Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bretttchen

Wspominamy dziecinstwo

Polecane posty

Gość wadarika
Tęsknie za dziecinstwem choć było biednie, ale nie głodne (mieszkałam na wsi).Mieliśmy tylko radio i słuchało sie bajek , Matysiaków, a tata wonej europy :)wtedy na stacji byly takie szumy piski:), a telewizora nie mielismy wiec chodziłam ze starsza siostra do sasiadów na Film "Czterej pancerni" a wieczorem z rodzicami na "Przygody pana Michała" aż poltora km, rodzice wieźli mnie na sankach ulicą (wtedy przejechal czasem jeden samochód ulicą lub w ogole). Skrzypiący śnieg pod butami trzeszczace drzewa od mrozu, w Wigilie ubieranie żywej choinki w własno robione ozdoby : orzechy w "zlotku" ,jablka, stare bańki, łańcuch z papieru irózne ozdobki, ale jaki zapach byl od tej choinki !A wieczorem schodziła sie rodzina śpiewali kolędy wujek z tatą mieli piekne głosy, tata grał na mandolinie, a w nocy szlismy na pasterke całą ulica, bo żaden samochód wtedy nie jechał. Wiosną było pięknie, śpiew ptaków, łąki całe w kwiatach a mama robila pranie w bali na podworku, bo dopiero za kilka lat była pralka frania, a telewizor mieliśmy jak mialam 13lat (Neptun) taki malutki ekran i pokretła:D. Wtedy nie mogłam sie doczekac " "Zwierzyńca" - , pora na Telesfora" w czwartki "Kobra" ale mnie nie wolno było oglądać:) musiałam lezec plecami odwrócona :D tak samo jak inne filmy "dla dorosłych"(teraz te filmy sa od 12-tu lat) :D. Pamietam jak musiałam chodzić z rodzicami w pole pomagać zaraz po szkole- do buraków , ziemniakow siana, potem do zniw, ale wspominam to z rozrzewnieniem i tęsknota ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedendwatrzy123
Wieś jest zupełnie mi obca.Nigdy jej nie znałam.Mamunia nie puszczała mnie do dziadków.No chyba że miała dobry humor ,to pozwoliła ojcu nas zabrać.Jeden raz w życiu spałam na sianie,wśród myszek .Ale siano tak pięknie pachniało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wadarika
a wodę sodową pamietacie z sokiem jakie kolejki były do tego wózka ? :) pamietam jeszcze jak modne byly buty drewniaki i dojezdzałam w nich do szkoły, jak sie lekko ssunął i nadeplo się srodstopiem- co za bol..ja miałam czerwone za 12 zł , czerwoną torbe na ramie adidas, spodnie szwedy z manszetami :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja jezdzilam do stryjka na wies i to bylo zawsze wielkie przezycie... Zjezdzala sie cala rodzina, ciocie musiala sie pozbyc kilku kurek :-) rosolu bylo co niemiara i swieze, przepyszne jajka! Dorosli oczywiscie popijali do rozpuku a my dzieciaki buszowalismy gdzie sie da. Obchodzilo sie caly inwentarz, to bylo bardzo interesujace, lepiej niz odwiedziny w zoo:-) Ganialismy caly drob tak ze kury chyba przestaly znosic jajka hihi potem latanie po strychu, a wmiedzyczasie ktos nam zawsze wtykal pajde chleba z maslem, ale jakiego chleba...prosto z piecyka, taki wiejski cudowny chlebek... Najcudowniejsze bylo to, ze dorosli byli tak zajeci soba, ze moglismy robic co chcemy :-) uwielbialam jezdzic na wies. A moja najukochansza ksiazka, pozostala zreszta do dzisiaj, nie smiejcie sie tylko. To Dzieci z Bullerbyn . Kochalam ich wiejskie historyjki i jako dziecko marzylam o takim zyciu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Woda sodowa z saturatora :-) U nas mowilo sie na nia gruzliczanka hihih bo te szklanki to tylko lekko plukali i ktos tam mowil ze przez to mozna zlapac gruzlice:-) Ale jakos wszyscy pili bo te soki byly strasznie smaczne:-) A te drewniaki...tak o nich marzylam, o bialych.Mowilo sie na nie ,,biale trepy,, i byl na nie szal. Ale moj tata byl przekonany, ze przez trepy dostaje sie zylaki, bo noga musi sie wysilac zeby nie spadaly :-) i wyobrazcie sobie nigdy ich nie dostalam mimo ze oczy sobie prawie wyplakalam :-( Dzis nie sa modne i tak to jest :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się już tutaj wpisywałem. Uwielbiałem wyjeżdżać do dziadka i babci na wieś, na całe wakacje. Pamiętam, że babcia na śniadanie robiła mi jajecznicę z jajek od kur, które przed chwilą zniosły, babcia piekła chleb własnoręcznie i dawała mi mleko prosto od krowy, jakie ono było pyszne. Dziadek miał konia,który był bardzo mądry i raz zdarzyło się tak, że koń wrócił, a dziadka nie było. Cóż dziadek zabalował i koń nie miał ochoty nieść Go na swoim grzbiecie, a potem koń był na dziadka obrażony i ostentacyjnie kłapał zębami. A pamiętacie, jak nie było telefonów za dużo w domu, ale za to na klatkach były automaty telefoniczne? A pamiętacie, jak w dawnych czasach były rozmowy przerywane tekstem "rozmowa kontrolowana". Pamiętam jak w czasie stanu wojennego była godzina policyjna a ja z rodzicami wracaliśmy do domu, bałem się żeby nas nie złapali. Pamiętam adaptery i wspaniała wtedy listę przebojów programu trzeciego, czyli Marka Niedźwieckiego. Tam poznałem moje ulubione zespoły, tam słuchałem Dire Straits, Whitesnake, Def Leppard, Limahl. Pamiętam, jak nagrywało się to na magnetofon, jeszcze mam Go w domu, ale teraz nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywa. Pamiętam czarno - biały telewizor, pamiętam Cobry, kino nocne, 5, 10, 15, Teleranek. Co do tarcz i fartuszków to oczywiście były i trzeba było mocno je przyszywać, a mnie niestety ciągle się odrywała. A pamiętacie jak woźny stał i sprawdzał czy macie kapcie na zmianę, jak ktoś nie miał to won do domu. Pamiętam też, że w podstawówce miałem taką woźną, której wszyscy się bali. Pamiętam też, jak w niedzielę, kiedy ogłosili stan wojenny nie było teleranka tylko przemówienie Jaruzelskiego, ale wtedy byłem zły. Dużo mam cudownych wspomnień z dzieciństwa. Pewnie jeszcze coś opiszę. Powiem tak jak patrzę na dzisiejsze gimnazjalistki to nigdy nie wiem czy one są w wieku gimnazjalnym,czy już nie. Wymalowane, wypacykowane, ubrane nie powiem jak. A pamiętacie zajęcia praktyczno - techniczne w podstawówce? Ja pamiętam, zrobiłem małą szafkę i jedną półeczkę. Natomiast w 8 klasie dziewczyny piekły i robiły jakieś sałatki, a my strugaliśmy coś w drewnie, albo robiliśmy jakieś użyteczne rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
Meg, ja tez uwielbialam Dzieci z Bullerbyn! To jedna z tych ksiazek, ktore czytalismy w kolko. Mialam takie nieduze wydanie z papieru makulaturowego, rozsypywalo sie prawie, A jeszcze inne hity tamtych czasow to ksiazki Szklarskiego o Tomku, do dzis uwazam, ze sa swietne. A wczesniej jeszcze kolejne ksiegi przygod koziolka matolka. Sporo do dzis znam na pamiec.... Ze wsia nie mam zbyt duzo wspomnien, bo wychowalismy sie w miescie, a wlasciwie miasteczku. ale jezdzilismy na wakacje nad morze i mama wynajmowala pokoik na gospodarstwie. wtedy tez bylo tak jak opisujecie. Wiem, ze wiekszosc ludzi jezdzila wtedy na turnusy do odrodkow FWP i czasem im nawet zazdroscilam, bo mi sie te osrodki takie fajne wydawaly. a mysmy jezdzili na tzw. "wczasy pod grusza"-tak to sie wtedy nazywalo oficjalnie, czyli wczasy samodzielnie organizowane. I wtedy tak bylo, jak opisujecie: ganianie z dzieciakami po lesie, zbieranie zab, zagladanie do chlewika itp....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
w ogole to chce oglosic oficjalny rekord kafeterii. MAmy 10 stron bez podszywow (poza inauguracyjnym podszywem na 1 stronie), tzytzkow tudziez innych kafeteryjnych wybrykow. Cud mniemany:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
a jeszcze wracajac do tego, co napisal Stivie. Ja niestety tego slynnego odwolania teleranka nie moge sobie przypomniec. To jeden z bardziej charakterystycznych momentow w stanie wojennym. PAmietam tylko, jak uslyszelismy, ze jest stan wojenny i to chyba bylo wieczorem, bo pamietam rozkladanie i scielenie lozek. Moje pierwsze skojarzenie to byla wojna z Niemcami oczywiscie. BAlam sie, ze beda obozy koncentracyjne. Wiadomo, my , wprawdzie powojenne pokolenie, ale tez bylismy bardzo na 2 wojnie wychowani. Dopiero mama wytlumaczyla nam, ze to zupelnie inna sytuacja i ze nie mamy sie co bac Niemcow. A potem to juz wiadomo jak bylo-zakaz wychodzenia wieczorem (i tak nam nie bylo wolno, ja mialam 5 lat, a brat 7) kartki i wielki kryzys.... O sposobach na przezycie to mozna pisac godzinami. Moze ktos ze starszyc osob dopisze, co i jak wtedy "zdobywal"? Bo wiekszosc z nas to po prostu dzieciaki wtedy byly, nawet nie do konca swiadome tego, co sie w Polsce dzieje i ze moze byc inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ej no chyba jestem
najstarsza, urodzilam sie tuz po wojnie. Pamietam w radio Teatrzyk Eterek - autorstwa pozniejszych Starszych Panów . Przeboje : Karuzela, Kasztany potem Kuba wyspa jak wulkan goraca czy Bajo Bongo. TV dopiero w liceum, pierwsze programy nie byly nadawane co dzien, chyba bez poniedzialku, czy wtorku. Zaczynaly sie o 17tej( i 1 program, rzecz jasna) W srode byl Klub Myszki MIki, byłam juz stara, ale tez ogladałam. Do podstawówki chodziło ze mna sporo Niemców, ktorzy potem musieli wyjezdzac , dla niektorych był to dramat. Rano wędrowało sie z bańka po mleko do mleczarni, był tam jeszcze do kupienia zolty ser z darów UNRRA. Wciaz na lekcjach przestrzegano nas, zeby nie ruszac niczego podobnego do niewypałow, ale i tak co rusz cos wybuchało, bo oczywiscie kazdy z chlopakow miał ambicje,zeby cos takiegi znalezc. Była akcja witania dzieci koreanskich w POlsce ( wojna z USA z KOreą). Pamietam, jak umarł Stalin, moja siostra musiala isc na warte czy apel w mundurku harcerskim, a ludzi na ulicach plakali ( nie wszyscy oczywiscie:) W szkole mielismy straszny wycisk ideologiczny, byly tez wciaz akademie na czesc z charakterystycznymi zbiorowymi deklamacjaami ( na glosy - takimi jak w MISiu. Przez jakis czas przed lekcjami trzeba bylo stawac na bacznosc i spiewac Hymn mlodych , czy cos w tym rodzaju ( ani góry wysokie, ani morza głebokie nie wstrzymaja pochodu przyjazni) W klasie bylo zwsze powyzej 40 osób. Obowiazkowo fartuchy, kapcie , tarcze i berety z niebieską obwódka dla podstawowki, czerwoną dla liceum, przed wejsciem do szkoły sprawdzane. Dzieciństwo zwykle dobrze sie wspomina. Nie uwazam, zeby teraz dzieci mialy gorsze czy lepsze - po prostu inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedendwatrzy123
Tak pamiętam te bańki na mleko.Do sklepu po mleko chodziło się z kanką.Pani sklepowa z ogromnej bani wlewała specjalną łyżką,taka miarką,mleko do kanki,lub do szklanej butelki.Za czasów kartkowych najbardziej smakowały mi parówki takie cieniutkie w folii.Trzeba się było nastać w kolejce,a kupić można było tylko ogr. ilość.W szkole średniej jednorazowo dostaliśmy talony na tenisówki.Spódnice szyłyśmy z prześcieradeł,a potem je farbowałyśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wadarika
Ja jeszcze pamiętam, jak maka, cukier i inne produkty były luzem i sklepowa nabierała szufelka do toreb i na wage taką z odważnikami. Smalec byl w takiej dużej bryle, marmolada w z dużej puszki. Czasem podkradałam jajka z kurnika, szłam do skupu i tam to jajko prześwietlali pod lampą:D i zawsze było na bułke i oranżade. Ja jeszcze nosiłam garnuszek przypięty do tornistra, bo w szkole dawali herbate, ale to była lura prawie bez cukru. Pamietam tez jak zima mielismy karteczki ze szkoły "uczeń dziekuje kierowcy" ze swoim imieniem i nazwiskiem - zatrzymywalismy samochody i za podwiezienie dawaliśmy te karteczki :) ( ja do szkoły mialam dwa km, ale inni nawt cztery). Tak sie zastanawiam czy ten sposób dowozenia był tez w innych rejonach Polski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedendwatrzy123
Moja szkoła była naprzeciwko mojego bloku.Czasami zaspałam,a dzwonek na lekcje, budził mnie.Cudowne były choinki zakładowe.U taty w zakładzie pracy te imprezy były bardzo bogate.Przychodził Mikołaj i dostawaliśmy ogromne paczki.A rodzice jak imprezowali .Po takiej choince mój tatko pijany był w sztok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamietacie jakimi samochodami jezdzilo sie w latach 70 tych? Syrenka, Moskwicz, Trabant, Warszawa... Syrenka tak smiesznie warczala, mowilo sie na nia skarpetka, a na trabanta mydelniczka :-) Pamietam ze mialam juz moze 17 lat i u nas na postoju taksowek czesto stala stara Warszawa, to bylo zjawisko nielada, bo w tym czasie kursowaly juz lepsze samochody na taksowce. Czasami jak jechalysmy na dyskoteke to skladalysmy sie z dziewczynami na taksowke zeby nie telepac sie przez miasto, ale jak stala pierwsza Warszawa, to wstydzilysmy sie nia jechac, twierdzilysmy ze to ,,obciach,, jechac takim starym gratem :-) Wiec czekalysmy az pojedzie hihi Dzisiaj to Warszawa jest prawdziwym zabytkiem wiec dumny kto ja posiada, a i taka taksowka bym dzis pojechala :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedendwatrzy123
Mój teść miał warszawę.Piszcie kochani,tyle miłych wspomnień i nie tylko.Taki miły topik,bez blużnierstw i podszywów.Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie, taki mily topik i jakos cichutko sie zrobilo :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspominanka72
A mnie sie wlasnie przypomniala opowiesc grozy z dziecinstwa o czarnej woldze , co to dzieci porywala!!! No i wampir z Zaglebia - Marchwicki , a ja naprawde myslalam , ze on krew wysysal!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam wiele wspomnień. Nasz pierwszy samochód to maluch zjeździliśmy nim wiele miejsc. Byliśmy w RFN-ie na Węgrzech, w Czechosłowacji. Fundusz Wczasów Pracowniczych coś wspaniałego, byłem w Borach Tucholskich, w różnych miejscach na Mazurach. Z Mazur pamiętam jak raz zgubiłem ubranie, raz wpadłem w ubraniu do jeziora, raz zgubiłem się w lesie.Pamiętam jak raz z tatą wykopywaliśmy o 5 rano robaki po to by łapać ryby. Łapaliśmy ryby, potem mama przyrządzała je, kiedyś złapałem wielkiego raka i pokazałem Go mamie, a mama wrzaski, że przecież szczypie, wypuściłem Go. Fantastyczne są takie wspomnienia, gdzie nie ma przemocy. Powiem jeszcze coś, pewnie wielu z Was się oburzy, że jak to tak, ale ja nigdy nie byłem bity, ba nawet klapsa nie dostałem. Moi rodzice uczyli mnie na przykładach, dużo ze mną rozmawiali, tłumaczyli, pomagali mi, kiedy potrzebowałem. Widzicie ja źle reaguję na bicie dzieci, nawet na klapsy, bo dla mnie jest to pokazanie, że nie umiem sobie inaczej poradzić, że właściwie już nie umiem zapanować nad swoimi emocjami i nie umiem rozwiązywać konfliktów inaczej niż pokazaniem, że ja mam rację, bo jestem silniejszy. A przecież jak nam nie odpowiada szef, to nie walimy Go w tyłek, a jak przechodzień popatrzy na nas krzywo, to nie walimy Mu z liścia, chociaż to się czasem zdarza. Należy pamiętać, że dziecko to też człowiek, tyle że mniejszy i Jemu tak samo należy się szacunek, jak i dorosłym. Nie nauczysz dziecka szacunku do siebie, jeśli sam nie będziesz miał do Niego, nie nauczysz Go żeby nie rozwiązywał konfliktów siłą, jeśli będziesz to robić. I tak uważam, że mimo że nie byłem bity, to wychowano mnie porządnie z szacunkiem do ludzi i zwierząt, nauczyli mnie miłości, delikatności, cieszenia się z nawet małych rzeczy, doceniania tego, co mam. Rodzice nauczyli mnie wszystkiego, co umiem, pokazali mi świat, nauczyli być bezpiecznym. Pokazali, jak ważne jest mieć hobby, jak ważne by robić w życiu to co lubisz i czym się interesujesz. Dali mi wielkie poczucie własnej wartości, dali mi wszystko co potrzebne, bym był silny i radził sobie w życiu i nie załamywał się drobnymi przeciwnościami losu. Byli moimi najlepszymi nauczycielami, cenię i kocham ich za to. Piszcie, bo bardzo fajnie się czyta. A co Wam przekazali rodzice? Dużo ciepła i miłości i siłę na całe życie, czy też zupełnie przeciwnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pamietam czarna wolge, pewnie. Ale tez czarna lape :-) Straszono nas calkiem niezle w tych czasach. zawsze cos wymyslano zeby dzieciaki sluchaly. O Babie Jadze na pewno tez zescie slyszeli, co za metody wychowawcze, dzisiaj tego nie ma :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
Witam, fajnie, ze dalej piszecie! Ja mialam tez specyficzne wychowanie. Z jednej strony rygorystyczne, ale z drugiej -zupelnie bez bicia, podobnie jak pisze Stivie. Mialam zawsze bardzo bliski kontakt z mama i babcia, ohjca nigdy nie poznalam. Barzdo wczesnie musialam zaczac pomagac w domu, babcia tego wymagala, bo mama pracowala, a babcia zarzadzala domem i wychowaniem. Mialam wiec zupelnei inny model wychowania niz dzisiejszy-w sumei bardziej "przedwojenny". W domu bardzo zwracano uwage na nauke, zachowanie, slownictwo... np slowo "dupa" to bylo tabu, ja zaczelam sie tak wyrazac dopiero jako nastolatka. Ale tez w tamtych czasach byl inny standard i sporo slow uwazanych wedy z awulgarne, przeszlo na stale do jezyka i zneutralizowalo sie. Ale wracajac do wychowania-babcia bardzo duzo opowiadala o wojnie i mi sie zawsze wydawalo, ze mam takei bezpieczne i fajne zycie, bo nikt nikogo nie zabija. nie mialam pojecia, ze np nie mam tak wielu rzeczy, bo jest kryzys. w domu musialam pomagac w porzadkach, praniu, bardzo wczesnie nauczylam sie gotowac, robic samodzielnie zakupy. Moze pod tym wzgledem bylo u nas bardziej rygorystycznie niz u moich kolezanek, ale tez bardzo duzo rozmaiwalismy, czytalismy, mozna bylo o wszystko zapytac. To mi bardzo duzo dalo, jesli chodzi o ogolne wyksztalcenie, taki bagaz, ktory sie ma na cale zycie. Znam na pamiec wiele arii operowych, bo babcia sluchala z plyt na adapterze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
A jeszcze taka ciekawostka mi sie przypomniala . Jak bylismy mali, to nie zwracalismy sie do mamy czy innych doroslych czlonkow rodziny per ty, tylko w 3os. "niech mama powie", "babciu, niech babcia zobaczy...." I tak nie bylo tylko u mnie w domu, tylko u moich kolezanek i kolegow tez, choc nie u wszystkich. Teraz zupelnie nie spotykam sie z taka forma u znajomych czy u rodziny, gdzie sa dzieci. Najblizszych przyjaciol mojej mamy nazywalismy z kolei wujek i ciocia, zeby nie mowic przez pani, to tez bylo ogolnei przyjete, Teraz z kolei mam problem, jak sie do nich zwracac, bo trudno po latach przejsc na pani, a ciocia tez mi jakos nie wychodzi, zwlaszcza ze sie nie widujemy juz tak czesto jak kiedys. Pod tym wzgledem musze powiedziec, ze odpowiada mi styl zachodni, gdzie sie po prostu mowi po imieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 6576758678769897809
Ja też pamiętam... i to bardzo dobrze... pijanych rodziców. Tyle z dzieciństwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeteriankaaaaaaaa
Ja też pamiętam... i to bardzo dobrze... pijanych rodziców. Tyle z dzieciństwa... współczuję, moji może nie pili ale też nie miałam lekko, ojciec nigdy nam nie powiedział miłego słowa, miał zawsze problem z mówiem=niem czegokolwiek pozytywnego, ciepłego i czułego, w drugą stronę zaś aż za bardzo, co wpłynęło na mój dzisiejszy brak pewności siebie, a mama mi sie rozchorowała psychicznie jak miałam niespełna 6lat, tyle z mojego dzieciństwa, ale są też dobre rzeczy, nie miałam tak najgorzej, o tym niedługo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
chyba dzis juz nikogo tu nie ma? no nic, bedziemy pisac dalej jutro. Wspominacze, odzywajcie sie:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strasznie było
Z lat dziecinstwa pamietam Przemoc, przemoc i jeszcze raz przemoc, to byy okropne czasy bo nikt a nikt nie reagowal na przemoc, teraz naszczescie ludzie na tyle zmądrzeli ze jest reakcja na posiniaczone lub polamane dziecko, kiedys nie było żadnej reakcji, to było okrutne, tylko to pamietam,nic wiecej fajnego i milego nie niespotkalo, jedynie bol strach i gniew, szkoda ze takie ma wspomnienia, zazdroszcze wam ze macie takie fajne , i znowu mam teraz dola jak przeczytalam o waszym bezstroskim zyciu :-( :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedendwatrzy123
Bardzo przykre jest to co piszesz.U mnie było też różnie , ale nie mam prawa się porównywać.Nas wychowała babcia,rodzice pracowali i nigdy nie mieli dla nas czasu.Babcia była niewidoma,ale w życiu radziła sobie świetnie.Szyła ,prała ,gotowała,opiekowała się nami.Ale dyscyplina była.My również zwracaliśmy się do rodziców w 3 osobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
Na pewno duzo sie zminilo w podejsciu do przemocy. Weile rzeczy teraz dopiero sie naglasnia i komunikuje. W mediach sa tematy, ktore ni epojawialy sie z anaszych czasow. TAk sobie ostatnio myslalam, ze teraz tyle sie mowi o pedofilii, afery wychodza na swiatlo dzienne, dzieci sa informowane, co im moze zagrazac, na co nei powinny pozwalac. A przeciez za czasow naszego dziecinstwa zagrozenie nie bylo mniejsze, jak sadzicie? Ze mna nigdy nikt na ten temat nie rozmawial, nawet nei wiedzialam, ze jest takie zboczenie, nie znalam slowa pedofil. O pewnych rzeczach w ogole sie nie mowilo, nie wiem , czy to takie tabu, cz yrodzice wierzyli, ze nie ma zadnego zagrozenia? jak bylo u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
ale temacik fajny, rozmarzyłam się :) wrzucam do ulubionych :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedendwatrzy123
Myślę że ta przemoc zawsze była i z biegiem czasu mutowała się.Za swoich młodych lat nigdy nie słyszałam o pedofilach .Teraz na co dzień słyszymy o przemocy fizycznej,psychicznej,ludzi młodych jak i starszych.O mobbingu w pracy itp.Tylko, że teraz ludzie zaczęli o tym głośno mówić, a kiedyś temat tabu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×