Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Siostra, po Twoich słowach uświadomiłam sobie, że nigdy nie powiedziałam ojcu, że go kocham, to musi być przykre, że nigdy nie usłyszał tych słów od nikogo...tylko, czy on wogóle na nie czeka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gonia84 Bardzo czeka:) Może wystarczą Twoje słowa, może coś to pomoże, Tata przynajmniej będzie wiedział, że nie jest sam na tym świecie, że komuś jest potrzebny. Wiem, że to nie takie łatwe, trzeba być "wielkim" żeby to powiedzieć. Jakby to nie zmieniło jego podejścia do życia, to nie załamuj się, nikt nie powiedział że to takie łatwe. Jak wcześniej pisałam to bardzo podstępna choroba, mało ludzi z niej wychodzi, nielicznym się udaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
Siostra-napisałaś coś bardzo WAŻnego-wszyscy jesteśmy tacy sami-wszystkim nam należy sie taki sam szacunek w chorobie...alkoholizm to przecież choroba...też czuje tak jak Ty-oni powinni dostać natychmiastową pomoc, jeśli wyrażają taką wolę-bo o to chodzi, że nie zawsze chcą-ale jeśli już chcą-to pomóżmy im! a nie jest miłe patrzeć jak w szpitalu panie pielęgniarki z wielką łaską przynoszą cokolwiek naszym bliskim-to poniżające-poniżające dla tego chorego i dla nas-ich bliskich! rozumiem-mało zarabiają, a praca jaka jest-każdy wie-ale to co napisałaś-każdemu należy sie szacunek-wszyscy jesteśmy tacy sami...niektórzy o tym niestety zapominają....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
Gonia-musisz mu to powiedziec!!!musisz Mu powiedzieć, że GO KOCHASZ!Wiem, wiem, nie da sie zapomnieć tych wszystkich przykrych chwil, to ciężkie dla każdego-ale przecież Twój Tata to gdzieś w głębi serca zagubiony mały chłopiec, który nikogo nie złapał za rękę, kiedy się zgubił w tym czymś, co nazywamy ŻYCIEM...może myślał, że jest taki silny i odważny, że sobie poradzi, że sam wróci na właściwa drogę...okazało sie inaczej, ale wierzę , że coś tam w nim pięknego i dobrego jest-ten zagubiony mały chłopczyk...przepraszam, ja tak myślę :) trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goga, Siostra, dziękuję uświadomiłyście mi tak wiele...Goga cudne słowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki że jesteście dziewczyny:) goga 77 to miłe wiedzieć że jest ktoś kto myśli tak jak ja. Gonia84 co tam u Ciebie, jak Tata? A co u innych słychać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siostra, napisałam Tacie kartkę z życzeniami, pod tekstem napisałam, żę go kocham, na razie tylko tyle mogę zrobić, ale gdy znowu przyjadę do niego wtedy mu to powiem :P nie chcę nawet myśleć , co by było gdyby umarł, a ja całe życie myślałabym, że nie powiedziałam mu tego, nie darowałabym sobie, więc jeszcze raz dzięki za świadomość!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
Gonia, brawo! Aż sie uśmiechnęłam z radosci, jak to przeczytałam....jakoś tak miło mi się zrobiło! wiem, to cięzkie, ale fajnie, że tozrobiłaś! Tata będzie pewnie zaskoczony, ale co pomyśli, jak przeczyta!WoW!!! super, buziaki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
Hej Gonia-napisz potem co i jak-możesz na priv.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane Dziewczyny, gdybyście były obok mnie ucałowałabym Was i uściskała za tę radę :* Dzwoniłam dziś do taty, był trzeźwy, zapytałam się czy ucieszył się z kartki, a on, że bardzo, szczególnie z tego co było w ps., tam umieściłam słowa: Tato pamiętaj, ze Cię kocham. Dziś przez telefon powtórzyłam mu,żeby wiedział, że są osoby które go kochają czyli ja i mój synek, bardzo się cieszył :* niewiarygodne ile radości u starszego człowieka potrafią sprawić dwa proste słowa, jednak tak ciężkie do wymówienia... Dziewczyny, życzę Wam samych radości!Jesteście mądre i wielkie, dziękuję :**

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siostra04
Huuuuurrraaa:))))))) Gonia84 TO TY JESTEŚ WIELKA:))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goga77
AAaaaaaaaaaaaaaaaa! superrr! tak się cieszę -Gonia! super, wspaniale, że tak zrobiłaś! gratuluję i Tobie -i Twojemu Tacie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siostra04
Cześć, co u Was? bo u mnie okropnie, mój mąż ma też problem alkoholowy, może nie tak zaawansowany /nie ma takich schorzeń, choć tak naprawdę nie wiem bo nigdy nie było takiej potrzeby aby się zbadał/jak mój brat ale ma. Nie pisałam o tym wcześniej bo przerosła mnie śmierć mojego brata i jakoś nie zwracałam na to uwagi, wszystko było mi obojętne ale muszę realnie na wszystko spoglądać bo mam wspaniałą 7-letnią córkę na wychowaniu- jak dobrze że ja mam:) Dziś wróciłam do domu a on spał i śmierdziało oparami przetrawionego alkoholu/specyficzny zapach/ w całym domu, więc powiedziałam że znowu piłeś? a on że zaraz to się pójdzie nachlać, czemu mi to robi???.:( Ojciec też to ma, ciągi alkoholowe, może pić tydzień,dwa, trzy tygodnie, miesiąc non stop, a później 3-6 miesięcy nie, da się przeżyć ale ciężko. Dookoła alkohol, patologia jakaś?, czasami myślę,że lepiej by było jak bym sama chlała, może bym bardziej rozumiała tych ludzi, ale co z córką? Tysiące myśli mam w głowie, tysiące pytań, już mi lepiej jak się tak wypisze. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0404
Siostra 04 chroń dziecko ponad wszystko, bratu życia nie zwrócisz, męża nie zmienisz, ojca nie wybierałaś, na życie swoje i córki masz wpływ, więc działaj. Znajdź w sobie siłę by się odciąć od alkoholowego otoczenia, a myśli o tym by spróbować pić po to by zrozumieć alkoholików wyrzuć za siebie. Ich nie da się zrozumieć, można kochać, można razem z nimi cierpieć ale nie zrozumieć. Jako matka zrób wszystko by Twoja córka nie szukała wsparcia na forach o podobnej tematyce co to. To możesz zrobić dla siebie i dla niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siostra w stu procentach zgadzam się z tym, co napisała Nika. Musisz być oparciem dla swojej córki, ona ma tylko Ciebie, nawet nie waż się mysleć i chlaniu, tym byś nic nie zmieniła, a Twoja córka skończyłaby zapewne w jakiejś melinie :( Masz wpływ na jej przyszłość, i błagam Cię zbuduj jej dom bez alkoholu, spokojny, bez kłótni...Wybór masz trudny, ale to córka jest dla Ciebie najważniejsza!Trzymam kciuki, poradzisz sobie, jesteś przecież dzielna, tyle przeżyłaś Kobieto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pan Bóg do dźwigania krzyża wybiera dobrych ludzi, bo wie że tylko oni dadzą radę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siostra04
To piękne co piszesz gonia84, ale dlaczego właśnie ja mam ten krzyż dźwigać, już moja mama go dźwiga przez całe życie - czy to nie wystarczy???. Wiem że to monolog z protestem do Boga, może rzeczywiście mam większe doświadczenie z tym nałogiem od innych i bardziej sobie radze z problemem. Chciałabym tylko czasami mieć jak inne kobiety, matki dobrych, wspierających i silnych mężów i ojców żeby dali mi nadzieję i pomagali przetrwać. Wiadomość zła: Dziś był pogrzeb mojego kolegi :( z podstawówki /39 lat/- znowu alkohol zwyciężył. Wiadomość dobra: mój Tata nie pije od 01.03.2013 r. HURA!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam..i jestem coraz bardziej załamana... Moja mama ma wlasnie zdjagnozowaną tę chorobę... właściwie nie bardzo mnie to dziwi.. chora na cukrzycę , nadciśnienie.. depresja.. zawsze w domu był alkohol..Jak leczyłam się aby zajsc w ciązę, przestano mnie o wszystkim złym informowac. Nie do końca wiedziałam, że z mamą jest źle. Myslałam ze juz nie pije..lub ze tylko czasami. Okazało się, ze pije.. Nie mieszkam w Polsce dlatego nie wiem co dzieje się u mojej mamy tak na codzień.Kiedy dzwoniłam to zazwyczaj w ciagu dnia. Tata powiedział mi, ze w dzień dawała rade..ale juz pod wieczór robił sie dramat. Co tu duzo mówić. Ostatnio przezyła bardzo ciezko śmierć swojego ukochanego psa i 'popłyneła'/ Opadła z sił, przestała trzymac mocz- krwiomocz sie pojawił, brak apetytu, osłabienie , bole brzucha. Przez tydzień walczyla z nami. Mimo, że pogotowie przyjeżdżało to ona odmawiała pobytu w szpitalu. Po tyg ojciec niemal na siłę ponownie wezwał pogotowie. Obiecał, ze nic nie powie o alkoholu- btrdzo sie tego wstydzi. Pojechała. Wiadomo, że od razu lekarze wiedzieli , że pije. Zdiagnozowano marskość wątroby. Nie wiem w jakim stopniu czekamy na jutro- poniedziałek na badania. Jest bardzo słaba... boje się ze jej juz nie zobaczę. Mam byc w Polsce w lipcu. Nie wiem co poiwedzą w szpitalu. Na razie powiedzieli ze stan jest poważny i tyle. Czytam Was i płacze... Moja Mama była piękna kobieta- zadbana usmiechnieta, towarzyską wszyscy ja lubili.. a teraz ? jest wrakiem czlowieka.. Czemu ona sobie to zrobiła?? Wasze historie są mi bardzo bliskie.. Alkoholim jest straszny. Zniszczy szczescie moje - rodzicow.. skłócił wszystkich w rodzinie. Moja mama tego nie widzi.. oskarza wszystkich nie widzi ze to ona zawiniła.. Rokowanie bardzo złe.. Boze daj mi ją jeszcze zobaczyc.. Dziekuję, że Was odnalazłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sadnes, bądź dobrej myśli, do lipca dwa miesiące zostały, myślę, że mama da radę :) poczekaj na to co powiedzą lekarze. Zależy czy mama ma dobre geny, ja ze swoim tatą też się żegnałam, lekarze mówili że umrze niedługo, że na dniach, na szczęście ja mam tylko 200 km do niego i zdążyłam. Okazuje się, że mimo że tata pije nadal żyje także już rok po lekarskich opiniach. Trzymaj się życzę powodzenia i wytrałości :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna_2013
Witajcie, Dzis trafilam na Wasze forum, dzis dowiedzialam sie ze moj maz ma zdiagnozowana marskosc watroby, przeczytalam cale forum i ... przerazilam sie bo znalazlam tu potwierdzenie wlasnych przeczuc. Moj maz pije od wielu lat, bez awantur, tak dla zabawy, do kolacji.. wylacznie wino ale codziennie, od jakiegos czasu widze, ze zachowuje sie po alkoholu inaczej niz wczesniej, nigdy nie jest agresywny, zawsze jest mily i kulturalny ale pojawily sie nowe zachowania, coraz mniejsze dawki wina powoduja, ze jest 'wstawiony', po winie czesto ma jajies 'dzikie' oczy i zatacza sie, je coraz mniej, nic juz prawie mu nie smakuje, jest coraz chudszy ale brzuch mu rosnie, nie ma spuchnietych nog i nadal aktywnie pracuje zawodowo ale zauwazylam tez, ze coraz wiecej tematow jest mu obojetne. Marskosc wyszla na jaw z powodu bardzo wysokiego poziomu zelazu we krwi, lekarze szukali przyczyn az znalezli... po tym co tu przeczytalam o waszych historiach mam jak najgorsze przeczucia, zwlaszcza, ze od dluzszego czasu probuje go przekonac na odstawienie tej rozrywkowej uzywki uzasadniajac, ze on wogole juz nie ma lepszego nastroju po wypiciu. Mam swiadomosc, ze ?odstawienie? go od kieliszka bedzie trudne lub mowiac szczerze prawdopodobnie wogole niemozliwe. Po przeczytaniu tego forum uswiadomilam sobie, ze jest to choroba smiertelna, jesli pacjent nie odstawi alkoholu a w wielu przypadkach nawet gdy odstawi za pozno to juz historia jest przesadzona. To jak wyrok smierci... takie dzielne jestescie wszystkie tu, czy mi starczy sil by byc taka dzielna tez? Jestem zszokowana, zdruzgotana ale uswiadomiona, ze jesli nie przekonam meza do rzucenia alkoholu to wkrotce bede sama. Tak trudno sie pogodzic z taka mysla. Podziwiam Wasz wszystkie za Wasze oddanie Waszym bliskim cierpiacym na to okropne uzaleznienie. Nauczylam sie dzis duzo czytajac Was, wiem juz, ze usilne, silowe wyciskanie porzucenia alkoholu nic nie daje, tez juz tego probowalam, ale czy cieple wsparcie moze wogole rokowac sukcesem w odstawieniu alkoholu czy jest tylko kochajacym wsparciem w drodze do smierci najblizszej osoby? Boje sie... Caluje Was wszystkie cierpiace dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika0404
Smutna 2013 bardzo Ci współczuję musiałaś się poczuć strasznie gdy zdałaś sobie sprawę, że mąż jest tak poważnie chory. Alkoholizm ma różne oblicza nie zawsze towarzyszy mu agresja i awantury. Nie wiem jak bardzo Twój mąż ma uszkodzoną wątrobę ale może jest jeszcze nadzieja, to zadziwiający organ potrafi się regenerować jeśli tylko ma szansę. Porozmawiaj z nim szczerze niech wie, że się martwisz i boisz, że go stracisz, niech wie, że nie ma żartów z jego zdrowiem. Jeśli zechce poczytać to pokaż mu to forum, może świadomość jak ciężka to choroba i jak bardzo dotyka bliskich osób chorych pozwoli mu spojrzeć na to Twoimi oczami. Trzymaj się i walcz o męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pokahontazpoka
Witam.Was ponownie. Jak już pisałam moja mama ma marskość wątroby ostatnio przez 4miesiące piła cały czas, nie miała już siły i trafiła do szpitala. Obecnie jest 3 raz w szpitalu. Cały czas ma płyn w brzuchu a ostatnio jeszcze lekarze wykryli w jej brzuchu bakterie, a brzuch coraz bardziej się powiększa. Wątroba jest nie do uratowania a nerki bardzo słabo pracują. Mama bardzo schudła, a ja bardzo to przeżywam jak widzę ze cierpi. Nie radzę sobie z tym. Zgłosiłam mamę na przymusowe leczenie na początku nigdzie nie chciała iść ale teraz wie ze jej stan jest poważny. Problem w tym ze mama nie nadaje się aby pójść.na terapie jest bardzo słaba nie może chodzić. Lekarze powiedzieli ze teraz przeszczep byłby właściwym rozwiązaniem jednak musi przejść terapie. W szpitalu juz 3ci raz spuszczali jej wodę z brzucha i dalej bez zmian. Bardzo się boję bo chcę aby wszystko było dobrze, czy tak będzie.?bardzo w to wierze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w biegu
mąż został zdiagnozowany tak: Zdekompensowana alkoholowa marskość wątroby, faza schyłkowa. Leży, pampers, nie bardzo kojarzy co sie dzieje, ma zaniki kory mózgowej. Trudności w mówieniu, właściwie nie mówi. Jest w szpitalu znów, bo miał zapalenie płuc. Tak myślę ile to potrwa jeszcze.... wymaga całodobowej opieki, bo przy sobie nie zrobi dosłownie nic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gonia84 Pan Bóg do dźwigania krzyża wybiera dobrych ludzi, bo wie że tylko oni dadzą radę ... xxx w zyciu nie słyszałam gorszej bzdury!!!!:O Kobieto to chore przekonanie, które blokuje lyudzi. Bóg nie rozdaje żadnych krzyzy, ba!!! nawet nie nakazuje nikomu byc cierpiętnicą:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sama jesteś jedną wielką bzdurą, te słowa,są dla ludzi, którzy są u skraju, którym nie chcę się żyć, którzy nie mają już siły na egzystencję, dla mnie te słowa pomagają im w cierpieniu..Twój guścik akurat mnie nie interesuje... W biegu - przykro mi, wygląda to na ostatnią fazę :( z moim tatą tak źle nie było, trzymaj siię ciepło, tulę Cię mocno :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siostra04
pokahontazpoka - wiesz,może nie powinnam porównywać stanu twojej mamy do stanu mojego ŚP. Brata, ale u niego było bardo podobnie.Miał dużo wody w całym organizmie, chudł a wody przybywało , w ogóle wszystko w środku miał w bardzo złym stanie /marskość wątroby, niewydolność serca tylko 15-20%, trzustka niewydolna, nerki słabe, problemy z płucami - prawie wszystko zniszczone/. 07 maja 2013 minęły trzy miesiące jak go nie ma, a mi się wydaje że to tylko sen, że mi się śni że go nie ma. Starajcie się ze wszystkich sił robić co tylko możecie aby ją uratować. Pokahontazpoka dbaj o mamę, kto jak kto ale mama jest największym skarbem jaki masz, jestem z Tobą. w biegu- tak mi smutno,najgorsza to świadomość, że ktoś kto ci jest światełkiem - gaśnie na Twoich oczach :( Dziewczyny- modle się za waszych bliskich. v34 - nie ty jesteś od oceniania, jeśli komuś to pomaga to w czym problem? gonia84 - nie wszyscy rozumieją sens tych słów, ściskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w biegu
Siostra 04 i gonia 84. Kochane jesteście, za ciepłe słowa pokrzepienia, ale winna jestem Wam szczere wyjaśnienie. Mąż, jak nazwałaś, był mi światełkiem, ale nie teraz. Przestał nim być, gdy ok 10 lat temu nie chciał za żadne skarby przyznać, że ma problem z alko. Nie chciał nawet spróbować. Chociażby w imię miłości do mnie i dzieci. Zrobiłam wtedy wszystko co mogłam zrobić, ale to na niego nie zadziałało. Ja nie miałam na to już wpływu. Pozostał więc sam na wybranej przez siebie ścieżce. Nie poszliśmy za nim, bo wiedzieliśmy już, że ta ścieżka kończy się nagle przepascią do której wpadlibyśmy wszyscy. A my chcieliśmy żyć. On (chyba?) nie. "Odcięliśmy" się od niego, przestaliśmy żyć jego życiem. W przeciwnym razie byłabym dziś wrakiem człowieka. Chciałam żeby moje dzieci miały choć radosną, zdrową matkę.. Duzo zawdzieczam 2 letniej prawie terapii dla współuzależnionych, na którą chodziłam. Teraz On zbiera żniwo ze swego życia. To nie jest tak, że radość mnie rozpiera, ale zachowuję spokój. Mego kochanego męża straciłam już dawno, więc nie ma żałoby po raz drugi. gonia84 - śmiem zgodzić się z v34, że Bóg nie daje krzyży do niesienia. Jezus zachęcał co prawda, aby "wziąć krzyż.." ale nie o to chodziło. Dla mnie w cierpieniu i w zagrażającej śmierci pokrzepieniem jest obiecane przez Boga zmartwychwstanie. Wierze, że po zmartwychwstaniu mąż mój będzie miał szansę na życie. Trzymajcie się dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×