Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość roororrr

Kogo byście ratowaly przy porodzie zagrozonym siebie czy dziecko???

Polecane posty

Truskawkowaaa - jak bym była brunetką,szatynką,rudą to też bym sobie nie wyobrażała takiej sytuacji ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja nie wiem, bo......
Wydaje mi się, że trudno odpowiedzieć na to pytanie jeśli nie ma się własnego dziecka. Ja dziecka nie mam, w ciąży nie jestem i po prostu nie potrafię sobie takiej sytuacji wyobrazić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z doswiadczenia mamy
mojej. po urodzeniu mnie chwyciła gronkowca. nie było pewne czy przeżyje bo jej koleżanka też wtedy rodziła i umarła. mama modliła sie, żeby jeśli ma umrzeć dziecko umarło razem z nią. nie chciała żeby mnie obca kobieta wychowywała. czy była wtedy egoistką- nie wiem. nie chciałabym podejmować takiej decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krynolog
Był kiedyś taki film pamiętam ale nie pamiętam tytułu i było w nim że kobieta podczas snów miała wizje jak stała z dzbanem w tłumie i rzymscy żołnierze prowadzili człowieka z krzyżem na plecach i w pewnym momencie ten człowiek upada wtedy jeden z żołnierzy podbiega do niej i krzyczy - czy chcesz iść za niego czy umrzesz za niego! A ona krzyczy ze strachu że nie i dzban upada na ziemie wtedy się budzi. Nie pamiętam całej fabuły tego filmu ale chodziło coś o dusze czy coś. .. . . . . No i na koniec leży na porodówce i rodzi ale niestety urodziła martwe dziecko lekarze próbowali reanimować ale rokowania nie były najlepsze. I wtedy ona znowu ma ten sam sen jak rzymski żołnierz krzyczy do niej "umrzesz za niego? Oddasz życie za jego życie?" ale ona nie wystraszyła otwiera oczy i mówi przed siebie "Tak!." W tym momencie dziecko ożyło ale jej serce zaczęło zwalniać i mimo pomocy ze strony lekarzy w końcu zatrzymało się. Nie pamiętam tytułu ale chciałbym jeszcze raz obejrzeć ten film.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze wybiore siebie
dla mnie ciaza jest zagrozeniem zycia, mialam duzo czasu zeby przemyslec ta kwestie i wiem ze wybralabym swoje zycie. nie mam dzieci i miec nie bede, oswoilam sie z ta mysla tak samo moj maz. on tez nie wyobraza sobie ze w sytuacji ja lub dziecko ratowalby dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłabym egoista ale wybrałabym by mnie i dziecka nie ratowano, chciałabym mieć je tam u siebie. Lecz sytuacja gdyby wymagałaby ze ja a lbo dziecko wybrałabym dziecko, partner bez zastanowienia ze mnie. bo dziecko nastepne moze byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sierżant Guś
Brawo poświęcenie swojego życia by ratować inne to największy z możliwych darów jaki człowiek może dać. A jak wy byście się czuły gdyby wybuchła wojna i wojsko zamiast was bronić i płacić krwią za waszą wolność po prostu dało nogę a tu zbliżały się chordy rusko - białoruskie z ptakami na wierzchu no co byście czuły, co byście mówiły: -Dlaczego ja? -A dlaczego nie..lepiej wy niż my

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może jestem jakiś inny ale nie rozumiem stwierdzenia, że dziecko można mieć jeszcze jedno. Ja mam syna. Gdyby w czasie porodu lekarz zapytał kogo ma ratować, wybrałbym jego. Partnera też można mieć innego prawda? Kiedy mały się urodził płakałem ze szczęścia. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katharsiis...
Krynolog-> chyba kojarzę fabułę tego filmu:) uwaga spoiler:) Chodziło o to, że zaczyna brakować dusz (takich do wstępowania w nowonarodzone dzieci), że to dziecko miało się już urodzić bez duszy i miał być koniec ludzkości... O czym oczywiście na porodówce nie wiedziano:P Więc w końcu kobieta oddając swoją duszę ocaliła nie tylko życie tego dziecka, ale i każde kolejne no i żyjących ludzi. Poza tym chyba ostatecznie ona też przeżyła:) Niestety, tytułu już nie pamiętam... Co do tematu - tak jak ktoś wcześniej powiedział cięzko jest przewidzieć co wybierzemy, gdy rzeczywiście każą nam wybierać. Chciałabym mieć siłę, by powiedzieć: dziecko, ale czy by mi się udało? tego nie wiem:( Jednak człowiek ma jakiś instynkt samozachowawczy, poza tym obecnie jestem zadowolona ze swojego życia:) To szlachetne ratować niewinnego, ale... Też trudne. Chciałabym natomiast, by mój partner wybrał mnie (może to głupio zabrzmi, ale tak podpowiada mi serce... że jeżeli naprawdę mnie kocha, to wybierze mnie)... Przynajmniej w tej chwili tak myślę. Ale zaznaczam,że studiuję, że nie mam dzieci, nie jestem zamężna i w najbliższym czasie nie zamierzam:) Natomiast podjęcie walki, branie udziału w wojnie (np. nie tylko chwytając za karabin, ale udzielając pierwszej pomocy) to już inna bajka. Tu wchodzą inne pobudki, jak chociażby patriotyzm i nie jest to tematem tejże dyskusji:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwolę sobie coś zacytować: Odgrywanie roli wspaniałomyślnego nadaje się w sam raz dla tych, którzy boją się przyjąć odpowiedzialność za własne życie. O ileż prościej jest wierzyć w swoją szlachetność niż stawiać czoło innym i walczyć o swoje prawa. Ja ratowałabym siebie. Dziecko mogę urodzić drugie, można adoptować - mi nic życia nie wróci, a dziecko by bez matko było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katharsiis...
A skąd ten cytat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdybym czekał na korytarzu i by wyszedł lekarz do mnie z takim pytaniem (bo powiedzmy moja kobieta by była nieprzytomna) to ratowałbym babę. Dzieci można narobić innym razem a poza tym zostać wdowcem z niemowlakiem to niezła czarna dupa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiem.....
z zasady nie lubię gdybać ale myślę że ratowałabym siebie ...dzieci można jeszcze mieć a ja mam tylko jedno życie sytuacja by inaczej wyglądała gdybym w momencie porodu wiedziała że jestem chora na nieuleczalną chorobę i nie zostało mi już za dużo czasu to wtedy wybrałabym dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katharsis: Demon i panna Prym by Coelho, niezbyt go lubię ale ten cytat mi się akurat podoba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do prallinki
Adaś, musisz bardzo "kochać" swoją kobietę, skoro tak mowisz :D Co z tego, że uratowałbyś dziecko, skoro wydałbyś wyrok na jego matkę ? Jak bys sie z tym czul ? Może to okrutne powiedziec, że dziecko można mieć jeszcze jedno i jeszcze jedno. Wiadomo, że mając juz dziecko kocha się je najbardziej na świecie. W tej chwili, mając 4 letnią coreczke, oddalabym wlasne zycie za nią. Ale takie dziecko, nienarodzone praktycznie jeszcze, na dodatek skazywac je na życie bez matki już od urodzenia.... Nie wiem. W takiej sytuacji chyba żadna decyzja nie jest lepsza. Ja jednak, gdybym była w takiej sytuacji i mąz mialby zadecydowac, to mam nadzieje, ze ratowałby mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem pod tym wzgledem egoistka- ratowalabym siebie. "Gdyby w czasie porodu lekarz zapytał kogo ma ratować, wybrałbym jego. Partnera też można mieć innego prawda?" Musze dzis zapytac meza co by zrobil by sie upewnic ze ma po kolei w glowie w przeciwienstwie do niektorych:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bez mrugnięcia okiem wybrałabym dziecko. Nie wybaczyłabym mojemu partnerowi jeśli podjąłby decyzję o tym bym żyła ja kosztem życia naszego dziecka. Czym, że jesteśmy żeby decydować o czyjejś śmierci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Bez mrugnięcia okiem wybrałabym dziecko. Nie wybaczyłabym mojemu partnerowi jeśli podjąłby decyzję o tym bym żyła ja kosztem życia naszego dziecka. Bez mrugnięcia okiem wybrałabym dziecko. Nie wybaczyłabym mojemu partnerowi jeśli podjąłby decyzję o tym bym żyła ja kosztem życia naszego dziecka. Czym, że jesteśmy żeby decydować o czyjejś śmierci? a dziecko by zylo kosztem twojego zycia, twoj partner zadecydowalby o twojej smierci by zylo dziecko, ale ty piszesz: "Czym, że jesteśmy żeby decydować o czyjejś śmierci? " No to ja nie wiem gdzie tu logika:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
oczywiście że siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikkor
siebie. zawsze można mieć jeszcze piątkę dzieci, jak nie swoich to adoptowanych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miloso
Siebie, bo jestem młoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Eweliny
Masz rację, tamta pieprzy głupoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz trzeba pomyśleć żeby zrozumieć. Nie wybaczyłabym partnerowi z tego względu że on również nie ma prawa decydować o niczyjej śmierci ani mojej ani dziecka. Powinnien oddać nasze życie w ręce Boga i lekarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trzeba wiec bylo uscislic swoja pierwsza wypowiedz, bo z niej wynika ze nie wybaczylabys tylko tego ze wybralby twoje zycie zamiast zycia dziecka. Nic nie napisalas o tym ze nie powinien w ogole podejmowac decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość deyrtu
siebie, bo takie dziecko to jeszcze nie do końca członek rodziny, a ja mam dużą rodzinę i zbyt wielki ból przy przeżyli. Poza tym wiem, że mój mąż by się nie pozbierał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie kobieta decyduje
w takich sytuacjach to nie kobiete pyta sie o zdanie...tylko rodzne gdyby ona była zdolna decydować to byłby czas na uratownie obojga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość deyrtu
to ja bym się nie musiała martwić bo po prostu mama by za wszelką cenę chciała mnie uratować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oczywiście,że siebie
Mojej cioci umarli synowie, mieli wadę serca, ma starszą od nich córkę i wnuczkę, którą kocha bardzo, jest szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×