anialon 1 Napisano Luty 28, 2015 Ja tez nie jestem za bardzo systematyczna, czasem leniwa, czasem ogarnia mnie taka dziwna niemoc z ktora walcze, miewam czasem stany depresyjne, jest mi przykro, ze wiele kolezanek zapomnialo o mnie i sie nie odzywa, odwrocily sie, wola swoje grono, choc nigdy zadnej krzywdy nie zrobilam, widocznie jestem za malo 'swiatowa'? Jak o tej Bozej milosci powiedziec tym, ktore jeszcze kolo mnie zostaly. Jak, aby same uwierzyly, zaufaly i otworzyly Jezusowi drzwi. Dlaczego ludzie nie chca tego doswiadczac?Tej wspanialej milosci! Czy nie wiedza, ze do Boga naleza? Ze od Boga zalezy ich zycie? Dzis jest pogrzeb mojej kochanej babci ktora wlasnie zaszczepila we mnie to cudowne ziarenko wiary, juz jako male dziecko pamietam ze sie gorliwie modlilam na wieczornym pacierzu i dostalam znak z nieba. Moja kochana babcia idzie dzisiaj polaczyc sie z Bogiem, zawsze z rozancem w reku pamietam ja. Krzatajaca sie po domu. Miala silne zasady i sie ich trzymala do samego konca, podyktowane byly wola Boza. Ten swiat bylby inny gdyby ziemia nosila wiecej takich ludzi jak ona. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Luty 28, 2015 Z miłości do Jezusa można naprawdę zaprzeć się samego siebie, swoich pragnień, słabości, zachcianek. Wczoraj w drodze do kościoła przyszła mi myśl, żeby zrobić piątkowy post o chlebie i wodzie. Odrzuciłam ten pomysł, ponieważ ciężko odchorowałam taki post w Środę Popielcową i postanowiałam odrzucić tylko słodycze, a łasuch jestem straszny ;) Przygotowałam sobie artykuły na normalną kanapkę w pracy, bez mięsa oczywiście, chociaż to dla mnie żadne wyrzeczenie akurat. No ale jak przyszło co do czego, zjadłam same pieczywo, tylko wodę zastąpiłam kawą, bo bez niej nie funkcjonuję. Wytrwałam cały dzień. A pokusy chciały mnie zjeść dosłownie. Dla Niego się im oparłam. Taka maleńka ofiara, ale przyjął ją na pewno, bo co my możemy Mu dać, poza tą naszą maleńką, niezdarną miłością? Miłego dnia, kochane.:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rozmowa niekontrolowana 1 Napisano Luty 28, 2015 Oj, modelko, dla wyjaśnienia. Modlitwę-słowa Pana Jezusa, którą zamieściłam nie ja napisałam. Natknęłam się na nią na adonai.pl i aż się popłakałam jak ją czytałam, bo Jezus czasem właśnie tak przemawia. Tylko jeszcze czulej, jeszcze łagodniej. Pomyślałam, że tak pięknym tekstem należy się podzielić i widzę, że trafiło do serc :)) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Luty 28, 2015 Trafiło :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Luty 28, 2015 Adonai, tez tam bardzo lubie zagladac :) nauka mi dzisiaj nie idzie! Dramat dzisiaj wiec z dziecmi popracuje nad ich lekcjami probowalam tez poscic, musialam zjesc chociaz kanapke z ryba bo sie zaczelam cala trzasc,ech, moze ja sie za slabo odzywiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Luty 28, 2015 Wiecie, tak strasznie chcialabym stanac przed oltarzem i wziasc slub koscielny, tak bardzo chcialabym juz zyc jak prawdziwy katolik, chodzic do komunii, przyjmowac Jezusa wyobrazilam sobie wlasnie siebie przed oltarzem (z mojim partnerem oczywiscie ) przyjmujaca slub, nie ma dla mnie znaczenia kiedy to sie odbedzie, ani zadna tam sala balowa, suknia-nic! Sam slub jest dla mnie najwazniejszy! Jesli nie bedzie miejsc w niedziele, niech bedzie nawet w tygodniu, wieczorem, a potem po prostu kolacja z najblizszymi. Byle szybko wziasc slub, bardzo tego pragne-aby sie w koncu wypelnilo, aby mi nic na drodze nie stanelo. Ja musze o to zadbac. Druga strona pozostaje nadal w tym temacie pasywna. Bede musiala sama sie o wszystko zatroszczyc. Czuje,ze czas mnie nagli jak nigdy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Marzec 1, 2015 Anialon, wydaje mi się, że sporo zależy od Ciebie, rozumiem Twoją tęsknotę za Komunią Świętą, obyś jak najszybciej mogła spełnić to pragnienie. Z drugiej strony...Co Cię powstrzymuje? Człowiek? Piszesz o Jezusie jak o swojej największej miłości, więc jak niby człowiek mógłby Cię od tej miłości oddzielić? Kochane, wybaczcie, ale nie będę tutaj zamieszczać zapisów mojego pamiętnika, to jednak zbyt osobiste. Zaczęłam dzisiaj i bardziej to przypomina list do Boga niż relację ze spotkań z Nim, którą można by się podzielić. Będę tu pisać jak dotychczas, a zdradzam Wam naprawdę wiele...:) Wczoraj np. tak ułożył mi się dzień, że zmieniłam harmonogram i adoracja wypadła mi rano i popołudniu a nie jak zawsze, wieczorem. Muszę Wam się przyznać, że jestem łasa na te błogosławieństwa w kaplicy adoracji, jak łakomczuch na słodycze ;). Dlatego zawsze tak kombinuję, żeby przedłużyć adorację do końca, aż do momentu, kiedy kapłan zabiera Pana Jezusa by pobłogosławił z ołtarza wiernym na kończącej się właśnie Mszy Świętej. No i wczoraj się nie udało. Zawsze jak rano wychodzę z kaplicy, to mówię Jezusowi "przyjdę jeszcze później" no i wczoraj siłą rzeczy nie mogłam a jednak usłyszałam w sercu, w myślach, nie wiem właściwie jak, to pytanie "przyjdziesz jeszcze?". A na moje zaprzeczenie wyraźną myśl "czekam jutro". Normalnie szok. Dziś tak samo. Po zakończeniu Gorzkich Żali i błogosławieństwie Najświętszym Sakramentem, ksiądz powiedział, że Pan Jezus zostanie jeszcze na ołtarzu, bo wieczorna Eucharystia rozpocznie się adoracją i wierni już pobłogosławieni podczas nabożeństwa mogą wyjść. Podniosłam się i wychodzę z ciężkim sercem i słyszę w sercu pytanie "A może jeszcze zostaniesz?". Myślę sobie, kurczę nie dam rady odejść, normalnie nie jestem w stanie, wrociłam i uklęknęłam w tylnej ławce. Zostałam na tej krótkiej adoracji i dopiero jak Pan Jezus wrócił do tabernaculum mogłam spokojnie iść do domu. Sama tego nie pomuję, ale powoli przestaje mnie to dziwić. Też tak macie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Marzec 2, 2015 Ja sie duchem przenosze czesto to kapliczki gdzie mozna adorowac Pana.Adoruje tez Boga tez dzieki mozliwosci odwiedzenia kapliczki on line. Odmawiam rozaniec, wszystkie 3 czesci przed Najswietszym Sakramentem. Na mnie widok Jezusa w monstrancji dziala jak magnes, czuje tesknote i potrzebe adoracji, po odmawianiu rozanca polaczonego z adoracja jestem wypelniona pokojem. Tak jakby wszystko w myslach wracalo na wlasciwe miejsce, jakby Bog robil porzadki w mojim umysle. Tylko ta kawa ktora wczesniej wypilam wprowadza niepotrzebny zamet. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 4, 2015 A pro po S/akramentów św. ... - dzisiaj byłam na M/szy św. z S/akramentem Namaszczenia Chorych - i u mnie w k/ościele jest taki zwyczaj, że książeczki leżą w k/ościele do dyspozycji wiernych na miejscu - więc idąc do ławki wzięłam po drodze ten m/odlitewnik bom nie jest obeznana na pamięć w obecnych pieśniach z uwagi na moją wcześniejszą wieloletnią przerwę w wierze - i otwierając zauważyłam naderwane kartki oraz dwie "luzem" - więc wzięłam tą książeczkę do mu co by podkleić - myślałam sobie, że może jakiejś babci wypadła z ręki i się karteczki podrywały bo są cieniusieńkie... a i samej pamiętam mnie też kiedyś tam wypadła z hukiem więc raczej się nie zdziwiłam - w domu pokleiłam te naderwane kartki i chcąc podkleić te luzem czytam nr str. 143 i szukam tego brakującego miejsca - i ku mojemu zaskoczeniu patrzę a te kartki tu są - i to obydwie na swoim miejscu ! - i czytam treść a tu pisze "Obrzędy M/szy ś/więtej z ludem" i "S/akramenty ś/więte" - i co się okazuje? - wyrwane dwie kartki są z innej książeczki "Droga do nieba" i dotyczą: - jak pisze: nr 23.17 - Obrzędy K/omunii ś/więtej (!!!) - a te potargane karteczki również dotyczą tego samego - "Obrzędy M/szy ś/więtej z ludem" i "S/akramenty święte" ale tematycznie dot M/szy św. nr 23 "Obrzędy M/szy ś/więtej z ludem" 23.1 Obrzędy wstępne - i po treści niestety nie sądzę by to był przypadek :( - zwłaszcza tych wyrwanych z innej i przełożonej dot. K/omunii św. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość barranek Napisano Marzec 4, 2015 pozdrawiam wszyskich piszacych tutaj i przekazujacym swoje osobiste przezycia zwiazane z roznymi aspektami ...albo zwyklej religijnosci , albo z pewnymi refleksjami na tematy religijne :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 4, 2015 Z pamiętnika alergika... Dzisiaj byłam na Mszy św. z Sakramentem Namaszczenia Chorych. Po tym Sakramencie św. była Komunia św. W moim przypadku dzisiaj - Ciało Chrystusa miało smak chleba. Dosłownie. Autentyczny smak przepysznego chlebka. Aż trudno wyjątkowy ten smak opisać. Dodam, że od ponad 2 lat nie mogę jeść pieczywa. Żadnego. A dziś taka cudowna chlebusiowa niespodzianka :) Po tej Mszy św. poszłam na zakupy do warzywniaków. Wchodząc do mojej kamienicy od progu wyczułam nosem zapach pieczonej ryby. Bardzo intensywny i aromatyczny zapach ryby. I już od progu kłębiły mi się myśli - no to pięknie - dojdę ostatkiem sił w dusznościach na swoje piętro w tych rybnych zapach - bo niestety zapach ryby to mój jeden z najbardziej silnych alergenów. Nie mówiąc już o ich jedzeniu. Jak do tej pory wystarczył jeden oddech w zapachach rybnych i od razu głos mi się zmieniał i dusiłam się i przenosiłam się w inny wymiar bez szans oddychania w takim zapachu. Więc od progu już mi humor zrzedł wiedząc co mnie czeka w trakcie wchodzenia dalej. A im krok dalej tym zapach bardziej intensywny. I na parterze ku mojemu zdziwieniu - nie słabnę, nie duszę się i normalnie mogę oddychać. Na półpiętrze jeszcze silniejszy aromat pieczonej ryby a ja zachwycam się nim i idę dalej bez żadnych duszności. Tak po prostu :) Weszłam na swoje piętro i aż mi się chciało zawrócić bo tak cudownego aromatu pieczonej ryby w życiu nie przeżyłam. Dodam, że przed alergią nigdy nie przepadałam ani za smakiem ryb ani za ich zapachem. Od ponad 2 lat nie mogłam poczuć zapachu ryb bez silnych atrakcji alergicznych a dziś i to w tak intensywnych zapachach miałam ochotę na jeszcze :) Jak dla mnie to jest niesamowite. Chwała Panu ! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 4, 2015 Pozdrawiam barranka :) I zachęcam do częstych tutaj również wizyt i dyskusji :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Marzec 4, 2015 Modelko-chwala Panu :) ciesze sie Twojim szczesciem :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Marzec 4, 2015 Wiecie co mi sie przypomnialo Jakies 10 lat temu poszlam po baaaaardzo dlugiej nieobecnosci w koncu do kosciola (bylo to przed mojim nawroceniem). Pamietam do dzis jak ta msze przezywalam. Chcialo mi sie plakac, krzyczec ze szczescia. Mialam cale mnostwo wspanialych uczuc. I na tej mszy bylo odnowienie chrztu sw. I wszystko tam bylo czego moja dusza potrzebowala. Trudno to wogole opisac. Bylo to cos, czego sobie odmawialam, a jak juz poszlam do kosciola czulam sie jak spragniony po maratonie, albo jak ktos kto zobaczyl jedzienie po dlugim glodowaniu. Cala msze przezylam bardzo emocjonalnie. Jakby mnie ktos na ta godzine do nieba zabral. Oczywiscie msza dla mnie byla za krotka i z kosciola wogole nie chcialo mi sie wychodzic. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Marzec 4, 2015 Baranek-pozdrawiam rowniez :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 4, 2015 U mnie na samym początku powrotu na Mszy św. często lały mi się same łzy. Czułam się tak jakby coś bardzo ważnego w moim życiu odnalazła a wcześniej na własne żądanie zgubiła. Ale co dziwne... ostatnio zauważyłam, że takie łzy "same z siebie" z poruszenia duszy a nie z emocji - chyba mają jakiś inny skład chemiczny. Ponieważ w ogóle potem oczy po takiej fontannie nie szczypią :) Nic a nic. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 5, 2015 Ostatnimi czasy z domowej biblioteczki odgrzebałam ku wielkiemu zaskoczeniu książkę pt. "Siostra Łucja mówi o Fatimie". I poczytuję tam sobie fragmenty. - i wpadłam na znajomą m/odlitwę, którą ukazujący się Anioł poprzedzający objawienie Matki B/ożej trzykrotnie i sam na kolanach odmawia - fragment książki str. 138/139 Cyt:" (...) pierwsze zjawienie Anioła było w 1915r. Zjawił się wprawdzie Anioł, który jeszcze wtedy nie odważył się całkowicie ukazać. (...) zobaczyłam, że ponad drzewami doliny, która rozciągała się u naszych stóp, unosi się jakiś obłok bielszy od śniegu, przeźroczysty, w kształcie postaci ludzkiej. Moje towarzyszki pytały mnie, co by to może być. Odpowiedziałam, że nie wiem. Dwa razy powtórzyło się to samo w różnych dniach. To zjawisko pozostawiło mi w dus/zy pewne wrażenie, którego nie umiem określić. Powoli zacierało się to wrażenie i sądzę, że gdyby nie następne fakty, byłabym o tym zupełnie zapomniała. Daty nie mogę określić dokładnie, bo w owym czasie nie umiałam jeszcze liczyć lat ani miesięcy, ani nawet dni tygodnia. Wydaje mi się jednak, że musiało to być wiosną 1916 r., kiedy Anioł pokazał się nam po raz pierwszy w Loca do Cabeco. W moim piśmie o Hiacyncie wspomniałam już, jak wchodziliśmy na zbocza szukając schronienia. Jak po spożyciu podwieczorku i po modlitwie zobaczyliśmy w pewnym oddaleniu, ponad drzewami w kierunku wschodnim, światło bielsze od śniegu w kształcie młodziana przejrzystego, bardziej lśniącego niż kryształ w blasku słonecznym. W miarę jak się zbliżał, mogliśmy rozpoznać jego rysy. Byliśmy bardzo zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa. Zbliżywszy się do nas, powiedział: - „Nie bójcie się, jestem Aniołem Pokoju. M/ódlcie się ze mną". Uklęknął i pochylił głowę aż do ziemi. Porwani siłą nadprzyrodzoną robiliśmy to samo i powtarzaliśmy słowa wymawiane przez niego: - „O mój B/oże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Ciebie, ufam Tobie, kocham Cię. Proszę Cię, byś wybaczył tym, którzy nie w/ierzą, którzy Cię nie uwielbiają, którzy Cię nie kochają, którzy Ci nie ufają". Po powtórzeniu tego trzy razy, powstał i powiedział: - „Tak macie się m/odlić. Serce J/ezusa i M/aryi słuchają z uwagą waszych próśb". I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, która nas otaczała, była tak silna, że przez długi czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego istnienia. Pozostawaliśmy w tej samej pozycji, w której nas zostawił Anioł i powtarzaliśmy ciągle tę samą m/odlitwę. Obecność B/oga odczuwaliśmy tak silnie i głęboko, ze nawet nie odważyliśmy się rozmawiać ze sobą. Jeszcze następnego dnia odczuwaliśmy, że nasze dus/ze wciąż są ogarnięte tą atmosferą, która bardzo powoli znikała. Żadne z nas nie myślało, by mówić o tym zjawieniu. Taka postawa sama się narzucała. To było coś tak osobistego, że nie było łatwo powiedzieć o tym chociażby słowa. Może to zjawienie zrobiło na nas tym większe wrażenie, ponieważ było ono pierwsze. Następne zjawienie miało miejsce latem. W dniach największego upału prowadziliśmy naszą trzodę w południe do domu, aby ją wyprowadzić znowu pod wieczór. Popołudniowe godziny odpoczynku spędzaliśmy w cieniu drzew, które otaczały studnię, wiele razy już wspomnianą. Nagle zobaczyliśmy tego samego Anioła przed nami: - „Co robicie? M/ódlcie się! M/ódlcie się dużo! Serce J/ezusa i M/aryi chcą przez was okazać (światu) wiele m/iłosierdzia. Ofiarujcie bezustannie Największemu m/odlitwy i umartwienia". - „Jak mamy się umartwiać?" - zapytałam. - „Z wszystkiego, co tylko możecie, zróbcie ofiarę jako zadośćuczynienie za gr/zechy, którymi On jest obrażany i dla uproszenia nawrócenia gr/zeszników. W ten sposób ściągniecie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem S/tróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z poddaniem cierpienia, które wam B/óg ześle". Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 5, 2015 Te słowa Anioła wryły się w naszych umysłach jako światło, które nam pozwoliło zrozumieć, kim jest B/óg, jak nas kocha, i jak pragnie być przez nas kochany. Poznaliśmy wartość umartwienia, jak ono B/ogu jest przyjemne, i jak przez nie n/awracają się gr/zesznicy. Od tego czasu zaczęliśmy ofiarowywać B/ogu wszystko, co nas bolało, ale nie szukaliśmy innych umartwień i p/okuty z wyjątkiem godzin przebytych na klęczkach przy powtarzaniu m/odlitwy, której nas Anioł nauczył. - fragment z książki str. 140: Cyt: "Trzecie zjawienie, wydaje mi się, miało miejsce w październiku albo w końcu września, w tym czasie przerwy obiadowej nie spędzaliśmy już w domu. Jak już wspomniałam pisząc o Hiacyncie, przeszliśmy z Pregueiry (lasku oliwnego należącego do moich rodziców) do Loca de Cabeco okrążając zbocza wzgórza od strony Aljustrel i Casa Velha. Tam odmówiliśmy najpierw roozaniiec i m/odlitwę, której nas nauczył Anioł w czasie swego pierwszego zjawienia. Kiedy tam byliśmy, ukazał się nam Anioł po raz trzeci. Trzymał w ręce kielich, nad którym unosiła się ś/więta H/ostia, z której spływały krople Krwi do kielicha. Nagle kielich z H/ostią zawisł w powietrzu, a Anioł uklęknął na ziemi i powtórzył trzy razy m/odlitwę: - „T/rójco P/rzenajświętsza, Ojcze, Synu, Duc/hu Święty, uwielbiam Cię ze czcią najgłębszą. Ofiaruję Ci przenajdroższe Ciało, Krew, Dus/zę i B/óstwo Pana naszego J/ezusa C/hrystusa, obecnego na wszystkich o/łtarzach świata, na przebłaganie za zniewagi, ś/więtokradztwa i zaniedbania, które Go obrażają. Przez niezmierzone zasługi Jego N/ajświętszego Serca i N/iepokalanego Serca Maryi proszę Was o n/awrócenie biednych gr/zeszników". Następnie podnosząc się z klęczek wziął znowu w rękę kielich i H/ostię. H/ostię podał mnie, a zawartość kielicha podał Hiacyncie i Franciszkowi do wypicia mówiąc równocześnie: -„Przyjmijcie Ciało i Krew Jezusa C/hrystusa, okropnie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagrodźcie ich gr/zechy i pocieszajcie waszego B/oga!" Potem znowu uklęknął i odmówił z nami trzy razy tę samą m/odlitwę: „T/rójco P/rzenajświętsza" i znikł. Poruszeni siłą nadprzyrodzoną, która nas otaczała naśladowaliśmy we wszystkim Anioła, tzn. uklękliśmy jak on na ziemi i powtarzaliśmy m/odlitwy, które on odmawiał. Siła obecności B/ożej była tak intensywna, że prawie całkowicie nas pochłaniała i unicestwiała. Zdawało nam się nawet, że przez dłuższy czas zostaliśmy pozbawieni używania zmysłów. W czasie tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności jak gdybyśmy byli poruszani przez tę samą istotę nadprzyrodzoną, która nas do tego skłoniła. Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrznie, najzupełniej skupiające dus/zę w B/ogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie." - 13 -14 września 1935 J/ezus podyktował św. Faustynie m/odlitwę zwaną Koronką do M/iłosierdzia B/ożego: "Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Dus/zę i B/óstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego J/ezusa C/hrystusa na przebłaganie za gr/zechy nasze i całego świata" - odmawianej na dużych paciorkach Roozanca św. - a w 1916 r. Anioł w swoim trzecim o/bjawieniu nauczył dzieci również tej m/odlitwy - tylko bardziej rozbudowanej i włączającej również zasługi Niepokalanego Serca Maryji: „T/rójco P/rzenajświętsza, Ojcze, Synu, Duc/hu Ś/więty,uwielbiam Cię ze czcią najgłębszą. Ofiaruję Ci przenajdroższe Ciało, Krew, Dus/zę i B/óstwo Pana naszego J/ezusa C/hrystusa, obecnego na wszystkich o/łtarzach świata, na przebłaganie za zniewagi, ś/więtokradztwa i zaniedbania, które Go obrażają. Przez niezmierzone zasługi Jego N/ajświętszego Serca i N/iepokalanego Serca Maryi proszę Was o nawrócenie biednych gr/zeszników". - przy okazji wertowania dat zauważyłam, że św. Faustyna żyła 33 lata tak jak Pan J/ezus - a siostra Łucja miała 97 jak zmarła w 2005 r tj. dwa miesiące wcześniej niż Jan Paweł II Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Marzec 7, 2015 Ta pieśń-wezwanie Ducha Świętego, towarzyszy mi od kilku dni https://www.youtube.com/watch?v=w-u8-I9OdUU Z początku myślałam, że urzeka mnie tylko piękno tej melodii, ale ona stanowi jakby "podkład", tło mojego dnia i modlitwy. Zwłaszcza na adoracji. Modlę się, rozmawiam z Panem Jezusem, a w tle ta pieśń. Niesamowite! Wiecie, często proszę Ducha Świętego, żeby rozpalał we mnie tę miłość do Eucharystii, żeby ten płomień nigdy nie zgasł. I to się dzieje. Właśnie wtedy, kiedy wydaje mi się, że to już koniec duchowych pociech, że czas wykazać się wiernością na pustyni, Jezus robi mi niespodziankę i albo przemówi, albo da jakiegoś "duchowego cukierka".:) Czuję się jak rozpieszczane dziecko, naprawde nikt nie kocha mnie tak jak On. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Marzec 8, 2015 Nie lubie koncowki adoracji. Moment koncowy jest trudny, nie chce tego slodkiego widoku tracic z oczu. Powracam i tak myslami caly dzien mi tak czesto splywa. Nie lubie o tym zapominac jak jestem zajeta wieloma obowiazkami, oddaje wiec Jezusowi swoje dni,prace,obowiazki, prosze aby w modlitwe moje zycie i to co robie zamienil. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Marzec 8, 2015 Slowa tej piosenki sa odpowiedzia na to co takiego szczegolnego jest w adoracji :) https://www.youtube.com/watch?v=4bDvrtBjKPw Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Marzec 8, 2015 To piekna piosenka :) sama prawda w niej zawarta Spokojnej niedzieli Wam zyze :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Marzec 9, 2015 Piekne, osobiste swiadectwo cudu eucharystycznego https://www.youtube.com/watch?v=UpwfSFgSvgM Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Marzec 9, 2015 Bardzo fajne rekolekcje :) Modelko, jest tam fragment o Twojim przypadku https://www.youtube.com/watch?v=z4OFoQsy5-E Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Marzec 15, 2015 Rozmowa niekontrolowana - napisz proszę w jaki sposób odkryłaś w swoim życiu Adorację? - zawsze tak miałaś czy był jakiś konkretny powód? - ale masz super - takie cudowne przeżycia :) Anialon - obejrzałam rekolekcje - są świetne :) - zgadzam się z tymi trzema punktami: 1 Proroctwo zawsze objawia B/ożą Miłość 2 Proroctwo zawsze jest B/ożym Słowem 3 Proroctwo demaskuje zło i diabeł nie wytrzymuje miłości. - i rzeczywiście tak było w moim przypadku - te proroctwa z ostrzezen.net i objawienia Maryjne poruszyły moją dus/zą i to solidnie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Marzec 15, 2015 Chyba już pisałam, zdaje się że w temacie Kamelii, ale trudno będzie odnaleźć, więc trochę przypomnę. To nie było jakieś nawrócenie. Sam fakt,że uczestniczyłam w nabożeństwie do Ducha Świętego dowodzi, że nie byłam jakoś z dala od Kościoła i jego sacrum. Była modlitwa wstawiennicza z nałożeniem rąk nad każdym obecnym w kościele. Fajerwerków się nie spodziewałam i nie było ich-byłam jak zwykle niesamowicie wzruszona obecnością Najświętszego Sakramentu na ołtarzu. Normalka. Wiele osób było poruszonych. Popłakałam się jak zawsze, trochę jeszcze w domu i poszłam spać. Rano postanowiłam, że pójdę na mszę świętą. Często chodziłam przed pracą, ale czasem senność zwyciężała. A wtedy się zmobilizowałam i poszłam ale do innego kościoła. Do tego, gdzie jest kaplica wieczystej adoracji. Po mszy świętej, Pan Jezus w monstrancji został przeniesiony do kaplicy i poszłam tam za wszystkimi. Odkryłam, że przecież tu mogę mieć towarzystwo Jezusa ile chcę! Byłam zdumiona, że wcześniej o tym nie pomyślałam, ale to właśnie był efekt tej modlitwy wstawienniczej. Wsiąkłam, tęskniłam za Eucharystią, czytałam w necie o adoracji i słuchałam kazań o. Pelanowskiego i świadectwa Cataliny Rivas. Cdn. ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rozmowa niekontrolowana 1 Napisano Marzec 15, 2015 Gdzieś przeczytałam, że owocem adoracji jest nadprzyrodzona wiara. To jest prawda. Co do relacji z Bogiem, to ja nie doświadczam jakiejś miłości Boga, jak to niektórzy świadczą, że ogarnęło ich jakieś poczucie, że są bezgranicznie kochani, bezpieczni, duchowe ciepło. Ja natomiast doświadczałam niesamowitej czułości i młości DO Jezusa. To niesamowite uczucie mam do dziś. Czasem jest mi odbierane na jakiś czas, wtedy już myślę, że koniec słodyczy, czas próby, pustyni a tu ni z gruszki ni z pietruszki-bum! Zalewa mnie nagle fala takiej niesamowitej miłości, aż nie do opisania i nie do wytrzymania. Niedawno tak miałam. Przed podróżą służbową wstąpiłam do kaplicy, dosłownie na kilka minut i to uczucie tej obezwładniającej czułości, wzruszenia, dosłownie ścięło mnie z nóg. Naprawdę, nie mogłam wstać, to było aż zbliżone do cierpienia. To chyba to "lekkie brzemię i słodkie jarzmo", o których mówi Jezus w Ewangelii. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rozmowa niekontrolowana 1 Napisano Marzec 15, 2015 Dziś znowu jestem "fruwająca", bo byłam dziś u spowiedzi.:) Muszę jednak powiedzieć, że od czasu tego listopadowego przełomu zniknął problem z grzechem, z którym nie dawałam sobie rady. Teraz ważę każdą myśl, każde słowo. Za nic nie chcę zranić Jezusa, zrobić czegoś, co zagrodziłoby Mu drogę do mojego serca, do którego jak na razie przychodzi codziennie od 4 miesięcy w Komunii Świętej. Często uwielbiam Go w swoim sercu, Jego w nim obecność. Tak, staram się przenosić adorację poza kaplicę, w normalne szare życie, codzienne zawodowe, które wierzcie mi wcale nie jest łatwe. Najtrudniejsze jest to, że nie mam z kim o tym porozmawiać, nie mam kierownika duchowego, chociaż niedawno pewien ksiądz wspomniał, że wspiera mnie modlitwą i prosi o modlitwę za niego i innych księży. Ale i tak duszę to w sobie, nikt mnie nie rozumie, tak jak ja nie rozumiem ludzi, którzy swój wolny czas poświęcają na bzdury ( które ja sama do niedawna robiłam), zamiast pobyć twarzą w Twarz z Bogiem, posłuchać jak serdecznie On mówi do człowieka w sercu, jaki jest kochany i wyrozumiały. Ech, syty głodnego nie zrozumie. :) Ale się rozpisałam. Chyba za cały tydzień:P Ale o tym mogłabym pisać poematy.:D Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 16, 2015 Modelko, to niesamowite jaka wiedze maja kaplani :) Obejrzalam te rekolekcje i zrozumialam po prostu jak, dlaczego sie nawrocilas poprzez oredzia. Pozdrawiam Was :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Marzec 18, 2015 Pancerz ś/w. Patryka to modlitwa, która uwalnia od wpływów wszelkiego zła. Jest również pomocą w walce ze zniewoleniami i duchowym przygnębieniem. 17 marca obchodzimy wspomnienie ś/w. Patryka, patr/ona Irlandii. Pancerz św. Patryka I Związuję się dzisiaj z wielką mocą, jaką daje wzywanie Tró/jcy Prz/ena/jświ/ęts/zej, z wiarą w Tr/ój/cę w Jedność, ze S/tw/orzy/cie/lem wszechświata. II Związuję się dzisiaj z mocą Wcielenia Chr/yst/usa oraz Jego Pogrzebu, z mocą Jego Zm/artw/ych/wstania oraz Jego Wniebowstąpienia, z mocą Jego Przyjścia na Dzień Sądu. III Związuje się dzisiaj z siłą miłości serafickiej, z posłuszeństwem anielskim, z posługą archanielską, z nadzieją w Zm/art/wychw/sta/nie po nagrodę, z modlitwą Patriarchów, z proroctwami Proroków, z głoszeniem Ewangelii przez Apostołów, z wiarą Wyznawców, z czystością Św/iętych Dziewic, z czynami prawych ludzi. IV Związuje się dzisiaj z mocą Nieba, z jasnością słońca, z bielą śniegu, ze wspaniałością ognia, z prędkością błyskawicy, z szybkością wiatru, z głębokością morza, ze stabilnością ziemi, z twardością skał. V Związuję się dzisiaj z Bożą siłą, by mną przewodziła, z Bożą mocą, by mnie podtrzymywała, z Bożą Mądrością, by mnie pouczała, z Bożym Okiem, by nade mną czuwało, z Bożym Uchem, by mnie wysłuchiwało, z Bożym Słowem, by mi dało mowę, z Bożą Dłonią, by mnie prowadziła, z Bożą Droga, by się stała przede mną, z Bożą Tarczą, by mnie chroniła, z Bożą Armią, by mnie zabezpieczała: przed sidłami demonów, przed popadnięciem w wady, przed pożądaniem ciała, przed każdym, kto knuje plany, by mi zaszkodzić, czy jest on blisko, czy daleko, czy jest jeden, czy też jest ich wielu. VI Wzywam dzisiaj te wszystkie cnoty, przeciw wszelkiej wrogiej bezlitosnej sile, która mogłaby napaść na moje ciało lub duszę, przeciw oczarowaniom fałszywymi prorokami, przeciw czarnemu prawu pogaństwa, przeciw fałszywym prawom herezji, przeciw podstępom idolatrii, przeciw czarom kobiet, kowali i druidów, przeciw wszelkiej wiedzy, która zaślepia duszę ludzką. VII Chr/yste, chroń mnie dzisiaj przed trucizną, przed spaleniem, przed utopieniem, przed zranieniem, bym mógł otrzymać obfitą nagrodę. VIII Chry/stus ze mną, Chr/ystus przede mną, Chry/stus za mną, Chr/ystus we mnie, Chry/stusa pode mną, Chr/ystus nade mną, Chry/stus po mojej prawicy, Chrystus po mojej lewicy, Chrys/tus, gdy leżę, Chry/stus, gdy siedzę, Chrystus, gdy wstaję. IX Chr/ys/tus w sercu każdego człowieka, który myśli o mnie , Ch//rystus w ustach każdego człowieka, który mówi do mnie, Ch/ry/stus w każdym oku, które mnie widzi, Ch/rys/tus w każdym uchu, które mnie słyszy. X Związuję się dzisiaj z wielką mocą, jaką daje wzywanie Trójcy Prze/najś/wię/tszej, z wiarą w Tr/ójcę w Jedności, ze Stworzycielem wszechświata. XI Zbawienie przychodzi od Pana, zbawienie przychodzi do Chrystusa: Niech Twoje Zbawienie, o Panie, pozostanie z nami na zawsze. Św. Patryk, swoją działalność misyjną w Irlandii rozpoczął ok. roku 432. Dzięki niezwykle silnej osobowości szybko osiągnął pierwsze sukcesy w nawracaniu licznych plemion zamieszkujących wyspę. To jemu przypisuje się zniesienie pogańskich rytuałów praktykowanych przez druidów z Tara. Swoją pracą przyczynił się do ewangelizacji znacznej części kraju, co zaowocowało również ustanowieniem zorganizowanej działalności kościelnej. Według legendy używał koniczyny jako symbolu służącego wyjaśnieniu wiernym istoty Trójcy Św/iętej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach