnajduje w zadawaniu cierpienia i kontrolowaniu swojego partnera życiowego. Jednej z moich pacjentek mąż kazał zdawać dokładne relacje z pobytu u koleżanek, na które to wizyty musiał wcześniej udzielić zgody, zabraniał żonie ubierać się tak, jak chciała, towarzyszył jej nawet w jej czynnościach intymnych. Inna kobieta skarżyła się na ciągłe zdrady męża. Osiągał on kontrolę nad żoną poprzez ciągłe wzbudzanie w niej niepokoju i zazdrości. Im bardziej była zazdrosna, tym bardziej on był niewierny. Kochanki miały tu znaczenie drugorzędne. Ważniejsza była przyjemność zdominowania życia emocjonalnego żony. Jeśli taka osoba trafia na współmałżonka, który nauczył się kontrolować sytuację poprzez bierny opór i "wygrywać swoje" przez podporządkowanie, dochodzi do błędnego sadomasochistycznego tańca. Im bardziej jedno z nich jest uległe, tym bardziej drugie jest skłonne do zadawania cierpienia. Im więcej żona jest w stanie znieść, na tym więcej pozwala sobie mąż. Posiadać - znaczy: poniżać? Wcześniej czy później przemoc w małżeństwie atakuje sferę seksualności i płci. Może się to odbywać w trojaki sposób: Pierwszy polega na tym, że mężczyzna poprzez zdewaluowanie płci przeciwnej chce potwierdzić swoją męskość. Przemoc psychiczna jest tu sposobem budowania szowinistycznego męskiego "ja". Drugi częsty przypadek to tzw. patologiczna zazdrość, osiągająca niekiedy prawdziwie paranoiczne nasilenie. Mężczyzna nie potrafi znieść tego, że nie ma wyłączności na posiadanie osoby, że nie jest w stanie dać jej całkowitego zaspokojenia, być dla niej wszystkim. Dlatego każda osoba trzecia (w szczególności inni mężczyźni) traktowana jest jak rywal. Poniżanie żony ma obniżyć jej atrakcyjność, a izolowanie jej od kontaktów zabezpieczyć przed ewentualną zdradą. Jednak tak zdegradowana żona traci na atrakcyjności dla samego męża, co jest powodem pełnego wściekłości obwiniania jej o "psychiczną kastrację" partnera. Trzeci przypadek, często zresztą występujący łącznie z poprzednimi, to trudność w łączeniu seksualności z czułością. Mężczyzna niedojrzały często radzi sobie w ten sposób, że jedne kobiety idealizuje i podziwia platonicznie ("święte"), a inne dewaluuje i wykorzystuje seksualnie ("grzesznice"). Także niektóre kobiety mogą przeżywać bez poczucia winy namiętność jedynie wobec niedostępnych mężczyzn i czuć całkowitą blokadę wobec swojego partnera. Gdy miłość i seks są rozszczepione, mężczyzna może osiągnąć satysfakcję seksualną właściwie tylko z kobietami, z którymi nie łączy go więź, a więc kiedy traktuje je wyłącznie przedmiotowo. Aby odczuć podniecenie seksualne, może sięgać po pornografię lub usługi prostytutek. Epatowanie żony pornograficznymi obrazami lub opowieściami ma przywrócić mu poczucie potencji. Złe traktowanie jest wtedy rozpaczliwą próbą odzyskania męskości. Także i tutaj mamy do czynienia z uwikłaniem małżonków w sytuację bez wyjścia (o ile nie zostanie przerwane błędne koło). Bowiem im bardziej kobieca jest żona, tym bardziej zajadłe są oskarżenia o niewierność, a im mniej atrakcyjna, tym mocniejsze obwinianie o aseksualność. Niepewna siebie męskość obawia się kobiecości, ale nie może też znaleźć potwierdzenia i dopełnienia w kobiecości zdewaluowanej. Podobnie w przypadku kobiet - im bardziej wzgardzona męskość partnera, tym mniejsza szansa na satysfakcję płynącą ze związku, a większa - na próby poszukiwania przez mężczyznę destrukcyjnego dla związku samopotwierdzenia. Tego się nie da rozwiązać własnymi siłami Opisując różne funkcje aktów psychicznego maltretowania starałem się zwrócić uwagę na uwikłanie sprawcy i ofiary w błędne koło. Niemiecki psychoanalityk Jurg Willi w swojej interesującej i przystępnie napisanej książce Związek dwojga. Psychoanaliza pary (Warszawa 1996, Santorski & Co.) nazywa takie sytuacje terminem koluzja. Oznacza to nieświadomy konflikt przeniesiony z dzieciństwa, wzajemnie rozgrywany przez partnerów, w którym jeden przyjmuje postawę progresywną, a drugi regresywną. Konflikt ten może rozgrywać się wokół kwestii dawania i przyjmowania opieki, kontrolowania-bycia kontrolowanym, niewierności-zazdrości, władzy-poddania. Koluzja określa zarówno wybór partnera, jak i rozwój związku. Innymi słowy według tej koncepcji ludzie poszukują na partnerów osób pasujących do ich nierozwiązanych wczesnodziecięcych konfliktów. Jedną stronę wewnętrznego konfliktu wypierają u siebie, delegują na partnera i w ten sposób dochodzi do sztywnego podziału ról w małżeńskiej nieświadomej grze. To co było wewnętrznym problemem jednostki jest eksterioryzowane i rozgrywane pomiędzy partnerami. Koncepcja koluzji i praktyka psychoterapeutyczna jej autora pokazuje, że w przypadku przemocy psychicznej (zwłaszcza gdy nie towarzyszy jej przemoc fizyczna, co świadczy o zdolności sprawcy do zatrzymywania impulsów agresywnych w granicach ciała) ważną pomoc stanowić może terapia małżeńska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×