Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość ropuchaxx
czytam posty i ja mam podobnie, szczególnie do dżonki. tkwie w rozkroku. oprócz tego jest facet na boku z którym coś mnie łączy tylko, żze on ma zone i dziecko. jak dalej zyć??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie 🌻 Zaglądam do was od czasu do czasu i ... - 4U - wiesz, roześmiałam się w głos, przeczytawszy Twoje \"Co jeszcze brakuje w tym molestowaniu, żebyś słonko, powiedziała dość.\" Wróciło echem ;) 👄 - Kormoranie, cytat o pomocy dla przyszłego motylka jest świetny, ale wracamy tylko do tego, że każda z dziewczyn ma swój czas i swoje tempo \"wyklucia się\", a więc, żadne kopniaki czy cięcia na nic, wszystko się musi toczyć własnym trybem w każdym osobnym przypadku. Fakt, że ostatnio często natrafiam tu na zbyt ostre oceny działań czy raczej ich braku nie zmienia jednak innego faktu - a mianowicie tego, że nikt tu nie neguje osoby, żadnej osoby z problemem, jedynie neguje ten właśnie brak reakcji. \"On mnie sponiewierał, zwyzywał, zdeptał, zniszczył - a ja jednak nie wiem czy nadal mam z nim być\" - tak, negacja takich bezradnych postaw jest IMHO jak najbardziej na miejscu. - yeez , zgadzam się całkowicie z koniecznością praktycznego wprowadzenia negacji do życia (!), nie teoretycznego \"nie podoba mi się to\", ale stanowczego \"nie godzę się na to!\". Jeśli mogę prosić, nie neguj ;) tak bardzo postów Kormorana, bo przypominają mi się czasy Huny i Pozycji, które wiele krzywdy wyrządziły dla dziewczyn obecnych na tamten czas i dla następnych dziewczyn, które dopiero weszły w temat, a zamiast azylu znalazły wojnę regularną niby to w obronie ich interesów, a tak naprawdę dlatego, że ktoś kogoś ścierpieć nie umiał i zamiast omijać posty szerokim łukiem zaczął wszystkie tu \"uświadamiać\". Trzymajcie się, kochane! Trzymajcie się rozsądku i tego co dla was dobre. DLA WAS , a reszta niech radzi sobie jak umie :)🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIE WIEM CO ROBIĆ!!! Nawet nie umiem tego wyrazić. Znowu dół. W głowie kołowrotek. On sie stara poprawić, a we mnie tkwi zadra. jestem dla niego wredna, nie przyjemna. Szybko sie denerwuje. On mi tłumaczy, że mężczyźni robią kobietom gorsze rzeczy. Że ktoś mi nakład do głowy, ze on jest potworem. I, że ja go ranię bo ie chcę sie do niego przytulić, podac ręki. Patrzeć sie na niego usmiechnąć. Rozdziera mnie krzyk!!!!!!!!!! Dlaczego mnie to spotyka!! Mam dość!!! Potrzebuje pomocy, tracę zmysły. Czy żeczywiście jest w tym moja wina. CO ROBIĆ???? BADŹ konsekwentna w tym co robisz Nie daj sobie nic wmówić, zwłaszcza winy Nie musisz się do niego przytulać jeśli nie masz na to ochoty... to co on mowi to manipulacja. Myśli że słowami cię urobi. I pewnie nie raz to robił. Jak doprowadził cię do stanu że jesteś zła i smutna, to musi ponieść konsekwencje że nie chcesz się do niego przytulić. Oni muszą się nauczyć że o relacje w związku oni też muszą dbać ... nie tylko my. Moj dokłądnie tak samo postępował. Mowiam \"nie jestem wesołą ani w nastroju do przytulania, więć nie będę. Ale zanim się tego nauczyłam było jakiś czas ciężko. Ciężko jest stawiać granice kiedy się tego wcześniej w danym przypadku nie robiło bo się kochało i dbało o relacje nie chciało robić przykrości i tego typu duperele.. myślisz żę nasi faceci tak do tego podchodzą ? nie oni chcą i muszą to mieć. Zdobyć, czy ty tego chcesz czy nie. Ale ja już jestem rozwiedziona. Już po wszystkim i jestem zadowolona. Tymbardziej, że ostatnio przypadkiem dowiedziałam się o jego poglądach na życie. Oni się nie zmienią. Nic nie zrozumiał niczego się nie nauczył ... niestety jest jeszcze gorzej... bo dorobił sobie ideologie do aktualnego stanu. Nie dziwi mnie to, przecież jakoś musiał zamaskować popełnione błędy przed samym sobą. Zanegować rzeczywistości by poczuć się dobrze. To padalec. Kompletnie stracony. Lepiej trzymać się od niego z daleka.Szczęśliwy bo już nie ma żadnych zobowiązań i jeszcze się tym chwali naokoło. Może się rozwijać, bo przy mnie nie mógł. Coż za bzdura... No taak obowiązki, dzieci, to dla niego za wiele... to po co brał ślub? Przecież bierze się go by założyć rodzinę. Po co mi dupę zawracał? Zmuszałam go do tego? Prosiłam się? Siłą do ołtarza prowadziłam i więziłam go przez te lata? Teraz ma generalnie to gdzieś i jeszcze się tym chwali... I to komu? Starym, wspólnym znajomym.. Znów mu ktoś bzdur do głowy nakładł i on uznał to za swoje. kompletnie ześwirował. Czasem zastanawiam się czy on ma swój rozum. Szkoda, że mnie tak słuchać nie chciał tylko wolał zawsze słuchać znajomych. D..pek szkoda słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
23.04.2009] 15:48 [zgłoś do usunięcia] solveg Witam Was wszystkie kobietki po przejsciach. Czytam ten topik od paru dni juz i pewnie zajmie mi to jeszcze z pare dni.. Nie moge juz wytrzymac.. musze sie was poradzic: Bylam w toksycznym zwiazku ponad 2 lata. Na poczatku on byl wspanialy, kwiaty, czulosci.. co tylko mozecie sobie wyobrazic!! Czulam ze wygralam los na loterii, ze w koncu znalazlam swoje szczescie i wielka milosc do grobowej deski. On nosil mnie na rekach a ja uwilielbialam go jak bostwo,sielanka, bajka, raj.Wszpanialy czlowiek, opiekunczy, dokarmiajacy bezdomne zwierzeta. Byl z innego miasta wiec spotykalismy sie tylko w weekendy. Po ok 6-8 miesiacach bylam gotowa przeprowadzic sie do niego, zaczelismy spotykac sie czesciej. Podjelam tez prace i wtedy sie zaczelo. Ciagle podejrzewal mnie o zdrade bez zadnego powodu, nie dalam mu newet cienia watpliwosci. Potrafil w trakcie milej rozmowy nagle mnienic temat i swidrujac mnie oczami mowil ze on wie, wie o czym ja mysle i co chce robic z wszystkimi innymi mezczyznami, jaka jestem wyuzdana i swinska.. nie bede sie wdawac w szczegoly bo to naprawde ohydne. Na poczatku bylam w szoku, plakalam, pytalam dlaczego mowi takie rzeczy? Dlaczego tak o mnie mysli, przeciez ja nic takiego.. i ze jego tylko kocham.. Potem sie godzilismy a ja czylam winna i brudna. Niegodna jego milosc. Pierwszy raz dostalam w twarz w sylwestra, nie wiem nawet jak to sie stalo, byla impreza w jego domu, wyszlismy z psem, pod reke, rozmawialismy, mowil ze cierpi bo widzi ze chce go zdradzic i to go zlasci i tak go to boli.. Pobieglam do mieszkania z rozcieta warga slyszalam jak krzyczal na mnie ze swinia sama sie uderzylam a teraz chce go oczernic przed przyjaciolmi...Dostalam w twarz podwojnie.Spakowalam sie i wrocilam do domu. Bukiety kwiatow przeprosiny.. on tak powiedzial w nerwach, bo nie uderzyl przeciez.. a jak udezyI to przypadkowo bo chcial siebie.. tak sie ciagnelo. Za kazdym razem bylo gorzej. Rozbite szklo, szarpanie, bicie , wyzwiska. Nie moglam sie pogodzic z tym ze moja bajka nie jest prawda. Oszukiwalam sama siebie. Z boku on wyglada na wspanialego faceta. Znajomi zazdroscili mi kaliegi chlopaka namawiali mnie zebym do niego wrocila.. Mowili: Zobacz dziecki jaki bukiet, zobacz jak list napisal, plakal? On cie kocha! Myslalam ze kocha, wierzylam. Winilam siebie i co tylko sie dalo, jego rodzine ze widocznie go malo wspierali skoro jest tak niepewny siebie, jego byle ze go ranily i teraz jest taki przez zle doswiadczenia. Byl krolem manipulacji a ja sama mu pomagalam siebie oszukiwac. Teraz naprawde chce mi sie smiac z siebie, jaka bylam glupia. Z biegiem czasu awantury stawaly sie coraz ostrzejsze i brutalniejsze taraz wiem ze dzialo sie tak dlatego ze coraz trudniej bylo mnie zlamac doprowadzic do lez i totalnej rozpaczy. Pamietam jak strasznie sie balam i nigdy nie zapomne tej nocy kiedy lezac w lozku balam sie zasnac i nasluchiwalam.. Pomyslalm wtedy -Nikt mnie tu nie przykul, jetsm tu, boje sie i cierpie na wlasne zyczenie. Nie wiem co we mnie wtedy wstapilo ale to byla ostatnia noc. Ucieklam. Po tym wszystkim jeszcze wyladowalam w szpitalu.. ;( Dlugo dochodzilam do siebie. Miesiacami roztrzasalam dlaczego ja, co bylo zle, gdzie popelnilam blad. To bylo prawie 5 lat temu i nadal we mnie siedzi. Jestem teraz w zwiazku, wybralam partnera przy ktorym wiedzialam ze nie bede sie bac. Nigdy. I nie boje sie. Jest.. jakby to powiedziec.. bezpieczny, nieokazuje emocji. Ufamy sobie, nie klocimy sie. Nie ma niestety tez miedzy nami tego niesamowitego zaru ktory wytwarza sie chyba tylko przy silnych emocjach. Ostatnio w necie natknelam sie na zdjecie dziewczyny z mion eks.. Widac ze jets zakochana po uszy. Czy on zrobi z nia to samo? Jak myslicie? Czy tacy ludzie moga sie zmienic? Zal mi sie jej zrobilo, choc wogole jej nie znam. 22:57 [zgłoś do usunięcia] marteczek24 (marteczek24@wp.pl) Jeste z chłopakiem od ponad 2 lat, od ostatnich wakacji przemoc i wyzwiska to codziennosc, a ja niie potrafie odejsc obecnie mam siniaki na rekach, wybitego palca, bo........ niewiem czemu Po prostu cos go zdenerwowalo, zaczal mnie wyzywac i popychac na szafe, mowiac ze specjalnie sie wywracam. On jest z rozbitej rodziny- rodzice sie nienawidza!! Wszyscy znajomi od dawna mowia ze powinnam odejsc- latwo powiedziec gorzej wykonac. Zwlaszcza jak mu to mowie to on odpowiada, zebym wypier**** !!! Niewiem czy warto z kims takim zostac i łudzic sie, ze sie zmieni bo mnie kocha 00:22 [zgłoś do usunięcia] banieczka1 (banieczka1@poczta.onet.pl) Też jestem chyba w toksycznym związku z alkoholikiem. Mieszkamy razem dwa lata, pije co 3 dni i przez dwa dni, w dni w których nie pije ma depresje. Żąda żebym rzuciła pracę i z nim była cały czas, obiecuje, że nie będzie pił. Dzwoni do mojej pracy i robi awantury, że np. nie mam wolnego. Mojej przyjaciółce naopowiadał, że ja mówię, że jej nie lubię. Kiedy pije zdarzały się sytuacje, że umawiał się z dziewczynami z internetu pod pretekstem że nie ma towarzystwa do picia. Szantażuje mnie i robi awantury, upokarza mnie przed znajomymi np. w mojej obecności podrywając dziewczyny oczywiście wszystko jest po pijaku. Lekarz psychiatra stwierdził u niego depresję dwubiegunową. aha zapomniałam dodać że od dziesięciu lat bierze leki psychotropowe, przeciw depresyjne i antylękowe. Po każdym piciu ma lęki i boi się być sam. Dziś, kiedy wróciłam z pracy był oczywiście pijany drugi dzień i oświadczył mi, że dlatego, że wolę pracę spotkał się dziś z jakąś dziewczyną. Opowiada bzdury, że nic nie robię i że jestem skąpa, ponieważ nic nie daje na remont nowego naszego lokum, w zasadzie jego mieszkania, nie biorąc pod uwagę faktu, że utrzymuje nasze obecne mieszkanie, opłacając wszystko ze swojej pensji zajmując się praktycznie dwoma domami na raz i podając mu śniadanko do łóżka. Kiedy zostają mi jakieś pieniądze staram się go wesprzeć lecz jemu jest za mało. Pracuje, sprzątam, piorę itd. opiekuje się nim nie mam czasu dla siebie i dla swoich znajomych z którymi już prawie nie mam kontaktu, gdyż on i tak uważa, że są do niczego. Od kiedy jesteśmy razem schudłam 10 kilo i znajomi twierdzą, że jestem zaniedbana. Ryczę i chcę odejść, ale boję się, że będę żałować, że to może ten mój jedyny i że jest chory i mam wyrzuty, że mogłabym mu pomóc. Czy to jest toksyczne??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć kochane panienki Dawno mnie tu nie było widzę nowe nicki , przykre bo znowu nas przybyło chce żebyście mi doradziły poznałam kogoś , na początku bajka , inny niż mój mąż-kochany , czuły, opiekuńczy ( myślałam , że chwyciłam Pana Boga za nogi) zamieszkaliśmy razem ... no i sie zaczęło tv , fotel,pilot w ręce heh kłócimy się non top o wszytsko , mi nie wolno nigdzie wyjechać ( nawet do mojej ukochanej aweb) jak z nim rozmawiam to podświadomie czuję , że on podejrzewa że mogłabym go zdradzić ( choć jak mu to zarzuciłam to mi odpowiedział że to ja wyjechałam z tą zdradą i czy może taka głodna zdrady jestem że tak o niej gadam ), ale jak go pytam dlaczego ma focha że chcę wyjść gdzieś bez niego to mi odpowiada ogólnie mam -\" nie rozumiesz że mam ogólnie?? ) , codzienie pije piwo -tego też mam dość , czuję się jak w więzieniu , nawet na kompie mi nie wolno posiedzieć wieczorkiem bo zaraz robi takie miny , że mi się odechciewa, robię wszytsko byle sie tylko nie pokłócić , a i tak wojny są myślę sobie ,że może przesadzam ... doradzcie mi proszę Was, aweb gada że to przemoc psychiczna... ona zna więcej tych moich przypadków z \" kochanie \" w sumie zrobiłam w necie taki test i na kilkanaście pytań nie pasowały do mnie tylko dwa ( bije i popycha) , on ma nawet żal o nasz topik i o to , że się zwierzam przyjaciółce , powiedzcie kochane czy to ja mam skrzywioną psychę?? sama już nie wiem , nawet teraz jak piszę zastanawiam się o co mi tak naprawdę chodzi i tak samo czuję się jak z nim rozmawiam ... jak człowiek wyprany z mózgu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zona... widzisz z nim przyszlosc? czyjesz sie z nim dobrze? masz w nim wsparcie? lubicie ze soba przebywac? lubisz z nim rozmawiac? odpoczywasz w jego obecnosci? czujesz sie swobodna w swoich zachowaniach przy nim? mozesz z nim rozmawiac o wszystkim? rozwijasz sie przy nim? mozesz na niego liczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktossssss
do ropuchaxx wiem jest trudno...ale m=nie rozbijaj inego małzeństwa... skoro on ma dziecko i zonę ,tzn ,ze jest dla kogos wazny.. wiem dla Ciebie tez....ja tez kiedys kogos takiego kochałam ,ale odsunełam się bo ...nie bedziesz szczesliwa z nim ,skoro pozbawisz ich opracie ...wiem ,ze trudno...no chyba ,ze nie masz z tym problemu i liczy sie tylko Twoje szczęście bez oglądania sie na to ,ze cierpią inni.. przemysl to...czy nie lepiej czasami zrezygnowac...by miec wewnetrzny spokoj...popatrz na kosekwencje rozbicia rodziny...ale to Twoja sprawa..... pozdrowienie dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ropuchaxxx
dzięki ktosss. W 100 % masz rację!!! dzięki Agaaa pytania trafne w 100%.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żona 31...............myślę,że nie przesadzasz i nie masz skrzywionej psychiki. Przeczytaj jeszcze raz co sama napisałaś,co poradziłabyś przyjaciółce gdyby ona Ci takie rzeczy opowiedziała. Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wierna czytelniczko to samo co aweb gada mi wypier..... go z chaty ,niech spada , ale jak to w zyciu bywa zawsze łatwiej komuś doradzić .Dziękuję kochane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez, żadnej niekonsekwencji :) postawę \"nie godzę się na to\" radziłam wypracować i stosować wobec toksycznego partnera. Uważam, że jeśli robisz tu \"studium Kormorana\", negujesz jej rady, stawiasz jej granice, to uważasz ją za osobę toksyczną, a siebie - za poważną i nieomylną terapeutkę? :O Nie chciałabym, byś odniosła wrażenie, że najeżdżam na Ciebie, chciałam jedynie przekazać, że na swojej drodze życia mamy do czynienia z różnymi przekazami, czytamy, słuchamy i przerabiamy je, biorąc dla siebie to, co do nas przemawia i odrzucamy to, co wydaje się nam nie do wykorzystania; jednocześnie nie traktujemy żadnego z tych przekazów jako słów wyroczni czy prawdy ostatecznej. Na tym topiku jest jak w życiu - ktoś czyta i się zastanawia nad słowami tej czy innej uczestniczki, a ktoś omija łukiem czyjeś wypowiedzi. I uważam, że to jest OK. Każda dokonuje zmian w swoim tempie, w swoim czasie, w swój sposób, a wariantów jest tak wiele... :) Miłego weekendu wszystkim wam życzę🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam dość, na moje pytanie czy mu sie ze mną nie chce gadać dostałam sms ,\" mi sie nie chce gadać? to Ty mi rano buzi nie dałaś \" w momencie jak się rano rozstawaliśmy byl z nami kolega z którym rozmawiałam i cięzko było przerwać w połowie zdania żeby dać buzi :( ale już przynajmniej wiem , dlaczego cały dzień się do mnie nie oddzywa , a po chwili sms \" kocham Cię \" huśtawka nastrojów jak na karuzeli ......................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goniac Kormorany
Nie całkiem blondynka... :) Nie mam na mysli negowania, że osoba molestowana zaprzecza jakoby nie była molestowana. Gdyby tak było, to nie znalazłby sie na forum. W takiej sytuacji się krok po kroku komuś podpowiada, jak powinna wyglądac normalność. Do normalności nie wraca się poprzez cięcie, własnych emocji i nieprawidłowych postaw zyciowych. Owszem moża ciąć związek... ale nie każdy jest na etapie takiej odwagi, żeby związek uciąć. Więc najpierw musi zdobyć siłę... Ale Ty o tym wiesz... ot tak proforma napisałam :) I będę tu stanowacza i bezwzgledna: Choć Yeez postawa jest dużo łagodniejsza... to ma w sobie ten sam syndrom co Huna i Pozycja. Chodzi mi o niuanse i formę przekazywania wsparcia. O brak akceptacji, że ktoś sobie radzi ale w swoim tempie... a nie tak jakby to Yeez chciała widzieć (tu sie kłania kontrola cudzych postaw) ...a np. podobnego typu sformułowań Yeez ma bardzo wiele: "twoje slowa, ze jestes tu na wlasne zyczenie, ze cierpisz na wlasne zyczenie powinny byc drukowane dla wszystkich pozostalych dziewczyn, ktore siedza nadal w toksycznym zwiazku i twierdza ze nie moga gdy tym czasem cie chca- i to ca maja - maja na wlasne niestety zyczenie" To jest właśnie wyrywanie motyla z kokonu. I takie słowa jednoznacznie dają znać Ty jestes "cool" a inne są "be" :D A przeciez te inne "be" to czytają i walczą tak samo o siebie jak i pozostali, ale są na innym etapie oduzaleznienia. Ani gorszym ani lepszym. Po prostu startują z innej rzeczywistości tego KIM W ISTOCIE SĄ. Z innej niz Yeez sie wydaje. A juz ostatnie słowa Yeez... "az cztery osoby, ktore boja sie negowania i az cztery osoby ktore nie neguja, czyli nie stawiaja granic ze strachu strach przed tym co je spotka zwiazal im rece przed negowaniem i wyznaczaniem granic- to jest wlasnie bledne kolo w ktorym sie kreca i tkwia tylko negowanie i stawianie granic glosno i wyraznie - popchnie je do przodu" to po prostu krótkowzroczność i zadufanie, brak empatii... I w dodatku zrzucenie na nie winy, że się lekają. Zadufanie Yeez ma formę niby/leczniczą: "mam prawo byc twarda... a inni niech sobie radzą, jak sie boją negowania to niech nie piszą. Może za rok będą w stanie mnie znieść. To nie mój problem". Zamist powiedzieć, postaram sie być łagodniejsza dla nich, to stwierdza, ze to ich problem. A ja po raz kolejny z cała stanowczością dodam... jesli ktoś podejmuje się pomocy, to bierze odpowiedzialność za swój wpływ na innych. Jesli ta odpowiedzialnośc przekracza czyjes możliwości rozumienia, to niech zajmie sie czymś mniej odpowiedzialnym. To co spotkalo te osoby jest strachem... i strachu nie pokonuje się następnym lękiem, który wywoła osoba niezorientowana w ich uczuciach. A taki niepokój wywołuje Yeez. A te osoby, o ktorych wspominalam sobie radzą z krzywidzicielem, radzą sobie bardzo dobrze, ale we własnym tempie... i na swój własny sposób, nie mniej jednak nie chcą sobie dokładac "krzywdziciela" w postaci kolejnej osoby, która wie lepiej, jak powinno wyglądac ich życie i ich praca nad soba. Bo one same to wiedzą doskonale. Do odwagi dojdą za jakis czas... i wtedy będą w stanie takie postawy jak Yezz omijać szerokim łukiem. Bo będzie im to lotto...co ona tam wypisuje. Póki co nie jest. I póki tu będę zaglądać, to będę bronić prawa tych osób do swobodnego i bezpiecznego wypowiadania sie na forum. Bo poczucie bezpieczeństwa to jest to, czego najbardziej w tej chwili potrzebują wszyscy, a niektóre osoby w sposób szczególny. 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goniąc kormorany 🖐️❤️ Po prostu startują z innej rzeczywistości tego KIM W ISTOCIE SĄ I póki tu będę zaglądać, to będę bronić prawa tych osób do swobodnego i bezpiecznego wypowiadania sie na forum. Bo poczucie bezpieczeństwa to jest to, czego najbardziej w tej chwili potrzebują wszyscy, a niektóre osoby w sposób szczególny. ❤️🌼❤️🌼❤️🌼❤️🌼❤️🌼❤️🌼❤️🌼❤️🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierna czytelniczko a wiesz nie pomyślałam nawet o tym , że przecież on też mógł dać mi buzi , a nawet nie zainicjował takiej sytułacji , po raz kolejny wdepnęłam w wielkie g..... a ja głupia zastanawiałam się czym go udobruchać po powrocie do domu .Myślałam , że już wyleczyłam się z chorych zachowań heh nigdy nie myślałam , że trafię na ten topik spowrotem ..... Buziaczki kochane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"pisze to co widze i czuje tak jak kazda tu osoba jestem tylko bardziej zdecydowana i reaguje na niescislosci, przeklamania oraz cos co uwazam ze zaszkodzi nie zamierzam siedziec cicho\" Yeez życie to nie matematyka :) nie jesteśmy robotami. A Twoje zdecydowanie czasem razi. W wielu wypadkach masz rację, ale nie we wszystkim i też tego nie widzisz (jak z dzieciństwem o czym ci już pisałam kiedyś) Dlaczego tylko to co ty wyliczysz jest równaniem prawdziwym? Czy ty przypadkiem nie jesteś naukowcem? Tak naukowcy czasem mają. Kłócą się, które miejsce po przecinku jest ważne :) A życie jest zupełnie gdzie indziej i czasem tak naprawdę (i w większości przypadków) drugie miejsce po przecinku wystarczy. Ja ostatnio zaokrąglam nawet do jedności i wszystko gra. Litości bo temat się zmieni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zona 31 - zostaw go, następny toksyk. Jakbym słyszała mojego męża. Też rozmowy nie trzymały się tematu. Co ma rozmowa do dawania buzi? Echhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa mnie też zakłuło to że Yeez od razu oceniła osoby które tu nie pisza na forum. Yeez moj mąż bardzo często mawiał "to nie mój problem" nawet jak zwracałam mu uwagę żeby nie puszczał tak głośno muzyki na działkach, bo niektórzy sąsiedzi są starsi i wolą ciszę i świergot ptaków od muzyki. Na co on "jak nie lubią muzyki to ich problem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie sprzyja budowaniu dobrych relacji z ludźmi i przyjaźni z nimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez - ty sama sobie to prawo odbierasz. Mało tego stosujesz projekcję... "A co najniebezpieczniejsze dla osób postronnych, posługujesz się agresywną terapią/formą wspierania, w międzyczasie dopiero poznając potrzeby osób potrzebujących. To nie poligon doświadczalny. Tu są żywi ludzie. Poznajesz swoje możliwości bycia potrzebną kosztem innych. Nie tędy droga. Oducz sie bycia potrzebną. Wtedy na luzie będziesz wspierać." Tu się z Ewą zgadzam! oducz się bycia potrzebną bo stajesz się wówczas toksyczna. Wyraźnie widać z wpisów, że Ewa do wszystkiego podchodzi na luzie a ty z nerwowością. Spytaj sama siebie dlaczego? Co tak naprawdę ci nie pasuje, znaczy że musisz to zmienić... ale w sobie Pozdrawiam PS poczytaj swój wpis ostatni do Ewy i skieruj go do siebie. Bo piszesz tam do siebie. Ja tak to widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sorry ... "pozbądź się poczucia konieczności bycia potrzebną" tak właściwie matematycznie powinno to brzmieć... to tak w razie niezrozumienia potocznego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dżonka
zaraz ide do trapeuty. Zobaczymy co powie. dzisiaj nowość słuchajcie. Mąż stwierdził, żebym sie nie martwiła tym co będzie jutro. jak nam nie wyjdzie to trudno. i co on może zrobić, tylko czekać czy mi przejdzie niechęc do iego czy nie. Wietrzę podstęp :) czy to obseja??? czy sie wyprowadzić??? ehhhhhhh naszczęscie mam dzisiaj lepszy dzień. Wczoraj prawie dostałam świra. To jak kolejk górska kurcze, zupełnie identycznie. Nawet tak samo mi niedobrze. On chyba naprawdę nic nie czaji. niby jest dobry bo niekrzyczy, nie wyzywa, nie bluźni. Ale co dalej??? co robić??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dżonka
znowu wraca do mnie strach. nie ufam mu, nie kocham go, nie toleruje jego obecności. Mozliwe jest, zeby przestać nagle kochac kogoś kto był dla mnie calym zyciem?? za kim poszło by się w ogień??? teraz nie dostrzegam w nim nic z tego mężczyzny którego pokochałam. I obwiniam się za to. Mam poczucie winy. czy mozna kogoś kogo sie TAK kochało nagle przestać kochać?? moze ze mną jest cos nie tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
YEEZ w momencie w którym próbujesz komuś pomoc to staje się Twoim problemem. Czy chcesz czy nie dobrowolnie go na siebie bierzesz.... Kiedy piszesz - jeśli mnie nie rozumiecie to już wasz problem, bądź ich problem... to się mylisz. Możesz tak czuć, ale nie możesz tak pisać. Nikt cię nie zmusza do tego byś dalej przekonywała. Nie chcesz nie musisz. Jednak pisząc w ten sposób jesteś odbierana jako zadufana w sobie osoba. Swoją postawą przekazujesz podświadomą treść w stylu jak to małe dzieci mówią \"jak nie to nie, bez łaski\" I to nie ma nic wspólnego z wiedzą jaką przekazujesz Styl pisania niestety odkrywa wnętrze człowieka nawet przed samym sobą. Ja u siebie zauważam mankamenty, choć chętnie bym posłuchała rady w stylu jak ja tobie podałam, bo pewnie jeszcze wszystkiego nie widzę ;) Przecież chcesz pomóc ludziom więc staje się to również twoim problemem bo wzięłaś go na siebie. Dlatego Ewa sugeruje ci inny sposób i dlatego ty uważasz że cię neguje. Ja uważam podobnie jak Ewa, że można patrzeć na świat z miłością. Nie zawsze mi się to udaje, ale sam fakt że próbuję czyni mnie z dnia na dzień silniejszą w tej dziedzinie ;) No i masz analizę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzonka - poczytaj siebie... skoro tak jest jak piszesz to zacznij działać w kierunku poprawy swej sytuacji. Zrób w końcu pierwszy krok ku sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Facet nie może być całym twoim życiem, ktoś kiedyś napisał że związki damsko-męskie nie mogą stać się celem życia. Po latach doświadczeń muszę przyznać mu racje. Bo gdy nie wychodzą (bo nie wszystko od nas zależy i nie jesteśmy w stanie kontrolować drugiej osoby) cały nasz świat pada w gruzach. Cel musi istnieć poza związkiem. Cel ściśle związany z nami samymi, na co na pewno mamy wpływ. Celem może być wychowanie dzieci, własne kształcenie się, zarobienie jakiś pieniędzy itp. Ale - muszę tego faceta, mieć musze z nim być bo... (tu wpisać odpowiednie słowa) a on musi mnie kochać tak i tak i muszę zrobić wszystko by tak było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×