Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość co za gość..

Byłyście kiedyś z facetem,który jest narcyzem?

Polecane posty

Gość gość
Witam. Znam to wszystko bo przeżyłam to... trwało ok 9 lat. Znam ten typ graczy, psychopatów -narcyzów, oszuści, matacze, krętacze, zakompleksione dupki, dwulicowe parszywe sukinsyny....najpierw nabierasz do nich zaufania, bo są swietnymi graczami, wiedzą doskonale co i jak i kiedy...jak okręcić wokół palca przyszłą ofiarę...przyszła ofiara nawet sie nie zorientuje kiedy już zaczyna tańczyć tak jak on chce...to gnoje, pamiętajcie o tym, stracicie zdrowie i swoje jedno życie które macie...tu nie ma czego żałować że się skończyło...należy sie cieszyc że sie gnoja rozszyfrowało...no coż...trudno...że tyle lat trwało to w moim przypadku...od nich trzeba uciekać...bo to są potwory w ludzkiej skórze...jak nie bedziesz chciała tanczyc jak on ci każe, wtedy sie dowiesz....podepcze ci godnosc taki gnój...zniszczy ci życie, psychikę...a sam urosnie...i będzie szukał nowej przyszłej ofiary...nie słuchajcie swoich emocji aby do nich wracać,,,aby zagadać do nich....to efekt tego że oni tak powodują swoim fałszywym podstępnym działaniem aby uzależnic swoją ofiarę...od siebie...aby im sie nie wymknęła i była do ich usług...żadna ich ofiara nie jest dla niego człowiekiem ale obiektem który wykorzysta....nie tylko seks...emocje również...oni sie tym karmią że gnoją drugiego,....to trzeba zrozumieć i ratować siebie i spieprzać od takich daleko i szybko......zero kontaktu.wyrzucić gnoja z życia, z umysłu z serca...to manipulatorzy....małe gnojki zakompleksione...szukają chłopca do bicia...męczyłam sie z takim potworem tyle lat.... konczcie z nimi...nie wracajcie bo was udupią za kazdy razem coraz mocniej i gorzej...dla was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgodzę się! Ja z tym typem znałam się krótko, nawet razem nie byliśmy, ale co swoje przeżyłam to wiem, choć nie uważam się za osobę słabą i pesymistyczną. Cóż, nie jestem widocznie tak silna, jak mi się wydawało. Nauczyło mnie to wiele, innego spojrzenia na życie i na ofiary takich dupków. Współczuję, tym które były z kimś takim dłużej. Ja jestem włz na siebie, bo pomimo zerwania kontaktu codziennie myślę o nim! To chore jakieś, mimo, że odżyłam od tego czasu, nasdal ten ciul mi się śni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie czytam ,,Moje dwie głowy'' , jestem na początku i tam autorka użyła słów ,,cienias'' , zabawne, ale podczas ostatniej kłótni z moim znajomym narcyzikiem, wyzwałam go od cieniasów właśnie :). Początkowo miałam wyrzuty, że zniżyłam się do tego poziomu i go wyzywałam, mimo, że on mnie próbował poniżyć, ale teraz myślę, że dobrze zrobiłam, bo do nich tylko tak chyba trzeba, a najlepiej ich omijać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysadness
Jestem z kimś takim od półtora roku.Po pol roku dotarlo do mnie z kim mam do czynienia.Pomimo tego poddaje sie manipulacjom i obietnicom.Sama zupelnie tego nie rozumiem,ale zawsze bylam slaba i malo konsekwentna.Miesiac temu po miesiecznym rozstaniu wrocilam po setce obietnic.Dzisiaj przyszedl ten dzien ,ze znow czuje ,ze nic sie nie zmienilo,ze moje lzy i niepokoj go nie obchodza.Pracuje w srodowisku jego znajomych gdzie ma cudowna opinie.Rozstanie wiaze sie z przymusowa zmiana pracy ,na co nie moge sobie w tej chwili pozwolic.Boje sie tego wszystkiego ...tyle razy juz plakalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo współczuję i rozumiem, bo znałam takiego narcyza krótko i nie bylam z nim, a oni potrafią namieszać. Czesto jest tak, że mają dobrą opinię, bo udają wyluzowanych, pomocnych i miłych i otoczenie myśli, że to taki cudowny człowiek. Oni dbają, by nikt nie poznal, kim naprawdę są, czyli malutkimi dzieciaczkami z mega kompleksami. Nie martw się. Moze wkrótce uda Ci się uwolnić. Na razie postaraj się odciąć od niego bez kłótni i na spokojnie, choc to nie latwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam tu wczesniej o moim znajomym, z którym się spotykalam, który usilnie namawiał mnie na seks. Poklocilismy sie i zerwaliśmy kontakt. Potem odkryłam, że jego zachowanie mogło wskazywać, że był zaburzony. Nie chodzi mi konkretnie o seks, ale inne. Nie dostał czego chcial i tyle. Tylko tak się naczytalam, że narcyz ciągle wraca i o sobie przypomina. Na tym forum też często dziewczyny o tym pisali. No i teraz on napisal do mnie po kilku miesiącach. Tylko, ze nie dam mu sie wkręcić w jego gierki. Lubiłam go i nawet szkoda bylo znajomości, jednak wole zachować dystans. Nie chce by znów krecil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć dziewczyny! ja właśnie zakończyłam związek z kimś takim! Na początku tak samo myślałam, że mam największe szczęście na świecie, że go poznałam! Właściwie to on zainicjował spotkanie bo poznaliśmy się przez internet. Przez pierwsze 2/3 miesiące był po prostu CUDOWNY! Zagadkowy, zabawny, tajemniczy, elegancki, szarmancki, czarujący, ambitny, wygadany, charyzmatyczny, utalentowany, i mogłabym bez końca właściwie wymieniać jego zalety. Po kilku spotkaniach wyznał ze mnie kocha, że na mnie czekał całe życie i inne teksty tego typu. Bajka to mało powiedziane, zawsze wiedział czego mi potrzeba, znał kobiety doskonale i potrafił manipulować. Robił niespodzianki, planował wyjazdy, kino, restauracje, grał na pianinie. Nic mi przy nim nie brakowało. Ale czułam podświadomie, że coś jest nie tak, bo z czasem było coraz bardziej oddalony, stwarzał był jakiś dziwny dystans pomimo, że budował nam już wspólny domek w planach... Kiedy mu się zaczęłam nudzić, przestał się mną całkiem interesować, liczył się tylko on, ja byłam na ostatnim miejscu, mimo, że robiłam dla niego wszystko. Miałam też swoje życie, ale zawsze go wspierałam, pomagałam przy problemach, mógł zawsze na mnie liczyć. Zauważyłam, że nigdy ja nie mogę liczyć na niego. Że rozmawiamy przez telefon, kiedy on chce, że widzimy się, kiedy on akurat ma czas, że robimy ciągle to co on chce i na co ma akurat ochotę, a moje potrzeby schodziły na dalszy plan. A jak już zechciał coś dla mnie zrobić, to od niechcenia albo kiedy widział w tym korzyść dla siebie. Najważniejsza rodzina - mama, siostry, no i praca. Wiecznie mógłby pracować. Ja na szarym końcu, jeśli miał czas i ochotę. Żadnego wsparcia z jego strony, a jak chciałam porozmawiać o nas, to ciągle tylko powtarzał,żebym zajęła się sobą i przestała wymyślać. Łudziłam się jakiś czas, że taki ma charakter, że jest chłodny. Coraz rzadsze telefony, przestał odpisywać na sms, a ja bez przerwy płakałam przez niego bo przecież było kiedyś tak cudownie, że przecież czasami ma przebłyski tego, jaki był dawniej. W gruncie rzeczy był dla mnie nawet miły, chociaż czasami przykry. Jak dzwonił to był wesoły, długo ze mną rozmawiał głównie o sobie zresztą. Ale dlatego z nim nie zerwałam, bo miałam nadzieję. Że skoro dzwoni do mnie i jeszcze czasem chce się spotkać to może mu jednak zależy..Pewnego dnia powiedział mi że potrzebuje czasu, bo nie wie co czuje, musi przemyśleć. Po tej akcji znowu zapewniał jak on mnie bardzo kocha, prosił o wybaczenie i przepraszał, i tak na mnie patrzył, jakby rzeczywiście tak było, proponował mieszkanie razem. Dobrze było może dwa dni i kiedy znowu go naszły wątpliwości, zerwałam. Najgorsze, że ciągle szukam winy w sobie, chociaż wiem, że jej nie ma. A on po prostu jest zapatrzonym w siebie, niedojrzałym, egoistycznym człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do postu wyzej ten twoj chlopak nie wygl@da na typowego narcyza, moze to facet ktory boi sie zaangazowania stad ten jego chlod. Polecam ksiazke mężczyźni nie potrafią kochac, powinna ci nieco rozjasnic sprawę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Minęło juz 1,5 roku od kiedy nie mam kontaktu ze swoim narcyzem. Jestem inną osobą...pewną siebie i uśmiechniętą. Uciekać od takich daleko...oni się nie zmieniają. Doskonali aktorzy i manipulatorzy. Zawsze jest czyjaś wina, nigdy jego. On na pierwszym planie, on rozdaje karty a Ty masz się dostosować i siedzieć cicho.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo tak właśnie ma być. Czekaj na swojego pana i władcę haha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo dobrze, że ktoś was zeszmacił :) uwielbiam takie śmieci czytać. myślicie baby, że zawsze górą możecie być? taki ch/uj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zachowanie większości kobiet to wypisz wymaluj narcystyczne akcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Była z takim bliska osoba z rodziny. "Kochała za bardzo". Odcinana od rodziny, przyjaciól, naturalnego wsparcia, uzależniona od okruchów zainteresowania swego narcyza, traktująca swego guru jak czlonkini sekty, z uwielbieniem, bałwochwalczo. Zimny leniwy drań, niepracujący, bredzący o przyszłych sukcesach, wykorzystujący tę osobę na wszystkie możliwe sposoby, zimny manioulant, kłamca, żyjący z jej pieniędzy, pasożytujący. Po 10 latach doprowadził prawie do jej bankructwa, i to dało jej siłę, by go wygonic że swego życia. Po rozstaniu wysyłał jej codziennie po kilka/ kilkanaście obrzydliwych maili, paszkwili, obraźliwych, z groźbami. Az pozalatwiala z nim wszystkie sprawy, poznała przyszlego męźa i..spokój. On jest z jakąś kobietą, współczuję jej, dla zasady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Była z takim bliska osoba z rodziny. "Kochała za bardzo". Odcinana od rodziny, przyjaciól, naturalnego wsparcia, uzależniona od okruchów zainteresowania swego narcyza, traktująca swego guru jak czlonkini sekty, z uwielbieniem, bałwochwalczo. Zimny leniwy drań, niepracujący, bredzący o przyszłych sukcesach, wykorzystujący tę osobę na wszystkie możliwe sposoby, zimny manioulant, kłamca, żyjący z jej pieniędzy, pasożytujący. Po 10 latach doprowadził prawie do jej bankructwa, i to dało jej siłę, by go wygonic że swego życia. Po rozstaniu wysyłał jej codziennie po kilka/ kilkanaście obrzydliwych maili, paszkwili, obraźliwych, z groźbami. Az pozalatwiala z nim wszystkie sprawy, poznała przyszlego męźa i..spokój. On jest z jakąś kobietą, współczuję jej, dla zasady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lecząca się
Byłam z takim rok czasu, wysysał ze mnie resztki człowieczeństwa, zostałam wrakiem na dnie najgłębszego oceanu. Na początku wspaniały, cudowny, zabawny, czytający mi wprost w myślach (to były złudzenia - dokładnie wpasował się w moje życie rozpoznawszy wcześniej moją przeszłość, dzięki znajomości z jedną z moich znajomych, wiedział dokładnie czego potrzebuję - i dał mi to na początku). Potem zaczęły się chłodniejsze dni, wyskoki, znajomi i tak popłynął. Moje granice wytrzymałości przesuwał coraz bardziej, za każdym razem uderzając z większą siłą. Wytrzymywałam wszystko (w końcu nie bez powodu szuka tylko silnych emocjonalnie kobiet). Wreszcie porzucił... grób, dno... jak sobie poradzić? Resztkami sił, przez łzy powoli zaczęłam łapać powietrze. Fora, blogi, strony internetowe z relacjami innych ludzi uwikłanych w ten chory układ. Aż wreszcie trafiłam na książkę, zamówiłam, jestem jeszcze w trakcie jej czytania, ale już teraz mogę powiedzieć, że wszystkie pieniądze oddałabym teraz żeby ją mieć. Polecam każdemu kto był w związku z narcyzem lub innym "psychofagiem". "Moje dwie głowy" Maja Friedrich Jeśli tylko posiadasz coś cennego, co mogłoby zainteresować "łowcę cudzych zasobów" - nie czuj się bezpiecznie. Psychopaci polują tuż obok, na nas. Sprawiają dobre wrażenie, bez trudu pozyskują zaufanie i bezpardonowo je sprzeniewierzają. Możesz ich spotkać w pracy, w rodzinie, wśród znajomych i nowo poznanych. Tylko część spośród nich to przestępcy czy brutalne osiłki. Większość żyje wśród nas, nie wzbudzając podejrzeń. I mogłoby Cię to nie obchodzić, ot, jedno z wielu zjawisk tego świata, zarezerwowanych dla znawców tematu. Ale co, jeśli jeden z nich weźmie sobie Ciebie na swój widelec i uzna, że potrzebuje właśnie takiej, jak Ty, partnerki? Jeśli już żyjesz w bolesnym, krzywdzącym Cię związku, to w książce „Moje dwie głowy” Mai Friedrich nie znajdziesz pomysłu na to, jak sprawić, by partner lepiej Cię traktował. Autorka bezlitośnie odziera ze złudzeń potencjalne czytelniczki, które liczą na jakiś magiczny lub specjalistyczny sposób na „odtrucie” ich toksycznego, zdeprawowanego partnera. Recepta jest krótka: „UCIEKAJ! Byle do przodu!”, choć jak się okazuje nie tak łatwa do zrealizowania. Jednak możliwa – na podstawie własnego doświadczenia i przetrawienia „tony” fachowej literatury Maja daje nie tylko nadzieję na powodzenie takiej zdrowej ucieczki, ale też i cały wachlarz przećwiczonych na samej sobie bardzo życiowych, zaskakująco konkretnych wskazówek. To nie ckliwy amerykański poradnik, pełen trywialnych sloganów – to zestaw survivalowy, opracowany własnym potem i łzami. Przy okazji fantastyczna śmiechoterapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anakreo
Też przyłączę się do tematu, bo naprawdę można komuś pomóc. W lutym tego roku opisałam swój problem na Kafeterii, bo już nie miałam siły, nie wiedziałam, co robić. Brzmiał on tak: Witam, proszę jeszcze raz o szczere odpowiedzi. Potrzebuję pomocy, porady, chociażby mailowej. To zawsze lepsze niż nic, a poza tym nie mam za bardzo komu się wygadać. Podałam też ten temat w zakładce życia uczuciowego, lecz nie uzyskałam wielu odpowiedzi, a bardzo mi na nich zależy. Temat będzie dosyć długi, ale może ktoś zechce przeczytać i napisać chociaż kilka słów. Jakiś czas temu rozwalił się mój pięcioletni związek. Nigdy nie oceniałam kogoś po wykształceniu, dlatego nie obchodziło mnie, że ja mam wykształcenie wyższe, a mój wybranek dopiero będzie kończył liceum. U niego stało się tak przez błędy z przeszłości - rozwalona rodzina, brak zainteresowania ze strony rodziców. Jako nastolatek popadł w alkoholizm, narkotyki, potem doszło też do pobicia się z osoba ówczesnego pokroju, za co został ukarany na 9 miesięcy. Gdy go poznałam, już dawno nie miał tych kłopotów, był po terapii, chodził na mitingi grup AA. Moja rodzina też mu w pełni zaufała, chociaż obawiała się o mnie,o mój los. Nigdy nie zostałam przez niego uderzona czy upokorzona, pomagał mi i wspierał na duchu, a jest w czym, gdyż jestem epileptykiem. Mimo to podjęłam naukę na wymarzonych studiach, piszę różne rzeczy i przygotowuję maturzystów do egzaminów. Z tego po prostu żyję. Zaraz ktoś powie, że uczepiłam się go przez chorobę, ale to nieprawda. Dlaczego zakończył się mój związek? Bo on ciągle czegoś odmawiał - co miesiąc zmieniał pracę (bo tu jest nie taka atmosfera, bo tu mi się nie podoba, itp.) ze szkołą tez było ciężko, kilkukrotnie przesuwał termin jej rozpoczęcia, a większość prac zaliczeniowych pisałam mu ja. Pomagałam mu też w domu, z rodziną, upokarzałam się nawet przed jego ojcem, który zawsze miał go gdzieś. W listopadzie pracę załatwiła mu moja rodzina, gdyż nie chciał pracy fizycznej, a oni mieli możliwość załatwienia pracy biurowej. Po dwóch tygodniach, bez poinformowania mnie o tym, odszedł z pracy, bo.... mu się nie podobała,a przecież nie dostanie pracy nie wiadomo gdzie z wykształceniem gimnazjalnym... Uznał też, że woli jednak pracować fizycznie, czego już kompletnie nie rozumiem. Zawsze też zrzuca winę na rodzinę, że mu nie pomagała i dlatego on teraz za to wszystko płaci...Wtedy pokłóciliśmy się, jednak obiecał mi, że wróci do tej pracy i zostanie tam na okres szkoły. Niestety, po miesiącu zrobił ten sam numer i wtedy już nie wytrzymałam. Nie chciałam nawet rozmawiać, tylko po prostu go zostawiłam. Nie mogłam już dłużej tak żyć, zastanawiać się, co wymyśli następnego dnia, nie spałam przez to po nocach, a jeśli już, to bardzo niespokojnie, co przekładało się na moją chorobę. Czy dobrze zrobiłam? Co miałam jeszcze zrobić, żeby jemu wreszcie się podobało? Pomagałam mu w szkole, pracy, w domu, więc co jeszcze? Czy zrobiłybyście podobnie? Nie wiem, ale ja spaliłabym się ze wstydu, gdybym była facetem i kobieta wręcz błagała mnie z płaczem, żebym podjęła jakąkolwiek robotę, nie mówiąc o szkole. Dodam, że on niedługo skończy 30 lat, ja mam lat 27. Na koniec dostałam maila, że to moim wymogom nie można było sprostać i że to ja jestem winna. Właśnie dlatego zaczynam doszukiwać się winy w sobie, tylko...czy słusznie? Sądziłam, że doceni to, że ma normalną kobietę, która lubi poukładany dom, nie w głowie jej wieczne balangi, a przede wszystkim nie sprowadzi go znowu na złą drogę, tylko zaprowadzi na lepszą... Ale nie można przecież rzucać pracy co miesiąc...Ja znowu wściekam się, bo do pracy pójść nie mogę i tylko robię to, o czym wcześniej napisałam. Jemu znowu nie podoba się żadna praca... Twierdzi, że praca załatwiona przez rodzinę wiąże mu ręce, ale mimo wszystkich informacji o nim każdy chciał mu pomócsmutas.gif co sądzicie o sposobie, w jaki to się niestety stało? Po drugim okłamaniu mnie po prostu już nie miałam siły na rozmowę w cztery oczy. Tym bardziej, że zarzekał się w moim domu przy wszystkich, że do końca szkoły na pewno nie porzuci tej pracy. A była ona przyjemna, gdyż ma elastyczny grafik, nie wracałby zmachany po robicie, tylko siedziałby w cieplutkim pomieszczeniu, gdzie na dodatek pomagałby mu mój brat... Jeśli jednak po pięciu latach ktoś nadal postępuje tak samo... Ja pomagałam mu też finansowo, dawałam pieniądze na prawo jazdy, ale też go nie zdał... Dobrze chociaż, że był dobry pod innymi względami - nie bił mnie, nie krzyczał, ale na kłamstwach i ciągłym wybrzydzaniu nie potrafię żyć. Wtedy, gdy byliśmy razem, cieszyłam się, że jest osobą skromną, miłą, nigdy mnie nie uderzył, ale...co z tego, jak odwrócił kota ogonem? Po rozstaniu pisał i dzwonił, że zostanę sama, że przeze mnie wrócił do picia i ćpania. Pisał znajomym, że to ja mam za mało pieniędzy, żeby móc się wyprowadzić... tylko wtedy co by z tego było? Ja opłacałabym dom i jedzenie? A on co tydzień by się zwalniał? Wiem, że robi to w dalszym ciągu, non stop zmienia zatrudnienie i nie wiem, czy dokończy szkołę. Ja już tak dłużej nie mogłam - codziennie chodziłam niemal przypięta do telefonu, bo co wymyśli, co powie? I te jego snucie planu o prywatnym biznesie, itp. Kto by za to zapłacił? Ja? Niech sobie dobrze żyje, jeśli chce, ale beze mnie. Było dobrze, ale do momentu, gdy się nie czepiałam. Dla mnie obietnica jest czymś ważnym, a jak można jednego dnia obiecywać, a drugiego nie przychodzić do roboty??? Myślałam, że spalę się ze wstydu przez niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taka, byłam. Wieczny złotousty. Psychofag. Trzy razy wracałam, aż wreszcie znalazłam siłę, by odejść na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć Dziewczyny Trafiłam na to forum dwa lata temu kiedy zdecydowałam się zakończyć relacje z narcyzm. Jestem obecnie w szczęśliwym związku i spodziewam się dzidziusia. Jeżeli już postanowicie,ze odchodzić ie łapie się wszystkiego:fora książki psycholog,rozmowa z przyjaciółka itp.Za każdym razem jak on będzie próbował nie dajcie się. Na początku będzie bardzo trudno nie ulegać i trzeba to przetrwać. Uwierzcie,że się da na moim przykładzie i to droga do wolności i prawdziwego szczęścia. Ja tylko żałuję że tsk długo nie miała w sobie sily żeby pogonic gnojka. Trzymam za was kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anakreo
Ja teraz nie mam ochoty na nową relację, nie stosuję zasady klina. Co miesiąc - dwa on się odzywa, ale ja nie odpisuję, nie reaguję. Dosyć pięciu lat obietnic pięknego życia, a tak naprawdę nerwów i paniki o każdy następny dzień. Miłe zachowanie, brak przemocy fizycznej to nie wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podbijam, wiedza to skuteczna broń. Blog, o którym wspominalam: mojedwieglowy.blogspot. po kropce com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość projektutopia
Z przykrością przeczytałem Wasze historie zamieszczone w tym dziale. Współczuję straconego czasu i kapitału uczuć bezpowrotnie wrzuconego w osobę, która z Waszych opisów nie była tego warta. Chciałbym Wam jednak zwrócić uwagę na inny aspekt problemu, a mianowicie perspektywę osoby przejawiającej narcystyczne zaburzenia osobowości. Facet który jest świadom swojego problemu z narcyzmem, oraz jego konsekwencji, zapewne będzie szukał pomocy. Znając standardowe zachowania narcyzów, będzie brał poprawkę w swoim postępowaniu i unikał zachowań narcystycznych. Jeśli się stara, ale powiedzmy nie jest wystarczająco zdyscyplinowany, można go krytykować. Nie rozumiem natomiast podejścia ich partnerek, które będąc przez wiele lat (jak podane powyżej 3, 5, 9 lat), oraz podejrzewając w czym tkwi problem, nie starają się pomóc swojemu partnerowi. W wielu wypadkach pomogłoby opisanie swoich obaw, oraz przedstawienie źródeł w których należy szukać pomocy (literatura, specjaliści). Porzucają związek, nie dopatrując się cienia swojej winy, używają na forach nazywając ich od gnojków, dzieciaków, itp. Wierzcie mi, ludziom z narcystycznym zaburzeniem osobowości jest równie ciężko wytrzymać ze sobą jak ich partnerkom. To zaniżone poczucie wartości, którego rozpaczliwie bronią budując swój wizerunek. To poczucie zagubienia, kiedy jest się dorosłym facetem, a wszystkie twoje poglądy są ściśle zależne od opinii innych ludzi. Te skoki samopoczucia, których doświadczają na skutek usłyszenia przypadkowej krytyki czy pochwały. Jeśli pomimo tych wewnętrznych tragedii ich życie jakoś brnie do przodu, bardzo ciężko jest im poprawnie zdiagnozować swój problem. Dlatego jeśli jesteś w związku z takim facetem i dał Ci w życiu chociaż odrobinę szczęścia, zrewanżuj się poprzez delikatne uświadomienie mu problemu, a nie porzucaj go w obopólnym poczuciu krzywdy przy okazji jakiejś przypadkowej kłótni czy sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Projektutopia...teoretycznie można wszystko, ale ja widziałam i słyszałam narcyza w akcji w stosunku do mojej córki. Pan Idealny, Wszystkowiedzący, Najmądrzejszy na świecie, traktujący swoją kobietę gorzej jak psa. Jak zreformować kogoś, kto uważa się za Chodzacą Doskonałość?? To jest tak, jak z uzależnionym od czegokolwiek. By wyszedł z uzależnienia, musi najpierw przyznać, że jest uzależniony, i że ma problem. ZADEN narcyz nie przyzna się do jakiejkolwiek niedoskonałości, niewiedzy czy ułomności. Paragraf 22.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Projektutopia, skoro zdiagnozowałeś to u siebie, to najlepiej nie zawracaj teraz żadnej kobiecie gitary tylko otocz się książkami, artykułami, publikacjami naukowymi i zapisz na psychoterapię, a najlepiej grupową. Jak odnajdziesz już samego siebie, odpowiesz sobie na pytanie "kim jestem", zrozumiesz prawdziwe znaczenie i wagę najważniejszych pojęć (miłość, szacunek, wsparcie, odpowiedzialność, zaangażowanie, bezinteresowność, uczciwość), to wtedy spróbuj przełożyć to na praktykę w nowym związku. Napraw samego siebie i zacznij swoje życie od zera albo pogódź się z dotkliwą samotnością przetykaną tymczasowymi pseudozwiązkami i przygodnym seksem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jednostka ukierunkowana wyłącznie na siebie samego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I właśnie kolejny narcyz nam udowodnił własną niereformowalność, bezgraniczny egoizm, wyrachowanie i płytkość emocjonalną. "Współczuję straconego czasu i kapitału uczuć bezpowrotnie wrzuconego w osobę, która z Waszych opisów nie była tego warta". Dopiero drugie zdanie, a już kontekst biznesowy (stracony czas, kapitał uczuć, osoba warta lub nie warta). A reszta standard, czyli przerzucanie odpowiedzialności za własne problemy, granie poczuciem winy, manipulacja, brak autorefleksji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Projektutopia
gość wczoraj absolutnie nie radzę by twoja córka marnowała życia na "zbawianie" tego człowieka. Porozmawiać, podesłać parę mądrych książek, artykułów, popytać znajomych czy nie znają dobrego psychoterapeuty. Jeśli on nie wykaże woli i zainteresowania, baj baj. Odniosłem wrażenie że niektóre osoby wypowiadające się w tym wątku mogły nie zwrócić uwagi swojemu partnerowi co jest sednem jego problemów, a może się mylę. Nie ma przypadków czarno-białych, jeśli on ma np. tylko lekkie skłonności narcystyczne, może jest nadzieja, że da sobie przemówić do rozumu. gość wczoraj Dziękuję za cenne rady, część z nich powoli wprowadzam do swojego życia, chociaż nie jest lekko. Widzę, że dość dokładnie znasz profil osoby z narcystycznymi zaburzeniami osobowości, może opiszesz nam przypadek swojego partnera? gość dziś Nie rozumiem z której linijki wnioskujesz niereformowalność. Uważam że za niepowodzenie każdego związku w różnym stopniu odpowiadają zawsze obydwie osoby. Zgodzisz się ze mną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Projektutopia Witam Pozwól, ze się odniosę to tego co napisałeś. Mianowicie, ze za rozpad związku odpowiadają dwie strony. Nie wiem, czy w związku z osoba narcystyczną ta teoria ma rację bytu. Jeśli czytałeś wszystko, to również moje wpisy jako "M". Mężczyzna, z którym byłam nie widział winy w sobie całkowicie, a na moje próby zwrócenia mu uwagi, iż jego słowa, czyny mnie ranią wpadał w furię. Nie byłam w stanie go uspokoić. Dopiero, gdy go przeprosiłam w miarę się uspokajał. Zostawił mnie, ponieważ wyszłam z imprezy do chorej matki. Doskonale wiedział jaką mam sytuacje i mówił, ze wszystko rozumie. Dla niego najważniejsza była impreza i nic poza tym. Dorosły mężczyzna na drugi dzień wysyła mi smsa, ze to koniec, bo go upokorzyłam i obraziłam jego znajomych swoim wyjściem. Nie uwazam, ze straciłam swój czas i energie na bycie z nim, ponieważ, jakkolwiek to banalnie brzmi, były też piękne chwile i będę je pamiętać. Nie zmienia to faktu, ze facet wykończył mnie emocjonalnie. Na poczatku związku bombardował czułymi smsami, a potem potrafił nie odzywać się kilka dni....powód, ponieważ jego zdaniem nie tak zadałam pytanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podbijam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×