Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mama taka sobiee

Jak być wystarczająco fajną mamą i nie zwariować - katechizm

Polecane posty

Gość mama taka sobiee
a wiecie że ja dopiero dziś w zasadzie teraz zobaczyłam że mnie ten onet polecił?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Boże mój, taka kariera a ja zajęta byłam wybieraniem fotela do salonu :):):):):) Ale super, fajnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytajac niektore komentarze na blogu dochodze do wniosku ze co niektorzy po prostu nie rozumieja 1. tekstu czytanego 2. sarkazmu. coz, tylko wspolczuc (cwierc)inteligencji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to się nazywa wtórny
analfabetyzm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko zakoncz te remonty,bo ja czekam na ciekawa lektore a tu takie pustki. Wybierz do salonu co trzeba i wracaj do klawiatury szybciutko. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
spoko spoko :) teraz mam anginę u dziecięcia więc przepraszam za dzisiejszą absencję :) Remont już skończony :) Bardzo dziękuję wszystkim, którzy stanęli w mojej obronie po tym zmasowanym ataku na onecie :) Ja się jednak na salony nie nadaję :) Pozdrawiam!!!! Śpijcie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
w sensie że zapraszam bo angina zażegnana :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gaanetka
wspaniale piszesz Autorko dostalam link od przyjaciolki,gdy zaczelam zrzedzic,iz jestem zla mama blabla(mama avatar-chyba mnie sie gdzies jawila),a teraz widze ze jestem fajna wyluzoiwana mama(jaka w sumie super jest byc). pisz Kochana bo cudownnie sie to czyta jest takie ludzkie i prawdziwe. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co się stało z blogiem
????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
istnieje i ma się dobrze :) niestety onet to ma do siebie, ze czasami nie chce się otworzyć, albo wyskakuje komunikat, że strona o podanym adresie nie istnieje. Jednak istnieje, wystarczy odświeżyć z raz czy dwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dianeee2525555
Wywrotówko, co z Tobą??? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frezjaaa
szkoda ze juz nie ma cie na blogu:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co sie stalo z
autorka tego topiku? i dlaczego juz nie pisze na swoim blogu? wie ktos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość UuuuPpppp
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Nadszedł oto nowy etap w życiu wystarczająco fajnej mamy. Dziecko idzie do przedszkola!!!!! Przy tej okazji uświadomiłam sobie, że z byciem Fajną Mamą mam tyle wspólnego, co z badaniami na temat zderzania się hadronów, bo nie mam swojej ściany płaczu pod przedszkolną furtką, ani też moje dziecko nie chwyta się histerycznie mojej nogi, tylko wręcz fochem wita mnie o 13, kiedy to jest czas, kiedy odbieram ją do domu. Codziennie mam do czynienia ze stadem opuchniętych od płaczu kobiet, które zmuszone są oddać swoje dzieci w czeluście bezwzględnego przedszkolnego świata. 4 września, widząc żałobny pochód, wyobraziłam sobie przedszkole jako okrutny świat, pełen przemocy, sexu i wymuszeń. Gdzie kilkulatki w workach na kapcie przemycają narkotyki, a pod materacami do leżakowania skrywają maszynki do tatuażu własnej roboty. Ja chodziłam do przedszkola, w którym woźną, kucharką i panią od pilnowania była moja sąsiadka Gienia. Zawsze po znajomości dawała mi pół kubka truskawek w kompocie i widelec z kopertą. No i była pani Grażynka. Lipska wersja Majki Jeżowskiej. Kochała dzieci, pół wsi nam wychowała. Nic dziwnego że mając takie doświadczenia przedszkolne, największym zagrożeniem, jakie jawiło mi się w przypadku mojego dziecka, było to, że zamknie się z koleżankami w łazience i obetną sobie włosy nożyczkami do papieru. Pierwsze otrzeźwienie przyszło w momencie, gdy dostałam kartkę z tzw. wyprawką. Po zapoznaniu się z nią, nabrałam przekonania, że przedszkole mojego dziecka to tajna baza budowania statków kosmicznych, a dzieci uzbrojone w te przybory zatrudnione są w niej jako darmowa siła robocza. Bo co to jest do cholery klej CR???? opakowań 3????? Ale i tak największy szok przeżyłam na zebraniu dla rodziców. Nie miałam pojęcia, że przyszłość dziecka należy budować od włażenia w tyłek Pani Helenki - wychowawczyni prowadzącej grupę. Podczas zebrania zdołałam wyodrębnić cztery rodzaje lansu. I - na oczywistego taka. Polega na mówieniu "tak" i "oczywiście" po każdym zdaniu wypowiedzianym przez Panią przedszkolankę. II - najbardziej bezpośredni lans na kasę. " Oczywiście że bierzemy podręczniki od najdroższego wydawcy!!! " III - wchodzenie w tyłek pani dyrektor przedszkola, ale przez okrężnicę. Rolę tej okrężnicy pełni tu Pani Wychowawczyni, do której mówimy: " Tak trzymałam kciuki żeby moja Sandrunia dostała się akurat do tego przedszkola, no tak trzymałam że aż kłykcie mi zbielały. No tak trzymałam. IV. wchodzenie w tyłek na niższym szczeblu, za to bez pośredników. Od razu do Pani Wychowawczyni. " Świetny ma Pani pomysł z tymi cukierkami. No fantastyczny, sama bym tego lepiej nie wymyśliła!!! " Ja ze swej strony chciałam zastosować metodę bardziej podstępną, tzw lans na tę samą grupę zawodową. W tym celu wzięłam ze sobą, mający mi służyć za notes, "dziennik nauczyciela". Cała dumna usiadłam z nim tuż pod biurkiem Pani. No i dopiero pod koniec spotkania zauważyłam, że okładka jest opieczętowana datą 1991/92 i widnieje na nim czerwony podpis: Zbysio Manderek. Teściowa jest nauczycielką, a mąż w dzieciństwie widać lubił się bawić w szkołę..... Najciekawszym punktem zebrania było zapisywanie dzieci na zajęcia dodatkowe. Oczywiscie dla dobrego PR-u dobrze było zapisać dziecko na minimum 5 zajęć. Jedna z mam zapisała córkę na wszystkie dostępne, w tym kilka sportowych, bo jak oświadczyła, stawia na ruch, bo to bardzo ważne w rozwoju dziecka. Patrząc na jej 120 kilową tuszę, można nabrać pewności, że ostatnią styczność ze sportem miała, gdy straciła dziewictwo z drużyną piłkarską "Vulkan Teptiuków". No ale może się nie znam. Ja w końcu mam w pamięci moją Majkę Jeżowską.....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Huurra!!!
No w końcu wróciłaś !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
oj byłam byłam ale bycie idealną tak mnie zajęło że normalnie się zatraciłam :) ale teraz nowość, zapisałam dziecko na informatyke i w związku z tym mam stronę na facebooku czy jak to tam zwą ;) https://www.facebook.com/WystarczajacoFajnaMama trza się rozwijać kurde :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dałam lajka i na tym się kończy moja znajomość fejsa, bo kompletnie nie widzę jak Cie moge zaśledzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdallena99
Witam, Zbierałam się z opisem sytuacji jaka mnie spotkała już bardzo długo, ale wiadomo przy małym dziecku wiecznie nie ma czasu. Miałam nawet zamiar w tej sprawie rozmawiać z ordynatorem szpitala, ale na to tym bardziej nie znalazłam czasu a bardziej możliwości. W związku z faktem że mam stwierdzone nadciśnienie od sześciu lat, zażywam silne tabletki i nie mogę karmić piersią. Sytuacja w jakiej jest pewnie wiele kobiet, czyli los tak sprawił, że są zmuszone do karmienia mlekiem modyfikowanym. Zanim przytoczę sytuację, która tak mnie zbulwersowała, chcę przybliżyć jak to sie zaczęło. Przy pierwszym porodzie, trzy lata temu; w pełni przygotowana do porodu i następujących po nim obowiązkach zaopatrzyłam się w herabatki laktacyjne, stanik do karmienia, wkłatki laktacyjne, koszule dokarmienia itp. akcesoria do karminia piersią - dlaczego nikt przez całą ciążę i długi pobyt w szpitalu (ze względu na nadciśnienie), nie powiedział mi, że nie będę mogła karmić piersią bo nie ma leku obniżającego nadciśnienie i bezpiecznego dla dziecka. Dowiedziałm się o tym na drugi dzień po porodzie, ze łazami w oczach patrzyłam jak maleństwo sobie świetnie już radzi z ssaniem mojej piersi (miałam podawany wtedy magnez przez pompę dyfuzyjną). Przewód który łączył moje żyły z cudownym lekiem miał chyba 50 cm, funkcjonowanie młodej mamy z maleństwem i tym urządzeniem było wtedy dużym utrapieniem, ale i tak cieszyłam się jak każda mama, że mogę się nim opiekować w jakikolwiek sposób. Pomysł aby temu zaradzić był taki (narzucony przez kilku lekarzy oczywiście nie oficjalnie); "po porodzie wszystko się zmieni i ciśnienie spadnie". Nie wiem dlaczego byłam taka naiwna i w to uwierzyłam, nadciśnienie miałam już od dwóch lat i ciąża miała to uleczyć - bzdura. W każdym razie przepisano mi leki na nadciśnienie i powiedziano, że z czasem je odstawie a do tego momentu musze ściągać pokarm, żeby podtrzymać laktację. I tak zrobiłam, po tygodniu wylewania mojego pokarmu do zlewu i praktycznie odstawieniu już tabletek (tak wiem dosyć szybko, ale ile to miało trwać? nie wiem), położna postanowiła sprawdzić jakie mam ciśnienie; 220/140 -"niestety w tej sytuacji dzwonię po karetkę, czy mąż przyjedzie do dziecka?", na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a pierwsze dziecko było karmione mlekiem modyfikowanym. Przy drugim porodzie, pewna siebie mama, bogata dzięki nabytemu doświadczeniu oraz przygotowana teoretycznie postanawia nie karmić piersią; brałam pod uwagę podanie dziecku przynajmniej tzw.siary; w celu wzmocnienia odporności maleństwa. Z różnym powodów to też się nie udało. W szpitalu podano mi odpowiedni lek wstrzymujący laktację i codziennie co trzy godziny udawałam się do pań położnych stojąc w progu ich pokoju i prosząc o butelkę mleka dla dziecka (żenująca sytuacja). Pewnego razu kiedy to chyba wszystki panie położne z oddziału na którym leżałam rozsiadły się na kanapach z cherbatkami i kawkami w swoim pokoiku, a ja po raz enty pojawiłam się w ich drzwiach prosząc o butelkę mleka dla dziecka usłyszałam coś czego już nigdy nie zapomnę; "a od czego ma pani jeden cycek! Dodała innna: a od czego ma pani drugi cycek!" Moja cała pewność siebie zniknęła, moja cała wiedza na ten temat wyparowała, moja odwaga, żeby stawić temu czoła zniknęła. Pojawiły się tylko łzy, byłam bezsilna i powiedziałam tylko, że "nie mogę karmić". Ale czy na prawdę nie mogę karmić? bo przecież będę karmić swoje dzieci, ale nie piersią, będę je karmić mlekiem modyfikowanym, potem zupkami, owocami i wielką miłością; czy to mleko naprawdę jest najważniejsze? Pomijam już fakt, że taki tekst możnaby usłyszeć w ubiegłym tysiącleciu, albo w filmie "Miś" Barei, ale chyba też nie od wykwalifikowanych pań położnych ze Szpitala Matki Polki w Łodzi. Dlaczego kobiety takie jak ja są piętnowane, znam przykłady wielu nieszczęśliwych kobiet, które albo karmią albo nie ale w głębi serca chciałyby nie karmić z różnych powodów. Nie wiem jaka jest ich wiedza o mleku z piersi i ja nie chce nikogo oceniać na podstawie tego czy chce karmić piersią czy nie. Chce tylko prosić osoby trzecie, żeby "odczepiły się" od tych wszystkich kobiet nie karmiących piersią. Chcę zaapelować do kobiet w ciąży (wbrew panującej modzie), że jeśli nie chcą karmić piersią to niech tego nie robią. Powody nie karmienia piersią są różne, edukujmy się nawzajem jakie wielkie korzyści płyną z karmienia piersią, promujmy karmienie piersią, kładźmy nacisk na "rodzenie po ludzku". Nie zmuszajmy kobiet do karmienia piersią, to powinna być ich indywidualna, mądra, przemyślana decyzja; zmuszanie do karmienia piersią nie przynosi dobrych efektów; często powoduje frustracje; zagubienie między butelką, piersią i płaczącym dzieckiem. Powinniśmy wspierać wszystkie decyzję jakie podjęła kobieta po urodzeniu dziecka, bez względu na to jakie mamy przekonania. Dla Antosia urodzonego w szpitalu im. L. Rydygiera w Łodzi Julka urodzonego w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Nadchodzi taki czas, gdy ulice miasta zapełniają się mężczyznami odzianymi w klapki basenowe, kobietami dumnie manifestującymi awersję do depilacji pod pachami, a jazda komunikacją miejską przeradza się w teleturniej pod tytułem” daj mi powąchać swój pot, a powiem ci skąd dojeżdżasz”. Wszystkie te znaki zdają się krzyczeć do nas, że oto zbliżają się wakacje i pora zaplanować urlop. Jest to bardzo dobry moment, aby uświadomić sobie i wszystkim wokół, że to Ty, droga mamo, z racji posiadania dziecka, jesteś wyjątkową, najważniejszą, najbardziej zmęczoną i spragnioną wypoczynku osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Twoje wakacje rozpoczynają się w przeddzień wyjazdu, kiedy pakujecie z mężem walizki i zanosicie je wieczorem do samochodu. W tym celu obowiązkowo blokujecie na dwie godziny jedyną windę, bo przecież się wam należy, no i niech wszyscy sąsiedzi widzą, że stać was na urlop. W domu zostaw sobie małą, podręczną walizeczkę na kółkach, którą zabierzesz już w dniu wyjazdu, o 5 nad ranem. Przecież wiadomo, że dla sąsiadów nie ma nic milszego, niż uroczy dźwięk „tur tur tur” po posadzce, jaki wydaje walizka. Niech i im udzieli się nastrój podekscytowania twoim wyjazdem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Gdy już dojedziesz z rodziną na miejsce, nie zapomnij zrobić obsłudze awantury w trakcie zakwaterowania. Nie po to płacisz 50 zeta ze śniadaniem od osoby, nie po to zaniżyłaś wiek swojego dziecka o połowę, w celu uzyskania dodatkowego rabatu, żeby teraz męczyć się w pokoju bez klimatyzację, z widokiem na smażalnię ryb. Następnie daj znać wszystkim wczasowiczom z pensjonatu, że już jesteś, trzaskając drzwiami, pozwalając biegać dziecku po wszystkich piętrach i kopać w drzwi pokoi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Schodząc rano na śniadanie do stołówki, może doskwierać ci ścisk i dyskomfort, spowodowany zbyt bliską obecnością innych wczasowiczów. A przecież poprzedniego dnia, podczas wieczorku zapoznawczego, zdążyłaś wygłosić wykład na temat złych nawyków żywieniowych dzieci, zaznaczając dobitnie, że ty swojej pociesze podajesz głównie kiełki, musli i ciemne pieczywo, obłożone suto twarogiem i rzodkiewką. Totalną kompromitacją byłoby, gdyby ktoś podejrzał twoje dziecko, które pochłania parówkę i zagryza ją tostem z nutellą. Na szczęście są sposoby na to, aby zapewnić sobie i rodzinie przestrzeń podczas posiłków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Idealnie jeśli twój berbeć ma w zwyczaju rozpoczynanie śniadania od wyjedzenia zawartości swojego noska. Możesz jeszcze podbić efekt obrzydliwości i wzorem małp najpierw sama przeżuć porcję pokarmu, następnie wypluć miazgę na łyżkę i tym nakarmić dziecko. Gwarantuję ci, że następnego dnia reszta gości zacznie się schodzić na śniadanie, tuż po tym, jak ty i twoja rodzina znikniecie z horyzontu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Gdy będziecie szli obładowani klamotami na plażę, pchając spacerówkę i ciągnąc dziecko za rękę, pamiętaj, abyście zajęli cały chodnik wraz z połową ścieżki rowerowej.. Bo przecież fakt że posiadasz dziecko i wózek, sprawia, ze jesteś wyjątkowa jak Doda na zabawie w Teptiukowie i masz prawo oczekiwać od reszty świata specjalnego traktowania. Jeśli jednak czujesz zbyt mało wściekłych spojrzeń na sobie, zawsze możesz najeżdżać na stopy ludziom idącym przed tobą, lub kupić dziecku największą watę cukrową, którą będzie wymachiwało i morusało ubrania każdego, kto odważy się was wyminąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Koniecznie odwiedź też wszystkie sklepy z pamiątkami, w których kup dziecku świecący miecz, gwizdek, trąbkę, misia z pozytywką , pluszowego szczekającego psa i latawiec. Dziecko przecież musi się czymś bawić. Tuż po wejściu na plażę, rozbierz pociechę do rosołu, zdejmując również pieluchę. Nie ma nic bardziej rozkosznego, niż brzdąc ganiający z gołą pupą i sikający gdzie popadnie. A propos – nie zapomnij! Siki twojego dziecka, to święta woda z Luwr, a kupa, to czarne diamenty. Każdy, kto myśli inaczej i śmie ci zwrócić uwagę z powodu obsikanego koca, jest zwyrodnialcem pozbawionym uczuć, lub bezpłodną, zgorzkniałą starą panną, która ci zazdrości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama taka sobiee
Na wakacjach, mamo, jesteś po to, żeby odpocząć. Ty i tylko ty. Jesteś przecież styraną losem rodzicielką, brnącą przez trudy życia niczym bohaterka najsmutniejszych nowel młodopolskich. Żeby zapewnić sobie błogi relaks na plaży, udaj się na krótki spacer brzegiem morza, połączony z przeglądem rodzin, do których mogłabyś podłączyć swoje dziecko, pod pretekstem wspólnej zabawy. Jeśli nie uda ci się jednak upolować żadnego naiwniaka, pamiętaj że przywiozłaś ze sobą osobistego jelenia pod postacią męża. Wystarczy, że powiesz mu o napotkanym tatusiu, który wraz ze swoimi dziećmi wzniósł fantastyczną piaskową twierdzę, na widok której każdemu zapiera dech. Gwarantuję, że nawet facet, który ostatni raz z pracami ręcznymi mial do czynienia na ZTP w sytuacji robienia karmnika, podejmie wyzwanie i zacznie wraz z waszym dzieckiem wznosić drugi Malbork, tylko że z piasku. A ty droga mamo, możesz zasiąść na leżaczku, włożyć „Galę” w okładkę „Newsweeka” i oddać się zasłużonemu odpoczynkowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×