Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość citroneka

Przeżywalność z alkoholową marskością wątroby.

Polecane posty

Gość jarka!
No jeżeli to stwierdzona alkoholowa marskość to fundusz raczej nie pokryje kosztów operacji.To tyle co do kasy. Ale życie ludzkie jest przecież bezcenne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niutbenz
Stwierdzono marskość niezwiązaną z żadnym zakażeniem, wirusem etc. Znając przeszłość taty mogę się domyślać przyczyn. Ale nie w tym rzecz... Czytam, że jednym z głównych wskazań do przeszczepu jest marskość wątroby (również alkoholowa, chodzi o fakt nieuleczalności). Wiem, że problem w dostępności organu, i że alkoholowa marskość jest raczej na końcu listy uprzywilejowanych. Chcę wiedzieć jakie są techniczne możliwości przeszczepu rodzinnego dla osoby dorosłej. Tzn. czy jest to w ogóle możliwe (wiem, że dzieciom przeszczepia się część wątroby rodzica np., ale jak to wygląda w drugą stronę). P.S. Ojciec nie jest uzależniony od alkoholu, w młodości sobie pozwalał, ostatnimi czasy przed wystąpieniem objawów bardzo sporadycznie - naprawdę od wyjątkowej okazji. Ale nie chcę się tłumaczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oj tam oj tam i tak napiszą przyczyne marskości muszą>>>>> a uszkodzenie od alkoholu zostaje tylko zależy jak organizm i sam chory sobie będzie radzil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niutbenz
Chory radzi sobie źle. Czy ktoś jest w stanie odpowiedzieć na pytanie? Czy jest możliwy przeszczep rodzinny osobie dorosłej? Ktoś zna może takie przypadki? W nd mam wizytę u hepatologa, pewnie się dowiem więcej, ale proszę o informacje jeśli ktoś ma jakieś doświadczenia lub wiedzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarka!
12 dni minęło od ostatniego pobytu mamy w szpitalu!!!! Dziś przyjęli ją znowu - upust wody !!! Ręce opadają!! Sił brak , mama słabnie i żle wygląda ! Ma dopiero 54 lata!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój ojciec znowu żółknie, babcia wezwała lekarkę na wizytę domową, a ta dała skierowanie do szpitala, przyjechała karetka a ten odmówił, jak takiemu pomóc, przecież to krew człowieka zalewa :( jeszcze babcię zwyzywał, wstydu narobił, brak mi słów, chce umrzeć to niech umiera, ale czy on nie rozumie, że zabiera życie jeszcze swojej 80 letniej matce i mi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarka!
Doskonale cie rozumiem moja mama kilkakrotnie odmawiała pomocy, teraz gdy jest za pożno zaczęło do niej docierać!!! Co zrobiła ze swoim życiem. Trzymaj się ! Za każdym razem gdy zabieram mamę ze szpitala słysze te słowa od lekarza:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnes 34
Mój mąż też odmawiał pomocy bo zamiast iść do szpitala to wolał się zajmować chlaniem w końcu go wyniesli na noszach.I miesiąc już leży na OIOMIE a mamusia biega i karmi go zupką. I jak się z tego wyliże jakimś cudem to pewnie i tak się wezmie za picie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agnes, w tym rzecz że on nie ma siły wyjśc po picie, więc albo nie chce już żyć, albo mamusia donosi mu piwka,a wiadomo w szpitalu tego nie będzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnes 34
Tak goniu ,masz rację to będzie wrak człowieka niezdolny do pracy,seksu,do niczego.Może mu tak piwka do tej zupki dolać,zaraz mu się poprawi,pewnie z braku alkoholu taki słaby biedaczysko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika 0404
Patrzenie na to jak odchodzi bliska nam osoba poniekąd na własne życzenie zawsze napawa bólem i goryczą. Czujemy współczucie dla tej osoby i jednocześnie złość, że doprowadziła się do tego stanu własnym postępowaniem. Współczuję Wam dziewczyny bo też to przeszłam i choć to było dobry rok temu to ciągle to we mnie siedzi dlatego często tu zaglądam. Człowiek przechodzący przez tą sytuację ma wrażenie, że jest sam z takim problemem i nikt w otaczającym go środowisku nie ma podobnych kłopotów, wchodząc na takie fora widzimy jak wielu ludzi to dotyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarka!
Mama po raz czwarty miała upust wody z brzucha , podali jej osocze. Smieszne jest to , że moja matka cały czas liczy na to ,że wszystko dojdzie no normy, że pare tygodni wątroba się odbuduje . Snuje plany:( !!!! ( może i lepiej dla niej ,że tak myśli)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz to chyba jestem "Gość".
Jakiś czas temu, w szpitalu na oddziale hepatologii, stwierdzono u mnie poalkoholową marskość wątroby (wątroba znajdowała się w stanie niewydolności). Nie żałowałem sobie i wszystkie badania (USG, krew) jednoznacznie wskazywały, że tak właśnie jest. Lekarz prowadzący wspomniał mi o możliwości przeszczepu, ale nie ukrywał też jak to wygląda w przypadku alkoholików (alkoholik po przeszczepie dalej pozostaje alkoholikiem i na ogół bywa tak, że nie wykorzystuje danej mu szansy). Jednakże nie zamykał przede mną drzwi. Jednym z zaleceń poszpitalnych było poddanie się terapii odwykowej i, oczywiście, całkowita abstynencja. To zwiększałoby moje szanse na przeszczep. Aktualnie jestem już po terapii. Dość długi okres czasu nie piję, normalnie funkcjonuję, jestem pod opieka poradni chorób wątroby, nie stosuję jakiejś drakońskiej diety, wspomagam się essntiale forte, ziołami. I nie wiem teraz czy to cud, czy też może na wyniki moich szpitalnych badań miało to, że po organizmie bez przerwy krążył alkohol. Ostatnio ponownie robiłem badania krwi i po raz pierwszy od pobytu w szpitalu - USG jamy brzusznej. Lekarka jednoznacznie stwierdziła, że nie mam marskości wątroby. Czuję się jakbym dostał szansę. A słowa powyższe adresuję do wszystkich zainteresowanych tematem - ku nadziei i ku przestrodze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Głupoty jakieś tu wypisujesz człowiecze!!!! Przecież marskości nigdy do końca się nie wyleczy!!!! Zresztą " nadzieja- matka głupich"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w biegu
ciekawe.....no, ale każdy przypadek jest inny... mąż z powodu marskości ma w tej chwili: encefalopatię, zaawansowany zanik korowo - podkorowy mózgowia z wtórnym poszerzeniem wewnątrzczaszkowych struktur płynowych, zwapnienia w jądrach soczewkowatych, zmiany miażdzycowe tętnic mózgowia. Nieźle, co? Stan do naprawy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarka!
Grożnie brzmi niestety. :( Czy Twój mąż jest przytomny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agnes 34
A mój mąż po raz kolejny stracił przytomność i po raz kolejny musieli go intubować bo nie może oddychać.A wygląda od kilku dni po prostu tragicznie,twarz zmieniła mu się jak gdyby śmierć miała przyjść lada moment.Piękną cenę płaci za to picie ,nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w biegu
jarka! Jest przytomny. 4 dni temu wrócił ze szpitala - miał obustronne zapalenie płuc, wzięty w stanie b. ciężkim ( bo oprócz powyższego ma uchyłek przełyku i może to od tego). 3 tygodnie przedtem wrócił też bo mial wtedy zapalenie jednego płuca. I dziwię się, że funkcjonuje jakoś. Ma jeszcze niedokrwistość i małopłytkowość wtórną. A dzisiaj, gdy przyszła opiekunka to popełzał na siedzeniu do kuchni, przy okazji wszystko w kale, bo zdjął pampersa: podłoga, lodówka...masakra!!!! Ile to jeszcze będzie trwało?????????????? Ile ten organizm może wytrzymac - on ma 63 lata!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja matka ma już grubo ponad 8 lat marskość wątroby, przez te całe 8 lat dzień w dzień pije, również denaturat i nadal żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika 0404
W takim organizmie gdzie wszystko powoli ,,wysiada" silnikiem jest serce. Jeśli jest zdrowe trzyma ciało przy życiu. Mój ojciec też miał wszystko w strzępach: wątroba niewydolna, płuca po przebytej w dzieciństwie gruźlicy, gdzie jedno nie pracowało najprawdopodobniej wiele lat (nigdy nie palił) więc na tym jednym dożyłby setki gdyby nie pił, żołądek z wrzodami, żylaki przełyku, na koniec padły nerki, a serce pracowało. Dlatego tak długo się męczył. Boże gdyby moja mama miała takie zdrowe serce żyła by dziś i była z nami, tak bardzo nam wszystkim jej brak. Rozpisałam się może nie na temat ale tak jakoś tęsknota mnie dopadła za rodzicami. Trzymajcie się dziewczyny jestem z Wami w myślach i modlitwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarka!
A mojej matce tak strasznie szybko woda napływa jest tego okropnie dużo , gdy tylko przestają ją upuszczać to już w ciągu kilku dni napłynie kilkanaście litrów!!! Może ktoś doświadczył czegoś podobnego, mało o tym się pisze!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika 0404
To zbieranie wody to nic dobrego ale tego nie muszę chyba pisać bo każdy to wie. Mojemu ojcu też się zbierała może nie w tak dużej ilości bo podawane leki wystarczyły by ją usunąć. Kiedy był ostatni raz w szpitalu też się zebrała bo nerki przestały pracować było jej dużo ale nie upuszczali jej bo groziło to krwotokiem i nagłą śmiercią. Wiem, że nie uspokoją Cię moje słowa ale czytałam gdzieś, że to upuszczanie wody niesie ryzyko zakażenia bakteryjnego.Nie wiem czy to prawda. Czy pytałaś lekarzy ile razy można chorej osobie tą wodę upuszczać i czy zabieg ten nie jest obciążeniem dla organizmu? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika 0404
Aha i jeszcze jedno skoro Twojej mamie jarka tak dużo wody napływa to czy wydala ją też w naturalny sposób czy tylko przez upuszczanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jarka!
Mimo bardzo dużej ilości leków moczopędnych w tabletkach i przez pompe gdy jest w szpitalu napływa w szybkim tempie . Swoją drogą gdyby nie upuszczali poprzez wkłucie w jamę otrzewną po 2 tygodniach chyba pękła niestety. Wiem o bakteriach lecz już innej metody niestety nie ma:( Boję się coraz bardziej , to forum trochę mnie uspokaja. nerwy pomału puszczają:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onahermiona
Powiedzcie mi czy jest możliwe żeby badanie USG nie wykryło zaawansowanej marskości wątroby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętam te smutne czasy gdy mój mąż chorował na marskość wątroby 6 lat temu.Miał ściąganą wodę 3 razy.w tym czasie były strajki w szpitalach; w całej w słuzbie zdrowia.Otrzymywał leki na wysuszenie ale to nie bardzo pomogło, mąż niestety zmarł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nika 0404
onahermiona USG powinno wykazać marskość po to wykonuje się to badanie.Pytanie tylko czy lekarz, który je wykonywał prawidłowo odczytał to widział (czy zobaczył zmiany chorobowe) bo z własnego doświadczenia wiem, że różnie z tym bywa. Może warto powtórzyć badanie u innego lekarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój syn Krzysztof zmarł 9 czerwca 2013r. w wieku 27 lat! Przyczyną wyjściową była alkoholowa marskość wątroby i jej powikłania tj. krwotok z żylaków przełyku, zachłystowe zapalenie płuc, utrata krwi i zatrzymanie krążenia, a po reanimacji trwałe uszkodzenie mózgu , śpiączka i paraliż. W szpitalu leżał przez 4 tygodnie pod aparaturą i zmarł w tydzień po odłączeniu respiratora. Syn miał skłonności do alkoholu (po ojcu chyba), a przez ostatnie 3 lata pił dużo po rozpadzie rodziny, która rozpadła się przez picie. Niech to będzie ostrzeżenie dla dzisiejszej młodzieży !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×