Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość agut007

Kocham go ale nie pożądam- dlaczego związki są takie pokręcone??

Polecane posty

Gość pytajka_pytająca 23
Wiesz różnie bywa. Raz byłam z takim, który pociagał mnie fizycznie, ale za to charakter miał no taki nie do końca.... Szybko to się rozleciało, bo sam wygląd to za mało, a ja - podobnie jak i Ty , nie szukam faceta , z którym mogłabym się pokazać, a takiego z którym będę całe życie. Później zaczęłam spotykać się z innym chłopakiem i pojawił się tan sam problem co u Ciebie. Był miły itd. idealny kandydat na męża , ale brakowało mi "czegoś" więcej. Nie był brzydalem, wśród innych dziewczyn miał powodzenie, ale mi się fizycznie nie podobał... No i jakoś tak wyszło, że zerwałam z nim.. Później zrozumiałam, że był to błąd.. ale było za późno. Teraz mam faceta, ideał pod jednym i drugim względem. Wystarczy spojrzeć inaczej na swojego faceta, czasem doradzić mu by się inaczej ubrał, zrobił włosy na żel.... mmm... takie ciacho sie z niego robi , że szok :) Poza tym uwerz, ze wyglad to nie wszystko. Moj gdyby nawet przytył, wyłysiał itd. dla mnie jest ideałem, bo kocham go za to jaki jest :) mimo, ze są inni przystojniacy, ja staram sie nie zawracać nimi głowy i fantazjować bo to bez sensu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytajka_pytająca 23
Poprzedniczka dała cenną radę - trzeba skupić się na rzeczach, które nam sie podobaja w partnerze ;) To wiele daje. Bez sensu przez taki "problemik" zrywać z tak wspaniałym facetem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cytrynek z bolivi
jaj pisalm juz ze kazdy facet tak i jak kobiata posiadają to coś;;!! nawet jesli bedzie nie wiadomo jak uposledzony człowiek zawsze wyciagnie to co miłe dla oka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
wiecie dziewczyny co jest najgorsze... z jednej strony czuję że dłużej nie wytrzymam w związku z przyjacielem, że chcę zmiany. Ze nic nie jest w stanie sprawić że zacznę patrzeć na niego z ochotą na bliskość. No i w końcu: czuję że mogłabym go zdradzić, chociażby dla chwili pożądania... :/ Z drugiej jednak strony przez głowę przechodzi mi czasami myśl że to może ja wymyślam sobie problemy (dziewczyny są zdradzane, oszukiwane, mają partnerów którym nie mogą zaufać...) a ja mam te wszystkie solidne podstawy związku a przejmuję się brakiem pożądania... No i na dodatek- jeżeli odejdę to powrotu już nie będzie, co jeżeli zostanę sama? obudzę się za jakiś czas i stwierdzę że popełniłam błąd, że nie znajdę już nikogo kto tak bardzo będzie mnie kochał jak mój obecny facet ? :( Cholera jasna, nie wiem co mam robić więc tkwię w jednym miejscu, od miesięcy. Jeżeli by się ktoś zastanawiał to nic się nie zmieniło od kiedy założyłam ten temat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agut007, jesteś młoda i najwyraźniej nie poukładałaś sobie w głowie jeszcze priorytetów. ja na Twoim miejscu zostałabym w aktualnym związku. mój z resztą jest trochę podobny. z moim facetem nigdy nie czułam motyli w brzuchu i nie robiłam się mokra od muśnięcia dłonią. Ale dobrze się z nim dogaduję, jest to najlepszy związek w jakim kiedykolwiek byłam i doszłam do wniosku, że to jest najważniejsze, że jest to dobry partner życiowy. dlatego od niedawna jesteśmy małżeństwem. seks jest coraz lepszy, bo ze sobą rozmawiamy i chcemy się dla siebie starać. w kosmos nie odlatuje, ale się z tym pogodziłam i nie zmieniłabym swojej decyzji. byłam wcześniej w związku z gościem, z którym chemia była między nami taka, że aż powietrze gęstniało. mogłabym nie wychodzić z łóżka, choć nie był ani piękny ani biegły w sztuce kochania. no i do życia się nie nadawał. dlatego rozstałam się z nim i wybrałam bycie z obecnym już mężem. jestem przekonana, że to dobra decyzja. może spotkam na swojej drodze faceta, który powali mnie na kolana, w którym się zakocham i którego zapragnę. ale zostanę z moim mężem. bo są sprawy w życiu znacznie ważniejsze niż ekscytujący seks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
Odkopuje ten temat po ponad roku... wczoraj skończyłam ten związek. Zakładam że nikogo moja historia nie interesuje, tak tylko pisze, żeby jakoś się wygadać. Nie wiem co mam dzisiaj z sobą zrobić... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiedz
dlaczego to zrobials !!!??? Mam 37 lat i oddalabym zycie za takiego faceta ,jakiego Ty wlasnie starcilas .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella_damm
Pewnie docenisz go, kiedy się rozstaniecie. Życie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fun book
Milosc i pozadanie ida w parze. W Twoim przypadku milosci nie widze, jest tylko przyjazn i strach, ze nastepny partner nie da cCi tyle zrozumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a mnie zastanawia jak na przyklad ludzie wiaza sie w pary, czasem zupelnie przez przypadek i to nie wychodzi na dobre. Znam kilka par ktore sa ze soba bo "on jej powiedzial ze ma ladne oczy", albo "od dziecka mieszkali na tej samej wsi i postanowili ze soba byc", albo wpadka. To nie jest milosc. Nie bierze sie pierwszego lepszego ktory chce z nami byc bo wtedy wychodza takie dziwne rzeczy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie zalujesz?
Poznalas kogoś innego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktaaakk
pewnie facet juz miał dośc i przyparł ją do muru i bąbelek w końcu wygadałą się , że on jej nie podnieca. ale spoko, pewnie to ten sam typ, wytłumaczy sobie , że to idealny związek i znowu będą razem,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
No i widzicie... tyle Waszych różnych opinii pojawiło sie w odpowiedzi i tyle też skrajnych myśli chodzi mi teraz po głowie. Na prawdę nie wiem czy zrobiłam dobrze. 1) tak, boję się bardzo że nigdy już nie spotkam drugiego takiego opiekuńczego mężczyzny 2) nie mam nikogo innego, wierze ze miłość, pożądanie i zrozumienie jednak idą w parze, chociaż z drugiej strony chodzi mi po głowie myśl że jestem zbytnią idealistką i romantyczką... i że jednak życie nie jest takie kolorowe 3)" Nie bierze sie pierwszego lepszego ktory chce z nami byc bo wtedy wychodza takie dziwne rzeczy...." - tu się zgadzam w 100% 4) a czy żałuję to nie wiem, czasami czuję ulgę a za minutę płaczę i tesknię, chyba musi minąć więcej czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie kobiety
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
Wiecie co? Z godziny na godzinę nabieram pewności że podjęłam słuszną decyzję, jedyną jaką mogłam podjąć. Staram sie nie dopuszczać do siebie negatywnych myśli i mam jakieś takie surrealistyczne przeczucie że wszystko będzie dobrze, ze tak miało być. Dzisiaj powiedziałam mamie że się z nim rozstałam. Mama domyślała się od samego początku. Powiedziała ze nie pasowaliśmy do siebie i że to było widać, ze zbyt mało nas łączyło. Powiedziała mi też, że jej przyjaciółka kiedy poznała mnie i JEGO, to szybko stwierdziła ze na pewno to się nie uda, że nie ma iskry, nic nie pasuje... Pocieszająca jest historia córki tej właśnie przyjaciółki mojej mamy, choć to bardziej dramatyczna historia. Ona wyszla za mąż za takiego właśnie "przyjaciela", nigdy nie chciała mieć z nim dzieci i kompletnie do siebie nie pasowali. No i pewnego dnia spotkała tego "jedynego", szybki rozwód, ślub i dziecko... i wszyscy w około nie mają wątpliwości że oni są dla siebie i są szczęśliwi... też liczę na taki happy end, jestem nawet pewna że tak będzie. I cieszę się, chociaż to trochę śmiech przez łzy że teraz się z nim rozstałam, chociaż powinnam nigdy się z nim nie związać. Bogatsza o tą lekcję wiem że nigdy więcej nie zwiążę się z kimś, w kim nie będę zakochana. Pozdrawiam, Aga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bellelle
witam! Myślę że zrobiłaś bardzo dobrze i wspieram Cię w Twojej decyzji. Może opowiem swoją historię. Mając 18 lat poznałam swojego pierwszego poważnego chłopaka byliśmy ze sobą w sumie 5 lat. Ja już po ok. roku, gdy zauroczenie minęło- czułam przyjaźń, sympatię, wszystko poza pożądaniem i chyba miłością a był to najlepszy facet jakiego dotąd poznałam. Tylko jedna myśl mnie prześladowała, że to ja na niego nie zasługuję, że seks jako czynność fizyczna i trochę wymuszona to nie to- nie można tak traktować człowieka, który Cię kocha. Nie jesteśmy razem ponad 1,5 roku, nie mam też z Nim kontaktu i tak jest chyba lepiej bo on ma prawo być szczęśliwy! To była słuszna decyzja. Byłam również w związku z osobą, którą uważam za miłość mojego życia- wielka chemia, fascynacja, znam go 8 lat i prawie codziennie o nim myślę. Wiem, że on czuł i czuje to samo do mnie. Oczywiście seks był najlepszy w moim życiu- tylko jest jedno ale... nie potrafiliśmy się ze sobą porozumieć, rozmawiać, żyć i finał jest taki że mamy złamane serca i już nigdy do siebie nie wrócimy. Myślę, że najważniejsze to spotkać w życiu kogoś kto będzie i przyjacielem i kochankiem- nie wolno godzić się na kompromisy, bo może i dadzą spokój ducha ale na pewno nie szczęście!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzeba było wcześniej zapytać
mamy, zaoszczędziłabyś sobie półtora roku rozterek. Teraz, kiedy już poznasz jakiegoś faceta, od razu pytaj mamę o opinię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet 28
..trochę pieprzenie z tym ,że facet opanowany w życiu będzie opanowany w seksie ..jestem opanowany bo potrafię kontrolować emocję ,gdy tego JA chcę ...w łóżku daję totalny upust i wyłączam opanowanie ,a włączam namiętność i kieruję się namiętnością ,a nie rozumem jak w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
bellelle- nasze historie są prawie identyczne, ja poznałam swojego jak miałam 17 lat. Zresztą takie historie są wbrew pozorom całkiem częste. Na pewno znajdziemy jeszcze tych odpowiednich mężczyzn :) Myslę że jeszcze lepszym pomysłem od pytania mamy jest sluchanie samej siebie. Przecież od początku moje "mądrzejsze ja" mówiiło że go nie kocham, zebym się z nim nie wiązała, że nie będę z nim szczęśliwa, każda myśl o małżeństwie i wspólnym życiu powodowała przerażenie i uczucie że to już będzie koniec wszystkiego - kompletna stagnacja. A ja głupia zamiast posłuchać to zagłuszałam ten krzyczący głos swoją kalkulacją. No bo jak mogę być nieszczęśliwa z człowiekiem który zrobi wszystko żeby mnie uszczęśliwić? - pytałam sama siebie. Wmawiałam sobie że tak musi być, że przyjaźń wystarczy. Tego błędu już nie popełnię - do miłości nie można podchodzić jak do matematyki, nie można stwarzać listy "za i przeciw" żeby stwierdzić czy to "ten właściwy". Albo jest miłość, albo jej nie ma. I tego będę się trzymać. taki jeden facet 28- zgadzam się z Tobą, też nie wierzę że trzeba dokonać wyboru między namiętnością a zrozumieniem i czułością. Chociaż przyjaźni już nie szukam, szukam partnera i uważam że na niektóre tematy powinno się porozmawiać raczej z przyjaciółką a nie z partnerem - gadanie o wszystkim niszczy pożądanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bellelle
Pamiętam, że nawet do zbliżenia nie dochodziło jeżeli sama tego nie zrobiłam- bo on tak bardzo mnie szanował :) I dla niego moja przyjemność zawsze była najważniejsza, więc orgazm miałam prawie za każdym razem- mechaniczny ale jednak. Ale co z tego jeżeli nie pożądałam go i pod koniec związku kochaliśmy się raz w ciągu 3 miesięcy i autentycznie było mi z tym głupio. Wiem też, że wszystkie rady typu "wzbudźcie w sobie pożądanie" można do kieszenie schować, bo jak nie ma chemii to nie ma i nic z tym nie zrobisz. Obecnie mam kogoś już 1,5 roku- w łóżku jest super, poza trochę gorzej, kłócimy się dużo ale z każdym dniem fizycznie podoba mi się coraz bardziej i jak widzę go bez tshirta to aż ślinka mi leci i właśnie tak powinno być w zdrowym związku. Jak się trzymasz? pamiętaj pierwsze dni są najgorsze ale potem z każdym wschodem słońca będziesz utwierdzać się w przekonaniu, że dobrze zrobiłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bbjgb#@@
Jestem w małżeństwie, gdzie on jest tym zakochanym, a ja staram się jak mogę wykrzesać z siebie entuzjazm. Dokładnie tak jak autorka: kocham go, ale nie pożądam. Seks jest, orgazmy mam, mamy dzieci, ale nie iskrzy. Zdecydowałam się na zwiazek ponieważ miałam dosyć tych szalonych, seksem opętanych związków, zresztą zostawiłam chłopaka (Latynosa z iście szatanskim temperamentem), aby rozpocząć bycie z Tym facetem. Jest przystojny, wesoły, da się lubić, opiekuńczy i czuły wobec mnie i dzieci. Przeżyłam ostatnio jakiś tam zawrót głowy na punkcie eksa, ale uporałam się z tym szybko, wiem co jest ważniejsze dla mnie. Tak, to jest związek z rozsądku, ale tak jak napisałam wcześniej miałam związki tryskajace seksem, brakowało tematów do rozmów , kiedy byliśmy poza łóżkiem. Ja wybrałam tak dla siebie, ale myślę, że autorka ma rację podejmując taką decyzję. Jest młodziutka, ma jeszcze czas aby przekonać się, sama dla siebie, co jest ważne dla niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
U mnie wszystko w porządku, gdybym wiedziała że to rozstanie będzie takie łatwe to o wiele wcześniej bym podjęła taką decyzję... Pamiętam jak kiedyś rozstawałam się z mężczyznami w których byłam zakochana to potrafiłam płakać w poduszkę jeszcze przez parę miesięcy (pomimo tego że tamte związki trwały nie więcej niż pół roku). A tym razem wszystko jest takie łatwe :) Czuję przede wszystkim ulgę, jak bym nie musiała już nosić ciężaru który hamował mnie przez tyle lat. Jedyne czego żałuję to że nie przygotowałam go do tego rozstania... że udawałam że wszystko jest w porządku i nagle zaskoczyłam wyznaniem "czuję tylko przyjaźń". On teraz czuje się oszukany... I to jest w tym wszystkim najtrudniejsze. Ale wierzę że on niedługo zrozumie że nie bylibyśmy razem szczęśliwi i że ułoży sobie życie i znajdzie prawdziwą miłość. Mam wyrzuty sumienia, chociaż wiem że to była dobra decyzja. Najważniejsze to teraz wyciągnąć wnioski z całej sytuacji i więcej już nikogo w taki sposób nie skrzywdzić. Dziewczyny - dziękuję za dobre słowa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bellelle
ja po rozstaniu czułam ulgę i pustkę, ale nie smutek, rozpacz, nie płakałam. Było mi przykro ale raczej dlatego, że straciłam przyjaciela a nie ukochanego. Musiałam też uciąć z nim wszystkie kontakty bo on mnie nadal kochał i czekał zamiast szukać swojej drugiej połówki. Twój były ma prawo czuć się źle, ale niestety to nie jest już Twoja sprawa i bardziej pomożesz mu odcinając się od niego a nie prowadząc na ten temat dyskusje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
czuję się dokładnie tak samo :) Zgadzam się z Tobą że on musi sam sobie z tym poradzić, dlatego postanowiłam dać mu spokój i nie utrzymywać kontaktu. No cóż, takie życie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim zdaniem........
Myślę, że dobrze zrobiłaś.. tylko taka jedna mała rada. Nie napisałaś zbyt dużo o tym, jak on się czuje, poza tym, że czuje się oszukany. Ja sobie trochę wyobrażam, że jest mu bardzo źle, ale tak było trzeba. Tylko w imię dawnego uczucia może spróbuj mu jakoś pomóc. Długo rozmawialiście? Wytłumaczyłaś mu? On musi to zrozumieć a potem... niestety, ale nie powinniście się spotykać na stopie przyjacielskiej, jeżeli on coś czuje. Może wtedy łatwiej zapomni. To nie jest łatwe, ale Tobie życzę szczęścia i pożądania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
Nie wiem za bardzo jak on się czuje bo nie mam z nim kontaktu, nie pytałam też o to żadnych jego najbliższych znajomych. Byłam u niego ostatnio po swoje rzeczy... był smutny i powiedział że w to nie wierzy. Miał żal że tak nagle i po tylu latach go zostawiam. Powiedziałam mu że coś się skończyło, że nie czuję nic poza przyjaźnią. Że nie będzie ze mną szczęśliwy a za kolejne 4 lata byłoby jeszcze gorzej. Co mogłam więcej powiedzieć... powstrzymałam się przed wyznaniem że ciągle rozglądałam się za kimś innym i że kiedyś na pewno bym go zdradziła ;/ On nigdy nie będzie się chciał ze mną przyjaźnić, zresztą ja też tego nie oczekuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klikklik
dobrze zrobilas, ja zebym miala ten rozum i doswiadczenie co teraz, a twoje lata, tez bym tak zrobila, ale u mnie to juz za pozno,,,powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agut007
dlaczego w Twoim przypadku jest już za późno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzuć go. Nie marnuj mu życia. On jest lekarzem i wierz mi lub nie, ale niebawem zaczną się nim interesować młode fajne pilęgniarki, które będą widziały w nim może cos więcej niż Ty. O niego się nie martw...patrz na siebie. Właśnie po takiej podobnej historii przestałem sypiać z niedopieszczonymi przez mężów kotkami :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×