Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość PaCe

Dziennik odchudzacza. Waga 96kg. Cel 70 kg czli minus 26

Polecane posty

Gość MAŁgoska90
Dużo tu piszecie o uczuciu głodu. A próbowałyście pić dużo ziół i zielonej herbaty miedzy posiłkami? U mnie się to sprawdziło. Tylko radze kupić takie dobre zioła z apteki (ja kupuje z Herbapolu Lublin), bo te sklepowe to wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Akurat ja nie skarżę się na głód, tylko na łakomstwo. Ale jakie zioła konkretnie polecasz, zaznaczam zioła nie produkty. Co do wagi to opanowywuję sytuację. Trzymam drugo dzień reżim, nie jestem głodny i czuję, że po dzisiejszym dniu waga zeszła poniżej 87. Za godzinę się zważę i opiszę, ale dziś przyjrzałem się starym śladom na pasku i tu gdzie teraz zapinam - w ciągu 2 miesięcy 8cm mniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
Gratulacje! 8 cm to bardzo dużo, oby tak dalej. Kiedyś pytałam się, czy nie mógłbyś chodzić do pracy - rozważałeś to. Jeżdziłam na rowerze i teraz przyszedł mi lepszy pomysł: jazda rowerem do pracy. Na pewno nie ma problemy z przebraniem się czy umyciem. Nie obciążasz tak nóg jak przy bieganiu, szybciej w domu jak spacerkiem, no i lecą kg. i cm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:05 fajny pomysł z herbatkami. Ja sporo ich robię sama: głóg, m ięta, melisa, lipa, pokrzywa i coś jeszcze ale nie pamiętam. No niestety nie zrobię zielonej :). W tym roku nie mam lipy, bo kwiatów prawie u mnie nie było. Dzięki za propozycje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zważyłem się tak jak pisałem i waga 87,1 - czyli blisko, ale nie poniżej 87. Zjadłem troch. Natomiast biegałem wieczorkiem i waga po 86,5 I'm back. Do pracy piechotą to 1,5godz. Za długo. OK. Rower odciążą nogi, ale polski klimat - rano za zimno - sprzyja przeziębieniom, a do tego poranny pośpiech, pot i kurz z ulicy. Też odpada Mogę jedynie pomieszać chodzenie (20 minut) z komunikacją. Poza tym lubię biegać, spocić się, a potem toaleta i po sprawie. Teraz wolę biegać wieczorem, bo rano podobnie jak na rowerze za zimno i zaraz mam chore zatoki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatnie dni nie sprzyjały odchudzaniu. Niby trzymałem reżim w jedzeniu, ale jednak pojawiły się ciastka, a z braku czasu i niewyspania nie biegałem, wówczas waga szła momentalnie w górę. Teraz waha mi się na koło 86,8-87,3. Schodzi po bieganiu i własnie dziś po godzinie biegania waga 85,8. Ale wszystko zajęło mi 1,50. Gdyby tak stanęła i schodziła tylko w dół. Marzenie. No ale jeść , pić trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
PaCe świetnie ci idzie. Ten wzrost wagi, to myślę, że to woda się zatrzymala, a nie przytyłeś ponad 1 kg od 3 krówek czy ciastka. Ale 85,8 to super wynik. Jak się postarasz, to jutro będziesz miał - wg moich przewidywań - 85,3kg. Dzisiaj zrobilam sobie dość dlugą wycieczkę rowerową, i to w niezlym tempie. Jutro powtórka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tak dobrze to nie jest i na 85,3 to będę musiał poczekać min. tydzień, bo realnie schodzi tak jak pisałem 100g dzienie. NIEDZIELA - 61 dzień aktywnego odchudzania. Rano 86,3. Czyli 6,5 kg mniej. Napiłem się wody i poranny bieg 36 minut, w tym ostatnie 8 minut w zabójczym tempie. Waga 85,8.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moderatorowi szacun za usuwanie śmieciarskich postów reklamiarzy. Dziś trochę rowerka, trochę odpustu (znów niestety) i waga wieczorna 86,8, ale pić, pić pić oraz 2 kawałki pizzy wyrównają pewnie wagę w górę, aż się boję ważyć jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
Nie tylko tobie w górę. Dzisiaj weszłam na wage i zamiast przynajmniej 05kg w dół, to niestety poszlo, ale w górę. Muszę przynajmniej na miesiąć odpuścić częstego grilla, a co za tym idzie: piwo i dziwne smakołyki . Zwiększam od dziś jazdę na rowerze (albo orbitrek jak będzie wialo czy lało).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Super :-) Działaj działaj. Nie odkładaj... tłuszczyku na później :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
PaCe i jak tam twoja waga i dieta? U mnie od wczoraj wieje i leje, tak że pozostał mi orbitrek. Robię tylko 300kcal dziennie , bo więcej mi się nie chce. ale dobre i to. Kolacje przesunęłam z 21 godz. na 20-tą (chodzę bardzo póżno spać) i jem jeszcze więcej zielonego. Na ogrodzie mam jarmuż, rukole, szpinak, ogórki, to mi na razie wystarcza. Odezwij się i zdaj relacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cieszę się, że jednak coś zaczęłaś robić. Śpiąc też się chudnie, więc... wysypiaj się dobrze. Zazdroszczę jedzenia, bo jarmuż to nie dla mnie. U mnie jakoś gorzej z samopoczuciem, więc nie mogę za bardzo ćwiczyć, biegać. A co do pomiarów to skompletowałem najważniejsze, choć nie zawsze wszystko mierzyłem. 17.04 - waga startowa 93,7kg pas 111cm, brzuch(pępek) 116cm, klatka(sutki) 120cm, szyja 44 cm. Zaczynam odchudzanie tylko oszczędnym jedzeniem i poranną lekką gimnastyką. Poniżej efekt. 11 maja - waga 92,8 kg - pas 109, brzuch 113cm, klatka 118cm. W tym dniu do oszczędnego jedzenia dołożyłem bieganie (30-35min.) i po miesiącu 11 czerwca - waga 89,5 kg - pas 104, brzuch 108cm, klatka 112cm, po 2 miesiącach 11 lipca - waga 87,2 kg - pas 100, brzuch 104cm, klatka 108cm, szyja 42cm. Problemy ze zdrowiem i przerwa w bieganiu. Tak sobie myślę, że pomimo spadku 6-7kg to jednak uważam, że nic nie schudłem, bo to za mało, gdyż każdy powrót do złego żarcia będzie oznaczał powrót do wagi wyjściowej 93-94kg. Po poprzednich doświadczeniach z odchudzaniem, wiem, że na obecnym etapie bezpieczną wagą jest 84-83 kg. jak waga zejdzie poniżej 80 to będzie naprawę bezpiecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 99polk
W AmlaSlimMax masz synefrynę, czyli jeden z najmocniejszych naturalnych termogeników spotykanych na rynku w dużym stężeniu. Jak chcesz większe osiągi na treningu bez skutków ubocznych to idealna sprawa. No i przy okazji w tym suplemencie jest amla na regulowanie poziomu cukru we krwi. Moim zdaniem teraz najlepsze połączenie, czyli amla i gorzka pomarańcza. Chodzę po tych tabletkach naładowany do wieczora. Lepiej się wysypiam. Ekstrakt z pomarańczy dopiero wchodzi na rynek polski. Pobudza średnio – intensywnie. Jak jesteś endomorfikiem to idealne rozwiązanie moim zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
Oj PaCe, widac że samopoczucie nie najlepsze, ale głowa do góry. Nie jest to bardzo dużo 5,5 kg w ciągu dwóch miesięcy, ale dobre i to. Za to w cm. sporo ci spadło. Mnie się wydaje, że powinieneś wiecej czasu spędzać w ruchu. A nie myślaleś o skakance? A nie chcesz chodzić na dłuuugie spacery czy marsze? 10km dziennie marszu, to nic więcej nie potrzeba, żeby lecieć z wagi. Oczywiście nie obżerając się. 2 lata temu chodzilam - nie uwierzysz- 12-18 km dziennie. Waga idealna. Póżniej weszlo mi to w nawyk i nawet w zimie przy dość dużym mrozie chodzilam. Hula- hop pewnie nie kupiłeś. Nie czarujmy się - ruch jest najważniejszy. Zaraz idę na rower. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymam kciuki i odpuść sobie najbliższe weekendowe obżarstwo - tylko mało i delikatnie. Bo jak nic to zaraz zauważą i pada - "Ty się odchudzasz? Daj spokój jeden nie zaszkodzi" A później dwa trzy i tak dalej. Więc trzymaj fason. Co do mnie to fakt trochę mam doła. Mały spadek (ale akceptuję-trudno), a teraz miałem/mam problem z nogą, a najgorsze, że wzrósł mi apetyt na złe żarcie (drożdżówki z jagodami) i teraz waga znów kołysze się koło 87-88 wolałbym 86,x-85 Mimo wszystko nie odpuszczam - nastawiłem się na min. pół roku (od maja) diety z bieganiem, ale mam problemy i ciągoty więc przedłużam program odchudzania o miesiąc, może dwa. Natomiast biegać, ćwiczyć mam zamiar już zawsze tylko nie tak intensywnie. Bo masz rację, że więcej ruchu jest kluczem i tego mi brak. Teraz czekam, aż noga się trochę ustabilizuje. Skakanka jak najbardziej. Hula hop niestety nie kupiłem - mam opory. Ale chyba muszę delikatnie hantle i brzuszki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
I jak tam dzisiaj? Ja byłam na rowerze, ale tylko 50 min., bo deszcz mnie złapał. Grila dziś na szczęście nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heniuś
Widzę, że walczysz, więc postaram się dać Ci kilka wskazówek: 1. Powinno się ważyć codziennie, o stałej porze (najlepiej z samego rana), bez ubrania i na sucho. Wagę porównujesz licząc średnią z całego tygodnia - zatem potrzebujesz co najmniej 14 dni by cokolwiek wywnioskować. Nie ma sensu porównywać pojedynczych pomiarów, bo waga może się wahać w ciągu doby nawet o 5%. 2. Dobrze jest mierzyć sobie poziom tkanki tłuszczowej, mało kto ma dostęp do fałdomierza czy metody hydrostatycznej, więc polecam po prostu mierzyć obwody i skorzystać z kalkulatora dostępnego w sieci. Poziom tkanki tłuszczowej jest najważniejszy i to on najwięcej nam powie o naszej sylwetce. I tu wystarczy mierzyć raz na tydzień - nie musi być dokładnie, istotny jest progres zmian a nie to, że faktycznie mamy ten 1% fatu więcej czy mniej. 3. Spadek wagi powinien być maksymalnie 0,5 kg na tydzień. W zasadzie tylko dobrze wytrenowani zawodowcy na towarze spalą tyle tłuszczu w tydzień a ponieważ spadek wagi to nie tylko tłuszcz, ale także mięśnie i woda z glikogenem (a często głównie mięśnie i woda) 0,5 kg to powinien być maks a najlepiej będzie "wstrzelić się" w 0,3-0,4 kg. 4. Organizm zawsze dąży do równowagi, lepiej wykorzystuje pokarm, ogranicza przemianę materii, zużywa mniej energii na bieganie (adaptacja, kompensacja) no i oczywiście jesteśmy lżejsi = mniejsze zapotrzebowanie kaloryczne. Dlatego by zachować progres na wadze należy wydatkować coraz więcej energii. Przykładowo ja na redukcji zaczynam od 40 minut a kończę na 2 godzinnych treningach, cały cykl zajmuje mi 1,5 miesiąca, obciążenie zwiększam co tydzień. W ostateczności odejmujemy z diety, ale to ostateczność bo mniej jedzenia to mniej energii, gorsza przemiana materii i tak dalej - powinniśmy dążyć do tego, żeby jeść jak najwięcej (jak piec, większy ogień, więcej spalonego fatu). U Ciebie najlepiej nie schodzić poniżej 2000 kalorii (ja redukcję robię na 3 tysiącach). Jeśli nie jesteś w stanie dołożyć do pieca na treningu, to robisz odblok - roztrenowujesz się przez jakieś 10-14 dni a na koniec robisz ładowanie węglowodanami i potem robisz redukcję od nowa. 5. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heniu Dzięki za soczystą dawkę wiedzy w pigułce. Zgadzam się z Tobą co do każdego punktu. 1. Ważę się tak często tylko po to, aby się mobilizować i obserwować organizm, ale to co piszesz to 100% racji. 2. Też racja. Używam kalkulatora, ale czasem trafia się darmowy pomiar na jakieś imprezie. 3. Oczywiście, że tak. Choć ja łudzę się, że więcej :-) i warto mieć nadzieję na większy spadekj, bo tak miałem poprzednio, choć biorąc pod uwagę odwodnienie to jest tak jak piszesz. 4. Zdaję sobie z tego sprawę i to mnie przeraża. Mam doświadczenie, że im dłużej trwa proces tym ciężej coś zrzucić, bo właśnie "Organizm zawsze dąży do równowagi". Zamierzam zwiększać obciążenie, ale tak szybko jak proponujesz w ciągu 1,5 miesiąca, to mnie zaskakuje. Myślę, że zauważyłeś, że głodzić się nie mam zamiaru, ale odejmować to właśnie tak robię. Zjadam koło 2100kcal. Możesz poszerzyć info ->"(ja redukcję robię na 3 tysiącach". Co jesz i w jakiej ilości? A tego poniżej do końca rozumiem. Chyba wujek googiel. "Jeśli nie jesteś w stanie dołożyć do pieca na treningu (chodzi Ci o większy wysiłek?) , to robisz odblok - roztrenowujesz się (co to znaczy) przez jakieś 10-14 dni, a na koniec robisz ładowanie węglowodanami (a czym konkretnie) i potem robisz redukcję od nowa (czyli wszystko co wcześniej od nowa ?) Dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
Heniuś, widać, że jesteś profesjonalistą :). PaCe jak dieta? Czekam na twoje wyniki. Ja nadal jeżdżę na rowerze. W niedzielę zrobiłam 25km, a dzisiaj 13km. Wczoraj odpuścilam, bo kosilam trawnik, prawie 16,5 ara. Ufff, namachalam się nieżle. Myślę, że wyjdzie mi to na dobre :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczytałem się w to co napisał Heniuś i pomyśłem, że to pokrywa się z tym jak schudłem w 2008r. w dwóch etapach. I właśnie obecnie pomimo biegania waga stała, a do pieca ( czyli wg mnie ćwiczeń) nie mam siły dokładać z uwagi na ból nogi. Czułem też, że waga wpisywana przez mnie waha się tylko ze względu na odwodnienie. Dlatego też dopadło mnie lenistwo, no i ból nogi. Pomyślałem więc, o tym co napisał Heniuś i zrobiłem sobie przerwę z doładowaniem węgli, ale nie chciałem długo, bo u mnie waga szybko odbija w górę i niedawno ważyłem już nawet 89,4 szczególnie jak podjem drożdżówek czy bułek, zup na śmietanie, mące - brzuch syty, a człowiek głodny i waga w górę. Postaram się trzymać w ryzach chęci i napady obżarstwa, a ponowną redukcję zacznę za tydzień. Zobaczymy co z tego wyjdzie, o ile dobrze zrozumiałem Heniusia. Obecnie realnie (czyli rano) ważę koło 88,2 kg - chciałbym 3 kg mniej, a już 2 kg mniej (tak już było) powoduje, że dobrze się czuję ruchowo i w ubraniach. Planuję zrobić jak Heniuś pisał "od 40 minut a kończę na 2 godzinnych treningach, cały cykl zajmuje mi 1,5 miesiąca, obciążenie zwiększam co tydzień. " Tylko dłużej będzie trwać - zamierzam zacząć biegać od 30 minut 3-4 razy w tygodniu i co tydzień zwiększać czas o 10 minut. Co łącznie będzie trwać 2 miesiące. Trochę żle bo za 1.5 mam wyjazdowy urlop. Może i tyle poczekam. Hm muszę pomyśleć, a boję się wzrostu wagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OoooMegan
Taki dzienniczek to bardzo dobra sprawa zawsze dietetycy mi kazali taki prowadzic ale chyba nawet jednego dnia nie notowalam. Teraz sie przekonalam bo health partnerka mi wytłumaczyła po co mi to i mnie pilnowala czy na pewno notuje. Matko ile ja rzeczy jadlam a zapominalam o nich i potem czlowiek sie dziwi ze brzuch najpierw wchodzi a ja zanim !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Święta racja. Pobocznie zjadamy drugie tyle kalorii i nawet nie myślimy o tym. A już złapałem się na tym, że jeżeli nie kontrolujemy tego co jemy to połączenie salonu z kuchnią plus oglądanie TV to samobójstwo żywieniowe, a jeśli do tego inni domownicy żywią się w domu i robią podobnie to wielki szacun dla tego kto schudnie w takim otoczeniu. Ja ciekaw jestem co dziś powie/ wyświetli waga i co zjem wieczorem - czy przypadkiem nie dopadnie mnie głód. Dziś 7.00 woda z cytryną 2 łyżki płatków z owocami, Koło 10 reszta płatków 12 jajko + pomidor. 14.30 schab gotowany z gotowanymi warzywami. Czuję się lekko, ale i lekko głodno Co zjeść wieczorem aby zapchać bęben nie zaszkodzić wadze ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
Ja właśnie zajadam sałatkę ze szpinaku, pomidorki, rukola, oliwki, feta i oliwa. Aha, jeszcze 1 ząbek czosnku zmiażdżony. Do tego mała kromka chleba, a salatki cala micha. Oczywiście rano był rower, ale tylko 10 km. PaCe trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No no no widzę, że jedziesz z wege to i waga w dół. Gratulacje. Ale dziś sobota. Chyba nie grill? Pamiętaj nic, albo mało , bo szkoda męki. Trzymaj się. A ja w czwartek koło 17-18 byłem głodny i do tego co napisałem wcześniej podżarłem tosta, trochę słodyczy i tu żałowałem. Ale waga nie wzrosła dramatycznie. Natomiast plusem było, że pobiegałem 30 min (87,2) W piątek było już OK. Płatki owsiane z owocami , jajko, flaki porcja na dwoje, ryba dorada z sałatką, flaki. Niestety słodki sernik. Wieczorna waga 87,4 Sobota Wstałem późno (87,2). 11.00 pobiegałem 40 minut (86,4) Niestety potem zaczęło się jedzenie i picie z pragnienia. 13.00 Sok z pomarańczy, Tatar 17.00 Sandacz z sałatką i 0,3 l piwa. Waga wzrosła - raczej z powodu pragnienia, bo teraz 87,7 Przynajmniej trzeba mieć nadzieję. Ale jutro będzie mniej objętościowo. Niedziela oszczędnie, poniedziałek niby też, ale niestety waga nie spada i podjadam też złe żarło, a waga 88,8 ....kurde !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćI
PaCe, gdzie jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W domu :-) ;-) Sobotnie obżarstwo i uczucie rozdęcia spowodowało, że w niedzielę, poniedziałek i wtorek, oprzytomniałem i wróciłem do delikatnego rozsądnego jedzenia. Dziś była owsianka z owocami, dorsz, kanapka z mięskiem, jajo, zupa i sałatka.Przed chwilą opróżniłem kiszki z ciężaru (nareszcie ulga w brzuchu) i teraz wieczorem waga 87,3kg czyli nie ma tragedii, ale postępu też nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odchudzaczu zabawny jesteś:):) wciskasz te owsianki, owocki i bułeczki i dziwisz się że bolą kolanka i waga nie spada...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GosciI jestem zabawny ? Oczywiście :-) Od urodzenia bawię ludzi i śmieję się z siebie i do siebie. Normalny to ja nie mogę być. He he he :-) Choć cenię to sobie, bo dzięki temu jeszcze nie zwariowałem na tym świecie. Co do meritum to akurat owsianka z owocami czyli błonnik i węgle rano to bardzo dobre połączenie, a bułek prawie nie jadam (tylko ostatnie 2 tyg. max jedna na tydzień). Za to dużo ryb. Kolana to nic mnie nie bolą, raczej mięśnie od biegania i skurcze z braku minerałów. Więc mineralizuję się dodatkowo Aspartam i Magne B6. A nie chudnę, bo sam sobie zasłużyłem. Nie ćwiczę, podjadam tego co nie powinienem i potrafię niedospać - wiem o tym :-( brak konsekwencji, no ale nie samym głodem człowiek żyje :-) na razie to chwilowy przestój z utrzymaniem wagi w rozsądnych granicach. Coś co sugeruje Heniuś. Za niedługo mam rodzinny urlop wyjazdowy, więc też może być ciężko i z utrzymaniem diety i z ćwiczeniami, ale potem biorę się znów za walkę. Nie dołuj- doradź please :-) Ostatnio np. odkryłem marchewkę wieczorem po 18. 3-4 sztuki + woda i po głodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no nie dołuję przecież!:):)lekko i zabawnie traktuję Ciebie bo Ty lekko bierzesz życie przecież...śmieszne to utyskiwanie i roztańczona wręcz chęć chudnięcia:)Fantazję to Ty masz...i po co masz się głodzić zamiennie się objadając ? No wybacz ale to naprawdę zabawne. Kilka wpisów tu było o mądrym jedzeniu bez głodzenia ale zlekceważyłeś...A te owocki to w Tinie wyczytałeś?Jakaś babska ta koncepcja jedzenia...No spadam bo odbierzesz to za dołowanie a zaszkodzić Ci nie chcę. Taka tylko kumplowska zabawna dygresja:)sorry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×