Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zielonaa33

słodkości do mdłości :P

Polecane posty

O matko, znowu kasa. Ja mam kredyt na 30 lat. Wychodzi nas tyle co wynajem, wiec mi wszystko jedno, ale doszlo duzo więcej, bo remonty itp na własną rękę. A finansowo coraz gorzej, ja już przestałam myśleć na czym by tu oszczędzić bo nie mam na czym, myślę jak więcej zarabiać ale na to też szansy nie ma na razie. jakby któreś z nas straciło pracę to by nawet na opłaty nie styknęło... O domu myślę ale na baaaardzo daleką przyszłość, teraz za dużo jeździmy i odwiedzamy się ze znajomymi więc nie byłoby czasu. A najbardziej mi odpowiada mieszkanie w mieście i na weekendy domek nad jeziorem... eh... Półku, mój ma prawie trzy lata a spodnie na niego dobre te na 12 miesiecy w pasie... No i on ma od pierwszego roku zycia ta sama wage, ale to tak jest ze dziecko potem rośnie ale nie tyje. Gryzia przykro mi z powodu Twoich problemów, jakoś tak zawsze masz pod górę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poproszę zmasowany atak kotami i psami (mogą być zarówno szczenięta jak i stare oraz szczerbate), naparzanko rękawicą a na koniec misia-przytulca.. Może przejdzie. Faceci to się jednak fajnie potrafią przyjaźnić.. Wysłałam sos-smsa do starego przyjaciela na koniec świata i odpowiedział - niebywałe. Stary czarodziej, może pomoże. Gdzie ja zresztą nie wysłałam.. I maila od drugiego dostałam. Bedzie dobrze, bo ni ma wyjścia :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój f. ma takie spodenki które dostal jak miał 4 miesiące:D i włazi w nie do teraz. wtedy miałł je prawie do kostek- teraz za pośladki.a le dupa taka chuda że wchodzą na luzie:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mini - słodyczy to ja mu nie daję, tym bardziej słodkich napojów. Czekoladą go raczy babcia i to wychodzi powiedzmy raz na tydzień, dwa. Ale taki mały odskok może mu się przydarzyć, czemu nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie no- raz od czasu to owszem. ja bym na twoim miejscu serwowała ten makaron i dokładała. raz paprykę, raz kukurydzę, groszek, ser,. później można sos spagetiowy i do niego ryż albo ziemniak. i tak powoli moze uda ci się rozszerzyć jego dietę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nielatku - kota ni mam, ale misia owszem, łap - rzucam :-) A w kwestii jeszcze ewentualnego kredytu i raty wysokiej to nie mogę wykluczyć ewentualnej ciąży i kosztów związanych z dzieckiem jeśliby się pojawiło. Bo dzieci się przecież rodzą nie? Czasem nawet jak się ludzie zabezpieczają.. noo, więc sprawa rozwiązana jak dla mnie była od początku, ale męża muszę jeszcze utemperować, buja mi w obłokach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a kto nie ma dzisiaj kryzysu z kasą?? My żyjemy z pensji męża- i to marnej w sumie:(opłacam wszystkie rachunki i jak patrzę na to co zostało to płakać mi się chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mini - tak też czynię. Ostatnio nawet na kolację zjadł parówkę!! Lubi ziemniaki jeszcze, to po mnie ma :-) I chyba po mnie ma niejedzenie śniadań - to możliwe? !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
możliwe. bo ja też niejadam a święty z wielkim trudem wciąga samo masło z kanapki:O to nie jest najgorzej. moze w ogóle ma taki okres. siostrzenica moja też tak teraz ma. do tej pory wciągała jak odkurzacz a teraz nie chce i już

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie to samo, od lipca 2010 roku żyjemy z jednej pensji. Dwa razy napisałam komuś pracę dyplomową i na tym zarobiłam, ale kasa się rozmyła w trymiga, bo to był czas, kiedy rodził się młody, a że nie mieliśmy nic... Faktycznie, kto dziś nie ma problemów z kasą. Chyba każdy ma, najgorsze że ceny wszystkiego tak rosną, że to jest po prostu obłęd. Nie wiadomo co zrobić, co kupić i jak kurna żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nielatku - tacy przyjaciele są fajni, dobrzy tacy. Ja mam takiego ze studiów, rzadko się odzywamy do siebie, ale nigdy nie pozostajemy obojętni wobec siebie. On był z narzecozną na moim ślubie, potem my na ich i tak się odwiedzamy czasem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zakupy, ha! Kiedyś kilka podstawowych pierdów i płaciło się góra 50 zł. A dziś? Ledwo co i 100 zł pęka :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja się ostatnio zastanawiałam nad przyjaciółmi. i czy ja wiem czy kogoś mogę nazwać takim prawdziwym przyjacielem?? nie wiem, czy ja jestem jakaś dziwna czy też ludzie zbyt szastają pojęciem "przyjaciela". Mam kilka dobrych koleżanek. ale nie wiem czy przyjaciółek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mini - wiemy, wiemy. Ja pojęciem przyjaciel nigdy nie szastałam, w życiu miałam ich zaledwie kilku. Z czego obecnie mam 2. Jeden kolega ze studiów, druga koleżanka od liceum. Z nimi nejedno przeszłam, w niejednej sytuacji życiowej się wsparłam. Reszta jakoś się rozmyła. Ale wiecie, odkąd urodziłam młodego kontakty w ogóle poznikały, pourywały się itp itd. nie, żebym ubolewała, ale tak zauważyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja mam to samo. kiedyś znajomych wielu- teraz ostały mi się dwie bliskie koleżanki z którymi lubię spędzać czas- jedna ze studiów druga z lo. z ta drugą to się nawet polepszyło jak się święty pojawił. mam też sporo bliskich kuzynek i siostrę. ale jak się zastanowic- nie ma w moim życiu osoby, której jestem w stanie powiedzieć dosłownie o wszystkim. przed każdym mam jakieś tajemnice, nie o wszystkim chce mi się gadać. a z przyjacielem chyba się powinno, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda. choć ja bym przyjaciela w tej kategorii nie traktowała. Bo np ten mój kolega ze studiów, przeprowadził się z żoną nad morze. Więc nie mamy ze sobą teraz tyle kontaktu co kiedyś, telefonujemy, piszemy, odwiedzamy się, choć to oni teraz głównie nas. do czegbo zmierzam: że choć nie mamy tyle czasu by mówić o wszystkim, i nie mówimy sobie tyle, ile mówiliśmy wcześniej bo nie mamy już fizycznie takiej możliwości to wiemy, że możemy wzajemnie na siebie liczyć o każdej porze dnia i nocy, z czego oboje korzystaliśmy nie raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to też jest ważne. ale ja mam np. bardzo dobrą koleżankę. ze studiów właśnie. zawsze mogłam na nią liczyć. ja jej jestem też bardzo oddana- bo swego czasu nawet pokłóciłam się przez nią z rzeszą znajomych. ale są rzeczy i sprawy w moim życiu, do których ona nie ma wstępu. i mieć go nie będzie. przyjaźń to trudne pojęcie. każdy podchodzi do niego po swojemu. ja prawdziwego przyjaciela chyba nie ma:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesia - nie uszczegóławiałam się, bo książkę by napisał, a po co. Psy mogą lać, a koty drapać - potrzebne mi siły zjednoczonego sabatu ;) Kredyt dzięki Bogu (bo na pewno nie siłami ludzkimi) spłaciłam i nawet nie miałam siły się cieszyć, tyle trwał. A przyjaciół mam niewielu, ale wypróbowanych. Dobrze mi robią faceci, bo trzęsą jak terier myszą i nie dają się rozczulać nad sobą. Ja zresztą wolę posłuchać technicznych nawet konkretów niż dywagować o ciuchach (czasem trzeba) czy obgadywać znajome (brzydko :P). Choć oczywiście Przyjaciółka rządzi - ale to układ od podstawówki i pokrewieństwo dusz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja generalnie zawsze miałam kolegów a nie koleżanki. Już jako dziecko wychowywałam się z chłopakami, potem w przedszkolu wolałam towarzystwo kolegów i tak mi zostało. Faceci są prostsi w obsłudze, nie gadają właśnie o ciuchach, modzie, paznokciach itp. Dla mnie ta sfera zawsze była czarną magią mimo że sama jestem kobietą (serio serio :D ) Pamiętam , że mój mąż był cholernie zazdrosny o tego mojego przyjaciela, ponieważ dla niego przyjaźń damsko - męska nie istniała. Dopiero jak go poznał, potem jego dziewczynę i więcej czasu spędzaliśmy razem to zmienił zdanie. Zresztą, kolegów mam wielu, ale to nie przyjaciele :) A pokrewieństwo dusz to ważna sprawa, jakby nie patrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nieletnio - a moze jakis taniec rytualny odtanczyc? Mozesz wybrac: Ten z durszlakiem i miotelka do kurzu Ten z miednica i ruskim budzikiem Ten ze szczotkami do zebow i fioletowym krawatem W rytualnych plasach wazny jest stroj, ale z tego co da sie wywnioskowac, na twoje problemy odpowiednie beda: paputy z krolikami, fartuszek z motywem serc bialych na czerwonym tle, kamizelka kuloodporna (w sam raz stary do prania przyniosl na wekiend to dysponuje) oraz gustowny turban z recznika z podobizna jednego dolara. Jak sie zapatrujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też lubię facetów. ale ja zawsze ich miałam mało w otoczeniu. w rodzinie same baby, w podstawówce klasa feministyczna, w liceum- 2 chłopaków i to takich:O na studiach-1. w pracy- nie wiecej niż 2:O A ploteczki i inne głupoty też mnie nie pociągają. W ogóle nie znoszę słowa"przyjaciółka". ono ma dla mnie pusty wydźwięk. jak już to tylko "przyjaciel"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×