Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bretttchen

Wspominamy dziecinstwo

Polecane posty

Gość jedendwatrzy123
karooooooooooolinna ,tak jak bym czytała o sobie.Ja inaczej wychowuję swoich synów.Mają przede wszystkim naszą miłość i poczucie bezpieczeństwa.Mówię do nich że są najlepsi,najmądrzejsi na świecie.I choć mają wszystko od nas co zapragną,praca i pomoc nam, nie jest im obca.Może nie chciałabym zatrzymać swojego dzieciństwa tak, jak dzieciństwa swoich dzieci.Są już prawie dorośli niedługo odejdą,smutno mi będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igulka 26 01 1977
Oj wspomnienia przedszkolno - szkolne nie zawsze są miłe. Do przedszkola chodziłam 3 miesiące, wyłam jakby mnie ze skóry obdzierali. Na wszelki wypadek dzień wcześniej przed snem, że nie chcę jutro do przedszkola. A w listopadzie moja mama urodziła siostrę i dali mi luz z przedszkolem. Potem tylko do "zerówki" To też było dziwne bo u nas szkoła była od klasy 0 zo czwartej LO w jednym budynku. I jak nieraz wyszliśmy w czasie przerwy poatrzeć na ten tłum pijących się wielkoludów to do dziś ten stres pamiętam :) Z późniejszych lat pamiętam panią dyżurującą na korytarzach, ja z nią lekcji nie miałam, ale strasznie groźna była, krzyczała i za ucho ciągnęła chłopaków. Kiedyś moja pani mnie wysłała do klasy obok po krzesło a tam ta dyżurująca lekcje miała. Zlękłamsię strasznie :) Do dziś pamiętam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igulka 26 01 1977
bijących się oczywiście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję za wypowiedź. Widzisz karoooolinna ja uważam, że dzieci należy wyposażać nie tylko w szeroko zakrojoną wiedzę, ale w najważniejszą broń, jaką jest wiara we własne siły, wiara we własne umiejętności i przekonanie, że jest się najlepszym w tym, co się robi. Wiecie jednak należy to robić w sposób przemyślany, nie taki że tylko ja mam rację, a inni są głąbami, tylko dać dziecku poczucie, że robi wszystko dobrze... Wtedy nie ma problemu jeśli coś mu się nie uda. jeśli na przykład dostałem 3 z jakiejś klasówki, a się uczyłem, to rodzice wiedzieli, że starałem się zrobić wszystko, co mogłem i nie krytykowali, a dlaczego nie 3 plus, albo nie 4. Wiedzieli, że się starałem. Mój tatuś zawsze powtarzał dawaj z siebie 120% - owszem nie zawsze się udaje, ale nie należy się poddawać. Nigdy też nie mówili Mi, że mam spełniać ich jakieś marzenia, bądź grzeczny oznaczało u mnie, żebym nigdy nie skrzywdził innych słowem, czynem, żebym starał się pomagać innym, jak widzę że sobie nie radzą, a słuchaj starszych u mnie oznaczało, że jeśli mam problem to mogę przyjść i porozmawiać a starsi ponieważ są bardziej doświadczeni i wiedzą więcej, co nie znaczy, że na wszystkim się znają. Ja uważam, że rodzice muszę umieć przyznać się do błędu i pomyłki, a nie uważać, że nawet jak się pomylą to przecież są rodzicami i nic się nie stało.A wiecie co kiedyś przeczytałem, co bardzo mi się podobało "U innych najbardziej denerwują nas cechy, które sami posiadamy" Pamiętajmy zatem zanim się wydrzemy na córkę, męża, syna zastanówmy się dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
No tak to jest z ta wiara w siebie... sporo rzeczy wynosi sie z domu. Ja nie mam pretensji do mamy czy babci, bo wiem, ze im nie bylo latwo wychowywac dzieci w tamtych czasach, zarabiac, godzic to wszystko i jeszcze isc do miasta "zdobywac" mieso czy papier toaletowy. ale wiem, ze sporo rzeczy moglo byc inaczej. Mysle tez, ze moje nieudane zwiazki i to, ze nigdy nie zalozylam rodziny tez po czesci wynikaja z tej marnej wiary w siebie . Moze z tego tez, ze nigdy nie mialam modelu mezczyzny w rodzinie. Na temat ojca niewiele sie mowilo, nie ma go i juz. Ja sama dopowiadalam sobie reszte-nie chce mnie widziec, poznac, ze mna porozmawiac, dlaczego? bo penie nie jestem tego warta. Z drugiej strony musze mojej mamie przyznac i podziwiam ja za to, z echoc zostala w ciezkich czasach z dwojgiem dzieci bez zadnej pomocy ze stron swojego meza, to nigdy zel o nim nie mowila. po prostu-nie wyszlo, nie udalo sie, nie chcial, nie umial czy raczej nie dorowl do roli meza i ojca. Nie zaszczepila w nas zadnej nienawisci, choc mysle, ze mogla mec do tego powody. Wychowywano nas w poczuciu, ze tak juz po prostu jest, ze u nas w domu nie ma taty i tyle. Swoja droga ten moj ojcec to tez ciekawostka-miec dwoje fajnych dzieci i nie chcec nawet choc raz w zyciu z nimi porozmawiac... Na ale ludzie sa rozni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
mialo byc: nie dorosl . nie wiem, czemu robie tyle literowek, przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
A czy któraś z was robiła tak jak ja z dziewczynami tzw. widoczki ? Jak sobie przypominam nasze zabawy - oczywiście zawsze na powietrzu : place zabaw, trzepak - to od razu to sobie przypominam robienie "widoczków" z kwiatków, jakichś pazłotek Robiło się wgłębienie w ziemi, układało kompozycję, przykrywało znalezionym większym szkiełkiem, po czym zasypywało się to ziemią dla niepoznaki... i...oglądałyśmy je nawzajem z podziwem i szczęściem w oczach :):) ...byłyśmy z tego bardzo dumne, to nas strasznie rajcowało pamiętam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
cudowne lata, ja robilam! myslalam juz od jakiegos czasu, czy tu o tym napisac, ale wydawalo mi sie to takie nietypowe, myslalam, ze to tylko u nas tak i nikt nie bedzie wieczial o czym pisze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
no wiesz co, :):) - aż mi trudno uwierzyć że tak trafiłam... :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
to bylo tak jak piszesz.. znajdowalo sie kawalek szkla i pod ta szybka ukladalo sie wzorki z platkow kwiatow, jakichs kolorowych papierkow itp. Potem trzeba to bylo starannie zakryc trawa, ziemia itp. I pokazwalysmy jedna drugiej. To byla wielka tajemnica i nie wolno bylo zdradzac gdzie sa czyje widoczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
no chyba ze jestesmy sasiadkami z tego samego bloku:-) u nas to glownie za blokiem takie cuda sie robilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
dobre !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
kto wie... ? Przeważnie trzepak był okupowany. Wyczyniałyśmy cuda na nim... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igulka 26 01 1977
Widoczków nie robiliśmy, za to wianki z mleczy, strokrotek i innego zielska jak najbardziej. Później bawiłtyśmy się w królewny :) Mama ręce załamywała na widok spodni umazanych mleczami. Jedne moje ulubione sztruksy niebieskie nie dały się uratować tak wybrudziłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
igulka- nie robiłaś , bo ty jak widzę jesteś już późniejszy rocznik ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
Trzepak obowiazkowo, centralny punkt spotkan. jakos sie nikt nie przejmowal, z ewisialysmy na nim glowa w dol. w umie mozna bylo sie niezle przy tym potluc. w ogole place zabaw fajne byly, z takimi konstrukcjami z zelaznych rurek. TEraz mieszkam za granica i tu widzialam zupelnie inne place zabaw-glownie urzadzenia z drewna i albo teren wysypany miekkimi trocinami , albo w ogole wylozony rodzajem gabki... Dla dzieci znacznie bezpieczniej, ale nasze place zabaw mialy swoj klimat. Do dzis pamietam, jak grzala w pupe blacha zjezdzalni-nieraz latem az trudno bylo usiasc, zwlaszcza jak sie mialo spodniczke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
ja jestem tylko 2 lata starsza, to w sumie nie taka roznica...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
dokładnie karooo ! A teraz z tych fantastycznych placów zabaw zrobili...parkingi...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
Przapomnialo mi sie jeszcze skakanie z hustawek . To w sumie glupia zabawa byla, bo niebezpieczna, ale chlopcy sie popisywali no i my tez nie chcialysmy byc gorsze. pamietacie hustawki-takie krzeselka na metalowych pretach-do przodu, do tylu. Mozna bylo sie rozhustac bardzo wysoko. no i potem sie w odpowiednim momencie wyskakiwalo i lecialo-z przeproszeniem-na pysk:-) Pamietam, ze tego sie balam okropnie, ale tez skakalam jak wszyscy. Starsi chlopca w ogole hustali sie maksymalnie wysoko i skakali bardzo daleko. Mysle, ze mama nie wiedziala, jak sie bawilismy, bo by nam na to nie pozwolila....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
a na dwuosobowych hustawkach (do gory-na dol) tez bywalo roznie. Z kolezankami bylo fajnie, a z bratem gorzej. PAmietam, ze specjalnie pochylal sie do tylu i mnie trzymal w gorze, a ja oczywiscie nie moglam zejsc, bo jak. Takei dzieciece stresy:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
i to nic, że były asfaltowe. Poorane kolana się zagoiły, ale ile zabaw było dzięki temu nie tylko na "szczebelkach"... wywołuję wojne przeciwko... klasy wyścigi kapsli po torze ...cała masa pomysłów !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igulka 26 01 1977
U nas był taki podwujny trzepak, można było wejść między te trzepakowe rury. Wązkie to było i tylko chudziny się mieściły. W tym ja. Jeszcze niedawno z utęsknieniem patrzyłam w stronę owego trzepaka, niestety teraz tylko ręka by mi się zmieściła. Na szczęście chyba w zeszłym roku trzepak zniknął a z nim moje kompleksy hihihi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
przypomnialas mi to wywoluje wojne przeciwko... tylko zupelnie nie pamietam, o co chodzilo... czy to bylo cos z podzialem panstw i miast?pamietam po porstu sam tekst.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
no,no... ciepło:) ...przeciwko duże piwko, małe piwko, przeciwko...-i tu padała nazwa jakiegoś państwa :):):) Rozbawiłyście mnie :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igulka 26 01 1977
Z huśtawki nigdy nie skakałam, za bardzo się bałam. Patrzyłam tylko z podziwem na inne dzieci. Ale u nas na podwórku były dwie takie huśtawki bez zabezpieczenia i się można było tak mocno rozbujać, że się przekręcało na drugą stronę. Teraz jako dorosła kobita widzę jakie to było niebezpieczne i nikt z dorosłych się tym nie zainteresował. Jeszcze pamiętam ten wstyd jak koleżanki patrzyły a babcia mi kazała zapinać łańcuch od huśtawki. Jak jakiemuś maluchowi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karooooooooooolinna
to dobrze ze nie skakalas, widzisz-twarda bylas. Ja tego nie cierpialam, a i tak skakalam.slaba odpornosc na cisnienie grupy. no i wplyw starszego brata, co staral sie , zeby mlodzsa siostre przerobic na braciszka :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
No i obowiązkowo guma do skakania !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cudowne lata
guma chyba - o dziwo - przetrwała do dziś...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igulka 26 01 1977
No to na pewno ciekawe doświadczenie mieć starszego brata :) Tego nie znam A pamiętacie jak nie było chusteczek jednorazowych tylko materiałowe doskonałe do gubienia w przedszkolu i szkole :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×