Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niemówiący

Małomówność/nieśmiałość

Polecane posty

Gość niemówiąca
:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czasami nie jestem w stanie wydusić słowa, zasycha mi w ustach,cała się trzęsę, mam łzy w oczach. Zwykle mało mówię ale to co czasem się zemną dzieje...koszmar. Nie dotyczy to tylko kontaktów twarzą w twarz, panicznie boje się rozmów telefonicznych, kiedy muszę coś załatwić przez tel pisze na kartce co chce powiedzieć i staram się przewidzieć ewentualne odpowiedzi. Przed rozmową tel wypalam może papierosów. i co ja mam biedna zrobić?? pozdrawiam małomównych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gfd
ata 27 --->> mam dokladnie to samo. czasem chce cos powiedziec a nie mogę, cos mnie blokuje. przez to unikam rozmow z ludźmi bo sie boje ze tak wlasnie bedzie, ze nie bede w stanie wydusic z siebie slowa. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dzisiaj tak mnie boli gardło, ze wcale nie mam ochoty się odzywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie-nic-nie-mowiacy
czesc wszystkim.. fajnie ze znalazlem ten temat :) dobrze jest sie przekonac ze nie jest sie samym ze swoimi problemami i ze inni mają podobnie ;p Troche irytują mnie wypowiedzi niektórych, co piszą "zaakceptujcie to" albo "nie zmieniajcie się, nieśmiali też są potrzebni" - na pewno nie macie złych intencji, ale zrozumcie, że Wam jest łatwo mówić, bo nie macie tych problemów. Dla mnie np milczenie jest problemem. I to wielkim. Musze przyznac ze jezeli chodzi o to jak to jest ze mną, to najblizej jest mi do tego co pisal Niemowiacy - mam na mysli pustke w glowie i ogolna nieumiejetność wypowiadania się nawet wśród znajomych. To jest tak, że w różnych sytuacjach pojawiają się u mnie jakieś odczucia ale po prostu nie potrafię ich przekazać jakoś obszerniej. Wszystkie moje wypowiedzi sprowadzają się do lakonicznych stwierdzeń, hmm w których przeważnie zawieram sedno tego co czuje, wlasciwie to można powiedzieć że mówie krótko i na temat, ale mi to przeszkadza, bo naprawde chciałbym umieć mówić ładnie i długo :) Nie wiem jak u innych, ale mysle ze w moim przypadku ten problem wynika z tego ze w dzieciństwie ogladałem bardzo dużo tv i gralem duzo w różnego rodzaju odmóżdżające gry (takie zręcznościówki itp:P). Wiem, że jest wiele osób które też często to robią i nie mają problemów z wypowiadaniem się no ale ja mam ;p Robiłem to praktycznie non-stop i się całkowicie wyłaczałem - zero mysli w głowie itp. No i teraz dla mnie jest problemem sklecenie w rozmowie nawet jednego całego zdania... W ogole to teraz pojawiają się kolejne problemy -przez to że mam pustkę w głowie - nie potrafię rozmawiać. Przez to ze wiem nie potrafie rozmawiać - mało mówię, bo się wstydzę że inni usłyszą jak nieskładnie się wypowiadam. Przez to że mało się odzywam - mam problemy z emisją głosu - ostatnio oprócz tego że mówie nieskładnie, mówię też niewyraźnie :(. Tak więc u mnie nieśmiałość wynika z małomówności.. Zazdroszcze innym, tym wygadanym. Ciekawe jak to jest czerpać przyjemność z rozmowy ;p Ja kiedy spotykam znajomego w autobusie to klnę w duchu, że nie pojechałem późniejszym, że nie wszedłem innym wejściem itp. Nieznoszę rozmawiania :/ Dobra już nie będę nudził :) pozdrawiam wszystkich małomównych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gfdd
To jest też mój ulubiony temat :) nie ukrywam, że mam z tym problem od bardzo wielu lat, z mowieniem, z rozmową z kimś... nie wiem czemu mi sie tak zrobilo, ale ja po prostu nie umiem gadac z kimkolwiek :/ zaraz zaczynam się jąkać, zacinac i zapominam co chcialam powiedzieć. przez to mam bardzo dużą blokadę przed mowieniem i nie mam znajomych, obawiam się też, że chlopaka sobie nie znajdę :o ech :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jak wy
witam małomównych.słuchajcie, cos wam powiem.ukończyłam studia prawnicze, wiec raczej do głupich nie należę. a jednak jestem niesmiała i mało mówię. brakuje mi pewnosci siebie. moja szefowa powiedział mi, że ma wrazenie, ze ja jestem ciagle spięta. tylko jak ja mam wyluzować?? sześć lat temu powiedziała mi, że widziałaby mnie na kierowniczym stanowisku. boję się mówić, boję sie ośmieszenia. boję kompromitacji.moje koleżanki w pracy są wygadane. pomimo tego, że nawet matury niektóre nie porobiły.dlatego z tego awansu to chyba będa nici.szkoda. nie umiem się sprzedać.tak mi mówiono i w domu i w szkole.nie mam chłopaka. tak naprawdę to nigdy na randce nie byłam. pomimo tego, że trzydzestka stuknęła.jak tu kogoś zagadać i nie wypasc na głupka. czasami mi się wydaje, że gdybym kogoś znalazła takiego kto by mnie pokochał , kto by uwierzył we mnie to bym się wtedy otworzyła.mam łzy w oczach, więc kończę.beznadziejny przypadek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taka jak wy -> też miałem duże problemy z nieśmiałością, w liceum i na studiach, także gdy zaczynałem prace. Ale z czasem to minęło gdy zacząłem się w nią wciągać, poczułem, że jest coś co umiem, w czym jestem lepszy od innych. Jeżeli szef widział cię na kierowniczym stanowisku oznacza to, że też jesteś dobra w tym co robisz. Może spróbuj zbudować pewność siebie opierając sie właśnie na tym, może przełoży sie to także na inne sfery życia. Ja tak zrobiłem, i choć nie jest jeszcze idealnie wciaż staram sie to zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jak wy
Nuan, dzięki za wsparcie. idź spać bo późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monnnniaaaa
hej wam wszystkim moze cos powiem o sobie mam 18 lat i strasznie mnie denerwuje swoja niesmialoscia ktos do mnie podchodzi a ja po chwili jestem czerwona i nic nie moge na to poradzic wiec jak mozna sie domyslic nie mialam jeszcze chlopaka choc nie jestem brzydka poprostu nie umiem walczyc z niesmialoscia moze wy mi cos poradziecie jakie macie sposoby na nia bylabym wdzieczna pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawie-nic-nie-mowiacy
Do: monnnniaaaa Jezeli chodzi o niesmialosc to polecam stronkę www.niesmialosc.net Jest tam kilka ciekawych artykulow, ktore moga pomoc :) A co do czerwienienia sie to zachecam do przeczytania http://www.erytrofobia.republika.pl/ Chcialbym dopisac coś do mojego poprzedniego posta - dla przypomnienia jestem osobą małomówną ale doszedłem do wniosku że w zasadzie nie jestem nieśmiały. Napisalem wcześniej że moja nieśmiałość wynika z małomówności. No ale to jest taka niezbyt mocna nieśmiałość, bardziej polega na tym że po prostu wstydzę się tego że nie potrafię mówić. Jestem małomówny w towarzystwie nawet dobrze mi znanych osób. Ja po prostu nie odnotowuję w pamięci niczego co chciałbym opowiedzieć :/ To jest dziwne bo pamięc mam w sumie dobrą. Tylko że muszę mieć czas na zastanowienie się a różnego rodzaju historyjki to jest bardziej "spontaniczny" rodzaj pamięci. Np. kilka razy miałem tak, że czekając na egzamin, na który cośtam się uczyłem, znajomi pytali mnie o coś i ja nie potrafiłem nic powiedzieć. A kiedy o to samo zapytał egzaminator - mówiłem bez problemu. I to nie chodzi o to że wstydziłem się odzywać przed nimi (to byli w sumie dość dobrzy znajomi), bardziej o taką niechęć do niekoniecznego wysiłku intelektualnego :P Mam już dość małomówności:/ Strasznie przeszkadza w zyciu... Orientuje się ktoś może czy są jakieś grupy terapeutyczne, albo leki na małomówność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cesiek
Mam prawie 17 lat i również u siebie jakiś czas temu dostrzegłem małomówność. Nie jestem odludkiem i lubię przebywać w towarzystwie innych, jednak z nieznanych mi przyczyn nie lubię / nie chcę prowadzić jakichkolwiek dłuższych konwersacji a te krótsze natomiast charakteryzuje zazwyczaj lakoniczność. Jeśli jestem już zaznajomiony z jakimś tematem staram się skupiać na konkretach i dopiero po fakcie przychodzi mi do głowy, że mógłbym swoje poglądy wyrazić w bardziej elokwentny sposób. Jeśli chodzi o nieśmiałość, to mam jej pewne znamię wynikające z małomówności, jednak wg. to jest pikuś gdyż z nieśmiałością można walczyć na wiele różnych sposobów. Dobra, przejdę do sedna... Myślałem nad przyczynami takiego stanu rzeczy i doszedłem do kilku wniosków, które myślę, że pomogą zarówno mi jak i Wam w tym nietypowym problemie. Otóż chyba największą przyczyną tej małomówności jest częściowe odcięcie się od świata zewnętrznego i ogólne znudzenie nim. Zupełnie piękniejszy i łatwiej dostępny odnajdujemy za pośrednictwem literatury, rozmaitych gier, bądź internetu. Poświęcenie się własnemu wyimaginowane życiu (wiecie co mam na myśli ;]) prowadzi do tego, że z innymi ludźmi tracimy więź i nie potrafimy znaleźć wspólnych tematów do rozmów. Nie rozmawiając z innymi (trening czyni mistrza - i na odwrót) nasza umiejętność komunikacji zostaje znacznie uszczuplona. Według mnie w przybliżonym stopniu mogą wyglądać i Wasze historie, choć zdarza się, iż rodzą się osoby z reguły małomówne i nie mają na to wpływu. Ekspertem niestety nie jestem ;/. Teraz opowiem Wam w jaki sposób można sobie z tym radzić, natchnęło mnie dzisiaj dlatego jeszcze nie sprawdzałem czy działa. Po pierwsze starajcie się odnaleźć zalety, tzw. szczęście w nieszczęściu... Wiele osób tych gadatliwych nam zazdrości i uważa za inteligentnych, nawet jeśli wydaje się Wam inaczej. Takich właśnie możemy grać, wystarczy tylko, że wyuczymy się wrzucać swoje trzy grosze i robić to w odpowiednim czasie. Nie musicie dużo gadać, ważne byleby naturalnie i na temat (powinno przyjść z czasem)... Spróbujcie zainteresować się czymś, czym zajmują się inni ludzie... sportem, motoryzacją, nowoczesną techniką - kupujcie czasopisma poświęcone tym zagadnieniom, bo na te tematy najczęściej rozmawiają (bynajmniej w moim wieku). Przysłuchujcie się również rozmowom w grupach i spróbujcie zapamiętać o czym te paple co róż nawijają. Może problem leży właśnie w tym, że nie mamy na te tematy zielonego pojęcia? Gdy już rozmowa na konkretne tematy zacznie Wam się jakoś łatwiej kleić, być może opanujecie sztukę rozmowy "o niczym". Wg. mnie jednak nie ma ona celu i krótko mówiąc pieprzę takie coś, co do niczego nie prowadzi ;). Oczywiście ważne jest również poczucie humoru, gdy je okazujemy chociażby śmiejąc się do czerwoności z inteligentnych żartów innych osób zyskujemy ich szacunek, a co za tym idzie nasz małomówność w ich oczach zostaje skruszona. Dodatkowo polecam wypełnienie własnego czasu czymś co przyniesie Wam efekty, które sprawią, że poczujecie się lepsi od innych (tak, dobrze przeczytaliście... tylko w ten sposób zdziałacie najwięcej), głównie siłownia, jakiś sport i być może solarium... Gdy dopniecie swego, płeć przeciwna będzie wodzić za Wami wzrokiem, a to dowartościowuje najbardziej :). Podsumowując: nie przejmujcie się, gdyż nie jesteście w tym osamotnieni, być może lekarstwo przyjdzie z czasem czego Wam naprawdę życzę. Życie jest zbyt krótkie, aby zastanawiać się nad naszymi wadami, starajcie się je ujarzmić i przekształcić w zalety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niemówiąca
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W moim przypadku problem występuje nie tylko z mówieniem, ale i z pisaniem. Okropnie nie lubiłem pisania wypracowań z j. polskiego. Nigdy nie dostałem więcej niż +3. Cud chyba, iż na maturze uzyskałem 4 :) Mam kłopot z napisaniem dłuższego tekstu na jakiś temat. Pisanie maila do przyjaciółki lub listu do siostry zajmuje mi sporo czasu, a i często przekładam pisanie na później, bo gdy mam zamiar zacząć i uświadamiam sobie, że czeka mnie właśnie męka z powodu konieczności układania poprawnych zdań, które wyrażą dobrze moje odczucia, to ogarnia mnie pewnego rodzaju zmęczenie psychiczne :O Jak już coś sklecę, to po przeczytaniu wychodzi na to, że nie wszystko trzyma się kupy i muszę przerabiać. Także pisząc tę wypowiedź wiem, iż pragnąłbym zawrzeć w niej coś jeszcze, czego może teraz tak do końca sobie nie uświadamiam. Kończę więc, bo znów pustka w głowie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Volrath
Witam! Moim zdaniem małomówność i nieśmiałość to dwie różne rzeczy, a różne osoby mogą być w różnym stopniu małomówne/nieśmiałe. Ja również mam problem z małomównością. I nie jest to nieśmiałość - potrafię do obcej osoby podejść i poprosić do tańca, zapytać o coś czy zacząć rozmowę. Nie mam problemu by wejść do biura onieśmielająco dużej firmy i porozmawiać z jej szefem (ostatnio miałem okazję - na temat oprogramowania którego jesteśmy developerami dla tej firmy, spotkałem go pierwszy raz w życiu, ale nie był to dla mnie duży stres). Kiedyś byłem nieśmiały, teraz tylko trochę (gdybym miał podejść do obcej dziewczyny na ulicy i zacząć rozmowę to owszem pewnie miałbym trochę stresu - ale głównie bałbym się raczej tego, że nie wiedziałbym po paru chwilach co dalej mówić lub o czym z nią pogadać niż samego podchodzenia czy kontaktu - chyba że byłaby bardzo onieśmielająca swą urodą ;) ). Mój problem polega na tym, że gdy rozmawiam werbalnie (w odróżnieniu od pisania) to najczęściej mam "pustkę w głowie" (nie wiem co powiedzieć) lub moja wypowiedź jest krótka i lakoniczna. Jest to o tyle dziwne, że gdy przychodzi do pisania, to potrafię na dowolny temat którym się choć trochę interesuję stworzyć długie "wypracowanie" (rozmawiając na forach zwykle wyczerpuję limity długości wpisów i wpisuję po kilka wiadomości pod rząd, a maile piszę rozwlekłe), a nawet na temat, co do którego moja wiedza jest nie duża, potrafię się czasem rozpisać. W dodatku podczas pisania łapię się na tym, że tworzę zdania wyjątkowo złożone i długie (często po napisaniu dzielę je na krótkie - żeby być bardziej zrozumiałym). Zarówno w myślach - gdy rozważam jakiś temat lub problem - jak i na piśmie potrafię całkiem sporo z siebie wyprodukować. I zazwyczaj treściwie, nie jestem fanem lania wody. Niestety gdy przychodzi do mówienia to dzieje się jedna z 3 rzeczy: - nie wiem co powiedzieć (pustka w głowie lub natłok myśli nie związanych z tematem, a raczej z nagłą paniką wynikającą z tego, że nie wiem co powiedzieć) - mówię lakonicznie, w prostych ogólnych zdaniach i krótko (tak jakby pojawiały mi się tylko bardzo ogólne i proste myśli na dany temat, a dalej pustka) - nie potrafię zacząć nowego tematu (pustka, brak pomysłu, albo też strach przed tym, że zacznę temat w sposób lakoniczny, krótki, ogólny i będę miał kłopoty z rozmową na ten temat) Normalnie rozmawiać potrafię gdy mam wcześniej dobrze usystematyzowaną wizję tego, o czym będę rozmawiał (wiem wcześniej jakie tematy będą poruszane i na krótko przed rozmową przemyślę to). Gdy toczy się dyskusja w większym gronie osób łapię się często na tym, że mam coś do powiedzenia, ale odpowiedni moment już minął i dyskusja poszła dalej albo nie mam odwagi by to powiedzieć (bo mam poczucie, że powiem to w sposób toporny, ogólny i lakoniczny). Gdy prowadzę swój wewnętrzny monolog (czyli gdy myślę) to wszystko jest w porządku. Ale gdy staram się werbalizować myśli, to szybko mi się ciąg myśli urywa. Przez to jestem też zamknięty w sobie (ale tylko werbalnie) - bo gdy chcę o czymś opowiedzieć to zwykle w końcu tego nie robię, gdyż wydaje mi się, że się zatnę, powiem góra parę zdań, nic ciekawego z tego nie wyjdzie. Z pierwszego kłopotu (problemy z werbalizacją swoich przekonań, myśli) wynika drugi - zamknięcie się w sobie. I oba się na wzajem napędzają. Oba powodują, że mało mówię, a to powoduje małe szanse na poprawę w związku z pierwszym problemem (podobno powinienem dużo "trenować" czyli starać się rozmawiać na różne tematy z różnymi osobami). Kiedyś zresztą było jeszcze gorzej (ale mój problem słabnie bardzo powoli - a co najgorsze najwolniej w tematach bardzo mnie interesujących, jak np. filozofia, na które werbalnie najrzadziej dyskutuję). Nie mam problemu z inteligencją - w testach IQ wychodzi mi średnio w okolicach dolnej granicy dostawania się do Mensy. Poza tym jako programista, pasjonat łamigłówek oraz domorosły filozof ;) nie mam problemów z abstrakcyjnym myśleniem. Z posiadaniem poglądów na różnorodne tematy także nie mam problemu. Religijne, polityczne, filozoficzne, naukowe, dotyczące życia, wartości, ale także muzyki, filmów, gier komputerowych itp. itd. Niektóre oczywiście szersze inne węższe, ale ogólnie chyba mam sporo zainteresowań (i nabytą za młodu ciekawość świata). Więc nie do końca wiem w czym tkwi problem (choć mam hipotezę). Mój mózg zachowuje się tak, jakbym mając zadany jakiś problem (np. postawione pytanie) najpierw przez chwilę miał pustkę (której czas zależy też od poziomu stresu - np. nienawidzę egzaminów ustnych ponieważ po otrzymaniu pytania muszę chwilę czekać zanim mi pustka minie, a jak ktoś mnie popędza to potrafi wcale nie minąć lub mijać za długo), potem w umyśle pojawia się ogólne sformułowanie odpowiedzi, mój mózg jako że stara się szybko odpowiedzieć, a trochę czasu już stracił, to ją werbalizuje, ale werbalizacja jest szybsza niż pojawianie się nowych myśli i po jednym lub kilku dosyć ogólnych zdaniach wypowiedź mi się urywa, pojawia się kolejne poczucie pustki. Możliwe, że u osób nie mających problemu z mówieniem też to się pojawia, tylko że na krótko - przerywają wypowiedź na pół sekundy lub sekundę i kontynuują dalej (dużo ludzi mówiąc wstawia "aaaa" czy "eeee" w ramach pauzy co pewien czas, a mało kto nawija całkowicie bez nawet drobnej przerwy). Niestety ja tak mam, że z tym drugim poczuciem pustki (chyba dłuższym niż u większości ludzi) najczęściej pojawia się panika i myśli, że "nie wiem co powiedzieć" i cały wątek mi się sypie (gdy mam wcześniej przygotowaną wypowiedź to nie mam problemu). Zauważyłem sporą poprawę w tematach na które najczęściej zdarza mi się rozmawiać (czyli codzienne zdarzenia, praca, studia itp.). Może jest to kwestia wyrobienia sobie pewności siebie, pewności co do tego, że nawet jeśli nie wiem co powiedzieć, to zaraz będę wiedział. Gdy jestem pewien siebie w danym temacie to nie panikuję ani nie kieruję torów myśli na moje "o rany, nie wiem co powiedzieć". Przy czym jest to pewność siebie nie wynikająca z znajomości tematu w sensie merytorycznym, ale z częstego rozmawiania na dany temat. A więc w sumie mój problem jest jak ogr, ma warstwy ;) : 1. Gdy mam pustkę w głowie to stresuję się, że nie mam co powiedzieć, to wydłuża trwanie tej pustki i najczęściej zamiast kontynuować wątek to mi się on w myślach urywa przechodząc do "o kurcze, nie wiem co dalej powiedzieć..." i stanu lekkiej paniki (element czegoś co w psychologii określane jest mianem "samospełniającej się przepowiedni" też tu się pojawia - w momencie pustki spodziewam się, że nie będę potrafił dalej kontynuować wątku, co mój mózg spełnia i nie kontynuuję wątku, potrzebuję albo wcześniejszego przećwiczenia wypowiedzi albo koncentracji i pewności siebie w danym temacie by wątku nie gubić). 2. Z powodu 1 zamykam się w sobie, boję się mówić bo sądzę, że powiem mało, lakonicznie, nieciekawie - bez sensu. 3. Z powodu 1 i 2 mam kłopoty z zaczęciem nowego tematu (kolejny strach, szczególnie jak chodzi o tematy na które rzadko werbalnie rozmawiam) 4. W dyskusji w większym gronie rzadko zabieram głos z powodu 2 i tego, że spodziewam się, że przez to nikt się moją wypowiedzią nie zainteresuje. Co dziwne u mnie problem ujawnia się prawie tak samo przy rozmowach z osobami bliskimi jak i obcymi (z bardzo bliskimi jest trochę słabszy). Najgorzej jak ktoś mi powie "czemu nic nie mówisz", "powiedz coś" lub w inny sposób wytyka mi tą małomówność. Wtedy często dostaję taki stres i stan wewnętrznej paniki, że co najmniej parę minut mija, zanim cokolwiek sensownego potrafię z siebie wydobyć (zresztą dużo zależy od tego kto to mówi, na ile jest to dla mnie ważne, że ta osoba tak mówi, jaka jest sytuacja). Mimo stosowania metody "przełamywania się" nadal mam spory problem - na bardzo bardzo wiele tematów nie potrafię rozmawiać (albo kiepsko mi to wychodzi), a w większych gronach osób bardzo mało mówię. A chciałbym rozmawiać swobodnie na różne tematy. Może ktoś ma pomysł jak z tego szybciej wyjść niż poprzez "trenowanie"? Jakaś terapia? Może psychoterapeuta? W sumie z kontaktami z rodziną, przyjaciółmi czy znajomymi nie mam dużego problemu (mam opinię osoby cichej i małomównej, ale mało komu to przeszkadza). W pracy też nie jest to duży problem. Jedyne 2 rzeczy, które najbardziej mi z tego powodu dokuczają to: - praktycznie w ogóle nie rozmawiam ze znajomymi w "realu" na takie interesujące mnie tematy jak filozofia czy nauka. - problem z dziewczynami, psychika kobiet nieco różni się od męskiej - między innymi tym, że panie lubią poznawać poglądy i osobowość "drugiej połówki", potrzebują tego gdy budują poważny związek i najczęściej bardzo nie podoba im się (jak chodzi o związki) cecha jaką jest małomówność (będąc małomównym można "wyrwać kogoś na chwilę", na dłużej to jedynie jeśli się trafi bardzo tolerancyjna i cierpliwa w tym względzie, czyli jak się trafi ślepej kurze ziarno). Faceci co ciekawe zwykle mniej tego potrzebują (są wzrokowcami oraz wolą bardziej poznawać kobietę na podstawie jej działań, jak się zachowuje i jaka jest, niż tego co inteligentnego i ciekawego ma do powiedzenia - ale to nie jest zasada, są od niej wyjątki). Teraz znów mam kogoś, ale widzę, że to się skończy tak jak zawsze - jeśli czegoś nie zrobię. Zależy mi, więc analizuję co mogę zrobić (oczywiście chodzi o to by się przemóc, nabrać pewności siebie i zrzucić tą wielowarstwową skorupę, tylko nie jest to tak łatwe jak się wydaje osobom nie mającym podobnych problemów).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anaaaa
Ahh wiem co czujecie małomówni...Ja nie mam problemów z mówieniem w paru przypadkach: 1) Jak się nad tym nie zastanawiam. Czyli np.kiedy ciekawi mnie jakiś temat i bardzo chcę go komuś opowiedzieć 2)Po alkoholu...ale wtedy znowu plotę trochę bez sensu :P Zależy ile wypiję...Robię się po prostu bardziej śmiała i nie mam problemu z mówieniem Ale kiedy zaczynam się zastanawiać np.jak brzmi ton mojego głosu, lub jeśli w trakcie rozmowy przekręcę jakieś słowo to koniec. Dalej będę się ciągle myliła :o Nienawidzę tego Jak jestem wkurzona to też czasem brakuje mi słów. Ale myślę, że wielu ludzi tak ma A jak się stresuję to już totalna katastrofa. Jak by mnie ktoś nagrał np.przed sprawdzianem to uznał by mnie za wariatkę...Mówię straszne głupoty, przekręcam słowa, mam piskliwy głos...Dramat... Ale jak sama ze sobą gadam, to mówię cudownie. Szkoda, że z innymi ludźmi tak nie idzie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Volrath
Z tego co do tej pory udało mi się wyczytać to może być to w moim przypadku pewna forma fobii społecznej, ale ograniczonej tylko do wypowiadania się. Boję się wypowiadania przed publicznością, boję się ustnych egzaminów (a na nich jestem bardzo lakoniczny, wolę powiedzieć za mało lub nic niż palnąć głupotę, muszę być bardzo pewien tego jak jestem przygotowany by coś z siebie na takim egzaminie wyrzucić - chociaż wiem, że to głupie podejście, ostatnio jeden egzamin ledwie zdałem mimo przygotowania, a osobie, która próbowała na "chłopski rozum" wymyślać odpowiedzi zaliczyła na 4). Kiedyś panicznie bałem się dzwonić i rozmawiać przez telefon (nadal serce mi szybciej bije gdy mam gdzieś zadzwonić, często odczuwam wtedy strach, ale udaje mi się go zwalczyć - najbardziej stresowała mnie myśl, że nie będę wiedział co powiedzieć, zapadnie cisza, cisza w rozmowie w "realu" jakoś ujdzie, a w telefonicznej bardzo stresuje). Myślę, że to może wynikać stąd, że za dużo podświadomie zastanawiam się nad tym jak i co powiedzieć oraz jaki to będzie miało efekt, jak słuchający odbierze to, co mówię (boję się, że to będzie dla słuchacza nie ciekawe bo pewnie się tym nie interesuje - i nie jest to racjonalny strach, bo przecież wiem, że się nie dowiem czy go to interesuje jeśli nie spróbuję o tym powiedzieć). Za dużo się zastanawiam i zwykle w końcu wychodzi gorzej, niż gdybym się nie zastanawiał. Potrafię normalnie rozmawiać na tematy w rodzaju "jak leci" czy "co słychać w pracy" itp., przy czym tu także nie na poziomie, na jakim chciałbym i wiem, że intelektualnie mogę się zdobyć (a także nie tak długo jak chciałbym). W przeciwieństwie jednak do fobii społecznej nie boję się rozmowy jako takiej ani jako formy kontaktów z drugą osobą. Raczej jest to taka tkwiąca we mnie blokada nie pozwalająca mi się poprawnie i wystarczająco wyczerpująco (wchodząc też w szczegóły) wypowiedzieć (a czasem nie pozwalająca w ogóle zabrać głosu). W sumie to mój problem ma 3 "komponenty" w swojej podstawie (i praktycznie zawsze któryś jest aktywny i wchodzi w drogę): 1. gdy o czymś mówię to łatwo kończy mi się ciąg myśli i wpadam wtedy w panikę (zamiast poczekać chwilę aż coś mi przyjdzie do głowy) milknąc 2. za dużo się zastanawiam nad tym co powiedzieć (przez co te momenty pustki są bardziej prawdopodobne i dłuższe) zamiast po prostu mówić co myślę, bezpośrednio (przez co też rzadko się odzywam - bo zwykle zanim wymyślę co mam do powiedzenia na dany temat i jak to powiedzieć, to temat w dyskusji się zmienia - np. druga osoba przechodzi sama do innego tematu) 3. często wydaje mi się, że mam coś do powiedzenia na jakiś ciekawy temat, ale rozmówca nie będzie tym zainteresowany (boję się, że mnie nie zrozumie lub nie zaakceptuje mojego poglądu lub będzie tym znudzony) I na tych komponentach pojawia się kolejny poziom: - nic nie mówienie wydaje mi się bezpieczniejsze (nie naraża na stres), szczególnie w większym gronie osób (kontrolowane unikanie wypowiadania się powoduje, że nie narażam się na 1 - chociaż wiem, że to złe podejście i staram się z tym walczyć, ale mocno mi w nawyk zapadło) - boję się wypowiadać na tematy, na które rzadko rozmawiam (czyli w których nie mam wytrenowanej pewności siebie), bo czuję, że stracę wątek, pogubię się, nie będę wiedział co dalej powiedzieć lub jak odpowiedzieć na pytanie (a raczej tego, że nie będę wiedział i nie sformułuję odpowiedzi na tyle szybko, że rozmówca uzna, że nie mam nic do powiedzenia). W zasadzie wiem co muszę robić by z tego powoli wyjść - po prostu jak najczęściej hamować lęk, opanowywać go i wskakiwać na głęboką wodę, czyli włączać się do rozmowy. Wiem, że to pomaga, bo kiedyś bym telefonicznie do nikogo nie zadzwonił (oprócz członków bliskiej rodziny), miałem też fobie wobec innych różnych interakcji społecznych (bałbym się pójść na rozmowę kwalifikacyjną czy podejść do dziewczyny i poprosić do tańca). Kiedyś nawet pisanie przez komunikator internetowy czy na forum to był dla mnie stres. Niestety czuję, że ostatnio zatrzymałem się na tym, co już się udało (czyli tematy w których czuję się bezpiecznie) i praktycznie prawie wcale nie idę dalej. Chyba muszę w sobie znaleźć więcej odwagi i zacząć rozmawiać na inne tematy - bo o ile w gronie znajomych to wystarcza, o tyle przeszkadza mi to w zwykłym wyrażaniu siebie (i źle się z tym - małomównością - czuję, a poza tym zamiast wyrażać siebie w gronie znajomych to częściej robię to na forach w necie) oraz bardzo mi szkodzi w życiu prywatnym, a dokładniej w kontaktach z płcią przeciwną (nie mam problemu by kogoś poznać, ale mam problemy z utrzymaniem związku - przez swoją małomówność - zawsze przez to związek się kończy, czasem po krótkim czasie, jak nie cały miesiąc, czasem dłużej - raz nawet po ponad 2 latach - ale przyczyna za każdym razem ta sama). Stanąłem w miejscu chyba głównie dlatego, że wydawało mi się, że tym razem jestem z kimś, kto akceptuje tą moją wadę i komu nie przeszkadza, że może poznawać mnie bardzo powoli... Zmalała mi więc motywacja... Okazuje się, że jednak nie (i znów po raz kolejny w moim życiu dowiedziałem się, że druga osoba "praktycznie nic o mnie nie wie" :( )- więc znów mam silną motywację do działania (więc nawet mało przyjemna sytuacja ma pewne zalety). Boję się tylko, że mi tej motywacji nie starczy by poradzić sobie z tym samemu (zastanawiam się obecnie nad wizytą u jakiegoś psychologa - ktoś może zna jakiegoś dobrego w Warszawie lub okolicy?).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Filifionka2
Czyli nie tylko ja mam problem związany z małomównością. Marne to pocieszenie, ale zawsze raźniej.. Nie wiem co dokładnie jest ze mną nie tak. Jestem w sumie osobą z natury rozrywkową, czuje sie w miare swobodnie w większym towarzystwie, kiedy rozmowa rozklada sie na więcej osób. Jak zostaje z kims sam na sam - zaczyna sie kompletna panika. Pustka w głowie itd. Unikam jak ognia takich sytuacji. Niedawno chlopak, na którym mi zależało powiedzial ze podobam mu sie z wyglądu, ale nic do niego nie mówie. Zupełnie mnie to załamało. Wolałabybm byc brzydka i wygadana. Cały czas rozmyslam nad czymś a jak przyjdzie do rozmowy to potrafie tylko udzielać lakonicznych odpowiedzi. Na studiach zapisuje sie na takie wykłady, gdzie wymagana jest jak najmniejsza aktywność na zajęciach. Moge uczyc sie dziesiec razy wiecej niz inni, zaliczac pisemnie, byle nie musiec sie odzywac. Wiele razy zapytana o coś nie umiałam wydukać z siebie żadnego słowa. Nie potrafie spontanicznie udzielic odpowiedzi. Załamka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malomowny
ja tez tak mam i przez to nie mma zadnych przyjacil nikogo i czuje sie samotnie a jak kogos poznam to ta osoba jak zoabczy ze ja nudze bo nie wiem co napisac albo powiedziec to sie odwracaja odemnie przez to trace ze taki jestem i sie ciagle zalamuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maciusiek
najlepsze lekarstwo na małomówność ----> szlug :) najlepszy LM blue :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cicha 888
Ja tez jestem malomowana. Ciezko jest mi sie wypowaidac.Denerwuja mnie pytania typu \"dlaczego nic nie mowisz?\", \"ale ty jestes cichutka\". A ja po prostu nie mam nic do powiedzenia. Czuje sie wtedy nizrecznie. Ale tak sie dzieje tylko w szkole bo w domu wsrod najblizszych (rodziny) jestem calkiem inna, rozmawiam normalnie i nie wstydze sie mowic. Innym problemem jest to, ze nie mam przyjaciol. Po prostu nie czuje takiej potrzeby by sie z kims spotykac. Lubie spedzac czas sama. Boje sie tylko ze przez to nigdy nie znajde chlopaka (mam 19 lat i nigdy nie mialam chlopaka), no bo jak mam go znalezc gdy zamykam sie w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa___16
Ej no słuchajcie, nie ma co się rozczulać nad sobą, chociaż wiem, że bardzo to lubimy, ale to do niczego nie prowadzi. Skoro mamy problem i znamy jego żetakpowiem zasięg (czyli jak bardzo nam dokucza nieśmiałość), powinnyśmy pozastanawiać się nad jakimiś rozwiązaniami. Przede wszystkim trzeba polubić albo chociaż zaakceptować siebie (wiem, że to jest czase mstrasznie trudne, zwłaszcza, gdy złapiemy doła, tak jak ja mam dzisiaj, bo mi nauczycielka od ang przygadała...). Jak już uwierzymy, że możemy osiągnąć, co tylko chcemy (małymi kroczkami wprawdzie, ale ważny jest efekt), nie powinniśmy się zastanawiać i ciagle wahać, czy na pewno dobrze robię, czy jednak nie trzeba jeszce cofnąć swego postępowania. Czasem warto zaryzykować i poczekać na reakcje ludzi z otoczenia (lepiej prosić o wybaczenie niż pozowlenie) i potem zawsze można sieczymś usprawiedliwić. Dzięki temu, że zaryzykujemy raz i poznamy reakcje na to, co i jak robimy, będziemy już wiedzieć na przyszlość, czego nie robić. Myślę, że warto mysleć o sobie pozytywnie. Poza tym lepiej dla nas, gdy zyskamy większy kontakt z ludźmi, tzn. będziemy częśćiej wychodzić np. do kina (tam nie trzeba dużo gadać, a po filmie zawsze można gadać o filmie i randka z głowy) albo na koncerty. Szczególnie polecam głośne koncerty, bo tam można siewywrzeszczeć, a często jest tak, że potrzebujemy ujścia dla swoich emocji. Nie możemy przecież kisić ich w sobie. Po to je mamy, żeby było ciekawiej. Z drugiej strony chyba dobrym wyjściem (na \"poprawę\" swojego charakteru, czy też po prostu bycia szczęśliwym z życia) jest ustalenie jakiegoś planu. Np. 1. Zagadać do kogoś z kim chcemy pogadać, ale nie wiemy jak (tutaj warto sobie wcześniej przygotować listę tematów, chociażby w głowie, albo liczyc na te najbardziej \"common\" ;) czyli pogoda, szkoła). 2. Wypowiedzieć sie publicznie (chociaż jednym zdaniem), np zgłosić na jakiejś lekcji 3. Starać siebyć jak najbardziej naturalnym i nie myśleć na okrągło \"o boże tego nie powiem, tego też nie, a to już wo ogle beznadzieja\" bo w koncu faktycznie zabraknie nam tematów. Bądźmy więc sobą i nie przejmujmy sieza bardzo opiniami innych. Żyjemy w koćnu dla siebie, nie na pokaz. Waidomo, że zawsze ale to zawsze znajdzie się chociaż jedna osoba, której nie będzie odpowiadać nasz charakter. Ale to ja kropla w morzu. Lepiej mieć przecież zaufanych przyjaciół i kilku wrogów, niż nie mieć nikogo. No i tu znowu warto pokazać te emocje, jak coś komuś one przeszkadzają można zawsze przeprosić, ale ważne, ze się było sobą a nie kogoś udawało. Wkurzona jestem strasznie i daltego tak mnie wzięło, co sądzicie o tych rozwiązaniach i o moich wnioskach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa__16
oh przepraszam nie wiedziałam, że tyle tego wyszło... jakies problemy z netem :/ ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silent
Hej, temat umarł, czy jeszcze ktos coś pisze ? w sumie mam taki sam problem jak wieszkość tutaj z Was, a najbardziej pobobała mi się wypowiedz siwy102`ego, bo to prawie tak samo jak u mnie. Tez mam problem z mowieniem, przede wszystkim na forum, ze znajomymi tez mało mowie, ale akceptują to wiedzą jaki jestem.. Ostatnio zacząłem sie zastanwaić czy to jest normalne że ja z rodziną tj. rodzeństwem, czy z mamą nie umiem pogadać, "cześć, jak tam.." i tyle. Jak się umawiałem na jakieś randki, to zwykle laska coś nawija a ja tylko "umhh, tak, fajnie" i w miejscach ciszy czuje sie okrpnie jak bym musiał coś powiedzieć a nie wiem co ... Ale po przeczytaniu tego teamtu dochodze do wniosku, że już taki jestem i nie będe z tym walczył, bo wiele razy próbowałęm, i z ponoszeniem ciągłej porażki czułem się jeszcze gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość endrju 30
a ja po prostu będąc z ludzmi, których znam, alebo tylko z widzenia, alebo których w cale nie znam nie mam ochoty z nimi rozmawiać, a jesli to tylko o pierdołach, bo cóż oni dla mnie znaczą - nic. dziś są a jutro ich nie ma. a inni się dziwią, że jestem bardziej obserwatorem niż uczestnikiem spotkań, ale po co gadać bez potrzeby, jak innym nie zamyka się buzia. rozmawiają, obgadują, i po prostu leją wodę, a ja mam to gdzieś. odzywam się jeśli mówi się o czymś interesującym. generanie nie jest to nieśmiałość, ani małomównośc, ale po prostu bycie sobą, bo jest mi dobrze z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Piotr_M
Cesiek: Rozbawiłeś mnie strasznie! Najpierw starasz sie doradzić, jak - powiedzmy - 'pozbyć' się, czy przełamać problem z małomównością, a potem piszesz; "Gdy już rozmowa na konkretne tematy zacznie Wam się jakoś łatwiej kleić, być może opanujecie sztukę rozmowy "o niczym". Wg. mnie jednak nie ma ona celu i krótko mówiąc pieprzę takie coś, co do niczego nie prowadzi;)" Gdybym siedział na krześle czytając Twoje refleksje, pewnie bym z niego spadł;) Na szczęście leżę na kanapie i tylko trochę się po niej poturlałem - ahaha. To jest śmieszne, ale prawdziwe! Mam dokładnie tak samo, ale nie chce z tym walczyć, bo jest mi dobrze. LUDZIE, NIE MACIE POJĘCIA JAKA TO ZALETA, WYSTARCZY NAUCZYĆ SIĘ Z NIĄ ŻYĆ, A NIE STARAĆ SIĘ ZMIENIĆ. Oczywiście mówię o małomówności, nie o nieśmiałości. Mówię, kiedy mam na to ochotę, z kim mam ochotę i o czym mam ochotę. Ludzie to dostrzegają i widzą, że jesteście naturalni. Myślicie, że przez waszą małomówność druga osoba na której wam zależy ma o was złą opinię? Podejdźcie do niej i pogadajcie (o czymkolwiek, o niczym, o czymś, o kimś...), a zobaczycie że się wami zainteresuje (ludzie w większości lubią małomównych, szczególnie, gdy z nimi rozmawiają, bo małomówni to ciekawi ludzie:). endrju 30 / 09:41 - o to właśnie chodzi! (Widzę, że trzeba tu też jako takiego doświadczenia życiowego żeby to zrozumieć;) Żyjemy w strasznym świecie, który wymaga od nas zmian naszych charakterów, co NIE jest dobre. Bądźmy sobą! Są takie proste zasady, przynajmniej z założenia; np. "Jeżeli naprawdę czegoś chcesz, to będziesz dążyć do celu". Jeżeli masz probem z dążeniem do celu, odpowiedz sobie na pytanie; "Dlaczego mam z tym problem?". Wtedy nie zwalajcie winy na swoją małomówność. Małomówność to wasza cecha, nie wada, i wcale nie znaczy że nie potraficie mówić, tylko to, że nie macie w danej sytuacji na nią ochoty. Ale widzicie innych i myślicie sobie; "Oj, tutaj trzeba by coś powiedzieć, bo zaraz ktoś powie że nic nie mówię". I zaczynacie się stresować.. Sami robicie sobie problem. Zastanówcie się nad tym, pożyjcie z tym trochę, WYLUZUJCIE, a potem pójdzie jak z górki. pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a czy to nei jest przypadkiem tak, że te \"rozmowy o niczym\" są podstawą tworzenia więzi międzyludzkich/zbliżania się do siebie? Gadasz z kimś o niczym co owocuje powstawaniem bliskości i zaufania co w końcu przekłada się na poważniejsze rozmowy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Piotr_M
re: 20:37 a ja wygrałem życie Hej, oczywiście że tak jest. Ale zwróć uwagę, że nie mówimy o osobach nic nie mówiących, tylko o małomównych. To, że mówisz mało, nie znaczy że nie możesz zbudować bliskości i zaufania! To o czym wcześniej pisałem, czyli szeroko rozumiana droga do poznania samego siebie, wcale nie jest łatwa i nie zajmuje kilku tygodni, czy nawet miesięcy. To długotrwały proces. Ale jeżeli poznamy i zaakceptujemy siebie, a nie będziemy zakompleksieni bo 'większość ludzi jest gadatliwa', to będziemy i szczęśliwsi, i mądrzejsi, i silniejsi niż ta 'większość gadatliwych'. Wiem, że to co wcześniej napisałem brzmi prosto i banalnie, ale tak właśnie jest. pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×