Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość niezapominajki
Tam powinno być, że od pięciu lat tkwię w toksycznym związku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda24:)
ja 3 lata bylam z facetem ktory znecal sie nademna psychicznie i fizycznie...ma wyrok a ja do dnia dzisiejszego..mimo ze nie jestem z nim a z kims innym odczuwam skutki..balam sie ,nie poszlam na policje bo sie balam a sprawa ruszyla jak przy mojej rodzinie zaczal mnie bic,zemdlalam i zabralo mnie pogotowie.Skutek?? zlamany nos ,zebra...uszkodzenie nadgarstka i poronienie 5 tygodniowej ciazy..dziewczyny nie ma ze siekocha!!udezyl raz udezy i drugi meczy psychicznie??bedzie to robil."On"byl juz karany i zamiast dostawac smsy ze np kocha mnie czy cos czulego to dostawalam ...jak mnie zostawisz to cie zabije.dzis odsiaduje wyrok 2 lat..zostalo mu 5 msc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
niezapominajki Ja Twoją wypowiedź przeczytałam całą i myślę że dla innych też to nie będzie problem :-) Może Tobie się wydaję że Twoja historia jest inna ale uwierz my wszystkie byłyśmy lub dalej jesteśmy zakochane bez pamięci, nas partnerzy też omotali pozornym dbaniem i zabieganiem. Popatrz, jeszcze ze sobą nie mieszkacie a on już o wszystkim decyduje o całym Twoim życiu, piszesz że: /"Podczas kłotni wyzywa mnie od najgorszych, czasami poszturch*je, uderzy... Ale nie bije mocno, tak tylko, żebym się go bała i była posłuszna."/ A czy to tak naprawdę ma znaczenie czy bije mocno czy słabo, czy zostają ślady czy nie. Na ciele może nie zostają, ale na duszy na pewno. Już teraz potrafi podnieść na Ciebie rękę, co będzie jak zostaniesz jego żoną, wtedy uzna że jesteś jego własnością i może z Tobą robić co zechcę, wtedy pewnie się nie skończy na "nie mocnym biciu" Piszesz: /"Jak to piszę to czuję sie taka pogodzona ze swoim losem, bo nic nie jest w stanie go odmienić."/ TO NIE PRAWDA, twój los nie zmieni się sam ale TY jesteś w stanie go zmienić. Rozumiem że nikomu nie opowiadasz, my czujemy taki ogromny wstyd że pozwalamy komuś tak nas traktować, że lepiej dusić to w sobie niż ludzie a co najgorsza najbliżsi mieliby się dowiedzieć jakie poniżenia nas spotkały. Myślę że naszym największym błędem jest myślenie typu: to tak jakby siedziały w nim dwie osoby, jedna kochana, wspaniała, a druga okrutna do granic.... ja tez tak długo myślałam, przez co mogłam nienawidzić tą drugą osobę która mnie krzywdzi a kochać tą pierwszą. Ale prawda jest taka że to jedna i ta sama osoba. Oni są tak świetnymi manipulantami że wiedzą kiedy użyć odpowiednich metod żeby nas przywiązać, zastraszyć, omotać, zrobić pranie mózgu. Najciężej jest samej przed sobą przyznać że ma się problem, że nasze życie wcale nie wygląda i jeżeli nic z nim nie zrobimy nie będzie wyglądało tak jak sobie wymarzyłyśmy. Najtrudniej jest przyznać się samej przed sobą że te wszystkie wieloletnie starania o to żeby było lepiej były na nic, że to była walka z góry stracona. Ja sobie długo mówiłam, walczę, staram się już tak długo to jeszcze mogę to robić prze kolejne pół roku a nóż tym razem się uda, a potem kolejne pół roku... A tu zamiast być lepiej jest gorzej, już mi się usprawiedliwienia dla m skończyły... bo miał trudne dzieciństwo, bo ojciec jego tak samo matkę traktuje i on się naoglądał , bo matka całe życie nad nim skakała to on jest przyzwyczajony że kobieta=służąca, bo tyle stresów w życiu.... A do cholery ja to co, mnie się nic nie należy, mam siedzieć cichutko jak myszka pod miotłą, wszystko w sobie dusić, za wszystko winę przyjmować bo m sie zdenerwuje... ja też się potrafię zdenerwować, nie zgodzić, i mam do tego prawo. niezapominajki Dobrze że napisałaś, to już dużo, to znaczy że jednak dopuszczasz do siebie myśl że to co się ze strony m spotyka jest niedobre. Piszesz że jakbyś powiedziała mamie to ona by Ci pomogła, może warto, ale najpierw Ty sama musisz być pewna czego chcesz. Ja jak poszłam ze strasznym płaczem do rodziców, oni od razu wzięli się za wyciąganie mnie z tego, od razu psycholog, rozmowy na siłę.... ale mój m mi w głowie poprzewracał że rodzice mną manipulują, że zamiast być dorosłą kobietą ja pozwalam rodzicom rządzić moim życiem, wyśmiewał się, nabuntował mnie na nich no i proszę ja z tego buntu wyszłam za niego za mąż. Teraz muszę walkę o wolność od nowa zaczynać. Jak czujesz że na razie nie masz siły na większe działania to chociaż pisz tu i czytaj, to pomaga w zmianie nastawienia i sposobu myślenia. Ściskam CIę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezapominajki
Boże, dziękuje bardzo, że odpisałaś... Tak bardzo tego potrzebowałam. Wiesz jak czytałam to wszystko, co mi napisałaś to aż się popłakałam. Jestem taka młoda, a straciłam całkowitą ochotę do życia. Nie mam przyjaciół, tylko jego. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Tak bardzo wstydzę się tego, że dałam sobie wejść na głowę. Nie mogę zrozumieć jak mogłam być taka głupia, chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. Już teraz wiem, że straciłam najlepsze lata swojej młodości. Kiedy koleżanki korzystają z życia: spotykają się, rozmawiają, rozwijają swoje pasje... Ja siedzę całe dnie w domu, bo bez niego nie mogę wychodzić. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
niezapominajki Najlepsze lata jeszcze przed Tobą! ja mam 27 a też myślę że najlepsze jeszcze przede mną ;-) Tylko trzeba się zdobyć na odwagę i przejść piekło rozstania bo polubownie pewnie Cię w spokoju nie zostawi. Ja też miałam taki stan, że tylko leżałam i płakałam i czułam że nie jestem w stanie nic zrobić, i ta przerażająca myśl że mogłoby go w moim życiu nie być. A teraz mam myśli jakie to moje życie mogły (i będzie- trzymam za siebie kciuki) być bez niego cudowne. Najgorzej jak nie masz jak odetchnąć, jak każda sekunda jest nim wypełniona, wtedy wydaje Ci się że nic poza nim nie ma. Mi klapki z oczu spadły dopiero jak spędziłam w Polsce ponad miesiąc bez niego (on nie mógł jechać bo praca) życie było takie piękne, ciągle spotykałam się ze znajomymi, rodziną, śmiałam się, czułam się taka wolna, wcale nie chciało mi się otwierać internetu żeby z nim rozmawiać, zero tęsknoty, a potem wróciłam do niego i znów się pogrążyłam w tyn g*wnie. A może masz możliwość zrobić sobie od niego wakacje, może wyjechać gdzieś na parę dni na przykład z mamą, przecież z mamą powinien CIę puścić, bo rozumiem z koleżankami to nie byłoby mowy. Taki wyjazd przypomniałby Ci że życie może być piękne, że o wiele fajniej jest się nie bać ciągle, nie zastanawiać czy mu się spodoba to co powiesz/zrobisz/założysz czy może znów będzie niezadowolony. Rozejrzyj się idąc ulicą, tylu przystojniaków w koło, a Ty masz tylko jedno życie, każdej chwili szkoda , każdej w której się nie uśmiechasz, nie czujesz się szczęśliwa. Wiem że trudno jest zakończyć, ja też wiele razy próbowałam, nie udało się. Trzeba sobie tak to wszystko obmyślić żeby się móc odciąć całkowicie, bo jak będziesz miała z nim jakiś kontakt to CIę znów zmanipuluje. Ja pamiętam jak za pierwszym razem próbowałam się rozstać. Pojechałam do rodziców a on cały dzień wydzwaniał, pół dnia spędził w samochodzie, jak mówiłam że go nie chcę to zawracał i płakał, błagał, przepraszał, - to ja że w takim razie niech przyjedzie i spróbujemy znów- to on zawracał i mówił "to k*rwo pier*lona teraz ci pokażę, jesteś skończona, odpowiesz za to co mi zrobiłaś- to ja że nie chcę z nim być- a on zawracał i płakał, błagał, przepraszał.... i tak w kółko... pod koniec dnia byłam już taka wykończona że miałam już tego dość że wsiadłam z nim do tego samochodu i pojechałam bo już i wstyd mi było przed moją rodziną że ich w to wciągnęłam i muszą to oglądać i sami piekło przeżywać patrząc co się ze mną dzieje, ja już chciałam świętego spokoju.... a jak widać do dziś świętego spokoju nie mam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
MAJU Czytam co napisalas i lzy mi naplywaja do oczu,czytam czytam...chlone,jestem Ci wdzieczna i wzrusza mnie bardzo,ze nie znasz mnie,a poswiecilas czas,zeby mi to wszystko wytlumaczyc...dziekuje,musze to przemyslec,przed spaniem,na spokojnie,a najlepiej wynotowac pewne fragmenty i do nich wracac. SILNA KOBIETO. Jak Ty to zrobilas,ze juz nie kochasz swego m.?Bo jak o nim piszesz,to czuje,ze go nie kochasz,a ja jak Maja slusznie zauwazyla ciagle cos czuje(co jest absurdalne i chore) do niego,SYNDROM SZTOKHOLMSKI chyba,ofiara przywiazuje sie do oprawcy,to okropne.Napisz ,prosze,krok po kroku jak uwolnilas glowe z tej niby milosci... Ta sytuacja wyniszcza rowniez fizycznie,zyjac w ciaglym stresie zaczelam wazyc 55 kg,przy 175 cm wzrostu,dopiero niedawno zauwazylam jak mi portki zaczely spadac z tylka.... Do jutra,Kochane moje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
BuszujacaWzbozu :-D Dobranoc kochana i dobranoc wszystkim ,miłych spokojnych snów :-D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maju jesteś bardzo empatyczną, wrażliwą dziewczyną. Jesteś wyjątkowa. Pytasz o mnie. Ja jestem na dobrej drodze. Cieszy mnie każdy malutki kroczek, który zrobiłam w swoim zdrowieniu. Cieszą mnie moje postanowienia. Cieszą plany. Cieszę się, że jestem po prostu. Jeszcze 2-3 miesiące temu szukałam w internecie sposobu, jak najłatwiej popełnić samobójstwo więc nastąpił u mnie przełom. Moim marzeniem jest utrzymać constans, ale wiem, że to wymaga ciężkiej pracy i czasu. I z tego też się cieszę, że wiem:) Moje relacje z m. nie rokują najlepiej. Ale na tym etapie swojego rozwoju nic nie wyrokuję, ponieważ obiecałam sobie podejmować najważniejsze decyzje dotyczące mojej rodziny, kiedy będę stabilna emocjonalnie. Cała w tym moja zasługa, że udało mi się w kilka dni postawić solidne granice, które m. uznał i nie przekracza. Dzięki temu sytuacja jest wolna od złych emocji. To pozwala żyć i planować. Ja już m. nie kocham. Obojętność to nieznany mi dotąd stan, trochę dziwnie się z tym czuję, jakbym coś brała. Mam nadzieję, że dowiem się więcej na terapii DDA. Pozdrawiam Cię mocno:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
BuszujacaWzbozu Masz rację, nie kocham. Nie tak od razu mi przeszło. Myślę że mój "kielich goryczy" się przepełnił. Jak dostałam po raz czwarty po twarzy i usłyszałam, że on przepraszać nie będzie bo jestem jego własnością, dostałam bo zasłużyłam i żebym się cieszyła że nie mocno bo by mi mógł tak przy*ierdolić że bym się nie podniosła, a jak będzie miał ochotę to dostanę znów- oprzytomniałam, wiesz ja z nim nawet jak na spokojnie po czasie o tym rozmawiam to on się tylko śmieje i zero skruchy, że to nic takiego, że ja przesadzam. Najpierw bałam sie pomyśleć nawet że go nie kocham, ale powolutku, najpierw nieśmiało.... a teraz siedzę z nim patrzę się na niego i sobie myślę- nie kocham cie, zostawię cię, rozwiodę się z tobą- i sie do siebie uśmiecham, myślę że jest taki żałosny, jak ze zdziwieniem stwierdza czemu się do niego nie przytulam, nie okazuję uczuć... Nachodziły mnie i nachodzą jeszcze myśli jak ja tak mogę myśleć o zranieniu biedaka, przecież on tak będzie cierpiał- wtedy sobie przypominam jak dwa miesiące siedziałam całymi dniami w zimnym mieszkaniu. M wstawał rano do pracy, nagrzewał sobie, potem ostentacyjnie wyłączał korki od ogrzewania i włączał je dopiero wieczorom jak wracał. Ja miałam przykazane że nie wolno mi mieszkania nagrzewać bo dla mnie sie nie opłaca a jak on zobaczy że rachunek przyszedł wysoki to się policzymy. Mówiłam że w takim razie ja za ten rachunek zapłacę, ale takie rozwiązanie tez mu nie odpowiadało, nie ma sensu mieszkania dla mnie nagrzewać i koniec.... Siedziałam w rajstopach, getrach, spodniach, 3 parach skarpet, 5 bluzkach, czapce, owinięta kocem ze zgrabiałymi od zimna palcami, ze Łzami w oczach i z poczuciem totalnego upodlenia. Jestem strasznym zmarzluchem, i przeraża mnie że każdej kolejnej zimy byłoby tak samo. On ma pieniądze, to nie tak że jakby rachunek za ogrzewanie był wysoki to nie byłoby za co jedzenia kupić- to bym zrozumiała, on po protu jest samolubnym chamem czerpiącym satysfakcję z upokarzania mnie. Jak najczęściej przypominaj sobie wszystkie krzywdy które cię spotkały z jego strony, tylko nie z poczuciem smutku i żalu, jak on mógł to zrobić, tylko z coraz bardziej narastającą złością. A jak Cię najdzie fala "miłości" to miej taką jedną rzecz jak ja mam z tym ogrzewaniem i zagłuszaj tą "miłość" krzywdą jaką doznałaś, a z czasem ją zabijesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadza się - silna kobieta ma rację. Z takiego układu (bo to nie związek) kobietę może wyciągnąć przede wszystkim wściekłość. Taka zimna, jednostajna, ciągła wściekłość, z której potrafi wypłynąc poczucie własnej wartości. A druga sprawa, to - ilekroc cokolwiek się usłyszy, przymierzyc tę uwage do tego, co ja powiedzieł. On ci mówi, że jesteś smieciem? Zstanów się, kim jest facet, zdolny powiedziec drugiemu czlowiekowi (kobiecie, matce swoich dzieci), że jest smieciem. On ci mówi, ze jesteś taka czy owaka - zastanow się, któ naprawde tu jest taki czy owaki. No i jak najszyciej - sensowna grupa wsparcia oraz pranie mózgu. Bo babeczka która utkneła na dłużej w takim układzie, to ma przeprany mózg... - i musi go sobie właściwie odeprać (tak żeby kolory nie poznikały).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezapominajki.. jesteś taka młodziutka. Jeszcze nie czas bać się samotności. Wiedz już teraz, że z samotnością trzeba się oswajać, trzeba ją polubić, trzeba polubić być ze sobą sam na sam. W przeciwnym wypadku ten czy inny partner wykorzysta potrzebę Twojego bezgranicznego oddania, Twojej utraty tożsamości. Potrzebne Ci wsparcie psychologiczne i solidne poparcie w bliskich, w mamie, z którą łączy Cię dobry kontakt. W innym wypadku, to nawet jeśli rzucisz obecnego partnera będziesz przyciągać i podświadomie szukać skomplikowanego, emocjonalnie niedostępnego a przez to pozornie wyjątkowego partnera. Będziesz szukała siebie w ich odbiciach. Będziesz szukała emocji, które nazywasz teraz miłością. Teraz będę dosadna i przedstawię Ci prawdopodobny scenariusz Twojego życia z nim. Wkrótce wyjdziesz za niego, będziesz miała z nim dzieci. Prawdopodobne, że nie będziesz mogła pójść do pracy, bo on stwierdzi, że tam nie będzie mógł Cię kontrolować. Będziesz od niego uzależniona nie tylko emocjonalnie ale i finansowo. Będziesz rozliczać się z każdej wydanej na siebie złotówki(poczytaj wątek Buszującej), będziesz musiała przepraszać, że żyjesz, bedziesz słyszała, że jesteś głupia i do niczego się nie nadajesz (bo przecież nie pracujesz), będziesz musiała prosić o kilka złotych na zabawkę dla dziecka.. To jest soft-scenariusz na pierwsze lata.. Potem będzie tylko gorzej. Spojrzy na Ciebie sąsiad z bloku i dostaniesz w twarz. Spóźnisz się ze spaceru z dzieckiem dostaniesz kopniaka. Ale Ty zatuszujesz wszystko mocnym fluidem, jak teraz przyklejasz swój sztuczny uśmiech, bo przecież on jutro przyniesie Ci bukiet kwiatów i powie Ci, że jesteś WYBRANA i on kocha Cię ponad wszystko i dlatego tak się o Ciebie TROSZCZY. Twoje dziecko będzie świadkiem przemocy, będzie płakać, że mamusi dzieje się krzywda, kiedy troszkę podrośnie, będzie zastawiać Cię swoim ciałkiem i emocjonalnie stanie się dorosłym człowiekiem. Być może samo na sobie doświadczy przemocy fizycznej ojca, bo będzie: niegrzeczne, nieposłuszne, za długo sikać w pampersy, za mało sprzatać zabawki itd. Ale tatuś powie, że to dla jego dobra, bo je tak wyjątkowo mocno kocha i dzięki temu wyrośnie na porządnego człowieka. W nagrodę dostanie od taty misia. Jestem dla Ciebie okrutna ale tylko na tyle, żebyś więcej nie myślała: "Ja go kocham". Pokochaj siebie, zadzwoń jak najszybciej do mamy, wypłacz się ile trzeba i wyrzuć w cholerę tego psychopatę ze swojego życia! Malutka, jesteśmy tu z Tobą:) Uwierz mi, że nie warto robić z siebie męczennicy. Fajnie, że tu napisałaś. A jeszcze fajniej, kiedy efektywnie skorzystasz z którejkolwiek porady, bo dziewczyny fantastycznie Ci tu radzą. Ściskam Cię mocno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Silna Kobieto Niestety nie mam możliwości zrobienia sobie wakacji od niego, bo ja nawet nie mogę wyjść z domu. Z NIKIM. Ani z koleżanką, ani z mamą, tylko z NIM. Jak już jest to konieczne, to muszę ze szczegółami opowiedzieć co się działo, kogo spotkałam itd. Kiedy idę z mamą na zakupy, on zawsze idzie z nami. I tym tylko sobie kolejne plusyzbiera, bo przecież jest taki pomocny... Tylko, że nikt nie wie, że robi to tylko po to, by być przy mnie i kontrolować mnie. Paulino36 Wiele razy wyobrażałam sobie naszą przyszłość i szczerze powiedziawszy to taki scenariusz też brałam pod uwagę. Nie chcę takiego życia! Ale nie potrafię tego zmienić. Jestem na to za słaba. Dzisiaj mu zasugerowałam, że nie chcę z nim być... Chyba zobaczył, że nie żartuję, ale i tak jestem pewna, że nie odejdzie. Walnął pięścią w ścianę, cała ręka zakrwawiona. Mówi, że nie chce żyć. Wiem, że on byłby zdolny sobie coś zrobić. Krążył dwie godziny dookoła mojego domu. Napisałam mu, żeby poszedł. O dziwo, posłuchał się. Ale ja mam takie cholerne wyrzuty sumienia, że go tak ranię, że jest przeze mnie smutny. Nie potrafię się znieczulić. Serce mi pęka i mam ochotę mu napisać, że go przepraszam. :( Żeby tylko było "dobrze".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Śilna kobieta
niezapominajki To on Ciebie rani!!!!!!! Wytrwaj w swoim postanowieniu! Powiedziałaś że nie chcesz z nim być, poszedł sobie, a teraz nie daj sie złapać łzy, przepraszania, obiecywania, czy groźby że on sobie coś zrobi, bądź dzielna i silna, opowiedz bliskim jaki jest na prawdę, jak bardzo Cię krzywdził i zastraszał. To Ty tu potrzebujesz pomocy nie on. Trzymam za Ciebie kciuki, przed Tobą długa walka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny... po paru godzin czytania tego topiku (udzielałam się wcześniej w innym temacie na kafe), czuje jakby wyrosły mi skrzydła.Jakbym zrobiła wielki krok naprzód. Były ranił mnie i upokarzał na każdym kroku ,jeszcze długo po tym jak zdołałam zebrać w sobie resztkę sił by odejść. Obwiniałam się, wmawiałam sobie że on przecież kocha,a jakże! był zazdrosny,spędzał ze mną każdą chwilę,MÓWIŁ że jestem jedyna a potrafił parę sekund później wyrzygać mi że jestem śmieciem.nie wytrzymałam z tym natłokiem myśli,z tym poczuciem że tyle krzywdy mi wyrządzał,z tym ublizaniem,szarpaniem,jego obietnicami poprawy,kontrolą,publicznym ośmieszaniem. Wymagało to dużo siły by się postawić. Wychodzę z tego,czasem się śmieję z tego jak potrafiłam się zachowywać.mam jego kontakt na gadu z imieniem zmienionym na "zakompleksiony chuj :) !" i patrzę czasem na jego opisy by pośmiać się ze swojego zaślepienia i przyznać sobie w duchu rację "świetnie zrobiłaś dziewczyno!" :))) czuję się bardzo samotna i przez to mi trochę ciężej sobie radzić,ale już nie płaczę gdy ex próbuje mi czymś dokopać,upodlić mnie. nie czuję na razie (i obym nie poczuła) chęci odezwania się, czekam aż całkiem zapomnę. Tymczasem,myślę tylko o sobie :) straciłam za dużo nerwów, najlepsze lata upłynęły mi na czymś co chciałabym teraz wymazać z pamięci. Będzie dobrze ;D Dziewczyny! jesteście boskie! :**** Trzymam za nas wszystkie kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezapominajki......ja też przeczytałam całą Twoją historię.........nie zależnie od tego co on zrobi nie zapominaj o tym że on robi wszystko by Ciebie zastraszyć.....byś ustąpiła,proszę nie ustępuj,Dziewczyny dobrze piszą, posłuchaj Ich. Ten człowiek jest CHORY!!!!!!!!!!!!!! To Tobie potrzebna jest pomoc,to Ty jesteś zmartretowana nie on!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko ja wiem, że on na chwilę poszedł. Wiem, że po pracy przyjedzie od razu pod szkołę. Będzie godzinami stał pod moim oknem. On jest zdolny do wszystkiego, a ja wiem, że ulegnę. Zawsze ulegam. Boję się, że jeżeli naprawdę doszłoby do rozstania, nikt nie uwierzyłby mi w to co on mi robił. Wszystko obróciłoby się przeciwko mnie. Najgorsze jest to, że mam okropne wyrzuty sumienia, że go tak ranię. Bo on w ostatnim czasie dużo cierpiał. 1,5 miesiąca temu umarł mu tata. Najwspanialszy człowiek na świecie, odszedł z dnia na dzień. On strasznie to przeżył, a ja cały czas byłam przy nim. Pocieszałam, bo sama dobrze wiem jak to jest stracić tatę. Mój umarł pięć lat temu... I właśnie po śmierci mojego taty poznałam jego. On chyba wykorzystał to, że byłam taka słaba, spragniona milości. I pewnie dlatego przystawałam na jego warunki. Myślałam, że on robi to z miłości, że się mną zaopiekuje... Dopiero po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że to nie jest normalne. Wracając do jego taty... Był naprawdę jednym z najlepszych ludzi, jakich poznałam. Nigdy nie podniósł na nikogo głosu, a tym bardziej ręki... Był pomocny, kochany i po prostu był dobrym człowiekiem. Był idealnym mężem i ojcem. Więc powiedzcie mi do cholery, skąd on wziął takie wzorce? W domu nie miał patologii, miał szczęśliwe dzieciństwo, nikt nie pił w jego rodzinie, po prostu normalny, ciepły dom. Jego rodzice bardzo się kochali... Myślałam, że po takiej tragedii się zmieni, zobaczy, że życie jest takie kruche i nie warto marnować go na cierpienie... To on stwierdził, że jak mogę taka być, że wykorzystuję śmierć jego taty, by osiągnąć własne korzyści... Teraz mam wyrzuty sumienia, że jak go zostawię, to wszyscy powiedzą, że jak ja mogę być taka okrutna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezapominajki.. bierzesz taki czarny scenariusz pod uwagę a mimo to zastanawiasz się, czy dalej z nim być??? To chyba jesteś samobójczynią! Prawdopodobnie najtrudniejsza i najbardziej tragiczna historia z tego forum tak się nie zaczynała! Skończ z nim i ani sekundy nie zastanawiaj się czy masz siłę czy nie, czy Cię puści czy nie, czy pozwoli czy nie, czy on da radę czy nie. Straciłaś w tym wszystkim zdrowy rozsądek, więc mówię Ci jako dwa razy starsza koleżanka: idź do mamy, do jakiejkolwiek koleżanki, porozmawiaj szczerze, opowiedz ale tylko prawdę bez upiększania, bez koloryzowania i spytaj czy to normalne i czy powinnaś odejść. Czy Wy mieszkacie razem, że on całkowitą przejął kontrolę nad Twoim życiem? Wynajmujecie mieszkanie, czy gdzieś w akademiku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezapominajki mój poprzedni wpis dotyczy Twojego wcześniejszego postu. Co do bieżącej sytuacji. To teraz jest nieważne, jaka była sytuacja w jego rodzinie, czy byli patologiczni czy nie. Bo to może być tak jak z Tobą i z nim: nikt dookoła nie będzie Was odbierał jako nieudany związek ponieważ się maskujecie. Ważne jest to, żebyś sobie uświadomiła, że jesteś OFIARĄ a on jest Twoim KATEM. To oznacza, że czujesz się winna, mimo, że to tak realnie nie Twoja wina. Będzie Ci tego brakowało, bo się przyzwyczaiłaś. To uzależnienie - i jak każda skrajność prowadzi donikąd. Im wcześniej odstawisz narkotyk, tym lepiej dla Twojego organizmu. Nie martw się o niego. Nic sobie nie zrobi. Będzie Cię tylko szantażował emocjonalnie, kiedy zobaczy, że nic nie może zrobić. Będzie sie wściekał, bo zabierzesz alkoholikowi alkohol.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Niezapominajki (...)Wracając do jego taty... Był naprawdę jednym z najlepszych ludzi, jakich poznałam. Nigdy nie podniósł na nikogo głosu, a tym bardziej ręki... Był pomocny, kochany i po prostu był dobrym człowiekiem. Był idealnym mężem i ojcem. Więc powiedzcie mi do cholery, skąd on wziął takie wzorce? W domu nie miał patologii, miał szczęśliwe dzieciństwo, nikt nie pił w jego rodzinie, po prostu normalny, ciepły dom. Jego rodzice bardzo się kochali...(...)" Twoj zwiazek wszyscy tez spostrzegają jako wspaniały. Tylko Ty wiesz jaka jest prawda. Niezapominajki, nie mozesz z tym problemem zostawac sama. Jezeli jest Ci trudno porozmawiac z mamą to wydrukuj to co tutaj opisalas i daj jej do przeczytania. Nie wstydz sie, to nie twoja wina, ze skierowalas uczucia na chorego czlowieka. Potrzebna Ci szybko porada specjalisty, najlepiej psychologa ktory zajmuje sie ofiarami przemocy. Mozesz zadzwonic na niebieska linie. jestes bardzo mlodziudka i radzilabym Ci jak najszybciej zakonczyc ten toksyczny zwiazek. Nic z tego dobrego nie bedzie. Cale zycie nie bedziesz miala zadnych znajomych? Nie bedziesz mogla nigdzie wychodzic? Nawet po cukier do sklepu? Ulegasz, bo boisz sie jego agresji. Chodzisz na palcach. Ile tak wytrzymasz? Przerwij to swoje milczenie, od tego trzeba zaczac. NIE WSTYDZ SIE !!! Chorobliwa zazdrosc moze prowadzic do tragedii, wiec musisz miec wsparcie w innych osobach, nawet ze wzgledu na swoje bezpieczenstwo. pozdrawiam Cie i zycze Ci duzo sily i trafnych decyzji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pojednanie z samym sobą to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać się ze sobą ❤️:-) to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie, w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować nową teraźniejszość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
Czesc Dziewczyny. Witam w piekny poranek. Dziewczyny,mialo byc optymistycznie...a jest tak ciezko. Dzis rano wstalam w dobrym nastroju,przygotowalam sniadanie i znowu on wrocil z pracy,najpierw wytknal mi cos w wygladzie,bylam twarda,nie dalam sie sprowokowac,potem zaczelismy rozmawiac o Prezydencie,wypadku i ja sie osmielilam miec inne zdanie niz on,byl ordynarny,chamski,zmieszal mnie z blotem przy dziecku....a potem jak bylam w kuchni,to jeszcze dowalil,ze w seksie umiem tylko lezec jak kloda...Boze...ani w tym juz nie ma uczucia,ani zaufania ani oddania,czego ja sie jeszcze trzymam,dlaczego to tak boli?Dlaczego znowu czuje sie smieciem?Dlaczego czuje sie winna?I dlaczego boli serce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszujaca.... tyle Twoj mąż moze Cie skrzwywdzic na ile Ty mu pozwolisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
AGAAAAA.. Agus,ja to wszystko wiem,rozumiem...zdaje sobie sprawe itd.tylko nie potrafie sobie poradzic ze swoimi emocjami,z tym co czuje w srodku...Aga, moze jestem nudna,bo sie powtarzam,ale ja nie ukrywam,ze mam chora glowe od tego wszystkiego...3 a wlasciwie prawie 4 lata tylko z nim,kilkugodzinne rozmowy telefoniczne,odciecie od swiata,zakazal mi kontaktu z matka,sprawil,ze nie mam znajomych, ani internetu w domu,ani telewizji,jak jakas pieprzona sekta,ktora mi zlasowala mozg... A najgorsze jest,ze jestem rozchwiana emocjonalnie do granic wytrzrymalosci,jak Was czytam,rozumiem,wiem co robic...ciagle wiem,ale mam okropne wahania nastrojow,momenty,kiedy czuje,ze musze natychmiast do niego zadzwonic i go blagac,zeby mnie kochal...Aga,zdaje sobie sprawe ze swojej zalosnosci....i modle sie o kogosc,zeby tu sie pojawil,kopnal mnie w d..e i kazal sie natychmiast spakowac....i wyjsc z tego domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot13
silna kobieto- jesteś wyjątkowa. ciężko jest zostawić w cholerę człowieka który od siebie uzależnił ale zrób to! każdy dzien jest ważny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca Kochana.. masz prawo do wahań i do pytań: dlaczego, dlaczego?? Może gdybyś żyła tutaj a nie na obczyźnie to przyjechałby ktoś po Ciebie i Cię wybawił fizycznie z tej opresji. Ale jesteś sama i już wiesz, że nikt nie przyjedzie. Już wiesz, że uda Ci się tyle ile sama będziesz sobie w stanie pomóc. Już to wiesz, prawda? To co Cię teraz może przerażać, to kolejne zadania do wykonania; szukanie mieszkania, obawa że sobie nie poradzisz w pojedynkę itd. Najlepiej napisz sobie na maila co masz robić. Jeden krok - jeden mail. Np. dziś: środa, czwartek - szukam mieszkania, moje działania: rozpuszczam wici po znajomych w pracy, mówię znajomemu, szukam w gazecie, szukam w internecie. Nie cofaj się. Samo się nie zmieni. Będziesz czuła się podle, aż do momentu kiedy go nie opuścisz. Wiesz o tym już? To jest kluczowe, żeby iść dalej. Będziesz tu się żalić, pisać każdego dnia co Ci powiedział, jak Cię poniżył, ile przepłakałaś, ile wnosi ograniczeń do Twojego życia AŻ DO DNIA, w którym odważnie spojrzysz sobie w twarz i powiesz: DOŚĆ!!! JA Bxxxxx ODCHODZĘ! TO NIE JEST MOJE ŻYCIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buszująca ty pragniesz milosci jak powietrza, żyjesz WYOBRAZENIEM, ZE ON CI DA TAKA MILOSC O JAKA CI CHODZ. Ale rzeczywistosc w jakiej żyjesz i jakiej doswiadczasz PRZECZY TEMU.dostajesz zle toksyczne raniace slowa od niego. Stoisz w tym domu bo nie dopuszczasz do siebie swiadomosci. zamien bezradnosc w zlosc i dzialaj akceptacja tego ze cie krzywdzi wywola zlosc bo nikt nie godzi sie na krzywde ale musisz to nazwac musisz sie zbuntowac, musisz uwierzyc ze jestes warta szacunku, troski, czulosci i prawdziwej milosc. uwierz ze jestes tego warta a sila do odejscia zacznie wzrastac pozdrwiam cieplo wszystkich 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ,ze jesteście
Buszującą ,ja mam podobna sytuację ,tyle,że w Polsce ,ten strach przed tym jak sobie poradzę blokował, mnie przez lata ,teraz też się boję każdego dnia ,odpowiadam nie tylko za siebie ,ale ten strach jest juz na moich warunkach rozumiesz? Nawet tam za granica jak bedziesz zalatwiac jakies mieszkanie ,pracę,to pomimo tego ,że najprawdopodobniej bedziesz się bała przyszłości ,to nie bedzie strach spowodowany jego zachowaniem ,emocjami ,i tym co ci powie.Uciekac musisz jak najszybciej bo to co Cię wypełnia to jest on ,w srodku masz jego słówa ,jego agresję ,jego ocene ciebie.Tylko nie ma miejsca na Ciebie twoje pragnienia ,talenty ,pasję .I dopóki cie to bedzie wypelniac nie znajdziesz siły na walkę,bedziesz kręcic sie jak marionetka na sznurku zaleznie od tego jaki nastrój ma pan i władca.A co do miłości ,czy to jest miłośc to co on ci daję?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BuszujacaWzbozu
PAULINA 36. Tesknilam za Toba... Kochana,to jest tak,ze 80% mojej duszy wie,ze nic z tego nie bedzie,ze bedzie jeszcze gorzej,i ze przede mna tylko kolejne przewyte soboty i niedziele,klotnie,ponizanie i brak spokoju,ale 20%,czyli ta mala Buszujaca,corka alkoholika, ona chce sie tulic,byc glaskana,byc cudowna zona i matka....ona blaga o milosc i to ona przypomina sobie jak na poczatku tego zwiazku bylo cudownie...i ona nie moze zrozumiec,ze juz nie z nim....Ciezko sie skupic na czymkolwiek po takich porankach.... Sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×