Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ada.kudlata

Rozstanie po latach. Dzień...

Polecane posty

Gość MikaMaaaa
hmmmmm więc teraz tak bardziej obszernie ADA :) po 1 masz 30 lat :) czyli jesteś osobą na tyle dorosłą że życie układasz jak chcesz i z kim chcesz :) jeśli jesteś szczęśliwa to powinni to docenić. poza tym uważam że już najwyższy czas abyś życie układała bez rodziców, ważni są ale ważniejsza jesteś Ty sama :) prosto z mostu powiedz co czujesz i że najwyższy czas. co do mnie :) spotkanie bardzo miłe. postanowiłam że miesiąc , dwa normalnie się z nim będę spotykała i wtedy dopiero będę mogła podjąć decyzję o mieszkaniu razem, na chwilę obecną nie wierzę mu, nie ufam. On postanowił że będzie u mnie bardzo często tak żebym zobaczyła że czas z nim spędzany nie jest zły i będzie starał się odbudować moje zaufanie.Czas pokaże, na razie sama muszę się przyjrzeć czy faktycznie przemyślał i będzie to traktował poważnie . no i tak to wygląda w ogromnym skrócie. Nie ufam mu, nie wierze, i on o tym wie, myślała dużo i stwierdziłam że ani zaręczyn nie chce ani mieszkania na razie za bardzo się boję. Czy to odbuduje czas pokaże. inaczej całkowicie podchodzę do niego, z ogromnym dystansem. Ale szanse chce nam dać , boję się że mogę coś stracić wartościowego. Nie chcę potem sobie pluć w brodę że popełniłam błąd i nie zrobiłam wszystkiego , nie dałam szansy. tak przynajmniej będę miała świadomość że zrobiłam co się dało. postanowiłam że jeśli tym razem nie wyjdzie , to zmienię numer , wyprowadzę się choćbym miała poruszyć ziemię i niebo, bo po połowie listopada być może wpadnie mi sporo kasy także to odłożę na czarną godzinę , ale to tylko i wyłącznie zależy od tego czy wypali to co chcę. A zapowiada się że tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mika, trzymam kciuki....obys sie na nim nie zawiodla tym razem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
Gość obym, ale nawet ja nie mogę tego zagwarantować. dlatego podchodzę do tego bardzo chłodno. i też dlatego nie chcę z nim zamieszkać na razie, bo chcę zobaczyć jak to będzie wyglądało obecnie. też trzymam za siebie kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Ależ jestem wściekła! Wczoraj mój miał się spotkać z właścicielem (to jego znajomy) i obgadać wszystko. Nie pojechał i nawet nie zadzwonił do niego. Do mnie wczoraj też przez cały dzień nie dzwonił. Ja 2 razy dzwoniłam. Dziś miałam mu załatwić kilka spraw. Dziwne mi się wydało ze nie zadzwonił, bo zawsze już rano wydzwaniał jak miał jakąś sprawę. Zadzwoniłam a ten mi z obojętnością wyznał, że już nie potrzebuje mojej pomocy bo ktoś inny mu to załatwi. Nosz kur...! Nawet nie raczył dać mi znać, a ja specjalnie z językiem na brodzie zapiepszam w pracy, by się chwilę urwać i mu to pozałatwiać! Zapytałam czy zajechać do niego jak będę wracać z pracy. Coś zaczął kręcić a później "no to przyjedź". Powiedziałam ze nie przyjadę i się rozłączyłam. Napisałam mu sms czy dzwonił w sprawie mieszkania. I nic. Cisza. Kur...a mać! Chyba nic z tego nie wyjdzie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Upiję się dziś! A co!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
Ada wiem wiem łatwo powiedzieć ale spokojnie bez nerwów , może ma zły dzień i coś w pracy nie tak, choć to go nie usprawiedliwia ale jednak ma to wpływ na Ciebie. Co do mieszkania hmm dziwne że nie pojechał, a może umówił się z tym właścicielem na inny dzień skoro to znajomy, poczekaj aż pogadacie i się dowiesz. A na przyszłość kobietko :) nie bądź taka dobra swoim kosztem i z tymi jego sprawami przystopuj. Ty też pracujesz!!!!!! kurna jak byś miała wolną chwilę ok tak ale nie kosztem tego że musisz spieszyć się żeby potem jemu coś załatwić a on co nóżek i rączek nie ma? co czasu brak? Tobie do jasnej chol.... też!!!! mój np jak był w środę poprosił mnie czy bym mu nie poszukała czegoś w necie, mówię ok jak znajdę czas. W czwartek dzwoni do mnie w południe czy zobaczę a że mnie nie było w domu to powiedziałam że nie teraz jak będę miała wolną chwilę zerknę , jak wróciłam przyszła siostra jeszcze na kawę, dopiero jak już naprawdę usiadłam i nudziło mi się sprawdziłam mu. Bez przesady ja mam biec teraz i wszystko rzucać bo on potrzebuje !!! no jasne już , żeby się nie zdziwił. Znalazłam zadzwoniłam , podałam info a on zadowolony że pomogłam. Jeśli chciał by szybciej sam by się o to postarał a ja nie mam zamiaru rzucać wszystkiego bo on chce. Tobie też radzę :) ciekawe czy on by rzucił to co robi i załatwiał Twoje sprawy, pomyśl o tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Cześć Mika :) Nerwy mi przeszły. Wolę tutaj napisać, ponarzekać i wylać z siebie wszystkie żale, niż dusić w sobie albo co gorsze jemu się narzucać i ględzić. Także ochłonęłam. Początkowo chciałam nie odbierać telefonu, ale gdy mi przeszło to spokojnie odebrałam. Był już w dużo lepszym humorze i spokojnie pogadaliśmy. Miał natłok w pracy ale już sytuacja jest opanowana. Jutro albo w niedziele jedziemy oglądać mieszkanie. Powiedziałam jak na razie tylko siostrze. Rodzicom chciałabym jutro oznajmić. A jeżeli wybiegnę troszkę dalej w przyszłość to zastanawiam się jak ja zabiorę wszystkie moje książki?! Przecież one z tonę ważą :) Sprawy mu załatwiam bo ja pracuję w Lublinie a on ma do tego miasta prawie 50 km... Nie potrafię mu w takiej sytuacji odmówić, będąc "na miejscu". Co innego gdybym musiała specjalnie jechać. Odnosząc się do ostatniej części twojej wypowiedzi, to chyba obydwie znamy na nią odpowiedź :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mikamaaaaaa
Ada Widzisz:) mówiłam ze pewnie ma gorszy dzień w pracy, a z mieszkaniem się wyjasni:) ahhhhhhh I wiadomo ze to forum tutaj jest do wydalania się ogólnie dla wylania emocji:) ja mam to samo:) Mój właśnie odjechał do domu. Zaczął rozmowę na temat wspólnego mieszkania i pytał kiedy bym chciala bo od tego uzależni remont swojego domu. Też pytał jak bym chciala żeby wyglądało wszystko co do finansów itd. Przemyslajac sytuacje stwierdziłam i uświadomiłam go ze w nowy rok wchodzimy wspólnie czyli on się do mnie wprowadza. A te 2 miesiące będziemy starać się zatrzeć zle wspomnienia. Ada oczywiście mam nadzieje ze jak z nim zamieszkasz to mnie nie opuscisz:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i klops
Dzień dobry koleżanki:) U mnie dziś słonecznie, bardzo cieplutko. Dziś mojego brata 18-tka, a ja nie idę :( przez ojca, który już ponad 2 m-ce się do mnie nie odzywa po tym jak pojechałam na spotkanie z M... Wszyscy stwierdzili że lepiej jeśli się nie pojawię bo ojciec nie będzie chciał siedzieć w moim towarzystwie, i wyjdzie ... więc lepiej żeby to gospodarz został w domu. Trochę to przykre, ale cóż zrobić.... wyszykuje synów i niech przynajmniej oni pójdą troszkę się pobawić z dziećmi sióstr. Wczoraj mamie mechanik nie zdążył naprawić samochodu którym miałyśmy wrócić do domu (bo razem pracujemy i dojeżdżamy), dlatego zadzwoniła po ojca by przyjechał.....a mi kazała wracać na piechotę bo nie zabrałby mnie do samochodu..... Nie rozumiem tego człowieka....ale całe życie taki był. Jeszcze bardziej nie rozumiem mamy, która pozwala na takie zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i klops
Chłopcy wczoraj rozmawiali z mężem..... uświadomiłam sobie że zabranianie im kontaktu przez moją urażoną dumę nic nie przyniesie. Oni go kochają, i niech sami wyrabiają sobie opinię o całej sytuacji. Mężowi na złość bym nie zrobiła, tamta kobieta również by była zadowolona że układają sobie nowe życie bez dodatkowego balastu w postaci dzieci jej nowego faceta, więcej dla jej córek by zostawało. Rozmawiałam z jedną dziewczyną która jest tą drugą kobietą, Powiedziała mi otwarcie że jej na rękę gdy eks żona nie puszcza dzieci z nimi na wakacje," bo czyż nie lepiej spędzić je w towarzystwie ukochanego, niż zajmować się cudzymi dzieciarami?" .... dlatego nie będę walczyć. Pogodziłam się z tym co zrobił. 12 lat był gnojkiem, to dlaczego nagle teraz miał się zmienić???... niech sobie go zabiera ...z całym wachlarzem jego wad ;) Postawiłam warunki, powiedziałam czego oczekuję. Jeśli będzie się z nich wywiązywać- ja również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i klops
A jeśli chodzi o M... Nie wiem czy coś z tego będzie czy nie....Bardzo dużo rozmawiamy. Cały czas mnie wspiera. Jest moim najlepszym przyjacielem. Kiedy ja leżałam jak trup załamana, zaryczana i zasmarkana...on załatwiał za mnie wszystkie ważne sprawy. Bardzo mi pomógł. I pokazał że mu zależy. Moja siostra cały czas powtarza bym w końcu otworzyła się na niego, bym zapomniała o mężu i dała sobie szansę na szczęście, które M chce mi dać. Póki co, mamy się spotkać na początku listopada. Zobaczymy jak się wszystko potoczy. A teraz kochane życzę wam przyjemnej soboty!!! Cieszę się że u was przynajmniej zaczęło się układać. Marzę o tym by kiedyś tu wejść i napisać że w końcu czuję się spełnioną i szczęśliwą kobietą. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!!! Buziaki :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalne dno
Hej dziewczyny :) Czytam ten topik od kilku dni, co prawda jestem dopiero w połowie, ale dzisiaj stwierdziłam, że muszę coś napisać. Strasznie Wam zazdroszczę, że Wasi faceci poszli po rozum do głowy i wreszcie zaczęli się starać, a Was doceniać :) Oby tak dalej, trzymam za Was kciuki :) Ja niestety takiego szczęścia nie miałam... Byłam ze "swoim" ponad 5 lat, od półtora roku byliśmy narzeczeństwem. Oboje pochodzimy z dużego miasta, jednak ponad 3 lata temu stało się tak, że ja wyprowadziłam się do małego miasteczka w Wielkopolsce, ale po pół roku on do mnie dołączył. Mieszkaliśmy razem w domu moich rodziców. Na początku jak to zazwyczaj bywa, była wielka fascynacja tym, że wreszcie mieszkamy razem, będziemy mieli siebie na co dzień, bo wcześniej spotykaliśmy się tylko w weekendy ze względu na to, że on pracował na delegacji... ale z czasem czar prysł. W nowym miejscu on dostał pracę u mojej rodziny. Już wcześniej, przed jego przeprowadzką wiedzieliśmy, że będzie u nich pracował, ponieważ rozmawialiśmy w tej sprawie i stało się tak, że znalazło się dla niego stanowisko. Ja natomiast nie pracowałam. Na początku nikomu to aż tak bardzo nie przeszkadzało, jednak po dłuższym czasie sama zaczęłam się tym dusić, myślę nawet że brak pracy w pewnym momencie przełożył się na mój okropny stosunek do mojego eks. Ale od początku... mój eks jest osobą bardzo energiczną, lubiąca jak coś się dzieje, ja również, ale czasem też potrzebowałam zwykłego pobycia razem, przytulenia, rozmowy...on niby również, ale na przestrzeni tych 3 lat chyba oboje o tym zapomnieliśmy. Co jakiś czas wyjeżdżaliśmy do naszego miasta, odwiedzaliśmy jego rodzinę, mieliśmy bardzo dobre stosunki koleżeńskie z jego kuzynkami i ich chłopakami, było fajnie, ale dzień po dniu tak wszystko zaczęło się zmieniać, że coraz częściej pojawiały się między nami kłótnie, z czasem brak odwiedzania jego czy mojej rodziny, nawet jak u niego byliśmy, on poszedł sam do tych czy do tych, ja robiłam co innego. Kupił sobie crossa, nie miałam nic przeciwko, poznał chłopaka młodszego 9 lat od siebie i zapomniał się totalnie. Tak bardzo poświęcił się swojej pasji, że mnie rzucił na drugi plan, a mnie aż skręcało ze złości. Na początku próbowałam rozmawiać, ale on zawsze odwracał kota ogonem, że tylko chodzę i ciągle się czepiam. Może i się czepiałam, ale z drugiej strony kto fajnie czułby się w momencie kiedy sobotę spędzał na motorze z gówniarzem, a ja sprzątałam dom, bo co miałam robić..? Taki układ mu pasował, ale w momencie kiedy powiedziałam dosyć zaczęły się kłótnie, sprzeczki, brak porozumienia. On nigdy nie umiał rozmawiać, zawsze kiedy pojawił się nawet jakiś drobny problem jego jedyną formą naprawy była ucieczka. I tak uciekał, uciekał, a ja gotowałam się w środku ze złości. Chyba też nie umiałam z nim rozmawiać. I tak sobie żyliśmy, czasem kłótnia, czasem na prawdę dobrze i tak w kółko... Aż do momentu kiedy dowiedziałam się (sprawdziłam jego tel), że romansuje sobie z pewną kobietą z biura. Krew mnie zalała. Powiedziałam mu o tym, a on obrzucił mnie błotem, że grzebię mu w tel. Ok grzebałam, ale tylko dlatego że musiałam się upewnić, bo już od jakiegoś czasu go podejrzewałam. Znam go tak dobrze, że jego zachowanie wiele rzeczy mi było w stanie powiedzieć. Zresztą nie pierwszy raz się na nim zawiodłam. Kiedy mieszkaliśmy jeszcze w naszym mieście smsował sobie ze swoją byłą dziewczyną, a raz była taka sytuacja, że wracając z delegacji przez pomyłkę wysłał do mnie sms, który miał iść do "koleżanki"...wtedy zerwałam z nim pierwszy raz (to były początki naszego związku, byliśmy ze sobą wtedy ponad rok). Nie odpuściłam, a on nawet nie starał się o to aby do mnie przyjść i przeprosić :( On nie widział w tym nic złego, bo to tylko koleżanka, o której ja nie miałam pojęcia, a z którą chciał umówić się na kawę za moimi plecami... No ku*wa mać! Po jakimś czasie spotkaliśmy się, mieliśmy porozmawiać, wszystko wyjaśnić i ja myślałam, że się zejdziemy (ależ byłam głupia), a on powiedział, że nie wie czego chce, wtedy wstałam oddałam mu wszystkiego jego rzeczy i do widzenia, on nawet nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy... Po dwóch miesiącach zeszliśmy się, stało się to nawet na moje urodziny. Ale, ale... Z tą kobietą z biura stało się tak, ze próbowałam rozmawiać, pytałam dlaczego, a w odpowiedzi słyszałam "nie wiem". Ja mówiłam, on wychodził, więc ja za nim, oboje płakaliśmy...jednym słowem cyrk. W pewnym momencie poszły już na prawdę ostre słowa, ale po jakimś czasie wszystko się "ułożyło", choć mnie tak na prawdę nie dawało to spokoju, nie umiałam w pełni ufać, bałam się, że znowu przyjdzie taki dzień, że kogoś pozna, nie czułam się pewnie... To było rok temu w wakacje. Po jakimś czasie odzyskałam zaufanie. Niestety bywało między nami różnie, myślę że przez to, że jednak ta sytuacja siedziała mi w głowie, kolejna sprawa - w naszym wspólnym życiu nic szczególnego się nie działo, do niczego nie dążyliśmy, ja nie pracowałam, czasem się kłóciliśmy, czasem uśmiechaliśmy, niby się kochaliśmy, ale raniliśmy się na wzajem... W lutym tego roku zaczęliśmy załatwiać powoli sprawy weselne, sala, dj, fotograf, podpisaliśmy te 3 umowy, a reszta miała przyjść w czasie, ale już nie przyszła. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że nie mieliśmy wspólnych celów, niby jakieś tam wesele, ale nawet w łóżku każdy z nas odwrócił się plecami do drugiego i nara. Kochałam go i niestety nadal kocham, ale nie potrafiłam z nim żyć, choć wiem, że dzisiaj wiele rzeczy bym zmieniła, niestety jest już za późno. Głupia byłam, że często postępowałam nawet wbrew sobie, robiłam coś tylko po aby jemu zrobić przykrość i na złość, tak on robił mnie, musiałam się odpłacić. Dziecinada. Chyba ogłupiałam i wstyd się przyznać, ale tak właśnie było. Choć tak na prawdę on był dobrym człowiekiem, często pierwszy przychodził i wyciągał rękę. Ale bolało mnie to, że dziewczyny / kobiety to jego kolejna pasja. I wiecie co się stało w te wakacje..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalne dno
Przez 3 lata pracował tutaj na miejscu, aż okazało się, że teraz zostaje przerzucony na delegację. No ok, fajnie, większa kasa, ba, super kasa, a przecież ja nie pracuję, oboje stwierdziliśmy, że się przyda. I tak od poniedziałku do piątku był na wyjeździe, a na weekendy wracał do domu. I tak zleciał pierwszy miesiąc. W między czasie pojechałam do siostry do naszego miasta. I wtedy też nasz kontakt trochę się popsuł, bo jak zawsze do mnie dzwonił przez te 5 lat, pisał smsy, tak teraz hmm...zadzwonił raz, drugi, coś tam się posprzeczaliśmy i kontakt się urwał. Oczywiście ja musiałam unieść się dumą i nie dawałam znaku życia. Początkowo miałam być u siostry tylko tydzień, ale ze względu na to, że się pokłóciliśmy zostałam tydzień dłużej. Wróciłam. Tego samego wieczoru on przyjechał z delegacji. Niby było ok, ale coś wisiało w powietrzu. Drugiego dnia pojechał na firmę, coś nie podobało mi się w jego zachowaniu. Pojechałam później do kuzynki na kawę (właśnie u tej kuzynki on pracuje). Pogadałyśmy i zaprosiła nas na grilla wieczorem. Wieczorem pojechaliśmy z "moim". Było bardzo fajnie, pośmialiśmy się, pogadaliśmy, ale było coś co nie dawało mi spokoju. Otóż ciągle dostawał jakieś smsy, sygnały na komórkę firmową. Nawet moja kuzynka zwróciła na to uwagę, jej mąż natomiast chyba udawał ślepego i głuchego ;) No ale nic, wieczór minął i wróciliśmy do domu. "Mój" poszedł pod prysznic, a ja nie wytrzymałam. Już wiedziałam, że jest coś na rzeczy. Sprawdziłam jego komórkę firmową, a tam.........własnym oczom nie uwierzyłam. Świat mi się zawalił w jednym momencie. Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak wryta na laptopa, patrzyłam i patrzyłam i nie wierzyłam w to co przeczytałam. Spotykał się z dziewczyną będąc na delegacji, pisał czułe smsy, na dzień dobry, dobranoc, o 1, 2 w nocy kiedy ja myślałam, że on już dawno śpi.... Wyszedł z łazienki i mówi "a ty co..? do spania", a ja wtedy nie wytrzymałam i odpowiedziałam "tak, ja idę spać, a ty stąd wypier*alasz"... A on o co mi chodzi? Jeszcze nie pojął o co mi mogło chodzić..? Awantura zamieniła się w wojnę. Myślałam, że go zabiję ze złości, a on wszystkiego się wypierał i w kółko do mnie mówił, że to tylko "koleżanka"....a niech ktoś mi powie czy do koleżanki pisze się "laseczko"..? Poleciały bardzo ostre słowa, że jestem taka, siaka i owaka, ja o nim również coś tam powiedziałam, on że żałuje, że za mną przyszedł ...a największym moim błędem było to, że go nie wyrzuciłam. I tutaj zostanę zlinczowana przez Was. Sama nie wiem co ja wtedy myślałam. Chyba próbowałam sama siebie oszukać, że on mnie przecież kocha, że to tylko taki wybryk...nie wiem, głupia jestem, wiem. Położyliśmy się spać, skłóceni, obrażeni, ale spaliśmy w jednym łóżku. Tzn ja miałam całą noc zarwaną, a on sobie smacznie spał. A rano, rano nawet nic nie powiedział, to ja zaczęłam...dlaczego? Czy mnie w ogóle kocha? Czy wie jak ja się czuję? Do niego chyba i tak nic nie docierało, bo leżał sobie i zupełnie chłodno odpowiadał, oczywiście nie na moje pytania, ale coś tam mówił. Dopiero jak się rozpłakałam, bo nie wytrzymałam, przytulił mnie i pocieszył. A ja naiwna złapałam haczyk, bo tak bardzo tego chciałam, że już nawet trzeźwo nie myślałam. Powiedział, że zerwie z nią kontakt...hmm, nie wierzyłam, ale twierdził, że mnie kocha, więc byłam zaślepiona tą jego niby miłością. I wyobraźcie sobie, że cała sytuacja trwała jeszcze przez miesiąc. Ja chudłam w oczach, kiedy był na delegacji zjadałam nerwy, myślałam, zadręczałam się, on dzwonił, tak dzwonił, ale jak się później okazało, dzwonił do mnie jak już był po spotkaniu z nią bądź przed. W weekendy robiłam dobrą minę do złej gry, bo coś mi mówiło, że nadal mnie oszukuje. Próbowałam bardzo delikatnie z niego coś wyciągnąć, ale nie udawało mi się. Chciałam mieć 100% pewność. No i tak właśnie w tygodniu spędzał sobie czas z nią, szczególnie wieczory, a weekendy ze mną. Mówił, że mnie kocha, że zmienimy auto, że kupimy to czy tamto...bla, bla, bla... Aż pod koniec sierpnia znalazła się pewna dobra osoba, która otworzyła mi oczy. Spotykał się z nią cały czas. Mi sprzedawał bajkę, że był z prezesem, bo winko sobie popijali, a tak na prawdę pojechał sobie z nią. Ja pier...!!! Powiedziałam dość. Pojechałam tam. 1 w nocy, a on przyjeżdża sobie zadowolony z "koleżanką", ja wychodzę i pytam czy ma mi coś do powiedzenia, a on "nie"..."a co ty tu robisz" z wielką złością na mnie, że śmiem tam być. Wreszcie do mnie dotarło, to o czym wiedziałam, ale nie chciałam w to do końca uwierzyć. Życie straciło dla mnie sens. Bo jak to on? Przecież to ten jedyny na całe życie. Po moim powrocie do domu, zadzwonił do mnie. Ja tylko pytałam jak mógł, dlaczego, przecież mówił że mnie kocha... i wtedy usłyszałam "ja chyba nie wiem czego chcę"....a ja w płacz, ranił mnie jeszcze bardziej, a ja na to pozwalałam... Za 2 dni miał przyjechać do domu. Dzwonił do mnie kilka razy. Powiedział, że chce to naprawić i umówiliśmy się, że po jego powrocie porozmawiamy. I ja głupia, naiwna myślałam, że on na prawdę żałuję, chce ze mną być, a podczas rozmowy w weekend dowiaduję się, że on musi się wyprowadzić, że on nie wie czego chce, że ja byłam taka i taka, że z nią zajeb*ście mu się rozmawiało, że ona jest taka fajna...... Ku*wa!!! Umarłam. Ale walczyłam do samego końca. Uzgodniliśmy, że spróbujemy, a w niedzielę w nocy wyjechał. Z tego co dowiedziałam się od mojego informatora on nadal spędzał z nią wieczory, właściwie to "mój" sam mi o tym otwarcie pisał. A w środę mówi mi, że się wyprowadza. I po przyjeździe, w weekend się wyprowadził. Minęły już 2 miesiące, a ja głupia nadal go kocham. Najgorsze jest to, że obwiniam siebie o wiele sytuacji, ale teraz to już jedynie w nos mogę się pocałować. Czasem myślę, że może gdyby nie ta moja upartość to nadal bylibyśmy razem, nie zrobił by tego. Do samego końca twierdził, że mnie nie zdradził. On na prawdę jest dobrą, ciepłą, pomocną osobą, ale żeby zrobić takie coś? Ja nigdy go nie zdradziłam, nie spotkałam się z żadnym chłopakiem, kolegą, bo przecież miałam jego, więc szczęścia w innych nie szukałam. Najlepsze jest to, że on nadal pracuje u mojej rodziny i póki co nie zamierza wracać do naszego miasta. Czasem widzę go będąc u kuzynki, bo tam też jest firma. Dowiedziałam się też zupełnie przez przypadek, że był u tej dziewczyny, a ona mieszka tam gdzie Ty Ada pracujesz. To był cios w samo serce. Nie wiem, najbardziej nie mogę pogodzić się z tym, że zostawił mnie dla innej, że okazał się takim tchórzem, który nie powiedział poznałem inna, nie chcę już Tobą być tylko do samego końca mówił mi piękne słówka, aż tu boom. Nie życzę mu źle, ale czasem marzę sobie żeby kiedyś jego tak ktoś zranił jak on mnie. Jak można tak sobie igrać z czyimiś uczuciami..? Cholera, też wiele zepsułam, zawaliłam po całości, ale chciałam się zmienić, naprawić to co nie było między nami dobre, a on sobie znalazł inną i jest taki szczęśliwy. Ma wszystko, fajną pracę, zarabia super pieniądze, będzie kupował mieszkanie, zmieniał samochód i ma ją... A ja? A ja zostałam z niczym. Bez pracy, bez niego, mieszkam u rodziców, nie mam totalnie nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalne dno
Nie wiem po co o tym wszystkim piszę, może po prostu chciałam to jeszcze z siebie wyrzucić... Trzymajcie się dziewczyny :) Będę tu zaglądać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkkkakalaa
autorko zal mi Ciebie po polubilam Cie....naprawse chcesz sie tak meczyc do konca zycia, Twoj parnter sie nigdy nei zmieni, albo sie rozstaniecie, albo bedziesz miala zawsze hustawki, nerwy i stres przeplatane chwilami szczescia....zamiast poczucia bezpieczenstwa zaufania, wsparcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
totalne dno współczuję naprawdę, kurcze powiem Ci szczerze, jedyna rzecz której nie wybaczę to zdrada i bicie. nawet gdyby pisał tylko z kimś nie ma mowy koniec. zadręczała bym się. tutaj w naszym wypadku zupełnie o coś innego chodzi. na szczęście ja z moim nie robimy sobie na złość, było by to głupotą i doprowadziło do szybszych rozstań niż sobie mogli byśmy się spodziewać. Rozmawiałam z nim i w niedziele mówi że jedzie na ryby pytam o której on że 14-15 nie wiele myśląc pytam o której zamierza do mnie przyjechać on że 19 mówię nie o 14 kochanie będziesz u mnie, chcesz jedź na ryby ale rano najwyżej po pracy nie spij. No i tak będzie u mnie o 14. także jakiś postęp jest. No i klops szczerze dziwny ten Twój ojciec i jeszcze te teksty że lepiej aby Cię nie było. współczuję rodziny, przepraszam ale naprawdę. Układaj życie jak chcesz i bądź z nim szczęśliwa na złość wszystkim :) Lkkkakaaa czy jak Ci tam a wskaż mi małżeństwo bez stresu, nerw , kłótni, huśtawki :) przeplatane ze szczęściem:) widzisz że czasami co tu piszemy są to bzdury które i tak potem się wyjaśniają, bzdury rozumiesz. poczucie bezpieczeństwa hmm a skąd wiesz że Ada go nie posiada? każdy jest inny , dla Ciebie może być to głębsze dla innych płytsze i będzie wystarczające. druga sprawa co do wsparcia... skąd wiesz że gdy zamieszkają razem nagle on okaże się większym wsparciem dla niej w codziennym życiu niż kto kolwiek inny. Tak samo jak z ojcostwem , mężczyzna nie chce dziecka a jak już się pojawi jest najlepszym ojcem jakiego można sobie wyobraźić ( przykład mojego brata ciotecznego zawsze mówił nie chce mieć dzieci, nie cierpię ich , zawsze wychodził z pomieszczenia gdzie były, i tłumaczył że jak by wpadł to wchodzi w grę tylko i wyłącznie usunięcie. i co wpadli na początku zły jak nie wiem bo on chce urodzić, potem poród a on od pierwszego wzięcia na ręce oszalał, uwaga on wstaje w nocy, on przebiera i opiekuje się jak wróci z pracy!!! tak samo wcześniej nie chciał zamieszkać z dziewczyną jak dała mu wybór zrywają albo mieszkają razem, nagle okazało się że wszystko robią razem.) więc wcale nie jest tak że od razu można stwierdzić jaki będzie jeśli się coś zmieni.Bo właśnie można się zdziwić. pozytywnie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalne dno
no i klops Przepraszam, że to napiszę, ale bardzo Ci współczuję takiego ojca. Nie rozumiem jego postępowania. Przecież jesteś jego dzieckiem, córką, powinien cieszyć Twoim szczęściem, wspierać, a tutaj tego brak. I jeszcze Twoja mama wcale nie pomaga w tej sytuacji. Jak mogła Ci powiedzieć abyś wracała na nogach, bo ojciec nie weźmie Cię do samochodu? Koszmar. Może po prostu potrzebują więcej czasu..? Ja dzięki Bogu mogę bardzo liczyć na swoich rodziców, są dla mnie bardzo wielkim wsparciem. Jestem im bardzo wdzięczna za wszystko co dla mnie robią, a robią wiele, ponieważ po rozstaniu z narzeczonym zostałam z niczym. Pomagają mi bardzo, dopóki sama nie stanę na nogi :) MikaMaaaa Właśnie ja się tak zadręczałam, stąd w pewnym momencie zaczęła brać się u mnie niesamowita złość w stosunku do niego, a z drugiej strony bardzo go kochałam :( Byłam głupia myśląc, że jeszcze wszystko się ułoży, choć tak na prawdę niewiele z siebie dawałam, chyba po prostu zabrakło mi sił... Do dzisiaj patrzę na telefon czy napisał, czy dzwonił... Serce mi pęka i nie wiem kiedy się z tego pozbieram :( Ale cieszę się, że u Ciebie wszystko idzie do przodu. Uważam, że czasem trzeba być twardym i też postawić trochę na swoim, a nie wiecznie robić tak jak facet sobie życzy. Dobrze zrobiłaś mówiąc, że będzie u Ciebie o 14 ;) I jak widać poskutkowało. Oby tak dalej, trzymam kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
totalne dno po pierwsze bardzo Cię proszę zmień nicka :) nie jesteś dnem ale to on nim jest. Bo jak można flirtować z kobietami skoro się kocha kogoś!!!!! dodatkowo nie ma honory jako facet bo ciągle pracuje u Twojej rodziny!! nie było go stać na szczerość , i jak możesz pisać że jest dobrym człowiekiem skoro Cię zdradzał!!!!! nie ważne że wyciągał rękę , a może po prostu manipulował , udawał aby zagłuszyć swoją winę. to jest dno!!! druga sprawa wiem co czujesz bo ja też zostałam z niczym, bez pracy, bez faceta, bez pieniędzy, bez motocyklu i bez nadziei. Zostałam z niczym. Po tygodniu nadszedł moment gdzie miałam do niego taki żal straszny, zaczęłam spotykać się z innym - pomagało w jakiś sposób , potem po miesiącu było dużo lepiej. Uwierz i czas działa cuda, ale musisz wziąć się za siebie, nie kładź się i nie leż w łóżku, wyjdź do znajomych. umów się z kimś na siłę. Ten kto zdradza nie zasługuje na nic, mój jak by zdradził choćby ukrywał spotkania z koleżankami nie miał by szansy na pewno ( mam tak dzięki tatusiowi:) ) Walczyłaś o ten związek jak mogłaś nie masz sobie nic do zarzucenia, nie będziesz żałować iż nie dałaś szansy i nie spróbowałaś . A że on posunął się do kolejnej zdrady (nie ważne czy seks był czy nie) to tylko jego wina , widocznie tak musiało być żebyś zaczęła nowe spokojne życie. I uwierz przeważnie ktoś to zdradza zdradzi po raz kolejny skoro po 1 szansie jej nie wykorzystał. Zdradzi i tamtą jak się znudzi- teraz fascynacja bo nowość itd. przypomnij sobie jak było na początku związku , pięknie cudownie a potem dopiero odkrywamy codzienność , a jeśli to go nudzi to zdradzi i kolejną :)a Ty przynajmniej nie siedzisz i nie gryziesz łóżko z nerwów czy on teraz pisze z którąś, czy jest z jakąś itp. to czeka tamta więc jest czego zazdrościć ? powiem Ci że w moim związku jest tak że mój nie ma koleżanek, no jedną którą znam , mieszka teraz daleko z mężem i ma dziecko maleńkie , czasami do siebie piszą ale rzadko. i tyle. wiem bo czasami przeglądam jego bilingi. to raczej jaaaaaa mam kontakt z kolegami , oczywiście normalny kontakt, Ci którzy czegoś ode mnie chcą wyeliminowałam a przynajmniej się staram , jak piszą nie odpisuję ale wiesz co robię jak przyjedzie mój od razu mu mówię że pisałam z tym czy rozmawiałam z tamtym. mój i jego telefon możemy sobie przeglądać , żadne z nas odkąd pamiętam nie chowało telefonu. wręcz przeciwnie jak coś robi a dostanie smsa bądź ktoś dzwoni to słyszę "kochanie przeczytasz i odpiszesz , odbierzesz" czyli chociaż pod tym względem mogę mu ufać. Są niedoskonałości dlatego otrzymał szanse kolejną bo nie umieliśmy się dogadać i po czasie zapomniał o mnie. Kobieto idź do fryzjera, na spacer, i uwaga nie włączaj smustaśnej muzyki, koszmar od razu ryczałam , nawet jak malowałam się na imprezę coś usłyszałam w radiu iiii w płacz:) unikaj ich jak ognia, romansów itp. ooooo wiem film "zanim odeszły wody" koniecznie zobacz lepsze niż kac vegas hehehehe i wiesz co mi pomogło :) jak napisałam mu w smsie wszystko co leżało i na sercu że jest dupkiem, że mnie nie szanował,a poświęciłam wszystko teraz wiem że nie warto było itd bez bluźnierstw ale wyrzuciłam to z siebie przynajmniej i mało obchodziło mnie że każdy mówił nie pisz, on pomyśli że cierpisz idiotkę z siebie zrobisz- miałam to głęboko, niech wie że kogoś zranił i mogłam zrobić z siebie i najgorsza idiotkę ale mi było lżej. co prawda więcej się do niego nie odezwałam ale wyrzuciłam z siebie wszystko. z autopsji wiem że wszystko wraca :) przykład mojego tatusia, zdradził moją mamę a po 20 latach jego żona zdradziła jego i przyprowadziła sobie kochanka do domu hehehehe . Trzymam mocno kciuki kobitko za Ciebie. Dasz rade jesteś młoda , masz siłę na zaczęcie życia od nowa, lepszego życia bez dupka który zdradza bo to najgorsza szuja. możesz mu powiedzieć f**k you gnido :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
niektórzy faceci są po to by kochać , inni by ranić. Problem kobiet polega na tym, że nie doceniają tych pierwszych a uwielbiając tych drugich. coś w tym jest:) aaaaaa koniecznie trzeba to zmienić . a czytając te słowa przyszła mi na myśl NO I KLOPS :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkkkakalaa
Witam Dziękuję za odzew. Tak dziś dzień pierwszy. Zero kontaktu. Pomimo tego, że wiem, że nasz związek nie ma najmniejszego sensu, to liczyłam na to że zadzwoni, będzie walczył... Jednak znając jego charakter byłam pewna, że się nie odezwie. I tak też się stało. Cisza. On mnie nie kocha Oddalam mu całą siebie. Tak bardzo boli, że najbliższa osoba wyrządza taką krzywdę. Jak byłam mu potrzebna to mnie kochał. Od momentu gdy założył własna firmę, wszystko się popsuło. Totalny brak czasu dla mnie. Ostatnio raz w tyg. przyjeżdżał na noc. W dzień nie dzwonił bo zajęty. Rozumiałam aż w końcu przekonałam się jak "ciężko" pracuje Dla mnie nie miał czasu (np. 2 min przez tel. to za długo), ale dla swoich pracowników tak. Przejażdżki autem terenowym. Tłumaczyłam sobie, że też mu coś się należy od życia. On czuł się guru dla tych gówniarzy. Obrastał w piórka, bo chłopaki za nim przepadają. On stary chłop 36 lat a z 22 latkami był gdzieś w sobotę. Nie wierzę w bajkę którą dla mnie wymyślił. To absurdalne. Jedyne wytłumaczenie, to po prostu nie kocha mnie! Jak to bardzo boli Byłam na szkoleniu dziś i nawet nie zadzwonił i nie zapytał jak mi się jechało (300 km w jedną stronę). Płakałam 4 razy a on pewnie nawet o mnie nie pomyślał. Jestem dzielna i wytrzymam. Muszę. Ciekawe czy pokaże że ma honor i odda mi pieniądze, które wpakowałam w niego i jego firmę? Poza tym spłacam jego kredyt. Głupia, naiwna baba ze mnie! I dalej powtarzam sobie, że go kocham. Jestem żałosna! Mika ja powoli uświadamiam sobie, że to definitywny koniec. Ten związek to była fikcja. Nie miał czasu na spotkania, telefony, sex. Na nic. Tak nie zachowuje się osoba, która kocha. Nie wiem co mu siedzi w głowie, ale wiem że nie byłam z nim szczęśliwa. Sama siebie oszukiwałam. Z tego związku nie miałam nic. Tylko kupę nerwów i jedynie świadomość, że gdzieś tam mam narzeczonego, który dla mnie nie ma czasu. Nie wiem czy kiedyś zatęskni, nie wiem czy pożałuje tego jak mnie traktował. Nic nie wiem. Jedyne co wiem, to że będzie musiał się ze mną skontaktować, bo jest mi dłużny sporo pieniędzy Myślałam, że dziś mi odda, ale cisza. Mam go w nosie! Chce mojej kasy! PO POWROCIE Ależ jestem wściekła! Wczoraj mój miał się spotkać z właścicielem (to jego znajomy) i obgadać wszystko. Nie pojechał i nawet nie zadzwonił do niego. Do mnie wczoraj też przez cały dzień nie dzwonił. Ja 2 razy dzwoniłam. Dziś miałam mu załatwić kilka spraw. Dziwne mi się wydało ze nie zadzwonił, bo zawsze już rano wydzwaniał jak miał jakąś sprawę. Zadzwoniłam a ten mi z obojętnością wyznał, że już nie potrzebuje mojej pomocy bo ktoś inny mu to załatwi. Nosz kur...! Nawet nie raczył dać mi znać, a ja specjalnie z językiem na brodzie zapiepszam w pracy, by się chwilę urwać i mu to pozałatwiać! Zapytałam czy zajechać do niego jak będę wracać z pracy. Coś zaczął kręcić a później "no to przyjedź". Powiedziałam ze nie przyjadę i się rozłączyłam. Napisałam mu sms czy dzwonił w sprawie mieszkania. I nic. Cisza. Kur...a mać! Chyba nic z tego nie wyjdzie ...................................................... polecam:http://www.forum.niebieskalinia.pl/viewtopic.php?t=2770&sid=4b55d18bfc1fabf34844a3a24c8e2b6f

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mikamaaaaa
Ikkkkaakkkkaaa czy jak Ci tam heheheh Pierwsza rzecz nie wiem czemu pada tam mój nick skoro to posty Ady. Sprawa druga nawet jak mi chciałaś coś pokazać to chciala bym.nadmienic ze Ada czy która kolwiek z nas opisuje pojedyncze sytuacje, rozumiesz? Nie jest opisany kazdy dzień z życia, kazdy gest słowo, opisane jest to co najczęściej nas wkurzy. Nie wiesz jak dokładnie jest w danym związku wiec nie oceniaj i nie przestawiam artykułów ktore tak naprawdę nie muszą mieć z nami nic wspólnego. Np ze mną i moim kompletnie nie maja. Przypominam czasami wyolbrzymiamy, czasami przedstawiamy tak jak jest i wyrzucamy z siebie gniew. Nikt nie opisuje co zrobił i jak wkurzył naszego partnera zawsze piszemy jaki on jest zły. Wiec jak ktoś obcy może stwierdzić i opisać związek danej osoby? No jak pytam sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Witam. Cóż mogę napisać? Zacznę od tego, że witam nowe koleżanki. Artykułu całego nie przeczytałam. Jedynie pobieżnie przeleciałam. Artykuł "pasuje" do mojej sytuacji tak w 25%. Reszta nijak się ma do mojego związku i faceta. Mika zastanawiam się czy chcę dalej tutaj pisać. Czy dam radę. Płaczę szybciej niż przypuszczałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciowa
Ada, no co ty? Dasz rade!!! Co sie teraz stalo? I glupimi postami sie nie przejmuj, bo zawsze byly, sa i beda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
Aduś kobietko nie bierz tego co Tu piszą aż tak poważnie. tak jak pisałam nikt naszego związku nie zna od podszewki, nikt nie wie co się dokładnie dzieje. łatwo jest oceniać kogoś, ciekawe czy te idealne kobiety mają tak idealnych facetów że nigdy nie było kryzysu, kłótni, sprzeczek, itp. nawet wczoraj mój mówił że nie ma idealnych związków bez nieporozumień czy kłótni. Bo ma rację nie ma. Wczoraj też się wkurzyłam na niego bo zaczęliśmy rozmawiać o przyszłości i on do mnie z tekstem że chce ze mną się zaręczyć , że chce ślubu dzieci ale się boi , boi się że nie podoła, że możemy się rozwieść więc pytam go jaki jest sens też być w jakim kolwiek związku bo z góry się zakłada że się rozleci. i co mam z nim zerwać bo boi się czegoś takiego??? owszem napisałam mu potem jak odjechał że nie chcę już nic od niego , nie chcę mieszkania, pierścionka , ślubu, że jest jak jest i niech tak zostanie i nie chcę gadać już na takie tematy. ( a wiem że nie cierpi jak piszę do niego na takie tematy zamiast powiedzieć mu :) ) oj biedny też go pewnie wkurzyłam i powinien skończyć ze mną bo tyle razy mi to mówił a jednak znowu napisałam taką treść. był u mnie w południe odjechał po północy. jak widzisz Ada nie tylko u Ciebie tak jest że są nie porozumienia i po powrocie wszystko jest tak idealnie, super, bez nerw :) ale już tego tak nie przeżywam, stwierdzam że będzie co będzie. nie chcę na niego naciskać. także Aduś głowa do góry:) ja przeważnie to co tu piszą czytam z uśmiechem na twarzy :) te właśnie udowadnianie mi jaki mój związek jest straszy i mój partner hehehe. sama go znam, ślepa też nie jestem i wodzę co jest złe ale UWAGA wiedzę ile ma ZALET. i Tobie też to radzę. co do artykułu co koleżanka wyżej przedstawiła każdy ale każdy może dopatrzeć się u swojego partnera. artykuł jest tak skonstruowany że nawet ja mogę widzieć postępowanie swojej osoby wobec partnera. ludzie poczytajcie trochę książek psychologicznych. głupi przykład horoskopy są tak pisane , albo przeczytaj sobie opis imion -cechy charakteru tez się dopatrzysz coś związanego w nas. tak jak książka "dlaczego mężczyźni kochają zołzy" uwaga każda kobieta dopatrzy się tam jak postępuje bądź jak powinna postępować czy też przykłady są taki aby też każda z nas dopatrzyła się i stwierdziła ooooo matko faktycznie . na tym polega manipulacja człowiekiem i jego psychika :) inaczej nikt by tego nie czytał :):):):):) ludzie trochę dystansu do tych pierdół. Ada a jak nie chcesz tutaj pisać a ja bym chciała mieć z Tobą kontakt to możemy przejść na gg jeśli byś chciała , tylko musiały byśmy się umówić tutaj na konkretną godzinę abym potem nie miała podszywów . wiesz o co kaman :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Dzięki dziewczynki :) Pisze i ryczę. Mieszkania nie byliśmy oglądać. Coś wspominał, że dziś po pracy pojedziemy ale sytuacja się skomplikowała. W ogóle nie wiem czy sobie to ubzdurałam ale wyczułam, że jemu wcale nie na rękę ta przeprowadzka, że dobrze mu tak jak jest. Jedyne co powiedział, że musimy to dokładnie obejrzeć, bo on nie chce się na jakąś "minę" pchać. Zaznaczam, że wcześniej nie miał takich wątpliwości. Wczoraj pojechał już o 7 ode mnie do pracy (pomimo zmiany czasu). Kurcze, chyba mam owulację, bo hormony dają o sobie znać. W sobotę przyjechał przed 21 i nie minęło pól godziny i już spał. W ubraniu. Tak mi go brakowało, że w niedzielę zadzwoniłam, że podjadę do niego i "powspieram go psychicznie" przy pracy. Jednak po jego głosie radości nie wyczułam. Nie pojechałam. Zadzwonił ok 15 i zapytał co tam, nie zapytał czemu nie przyjechałam. Zapytał czy przyjechać później. Powiedziałam jak chcesz. Czekałam. Postanowiłam, ze o 18 wyłączę telefon, bo ileż można czekać Zadzwonił 17:58! że zaraz będzie. Przyjechał. Obojętny. Nie przytulił, nic. W domu zaczął opowiadać swój dzień. A ja tak bardzo chciałam by mnie przytulił. Ale się nie domyślił. W końcu usnęłam. Obudziłam się po 2 i już nie mogłam spać. I myślałam. No i się popłakałam. On zapytał czego ryczysz. Był na mnie zły, że go obudziłam.I wtedy mu wygarnęłam, ze mnie nie kocha i nie kochał a było mu ze mną wygodnie, ze nawet nie zasługuję na przytulenie tylko o to też muszę się prosić. Był taki obojętny, nawet do mnie się nie odwrócił (oczywiście w ubraniu spał, nie rozebrał się), był oschły i wredny. Fakt, poniosło mnie bo o 2 w nocy zachciało mi się rozmów. Ale gdyby mnie tylko przytulił, pocałował i powiedział, że rano pogadamy... a powiedział tylko, cytuję: "ja pierd...lę" Rano wyszedł pierwszy i odjechał i nawet nie poczekał na mnie. Napisał sms: co ty możesz wiedzieć o moich uczuciach. Napisałam, że nie wiem nic i że wielokrotnie go prosiłam aby powiedział mi co siedzi w jego głowie, bo mówi i pisze co innego a robi co innego. A poza tym to już mnie nie powinno interesować. Później dzwoniłam do niego, bo odebrałam wyniki badań i chciałam go poinformować, ale nie odebrał. Napisałam sms, ale nie odpisał. Chyba nie muszę już tego komentować. Nie chcę cały czas go prosić o miłość. Prosiłam aby obiecał mi, ze nie będzie się ze mną kontaktował ale powiedział, że mi tego nie obieca. Mika czytałam potęgę podświadomości i nie wiem, czy w to wierzysz, ale może tak na prawdę to moja podświadomość doskonale wie, że ta osoba to nie dla mnie i dlatego nam nie wychodzi? Poczekam teraz na zrównanie mnie z błotem i potem zobaczę. GG nie mam (chyba, ze zainstaluję), ale jakby co to podam Ci maila. Kurcze, 10 lat. Czy ja zbyt wiele wymagałam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ada, ty tylko chcialas byc kochana.... Powinnas sprobowac tak jak Mika, odciac sie od niego, zero kontaktow, i zobacz, Miki facet moze przejzal na oczy...Dasz rade!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Tak gościu, masz rację. To będzie bardzo trudne ale dość słuchania serca. Teraz czas na rozum. Ja stanowczo za szybko mu uwierzyłam, praktycznie nic nie zrobił... bo nie musiał. Kiwnął palcem, napisał 3 ładne sms, obiecał, że wszystko się ułoży i już więcej mnie nie skrzywdzi i byłam cała w skowronkach. Dziś cały dzień sama do siebie mówię (głównie w myślach :) ), że tak widocznie miało być, że im dłużej on się nie odzywa, to tym lepiej dla mnie, że jeszcze sobie ułożę życie, tylko trzeba czasu... Nie mogę zrozumieć, dlaczego on tak mnie rani? De facto jedyną osobę, na której zawsze mógł polegać. Rodzina, znajomi się odwrócili a ja zawsze byłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
Gość właśnie może rozumiał hehehe a może udaje , a może faktycznie, a może okres początkowy hehe nie wiem czas pokaże , choć faktycznie inaczej się się zachowuje na zasadzie sam zaczyna rozmowę o przyszłości, uczuciach itd, nawet jak ja nie chce rozmawiać to zawsze prosi. zawsze było tak że ja gadałam on słuchał a mówił już tylko wtedy jak się rozstaliśmy i to w ten dzień przy powrocie a potem znów cisza, a teraz proszę. z przytulaniem fakt zawsze mnie przytulał ale teraz przytula nawet jak jestem wkurzona i obrażona co się nie zdarzało. poświęca mi dużo dużo więcej czasu, jeszcze sam w święta chce przyjechać już z rana tak jak teraz 1 listopada. Aduś kochanie nie wiem co mogę Ci napisać . Też widzisz sama mam wątpliwości co do jego przemiany ale przynajmniej biorę to bardziej na chłodno. i jestem bardziej stanowcza wobec niego. Może Twojemu też potrzebny jest kop, jak nie odezwie się w sprawie tego mieszkania to nie odzywaj się do niego tydzień , dwa, a z tym mieszkaniem to trochę mu się nie dziwię bo faktycznie po co brać coś co wam nie spodoba się. Wydaje mi się że w tym przypadku on patrzy bardziej trzeźwo niż tak jak Ty emocjonalnie. choć jego reakcję na Twoją rozmowę skrytykuję , matko ja też mojego często budziłam bo mi coś siedziało to słyszałam a możemy porozmawiać jutro fakt mówiłam nie więc otwierał te swoje oczy i słuchał coś tam dukał. no nie wiem naprawdę co Ci doradzić, zdystansuj się trochę, nie bądź na jego kiwnięcie palce i nie mówię o spotkaniach ale właśnie o załatwianiu mu spraw kurde nawet niech dyma za przeproszeniem te 50 km kurde jego sprawy, sama dobrze wiesz jak można się zdystansować. Mojemu jak napisałam że już niczego nie chcę czyli kroku dalej itp to dziś od rana smsy dzwonił już drugi raz i ma jeszcze zadzwonić. może Twój też potrzebuje poczucia że nie ma Cię w garści, może potrzebuje sprawdzenia jak jest bez Ciebie i żeby w końcu wiedział czego chce , co robił źle, do mojego dotarło po miesiącu nie bycia ze mną, pierwszy miesiąc podobno ok pamiętał ale zajmował sobie czas więcej pracował itd a później było coraz gorzej. Widać im dłużej tym lepiej. rozstanie może nie jest dobrym rozwiązaniem ale np nie wiem zachowuj się jak by był kolegą, ogranicz spotkania. no nie mam pojęcia. Adres mail możesz podać jak najbardziej ale tez załóż sobie jakiś chwilowy a potem jak napiszę dopiero w mailu podaj mi swój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MikaMaaaa
Ada zobacz: Tak mi go brakowało, że w niedzielę zadzwoniłam, że podjadę do niego i "powspieram go psychicznie" przy pracy. Jednak po jego głosie radości nie wyczułam. Nie pojechałam. Zadzwonił ok 15 i zapytał co tam, nie zapytał czemu nie przyjechałam. Zapytał czy przyjechać później. Powiedziałam jak chcesz. Czekałam. Postanowiłam, ze o 18 wyłączę telefon, bo ileż można czekać Zadzwonił 17:58! że zaraz będzie. i teraz , nie wyczułaś radości ale po 10 latach traczej nie będzie walił optymizmem tylko przyjmie to normalnie nie chłodno nie agresywnie a normalnie sądzę że nie potrzebnie uniosłaś się honorem . u teraz zwróć uwagę jak Ty zareagowałaś jak on zapytał czy przyjechać powiedziałaś że jak chce, chyba jeszcze gorzej niż on a pomimo tego przyjechał. ja też nie reaguję tak jak sobie wyobrażasz pyta czy może przyjechać mówię ok bądź o 20 np. i tez mój może sobie pomyśleć że za mało entuzjastycznie. Bądź jak ja go pytam czy widzimy się dziś tez odpowiada ok to o której mam być- czyli normalnie nie spodziewam się po takim czasie że będzie piszczał z radości czy też ja. ale to moje zdanie :) za dużo myślisz , doszukujesz się błędów. nie potrzebnie :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ada_kudlata
Mika założę jakiegoś maila wkrótce i napiszę Ci więcej o naszym związku, bo tutaj niektórych rzeczy nie chcę opisywać. Ale na razie nie mam ochoty do tego wracać co było, poza tym brak mi weny na pisanie. Mój się do mnie nie odezwie. Obraził się bardzo, że śmiałam go obudzić w nocy a był bardzo zmęczony. Bo przecież on ciężko pracuje a ja leżę (co nie jest prawdą, ale on uważa, że jak mam pracę umysłową to tak jakbym nie pracowała) . Nie mam pojęcia co mu siedzi w głowie, dlaczego tak się zachowuje. Jedyne wytłumaczenie jak dla mnie to to najprostsze - bo mnie nie kocha. Na chwilę obecną koleżeństwo nam nie wypali. Ja nie dam rady. Myślę, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie całkowite zerwanie kontaktu. Przynajmniej u Ciebie podziałało. Chciałabym mieć jakiś "substytut" by móc się w weekend rozerwać, a takiego brak. Koleżanki mają swoje rodziny i już nawet nie chce mi się wtajemniczać ich w kolejne moje rozstanie (ba! niektórym nawet nie powiedziałam, że wróciliśmy do siebie, żeby nie zapeszać :) ). A kolegów wolnych brak. Tamten policjant znalazł sobie jakąś pannę. A na poszukiwania kolegi np. na sympatii nie mam czasu i ochoty. Z jednej strony oddałabym wiele, żeby tylko nie pozwolił mi odejść i zrozumiał że może mnie stracić na zawsze. A z drugiej mam nadzieję, że się już nie odezwie i będę mogła w końcu zacząć żyć, układać sobie świat na nowo (choć nie widzę siebie z kimś innym). Będąc szczera to jak na razie przeważa w moim myśleniu opcja pierwsza, ale pewnie lepiej dla mnie byłoby gdyby dal mi spokój. Nie wiem też jak to odbiłoby się na mojej psychice, że tyle lat dawałam sobą manipulować a tak naprawdę nigdy mnie nie kochał. Hmm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×