Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Arista

SZUKAM KOLEZANKI, KTORA TEZ SIE STARA O DZIDZIE !

Polecane posty

Dzisiaj, jakie jajca.... Miałam egzamin z matematyki... Z czego jestem tępa... Egzamoin trwał 1,5 godziny, a po 30 minutach ja już wszytsko zrobiłam :D więc kręcę się na krześle, no to przyjebany Pan Doktor, powiedział, ze jak skończyłam to moge już oddać... Poszłam do niego oddałam... A ten do mnei z tekstem, ze chociaż ja jedna ze wszystkich potrafię... Kazął mi przyznac, ze proste było itd.. Więc wdałam się z nim w naukowa gadkę... Kazał poczęstowac się ciastkiem :D:D:D Był pełen zachwytu nade mną:) Gorzej bedzie jak zacznie sprawdzac... A jeszcze 2 semestr mam z nim. Jaka siaaaaraaaa :)) No ale co, chociaż przez chwilę, mogłam udać matematycznego geniusza:) 17:52:25 na dodatek poźniej zaczęłam patrzeć co ja tam narobiłam, więc 1,5 zadania na 100 % mam źle.... A zadań było 4 Może z reszty chociaż na zaliczenie się nazbiera:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nienawidzę SOCJOLOGII... ja jestem od deficytów budżetowych a nie od rozwarstwień społecznych według Marksa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hehe, Czarna- widzę, że przygody z nauką masz niezłe:D Ja teraz siedzę nad metodami i technikami badań pedagogicznych...:P Pomiar, problemy i hipotezy badawcze oraz błędy w metodach badawczych- oto moje wszystkie zagadnienia do egzaminu. Mało. Ale nauczyć się trzeba, a się nie chce:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czarna - widzę, że u Ciebie podobnie jak u mnie ja też jestem bardziej od "finansów" i konkretów niż takiego lania wody, nie lubiłam np filozofii w ogóle ten przedmiot na kierunku ekonomicznym wydawał się jakąś pomyłką, ale to mam już za sobą. Też walczę z sesją i jeszcze pisanie pracy do tego, a mała kopie i kopie ;) Buziole dla Was 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Everlast kochana a co Ty dokładnie studiujesz?? Jaki kierunek?? MoniuKat mam do Cie bie prośbę, czy mogłabys jeszcze raz podać mi adres swojego bloga??? Ponieważ napisałaś tam piękne słowa, a ja nie moge sobie przypomniec jak to odpowiednia brzmiało.... Nie pamiętam na której stronie to bylo na naszym forum, szukałam trochę, ale nie moge znależć, a strona po stronie nie będę lecieć:) Zrozumiem, jesli poraz drugi nie bedziesz chciała podac linka :) Całuję WasL:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monia chyba usunęła bloga :(.. No nic trudno... A tak poza tym, mogłybyście tu zajrzeć, a nie ja prowadzę monolog... Same ciężarne na forum sa, a tylko sobotni wieczór wybije, to już nikogo nie ma :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZarna, nie usunęłam i nie mam zwyczajnie weny do pisania. Czytam Was cały czas. Po tym jak mała dziś zrzuciła na siebie karnisz bałam sie ja zostawiać samą w pokoiku, wiec nie włączałam wcześniej laptopa. Egzamin z matmy na pewno zdałaś, nie przejmuj się 1 zadaniem- nie mysl o tym, zdawaj kolejne i byle do przodu, Co do bloga, to dawno tak nie wchodziłam, nie mogę go edytować, wiec moze mi go usunęli, jak go nie znajdę to poszukam, moze mam go gdzieś na dsku, tzn treść.... Poszukam, buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
AMOR VINCIT OMNIA… Kto nie ma ochoty tego czytać, to niech przewinie dalej, kto jednak chciałby poznać historię maleńkiego kawałka mojego życia, to zapraszam... MOJA SAGA CZ I: W 3 czerwca 2003 roku, był strajk komunikacji miejskiej w aglomeracji Katowickiej... Miałam w tym dniu oddać swoja pracę licencjacką na ręce promotora... W tym samym dniu miałam wycinanego włókniaczka pod prawą pachą- szew był po prostu majsterstick..., A wieczorem miałam się spotkać na ognisku z moim byłym, nazwę go "A."...i jego przyjaciółmi- cel- oblewanie obrony magisterium kolegi "A." Przyjechałam po zabiegu jakimś prywatnym przewozem do "A." do domu i wybieraliśmy się na ognisko... Nie mogłam patrzeć, w jakim tempie prasował koszulę, więc kazałam mu się szykować, a sama skończyłam prasowanie... Poszłam do łazienki, żeby ubrał koszulę a on...pali... czyli "cygaret pauze"- ale sie wkur.... Nie będę brzydko mówić, bo miałam ciężki dzień, powinnam oszczędzać rękę, ze względu na szew, a on sobie pali... Wychodząc na ognisko powiedziałam tak: "Kochanie, obiecajmy sobie, że w ten wieczór będzie miło i się nie pokłócimy!!!" Oczywiście obiecaliśmy sobie... Towarzystwo "A." jest bardzo rozrywkowe, więc alkohol lał się strumieniami... "A." To bardzo apodyktyczny człowiek, do tego strasznie zazdrosny (tak go mama wychowała, że o wszystko musiał rywalizować z bratem, nawet o miłość mamy), zaborczy, do tego, jak później się przekonałam schizofrenik... Wystarczyło pobudzenie przez jakiś alkohol, kawę, kolę itp., to zaczynał szaleć... Kolę pił hektolitrami, podobnie alkohol... Oczywiście kochałam go na zabój- bo wiecie dziewczyna wychowana w śląskiej rodzinie, z tradycjami- jak to może być, żeby facet nie mógł się piwa napić- co to za kobita... Więc było mi to obojętne i godziłam się z tym przez 5 lat...5 lat upokorzeń...5 lat łez i rozczarowań, 5 lat udowadniania jemu, światu, a nawet sobie tego, że jestem jego warta....5 lat wyciętych z życiorysu, 5 najpiękniejszych lat w życiu młodej, dorastającej dziewczyny.... Tak, więc tego wieczoru "A." nie oszczędzał się zbytnio, ja zadowoliłam się 1 puszką piwa, którą sączyłam cały wieczór... Było tam kilka osób, kilka par i kilku kolegów i ich osiedla... Przysiadł sie do mnie kolega Sławek... Zaczęliśmy rozmawiać o Dominice- naszej wspólnej znajomej (mojej byłej przyjaciółce...) "A." jak nam razem zobaczył, to zaczął podsłuchiwać i za chwilę sie wtrącił... "Bo Dominika to Kurwa jest, a kto, z kim przystaje takim sie staje, przecież sie przyjaźnicie Monia- nie zaprzeczysz..." Udałam głupią blondynkę i olałam- jak zwykle ten komentarz, mówię, nie dam się sprowokować, ale on powtórzył.... "Bo Dominika to Kurwa jest, a kto z kim przystaje takim sie staje, przecież sie przyjaźnicie Monia- nie zaprzeczysz..." Spojrzałam na niego... W moich oczach zakręciła się łezka, ale mówię, nie złamię się... Gdy powtórzył po raz trzeci, poszła na drugi koniec ogniska i usiadłam przy koleżance, której chłopak właśnie poszedł po chrust... Przylazł za mną i powtórzył, ale jeszcze dobitniej... Nazwał mnie suką, szmatą, kurwa i wszystkim, co najgorsze... Znów uciekłam na koniec ogniska, do Sławka i znów przylazł za mną.... Zaczął mnie tak bluzgać, ze Sławek, który wystąpił w mojej obronie, chciał go bić...Oczywiście stwierdził, że ze Sławkiem też się pewnie "puszczam", bo mnie broni... Teraz patrzę na tę sprawę, bo mogłam pójść sobie, tylko byliśmy na jakiejś działce, nie wiem dokładnie gdzie, wokół panowała ciemność... Ale ja to znosiłam, a kto zaczynał mnie bronić "okazywał się" kolejnym moim "KOCHANKIEM"...Gospodarz całej imprezy powiedział oficjalnie, że nie życzy sobie bójek i musimy sami sobie to załatwić, bo to tylko sprawa między "A.", a mną.... Wypaliłam wtedy chyba z paczkę papierosów i uciekałam przed nim, zamiast się bronić... Nie pierwszy raz tak się zachował, ale pierwszy raz był tak wulgarny i naprawdę byłam w szoku, ponad to nie zapominajmy, ze kochałam go... Ale nie wytrzymałam... Dziewczyny, ile miałam w sobie siły, Dostał z piąchy...Złamałam mu szczękę i jak upadł to uderzył się w głowę... Wtedy dałam sie Sław3kowi odprowadzić do domu... Następnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział, że był u lekarza, że chirurg szczękowy wysłał go do neurologa... Zrobił obdukcję i nie zamierza tego tak zostawić... Zapytałam tylko, czy do psychiatry też dostał skierowanie... Wściekł się, a na koniec dodał, że nie mam wstępu do jego domu i jego matka jest na mnie wściekła... Podobno lekarz zapytał go, kto go tak urządził..."Pobiła mnie dziewczyna"-odpowiedział...."A co ona trenuje?"- zapytał lekarz... I tak zaczęłam się bać...Oczywiście to był już koniec a 10 dni później miałam bronić pracę licencjacką... Nie potrafiłam z nikim rozmawiać... Ja, otwarta jak księga, zawsze szczera, zawsze roześmiana, mimo wszystko zawsze starałam się być optymistką, ale nie wtedy... Nie potrafiłam z nikim rozmawiać, uciekałam przed znajomymi, miałam wrażenie, jakby wszystko wiedzieli, czułam się okropnie, byłam winna obicia... A przyjaciele "A." wzięli jego stronę, bo znęcanie psychiczne jest trudniej udowodnić... Zaczął mnie śledzić, jeździł za mną samochodem, jak wracałam wieczorami do domu, to stał jego samochód na moim parkingu, nie wspomnę nawet o sms-ach, którymi mnie bombardował...... Byłam szczępkiem nerwów, byłam szczępkiem człowieka... Zaczełam chudnąć, przestałam brać hormony, a stres rozładowywałam porannym bieganiem i intensywnymi ćwiczeniami. Zabierałam wszędzie moją 9 lat młodsza siostrę... Rodzina była mi wsparciem, ale nie mogli być przy mnie zawsze... Miałam 1 przyjaciółkę Sylwię, której tak wiele zawdzięczam, bo ona kiedyś przeżyła dokładnie to samo... Jak to dobrze, ze była wtedy przy mnie... Obroniłam sie na 4+... To było jedno z przyjemniejszych moich przeżyć w tamtym czasie... Pod koniec sierpnia ważyłam 47 kg.... a w czerwcu 57... Ale wracając do Sylwii... Była to jedyna osoba, z którą mogłam się spotykać, jak byłam z "A."... wybierał mi przyjaciółki, nie wspominając, że na takim forum, to nie było mowy pisać... Przez 5 lat sukcesywnie oddzielał mnie od przyjaciół- udało mi się część odzyskać, ale kilka osób wyjechało za granicę i pewnie już ich nie spotkam Spotykałam się z Sylwią jak się tylko często dało...Przyjechałam do niej na tydzień, bo pomagałam jej przerabiać ankiety do pracy mgr na temat "Świadomość młodzieży gimnazjalnej na temat antykoncepcji i chorób wenerycznych"... Uśmiałyśmy się... Zaczynałam żyć.... Któregoś wieczoru wybrałyśmy się do pobliskiej knajpki, żeby troszkę odpocząć i przewietrzyć "szare komórki"... Tam nie było wolnych stolików, ale był jeden zajęty przez kilku kolegów Sylwii, którzy zaprosili nas do wspólnego siedzenia... Ja trochę nieśmiało, ale jak zobaczyłam, że Sylwia czuje się swobodnie w ich towarzystwie, to mi ulżyło... Nie wymienię ich imion, bo nie pamiętam, ale pokazałam sie od dobrej strony, bo wydałam się tajemnicza... Było dwóch "interesantów"... Obaj chcieli mój numer...Ale powiedziałam sobie, żądnych przelotnych znajomości, bo to, co mówił "A."może okazać się prawdą, bo przecież nie mam w zwyczaju dawać nikomu numeru... Targały mną sprzeczne reakcje, z jednej strony ciekawość tych osób, z drugiej lęk przed nimi... Zauważcie napisałam "OSÓB"... Na tamten czas Faceci jako płeć przestała dla mnie istnieć... Nie mogłam do żadnego nic poczuć, żadnego pociągu...żadnych emocji, żadnego ruchu serca... Jeden z nich wygrzebał od Sylwii mój numer i tak się zaczęła moja "wakacyjna przygoda" Trwała dokładnie do końca sierpnia (choć ja miałam wakacje studenckie we wrześniu)... Wakacje były cudne, bo ciągle gdzieś wyjeżdżałam, to w góry, to nad jeziora, Nad morze (Pogorzelica, byłam też u Wujka w Niemczech (niedaleko Koloni)... Skończyło się jak wróciłam z Niemiec... Okazało się, że obiekt mojego delikatnego zainteresowania jest już zaręczony... To był kolejny powód, dla którego moje kolejne kroki były desperacko głupie... Spotykałam się z kilkoma na raz, kilku z nich chyba nawet złamałam serducho, ale przecież nikomu nic nie obiecywałam... Z żadnym nie poszłam do łóżka...Szkoda tu opisywać szczegółowo tych gości, bo żaden nie potrafił wzniecić w moim sercu ognia... Zachowywali się jak ostatni kretyni... W listopadzie 2003 założyłam sobie stronkę na Sympatii... Spotkałam się z kilkoma, jeden z nich Robert... Bardzo dobrze zarabiał, ale strasznie dużo pracował... Był zamknięty w sobie, nie potrafił okazywać uczuć, nawet nie powiedział mi, kim dla niego jestem, a jak się potem okazało, że chcę z nim zerwać ,to zaproponował mi sponsoring... Świnia!!!!!! Spotykałam się z nim około roku...Myślałam, ze z czasem go pokocham... że to, co czuję jest chwilowe, bardzo pragnęłam miłości, a jeszcze bardziej pragnęłam KOCHAĆ.... W tym czasie zaczepił mnie Wojciu na Sympatii... Napisał: "szkoda, że takie pełne pogody ducha kobietki nie mieszkają bliżej mojego miasteczka".... Nie wiem, co to było, jakby piorun we mnie strzelił, pisaliśmy do siebie, gadaliśmy przez Skype, wieczorami przez tel....na GG, maile, karteczki internetowe.......................Nie potrafię tego nazwać, ale obiecałam sobie, że już nie chcę być zlęknioną dziewczynką, która nie wie, czego chce.... Dwa tygodnie temu byłam już w Tarnobrzegu... Powiedzielibyście "KRETYNKA, ze tez się nie boi..."... Bałam się jak cholera, a z drugiej strony serce kierowało mnie na wschód.... Odebrał mnie z Dworca wysoki przystojny mężczyzna, z różą w ręku, pocałował mnie w rękę i zabrał bagaż... Szliśmy przez peron uśmiechając się do siebie, a ja pomyślałam jak taki facet jak on jest jeszcze sam... Tu jest jakiś podstęp, pewnie ma zonę i mnie oszukuje Zaprowadził mnie do samochodu i powiedział "kolega nas zawiezie do naszej bazy"... Wsiadłam z dwoma obcymi facetami do samochodu, w obcym mieście, w torbie najlepsze moje ciuchy i kosmetyki, nie wspominając o komórce, odtwarzaczu MP3 i zawartości portfela... ryzykowałam wszystko, łącznie z własnym życiem..... Jechaliśmy przez las i jakieś pola.......Dojechaliśmy do Zamku w Baranowie Sandomierskim http://www.baranow.com.pl/ Zobaczcie jest na jednej stronce, pod hasłem Gastronomia... Na zamku czekała na mnie komnata z ogromną łazienką z Jakuzi... Zapytał ile potrzebuję czasu, żeby się przygotować do kolacji... Wystarczyła mi godzina... Przyszedł po mnie i zawiązał mi oczy szalikiem...Szliśmy dziedzińcem, po schodach, po których biegali aktorzy na planie filmu "czarne chmury".... Prowadził mnie za rękę, delikatnie, ale pewnie... Weszliśmy do ciepłego pomieszczenia, gdzie czułam palący się wosk... Sala portretowa, a tam długi stół i na dwóch końcach nakrycia, jednak nie na tych końcach, o których pomyślałyście... Na, dwóch ale tych bliższych... Szczęka opadła mi na ziemię i przez minutę ją zbierałam... Posadził mnie na krześle i przyszedł kelner- nalał wina i zapytał, co podać najpierw... Były same moje ulubione dania... Wojciu wiedział, o co pytać jak rozmawialiśmy, wszędzie były świeczki, muzyka Vivaldiego w tle... Bajka istna Bajka... Zaczęliśmy tańczyć i przegadaliśmy całą noc, a rano obudziliśmy sie razem na łóżku (ale nic z tych rzeczy), nie, nie, o 9:00 dostałam śniadanie do łóżka i pojechaliśmy zwiedzić Tarnobrzeg, Poznać jego rodziców... Tej nocy zapragnęliśmy być razem.... I tak, co 2 tygodnie przyjeżdżaliśmy do siebie, a po 1,5 miesiąca postanowiliśmy razem zamieszkać.... To nie koniec mojej historii, ta historia trwa nadal i kwitnie, może za jakiś czas będę mogła Wam napisać coś nowego, jak na razie kochamy się bardzo, mieszkamy ze sobą od marca, zaręczeni jesteśmy od maja, a ślub 12 sierpnia 2006... Jedno wiem na pewno, nie status społeczny, ani wykształcenie, ani wygląd fizyczny, ani kasa nie rządzi światem...Światem rządzi miłość....... Ja też czekam na ciąg dalszy... PS, pragmatyczna panna, a taka lekkomyślna...Ale jak na swój w końcu młody wiek, mam ogromny bagaż... Jakie mam doświadczenia- Stres jest największym wrogiem urody i szczęścia... Szanujcie się Dziewczyny, żeby nikt nie nazwał Was jak nazywał mnie "A."... Życzę Wam dużo miłości i radości życia, którą ja mam zawsze mimo pochmurnego dnia, mimo problemów w pracy, mimo okresu... Zawsze potrafię śmiać się z samej siebie... Polubiłam siebie, a po tym jak doszłam do swojej wagi 52 kg, lubię się jeszcze bardziej... Dziewczyny, cieszcie się życiem... Dominiko, pamiętaj, ze to nie ludzie się zmieniają, tylko nabywają pokory przeżywając wiele trudnych sytuacji w życiu, ale co nas nie załamie to nas wzmocni... ... Z doświadczenia wiem, że dwa razy do tej samej rzeki nie powinno sie wchodzić... Mieliśmy taką sytuację z "A.", bo nie zapomnicie tego, co Was podzieliło, nigdy nie zapomnicie.... Ale przecież nie chodzi o to, żeby zapomnieć, tylko o to, żeby umieć z tym żyć....To zależy od Waszej dojrzałości psychicznej... Życzę Wam Dużo słońca Ps. cieszę się, ze mogłam się tu przed Wami tak otworzyć, jeszcze do niedawna nie potrafiłam o tym rozmawiać... Powiem Wam, co dalej sie dzieje: "A."- Wyjechał gdzieś, prawdopodobnie za pracą do Poznania, Dominika spotyka się z jakimś recydywistą, wciąga amfę, Sławek wciąż pracuje jako ochroniarz na giełdzie komputerowej i nie tylko... Sylwia wciąż jest moją przyjaciółką... Adoratorzy (jeden się dziś odezwał... 1,5 Roku nie kontaktowaliśmy się... Sympatyczny, może ta znajomość przetrwa- ja studiowałam ubezpieczenia, on jest brokerem ubezp.- Znajomość bardziej intelektualna.....) Robert zmienił pracę i od grudnia będzie wynajmować biura w tym samym budynku gdzie pracuję... Wojciu- Jest najwspanialszym człowiekiem na świecie- pomógł mi odzyskać wiarę w ludzi, w miłość.... Aha, jeszcze jedno, kiedy Walnęłam "A.", Puściły mi szwy- blizna jest do tej pory paskudna- a lekarz się tak starał...uuu.. Teraz uważam, ze to moje zniewolenie przy "A." było spowodowane brakiem wiary w siebie, potęgowane przez krytykę mamy... Mam ciągle mówiła mi, że jestem gruba, ze nikt mnie nie zechce... Że mam paskudny charakter i jestem uciążliwa.... A ja potrzebowałam akceptacji i zrozumienia.... Mam często mówiła: "Córcia, jak Cię ktoś zechce, to jeszcze dopłacę...", Więc Wojciu jak się oświadczał, to zapytał rodziców ile dopłacają, bo on mnie zechciał... Ile było śmiechu Dziękuję Dziewczyny za słowa otuchy i tyle serdeczności... Podzieliłam się tym z Wami, bo to, kim jestem teraz kształtowało się wiele lat, każde nawet najbardziej przykre doświadczenie tworzy z nas silniejszych ludzi... Dziś mogę powiedzieć, ze wiem, czego chce, jestem odważna i szczęśliwa... Choroba z dzieciństwa też miała na mnie ogromny wpływ, pomogła mi wcześniej dojrzeć, zrozumieć świat dorosłych, okrutny świat... Z drugiej strony sprawa sprzed dwóch lat pozwoliła mi spojrzeć na ten świat inaczej, znalazłam w nim to, co cenne i piękne i cieszę się tym jak głupia (czasem)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaprowadził mnie do samochodu i powiedział "kolega nas zawiezie do naszej bazy"... Wsiadłam z dwoma obcymi facetami do samochodu, w obcym mieście, w torbie najlepsze moje ciuchy i kosmetyki, nie wspominając o komórce, odtwarzaczu MP3 i zawartości portfela... ryzykowałam wszystko, łącznie z własnym życiem..... Jechaliśmy przez las i jakieś pola.......Dojechaliśmy do Zamku w Baranowie Sandomierskim http://www.baranow.com.pl/ Zobaczcie jest na jednej stronce, pod hasłem Gastronomia... Na zamku czekała na mnie komnata z ogromną łazienką z Jakuzi... Zapytał ile potrzebuję czasu, żeby się przygotować do kolacji... Wystarczyła mi godzina... Przyszedł po mnie i zawiązał mi oczy szalikiem...Szliśmy dziedzińcem, po schodach, po których biegali aktorzy na planie filmu "czarne chmury".... Prowadził mnie za rękę, delikatnie, ale pewnie... Weszliśmy do ciepłego pomieszczenia, gdzie czułam palący się wosk... Sala portretowa, a tam długi stół i na dwóch końcach nakrycia, jednak nie na tych końcach, o których pomyślałyście... Na, dwóch ale tych bliższych... Szczęka opadła mi na ziemię i przez minutę ją zbierałam... Posadził mnie na krześle i przyszedł kelner- nalał wina i zapytał, co podać najpierw... Były same moje ulubione dania... Wojciu wiedział, o co pytać jak rozmawialiśmy, wszędzie były świeczki, muzyka Vivaldiego w tle... Bajka istna Bajka... Zaczęliśmy tańczyć i przegadaliśmy całą noc, a rano obudziliśmy sie razem na łóżku (ale nic z tych rzeczy), nie, nie, o 9:00 dostałam śniadanie do łóżka i pojechaliśmy zwiedzić Tarnobrzeg, Poznać jego rodziców... Tej nocy zapragnęliśmy być razem.... I tak, co 2 tygodnie przyjeżdżaliśmy do siebie, a po 1,5 miesiąca postanowiliśmy razem zamieszkać.... To nie koniec mojej historii, ta historia trwa nadal i kwitnie, może za jakiś czas będę mogła Wam napisać coś nowego, jak na razie kochamy się bardzo, mieszkamy ze sobą od marca, zaręczeni jesteśmy od maja, a ślub 12 sierpnia 2006... Jedno wiem na pewno, nie status społeczny, ani wykształcenie, ani wygląd fizyczny, ani kasa nie rządzi światem...Światem rządzi miłość....... Ja też czekam na ciąg dalszy... PS, pragmatyczna panna, a taka lekkomyślna...Ale jak na swój w końcu młody wiek, mam ogromny bagaż... Jakie mam doświadczenia- Stres jest największym wrogiem urody i szczęścia... Szanujcie się Dziewczyny, żeby nikt nie nazwał Was jak nazywał mnie "A."... Życzę Wam dużo miłości i radości życia, którą ja mam zawsze mimo pochmurnego dnia, mimo problemów w pracy, mimo okresu... Zawsze potrafię śmiać się z samej siebie... Polubiłam siebie, a po tym jak doszłam do swojej wagi 52 kg, lubię się jeszcze bardziej... Dziewczyny, cieszcie się życiem...pamiętajcie, ze to nie ludzie się zmieniają, tylko nabywają pokory przeżywając wiele trudnych sytuacji w życiu, ale co nas nie załamie to nas wzmocni... ... Z doświadczenia wiem, że dwa razy do tej samej rzeki nie powinno sie wchodzić... Mieliśmy taką sytuację z "A.", bo nie zapomnicie tego, co Was podzieliło, nigdy nie zapomnicie.... Ale przecież nie chodzi o to, żeby zapomnieć, tylko o to, żeby umieć z tym żyć....To zależy od Waszej dojrzałości psychicznej... Życzę Wam Dużo słońca Ps. cieszę się, ze mogłam się tu przed Wami tak otworzyć, jeszcze do niedawna nie potrafiłam o tym rozmawiać... Powiem Wam, co dalej sie dzieje: "A."- Wyjechał gdzieś, prawdopodobnie za pracą do Poznania, Dominika spotyka się z jakimś recydywistą, wciąga amfę, Sławek wciąż pracuje jako ochroniarz na giełdzie komputerowej i nie tylko... Sylwia wciąż jest moją przyjaciółką... Adoratorzy (jeden się dziś odezwał... 1,5 Roku nie kontaktowaliśmy się... Sympatyczny, może ta znajomość przetrwa- ja studiowałam ubezpieczenia, on jest brokerem ubezp.- Znajomość bardziej intelektualna.....) Robert zmienił pracę i od grudnia będzie wynajmować biura w tym samym budynku gdzie pracuję... Wojciu- Jest najwspanialszym człowiekiem na świecie- pomógł mi odzyskać wiarę w ludzi, w miłość.... Aha, jeszcze jedno, kiedy Walnęłam "A.", Puściły mi szwy- blizna jest do tej pory paskudna- a lekarz się tak starał...uuu.. Teraz uważam, ze to moje zniewolenie przy "A." było spowodowane brakiem wiary w siebie, potęgowane przez krytykę mamy... Mam ciągle mówiła mi, że jestem gruba, ze nikt mnie nie zechce... Że mam paskudny charakter i jestem uciążliwa.... A ja potrzebowałam akceptacji i zrozumienia.... Mam często mówiła: "Córcia, jak Cię ktoś zechce, to jeszcze dopłacę...", Więc Wojciu jak się oświadczał, to zapytał rodziców ile dopłacają, bo on mnie zechciał... Ile było śmiechu Podzieliłam się tym z Wami, bo to, kim jestem teraz kształtowało się wiele lat, każde nawet najbardziej przykre doświadczenie tworzy z nas silniejszych ludzi... Dziś mogę powiedzieć, ze wiem, czego chce, jestem odważna i szczęśliwa... Choroba z dzieciństwa też miała na mnie ogromny wpływ, pomogła mi wcześniej dojrzeć, zrozumieć świat dorosłych, okrutny świat... Z drugiej strony sprawa sprzed dwóch lat pozwoliła mi spojrzeć na ten świat inaczej, znalazłam w nim to, co cenne i piękne i cieszę się tym jak głupia (czasem)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jejku, jak to dawno było........ A teraz, bronie prace mgr, drugie dziecko w drodze, mamy swoje mieszkanie, samochód- Wojtek nadal pracuje w tym samym lokalu i jest najlepszym kelnerem :) Myśle o studiach podyplomowych i o zgrozo- żona w/w "A" przekazała moje CV w odpowiednie rece i obecna moja praca to włąśnie z jej "ręki"- los jest bardzo przewrotny...... Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniu Kochana znalazłam to co chciałam " Jedno wiem na pewno, nie status społeczny, ani wykształcenie, ani wygląd fizyczny, ani kasa nie rządzi światem...Światem rządzi miłość......." Cudowne słowa:) A z CV dobry numer:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam z samego ranka:) MoniaKat, wiesz co, po przeczytaniu Twojego bloga doszlam do wniosku,ze super,ze sa takie babki jak TY. Mam juz dosc obserwowania kobiet, ktore sie poddaja maltretowaniu (zarowno fizycznemu, jak i psychicznemu) i nic z tym nie robia. I ciesze sie,ze o tym otwarcie piszesz pokazujac,ze mozna takiego kolesia zostawic, a potem zaczac po prostu normalne,szczesliwe zycie. Przykro mi,ze sluchalas od mamy takich komentarzy.Skads to znam, tyle,ze u mnie to byl ojciec. Do tej pory nie potrafie sobie z nim jakichs relacji normalnych ulozyc, ale na szczescie jest daleko. Osobiscie uwazam,ze wine za to,ze ludzie pozwalaja sie tak traktowac nie ponosza oni sami, ale wlasnie rodzice, ktorzy daja nam obraz siebie taki a nie inny.A troche to trwa zanim jestesmy w stanie zweryfikowac rzeczywistosc. Mam za soba kilkuletni zwiazek z duzo starszym facetem, ktory delikatnie mowiac nie dawal mi poczucia bezpieczenstwa (jednoczesnie nazywal mnie paranoiczka) i bodaj w 25. urodziny (tak na marginesie 10.09:) powiedzialam sobie dosc.Spakowalam sie i do widzenia. Jedyne czego zazdroszcze Ci w Twojej historii, to satysfakcji walniecia go w szczene. Ja bym tak nie umiala, ale uczucie musi byc bezcenne (jak w reklamie mastercard ). Co do dzieciakow to prawda,ze najmlodszy najbardziej rozpieszczony, ale on mial niewiele ponad roczek jak jego mama zginela, wiec tak naprawde wszyscy probowali mu to rekompensowac pozwalajac mu na wszystko. Przez kilka lat mieszkali z babcia, w takim domu gdzie pelno ludzi i nikt nie poswiecal mu indywidualnej uwagi, nie uczyl niczego.Doszlismy do wniosku,ze stworzyl sobie taki maly swiat, w ktorym to on decyduje co robi, kiedy i nasze prosby czy nakazy jakby do niego w ogole nie docieraja.Jak probowalismy przedostac sie do tego swiata, to i owszem, pozwalal, ale wszystko na jego warunkach: tematy rozmow, zabawy itp.Wszystko byloby ok, tyle,ze jego zabawy czasem sa uciazliwe, tzn.przy okazji kogos bije albo cos niszczy. Nic, chyba udamy sie do jakiegos specjalisty, bo troche to nas przerasta. A bedac przy temacie dzieci, to jutro ide na pierwsza wizyte do lekarza. Wiem,ze moze byc jeszcze wczesnie, ale bede spokojniejsza jak skonsultuje sie z ginem, nawet jakbym musiala przyjsc ponownie za tydzien.Wczoraj po przebudzeniu nie czulam bolu piersi i strasznie sie wystraszylam, bo poprzednim razem to byl znak,ze cos zlego sie dzialo. Ale bol wrocil, wiec ok:) Do staraczek:Czarna, to chyba Ty pisalas,ze wstrzymujesz sie z Clo? Czytalam bardzo dobre opinie o tym leku. Pomaga zajsc w ciaze. Jajeczek moze byc wiecej i wieksze sa, wiec wieksza szansa na zaplodnienie! Pogadajcie o tym z Waszymi ginami. Dzialac dziewczyny, dzialac! :) Zycze Wam maluszkow z calego serca! A teraz mam pytanie, wlasciwie chcialam sie poradzic. Dostalam oferte bardzo fajnej pracy. Powinnam powiedziec o swoim stanie i byc moze stracic sznse, czy przygrac glupa, siedziec cicho, dac sie polubic i wtedy powiedziec? Kurcze jestem w kropce.Co myslicie? Trzymam kciukasy za Wasze sesje, choc i tak radzicie sobie super.Oby tak dalej! Moj szczeniaczek wlasnie zasnal na sofie kolo mnie, jest taki slodki...Wczoraj bylam z przyjaciolka i jej miesieczna corcia na spacerze, ale ona musiala mala dokarmic wiec zdecdowalysmy sie usiasc na soczek w restauracji. Obawialam sie,ze nie wpuszcza mnie z psem, ale manager wymiekl na widok mojej wlochatej kruszynki i pozwolil nam siedziec na tarasie.Uwielbiam go!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć.... Monia super mi sie czytało twoją historię, dużo przeszłaś ale jak dobrze że tak to się wszystko skończyło....jak w bajce .... w sumie ciąg dalszy jest cały czas :D i to taki udanym:D Panna no ja myśle ze warto powiedzieć, żeby zaczynać z czystym kontem, pózniej mogą dręczyć cię myśli i stres ze musisz powiedzieć o ciązy... jak pracodawca ok to nie będzie mu to przeszkadzać... a ty bedziesz miała spokój... no ja tak myśle..... Ja wczoraj w końcu wybrałam wózek, teraz tylko trzeba z teściami iść i pokazać :D w resztę nie wnikam :D niestety tu gdzie mieszkam to muszę mieć naprawdę dobre koła, bo las przy samym domku, a zwykłe nie będą praktyczne... i ze spacerów mogą byc nici... wiec muszę się zabezpieczyć :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Panna, dzięki :* Ja bym nie móiłą przyszłemu pracodawcy......tym bardziej, ze w czasie rozmowy mozesz nie wiedzieć, ze jestes w ciaży, bo jeszcze dość wcześnie.....nie mó, bo stracisz szansę- u nas nikt nie patrzy na dobro pracownika, tylko na dobro zakadu pracy- zawsze!!!!! Udanego dnia Dziewczyny Jedziemy z Emi do mojej babci :) M.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Panna, Ty masz 10 września urodziny??? A który Ty jesteś rocznik- pytam, bo moja data ur. 10.09 1980 :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
panna ja bym na twoim miejscu nic nie mówiła,u mnie jest to samo zatrudniają się dziewczyny w ciąży a potem korzystają idą na zwolnienie,siedzą w domu i mają za to płacone. Uciekam jadę do brata zabrać małą i na jakiś spacerek wyskoczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziołchy.. Ale mam dzisiaj dzień.. Pojechałam na przerwie do NETTO bo najbliżej szkoły, po śniadanie.... Jak już chciałam ruszać, tzn ruszyłam walnęłam ww babę.... tzn w jej samochód, masakra... Ale tak delikatnie, ze tyko maleńka ryska jest... Malusieńka.... No ale spisała moje dane, żeby to załatwić.... Najgorsze jest to, ze samochód jest zarejestrowany na mojego ojczyma, a ona ma jeszcze inny zarejestrowany na siebie, więc wszytskie ulgi pójdą się jebac.... No ale oprócz tego z metodyki mam 4,5, z zarządzania 4, ale do tego będzie jeszcze egzamin, i ta 4 i ocenę która dostanę podlicza i średnią wstawią.... Tak więc dobrze w miarę jest z ta sesją:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki za opinie:) Poczatkowo tez nie wyobrazalam sobie tej nieuczciwosci, ale tu nie ma zusow, wiec firma na mojej ciazy nie traci a macierzynski to tylko 45 dni. Jak beda chcieli to i tak w kazdej chwili moge byc wylana.Pomysle, bo mam jeszcze troche czasu:) Moniakat, tak, z 10 wrzesnia jestem, tyle,ze 1981. Spac mi sie chce, zmykam do wyrka. Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytałam każdego posta, ale chciałam napisać tylko jedno- Czarna i MoniaKat, dziękuję Wam za przypomnienie swej historii i tych pięknych słów o miłości! Dziękuję, bo w obliczu tych słów poczułam, że moje egzaminacyjne zmartwienia to nic takiego; strach mojego męża o pracę to też nic takiego; nawet wizja kolejnych przeprowadzek i biedy... to też nic takiego... bo światem rządzi miłość:) I to jest najważniejsze:) Że jesteśmy razem, a razem przetrwamy wszystko. Pa, dziewczynki, wracam do nauki i do męża, który właśnie wrócił z pracy:) Czarna- gratuluję ocen:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
panna_28 - jeśli chodzi o decyzję dotyczącą pracy to są dwa wyjścia, w zależności od tego jak bardzo Ci na niej zależy. Może być szczera i powiedzieć, że jesteś w ciąży, ale bardzo Ci zależy na tej pracy i dasz z siebie wszystko, będziesz chodzić jak najdłużej będziesz mogła. (tego nie przewidzisz jak będziesz się czuć). Możesz nie powiedzieć i ukrywać ile się da, a długo się nie da...i albo przedłużą umowę do czasu porodu, ale nie mieszkasz w Polsce, więc nie wiem jak u Ciebie to wygląda, albo pokażesz się z najlepszej strony i mimo, iż będziesz pracować w ciąży, to szef tak będzie zadowolony z Twojej pracy, że będziesz tam mogła wrócić, po macierzyńskim. Tak naprawdę to trudno to przewidzieć, bo wszystko będzie zależne od nastawienia pracodawcy. :) czarna - co do kierunku studiów to jest Rachunkowość i Finanse, a specjalność logistyka w biznesie ;) Gratulację oby tak dalej do przodu z sesją :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jak u Was jest z mrozem, ale jak się dziś wybierałam do Kościoła na 16:00 to owszem było zimno, ale szło wytrzymać, ale jak wracałam to pomimo, że była ubrana jak miś to zimna myślałam, że zwariuje.... było mi tak zimno w nogi, uda, że aż bolało przyszłam do domu spojrzałam na termometr a tam - 17 stopni. Wskoczyłam pod kocyk z Małżem i od razu cieplej. Dziś w nocy w niektórych regionach ma być nawet - 30 stopni. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Hej, byłyśmy z Emi dziś u mojej babci, była przeurocza, a moja babcia zachwycona, że Emi potrafi powiedzieć przepraszam i dziekuję i nawet wie kiedy tak trzeba mówić :) Ale jestem zmeczona Wojtek połozył sie już spać, bo jutro trzeci dzień z rzędu w pracy....dzis tylko na kilka godzin, ale jednak. A ja oglądam komedie romantyczną.... Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZE SC... dzisiaj mam pierwsze zajęcia w szkole rodzenia, zobaczymy co i jak.... mam nadzieję ze będzie fajnie i czegos mnie naucz~ą :D lecę na 16:15 dam znać jak wr~ócę miłego dnia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×