Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Jak obezwładnić partnera
Także i tutaj mamy do czynienia z uwikłaniem małżonków w sytuację bez wyjścia (o ile nie zostanie przerwane błędne koło). Bowiem im bardziej kobieca jest żona, tym bardziej zajadłe są oskarżenia o niewierność, a im mniej atrakcyjna, tym mocniejsze obwinianie o aseksualność. Niepewna siebie męskość obawia się kobiecości, ale nie może też znaleźć potwierdzenia i dopełnienia w kobiecości zdewaluowanej. Podobnie w przypadku kobiet - im bardziej wzgardzona męskość partnera, tym mniejsza szansa na satysfakcję płynącą ze związku, a większa - na próby poszukiwania przez mężczyznę destrukcyjnego dla związku samopotwierdzenia. Tego się nie da rozwiązać własnymi siłami Opisując różne funkcje aktów psychicznego maltretowania starałem się zwrócić uwagę na uwikłanie sprawcy i ofiary w błędne koło. Niemiecki psychoanalityk Jurg Willi w swojej interesującej i przystępnie napisanej książce Związek dwojga. Psychoanaliza pary (Warszawa 1996, Santorski & Co.) nazywa takie sytuacje terminem koluzja. Oznacza to nieświadomy konflikt przeniesiony z dzieciństwa, wzajemnie rozgrywany przez partnerów, w którym jeden przyjmuje postawę progresywną, a drugi regresywną. Konflikt ten może rozgrywać się wokół kwestii dawania i przyjmowania opieki, kontrolowania-bycia kontrolowanym, niewierności-zazdrości, władzy-poddania. Koluzja określa zarówno wybór partnera, jak i rozwój związku. Innymi słowy według tej koncepcji ludzie poszukują na partnerów osób pasujących do ich nierozwiązanych wczesnodziecięcych konfliktów. Jedną stronę wewnętrznego konfliktu wypierają u siebie, delegują na partnera i w ten sposób dochodzi do sztywnego podziału ról w małżeńskiej nieświadomej grze. To co było wewnętrznym problemem jednostki jest eksterioryzowane i rozgrywane pomiędzy partnerami. Koncepcja koluzji i praktyka psychoterapeutyczna jej autora pokazuje, że w przypadku przemocy psychicznej (zwłaszcza gdy nie towarzyszy jej przemoc fizyczna, co świadczy o zdolności sprawcy do zatrzymywania impulsów agresywnych w granicach ciała) ważną pomoc stanowić może terapia małżeńska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prosze! Zwiezle i fachowo ujete w calosc. To az przerazajace ale pasuje idealnie. Kochaja swoje odbicie.. Chce byc idealami a ze nie sa partner ponosi kare. Czy to mozna wyleczyc?? Ech.. Zeby tak mozna bylo to wszystko wiedziec wczesniej. Pomoc, zaradzic, bolu oszczedzic.. Ale pewnie wtedy bylabym zupelnie kims innnym.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drogie Panie ja tak wprawdzie nie na temat.. jutro jest Dzień Sekretarki - a ja właśnie pracuje w tym zawodzie, więc będę wdzięczna o Wasz głos na moją Kandydaturę. Z góry pięknie dziękuję i pozdrawiam Ilona http://dziensekretarki.pl/strona/1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta:D:D:D Pojechałaś po bandzie :D:D:D:D Nie ma za co .... Apropos tego co napisałaś, to w zasadzie cieszę się z tego Twojego pijanego wpisu, on pokazuje jak nie powinno być. Ja teraz właśnie mam wyciszone wszelkie emocje. Radość, jeśli jest, jest bardzo spokojna i wyważona. Wszystko jest wyważone, co ciekawe, chyba i świat wokół zauważył, że coś się stało, bo nikt się mnie o nic nie czepia. Toksyczne relacje z teściem znikły. On po prostu mnie unika, chyba wie, ze nie sprowokuje niczym. Nie ma sinusoidy , teraz jest prosta. Nawet rzekłabym , że ciąg odcinków, których końcem jest jakiś kolejny cel. Nie całkiem blondynko:D:D:D Tak, wiem , że przyjdzie moment, kiedy nawet nie pomyślę, że kiedykolwiek miałam na uwadze, co on o mnie pomyśli:D:D:D Pozew dokładnie został zlożony we środę. Mecenas osobiście zaniósł go do sądu. Brawa dla niego. Bardzo go lubię, to niezwykle ciepły i mądry człowiek. W dodatku niezwykle kochający własną małżonkę. Czasem mówi o niej z takim fajnym przymrużeniem oka. Miło go słuchać. Ponieważ z nami pracuje, więc kontakty załogi są z nim częste. Wszyscy go szanujemy i lubimy. No, powzdychałam sobie do dinozaura :D:D:D Bo ponoć tacy mężczyźni wymarli z dinozaurami. A teraz idę nadrabiać tygodniowe zaległości w generalnych porządkach. Co ciekawe. Zawsze bałam się momentu złożenia pozwu. Stało się, a ja jestem spokojna. Jakoś podeszłam do tego faktu normalnie - ani z radością, ani ze smutkiem. Raczej z przeświadczeniem, że tak należało zrobić, że to decyzja logiczna i winnam była ją podjąć i zrealizować dawno temu. Zauważam za to świat wokół mnie, pierwszy raz od nie wiem jak dawna widzę wiosnę, widzę zmiany przyrody. I widzę siebie w tych zmianach. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów, reaguję na wiosnę, wyglądam i czuję się wiosennie. Buziaki dla Was 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yeez. Dokładnie o tym, o czym napisałaś apropos tarć na topiku myślałam od dawna. I dokładnie to robię. Uczę się. Bo w zyciu jest mnóstwo sytuacji podobnych. Okazuje sie, że można się uczyć i wirtualnie:D:D:D Co ciekawe. Ja post renty do mnie czytałam dziś rano. Nie odpisałam, bo po prostu kompletnie nie czułam, że to jest do mnie. Przeleciało obok. Zostawiłam, stwierdziwszy w duchu, że renta walczy z jakimś swoim problemem, czyli wycelowała i trafiła gdzie indziej:D:D:D Hmmmm.... To się nazywa chyba patrzenie na siebie z pozycji obserwatora. Przeczytałam co napisała, popatrzyłam na siebie z zewnątrz, analiza, nie mój problem, problem renty i tyle:D Dobrze jest się uczyć. Dawniej zareagowałabym na taki post inaczej: rozpamiętywałabym, że ktoś mnie skrzywdził. Teraz kompletnie inaczej to odebrałam. Mnie to nie dotyczy, nikt mnie nie skrzywdził. Czuję się ok. Dzięki Rento za tamten wpis. On byl potrzebny, żebym zobaczyła, że wszystko jest ok ze mną. Prawie wszystko :D:D:D Ja tego wpisu nie zapomnę, odbieram go jako naukę samej siebie. Za to Ty postaraj się zapomnieć, jeśli Ci z tym źle, albo pamietaj ale pozytywnie. To byłlo dobre doświadczenie dla mnie. Potwierdzenie, że rzeczywiście, zmiany we mnie sie dokonały. Nic nie dzieje się bez powodu:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kocham was wszystkieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee !!!!!!! ❤️ Łojejku !! troche mam zaległosci ale postaram sie odpowiedziec :) Yeez 🖐️ nie umiem tego znależć :-( chyba ze inna osoba pisała ... tam było tak dosadnie i oczywiscie nie do mnie był ten post którego sie \"uczepiłam \" :-D on trafił do mnie tak jakos ...teraz to juz nie znajde chyba :-( szkoda , ... Muszę starą metodą - czyli - czytam dany wpis , i trafiam na cos co akurat tyczy sie mnie i potem kopiuję i wklejam na moją pocztę email :-D i zawsze moge wrócić poczytać kilka razy , wiem ze taki wpis danej osoby tu z forum który wysyłam na swoja poczte był naprawde istotny dla mnie ....od dzisiaj tego bede znowu pilnować i robic tak, zeby potem nie szukać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill....żyjesz? Siódemko :D:D:D:D Montia? Dlaczego milczysz? Idalko, może tak kilka słów, cobym wiedziała, że żyjesz :D:D:D Halls....optym.... Buziaki dla wszystkich. Coraz bardziej ludzie wokół mnie dziwią się, że wyglądam dobrze, dbam o siebie... To się stało nagle. Nie zauważyłam, kiedy zaczęłam dbać o siebie, nie dla kogoś...dla siebie. Miło mi, że codziennie słyszę słowa: ślicznie wyglądasz. I to tak po prostu. A ponoć kobieta rozwodząca się powinna mieć cienie pod oczami, plamy na spodniach. Ja nie mam. Samo przychodzi. Dla siebie. Bo mi z tym dobrze. Bo dobrze się czuję. Bo jest wiosna, bo fajnie iść ulicą i uśmiechać się do ludzi, bo fajnie jest być niezależną, spokojną. Polecam. Tym dziewczynom, które biją się z myślami polecam spalić się do końca w ogniu nieszczęścia, a potem, odrodzić się dla siebie. To boli. Ale jednocześnie uzdrawia. Więcej spaleń człowiek nie chce...Chce się odrodzić. Powstać , wziąć życie w swoje ręce. Rzeźbić je po swojemu. Po wszystkim juz nic nie boli. Nie ma huśtawki, bólu i nieprzespanych nocy. Jest rzeczywistość, ale ona nie boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór Kochane dawno mnie nie było,ostatnio zaczęłam przeglądać wpisy,miło że ktoś o mnie pamięta :) ❤️. Zbierałam się na przestrzeni ostatnich tygodni, żeby coś sklecić... Nie pisałam bo...bo było mi wstyd (to główny powód obok notorycznego braku czasu). Wstyd mi było napisać w tym miejscu, gdzie dostałam od Was tyle ciepła i przeczytałam tyle mądrych słów, że nie wiem jak to się stało (!) ale wróciłam do M. \"Najśmieszniejsze\" jest to, że on się naprawdę stara... a ja zachowuję się jakbym chciała go wykastrować, więc wszystko zmierza w wiadomym kierunku. Ten stan trwa od jakiegoś miesiąca. Generalnie było ze mną dosyć źle, to znaczy nadal chyba jest. Nie widzę dla siebie drogi, zawróciłam chyba z jedynej właściwej i oddaliłam się od niej do tego stopnia, że nawet nie majaczy gdzieś na horyzoncie. Nie wiem dlaczego się w to znowu wpakowałam, być może z samotności. Właściwie to jest mi już chyba wszystko jedno, tak źle i tak niedobrze. Poddałam się :( Pozdrawiam serdecznie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia...każda z nas ma swój czas i swoje miejsce. ile razy ja wracałam. Ile razy myślałam - stara się. Dziś wiem, że to były jego zmiany pod publiczkę, dla ugrania czegoś. A ja godziłam się na zamydlenie oczu, wiedząc, że to żadne zmiany. Akceptowałam, bo chciałam akceptować. Bo nie dopuszczałam do siebie mozliwości bycia samej i cieszenia się sobą. Przyjdzie taki dzień, że powiesz sobie i jemu dość. Przyjdzie. Będzie boleć, ale wyleczysz się. Dziś wracasz, jutro zdrowiejesz. Nie obwiniaj się. Teraz wróciłaś. Bo to jeszcze nie Twój czas. Teój czas przyjdzie. Wtedy spokojnie odejdziesz. Każdy ma swój czas, każdy ma swoje granice...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez \"wykorzystajmy te momenty roznicy zdan do dalszej nauki, ktora pomoze i nauczy jak wrealu radzic sobie w takich sytuacjach nie gubmy z oka celu celem jest pomoc i wyjscie z toksycznych zwiazkow orazdalsza nauka\" no wreszcie... :D ja jestem za, a nawet bardzo :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
cztery umowy ❤️ wiesz ja jestem czasem taka zosia samosia i muszę sama poradzić sobie ze swoimi emocjami :)) dostałam od Was wiele , od Ciebie cztery umowy i od innych dobrych duszyczek :)) staram sie to teraz wykorzystywać w moim ozdrowieniu , bo rozumienie wszystkiego juz przyszło dzięki Wam 🌻 śledzę losy wszystkich zagubionych tutaj ale w ciszy jestem silna to na pewno mam mniejsze lub większe doły ale radzę sobie mam wciąz taki sam cel jaki miałam te 2 czy 3 miesiące temu jestem coraz silniejsza :))co nie znaczy że nie musze pokonywać przeszkód ale dostałam od Was bardzo dobre fundamenty pod budowę mojego dalszego życia jestem wdzięczna za wszystko bo dobrze wiem ,że gdyby nie Wy to bym nie była dzisiaj na tym etapie na którym jestem byłam już kiedys w sytuacji odchodzenia od Toksyka i nie mialam obok nikogo wspierającego więc do niego wróciłam teraz jest inaczej, od początku miałam wsparcie , którego mi brakowało bardzo długo może to wszystko dziwne , ale ja się własnie popłakałam tak bardzo pragnęłam żeby ktoś poświęcił mi troche uwagi i dał wsparcie niestety przykre jest to że dostałam wsparcie największe nie od swojej rodziny tylko od Was moje kochane❤️(tzn. cieszę się że od Was ale zawsze myslałam ,że rodzina da wsparcie),a nawet mnie nie znacie to co moge powiedzieć na dzień dzisiejszy to fakt ,że pisze do Was Montia o wiele silniejsza która juz nie wróci do toksyka wiem juz czego pragne a czego nie "dziekuujE" najwieksze jakie istnieje:)) dostałam kilka maili od 2 dobrych osób którym nie odpisałam chcę żeby wiedziały ,że bardzo sobie do serca wzięłam to co napisały, czytam to niemal codziennie i odpisze , na pewno odpiszę i bardzo dziekuje za wszystkie słowa dostałam więcej niz mogłam sobie wymarzyc ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia...- chyba czulam, ze jest jak napisalas; nie musisz sie niczego wstydzic, to miejsce jest wlasnie takie \"bezwstydne\"; tu sie \"obnazamy\" z naszych slabosci; ja Cie tylko prosze - nie posun sie za daleko{kiss] Cztery umowy - zachowalas sie super! - pod kazdym wzgledem😘 Montia - obys dopiela swego😘 Za \"pokojowa\" atmosfera na topiku, jestem jak najbardziej na TAK;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasia......🌼 nie masz żadnych powodów do wstydu! Wsparcie o którym piszesz jest dla Ciebie nadal i wcale nie będzie go mniej tylko z tego powodu,że wycofałaś się. Bierz nadal tyle ile możesz . Pisz tu pisz nadal i nie odchodź stąd tylko dlatego że powróciłaś do M. Jeszcze jedna rzecz tylko..... piszesz \"nie wiem jak to się stało,ale wróciłam do M.\" Ok,w porządku wróciłaś do M,rozumiem. Ale chciałabym Cię prosić abyś jednak znalazła dla siebie odpowiedź dlaczego powróciłaś do M. Jakie były powody? Te odpowiedzi teraz dadzą Ci wiedzę o sobie samej i mimo tej WYDAWAŁO BY się porażki wzmocnią Cię. Pozdrawiam bardzo serdecznie i wiosennie. P.s. Vacancy❤️....napiszę jak tylko zbiorę się w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem, jestem, czytam - malo pisze bo wlasciwie nie mam jakichs szczegolnych przemyslen - a waparcia tu tyle dla potrzebujacych ze moj glos bylby tylko jego potwierdzeniem. Poza tym zwyczajnie odpoczywam, zaajmuje sie przy okazji tym czy owym - ale ogolnie atmosfera bez napiecia... W domu ostatnimi czasy, po moich interwencjach tez zaczal sie spokoj ale tam to ja mam juz pamiec, doswiadczenie nienajlepsze - wiec ono tez nie pozwala tak calkowicie tego spokoju przyjac na wiare lecz jest ogrom nieufnosci, poza tym nie wierze ze cokolwiek mogloby sie zmienic na dluzsza mete... Nawet jesli to pod strachem wiec podskornie bedzie to napiecie istnialo, ono nie zniknie bo musialoby przyjsc zaufanie a to raczej niemozliwe. Nie tyllko dlatego ze ja sama mam problemy z zaufaniem... Jest to taka moja cecha charakteru i nie zamierzam nic z tym na sile robic (zmuszac sie do zaufania itp - zreszta to niemozliwe, nie mozna sie do zaufania zmusic). Wole to w sobie zaakceptowac i byc osoba z natury z ograniczona otwartoscia. Mimo iz ucze sie coraz wiekszej otwartosci - to troche tak jak z kroliczkiem z piosenki - nie o to chodzi by go zlowic ale by go gonic ;) A moze nie spotkalam dotychczas ludzi (w sensie ogolnym) ktorym moglabym tak naprawde zaufac i moja intuicja zablokowala ta zdolnosc ufnosci? A ja z kolei wyciagnelam wniosek ze generalnie jestem nieufna i niezdolna do zaufania, otwartosci? Nabieram za to coraz wiecej umiejetnosci obserwacji wlasnych emocji. I zaczynam dzieki temu lepiej siebie rozumiec. Jak rowniez i to ze niektorzy ludzie uwazani przeze mnie za pozytywnych nie sa odbierani pozytywnie w glebi duszy bo mam jakies wlasne z tyym problemy. Np ogolnie sie nie denerwuje ani nie rozzalam za to w obecnosci niektorych osob to jakby samo przychodzi. Jakbym byla kims innym. To ze jestem z nimi katalizuje taki odbior rzeczywistosci. Oni sami nic z tym nie maja wspolnego... I jak zaczelam drazyc dlaczego - odkrylam ze to sa bardzo stare zaszlosci, ze to moje wewnetrzne dziecko dochodzi do glosu i to ono jest rozzalone, zle, rozczarowane... Po tym jak przestalo plakac zaczelo ukazywac swoje rozczarowania, zale, pretensje, zlosc - i zachowywac jak dziecko ktore moze, ma prawo okazywac te emocje. Czyli - kolejny progres. Moze nie az tak mily i sympatyczny w odbiorze - ale konieczny do werjscia w kolerjny etap pracy nad soba. Niby kto powiedzial ze ma byc zawsze przyjemnie i sympatycznie? 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już po weselu i przyjęciu. Było nawet bardzo sympatycznie. Wujek ma pieniądze, więc był pałacyk z parkiem, konie i bryczki, koncert muzyki poważnej, fajne jedzenie i bardzo miła atmosfera. Takie wesele, ale nieco w innym stylu. Bawiłam sie dobrze, odpoczęłam. A pałacyk miał stare, autentyczne meble. Bardzo wszystko urocze. Dziekuję za analizę psychologiczną. Uwagi przyjęłam i zastanowię sie nad nimi. :D Nie mam jakoś poczucia winy, ani poczucia krzywdy. Ale lekcja pewnie jest do odrobienia. :D Jest mi dobrze, po prostu dobrze. i spokojnie. Choć duchy przeszłości czasami wyłażą, pewnie właśnie często pod wpływem alkoholu. To pewnie już tak będzie, jeszcze przez długi czas. Ale to i pewnie dobrze, bo z taka przeszłością i jednak z chorobą to trochę pewnie tak jak z alkoholizmem. Trzeba uważać na siebie i na swoje pierwsze chore emocje. Pod wpływem alkoholu podjęłam działania pod wpływem chorych emocji. Więc i działania były chore. Cztery umowy 😍 masz rację, to dobry przykład na to, jak nie należy postępować. Więc cieszę się, że ten mój chory przykład może czegoś nauczyć. Czyli - jak nie należy działać pod wpływem chorych emocji. Emocje mogą być różne, też chore i negatywne, ale działania powinny byc juz zdrowe. Czego i sobie i nam wszystkim życzę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość własna chroni. \" Najadłam \" sie wredoty ludzkiej ponad miarę. Potem przyszedł \" rzyg \" na to wszystko i pozostało we mnie ~ coś w rodzaju ~ Musisz cos z tym zrobić. Bo tego cierpienia juz nie uniesiesz i skończysz swój zywot. Wybieraj - Dżwigasz się , chcesz iśc dalej , albo poprostu ~ giniesz i tym samym tracisz wszystko , swoje istnienie , zostawiając najblizszym po sobie cierpienie. Kurwa, nie mówcie mi że kazdy psycholog wyczuwa dany stan pacjenta w jakim on sie znajduje.Tego mi nikt nie powie i nie wmówi. Będe miała żal ogromny bo chodziło o moje życie i moich dzieci tak samo ....zreszta co tu duzo mówic, niekompetencja namacalna jak w każdym innym zawodzie......naprawdę czuje w sobie żal...ale na szczęscie Bóg dał znależć mi to miejsce ❤️ i was. Nie, już płakac nie będę pisząc to , bo dzisiaj jestem juz całkiem inną osobą. I to dzięki temu miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siódemka7 ❤️, masz całkowitą rację. Psycholog widzi Cię niejako subiektywnie, siłą rzeczy wbija w znane mu ramki, poszukując odpowiedniej metody postępowania z Tobą i leczenia Ciebie. Widzi schemat i chociażby się z całych sił się starał, nie ma takiej opcji, by zdobył się na inny punkt widzenia, inny odbiór Ciebie samej. Dziewczyn tu jest wielu, każda odbiera każdą też subiektywnie, ale ileż to innych spojrzeń \"na sprawę\"!. Do tego na bieżąco, a to największy plus tego topidła. Pal sześć, że nikt tu chyba nie jest zawodowym psychologiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O-L-A :-) Uchylcie rąbka tajemnicy, jakim cudem Wam się udało pokonąć LĘK? We mnie jest on tak wielki, że stał się częścią mnie To moja obecność tutaj i zdobywanie i dopuszczanie do siebie wiedzy którą tu własnie zdobywałam i nadal zdobywam , moja własna chęć wydobycia sie z wielu lęków we mnie, strachu ( dokuczały mi bardzo napady paniki w wielu róznych miejscach ) - koszmar , tragedia nie do opisania , ten kto miał tak właśnie \" urozmaicone życie takimi napadami lęku ten wie :-( o czym piszę Dzięki temu forum, przestałam zażywać slinych leków uspokajających , które brałam sobie jak chciałam i ile chciałam.Za kilka tygodni minie dwa lata jak przestałam je jeść. Ja ich nie potrzebowałam i nie potrzebuję !! Wolnosc !!! Strach, lęk ...były ogromne we mnie. Pozbywałam sie tego cholerstwa stopniowo i czułam jak to wychodzi ze mnie. Był taki silny we mnie przełom, kiedy co dopiero zaczynałam czytać i uczestniczyc na forum ...po jakims czasie przyszedł trudny dla mnie moment, bo jakbym sama stała sie strachem , trwało to kilkanascie dni , nie mozna było sie od tego urwać , poprostu jakby strach , lęk chodził ze mną ramię w ramię , nie mozna sie go było pozbyć ( tak jak własnie pod wpływem leku uspokajającego zaczyna sie on zmniejszać dając pożadany efekt , wyciszenie, uspokojenie ) i to własnie wydaje mi się ze to było mi potrzebne żeby najpierw go zaakceptowąc w sobie w całej sile jaką on miał żeby potem on sam sie zmniejszał i zmniejszał odchodząc ze mnie :-D :-D No i se poszedł , skubany jeden :-D Warto było sie z nim zmierzyć. Lęku i strachu nie można prowokowac , jesli jest lub jesli czuje się w sobie ze nadchodzi, nalezy go zaakceptować , naprawdę , lęk i strach powinno sie i należy przyjąc, nie uciekac przed nim , nie ignorowac,ponieważ w ktrókim momencie moze powrócić silniejszy niz poprzednio. To tak jak fala morska, która przpływa, nalezy sie jej poddac , sile tej fali , nie uciekac przed nią ona ma tez tylko swój zasięg i więcej ponad siebie nie potrafi, więc tylko accept a potem juz po wszystkim.🖐️ :-D :-D :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyobrażcie sobie że WY , wasza osoba , jesteście \"domem\" , w którym macie święte prawo czuć się dobrze spokojnie radosnie bezpiecznie.W naszych drzwiach są zamki , wszyscy wiemy czemu służą. Kogo wpuściłybyście do waszego \"domu\" ? Kogo chcecie gościć w nim ? :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy ❤️ Goniąc kormorany ❤️ Wierna czytelniczka ❤️ i jeszcze jedno ❤️ dla wszystkich tu obecnych dobrych duszyczek. Myślę, że wstyd jest poniekąd wyznacznikiem niewłaściwości mojej decyzji o powrocie. Nie pisałam tutaj, nikt z mojego otoczenia nie wiedział, że do siebie wróciliśmy. Raz nawet okłamałam mojego brata z którym byłam umówiona, że źle się czuję, podczas gdy (w związku z tym że M. mieszka w innym mieście) po prostu nie zdążyłabym wrócić od M do siebie. Czułam i czuję się z tym fatalnie. Wiem co moja rodzina o nim sądzi i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie wspólnego spotkania. Moje koleżanki, które swego czasu wiedziały o moich problemach, kazałyby mi wybić go sobie z głowy, więc nie powiedziałam nikomu. Weszłam w to wszystko przecież dobrowolnie...ale targały mną cały czas wątpliwości, jedna część mnie chciała ciepła, czułości, była taka samotna... druga nakazywała natychmiastową ewakuację z tego układu zanim zdarzy się katastrofa... A propos udzielania odpowiedzi na pytanie- dlaczego wróciłam- każdego dnia po rozstaniu myśli o M. były wręcz obsesyjne, w marzeniach snułam scenariusze, że idąc najzwyczajniej ulicą kiedyś go spotkam, albo że przyjedzie specjalnie dla mnie i będzie na mnie czekał z bukietem kwiatów, \"co by M. na ten temat myślał?\", \"co by M. powiedział w takiej sytuacji?\", wszystko kręciło się wokół niego, mimo że fizycznie nie był przy mnie obecny. Kolejna sprawa- poczucie winy, że zerwałam w złości, że takich rzeczy się nie robi, że to niedojrzałe itd... Następnie- samotność i przekonanie, że nie poradzę sobie bez niego, że moje życie jest bezwartościowe itd. tzw. standard. Praktycznie się nie widujemy tzn. ostatni raz byliśmy razem w weekend przed Świętami, i skupiamy się w związku z tym na kłótniach przez telefon. Widzę pewne zmiany w jego zachowaniu i je doceniam, aczkolwiek te kwestie które kiedyś mnie irytowały, obecnie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi z prędkością światła. Nie mam cierpliwości, nie chcę już nigdy więcej o nic prosić. Niepokoi mnie jednak to, że nie trzymam emocji na wodzy i mówię o jedno słowo za dużo, czego później żałuję, gdy mija mi złość i wiem, że go zraniłam. Zastanawiam się czy to nie polega na tym, że w jakiś podświadomy sposób się na nim odgrywam, bo nie wybaczyłam mu i nie zapomniałam pewnych sytuacji z zaszłości... Dzisiaj przeszła burza, którą zakończyło moje stwierdzenie \"nie jesteś wart tego, bym przez ciebie płakała\", po którym jak nietrudno się domyśleć, zapadła głucha cisza. Myślę, że to koniec, przez ostatnie parę dni usiłowaliśmy ze sobą na temat tego, że nie spełniamy swoich wzajemnych oczekiwań. Nigdy więc wizja małżeństwa nie była bardziej odległa, spokojnie ;), ale znów pojawia się lęk, że to już, \"that\'s it\" i że zostanę samiusieńka. Musiałam się \"wypisać\"... jeszcze raz dzięki za ciepłe słowa 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli chodzi o lęk.....to ja załatwiam sprawę tak,że im bardziej czegoś się boję tym bardziej staram się stawić temu czoła,najpierw pozwalam sobie na to \"banie\",czasami jest tak,że lęk mnie paraliżuje....... a ja naprawdę NIE ZNOSZĘ się bać Więc po krótszym bądź dłuższym czasie idę do tego czego się boję. Można by powiedzieć,że poznaję go,przyglądam się mu,potem próbuję.....stawiam pierwszy krok...nic się nie dzieje.....stawiam drugi krok ...nic się nie dzieje.....więc potem trzeci i czwarty coraz odważniej potem okazuje się,że przeszłam tą drogę nawet nie wiedząc kiedy.......na końcu oglądam się za siebie i za każdym razem stwierdzam ,że nie było się czego bać a jeśli już to nie było to takie straszne jak sobie WYOBRAŻAŁAM. Pozdrawiam:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siódemka 😍 Ja nie moge powiedzieć, że we mnie nie ma już lęku. Ale mnie to wcale nie martwi. Zawsze byłam osobą bardzo emocjonalna i wrażliwą. Fakt, że zdrowieję, nie zmieni tego, że nadal bedę emocjonalna i wrażliwa. Uważam, że jest to najbardziej fundamentalna część mojej osobowości. Ale też i dla mnie bardzo cenna. Ja to lubię - po prostu. Wszystko ma plusy i minusy. Teraz widzę w tym wiecej plusów. Więc nie stanowi to dla mnie problemu. Lęki też nadal we mnie są, ale juz mnie nie martwią. Bo choć czuję lęk, to nie jest to dla mnie uczucie paraliżujące, jak kiedyś. Lęk też bywa potrzebny, bo np. może pomóc w ucieczce, czy byc po prostu bardziej czujnym i uważnym. To raczej tak, jak z tremą u artystów. Trema potrafi być paralizująca i to jest dla artysty tragedia. Ale trema w odpowiedni sposób przetworzona - może uskrzydlać artystę. Lęki we mnie są i pewnie będą, ale już mnie nie obezwładniają. Zresztą, nie sztuka być odważnym, gdy sie człowiek nie boi. Być odważnym, pomimo lęku - to dopiero sukces. Ja zaakceptowałam siebie, i także moje lęki. Więc one jakoś same się zmniejszyły. Nie można raczej całkowicie zmienic siebie, ale można nauczyć się wykorzystywać swoje cechy w dobry sposób, zaakceptowac je, polubić i jakoś dobrze wykorzystać.Wydaje mi się, że od urodzenia mamy jakieś swoje tempo i rytm życia. Pewne rzeczy nie zmieniaja się przez cale życie. Jestem, jaka jestem. I lubie siebie, choc zajęło mi dojście do tego wiele lat. Ostatnio odkrywam, że polubiłam także mojego męża. Kiedyś go kochałam, ale nie lubiłam. Teraz mam do niego więcej stonowanych i ciepłych uczuć. Takie \"letnie\" uczucia bardziej mi się podobają. Kiedyś było tylko zimno-gorąco, teraz często letnio. Jak rozmawiam z nim , to on też mówi o tym, że bardzo ceni ten spokój między nami. Takie wyciszenie. Choć czasami, u mnie, czy u niego widać \"demony przeszłości\". To chyba trudniej razem zdrowieć. Bo jest niedobra historia, bo mamy swoje wpadki. Zdrowy partner ciągnąłby tylko w górę i zdrowo reagował na wpadki chorego.Dwoje chorych, zdrowiejących, którzy potrafią i wspierać i dołować. Ale jest jak jest. Coraz lepiej, coraz zdrowiej. Jak spojrzę wstecz - wtedy widzę różnicę.Przez porównanie. Ja nie widzę tego tak krańcowo, czyli byłam chora, jestem zdrowa. Miałam lęki, teraz nie mam. Jak przy jakiejś grubej kresce. Ja widzę siebie w drodze, i na drodze. Czyli, jestem coraz zdrowsza, mam mniej lęków. I bardziej akceptuję siebie, polubiłam tez mojego męża. Lubie moje życie, coraz częściej cieszę się drobiazgami, coraz mniej sie zamartwiam. Zamartwianie sie tym, co było, i martwienie się tym, co będzie, było moją specjalnością. Teraz staram się bardziej zyć tu i teraz. Coraz częściej mówię sobie \"będzie, co ma być\" itd Ale też daję sobie prawo do popełniania błędów, czasami cofek. Nie robię z tego takiego problemu, jak kiedyś. Nie jest to juz koniec świata. Ale jestem tez juz w wieku balzakowskim. Jak obserwuje swoje koleżanki to widzę, że one też tak mają. Czyli - nie jestem oryginalna :D Co do psychologa. Ja uważam, że jednak jakies schematy obowiązują. Przecież nawet tutaj na tym forum widzimy wiele cech wspólnych u współuzależnionych. Choc oczywiście każdy jest indywidualnością. Psycholog oprocz tego, że jest lekarzem, jest też człowiekiem. Z charakterystycznymi cechami osobowościowymi. Więc jak wszędzie jednych lubimy mniej, innych bardziej. Z psychologiem też tak jest. Jednym pomoże, innym może zaszkodzić. \\\\Warto więc poszukać psychologa, z którym nawiążemy dobry kontakt, ktorego jakos polubimy. Wtedy jest efektywniej. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co ja robię ze strachem? Działam. Biorę się w garść. Obserwuję. Dociekam, czego się tak naprawdę boję. Przyczyna zawsze tkwi we mnie, nie na zewnątrz. Na ogół wychodzi, że boję się braku akceptacji . Czyjejś. Wtedy staram się sama dać sobie tę akceptację. Bo już wiem, że nikt i nic poza mną nie jest w stanie tego uczynić. Przekonana jestem coraz bardziej, że podjęłam słuszną decyzję. Czasem jeszcze jest lekki odwrót w tył, ale ja doskonale wiem , kiedy. Zawsze, kiedy ex odzywa się znienacka i tonem niezmiernie słodkim i miłym, okraszonym pozorowaniem szczytów szacunku wmawia mi, że właśnie się zmienia. Zmienia swoją osobowość. Hmmm. Chłopie a zmieniaj, tylko już beze mnie. A żyj w uczciwości i kryształowej prawdzie, tylko zostaw mnie już w spokoju. W takich momentach, miewam cofki. Małe, coraz mniej bolesne. Dawniej były to tydzień, dwa, teraz mam kilka godzin, godzinę, kiedy myślę, wydaje mi się, ale zaraz przywołuję się do porządku. Moje życie jest moje. Ja wyznaczam swoje granice. To ja rzeźbię, to ja tworzę. I nie chcę tworzyć kolejnego badziewia. Oczywiście ani z mojej ani z jego strony nie ma mowy o żadnym powrocie. Widać i on uzależnił się ode mnie i mimo, że jakioś tam próbuje ułożyć sobie życie, ciągnie go do chorych jazd emocjonalnych. Wtedy wykonuje telefon. Staram się te telefony urywać. Ale nie zawsze mam siłę, zakończyć w odpowiednim momencie. No cóż, zdrowienie ma też swój czas. Nie od razu Kraków zbudowano. Chciałabym już wyjść na kompletną prostą. Umieć powiedzieć spokojnie : tak z dziećmi ok. dobrze. Bądź u dzieci wtedy a wtedy. Na razie. tymczasem daję się wciągać w rozmowy o tym co było, jak było, co by było gdyby....?Ych...Po cholerę mi to. Męczy mnie to, wcale nie jest sympatyczne. To bardzo rzadko się zdarza, nie rozumiem tylko po co... Montia Oneill Dzięki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"twierdzące, ze są niewinne...są to osoby skrajnie bezrefleksyjne. Ale też skrajnie dogamtyczne i zapatrzone w swój dość ograniczony życiowo cel. Są bardzo zagubione wewnętrznie. Gdy taka osoba znajdzie się w związku... to lecą wióry 24 godziny na dobę\" goniąc kormorany- czyżbyś opisała mojego męża? Idealnie opis pasuje łącznie z wiórami. Ja zawsze swoim dzieciom mówię. Jak jest związek jakikolwiek, przyjaźń lub związek siostrzany (na względnie równym poziomie) i jeśli się n ie układa to winę w jakimś stopniu ponoszą dwie strony. Choćby tak : jedna bo wykorzystała druga bo dała się wykorzystać. Podobnie jest z kłótniami, ponoszą winę dwie strony bo dają się ponieść emocjom i nie dążą do porozumienia. Za relacje odpowiedzialne są dwie strony relacji. W rożnym stopniu i na różnych płaszczyznach, ale tak trzeba podchodzić do tego. Jeśli jedna ze stron nie czuje się winna, z czasem zostanie obwiniana przez stronę, która pracuje nad związkiem. Prosty sposób do zniszczenia relacji. I odwrotnie jeśli osoba która czuje jakąś odpowiedzialność ma do czynienia z druga dodatkowo obwiniającą o wszystko... tworzy się bardzo toksyczny związek związek. Jak widać ze stron topiku dość silny i trwały, ale wykańczający psychicznie osobę odpowiedzialna. Ja w sumie nie miałam, aż tak źle :) Dopiero przez ostatnie 3 lata beznadziejnie. Może dlatego że mój eks nie wiedził co zrobić ze swoją refleksją, bo nie miał okazji uczyć się tego od dziecka :(. Zawsze wypierał ją i upychał w podświadomości. Aż w końcu nie było więcej miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - chyba nie jestes taka wolna i szczesliwa za jaka chcesz uchodzic; masz \"alergie\" na Ewe, zatem - \"omijaj\" ja; wiekszosc dziewczyn jej potrzebuje, uszanuj to i nie szukaj \"dziury w calym\"; naprawde mozna inaczej, nawet jesli sie ma odmienne poglady; Kasienko - ja w ogole nie jestem w stanie pojac, skad u tak mlodej osoby jak Ty, biora sie mysli w rodzaju - jesli nie z nim, to juz zawsze bede sama; nie wierze w to absolutnie, ale nawet jesli, to lepiej byc sama niz z byle \"gownem\"; zaufaj osobom doswiadczonym przez zycie; jesli rodzina i przyjaciele maja podobne zdanie w tej kwestii, to musi cos w tym byc; on nie jest wart Twoich lez, jak sama pisalas; narzeczenstwo powinno byc jednym wielkim \"miesiacem miodowym\", a jesli tak jak w Twoim przypadku sa ciagle watpliwosci i zgrzyty, to daj sobie spokoj raz na zawsze; przyjmij do wiadomosci \"strate\", zaakceptuj ja, przebolej i wreszcie \"pogrzeb\"; zaczniesz zyc od nowa; tego Ci z calego😍zycze; Wierna... - ja raczej robie uniki przed \"strachem\"; boje sie go i robie wszystko, zeby go nie odczuwac; nienawidze sie bac, choc boje sie dosc czesto i nie potrafie stawic czola temu uczuciu, niestety; najgorszy jest strach \"bez imienia\", nie wiadomo jak z nim walczyc; nie narzekasz - ciesze sie😍 Ewcia - 😘 Cieplutko pozdrawiam wszystkie dziewczyny😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry 🌼 Vacancy... ależ ja sobie to powtarzam jak mantrę, ale w praktyce mi to gorzej wychodzi. Dzisiaj od rana znowu czuję wszechogarniający lęk, skoro mam go nie odsuwać, zaczęłam się zastanawiać dlaczego się pojawia. Przypomniałam sobie pewne zdarzenie z wczesnego dzieciństwa. Kiedy chodziłam do zerówki zawsze odbierała mnie stamtąd mama. Pewnego dnia spóźniała się, inni rodzice zdążyli już zasznurować swoim dzieciom buciki i ubrać im kurtki, mamy cały czas nie było, zdążyli wyjść, jej dalej nie było, zaczęła się popołudniowa zmiana i przyszła inna grupa dzieci, mama dalej się nie pojawiała i tak aż do wieczora... Ja pamiętam tylko moje rosnące z każdą minutą przerażenie. W końcu przyszła i tłumaczyła się wychowawczyniom, że wypadło jej coś ważnego. Może to śmieszne, ale rozpłakałam się kiedy o tym pomyślałam i być może nie ma to żadnego związku z tym co czuję dzisiaj, ale odnajduję pewną analogię. Ja chyba nigdy nie miałam w sobie poczucia bezpieczeństwa, zawsze mi się wydawało, że jak nie będę dobra i grzeczna to mnie ktoś zostawi, mama, tato, koleżanka, później chłopak... Czuję się jak takie małe dziecko które tak ufnie się do wszystkich przywiązuje, które trzeba prowadzić za rękę, a gdy już przyzwyczaja się do ciepła tej dłoni i ktoś nagle zwalnia uścisk, wpada w panikę, że sobie nie poradzi, przecież jest takie delikatne i bezbronne... Miłego dnia wszystkim Pozdrawiam 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - jesli chodzi o \"tarcia\" miedzy Toba i Ewa, to nie mam zadnego problemu z okresleniem swoich uczuc; Ty jestes strona atakujaca;\"postawiona pod sciana\" i zmuszona do dokonania wyboru - opowiem sie po stronie Ewy; jej \"zyciowa filozofia\" jest mi po prostu blizsza; mam nadzieje, ze takiego \"przymusu\" nie bedzie, poniewaz chetnie rozmawiam ze wszystkimi i naprawde nie lubie byc niegrzeczna; nie rozumiem dlaczego odpowiedz na pytanie o zwiazek typu krzywdzony + niewinny odnioslas do enii; czy na pewno o to Ci chodzilo? serce mam wielkie i \"otwarte\", szkoda, ze tego nie \"czujesz\"; Twoj zarzut odnosnie czytania Twoich wpisow bez zrozumienia jest bezzasadny; to nie jest dyskusja na temat \"2+2=4\"; aha! fakt, ze jakos Wam /Tobie i Ewie/ idzie do przodu uzanaje za zasluge Ewy; pozdrawiam;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×