Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

---Lenka---

40 lat minęło....Przyjemne odchudzanie

Polecane posty

Witam, od dzisiaj zaczynam odchudzanie. Skończyłam 40 lat i chcę być zadbaną i atrakcyjna 40-latką, a nie zakompleksionym pączuszkiem. Do zrzucenia mam 13 kg. Nie jest to może dużo, ale zrzucić trudno. 2 lata temu ważyłam 58 kg, teraz 71 :( Siedzący tryb życia i kotleciki zrobiły swoje. Mam zamiar to zmienić. Wyznaczyłam sobie cel, który wydaje mi się do osiągnięcia. Żeby w maju ważyć 58 kg i nie mieć stresa wskoczyć w fajne ciuszki, chcę w każdym miesiącu zrzucić zbędne 2 kg. Nie jest to dużo, wystarczy żyć bardziej aktywnie i zwracać uwagę na to co się je i o której. Po takim odchudzaniu efektu jojo nie ma, a już na Sylwestra mając 4 kg mniej, będę czuła się dużo lepiej. Szukam chętnych do przyłączenia się do mnie. Razem jest dużo łatwiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
Dołączam. Jestem niewiele młodsza i mam pewnie trochę mniej do zrzutu, ale muszę koniecznie. Zważę się jutro rano. Przyznaję, że się trochę boję :O Ale jak się grzeszyło, to się ma ;) Na początek powrót do zdrowszego jedzenia. Co w moim przypadku oznacza odstawienie ciasteczek. Na razie nie czuję się na siłach odstawić bakalie i czekoladę, ale jakiś ten pierwszy krok musi przecież być. Więc niech będą to ciasteczka. I zaczynam trening siłowy. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Smutasku :) To jesteśmy dwie :) Pora na odchudzenie może nie jest za ciekawa, wszyscy przeważnie odchudzaja się na wiosnę, wtedy warzywa i owoce tańsze, wszystkich nowalijek pod dostatkiem, ale czasu do lata mniej i trzeba odchudzać się intensywniej. Dlatego ja postanowiłam zacząć juz teraz i spokojnie zacząć gubić zbędne kilogramy. Napisz, czy stosujesz jakąś specjalną dietę, czy MŻ. Ja liczę kalorie. 3 lata temu bardzo fajnie schudłam na takiej diecie. Staram się jeść posiłki mniej kaloryczne, nie jeść po 19 i chcę spędzać wolny czas aktywniej, bo jestem totalnie "zasiedziała". Jestem pewna, że wspólnie damy radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja z diet wszelakich to tylko mogę stosować liczenie kalorii. Jakbym miała przez dwa tygodnie jeść tylko kapuchę kiszoną, albo samo białko lub nie jeśc węglowodanów albo czegos tam, to bym chyba zwariowała. Uważam, że należy jeśc wszystko, tylko z głową. Niektóre rzeczy trzeba ograniczyć do minimum, typu słodycze i tłuszcze, jednak nie wyobrażam sobie nie zjeść schaboszczaka lub kremówki juz do końca życia. Po każdej diecie występuje prędzej czy później efekt jojo, dlatego należy znaleźć taką dietę, którą można stosować już zawsze, ładnie wyglądać i trzymać fajną figurę. Tylko wtedy ma to sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na zo jesz weglowodany ale w niewielkiej ilosci. nie tyjemy ze zjedzonego tłuszczu tylko z weglowodanów. mozna jesc 1800-2000kcal i chudnac bez katowania sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
Witam o poranku. Strasznie było wejść na wagę. Przyznaję - nawet gatki zdjęłam by wynik był niższy ;) Ale to już za mną. Wszystko stało się jasne i mam czarno na białym ;) Ja planuję liczyć kalorie. Nijak nie mogę się obejść bez słodyczy; źle się czuję przy małej ilości tłuszczu, więc dla mnie diety monotematyczne, jednoskładnikowe, niskotłuszczowe, niskowęglowodanowe i inne - ograniczające konkretne produkty - są absolutnie nie do zastosowania ;) Pochwalę się, że wczoraj nie pożarłam ciastek (choć mąż kusił jak diabli) i dzielnie wrąbałam pomidory zamiast kakao z ulubionym herbatniczkiem. Tłuszcze pochłonęłam zdrowe (z nasion, orzechów, migdałów i sezamu) a słodycze ograniczyłam do odrobiny miodu i kilku karmelków ;) Zakupiłam pstrągi (małe, cherlawe i jakieś takie smutne - być może dlatego, że już wypatroszone) i odkurzyłam hantle, motylka i twister ;) Zatem do dzieła. Widzę, że Ty masz nade mną pewną przewagę. Ja się jeszcze nie odchudzałam. To znaczy - robiłam sobie dni bardziej postne, gdy jeszcze targana młodzieńczymi (a może dziewczęcymi) hormonami wpadałam w otchłanie czarnej rozpaczy, widziałam się grubą, nieatrakcyjną, niekochaną... Wszystkie przez to przechodziłyśmy ;) Ale tak na poważnie - to mój debiut ;) Zatem konkrety: waga obecna - 53,8 kg waga pożądana - 49,0 kg Jak widać - pięć kilogramów do zrzutu :O I jeszcze pytanie - jak często się ważymy? Bo zdania są podzielone - jedni mówią, że najlepiej codziennie, inni że co tydzień... Pozdrawiam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
Ale tu chyba nikt nie wspominał o produktach odchudzających i typu "light". Tu raczej mówimy o zdrowym umiarze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doerte
cześć, dziewczyny :) też skończyłam właśnie 40 lat i mam dużą motywację, by przypominać wkrótce siebie w wieku 25 :) ja z kolei stawiam na sport, i zdrowy umiar w jedzeniu, liczenie kalorii mnie strasznie nuży...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
A mnie nużą ćwiczenia. No nijak mnie nie kręci machanie rękami, nogami, wypychanie bioder, powtarzanie serii itp... Nawet bieganie wydaje mi się głupie. Ja rozumiem - podbiec do odjeżdżającego autobusu, pognać na spotkanie, pogalopować do pracy. By się nie spóźnić, nie urazić kogoś, nie dostać "po premii", ale bezcelowe truchtanie w parku lub po osiedlu widzi mi się zajęciem nudnym i niewartym zainteresowania :P Tak wiem, już lecą zasłużone gromy na mój stary łeb. Klątwy otyłości i zastania mięśni, ścięgien, cellulitu i wiotkiej skóry. Ale cóż ja na to poradzę, że ćwiczenia mnie nudzą a najbliższą mi maksymą jest "przez sport do kalectwa". Ale będę też ćwiczyć, choć przyznam, już wolę liczyć kalorie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwrrr
Smutasek - a rowerek przy tv lub filmie? Albo hula hop? Nie znudzisz sie, a troche ruchu bedzie? A moze jakies gry zespolowe mialyby dla Ciebie wiecej sensu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doerte
Smutasek, rozbawiłaś mnie tym bezcelowym truchtaniem i machaniem kończynami. To mnie też śmiertelnie nudzi. Lubię jednak pływać. Wiem, tam i z powrotem, w tym samym basenie, bez sensu, ale jak już jestem w wodzie robi się interesująco. Gdy pływam wpadam w swoisty trans, ręce, nogi poruszają się same, czuję jak całe ciało pracuje, rozgrzewa się. Czasem mam wrażenie, że gdybym nie była w wodzie, to byłabym cała spocona. Uwielbiam uczucie psychicznego rauszu, które towarzyszy pływaniu i cieszą mnie te endorfiny (bez czekolady!). Po pływaniu czuję się tak dogłębnie wymasowana, dotleniona, biegnę szybko do sauny i to już w ogóle odlot :) Podobno jogging przynosi podobne doznania, ale moim zdaniem nie umywa się do pływania :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was dziewczyny o północy :D Smutasek żeby zacząć się odchudzać, trzeba wykonać ten pierwszy krok by stanąć na wadze. Potem już patrzy się tylko na rezultaty :) Fajnie, że obie zaczynamy stosować ta samą dietę, możemy wymieniać się przepisami na fajne niskokaloryczne dania. Ja mam ten problem, że muszą one być takie, by rodziny nie zagłodzić :D Muszę więc bazować na dużej ilości warzyw, bo to nikomu nie zaszkodzi. Gratuluję silnej woli z ciachami, to Twoje zwycięstwo, z dnia na dzień będzie łatwiej. Co do mojej przewagi- stosowanie diet wcześniej niestety działa na niekorzyść. Z każdym kolejnym podejściem do kolejnej diety kilogramy lecą wolniej. Więc to Ty masz przewagę nade mną, efekty zobaczysz pewnie wcześniej, poza tym masz tak niedużo do zgubienia.... Mnie ratuje tylko to, że dietę stosowałam 3 lata temu, więc to może nie będzie miało takiego znaczenia. Dzisiaj widziałam Kasię Figurę w Dzień dobry TVN. Wyglądała ślicznie, schudła bardzo dużo gdzieś 2 lata temu i trzyma wagę, więc można się odchudzić mając lat 50 i wyglądać fajnie. Jak widać nie dopadł jej też efekt jojo- jakie to motywujące :) Co do ćwiczeń, bieganie nie dla mnie, strasznie mnie nudzi, pływać nie umiem, chciałam ostatnio kupić Orbitreka, ale wstawić go nie mam gdzie, poza tym z moim słomianym zapałem tylko miejsce by zajmował. Mam już w domu rowerek i trampolinę, stoją gdzieś w piwnicy zakurzone. Też uważam, że "Sport to zdrowie, dopóki nie przyjedzie pogotowie" :D Jedynie na rolkach uwielbiam jeździć, ale zima idzie. Może zacznę chodzić na lodowisko, choć na łyżwach nigdy nie jeździłam. Najbardziej jednak chcę zacząć żyć aktywniej, iść gdzie mogę podejść, a autko niech stoi pod domem... Ja będę się ważyć co tydzień, żeby się nie demotywować jak na wadze zobaczę 10 dkg więcej :D doerte- właśnie chodzi mi o Takie zdrowe podejście do odchudzania :) Żyć bardziej aktywnie i mieć kontrolę nad tym co jem. Takim sposobem jak raz schudniemy, to nie będziemy już nigdy myśleć o zrzuceniu wagi :) Pozdrawiam Was i do jutra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja we wrześniu założyłam wątek o przyjemnym odchudzaniu na diecie Montignac ;) i nadal się trzymam, o prawie 10 kg. chudsza. Polecam. Schudłam zupełnie bezstresowo i jedząc bardzo smaczne potrawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sierpniu nawet ;) właśnie sprawdziłam. Wątek żyje od kiedy przeszłam na MM, czyli od drugiej połowy sierpnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie mam dzisiaj bezsenną noc i właśnie wytropiłam ten topik już mi się podoba mam nadzieje że mogę dołączyć. No więc ja dobiłam do 67 przy wzroście 167 na dzień dzisiejszy ważę już 66. Moja dobra waga to 58-60 te 7 kg przytyłam na przestrzeni dwóch lat i był to okres kiedy wiecznie sie ograniczałam dietowałam ćwiczyłam przeplatany z okresami poddania się kiedy sięgałam po wszystko czego sobie odmawiałam.Po kilkakrotnym podejściu do diety ducana bez efektu dałam sobie spokój.Mój nowy sposób to zmniejszenie racji żywnościowych i w zasadzie jedzenie wszystkiego ale z przewaga zdrowych i niskokalorycznych produktów.Staram się jeść w pracy co 3 godziny i kłaść się spać na lekkim ssaniu wtedy wiem że na pewno rano zobaczę spadek wagi.Sprzedałam samochód i z przyjemnością chodzę na piechotę a komunikacja cieszy mnie jak małe dziecko.To dziwne bo samochód daje wolność a mi rezygnacja z niego dała takie poczucie, świat zwolnił i czuję bliższy kontakt z naturą:) no i podobnie jak szanowne koleżanki ja wręcz nie cierpię biegania mimo że bardzo bym chciała tak lekko truchtać bez zadyszki. Po za bieganie zawsze byłam typem sportowca no ale latka lecą i preferencje się zmieniają i teraz nie mam już takich zasobów energii zawdzięczam to również mojej niedoczynności tarczycy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Anusidanusi kiedyś przerabiałam dietę kwaśniewskiego miałam dwa podejścia zawsze kończyło sie to strasznymi zatwardzeniami oraz nieprzyjemnym zapachem z ust.Nie jest to prosta dieta wymaga skrupulatności i ciągłych wyliczeń .Będąc na niej człowiek czuje się ograniczony.I nie jest to dieta ale sposób odżywiania do końca życia inaczej nie ma sensu jej stosować bo więcej szkód niż pożytku przyniesie.Ogólnie to co pisze kwaśniewski jest dla mnie najbardziej logiczne i sensowne wierzę w jego teorię swoje niepowodzenie wiążę ze złymi proporcjami oraz pazernością na jedzenie.Ale tak naprawdę nie potrafie sie skazać na jedzeniowe wyobcowanie wśród rodziny znajomych .Wiem że na dłuższą metę nie wytrwam w tych zakazach dlatego pożegnałam się z tą dietą.Po za tym anusiodanusio moja waga na ducanie byłaby prawidłowa więc możliwe że nic bym nie schudła. Może lepiej nie wciągaj ludzi na tą dietę tylko zachęcaj do przeczytania lektury kwaśniewskiego tak będzie uczciwiej niech każdy podejmie decyzje z pełną odpowiedzialnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takie posty jak powyżej ignorujmy dziewczyny zmową milczenia bo nie ma co gówna ruszać.Szkoda podejmować dyskusje z osobą która jest niezrównoważona psychicznie nie zniżajmy się do takiego poziomu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
Lenka No baaa... wczoraj też bez ciasteczek ;) A ponieważ najpierw wstałam a dopiero później przeczytałam Twoją wypowiedź, zważyłam się prewencyjnie ;) 0,4 kilograma w dół. Sporo jak na jeden dzień :) wwrrr Obawiam się, że moi rówieśnicy, mają bardzo podobne zdanie na temat sportu, co ja. Z aktywności fizycznej preferują wychylanie kieliszka bądź łagodne wznoszenie kufla, z rzeczy wyczynowych - dowleczenie się o własnych siłach do taksówki, którą udało się wcześniej bełkotliwie acz trafnie zamówić ;) Rower odpada ze względu na starą kontuzję ;) Planuję hantle (już zaczęłam), motylka i gdy wzrośnie kondycja ogólna - A6W. doerte Widzę, że mamy podobne zamiłowania. Byłam kiedyś w drużynie pływackiej (stare czasy) i przyznam, że do dziś dnia tę formę aktywności preferuję. Jak znajdę kogoś do towarzystwa - może się zdecyduję na basen ;) A z codziennego dietkowania - mąż już zwęszył, że się odchudzam więc kupił mi karton czekolad ;) I to nie byle jakich - same studentskie (kto jadł - ten wie, że pokusa ogromna). Nie ma to jak wsparcie rodziny :D Inna sprawa, że w mojej puszystej rodzinie uchodzę za chudzielca i wszyscy poczuwają się do obowiązku wepchnąć mi do paszczy jakiś smakołyk. Trochę szyneczki, schaboszczaka i dopchnąć torcikiem tak, by gęba miała problemy z domknięciem. Jakoś, przez lata, nie zrozumieli, że ja nie lubię szynki, schabowy mnie brzydzi a od tortów mnie mdli ;) Biegają za mną z jedzeniem i nazywają Tik-Takiem ;) n vn mn Nie martw się, dla Jezusa wszyscy ludzie są jednakowi, to że masz IQ na poziomie dżdżownicy przepołowionej szpadlem bezrobotnego, kopiącego rowy w ramach prac interwencyjnych - wcale nie umniejsza Cię przed obliczem Pana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sorki właśnie doczytałam ile ważysz a przy jakim wzroście jest ta waga chyba jesteś bardzo niska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
Wcale nie taka niska - całe dumne 168 cm. Ale zawsze byłam bardzo chuda a teraz pojawiły się zaokrąglenia i jest mi z tym źle. Ja lubiłam swoją wagę. No i teraz spodnie mnie piją ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mucka ja polecam żo,ale polecam też przeczytanie ksiazki (załaczony plik)aby miec swiadomosc wszystkiego co może sie zdarzyc przy żo. zaparcia moga pojawic sie na poczatku jak również cuchnacy oddech. ale o wszystkim można a nawet trzeba przeczytac . tylko poczatek jest''trudniejszy''bo trzeba ważyc produkty i zapisywac. zaleta jest ,ze nigdy nie jest sie głodnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doerte
Smutasek, no proszę, ja też mam 168 cm i pływacką przeszłość :) Jako dziecko tańczyłam też w balecie, ale to zamierzchłe czasy. Jakoś jednak ciało je pamięta i domaga się aktywności, co mnie bardzo cieszy. Przyznam się, że nigdy nie stosowałam żadnej diety, nie umiałabym się do tego zmusić. Stawiam na intuicję. Może to brzmi śmiesznie, ale zanim coś ugotuję, zastanawiam się przez moment na co tak naprawdę mam ochotę, ale nie w sensie zachcianki tylko czego naprawdę mi potrzeba. Czasem efekt tych "konsultacji" z żołądkiem jest zadziwiający, np.pędzę do sklepu po wędzoną rybę albo zestawiam jakąś śmieszną sałatkę. Zauważyłam, że ta metoda skutkuje generalną niechęcią do potraw słodkich i tłustych, moje ciało mówi "nie" wszelkim deserom, tortom itp. :) Mam nadzieję, że obudzę w sobie całkiem naturalny, zdrowy instynkt żywieniowy, taka dieta dopasowana do mnie idealnie jak ubranie szyte na miarę, zmieniająca się na bieżąco w miarę potrzeb :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek w ciasnych spodniach
No proszę :D Ja nigdy nie miałam "tanecznego drygu" więc o balecie mogłam sobie tylko pomarzyć. Do tego stopnia jestem pozbawiona talentu, że gdy naczytawszy się "mądrości i porad" dla nowoczesnej kobiety, chciałam zrobić mężowi niespodziankę i urządziłam mu striptease, począł się biedak kulać ze śmiechu i roniąc łzy wesołości, powiedział: - Nie obraź się kochanie, ale poruszasz się jak Jaś Fasola. I na tym zakończyłam karierę tancerki erotycznej ;) Za balet wolę się nie brać. Za to żeglowałam i do dziś sporo łażę po górach. W ogóle, lubię łazić ;) A że wieczór już blisko - rachunek sumienia. Nie tknęłam ciastek, ale zjadłam trochę czekolady, miodu, powideł śliwkowych i trzy karmelki. Taki ze mnie łasuch. Nie miałam też czasu na gotowanie, więc znów mi wyszedł dzień bezmięsny. A teraz mój mąż kupił piwo. Dużo piwa i próbuje mnie skusić na wieczorną degustację z sokiem imbirowym ;) Ale się nie dam. Sam pije i zagryza studenckom. Ja zakąszam kiszoną kapustą gorącą herbatę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny, Smutasek- ja się dzisiaj nie ważyłam, zważę się w poniedziałek, ale bardzo chciałabym zobaczyć te -0,4 kg mniej :) Czuję się taka ociężała i pełna....brrrrrr. Uśmiałam się do łez, czytając o stripteasie w Twoim wydaniu :D W moim wydaniu pewnie też by lepiej nie wyglądał hi,hi... mućka34- jestem w szoku z tą sprzedażą samochodu :) Przerzucić się mogę na buty, ale mam taki komfort psychiczny, że samochód jednak stoi pod domem i w każdej chwili mogę z niego skorzystać. Ja po górach też uwielbiam chodzić, chociaż w tym roku byłam na wakacjach u teściowej i zamiast iść w góry to przy garach stałam :( Eeee, takie wakacje.... Ja dzisiaj na śniadanie zjadłam jedną kromeczkę z pomidorkiem i cebulką, a o 17 zjadłam obiado-kolację: pół woreczka ryżu z mięsem i warzywami, z surówką z czerwonej kapusty. Ponieważ od rana nic nie jadłam, bo czasu nie miałam, opchałam się tym obiadkiem strasznie, głodna do jutra na pewno nie będę :) Teraz sobie przypomniałam, wypiłam jeszcze dzisiaj o 17 szklankę czerwonego barszczyku, bo tak mnie już ssało w żołądku. Myślę, że nie jest źle, jutro zamierzam jeszcze bardziej się pilnować, bo nie chcę się opychać. Dzisiaj mogłam spokojnie zjeść pół porcji tego ryżu i też nie byłabym głodna. Niestety jak się tak przegłodzę od 8 rano do 17, to potem mam tendencje do nakładania sobie z głodu większych porcji. Od jutra i nad tym popracuję :) Ma to jednak i dobrą stronę. Jak sobie pojem o 17.00 to potem nie mam tendencji do podjadania koło 22. Jak zjem niewiele, to nie wytrzymuję i po 5 godz. robię się głodna, co chyba dziwne nie jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×