Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

glupio zabrzmialo ztym ciulstwem. To chodzi o moj maly przenosny komputer NA ktorym nie umiem pisac I przez to czasem brzmie jak kompletna analfabetka. A przeciez taka kompletna to ja juz nie jestem. Choc jesli chodzi o najnowsza technologie to duzo mi nie brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
Ewa w Raju Masz rację każdy a nas na tym skorzysta. Doświadczenie jest najlepszą nauką,jeżeli wyciąga się wnioski i potrafi z tego doświadczenia zrobić pożytek. yeez Masz rację od dzieciństwa powtarzam taki schemat, że niby prawda jest "taka" a fakty temu przeczą..ciągle zagubienie, wątpliwości. Zauważyłam też, że łatwo mi "podciąć skrzydła"... Tylko co z tego, że to niby zauważyłam, co mam z tym dalej zrobić??? wiem a jednak kiedyś gdzieś usłyszałam, albo przeczytałam, że lepsze piekło nam znane, niż niebo nieznane.. chyba coś w tym jest bo tylu ludzi powtarza ten schemat. na pewno nie bez znaczenia jest niska samoocena siebie...brałam kiedyś udział w szkoleniu, gdzie była mowa na ten temat. Wałkowaliśmy go długo, ćwiczyliśmy, potem rozmawialiśmy kolejne kilka dni jak idzie nam wdrażanie tego w życie. Byłam w szoku jak to działa, jak pomaga i jak lżej jest żyć szanując siebie. Oczywiście, żeby tak było zawsze takie szkolenie potrzebne by było co pół roku, ale właśnie dzięki Tobie przypomniało mi się i znów postaram się do tego wrócić... Pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekfencja ❤️ mnie tez troche zabralo czasu zanim sie nauczylam pisac na tej cholernej klawiaturze a i tak jescze byki sadze :) podoba mi sie ... tymciulstwo :))) Dumna Mamusia Tylko co z tego, że to niby zauważyłam, co mam z tym dalej zrobić??? hmm a co chcesz z tym zrobic ? co robisz gdy cie cos nie pasuje ? gdy czegos nie chcesz ? hdy cos cie uwiera? rani ? ja odrzucam , zmieniam mimo ze czuje poczatkowo lek to zmieniam ... bo nie ma innej drogi. obecnie , ze tak sie wyraze dzialasz instyktownie wlasnie pod schemat , ktory masz wdrukowany, rozpoznajsz go intuicyjnie i dawaj wchodzisz cala w znany uklad i schemat np. z facetem. skoro juz wiesz i znasz opisz ten pierwszy schemat , kogo dotyczyl, co cie w nim ranilo, odrzucalo a zarazem pociagalo, jakiewzbudzal w tobie emocje,.... wszystko co tylko pamietasz. poczytaj to. pomysl jaki bys chciala zwiazek, jaki facet ma byc jak chcesz by cie traktowal, czy posuje ci bycie trzecia ? i powiedz sobie, ze juz nigdy ale to nigdy nie wladujesz sie w taki uklad. zanim wejdziesz w kolejny zwiazek zrobisz to z rozumem :) , sprawdzisz, poczekasz, przeanalizujesz, wybadasz i dopiero pozwolisz dopuscic uczucia, gdy bedziesz miala pewnosc, ze to zupenie niep rzypomina schematu. i tak ze wszystkim co cie w zyciu uwiera.... bo zapewne sa i inne blokady i schematy, ktore wplywaja na twoje wybory zyciowe latwo ci podciac skrzydla ... bo uzalezniasz swoja wartosc od OCENY INNYCH. pamietam, ze bylas na terapi - pracowalas nad tym tematem ? napisz ew. cos wiecej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie wrociłam z pogrzebu. Zmarła 38-letnia kobieta. Przez kilka lat mieszkała ze mną płot w płot. Potem się wyprowadziła do swojego nowo wybudowanego domu. Jej mąż - agresywny, mający problem z alkoholem. Przez pewnie z 10 lat pracowal za granicą. Syn 18-letni, też z problemami i córka 16-latka. Ponad 2 miesiące temu zaginęła, w drodze do domu mamy. Po 3 dniach mąż i syn znależli jej samochód z listem pożegnalnym. Jej cialo znależli pewnie z 10 dni temu. Dowiedziałam się, że miała depresję. I pewnie mnóstwo problemów w domu. Nasze córki chodziły do jednej klasy. Od kilku lat jej corka - raz ubrana jak kurewka, raz schowana za włosami, - tak jakoś przemykała. Syn, miły i raczej nieagresywny, ale problemy z alkoholem i trochę z narkotykami. Po dzieciach szczegolnie widać, kiedy żle dzieje się w domu. A ona? Wypilyśmy niejedna kawę, ale jakaś taka dzika i zamknięta zawsze była, i bardzo nerwowa, przez ostatnie lata przerażliwie chuda. Proponowałam jej Al-Anon, tak delikatnie. Dzisiaj widzę - za delikatnie. Ksiądz powiedzial w kościele, że nie umiała pokazać, jak bardzo potrzebowała pomocy. I że nie umieliśmy jej pomóc. Bardzo mądre słowa, bo zdejmujące przytłaczające poczucie winy. W kościele i na pogrzebie nie było jej syna. Nie radzi sobie z tym. Boję się, że to może być zmarnowane życie. W kościele i na pogrzebie jej matka z rodziną z jednej strony, a mąż i córka z dziadkami z drugiej. Straszny konflikt. Trudno mi poradzić sobie z tą sytuacją. Taka niepotrzebna śmierć. Nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, co ta matka zrobiła swoim dzieciom? W jakim stanie musiała być, by zimą utonąć, by zostawić swoje dzieci. Moja koleżanka była u nich po jej zaginięciu (bo była krawcową) i jej mąż mówił, że ona zabiła się przez dzieci. Że nie powinien tak mówić, ale .... Jak ojciec może obarczać winą swoje dzieci? Ja pierdolę. Po wielu ustawieniach Hellingera wiem, jaki tragiczny wpływ będzie to miało na ich życie, może także na życie następnych pokoleń. Zaofiarowałam mężowi i matce zmarłej swoją pomoc ( z racji wykonywanego zawodu). Zastanawiam się, w jaki sposób mogłabym pomóc synowi, on wyrażnie sobie nie radzi. Najlepiej byłoby zaciągnąć go do psychologa. Nie pierwszego z brzegu.Ale jak to zrobić? Jej nikt nie pomógł, bo nie umiała poprosić o pomoc. Co będzie z tymi dziećmi? Nie wiem, co mam zrobić? Może coś poradzicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renia to wielka tragedia, rozumiem ze wspolczujesz i co przezywasz ale moze napisze jedno zdanie tak do WSZYSTKICH ... kazdy jest odpowiedzilany przede wszystkim za siebie, nie masz wplywu na wybory innych ludzi, nie masz wplywu na ich decyzje. Mozesz spytac, mozesz podsunąc pomysl z psychologiem ale to wszystko co mozesz.mozesz spytac - czy moge ci jakos pomoc ? to są dorosli ludzie maja swoj rozum, wiedza lub nie wiedza co robia, ale nie mozesz wiecej niz mozesz. nie bierz cudzej odpowiedzialnosci na siebie, nie rob tego bo bedzie cofka :( wspolodczuwanie, emaptia to wiekla sprawa ale w granicach. walka o innych nic nie da gdy oni tego nie chca, nie czuja ....wiesz o tym prawda? odzywa sie dawny schemat by rzucac sie z pomoca . trzymaj sie cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yezz 😍 Tak, w teorii to tak właśnie wygląda. Ale trudno o dystans, gdy takie rzeczy dzieją się blisko nas. Tak wiele nas łączyło, oba małżeństwa toksyczne. Ja sobie poradziłam, moja rodzina jest coraz zdrowsza. A ona sobie nie poradziła. Jej rodzina jest w rozsypce. Boję się, że syn czy córka powtórzą los matki. Ja właśnie zachowywałam dystans, zaofiarowałam pomoc. I taka niepotrzebna śmierć. A przecież mam wiedzę, wiem, że mogę tym dzieciom pomóc skutecznie np. załatwić im ustawienia Hellingera. Taki smutny dzień. Bezradność. To jest smutne. Poczekam, może będą potrzebować mojej zawodowej pomocy. Wtedy spróbuję coś przemycić. Możemy tylko tyle, ile możemy. Szkoda.Wiem, wypracuję sobie dystans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renia nikt nie zostanie chirurgiem teortycznie tak jak nie nauczysz sie teortycznie prowadzic samochod wszystko w naszym zyciu wymaga praktyki i zycie daje nam lekcje bysmy je odrabiali i uczyli sie zazwyczaj wlasnie te bardziej praktyczne sprawy są zrozumiale, ze wymagaja praktyki a te duchowe i dotyczące naszego wnetrza traktowane po maciszemu czas by sie za to zabrac jest w kazdej sek. zycia tym wlasciwym nie pozwol bys stracila to co obie juz wywalczylas .zdrowy dystans to dbanie o siebie i nie wyklucza realnej pomocy, gdy ktos tego potrzebuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa 😍 Ciekawą rzecz napisałaś. Że ona swoim odejściem może zrobiła najlepszą rzecz. Nie pomyślałam o tym w ten sposób. Może i tak. Ale jest zagrożenie dla dzieci do pójścia jej śladem (tak twierdzi Hellinger). Albo szansa dla nich (dość ryzykowna). On, czyli mąż jest oczywiście stracony. I kij z nim. życie pokaże, co się wydarzy. Jej syn był dzień przed pogrzebem na 18-ce koleżanki. A po południu w dniu pogrzebu moja córka zobaczyła go na dworcu kolejowym z deskorolką, gdy wsiadał do pociągu. Ucieczka przed kim, czym? Czas pokaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie sie zas wydawalo, ze skoro wkrotce sie wyprowadze to juz koniec moich stresow i awantur w domu. Niestety, mylilam sie i to bardzo... Rzecz bowiem z osobnikiem psychicznie zaburzonym do tego stopnia, iz uwaza ze ma powod do awantur bo wyprowadzajac sie i skladajac o separacje zrobilam z niego idiote przed ludzmi. Kazdy wierzy w to w co chce - i dobrze. Ale niech nie zatruwa tym zycia innym. Chce wierzyc w moje widzimisie - OK, ma prawo. Mnie to g*wno obchodzi. Ale awantury to jest przemoc. Grozby karalne, wyzwiska... Jak za dawnych, "dobrych" czasow. Po mnie to splywa bo wiem ze juz niedlugo stad odejde i bede miec wreszcie swoj kat i upragniony spokoj, ale to ma bardzo negatywny wplyw na mojego chorego syna. I potem ja musze sie borykac z konsekwencjami. Ledwie go jakos uspokoje - w domu awantura, zla atmosfera - i on nowa to samo. Trudno mi nad nim panowac gdy jest zestresowany, bywa agresywny, destruktywny. Dom w ktorym mieszkamy nie jest dobrym miejscem dla niego... Ale liczylam na to, ze jakos uda nam sie w miare spokojnie przetrwac do wyprowadzki, kluczowe sprawy byly uzgodnione a poza tym niefajnie miec w perspektywie ucieczke w pospiechu, zabierajac najpotrzebniejsze rzeczy... Chcialam sie wyprowadzic na spokojnie, zabrac co moje - przeciez, do cholery, rozmawialismy o tym i mialo byc bez ekscesow. Zreszta skoro wyjasnilismy sobie to i owo - to i powodu do stresu mniej. Tyle, ze sprawa z czlowiekiem zaburzonym psychicznie, negujacym to zaburzenie i uwazajacym ze jest w porzadku. Ze to ja odchodze bo mi cos odbilo, sprzedalam dzialke i mam pieniadze to chce swiat zawojowac. Nie dostrzega i nie dostrzeze (ale mnie na tym nie zalezy, niech sobie mysli co chce) ze to jego zachowanie przyczynilo sie do mojej decyzji. I jesli nie awantury to jakies nieuzasadnione pretensje i kompletna niezdolnosc do zycia w zwiazku. Mnie zalezy tylko i wylacznie na spokoju a co sobie ktos mysli czy mowi - to mam w doopie. A dopiero przyjechalam z dwutygodniowego pobytu w Polsce, gdzie mialam spokoj; z synem zero problemow a jesli to malo znaczace. On jest chory i moze miec gorsze czy lepsze dni ale jesli nie jest to uciazliwe to OK, jakos sobie radze i coraz lepiej nawet jezeli nie ma stresora. Szlag mnie trafia kiedy pomysle ze jutro u nas dzien wolny. We wtorek mam sie dopiero widziec z agentem, chcialam mu zasugerowac ze do czasu sfinalizowania kontraktu ja bym wynajela ten dom i placila czynsz wlascicielom. To jest 500 euro miesiecznie a nasz spokoj jest wiecej wart. A co bedzie jutro nie wiem i martwic sie nie zamierzam. Na razie. Zgloszenie awantury na policji biore pod uwage ale zastanawiam sie czy to wogole ma sens, czy nie lepiej po prostu wyprowadzic sie bo policja czy jakakolwiek inna instytucja nie zagwarantuje mi spokoju. Zglaszalam juz w niejednym miejscu i jakos niewiele to dalo. Tu trzeba odciecia sie na dobre. Separacja czy jakakolwiek sprawa w sadzie z orzekaniem o winie (przemoc domowa) niczego dla mnie nie wywalczy procz pieniedzy i lazenia po sadach, chce tego uniknac jesli moge. Dokumenty juz sa u prawnikow i cos sie to wlecze (co tutaj jest calkiem normalne, im sie nie spieszy szczegolnie, ze widza ze jest obopolna ugoda); nie sadze zeby sama separacja cos zmienila dopoki bede tu mieszkac. Jak mu odwali to zrobi awanture bez wzgledu na cokolwiek - czy bedzie separacja czy nie. Bo on jest w swoim domu i mu wolno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczęśliwa sama silna kobieta
Witam kochane!!! Nie zaglądałam dawno, miło czytać że dajecie radę:-) Ja też, zważywszy na okoliczności daję sobie radę całkiem nieźle. Myślałam że się rozwiodę i będzie spokój, no ale pomyliłam się. M oskarżył mnie o naruszenie jego dóbr osobistych tym że w pozwie rozwodowym napisałam że się nade mną znęcał... 11 maja pierwsza rozprawa. Oczywiście opowiada wszędzie i w pismach do sądu że on był najwspanialszym, najcudowniejszym mężem pod słońcem, wspierał mnie zawsze gorąco, choć widział że z niczym sobie rady nie daję.... A ja muszę tych bzdur wysłuchiwać i czytać 12 stronicowe pisma pełne bredni.... W głowie mi się nie mieści, że można być takim zapatrzonym w siebie i tak pewnym tego że cokolwiek się powie, mimo dowodów że to kłamstwo to i tak ludzie uwierzą jemu. Do tego opowiada że ja jestem prosta dziewczyna ze wsi i mnie zdmuchnie jednym pierdnięciem... Z tą rozprawą to daję sobie radę, mam super prawniczki, świadków i przede wszystkim ja nie kłamię. Z uczuciami czasem sobie poradzić nie mogę. Chciałabym się z tego otrząsnąć jak z koszmaru, chciałabym żeby to był tylko koszmar który minął. Ogarnia mnie uczucie obrzydzenia do niego ale i do samej siebie. Że w tym tkwiłam, że znosiłam to 4 lata, że byłam tak zapatrzona w niego że aż zrobiłam sobie samej takie ogromne świństwo i krzywdę. Nie chcę już o nim myśleć, mówić, pisać, słuchać, po prostu nie chcę zmarnować na niego ani sekundy swego życia więcej, a on mi przysyła te kilkunasto stronicowe pisma z pierdami które muszę czytać. Chciałabym ułożyć sobie życie na nowo, ale jak ja mam kogoś obarczyć tym psycholem, jak ja temu nowemu powiem przez co przeszłam, dlaczego jestem rozwiedziona. Nie wyobrażam sobie tego, chyba bym się ze wstydu pod ziemię zapadła. A jeszcze do tego boję się jak ten psychol się dowie że kogoś mam, jestem pewna że zrobi wszystko by mi nowy związek rozwalić. Wesprzyjcie mnie proszę, pocieszcie, powiedzcie że takie uczucia są normalne, że to przejdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\szczesliwa sama - jeszcze pelno emocji w twoich wypowiedziach i w stosunku do calej tej sytuacji, ale to minie. Nie musisz czytac jego pism, po co sie stresowac. Wiesz swoje a od czytania i odpowiedzi jest prawniczka. Po to ja wynajelas i za to jej placisz. Ty nie funduj sobie zadnych dodatkowych stresow. Dobrze wiesz w glebi duszy dlaczego on tak mowi i czyni. Nie moze zniesc "porazki" jaka w jego mniemaniu jest rozwod. Taki osobnik nie przyjmie ani grama swojej odpowiedzialnosci za rozpad zwiazku (przemoc jest wystarczajacym powodem i nie ma zadnego, ale to absolutnie zadnego usprawiedliwienia!), on tego nie postrzega w normalnych kategoriach i lepiej nie staraj sie tego zrozumiec. Tacy ludzie mysla inaczej. Przyjmij to za pewnik. Po co sie martwisz na zapas, jeszcze jeden zwiazek sie nie zakonczyl - nie mysl o nastepnym. Jak bedziesz na niego gotowa - to przyjdzie. Na razie przetrwaj rozwod, zacznij zyc dla siebie, naciesz sie prywatnoscia i spokojem. I w sumue po co mialabys komus opowiadac o swoim bylym malzenstwie - to sprawa miedzy Toba i twoim mezem. Nie wyglada najlepiej gdy poznajesz kogos a ten ktos zaczyna nadawac na eks partnera/ke. Z czasem emocje opadna i przestaniesz wspominac, oczyscisz sie, otworzysz na nowe mozliwosci. czego z calego serca Ci zycze ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczęśliwa sama silna kobieta
Dziękuję Ci za odpowiedź:-) Faktycznie moja prawniczka mi ciągle powtarza żebym się nie przejmowała, że pisma mam tylko przeczytać żebym wiedziała o co chodzi ale że mam temu czasu nie poświęcać bo nie ma po co... Ja już jestem po rozwodzie od listopada. Do rozwodu miałam niestety inną prawniczkę, chciałam z orzekaniem o winie, ale mnie od tego odwiodła, bo to się będzie ciągnąć i ciągnąć... cwaniara wzięła 2 tyś praktycznie za nic, napisała pozew na pół strony, na moje pytania odpowiadała tak aby, kurde a ja i tak muszę się z idiotą szarpać dalej. Ja wcześniej nie miałam żadnego kontaktu z prawnikami to nie miałam porównania. Masz rację, z jednej strony nie muszę opowiadać o rozwodzie kolejnemu, ale stawiając się na jego miejscu ja chciałabym wiedzieć... tak myślę... a może bym nie chciała...hmmmm. Jestem sama od 8 miesięcy, dobrze mi z tym, jednak nie ukrywam że zawsze sama być nie chcę. Mam 28 lat i mimo tego że chciałabym mieć kogoś, w ogóle ciężko mi to nawet sobie wyobrazić, to takie nierealne, tak jakby mnie to już miało nie spotkać nigdy, takie moje przekonanie że skoro jestem rozwiedziona to pod jakimś względem gorsza??? ... Zaplątałam, ale mam nadzieję że zrozumiecie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mloda jestes, masz czas, nie spiesz sie. Jeszcze setki mezczyzn poznasz i wybierzesz tego wlasciwego. Tylko odczekaj i wylecz sie z toksyn, ktorymi jestes zatruta. U mnie jest zas wrecz przeciwnie, jestem w trakcie zalatwiania separacji (chodzi glownie o rozdzielnosc majatkowa) i marze o tym zeby byc samej (pomijajac juz fakt, ze jestem troche od Ciebie starsza i moze nie potrzeba mi az tak bardzo partnera jak osobie mlodej), i to na dobre. A co bedzie to bedzie i za wczesnie o tym mowic, zarzekac sie czy planowac. Wiem jedno - moje doswiadczenie nauczylo mnie wielkiej ostroznosci i nieufnosci, co raczej poczytuje sobie za zalete w mojej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana Oneill🌼 Pozdrawiam Cie serdecznie.Napisz cos wiecej jak bylo w Polsce, co robilas, co ciekawego widzialas?Odpoczelas?no i dokladnie kiedy sie wyprowadzasz? Silna🌼 Pozdrawiam.Troche sie zdenerwowalam czytajac Twojego posta...jestes taka fajna babka, moge sie z Toba zalozyc,ze bedziesz miala normalnego partnera i bedziesz sie smiala z glupka,co Cie straszy,ze moze zdmuchnac jednym pierdnieciem...he,he.Nie jestes w zaden sposob gorsza, dlatego,ze sie rozwiodlas,nawet tak nie mysl,to co sie stalo nie jest Twoja wina,nie mozesz wziac odpowiedzialnosci za zaburzonego doopka...Swiat stoi przed Toba otworem, jeszcze masz do przezycia miliony fajnych i milych momentow, po prostu daj sobie czas, tak jak pisze Oneill, milosc przyjdzie,jak bedziesz gotowa... U mnie juz znacznie lepiej...zaczynam dostrzegac wiele ciekawych rzeczy naokolo, przyjechala moja mama na 2 tygodnie z Polski,wiec siedzimy w ogrodzie, gramy w karty,a szczesliwy pies kopie dziury w moim trawniku... No, w zasadzie jest ok,tylko czasem pojawia sie jeszcze poczucie takiej pustki, no i jak ide gdzies gdzie jest duzo ludzi( ostatnio duzo zwiedzalismy z mama) to przychodzi uczucie takiego smutku i chec ucieczki....ale na chwile, w zasadzie potrafie sie komunikowac sama ze soba i kierowac mysli na inne tory. Buziaki Dziewczyny i piszcie, prosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszujaca - bylo spokojnie, odpoczelam, natchnelam sie inspiracja i szlag wszystko trafil po przyjezdzie. Ale co sie odwlecze to nie uciecze... Pisalam powyzej - mialam jazdy wczoraj, dzis u nas dzien wolny wiec wiele nie zdzialam ale jutro postaram sie cos konkretnego juz zrobic. Mam nadzieje ze nie bede miala zadnych nieprzewidzianych trudnosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję .że jesteście
polecam wam fajna książkę o związkach , Beata Pawlikowska- w dżungli miłości.Praktycznie połknęłam ja jednym tchem.Dużo piszę o pozytywach samotności , o odnajdywaniu siebie.Sporo jest o alkoholikach ,dda.Dużo mądrych , praktycznych rad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem a jednak
Witam Was Panie.Zakonczyłam ten związek,i teraz walcze aby nie wrócic,zeby zrozumiec,że zycie bez niego moze byc piękne.Na razie jest nijak,nerwowo.Moze spodziewałam sie ze on zawalczy,a on jak zwykle obarczył winą mnie i stwierdził że to koniec.Zostałam w wielkim poczuciu winy,ze swiadomoscią ze sie do niczego nie nadaję.Juz teraz wiem,że ja wyobraziłam sobie jak mogłoby wyglądac nasze zycie,ale to tylko wyobrazenia.Jest mi cięzko bo wiem ze nie było innego wyjscia,wiem,ze musze przezyc te smutne chwile,ale za bardzo nie wiem jak.Mimo wszystko liczyłam ze on chociaz troche zawalczy,taka ze mnie naiwniara.Ale rozum podpowiada mi ze to rozstanie musiało nastąpic,bo nie było juz czego ratowac.4 lata poszly na marne.Czuję sie nijak,pusta i wypluta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Szczesliwa Kobieta - Amerykanie mowia: "one day at a time", czyli: "jeden dzien w jednym czasie". A wiec mysl i dzialaj tylko na dzisiaj, nie mysl co bedzie jutro czy pozniej; nie rozwijaj fabuly co to bedzie jak poznasz kogos innego, co mu powiesz, itd. Przeczytaj zupelnie na zimno te kilkanascie stron jego falszywych wypocin, wez to tylko do swojej wiadomosci, staraj sie patrzec na wszystko jakby troche z boku, niezaleznie, tak jakby to nie Ciebie to dotyczylo. Nie angazuj emocji. Porownaj sie z rozbitkiem na tratwie gdzies na oceanie. Jak bedziesz sie rzucac, trzepotac, wariowac, to mozesz nie doplynac do brzegu pieknej wyspy. Tylko spokoj moze nas uratowac - stare przyslowie. Ciesz sie, ze sie uwolnilas od kogos, kto nie potrafi zyc w zwiazku. Dlaczego masz byc gorsza, bo rozwiedziona, skoro to nie z Twojej winy wszystko poszlo? Powodzenia! Idz na tance, zobaczysz, ze swiat jest piekny. A temu nastepnemu powiesz, ze mialas meza swira, z ktorym sie nie dalo zyc. I to wszystko i nie masz sie czego wstydzic. Ten nowy bedzie sie cieszyc, ze chcesz z nim byc i on swira nie ma. Ha ha ha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
Ewa w Raju - dziękuję za ten tekst, uświadomił mi, jak mało było we mnie radości. Czas to zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
yeez Jak mi coś nie pasuje, boli mnie to dużo o tym myślę, staram się coś z tym zrobić, zmienić...nie zawsze jednak jak pokazuje doświadczenie potrafiłam mądrze wyjść z sytuacji.. A co mozna zrobić z czymś co było np. dzieciństwo..tylko pogodzić się z tym.. Nic przecież już nie zmienię... Wiesz co mnie przeraża w życiu...to, że niby kobieta wie czego chce, wie jak chce być traktowana, marzy o szczęśliwej rodzinie a potem i tak wybiera właśnie...znany schemat. Bo inaczej nie potrafi żyć, bo takie"idealne" życie ją nudzi, peszy, irytuje itd Podobnie jak np marzymy o wolnym dniu a potem kiedy przychodzi ta wolna niedziela, większość z nas nie wie co zrobić z wolnym czasem, jak się zachować, jak funkcjonować itd Nie wiem czy ktoś to zrozumie, co chcę napisać, ale trudno uczucia ubrać w słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
z dnia na dzień jestem coraz bardziej pewna naszego rozstania. chciałam spędzić w te majowe święta z NIm jakiś dzień, oczywiście tradycyjnie spędziliśmy wieczór i noc.. Nie ukrywałam, że jestem wściekła, usłyszałam tylko...że jemu też jest ciężko:) Tak faktycznie jest, wierzę w to, bo poplątał sobie życie niesamowicie,nie ma planu co dalej i ucieka w pracę..udaje, że żyje. Chcę odejść z dwóch powodów: - bo jest idealny jako kochanek, ale jako partner coraz mniej mi odpowiada - przeraża mnie jego poplątane życie,nie chce w nim uczestniczyć I tu myślę, ze może jednak będą zemnie "ludzie", bo wczesniej jak ktoś miał kłopoty, zaraz mu pomagałam. Uczucie bycia potrzebną dawało mi siłę dalej udawać, że żyję. Dziś już ta potrzeba maleje.To chyba dobrze co dziewczyny? A może nich będzie moim kochankiem tylko? wtedy miała bym gdzieś jego postępowanie, tylko czy tak będę potrafić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
Mam jeszcze do Was pytanie.. Czy uważacie, że nastolatka(15lat), która zajmuje się tylko nauką oznacza, że coś z Nią złego się dzieje?? Czasami ewentualnie zrobi coś w domu np. upiecze wyśmienity sernik,posprząta, włączy pranie itd. Jest zapisana na kilka kółek, bierze udział w przeróżnych konkursach. Bardzo dobrze się uczy... Nie mało leżanek tzn nie odwiedzają jej w domu, Ona raczej też nie wychodzi do nikogo, nie dzwoni... Nie je mięsa, jest szczupła, często np. babcie mówią, "jaka ty chuda zjedz kotlecika". To ją bardzo boli i chyba z tego powodu unika wizyt gdziekolwiek Unika rozmów z rodzicami, zawsze zbywa ich, ze niema czasu, uczy się itd. Nawet w niedzielę od rana jest na nogach, potrafi iść na 7 do kościoła apotem nauka, nauka, nauka... Jej rodzice są razem, bo są... z wielu różnych powodów, każdy ma jakieś swoje by tkwić w tym związku, w którym nie ma uczuć, wsparcia i wyrozumiałości ... W domu jest spokój niema kłótni. Co o tym myślicie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mamusiu - ta nastolatka ucieka przed rzeczywistoscia i konfrontacja z nim, bo sie jej obawia. Wcale sie nie dziwie skoro w domu taka atmosfera panuje. Konsekwencja moze byc zamkniecie sie we wlasnym swiecie i lek przed otwarciem, ktory moze przeniesc w dorosle zycie, jesli ktos dla niej wazny nie zareaguje odpowiednio wczesnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
do poczytania : "Zdesperowana dziewczyna stoi na nadbrzezu i chce popelnic samobójstwo. Widzi to mlody marynarz, podchodzi do niej i mówi: - Nie rób tego! Zabiore cie na poklad naszego statku, ukryje, przemyce do Ameryki i zaczniesz nowe zycie. Przez caly rejs bede cie karmil, bede ci dawal radosc, a ty bedziesz mnie dawac radosc. Jeszcze nie wszystko stracone... Dziewczyna, jeszcze pochlipujaca z cicha, postanowila dac sobie jeszcze jedna szanse i poszla z nim na statek. Jak obiecywal tak zrobil - ukryl ja pod pokladem, raz na jakis czas podrzucal jej kanapke, jakis owoc lub cos do picia, a cale noce spedzali na milosnych igraszkach. Sielanke przerwal kapitan, który pewnego dnia odkryl kryjówke dziewczyny. - Co tu robisz? - zapytal surowo. - Mam uklad z jednym z marynarzy. Zabral mnie do Ameryki, karmi mnie, a ja mu pozwalam robic ze mna, co chce. Mam nadzieje, ze kapitan go nie ukarze? - Nie - odpowiedzial kapitan. - Chcialbym jednak, zebys wiedziala, ze jestes na pokladzie promu Wolin - Swinoujscie - Wolin. " "Nasi wybawcy często obiecują nam podróż na wyspy szczęścia, karmia nas iluzją i obietnicami, a w rzeczywistości wciąz wożą na promie Swinoujście -Wolin... Nie zauważamy że Wybawca nie zjawia się po to żeby nam pomóc, a dlatego że to my jestesmy mu do czegoś potrzebni..A my lubimy iluzję... " pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
Eric Berne, twórca Analizy Transakcyjnej, twierdzi, że „większość ludzi spędza całe życie w oczekiwaniu na Świętego Mikołaja lub któregoś z jego członków rodziny. Każdy z dorosłych wierzy w swoje własne wersje Świętego Mikołaja, na których buduje swoją opowieść życia, swój scenariusz tego, jak ma wyglądać jego życie. Wiara w Świętego Mikołaja w naszym dorosłym życiu jest oparta na iluzjach „gdyby tylko i „któregoś dnia. Cały aparat iluzji działa jak system magiczny obiecujący nagrodę, dobrą wypłatę, skarb i spełnienie. Iluzje pociągają bardziej niż rzeczywistość, powodują porzucanie tego, co jest na rzecz tego, co mogłoby być, choć jest najmniej prawdopodobne. Na rzecz spełnienia iluzji potrafimy długo trwać w oczekiwaniu, w bólu, w toksyczności bo za każdym oczekiwaniem stoi obietnica lepszego jutra i magicznej siły spełnienia. Więcej na temat wiary w iluzje: http://www.analizatransak...ekowska-2009/43

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I racja! Trzeba przestac warunkowac swoje szczescie "wtedy bede szczesliwa, gdy...", odraczac je i uzalezniac od czynnikow zewnetrznych. Trzeba przestac czekac i zaczac dzialac, bo wszystko jest w naszych rekach i to my mamy wszelkie potrzebne narzedzia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dumna mamusia
Ewa w Raju, oneill, gingerbread new Dziękuję dziewczyny za reakcję na moją prośbę... Czy są jakieś sposoby, żeby mieć pewność, ze coś się z Nią dzieje złego? Co byście kochane powiedziały jej rodzicom? Jak jej pomóc, jak reagować? Wiersz o dziewczynie i morzu mnie przeraził:( Proszę o więcej opini...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Mamusia - Opowiadanie o Helu i Swinoujsciu Cie przerazilo, a Twoja sytuacja Cie nie przeraza?? Przeciez to dokladnie to samo. I tak jest, ze Twojego (a wlasciwie nie Twojego) pana interesuje tylko jego interes, nie martwi sie co Ty czujesz, jak sie z tym wszystkim czujesz, ze jestes traktowana praktycznie podmiotowo, czyli wyspal sie i poszedl, no i dodatkowo wszystko w ukryciu, czyli klamstwie. Pamietaj, ze seks bez glebszych uczuc dziala na chwile, taka namiastka milosci, a wlasciwie brak milosci. I bardzo zle dziala na kobiete, dziala spustoszenia w jej psychice, wcale nie szczesliwa sytuacja. Ty sie martwisz o dziewczynke, a pierwsze to martw sie o siebie. Takich dziewczynek jest duzo na swiecie, nie zbawisz calego swiata i nie zbawisz wszystkich dzieci. Mozesz zaczac od siebie, od wyprostowania swoich spraw, od oczyszczenia swojego zycia z plew. Bo taki dochodzacy kochanek w jeden wieczor i jedna noc to niewiele Ci daje, raczej niespelnienie. Nie wierze w to, ze on nie zyje z zona, gdyby tak bylo, to ona by sie domyslila, ze on ma kochanke. On ma dodatkowa rozrywke w postaci Ciebie i to wszystko. Tracisz czas i meczysz sie w byle czym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×