Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Pszenica

Mam dość bycia śmieciem

Polecane posty

Jestem kobietą, mam 25 lat. Nigdy nie usłyszałam, że jestem piękna, nigdy żaden facet się o mnie nie starał (pomimo tego, że jestem w związku i mam dziecko, ale o tym za chwilę). Nawet dla najbliższej rodziny zawsze ocena mojego wyglądu brzmiała "ehhh, phi" za to ciągle słyszałam komentarze o mojej mamie, która była bardzo atrakcyjna i zawsze miała powodzenie. Nawet ona często wspominała, że kiedyś miała szansę brać udział w wyborach miss, a ja marzyłam, że kiedyś będę miała taką figurę jak ona. Niestety w miarę dorastania moje marzenia zostały zweryfikowane, bo byłam niska, chuda i bezkształtna. Za mały biust i krzywy po złamaniu nos byłam ciągle wyśmiewana, tak jakby to była moja wina. Moja nieśmiałość i aspołeczność rosła tak bardzo, że w liceum nie byłam w stanie nawet powiedzieć "cześć" kolegom z klasy co oni pewnie odbierali jako zarozumialstwo. Natomiast ja nie czułam się godna tego żeby ktokolwiek ze mną rozmawiał. Pod koniec liceum zainteresował się mną pewien chłopak chociaż on też od początku "w żartach" wytykał mi moje mankamenty. Szybko zakochałam się w nim bez pamięci i zaszłam w ciążę biorąc za pewnik to, że jest on moją jedyną szansą na jakikolwiek związek. Nie zwracałam uwagi, że on nie miał nawet skończonego gimnazjum, wywodził się z lekko patologicznej rodziny i stawiał mi abstrakcyjne warunki, których sam się nie trzymał. Miał obsesję na punkcie mojego dziewictwa (przynajmniej sam też był prawiczkiem), traktował mnie po prostu jak przedmiot, który miał spełnić jego wizję o idealnym związku. Kiedy jednak coś mu nie pasowało do jego wyobrażeń to zaczynał się na mnie mścić i celowo upokarzać. Wynalazł mi mnóstwo kolejnych kompleksów, o których wcześniej nie myślałam, a sam ciągle oglądał się za innymi nawet w mojej obecności. Po urodzeniu dziecka przybrałam trochę ciała i zaczęłam wyglądać lepiej jednak moja samoocena spadała coraz niżej.

Obecnie nasze dziecko jest już duże, a wspomnienie tego związku jest po prostu piekłem, w którym nadal żyję. Pomimo tego, że kończę prestiżowe studia do tego mam wiele pasji i faktycznie jestem silną i ambitną osobą (patrząc obiektywnie) to nadal czuję się jak śmieć. Patrząc w lustro raz widzę atrakcyjną kobietę, a raz potwora niegodnego miana człowieka. W przerwach od nauki wysłu...ę od "cudownego" męża, że jestem dzi/wk/ą, albo obojnakiem. Pozwalam sobie na to, bo po prostu nie mam jaj żeby zakończyć tą farsę, jestem frajerką. Ludzie leczą sobie na mnie swoje własne kompleksy, a ja im na to pozwalam i to jeszcze bardziej umacnia mnie, że przekonaniu, że jestem śmieciem. Nawet nasza dawna wspólna znajoma robiła mi uszczypliwe uwagi, że powinnam cieszyć się z tego, że mój facet mnie zechciał. Jestem zerem, przegrywem i gó/nem. Często marzę o śmierci i wymyślam różne scenariusze (najbardziej chciałabym zostać przez kogoś zabita). Wiem, że jedyną osobą, która mnie kocha jest mój syn i wiem też jak bardzo go krzywdzę swoją samooceną i biernością. 

Przepraszam za ten rzyg, po prostu chcę to z siebie wyrzucić. Jestem śmieciem, zerem i nikim, choć chciałabym przestać nimi być. Wiem, że gdybym była tak atrakcyjna, cwana i pewna siebie jak inne kobiety to moje życie byłoby bajką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak wiesz co jest nie tak to działaj. Rozwód i nowe perspektywy przed tobą. Nikt tego za ciebie nie zrobi, a zamęczanie się tak samym ze sobą nie ma sensu. Jak masz w sobie taką rozpacz to ją przerzuć na działanie i zmień swoje życie. Jak marzysz o tym aby Cię ktoś zabił to pojedź to Paryża i wieczorem idź sama na miasto. Inżynierowie i lekarze zza morza spełnią twoje marzenie. Albo bierz się w garść i działaj, bo nie ma nic gorszego niż takie jęczenie. Każdy trzyma swoje życie w swoich rękach i jeżeli nic nie robisz to jest twój świadomy wybór, bo widać że znasz sytuację. A może jesteś masochistką i lubisz jak ktoś się nad tobą znęca, a ten post jest tylko tego uzupełnieniem? Jeżeli jednak jest inaczej to zmień swoją sytuację, dla siebie i dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Pszenica napisał:

Jestem kobietą, mam 25 lat. Nigdy nie usłyszałam, że jestem piękna, nigdy żaden facet się o mnie nie starał (pomimo tego, że jestem w związku i mam dziecko, ale o tym za chwilę). Nawet dla najbliższej rodziny zawsze ocena mojego wyglądu brzmiała "ehhh, phi" za to ciągle słyszałam komentarze o mojej mamie, która była bardzo atrakcyjna i zawsze miała powodzenie. Nawet ona często wspominała, że kiedyś miała szansę brać udział w wyborach miss, a ja marzyłam, że kiedyś będę miała taką figurę jak ona. Niestety w miarę dorastania moje marzenia zostały zweryfikowane, bo byłam niska, chuda i bezkształtna. Za mały biust i krzywy po złamaniu nos byłam ciągle wyśmiewana, tak jakby to była moja wina. Moja nieśmiałość i aspołeczność rosła tak bardzo, że w liceum nie byłam w stanie nawet powiedzieć "cześć" kolegom z klasy co oni pewnie odbierali jako zarozumialstwo. Natomiast ja nie czułam się godna tego żeby ktokolwiek ze mną rozmawiał. Pod koniec liceum zainteresował się mną pewien chłopak chociaż on też od początku "w żartach" wytykał mi moje mankamenty. Szybko zakochałam się w nim bez pamięci i zaszłam w ciążę biorąc za pewnik to, że jest on moją jedyną szansą na jakikolwiek związek. Nie zwracałam uwagi, że on nie miał nawet skończonego gimnazjum, wywodził się z lekko patologicznej rodziny i stawiał mi abstrakcyjne warunki, których sam się nie trzymał. Miał obsesję na punkcie mojego dziewictwa (przynajmniej sam też był prawiczkiem), traktował mnie po prostu jak przedmiot, który miał spełnić jego wizję o idealnym związku. Kiedy jednak coś mu nie pasowało do jego wyobrażeń to zaczynał się na mnie mścić i celowo upokarzać. Wynalazł mi mnóstwo kolejnych kompleksów, o których wcześniej nie myślałam, a sam ciągle oglądał się za innymi nawet w mojej obecności. Po urodzeniu dziecka przybrałam trochę ciała i zaczęłam wyglądać lepiej jednak moja samoocena spadała coraz niżej.

Obecnie nasze dziecko jest już duże, a wspomnienie tego związku jest po prostu piekłem, w którym nadal żyję. Pomimo tego, że kończę prestiżowe studia do tego mam wiele pasji i faktycznie jestem silną i ambitną osobą (patrząc obiektywnie) to nadal czuję się jak śmieć. Patrząc w lustro raz widzę atrakcyjną kobietę, a raz potwora niegodnego miana człowieka. W przerwach od nauki wysłu...ę od "cudownego" męża, że jestem dzi/wk/ą, albo obojnakiem. Pozwalam sobie na to, bo po prostu nie mam jaj żeby zakończyć tą farsę, jestem frajerką. Ludzie leczą sobie na mnie swoje własne kompleksy, a ja im na to pozwalam i to jeszcze bardziej umacnia mnie, że przekonaniu, że jestem śmieciem. Nawet nasza dawna wspólna znajoma robiła mi uszczypliwe uwagi, że powinnam cieszyć się z tego, że mój facet mnie zechciał. Jestem zerem, przegrywem i gó/nem. Często marzę o śmierci i wymyślam różne scenariusze (najbardziej chciałabym zostać przez kogoś zabita). Wiem, że jedyną osobą, która mnie kocha jest mój syn i wiem też jak bardzo go krzywdzę swoją samooceną i biernością. 

Przepraszam za ten rzyg, po prostu chcę to z siebie wyrzucić. Jestem śmieciem, zerem i nikim, choć chciałabym przestać nimi być. Wiem, że gdybym była tak atrakcyjna, cwana i pewna siebie jak inne kobiety to moje życie byłoby bajką.

Na leki i terapię marsz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Życie z facetem który tak upokarza musi być katorgą. Dopóki się od niego nie uwolnisz to Twoja samoocena będzie spadać coraz niżej. No i pewnie z czasem będzie coraz gorzej. To żadna miłość z jego strony bo miłość tak nie wygląda.

Autorko masz 25 lat. Zapewne normalnych rodziców też. Poproś ich o pomoc. Nie wiem jaką macie sytuację mieszkaniową ale ja na Twoim miejscu bym się wyprowadził nawet do rodziców i to przed rozwodem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Kulfon napisał:

Strasznie smutne jest to, co napisałaś. Ja, obca osoba na kafeterii nie uważam, że jesteś śmieciem, a Ty sama o sobie tak myślisz. Szkoda, że się tak nie lubisz. Tak, terapia jest Ci potrzebna na 100%, musisz sobie uświadomić, że jesteś warta wszystkiego, co najlepsze w życiu.

Ani terapia ani leki nic nie dają, próbowałam obu, a leki biorę do tej pory. Efektów brak. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta i pogodna, dużo żartuję, rozmawiam chyba mało kto wie tak naprawdę co ja o sobie myślę. Co do rozwodu już pisałam: nie mam jaj i tyle. Nienawidzę tego typa, nie mogę na niego patrzeć, ale wiem, że dopóki syn nie dorośnie ja nigdy się od niego nie uwolnię. On będzie mnie dręczył i prześladował do końca życia, rozwód nic tu nie da. Jestem na to gotowa, chcę tylko wychować syna, zarobić trochę kasy dla niego i mogę zdychać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
55 minut temu, Kulfon napisał:

Nie musi tak byc.

Trudno Ci cos napisac. Jestes w toksycznym zwiazku i w takim stanie umyslu, ze i tak nie zmienisz zdania gdy ktos Ci napisze, ze nie jestes smieciem i ze Twoje zycie nie musi tak wygladac. I ze wszystko wymaga zmain w glowie.

Czy ja wiem czy tak nie musi być. Chyba takie jest prawo natury. Są kobiety alfa-adorowane, mężczyźni rzucają im kwiaty do stóp, są kobiety beta-kochane przez mężów, mające normalne rodziny, ale bez fajerwerków no i też są kobiety omega-przegrywy życiowe takie jak ja, które nie powinny się nawet rozmnażać, a przez przypadek facet je zapłodnił. W przyrodzie musi być równowaga i takie śmieci jak ja też muszą istnieć żeby inne lepsze osoby mogły mieć jakiś punkt zaczepienia w ocenie swojej wartości. Kiedyś takie zera jak ja lądowały w zakonach albo rodzina je uśmiercała profilaktycznie żeby wstydu nie było. Obecnie jesteśmy częścią społeczeństwa, potrzebną bo jednak łajno też bywa czasem przydatne jako nawóz roślinny. Najzabawniejsze jest to, że natura chciała się mnie pozbyć już na etapie zarodka, jednak mama niestety pojechała do szpitala i sztucznie zatrzymali poronienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, BoniBluBomba napisał:

Teraz już po ptakach. Zrobiłaś se dzieciaka z egoizmu to teraz musisz ciągnąć swoj żywot dla niego. Chyba ze chcesz by miał zyebany żywot jak ty gdy się targniesz na egzystencje. 

Dokładnie, jedynie on mnie powstrzymuje. Chcę go dobrze wychować, a jak dorośnie to mogę iść do dziury. Mnie i tak nie ma i nigdy nie było. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, BoniBluBomba napisał:

To na razie się skup na nim skoro ty i tak nie istniejesz. 

Skupiam się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×