Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lea99

Do samotnych - czy pogodzilyscie sie z tym, ze byc moze od konca zycia bedziecie

Polecane posty

Gość nieprawdziwy pseudonim
ok, zgadzam się. tylko związek to też umiejętność pójścia na kompromis, tzn. realizujemy własne pasje ale mamy też czas dla siebie. pasje masz normalne, tzn. nie jakieś ekstra dziwne i można je realizować zarówno razem jak i w pojedynkę. jakoś między słowami wyczuwam, że starasz się znaleźć partnerkę, która jest odbiciem Ciebie. A sprawa wygląda tak, że poglądy na kluczowe kwestie (np. rodzina, dzieci, religia) powinny być podobne, a drobnopstki mogą być różne. może masz za wysokie wymagania? A może z góry oceniasz ludzi bez dokładniejszego ich poznania? widzisz, stworzenie związku nie jest wcale proste ale w rezultacie warto zaryzykować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie..ile osób przeżywa to samo co wy? ja jestem jedną z nich..najgorsze że nie mam tu żadnych znajomych..z facetem się niedawno rozstałam i okazało się że moje życie jest puste i płytkie... nie umiem tego zmienić..nie mam mobilizacji..mam 26 lat a jestem postrzegana jak nastolatka (tak młodo wyglądam):)..zawsze widzę u siebie problem usprawiedliwiając i wybielając druga stronę.. Mój każdy wieczór jest taki sam..oglądanie telewizji i przytulenie się do poduszki..a mi jest tak cholernie trudno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z jednej strony dobrze, ze jest tyle osób co czuje to samo, z drugiej-przykre to ze nie potrafia sie odnależć, ja juz chyba sie poddalam, nie szukam, zarzucają mi że sie nie staram, ze odpuscilam, poprsotu nie widze sensu, zawsze jak wchodzialm w nowy zwiazek staralam sie i chyba sie wypalilam, nie mam ochoty na zaczynanie nowego......przykre to chyba, ale próby nieudane potrafia pozbyc motywacji.....tak sie czuje pusta, ze nic mi sie nie nalezy od swiata, ze mnie tyle omija...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
O, widzę, że nasz topik jednak nie umiera. Brygida, nie poddawaj się, za dużo masz do stracenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna78
Witam wszystkich Aha, aha, moja koleżanka jest w moim wieku, nadal dają jej 13lat:) Gdy wchodzi z dziećmi np. do autobusu jest odsądzana od wszelkiej czci i moralności, choć nosi na palcu obrączkę ;) A mnie dopadło jakieś przeziębienie, choć nie wiem czy to można tak nazwać? Okropny kaszel, bez gorączki, w suchym powietrzu np. komunikacji miejskiej przeżywam katusze..I znowu towarzystwo dookoła mnie patrzy podejrzliwie czy ja przypadkiem jakiejś ptasiej grypy tudzież gruźlicy nie rozpylam :D Brygida, nie ma się co poddawać czy popadać w oszałamiające nadzieje..chyba po prostu trzeba żyć, korzystając z różnych okazji by życie sobie urozmaicić ( tylko nie zrozumcie mnie źle), pozwolić sobie i na smutek, doły, i strać sie dostrzec trochę słońca. Ja wiem, że takie stoickie podejście do życia jest trudne.. ale jak się popadnie we wszechogarniający marazm i dół, to kto się nami zaopiekuje?jeśli my sami sobą się nie zaopiekujemy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Hej Jesienna ;), masz rację :) A co do przeziębienia - to może przez klimatyzację? W każdym razie duuużo zdrówka życzę. Jutro ruszam na łowy, święta tuż, tuż, a ja nie mam prezentów ani choinki :) A w ogóle, to zaraz lecę spać, cały tydzień miałam okropnie ciężki i dosłownie padam że zmęczenia. MIŁYCH SNÓW ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie , sledze ten topik od samego poczatku. Mysle, ze zawsze jest to slowo MOZE , bi nigdy nic nie wiadomo. Tak naprawde nie wiemy , czy bedziemy sami czy ni e, czy za rok , piec lat , czy 10 kogos nie poznamy. Najgorzej zal tych co sa sami i w dodatku ni emaja dzieci. A czas leci i potem jest tylko zal. Ja jestem sama , coz przezycia, ale mam 10 letniego syna, to mi pomaga. Bylam z kims, coz nie wyszlo i od ok 7 lat jestem sama. Tak bardzo bolalo to co ten acet zrobil,ze znienawidzilam wszystkich facetow i postanowilam byc samodzielna. Od 2 lat mam kogos z doskoku do lozka, ja to traktuje luzniej, a on chyba nie, czasami mam wrazenie ,ze ja juz nie miem nikomu zaufac ani uwierzyc. Dzisiaj nie oceniam swojego zycia przez pryzmat faceta. Czuje sie dobrze sama ze soba i nie musze byc z kims . Lubie byc sama tez. Najgorzej tylko jak mysle o starosci, o tej jesieni zycia. Wtedy nie chce byc sama , chce aby byl ktos kto potrzyma za reke i razem bedziemy, tego sie boje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Odpowiadajac na tytulowe pytanie - nie, nie pogodzilam sie. Nie chce sie poddawac, rezygnowac z marzen. Chociaz podskornie czuje, ze nie jest mi pisany szczesliwy dom, rodzina, wciaz walcze. Chociaz od wielu lat jestem sama - inni w tym czasie zdazyli juz poznac kogos, wziac slub, splodzic dziecko i sie rozwiesc - chociaz nie widac najmniejszych przeblyskow zmiany istniejacego stanu rzeczy. Chociaz potwornie sie boje, obserwujac ludzi wokol mnie, ich zwiazki, ich uczucia, zachowania. Czasami slucham sobie SDM: "Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć, Tęskność zawrotna przybliża nas. Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwóch planet, Cudnie spokrewnią się ciała nam. Jest już za późno! Nie jest za późno! Jest już za późno! Nie jest za późno! Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę Z oknem na rzekę lub też na park; Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem; Schodzić będziemy codziennie w świat. Jest już za późno... Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić, Siebie zachwycić i wszystko w krąg. Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć, Lecz nam się uda zachwycić go. Już jest za późno! Nie jest za późno! Nie jest za późno! Nie jest za póżno!" Slucham sobie tego i probuje sama siebie przekonac, ze nigdy nie jest za pozno... Na meza... na dzieci... na dom... Ze moze jeszcze troche mam poczekac... pocierpiec... zacisnac zeby... zeby tym bardziej docenic szczescie, gdy w koncu przyjdzie. Przeciez nawet po 40, po 50 mozna jeszcze przyciagac wzrok, chodzic zwawym krokiem, korzystac z zycia, dzielic sie pasjami z partnerem. Przeciez te dzieci nie musza byc urodzone przeze mnie. Wiele kobiet z takich czy innych powodow nie moze zajsc w ciaze. Moze mam sie zaopiekowac czyimis dziecmi, pokochac je jak swoje? Moze... kiedys. Tak bym chciala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna78
Czesc Sandra,moje odczucia, że zostanę sama są podobne, ale liczę na to, że tym razem moja intuicja zawiedzie na całej linii:D Staram się uczyć podejścia do życia takiego- mimo wszystko nie mamy pojęcia co zdarzy się jutro,pojutrze, mamy spory wpływ na to co dziś, ale nie na jutro. Mamy plany, a wiadomo: mówi sie, chcesz rozbawić Boga, powiedz mu o swoich planach. Z drugiej strony mimo niewiedzy co do jutra, w pewien sposób mogę starać się wpływać na swoje zycie, mam wolną wole, jeśli jej nie zdam na wróżki, gwiazdy i los. Tylko nie mogę rygorystycznie przywyknąć do myśli -jeśli zrobię to i to to tak musi byc. Nie musi i właśnie tego staram sie uczyć. Czyli za każdym razem otwartość na to co niesie życie: modlitwa by umieć pogodzić sie z tym, czego nie mogę zmienić a mieć siły zmieniać to co jest w mojej mocy. ja wbrew pozorom jestem z usposobienia pesymistką taka nauka wymaga ode mnie często wiele samozaparcia i pracy. a tak w ogóle to kolejny weekend mija, i wiecie, mam ciekawe obserwacje, byłam wczoraj w klubie po pewnej imprezie w moim mieście, dość znaczącej..miałam okazję poobserwować ludzi, którzy mają wszystko i jak im łatwo przychodzi np. zdrada..mają pieniądze, władzę, piękne domy,rodziny , dzieci ..a nie umieją tego docenić, szukają wrażeń?...absolutnie it's not my cup of tea :D:D to tak na marginesie- los bywa niestety niesprawiedliwy ............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Ważne są te dni, których jeszcze nie znamy. Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy ..." Kto wie, co przyniesie przyszłość, ważne, by się nie cofać, nie żyć wspomnieniami, nie zaklinać rzeczywistości itp. Miłego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Witajcie :) widzę, że przewija się tu sporo nowych osób. Tak się zastanawiam, gdzie te wszystkie samotne osoby podziewają się w realu? Nie wiem, jak to możliwe, ale w moim otoczeniu - i bliższym, i dalszym - nie ma ANI JEDNEGO singla czy singielki. Może obracam się w jakimś specyficznym środowisku, ale jakieś 80% ludzi wokół mnie to małżeństwa, a cała reszta - związki i to najczęściej wieloletnie. Ostatnio znowu strasznie dołują mnie spotkania w gronie tych zamężnych/ żonatych znajomych i chyba powoli zaczyna mi się włączać taka zwyczajna zazdrość. Naprawdę fajnie byłoby spotkać kogoś w podobnej sytuacji, może łatwiej byłoby wtedy nie poddawać się tej pesymistycznej wizji dalszego życia w pojedynkę. Miło byłoby znaleźć się kiedyś na imprezie, na której nie będę jedyną osobą bez pary. Echh... PS. Zagląda tu jeszcze ktoś ze stałych topikowiczów? Odezwijcie się dziewczyny, ciekawa jestem co u Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Witajcie :) widzę, że przewija się tu sporo nowych osób. Tak się zastanawiam, gdzie te wszystkie samotne osoby podziewają się w realu? Nie wiem, jak to możliwe, ale w moim otoczeniu - i bliższym, i dalszym - nie ma ANI JEDNEGO singla czy singielki. Może obracam się w jakimś specyficznym środowisku, ale jakieś 80% ludzi wokół mnie to małżeństwa, a cała reszta - związki i to najczęściej wieloletnie. Ostatnio znowu strasznie dołują mnie spotkania w gronie tych zamężnych/ żonatych znajomych i chyba powoli zaczyna mi się włączać taka zwyczajna zazdrość. Naprawdę fajnie byłoby spotkać kogoś w podobnej sytuacji, może łatwiej byłoby wtedy nie poddawać się tej pesymistycznej wizji dalszego życia w pojedynkę. Miło byłoby znaleźć się kiedyś na imprezie, na której nie będę jedyną osobą bez pary. Echh... PS. Zagląda tu jeszcze ktoś ze stałych topikowiczów? Odezwijcie się dziewczyny, ciekawa jestem co u Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Witajcie :) widzę, że przewija się tu sporo nowych osób. Tak się zastanawiam, gdzie te wszystkie samotne osoby podziewają się w realu? Nie wiem, jak to możliwe, ale w moim otoczeniu - i bliższym, i dalszym - nie ma ANI JEDNEGO singla czy singielki. Może obracam się w jakimś specyficznym środowisku, ale jakieś 80% ludzi wokół mnie to małżeństwa, a cała reszta - związki i to najczęściej wieloletnie. Ostatnio znowu strasznie dołują mnie spotkania w gronie tych zamężnych/ żonatych znajomych i chyba powoli zaczyna mi się włączać taka zwyczajna zazdrość. Naprawdę fajnie byłoby spotkać kogoś w podobnej sytuacji, może łatwiej byłoby wtedy nie poddawać się tej pesymistycznej wizji dalszego życia w pojedynkę. Miło byłoby znaleźć się kiedyś na imprezie, na której nie będę jedyną osobą bez pary. Echh... PS. Zagląda tu jeszcze ktoś ze stałych topikowiczów? Odezwijcie się dziewczyny, ciekawa jestem co u Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Cześć :) ślędzę wątek od czasu do czasu i już zaczynalo mi się robić smutno, że nikt się nie odzywa :) May, rozumiem Cię. Mi też włącza się czasem taka zazdrość, ukłucie w sercu, że jak to jest, że niektórzy mają wszystko a inni nic... W mojej pracy 99 % to małżeństwa, więc tym bardziej nie rozumieją mojej sytuacji. I te ciągłe teksty, które sprawiają, że mam ochotę ich zamordować grrr :P Ostatnio łapie mnie trochę dół, bo niedługo święta, nowy rok i ja o rok starsza. O, nie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Cześć Pseudonim, fajnie że wpadłaś :) Też zaglądałam tu czasem, ale przez ostatni tydzień byłam tak wykończona i zestresowana pracą, że wieczorami nie miałam już sił ani weny, żeby coś skrobnąć. Tylko gorąca herbatka, kocyk i ...zasypiałam na kanapie. Ta końcówka roku też na mnie zbyt dobrze nie działa - niby nic takiego, w końcu to jakieś umowne granice, a jednak tworzy się jakiś taki klimat, że nietrudno doła złapać. Do tego jeszcze ta pogoda - ni to zimno, ni to ciepło, wieje jak cholera i ciągle ciemno. Mógłby już spaść śnieg, może by się jakoś optymistyczniej zrobiło :) W ogóle przez tą późnojesienną chandrę dopadło mnie mega obżarstwo i w ramach poprawiania sobie nastroju kumuluję warstwę ochronną na nadchodzące mrozy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
ha ha :D ja też kumuluję :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś_do_bani
Kolejny dzień doła, więc postanowiłam sobie ulżyć. W marcu kończę 31 i też zanosi się na samotne życie. Wszyscy mamy te same odczucia, więc nie będę się powtarzać. U mnie najgorsze jest to, że robię się bardzo niemiła i cyniczna, zazdroszczę mojemu rodzeństwu, braciom i siostrom, wszyscy w związkach, tylko ja odstaję. Nie potrafię cieszyć się ich szczęściem, tylko złorzeczę. Dochodzi do tego, że po prostu ich unikam i nie chcę się z nimi widywać. Gardzę samą sobą. Niedługo będę mieszkać sama i już chyba do szczętu zwariuję. Pozdrowienia dla wszystkich samotnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Ehhh, pozwólmy sobie nawet na te niezbyt dobre uczucia... Mimo wszystko człowiek jest istotą społeczną i prędzej czy później odczuwamy potrzebę miłości, opiekowania się, spędzania wspólnie czasu. W teorii wszystko brzmi ok ale prawdziwe życie układa się trudniej, przynajmniej dla części z nas. W obecnej chwili najbardziej czego zazdroszczę moim mężatym koleżankom jest to, że mogą się cieszyć macierzynstwem :( A ja czuję jak czas przecieka mi między palcami i robię się tylko starsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
No właśnie, zazdrość chyba w końcu dopada każdą z nas i nie ma sensu z tego powodu tak surowo się oceniać. Też mi czasem z moją zazdrością jest niefajnie, ale z drugiej strony - to normalne ludzkie uczucie. Najważniejsze, żeby nami za bardzo nie zawładnęło i żeby zazdrość nie zamieniła się w zawiść i zgorzknienie. Pseudonim - macierzyństwo...nawet nie wiesz, jak dobrze Cie rozumiem. Zresztą pisałam tu o tym nie raz, nie będę więc powtarzać. A do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wygłaszane z wyższością komentarze, jakich na ten temat zdarza mi się coraz częściej wysłuchiwać - jakie to ja mam beztroskie życie, że nie mając dzieci nie wiem, co to prawdziwe problemy. I bezczelne pytania w stylu: czy nie uważam, że najwyższy czas ułożyć sobie życie i pomyśleć o dzieciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Cześć :) May, mam dokładnie to samo! :D Czasami jak jestem na siłach, to jakoś te ciekawskie pytania zripostuję ale czasem po prostu mnie dobijają :P Dowiedziałam się także od znajomych z pracy że: - też mam beztroskie życie, - nie mam dzieci, to nie mam problemów, - w ogóle całe moje życie to sielanka, bo mogę robić co chcę (przecież jestem sama), - jestem straszną egoistką, bo moje życie to jedna wielka zabawa i przyjemności (bo nie mam dzieci) :P Na pocieszenie powiem Ci, że ja odżywiam się kosmiczną energią, mieszkanie samo się sprząta, a ubrania w cudowny sposób nigdy się nie brudzą :) Achhh, te matki polki :P Apage satan :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Nic tylko korzystać z tej beztroski i dalej żyć w rozpuście :D A propos znajomych z pracy - nie powiedzieli Ci jeszcze, że z tej racji powinnaś przejąć część ich obowiązków? U mnie w poprzedniej pracy to było na porządku dziennym. Trzeba zrobić jakiś projekt na szybko, posiedzieć nad czymś do późna, pojechać do jakiejś dziury na drugim końcu Polski - no przecież ja nie mam żadnych zobowiązań, co tam zobowiązań - ja nie mam życia prywatnego! Muszę gdzieś wyjść w ciągu dnia - ale po co? co ja mogę mieć do załatwienia, ustalamy terminy urlopów - no przecież ja się zawsze dopasuję albo zmienię plany w ostatniej chwili - bo przecież nie muszę niczego z nikim ustalać. Brrr, aż mi się agresja włącza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najlepiej, żebyśmy My bezdzietne, niezamężne tylko pracowała, na wszystko się zgadzały, bo przecież te dzieciate i zamężne, to mają tyle obowiązków, a My mamy życie usłane różami. Nie mamy dzieci, bo nie chcemy, nie możemy, nie mamy z kim itp, ale to nie jest powód, aby Ci co mają dzieci traktowali nas jak kogoś gorszego. Jestem dziś wojownicza, jak żółw ninja ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieprawdziwy pseudonim
Kiedyś tak było, tzn. wykorzystywano takie osoby. Teraz nie daję się w takie coś wmanewrować, bo mam takie samo prawo do urlopów jak inni. Może jestem przewrażliwiona ale praca to praca i bezczelne wypytywanie o życie prywatne jest nie na miejscu. Oj, jeszcze dużo przede mną nauki asertywności :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie byłam szczęśliwym singlem, i nawet nie próbowałam udawać, że jest inaczej. Zwałaszcza kiedy eks powiedział mi na odchodnym, że nie wyobraża sobie mnie jako partnerki na całe życie. Zabolało jak cholera ... A poprzedni eks wygarnął mi bez ogródek, że nie odpowiada mu moja słaba sytuacja materialna ( to był dopiero szok!!!) Robiłam wszystko, aby kogoś poznać - imprezy, randki w ciemno, znajomi znajomych, ale bałam się, że nie spotkam nikogo sensownego. Staralłam się nie zrażać i przebywać między ludźmi. A kiedyś dałam szansę niepozornemu inżynierowi, w dodatku fatalnie ubranemu, dziś wiem, że była to najlepsza decyzja w moim życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość she30years
witajcie:) Dziewczyny przeczytalam cały temat i myslę, że jeśli tak stan trwa długo a pragniemy z kimś być to może coś trzeba zmienić w życiu.Dla każdego to bedzie coś innego. Ja chcę być w stałym związku-ale sama nie wiem za bardzo jak się za zabrać. Portale internetowe, kursy tanca, imprezy, wszystko to już było i trwa latami. Też już jestem zmęczona tym i najchetniej bym żyla z partnerem a nie chodziła na jakies wydarzenia, tylko po to że może być tam ktoś ciekawy. Albo piszę z jakimiś w necie i się to rozchodzi zaraz itp itd. Jedyne co mi przychodzi do głowy to częściej jednak wychodzić z domu i cieszyć się samym faktem wyjscia , spotkania ze znajomymi, czy potanczenia a nie szukać:0 No i praca nad sobą, swoimi blokadami. a wy macie jakies pomysły???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, stare i nowe forumowiczki:) Dawno nie zaglądałam - powód prozaiczny: komputer w naprawie = przymusowy odwyk, który przeszłam w miarę bezboleśnie;) ,ale o ile lepiej jest, gdy już wrócił ten kontakt ze światem:) She30years - właśnie od wczoraj dumam nad tym jak bardzo przełamywanie własnych blokad, głupich przekonań bardzo zmienia myślenie o sobie i tym samym własne nastawienie do świata. "Stare" dziewczyny być może pamiętają jak pisałam o chłopaku,, kóry zaprosił mnie na wesele, było cudnie, a potem nagle zamilkł. Otóż, moje drogie, wczoraj zrobiłam duży krok naprzód: spotkałam się z nim (dokładniej, o zgrozo!: nawiedziłam go w pracy) i powiedziałam co czułam jak się spotykaliśmy i kiedy nagle kontakt urwał się z jego strony. Podał powód, w który nie wierzę, bo teraz widzę inne rzeczy, ale nie to jest ważne. Ważne jest to, że się przełamałam a tym samym zyskałam szacunek we własnych oczach. Fakt faktem, ze gdyby nie koleżanka nigdy bym tego kroku nie zrobiła. Ona była przy mnie i wspierała, ale ostatecznie to ja, a nie ona, rozmawiałam z nim. Wieczorem napisałam do niego niezobowiązującego smsa z propozycją spotkania (kolejne złamanie głupich przekonań) i relacji czysto przyjacielskich i zgodził się. Myślę, ze dzięki temu, ze sie odważyłam na tą rozmowę jestem już pewna, ze pod względem uczuciowym to nie jest mężczyzna dla mnie, ale jednocześnie mam głębokie przekonanie, że będziemy dobrymi znajomymi. I oto, jakby na potwierdzenie, przemyśleń znalazłam dziś taką oto myśl: "Za każdym razem gdy pokonujemy własny strach, zyskujemy szacunek do siebie i wiarę we własne możliwości".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość she30years
hej hej:) December to bardzo odważnie i dobrze, że wyjaśnilaś z nim sprawę:) A czemu chcesz się z nim jeszcze spotkać, myślę, że tu chyba trzeba zamknać rozdział skoro on Ciebie "olał" kiedyś. No chyba, ze spotkania z nim nie zamykają Cię na poznawanie nowych mężczyzn. Ja niestety musiałam zakonczyc całkowicie relację z moim przyjacielem, do ktorego coś poczulam, (a on nie mogl sie zdecydować czy cos czuje czy nie). Ale czy się otworzyłam na nowe to nie wiem. Mam coś takiego cały czas, ze mężczyzni chętnie chcą się zapoznać ze mną, podobam się- ale żaden z nich nie jest nastawiony na związek, a przynajmniej nie ze mną. Poznaję się po prostu z kimś i nic z tego nie wynika, każdy wraca do swojego domu,zajęć i najcześciej się urywają kontakty. Bo ja też nie zabiegam o nich. Nie wiem czy miałyście tak? Może to kwestia, że za bardzo chcę. Niby nie powinno się szukać tylko zająć życiem, ale jak cały czas jestem sama to pomyślałam że czas podziałać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tacy młodzi jesteście i już
samotni?:O:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×