Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Dziewczyny Kochane. Kiedyś już tu byłam – ok. 2,5 roku temu (wtedy miałam nick Halls). Wtedy był czas rozwodu, wahania się i pytań czy nadal kocham męża, czy to dobra decyzja o rozwodzie itp. Może niektóre z Was mnie pamiętają. Mąż zaczął zdradzać mnie gdy nasz synek skończył roczek. Kobiet, o których wiem było kilka. Te zdrady miały okropny charakter, bo nie dość, że były to zdrady fizyczne, to jeszcze emocjonalne. Mąż planował z tymi kobietami przyszłość, mówiąc im, że jest już po rozwodzie. Opowiadał im jaka to jestem do dupy i że on będąc ze mną wdepnął w gówno. Niektóre z tych kobiet on też oszukiwał, czasem spotykał się z 2 czy 3 naraz. One odzywały się do mnie, znajdując mnie w necie i opisywały co on im o mnie mówił. To było straszne i chyba zaważyło na moim poczuciu wartości już do końca życia. Teraz już mam to za sobą . Jestem z moim synkiem, który ma teraz 5 lat. Mam swoje małe mieszkanie i pracę. Ale – no właśnie. Nie umiem wydobyć się z wielkiej czarnej dziury. Nic mi się nie chce. Pracować też nie – przez co zarabiam grosze, a mogłabym znacznie więcej podejmując nieco większy wysiłek. Objadam się wieczorami – to moja jedyna przyjemność. W związku z tym mam nadwagę i nie znoszę siebie. Nie mam pieniędzy, więc na jakiś fajny wyjazd mnie nie stać. Znajomych mam jak na lekarstwo. Patrzę na Ex, który radzi sobie b. dobrze. Ma rodzinę tzn. partnerkę z którą mieszka od czasu naszego rozwodu. W pracy też mu się wiedzie. Czemu nie mogę stanąć na własnych nogach. Czemu jestem taka przymulona. Jak zacząć żyć. Proszę pomóżcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam czy można się przyłączyć złożyłam dziś doniesienie o znęcaniu psychicznym wreszcie po tylu miesiącach upokorzeń i wstydu powiedzcie mi jak przez to przejść bez strachu boję się jego reakcji na to co się stanie jak dostanie wezwanie boję się że sobie nie poradzę że nie wytrzymam psychicznie może ktoś ma takie doświadczenia jak ja pisałam już tu kiedyś a leprzede wszystkim pisuję na sposobach zdradzanych żon więc może ktoś moją historię kojarzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy...❤️ gdzie Ty jesteś,wróciłaś do Polski?? Jestem myślą z Tobą............. Co takiego się dzieje z Tobą że mówisz ..... nie jest dobrze? Pozdrawiam i wspieram duchowo.🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewuniu - otwieralam kilka razy i nie ma nic; nawet wyslanych wiadomosci nie ma; dzieki Bogu lista kontaktow ocalala:) mowie powaznie, pomimo tego usmieszku; a tak przy okazji, to ciesze sie, ze zostalas z nami; Wierna... - ja Ciebie tez mam wciaz w moim😍; nie wrocilam do Polski i nie wiem kiedy wroce; ja zakladam, ze za 2 lata, a bedzie co ma byc; nie jest dobrze, bo.......? dokladnie 3 tygodnie temu moj pan maz podsluchal moja rozmowe z moim przyjacielem z Polski; fakt, moja wina, bylam nieostrozna; wiedzialam, ze maz imprezuje, nie odbieral telefonu, wiec chcac sobie ulzyc zadzwonilam do...; bylam w lazience, gdzie \"chodzily\" pralka i suszarka; ten gnojek wszedl do domu cichutko i podsluchiwal; oj, co sie dzialo; szkoda gadac; mialam sie wyprowadzic i to juz; postawilam sie i powiedzialam, ze po nocy nie bede sie ciagala po ulicach, potzrebuje kilku dni na znalezienie sobie czegos; trwalo to 5 dni; zaczelam sie pakowac i wtedy moj maz poszedl po rozum do glowy i zaczal blgac, zebym zostala; wszystko rozumie, bylam sama tyle lat, nie ma pretensji, nie bedzie wypominal; plakal; zostalam!!!!!!!!!! nienawidze samej siebie; tylko tyle sie stalo; nadziei jednakze nie stracilam, ze w koncu dopne swego i sie od niego uwolnie; jedynie ta mysl pozwala mi jakos zyc; z moim mezem nie ma rozmowy, nie docieraja do niego zadne argumenty; typowy \"nekacz\", tak bylo od zawsze; jeszcze bedac jego \"dziewczyna\" probowalam dziesiatki razy zerwac te znajomosc i tylez razy ulegalam jego presji; nie ma czym sie chwalic, wrecz przeciwnie - czuje sie zazenowana piszac o tym; a co tam u Ciebie kochana? czy maz sie juz wprowadzil na to pietro wyzej? jak sobie radzisz? odpowiesz, jesli bedziesz sie czula na silach; przytulam; Niebo... - Ty masz cechy dobrego przyjaciela; dziekuje;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halls:D Pamiętam Cię:) Dlaczego? Bo Słonko nie przepracowałaś czegoś. Ty po prostu zmieniłaś tylko rzeczywistość wokół siebie. Posprzątałaś - bo ex Ci przeszkadzał. bo Cię bolały zdrady, bo już nie wytrzymałaś. Ale Ty zmieniłaś tylko swoje otoczenie, nie zmieniłaś siebie. Ty dalej w siebie nie wierzysz, dalej siebie nie kochasz. To objadanie się - uzależźnienie od jedzenia. Ty zamieniłaś uzależnienie od ex na uzależnienie od jedzenia. Trzeba pracować. Trzeba poczytać, pomyśleć nad sobą. Uwierzyć w siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy, cieszę się, że mnie pamiętasz tak wiem to, nie kocham się i nie wierzę w siebie. Patrzę wstecz i widzę siebie jako mała dziewczynkę niekochaną przez mamę. Pamiętam jak bardzo zależało mi na jej bliskości, jak pragnęłam poczucia bezpieczeństwa. Pamiętam, że zrobiłabym wszystko, żeby tylko ona mnie zauważyła i pokochała bezwarunkowo. Później przeniosłam to na związki z mężczyznami. Każdego z nich pragnęłam zadowolić za wszelką cenę, a oni pozostawali zimni, jak moja mama. Teraz to widzę i wiem, że tak było. Nie umiem jednak się z tego wydostać. Proszę poradźcie co na początek zrobić, co przeczytać. Chodzę już do psychologa, ale nadal szukam wyjścia po omacku. Jest trudno. Jestem jakby ogarnięta przez niemoc, jedna wielką niemoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dorosłe dzieci alkoholików Jak w dorosłym życiu radzi sobie dziecko alkoholika? Krótko mówiąc kiepsko, choć wydaje mu się, że jest całkiem inaczej. Zanim wyjdzie z domu rodzinnego obiecuje sobie, że jego życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Chce być kochane, chwalone, szczęśliwe – chce mieć wszystko to, czego w domu nie zaznało. Niestety wyjście poza schematy, które poznaje się w rodzinie jest niezwykle trudne. Dziecko alkoholika ma więc ciągłe poczucie bezsensowności swojego życia, niskie poczucie własnej wartości. W dzieciństwie przekonane, że jest przyczyną awantur w domu, w dorosłym życiu unika konfliktów, dostosowując się do innych, nie mając własnego zdania i nie wyrażając emocji. Ma skłonność do trwania w toksycznych związkach przyzwyczajone do bycia poniżanym i niekochanym, ale bojąc się nowego, nie wprowadza w życiu zmian. Tymczasem, na zmiany zawsze jest czas! ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Terapeuci tłumaczą jak ważne jest zajęcie się sobą i tym, czego nam do tej pory brakowało. Istotne jest aby ludzie z syndromem DDA PRZESTALI szukać UZNANIA u innych i stali się ważni dla samych siebie, zaczęli sami decydować o tym, że staną się o wiele silniejsi niż byli przedtem. :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kotko 🌻 Ja nie maiłam takich problemów jak Ty, ale odszukaj w I częsci tego topiku http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=43800 wypowiedzi choćby Paolki. Ona była molestowana psychicznie i fizycznie. Pomogła sobie sama, bo zaczeła działać - jak Ty i pomogła jej opieka - Ty też możesz zwrócić się choćby do Niebieskiej Linii - tam są specjaliści od takich spraw. I pisz, czytaj... To naprawdę pomaga ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanna 🖐️❤️ że największym naszym wrogiem jest brak wiary w siebie. Ja ufam, że świat będzie się do mnie uśmiechał. Wierzę w to, bo mam wiele dowodów, ze tak jest, jeśli odnajdzie się siebie. Jak sie cieszę Twoim własnym zwycięstwem ! Ty tego dokonałaś, zapracowałaś na to wszystko sama ! Super !! A to mój bukiet kwiatów dla Ciebie do nowego mieszkanka 🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼 Powodzenia Joanno !! ❤️🖐️ Piękny i prawdziwy przykład że jednak można sie wydostac ponad wszelkie zło , odnależć siebie , uwierzyć w siebie , ufać sobie i światu , nie pozwolic na krzywdzenie siebie , dążyc do celów , nie poddawać się w walce o własne JA i o własne szczescie , o prawo do bycia szczęsliwym Tu i Teraz ! Od nas samych zależy wszystko 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Montia – i ja napisze dwa słowa w ramach wsparcia :-) Kilka miesięcy temu robiłaś ogromny krok do przodu dokonując wyboru – trzymaj się go, bo to był dobry wybór. Nie jest Ci łatwo i… nie będzie, bo Twoja rana jest jeszcze świerza i boli. Żeby Twoje złamane serce mogło się prawidłowo „zrosnąć” trzeba je nastawić, a to boli. Im bardziej jesteś świadoma swojego bólu, tym bardziej się uczysz, im świadomiej cierpisz, tym świadomiej docenisz szczęscie. Każda Twoja łza jest potrzebna, żebyś mogła się zastanowić czemu ona spadła i żebyś mogła docenić późniejszy uśmiech. Trzymam kciuki :-) Halsik – dobrze rozumiem Twoje rozgoryczenie. Tydzień temu pół dnia straciłam na wewnętrzną szarpaninę i pretensje wysyłane w kosmos, do Boga i wszystkich świętych… bo mój eks ma kolejną miłość, znów jest szczęśliwy, zadowolony, stać go na kaprys (gitarę basową), sprzedaje samochód na który mu dałam kasę, jeździ na wyprawy z nową kobietą. A ja? Na świeta będę sama i liczę każde dziesięć złotych. Przyrzekłam sobie, że zablokuję wszystkie możliwe kanały informacyjne dot mojego eks. W niczym mi ta wiedza nie pomaga, a jedynie potęguje poczucie frustracji i głębokiej niesprawiedliwości. Moja rada dla samej siebie: nie myśleć o nim i jego zyciu. To nie moja sprawa. I tego się staram trzymać. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo, Siódemko, Veto12 - bardzo Wam dziękuję :) Muszę Wam też powiedzieć, że dopiero teraz zaczęły sie konkretne rozmowy z moim m. On obiecuje, że sie zmieni - a ja doznałam olśnienia... jeśli on się zmieni, to udusi się w tym życiu jak ja. Zrozumiałam, że to nie jest kwestia zmiany ale akceptacji moich dążeń, celów, rozwoju. Tego on na dzień dzisiejszy nie potrafi, a jego deklaracje zmiany są nic nie warte... myślę, że on nie da rady mnie zaakceptować w pełni. I chociaż nareszcie uznał przede mną swój alkoholizm - usłyszał mnie nareszcie - ja w te wszystkie deklaracje nie wierzę, on nie da rady i za chwilę będzie to samo, a ja będę znowu szukać mieszkania albo się powieszę, bo już tego nie wytrzymam... Najzabawniejsze, że mój syn zapytany czy bierze pod uwagę, że możemy tu zostać, odpowiedział - chcę się wyprowadzić. I to jest dla mnie kropka nad \"i\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tajemnicza Kotko, strach jest naturalny, ja też się bałam jak miałam powiedzieć mężowi o wyprowadzce, mój syn się bał, że mąż ze złości zniszczy mu komputer... ale trzeba przełamać strach - przecież już to zrobiłaś składając doniesienie. Już wprawiłaś w ruch koło... i może się okazać, że twój m po prostu oprzytomnieje, a jeżeli nie - bądź konsekwentna w swoim działaniu i nie daj się zastraszyć. Ja działałam wolno, szykując sobie grunt pod stopami. Jak ty postąpisz? Wsłuchaj się w siebie i odszukaj to, czego potrzebujesz i dąż do tego. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
„Dziecko alkoholika ma więc ciągłe poczucie bezsensowności swojego życia, niskie poczucie własnej wartości. W dzieciństwie przekonane, że jest przyczyną awantur w domu, w dorosłym życiu unika konfliktów, dostosowując się do innych, nie mając własnego zdania i nie wyrażając emocji. Ma skłonność do trwania w toksycznych związkach przyzwyczajone do bycia poniżanym i niekochanym, ale bojąc się nowego, nie wprowadza w życiu zmian” Tak to o mnie, niestety. To straszne. Do psychologa chodzę od 7 miesięcy, od tego czasu zażywam też antydepresanty. Psycholog pozwoliła mi zrozumieć skąd bierze się to moje poczucie beznadziejności, skąd moje toksyczne związki. Pomogła wyartykułować to, co czuję do mojej matki. Wiem już i rozumiem dużo, ale nic z tym nie potrafię zrobić. Na przykład ostatnio matka zarzuciła mi, ze w wieku 33 lat do niczego nie doszłam, że mam małe mieszkanie w połowie na kredyt i rozwalające się auto. Ja wiedząc, że chyba nie tędy droga w ocenie człowieka, a w szczególności swojego dziecka, nie umiałam obronić się i uzasadnić tego, że czuję się przez nią skrzywdzona i poniżona, gdy cos takiego mówi. Ja nie umiem się bronić przed toksycznymi dla mnie osobami (jak moja mama czy ex). Dla exa jestem miła w kontaktach, bo BOJĘ się – boję się o to, że synem nie będzie chciał się spotykać, albo, że przestaniem płacić alimenty. Kur.a – ciągle się boję, całe życie się bałam. Ja pier…. Jak ja mam się z tego wygrzebać!!! Psycholog ostatnio zauważyła, że w momencie gdy mnie ktoś obraża czy krzywdzi, ja się wyłączam – nie myślę i w związku z tym nic nie odczuwam. Nie bronię się, nic nie mówię. Po prostu przyjmuję ciosy. Powiedziała nawet, że nie wiem po co ja przychodzę do niej skoro mam pustkę w głowie. To prawda, czasem siadam przed nią na krześle i nie wiem co mam powiedzieć, po prostu nic mi do głowy nie przychodzi. Wiem, że chcę do niej iść, bo jest tam pomoc – siadam i znowu pusto w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halsik! Rany julek! ty masz AŻ mieszkanie i TYLKO w połowie na kredyt i MASZ samochód - którego wiele z nas po prostu nie ma! Dlaczego naszą wartość mają odzwierciedlać posiadane przedmioty? A ja u psychologa z powodu tej pustki mówiłam same bzdury, żeby coś mówić... a ona cały czas mnie upominała, ze nie umiem się przed nią otworzyć, że mam dystans. To nie tylko problem dzieci alkoholików - to jest po prostu depresja. Ja miałam coś wewnątrz siebie, co kazało mi działać na przekór wszystkiemu - byle działać i mieć wrażenie posuwania się do przodu. Walka o siebie nie jest łatwa, ale zaczęłaś zauważać już pewne kwestie. Każdy dzień będzie lepszy - nie nastawiaj się na szybki sukces, ale jeśli walczysz o siebie - to zwyciężysz. Innego wyjścia nie ma :) chyba, ze spasujesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie wróciłam z nart z Włoch. Czuję sie wypoczęta i zadowolona. A tutaj przez ten tydzień znowu nowe dziewczyny i nowe nieszczęścia. Dobrze, że stara gwardiua czuwa i daj enadzieję :D Hals 😍 Witam Cię serdecznie. Jak Cię czytałam to cos mnie ruszyło. Bo ja dobrze znam to uczucie \"wyłączania\" emocji. Takiego życia za szklaną szybą. Strach przed przeżywaniem bółu powodował, że zamroziłam swoje odczuwanie. I pamiętam, jak poszłam na pierwsze ustawienia Hellingera. Tam ryczałam, wyłam, łkałam przez póltorej godziny. Przechodziłam żałobę 12 lat po śmierci męża. I żegnałam sie z nim. Byłam wstrząśnięta swoimi emocjami. Ja- nigdy nie płacząca. Ja - bez uczuć. A tu taki numer. Bardzo dużo mi to dało. Bo zrozumiałam, ile uczuc we mnie siedzi. I jak bardzo chcą się wydostać. Rozmowa z psychologiem nie załatwi Ci emocji. Do tego potrzeba większej rzeczy. Ustawienia właśnie mogą sprawić, że puści tama. Uważaj tylko, by sobie poradzić z tą rzeką wylewających się uczuć. Tego tez trzeba się nauczyć. Ale warto. Namawiam Cię więc do podjęcia jakiegoś kroku w tym kierunku. I pozdrawiam serdecznie. Pamiętam cię bardzo dobrze. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halls, słonko. Zacznij może od tego, od czego ja zaczęłam:D Czyli od pozycji \"Cztery umowy\" Ruiza, \"Przebudzenia\" de Mello. Widzisz, ja mam dokładnie takie same przeżycia. Wieczne starania o miłość matki, zawsze byłam nie dość dobra...Ona mnie zauważała, ale wtedy, gdy coś zrobiłam nie tak, albo jesli zrobiłam genialnie. Jeśli odrobinę nie tak, byłam masakrycznie bita. Jeśli genialnie, były ochy i achy i chwalenie na forum rodzinnym. Jeśli miałam wtopę, również ganienie następowała w gronie szerszym. Ja długo się moczyłam, ze strachu przed nią. W pierwszej klasie podstawówki, zesikałam się na lekcji. Miałam nadzieję, że to do niej nie dojdzie. Niestety, kiedy wróciłam ze szkoły do domu, ona już wiedziała, doniósł kolega z ławki. Boże jak ja się wtedy bałam. A ona ściągnęła mi majtki i wytarła nimi twarz, a potem kazała klęczeć pół godziny z rękoma uniesionymi do góry. Ja potem ten strach przeniosłam na związki z ludźmi. Chciałam, musiałam być idealna. Genialna. Każdy brak zainteresowania odbierałam jako osobistą porażkę. A trafił mi się partner, który no cóż...przykro powiedzieć, teraz już wiem, zainteresował się mną, bo mialam swoje mieszkanie, dobrą pracę. Byłam pracowita i niezależna. Ja tego człowieka we wszystkim wyręczałam, dałam swobodę, do czasu nie interesowałam się gdzie bywa i co robi, byle mówił, że kocha. Niedługo minie 9 lat od kiedy jesteśmy małżeństwem. I to jest koniec. Walczę o siebie. O to, żeby pokochać siebie. Trudne to jest. Zaliczam cofki. Czasem wydaje mi się, że może lepiej niech zdradza, niech się lumpi, niech nie pracuje - ja będę, byle był ktoś, kto mi powie, że kocha. Tylko słonko, co mi ze słów, skoro czyny im przeczą? Halls, ja pamiętam Ciebie, wtedy pisałam pod innym nickiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta11, witaj 🌻 wciąż jestem Ci winna kawę :) Dziewczyny, jak czytam o waszych dziecięcych latach - to jestem naprawdę PRZERAŻONA! A nasza psyche jest tak delikatna i tak latwo jest zakodować w niej złe rzeczy, które ciągną się za nami latami. Doceniam coraz bardziej moja rodzinę, która teraz wspiera mnie dzielnie... nie miałam takich zaszłości i chyba przez to jest mi łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Strasznie się cieszę, że tu jesteście. I cieszę się, że mnie pamiętacie. Chciałam się zalogować jako Halls, ale za nic nie mogę sobie hasła przypomnieć. Pamiętam, że wtedy byłam przekonana, że moim problemem jest mój zdradzający mnie mąż. Teraz widzę, że ten problem jest głęboko we mnie zakorzeniony i jeśli nic z tym nie zrobię przegram, przegram moje życie. Cztery umowy, to widzę, że ślub wzięłyśmy w tym samym roku. Ja też się moczyłam, w przedszkolu. Pamiętam, że ciągle się bałam. Brakowało mi poczucia bezpieczeństwa. Kładłam się co wieczór po wieczorynce do łóżka i płakałam, miałam wieczorną depresję. Trochę mi zajęło zanim zorientowałam się, że coś było nie tak w moim dzieciństwie. Moja rodzina nie była na pierwszy rzut oka dysfunkcyjna. Nie było wódki, bicia czy znęcania się fizycznego. W pamięci mam jednak pewne obrazy, które mnie przerażają i nigdy przenigdy tego mojemu dziecku nie zrobię. Moja matka wierzyła wszystkim tylko nie mi, czułam się potwornie, bo ja prawdę mówiłam, a ona podważała to w obecności innych dzieci. Zastanawiam się tylko nad jedym, przecież wielu ludzi nie miało idealnych rodziców, a jakoś radzą sobie ze sobą. Czemu ja sobie nie radzę, przecież nie mogę za wszystko matki obarczać. Chociaż przyznam, że jak się z nią widuję i ona wypowiada te swoje przekonania, to mnie krew zalewa. Potrafi przyjść i stwierdzić, że Kowalski (syn znajomej matki, który jest w moim wieku) pobudował dom, ma 2kę dzieci i dwa samochody. I zobacz jak ludzie ciągną, jak sobie radzą i tyle kasy zarabiają. Takich przykładów mogę mnożyć i mnożyć. A ja wtedy czuję się taka malutka. Jak się z tego wyzwolić? Myślę, że jakimś rozwiązaniem może być ograniczenie kontaktów z mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Halls, \"Powiedziała nawet, że nie wiem po co ja przychodzę do niej skoro mam pustkę w głowie. To prawda, czasem siadam przed nią na krześle i nie wiem co mam powiedzieć, po prostu nic mi do głowy nie przychodzi. Wiem, że chcę do niej iść, bo jest tam pomoc – siadam i znowu pusto w głowie.\" Po co przychodzisz do niej - sama dalas sobie odpowiedz. Natomiast pani psycholog po to jest psychologiem by pomoc Ci sie odblokowac. Ja trafilam na terapeute, mlody,niedoswiadczony, sam mial przerabane dziecinstwo i wpadl w narkotyki. Przeszedl wiele terapii i stal sie specem od uzaleznien. Teraz jest juz mocno wyzarty :) Ja bylam martwa wewnatrz i za diabla nie mogl do mnie nijak trafic. Prowkowal, kazal robic zadania...na prowokacje nie odpowiadalam a zadania robilam perfekcyjnie, tyle, ze nic nie czulam. Moja twarz byla maska a ruchy mechaniczne. Wreszczie zaczal prace z cialem. Kazal mi powiedziec czy czuje dotyk fotela, na ktorym siedze. Nie czulam. Kazal poruszyc noga i zapytal co czuje - nic - odpowiedzialam zgodnie z prawda. I tak zaczelo sie rozbijanie zaskorupialej struktury. To brzmi bardzo mechanicznie ale taka wlasnie bylam. Dlugo pracowalismy nad cialem. Trzeba pamietac, ze cialo ma pamiec. Do dzisiaj dosc dobrze czytam sygnaly z ciala. Potem zajelismy sie pustka wewnetrzna. To byl dlugi proces bo tez i makabryczne wychowanie moje bylo a poza tym rownie makabryczne kilkunastoletnie malzenstwo. Wnosze do tego, ze moze znajdz terapeute. Oni maja obowiazek przechodzic terapie i maja swoich superwizorow, z ktorymi przerabiaja swoje nalecialosci a takze problemy z klientami. Rodzina? Odcielam sie od wszystkich osob, ktore byly i sa toksyczne. Nawiaze kontakt wtedy kiedy sama bede chciala i na moich warunkach. Jezeli zaakceptuja to OK. Jezeli nie to ja zaakceptuje taki stan rzeczy. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewik, \"Gdybysmy mieli jako ludzie tak rozwiniętą świadomośc tego co dla siebie pragniemy i tego co jest dla nas dobre....\" Tak, uswiadommienie to jedno a realizacja to drugie. U mnie po uswiadamianiu tego co dla mnie dobre i tego czego pragne dla siebie nastapilo zawieszenie. Do dzisiaj borykam sie z realizacja :) chociaz, nie powiem, idzie coraz lepiej. Serdecznosci 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanno 😍 Ja chetnie na tę kawkę :D Co do ograniczania kontaktów z osobami toksycznymi to ja też mam z tym problem. Szczególnie, że dotyczy to rodziców i tesciowej, którzy sa starzy i wymagaja opieki. Po Świętach Bożego Narodzenia powiedziałam teściowej, że zmieniamy zasady opieki nad nią. Było to dla mnie bardzo trudne. Bo zostałam tak wychowana, że rodzicom należy się opieka na starość. Ale dojrzałam nareszcie do tego, by stwierdzić, że opieka owszem tak. Ale nie na warunkach rodzica, a na moich warunkach. I tak jak uważam i postanowię. I tak samo zrobiłam z rodzicami. Ale tutaj wysłałam męża, bo sama nie czułam sie na siłach. I on im powiedział, że jak pewnych rzeczy nie zmienią, to stracą ze mną kontakt. Bo nareszcie dałam sobie prawo do tego, by SIEBIE postawić na pierwszym miejscu.I mój prywatny interes. I okazało się, że można wszystko tak zorganizować, bym sobie z tym poradziła. Czyli opieka tak, ale tak jak ja uważam. I sru... Teraz stawiam jasne granice i robię to, co mogę i chcę zrobić. Są ludzie tak toksyczni jak moja teściowa, że ja muszę ograniczac kontakty z nią. Może kiedyś dojdę do takiego etapu, że będę potrafiła sobie poradzic inaczej.Ale nie dzisiaj. I daję sobie do tego prawo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję za odpowiedź Joanno jestem w szoku ze tylu dobrych ludzi jest dookoła mnie i dzięki temu nie zwariowałam sprawa poszła i nie zawrócę, następna musi być o alimenty i rozwód a czy to nim wstrząśnie to nieważne zdradzał mnie prawie dwa lata, znęcał się psychicznie, obrzydzał życie, wpędził w depresję i mnóstwo chorób...cała litania zarzutów ja tego nie wybaczę mu nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
halls🌻 witaj ❤️ dodam tylko do dyskusji o zmianie psychologa, że jeśli czujesz, że dobrze CI się z nim pracuje, to pracuj, 7 miesięcy terapii dla jednych to dużo, dla innych niewiele, ale jeśli czujesz, ze coś C nie gra w danym pscyhologu i nie możesz z nim wykrzesać wiecej z siebie, to zmień go...ja kilka lat temu zaczęlam chodzić do jednej kobiety i denerwowala mnie, bo miałam wrażenie, że wcale mnie nie słucha, przerwałam terapię. Wróciłam na terapię po 3 latach...dopiero...nie do tej samoej kobiety...i wtedy dopeiro zaczęł się coś we mnie dizać. Dziś tej samej kobiecie zanim bym odesza poweidziałabym o swoich wrażeniach co do naszych spotkań. Ale to dziś. Chciałąbym Cię tlkyo namówić do tego, zebyś nei poprzestała na jednym terapeucie i nie zniechęcała się. On jest tez człowiekiem, a Tobie ten człowiek nie musi pasować. SZukaj pomocy dla SIEBIE. Szukaj dla siebei ukojenia i szczęścia. Mocno przytulam i przesyłam garść pozytywnej energii❤️ Wiosenne pozdrowienia dla pozostałych forumowiczek i bukiet tulipanków 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Joanna 🌻 witaj! Widzę u Ciebie duże zmiany. Brawo. Hallsik ❤️ Ciebie też pamiętam. Wiesz co mi się wydaje, że Ty właśnie zaczęłaś wychodzić ze swojej czarnej dziury! Naprawdę. Nie wiem czemu musiałas tam posiedzieć tyle lat, ale niz w życiu nie dzieje się bez celu. Natomiast teraz już wyjdziesz. Nie wiem skąd, ale to wiem. Tylko, że to nie będzie chyba ot tak pstryk. To jest proces, ale warto :) Czytałaś \"potęgę podświadomości\"? Mam ebooka, jakby ktoś potrzebował... U mnie raczej stabilnie. I pozytywnie. Ale ja w swojej dziurze nie chciałam siedzieć nigdy. I strasznie się miotałam. Za szybko chciałam wyskoczyć :) To jest właśnie mój problem. Zawsze chciałam mieć to o czym myślałam teraz i już. Wydawało mi się, ze czas działa na moją niekorzyść. I żyłam pod taką presją. Nie umiałam się cieszyć \"okresem przejściowym\". Teraz zaczynam załapywać, że można się cieszyć każdą sytuacją - zapisałam się na ćwiczenia, żeby zgubić kilka kilo, które się odłożyły z przyczyn podobnych co u Halsika :) I od razu lepiej. Znowu mnie cieszy zrobienie czegoś dobrego do jedzenia, wyprawa do kina czy na rolki z córą, znowu połykam książki w wolnej chwili. Umawiam się (i organizuję imprezy) i staram się nie mysleć o niesprawiedliwości, dlaczego ex z taką łatwością sobie radzi z rzeczami, z którym ja mam pieroński problem. Pokój z nim. Ja mam swoje życie i zaczynam je lubić. I widzieć związek między tym co robię i myślę, a tym co się wokół mnie dzieje. Czyżbym zaczynała być graczem? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pochodzę jeszcze do tej psycholog. Ja chodzę na NFZ i przez cały rok nic nie płacę. 50 min u tej kobiety prywatnie kosztuje 100 zł. A wiecie czemu ja do niej poszłam. Pracuję na uczelni i żeby tu dalej parcować muszę napisać pracę naukową. Niestety nie umiem do niej usiąść, mam już połowę napisaną ale dokończyć za cholerą nie mogę. To ciągnie się już ok. 5 lat i jestem tym wyczerpana, tym bardziej, że pod koniec roku po prostu wyrzucą mnie z pracy. Myślałam, ze z tego powodu mam depresję i poszłam po pomoc – do psychiatry i psychologa. U psycholog dowiedziałam się więcej. Teraz widzę, że niemożność napisania tej pracy jest silnie powiązana z całym moim życiem i moją postawą. Teraz jestem w takim zamkniętym. Siadam do komputera – pustka w głowie. Myśli zaczynają krążyć wokół setki spraw. Później wstaję od komputera, idę po syna do przedszkola i później do wieczora nim się zajmuję. A wieczorem to najlepiej bym posiedziała przed TV. Powiedzcie – to jest straszne, ja umieram – żyję ale jakby martwa! Szkoda mi czasu na spotkania ze koleżankami, bo przecież musze pisać, czas mnie nagli. Zresztą tych koleżanek też jak na lekarstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) ja moze tak troche nie w temacie ale musze to napisac:) oj jakże jest miło mi czytać i powitać \"stara gwardię\" Od tego topiku kiedy tutaj pisałam i czytałam u mnie wszytsko sie zmieniło tzn. ja zmieniłam sie i za tym wszelkie zminay w moim zyciu poszły za co Wam i sobie dziekuję ,za to \"przebudzenie \"... tajemnicza kotko ❤️ nie boj sie bo strach to nasz najwiekszy wrog,bardzo dobrze zrobiłas :) calowicie czarny kot i hals oj jak dobrze Was rozumiem ja tez jeszcze zzymam sie na mysl o ex ale co poradzic?wrzucam wtedy mysli do niszczarki tak w przenosni :) buzka dla Was wszystkich :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Optym, tak na marginesie... skad wiesz, ze ex sobie tak ze wszystkim latwo radzi? moze to tylko pozory? Pewnie jak sie na Ciebie patrzy z boku, to tez nie ma rzeczy z ktorymi sobie nie poradzisz :) :) :) Halsik... witam wiosennie :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie ciepło w ten piekny poniedziałowy dzionek ❤️ Szczególnie serdeczności dla nowych/starych koleżanek Hallsika :) i Tajemniczej Kotki :). Joanna 36 🌻, siódemka7 🌻 \"Istotne jest aby ludzie z syndromem DDA PRZESTALI szukać UZNANIA u innych i stali się ważni dla samych siebie, zaczęli sami decydować o tym, że staną się o wiele silniejsi niż byli przedtem.\"... zaczeli siebie kochać, bo to jest najważniejsze. Od nas samych zależy wszystko 🖐️ siódemko, strzał w dziesiątkę, bo tak jest WSZYSTKO.... Lubię to co jest napisane w \"Czterech umowach\" i często wracam do tej ksiązki...chociaz niektóre rzeczy nie przychodzą łatwo. Trzeba nad sobą pracowac... ale są efekty. U mnie status quo, dzisiaj znowu psycholog....już 8 miesięcy, mój Boże jak ten czas leci. M w weekend umył mi wszytskie okna w MOIM domu :P jest...inny, jak ja jestem inna.... On już wie, widzi jaką ja przeszłam metamorfozę. Nic na siłę, nie zmuszam jego do niczego (przeprowadzka), ani on mnie tez.... Jest tak, że obydwoje czerpiemy z tego jak najwięcej dla siebie. Jestem szczęśliwa, a myślę, że i on też. I o to chodzi. To też wszytsko ma znaczenie w życiu, w relacjach z rodzicami...u mnie szczególnie z toskyczną bardzo mamą, która przy każdej okazji wpędzała mnie w poczucie winy, niedowartościowywała w niczym, nie dawała wsparcia... Mam domek...w zasadzie bez kredytu :P to z kolei są wiecznie awantury, że nie mam poręczy i przeciez mogę spaść i sobie głowę roztrzaskać, albo mój syn....hehe Zawsze znajdzie się coś czym mozna dowalić....ZAWSZE, więc.... nie przyjmujemy tego do siebie, bo to nie nasz problem, nie nasza opinia, nie dajemy si wciągać... ja od jakiegos czasu bardzo stram się tak postępować. W relacjach ze znajomymi również... szczególnie toksycznymi koleżankami, a jest tego trochę...:P Optym 👄 zycze powodzonka w ćwiczeniach, zawsze darmowe endorfiny są mile widziane. Ja cały czas się też trzymam i nie odpuszczam...choć czasami się nie chce. Nie zmuszam się, ale łagodnie sobie sama perswaduję, że przeciez te ćwiczenia są dla mnie, dla mojego zdrowia, kondycji, figury.... Vacancy...przytulam mocno. Trzymaj się Kochanie i walcz o swoje miejsce, o swoje szczęście, o SIEBIE :D Bardzo mocno trzymam kciuki za Twoje powodzenie w życiu. Ściskam 🌻 Pozdrawiam wiosennie wszytskie Kochaneczki i przesyłam dużo ciepełka wiosennego i całe bukiety tulipanów 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×